Ta witryna wykorzystuje pliki cookies do przechowywania informacji na Twoim komputerze. PLiki cookies stosujemy w celu świadczenia uśług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany
do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczne na Twoim urządzeniu końcowym. W każdym momencie możesz dokonać zmiany
ustawień dotyczących cookies w ustawieniach przeglądarki. Więcej szczegółow w naszej "Polityce Prywatności"
Rz±d postanowi³ kontynuowaæ program Maluch, zapocz±tkowany w 2011, zaproponowa³ jednak jego zmodyfikowanæ i rozszerzon± wersjê, nadaj¹c mu nazwê MALUCH plus. Program MRPiPS "Maluch plus" na 2017 r...
Sabina, ja mogę ci tylko napisać jak było u mnie. Sytuacja nieco odmienna, bo ja dokładnie w połowie ciąży dowiedziałam się o wadzie u dziecka, a i tak potem jeszcze była nadzieja (choć z każdym tygodniem coraz mniejsza), że Alicja po porodzie będzie żyła. Zdążyłam już jakoś poznać się z moim nienarodzonym dzieckiem, czułam ruchy, czułam je przez brzuch, widziałam dziesiątki razy na usg - jak otwiera buzię, jak ssie palec. Zdążyłam też zaplanować masę rzeczy, kupić jakieś ubranka itd. Pewnie w przypadku wczesnego poronienia miałabym zupełnie inne odczucia, bo ja we wczesnych tygodniach to albo nie wiem, że jestem w ciąży, albo jeszcze za wiele o niej nie myślę, nie planuję. Jednak z tego co czytam, to widzę, że u ciebie jest zupełnie inaczej i twoje przywiązanie do nienarodzonego dziecka oraz plany z nim związane pojawiają się błyskawicznie. Wychodzi więc na to, że odczucia po stracie miałyśmy prawie takie same. No i ja też miałam tę niesamowitą potrzebę wypełnienia tej strasznej pustki. Byłam po porodzie, miałam piersi pełne mleka, a nie miałam kogo tym mlekiem nakarmić. Zamiast wycierać dziecięcą pupę mokrymi chusteczkami, wycierałam nimi nagrobek... I też chciałam jak najszybciej tę pustkę zapełnić, choć z drugiej strony bardzo się bałam. Po 7 miesiącach, trochę nagle zaszłam w ciążę (planowałam jeszcze trochę poczekać) i to rzeczywiście bardzo pomogło mi wyjść na prostą. W tym czasie moja starsza córka miała niecałe 5 lat i najbardziej się bałam, że to jakoś sie na niej odbije. Tak dobrze trzymałam się głównie dla niej. Do psychologa nie chodziłam, bo jakoś czuję wewnętrznie, że to nie moja bajka. Bardzo natomiast pomogło mi forum na gazecie - chore dziecko, strata dziecka, które pojawiło się akurat kilka miesięcy później. Myślę, że miało spore działanie terapeutyczne i że to rozwiązanie bardziej dla mnie, niż psycholog. Jakiś czas temu, dziewczyny z gazetowego forum założyły serwis dla rodziców po stracie - dlaczego.org Odwiedzałaś kiedyś tę stronę? Teraz bywam tam bardzo rzadko, ale wiem że warszawska grupa chyba nadal działa dość prężnie - często się spotykają, organizują także chyba spotkania z księdzem. Skoro kolejna ciąża nie bardzo wchodzi w grę, to może uderz w tym kierunku? Może ta strona pomoże ci uporać się z emocjami w tym najgorszym momencie? Zresztą nic nie szkodzi spróbować. trzymaj się.
Dziękuję Ci, że napisałaś mi tyle o Sobie. Widzisz... ja podchodzę do ciąży bardzo emocjonalnie. Kupiłam już parę rzeczy, na Święta Ania (moja przyjaciółka) miała mi przywieść śliczne malutkie łóżeczko z plecionymi bokami. Wybrałam imię (choć jeszcze nie było ostatecznie zaakceptowane przez męża) i miałam już wybranych Chrzestnych. O dziecku wiedzieli wszyscy dookoła. A ruchy też mi się już wydawało, że czuję - zawsze zaczynam czuć wcześniej. Pomijam jak się okropnie czułam i to był pierwsze dni kiedy to przechodziło - wchodziłam w 4 miesiąc. Może dobrze, że On był jeszcze taki maleńki, tak dokładnie widziałam na usg Go tylko raz, właśnie wtedy, gdy serce już nie biło. Ale nie wiem, przeżywam to okropnie. Nawet na cmentarzu nie byłam jeszcze od pogrzebu, bo zwyczajnie nie mam kiedy. Jaką wadę miało Twoje dziecko? Jeżeli chcesz o tym mówić, jak nie to ok.
Na tej stronie o której piszesz byłam 2 razy. Strasznie bolesne jest dla mnie wychodzenie na nią, kończy się wyciem - może to i dobrze... nie wiem Ale może rzeczywiście powinnam tam się zarejestrować - na tym forum... i wyrzucić swój żal. Poszukać tam jakiegoś wsparcia... spróbuję.
Sun bardzo mnie podnosi na duchu, daje mi to czego nie mam w domu (braki) - zrozumienie i zrozumienie oraz zrozumienie... Taką przyjacielską dłoń. Dzięki Kochana!
A co do lasu Piranio! - jeszcze tylko odniosę się do wypowiedzi niejakiego Plombiusza - nie znam faceta ktoś się podszywa po mego męża i gada bzdury! Jedyne co jest prawdą w wypowiedziach imć Plombiusza, to to, że z lasu bym uciekła... Teraz może nie, ale latem tak i to biegiem. Komary mnie jedzą natychmiast mimo wielu specyfików i ubrania się jak do lotu w kosmos. Zawsze robię za lep na komary i zwyczajnie tego nienawidzę. Mam po tym miliony swędzących bąbli na ciele i drapię się nie miłosiernie, bo wywołują u mnie reakcje alergiczne Las jest piękny. Uwielbiam go zimą. Sama bym nie polazła (boję się )ale w miłym towarzystwie chętnie...
Dziękuję Wam, że chce się Wam pisać w tym wątku... zwyczajnie mi ręce opadły i dlatego go napisałam
amania
Tue, 22 Apr 2008 - 12:00
CYTAT(Sabina @ Mon, 21 Apr 2008 - 23:35)
Jaką wadę miało Twoje dziecko? Jeżeli chcesz o tym mówić, jak nie to ok.
Sabina, to żadna tajemnica, choć wada potworna. Wytrzewienie ogromnych rozmiarów, czyli po prostu kompletny brak powłok brzusznych, do tego brak przepony, co spowodowało przemieszczenie narządów w klatce piersiowej, czego z kolei skutkiem było nierozwinięcie, w zasadzie brak płuc - i to było bezpośrednio przyczyną śmierci. Mała nie była w stanie wziąć pierwszego oddechu.
Mafia
Tue, 22 Apr 2008 - 12:35
Sabino, mi pomagało po prostu planowanie kolejnego dnia. Wieczorem obmyślałam co powinnam zrobić i potem skrupulatnie szłam w to. Starałam sie jak najmniej czasu mieć na myślenie. Do tego ważne było, żeby byli wokół ludzie, niewiele osób wiedziało, więc musiałam się trzymać. Trwało to wszsytko dość długo. Szczerze rozmawiałam o tym tylko z jedną osobą. Nie jestem wylewna, nie lubię roztrząsać swoich stanów i to mi pomagało. Weź się może za planowanie wszystkiego związanego z Komunią Świętą. Grafik sobie napisz (jakiś pracochłonny), obmyśl stroje dizeci, wiesz kolor kwiatków na stole, itd. Od rzczy duchowych po zupełnie przyziemne. Nie myśl o tym czy będziesz miała więcej dzieci czy nie. Po prostu określ plan i go realizuj. Zadbaj o zdrowie swoje i dzieci, układaj sobie życie, a czas pokaże.
Znam osobę, która przeszła dwa razy przez pogrzeb własnego dziecka. Zacierała w pewnym sensie ból kolejnymi ciążami, ale jak sama twierdzi, nie była to metoda. Owszem żal się wyciszył, miała zajęcie itd, ale nie było to rozwiązanie jej problemów.
U mnie najprawdopodobniej torbiel była przyczyną jednego poronienia. Brałam potem leki hormonalne (a dokładniej wzięłam dwie tabletki), odchorowałam to strasznie, ale torbiel pękła.
Trzymaj siÄ™!
mamakapselka
Wed, 23 Apr 2008 - 07:13
No cóż przykro mi Sabinko!Też czytam Twoje posty bo to co opisujesz siedzi również we mnie tylko ja jestem z natury mało wylewna. Nie mam przyjaciółek bo nie mam szczęścia do ludzi. Zawsze mnie opuszczają. Ja miałam termin na chyba 10 pażdziernika. Użalałam się i płakałam. 24 kwietnia miną dwa miesiące. I do tej pory jedyna rzecz jaka mnie pocieszała to to że w czerwcu można znów się starać. Jednak ostatnio dostałam nóż w plecy. Mój mąż stwierdził że na niego naciskam i że on nie wie czy znów chce....i znów jestem w punkcie wyjścia tylko już nie płaczę zamknęłam sie w sobie nie mówie już"patrz jaki kochany maluszek" tylko mysle o tym. wiem co czujesz bo sama mam banie na punkcie zajscia ciążę. Nie idę do psychologa bo nie każdy potrafi otwarcie rozmawiać o swoich problemach. Ja nie umiem. No poza forum i tylko dlatego ze tak naprawde jestem anonimowa. Też liczyłam na nowe życie nie mam jeszcze dzieci. Dzwoneczek miał być pierwszy. I gdy jestem sama w domu przytulam czasem małe śpioszki Dlatego z całego serca łączę sie w Twoim bólu.... Płaczę czytając twoje posty są takie ...otwarte. Ale nikomu o tym ani słowa przeciez nie można na nikogo naciskać, nalegać wiecznie chlipać pod nosem trzeba udawać że już po wszystkim w pracy w domu i wogóle. A w środku zabijać sie powoli.
mamakapselka
Wed, 23 Apr 2008 - 07:19
A i jeszcze obciełam moje długie zapuszczane przez lata włosy teraz ledwo za ucho wchodzą. Miało pomóc....lipa!
owiwia7
Wed, 23 Apr 2008 - 07:21
CYTAT(mamadzwoneczka @ Wed, 23 Apr 2008 - 06:19)
A i jeszcze obciełam moje długie zapuszczane przez lata włosy teraz ledwo za ucho wchodzą. Miało pomóc....lipa!
wiesiołek
Wed, 23 Apr 2008 - 08:11
CYTAT(Sabina @ Sat, 19 Apr 2008 - 22:48)
Przyznam, że zabolało mnie to co powiedziałaś. Nie będę już młodsza, a 30 lat już skończyłam jakiś czas temu. Mi się wydaje, że następne dziecko było by nie tylko antidotum, ale wręcz lekiem kojącym rany. Ale to tylko moje skromne zdanie.
Sabina, ja poroniłam swoją pierwszą ciąze w wieku 33 lat, a potem urodziłam trójke, więc czas na następne to jeszcze jest. Moje doświadczenie upoważnia mnie także do zabrania głosu tutaj.
Zupełnie zły pomysł, by dziecko miało być lekiem na ból po innym dziecku. Kiedyś oglądałam program o dzieciach powołanych do życia po to zajac się starszym niepełnosprawnym bratem, by być dawcą szpiku dla starszego chorego rodzeństwa, by być opiekunem dla rodziców a takze by zastąpić zmarłe wcześniej dziecko. Te dzieci powołane na świat "w celu" wzbudzały współczucie, bo ich istnienie było uzasadnione potrzebami innych, a cień starszego chorego lub zmarłego rodzeństwa rzucał się na nich przez cały czas.
mamakapselka
Wed, 23 Apr 2008 - 12:51
No i zapomniałam jeszcze najważniejszego Sabinko wydaje mi sie ze dobrze ze sie tak uzewnętrzniasz nie trzymaj tego w sobie jak ja bo to w przyszłości gorzej odbije się na Twojej rodzinie. Mąż powinien stanąć na wysokości zadania i pozwolić Ci teraz wyżalić się wyryczeć i wykrzyczeć. Mam nadzieję że prędzej czy później dasz radę i weźmiesz się w garść. A narazie płacz!To pomaga! Przytulam cie mocno!
Mafia
Wed, 23 Apr 2008 - 13:39
Sabinko, a czy nie bierzesz leków na depresję? Coś mi chodzi po głowie chodzi, że stale przyjmujesz leki na padaczkę i właśnie depresję. Jeśli tak, to koniecznie skontaktuj się ze specjalistą. Jeśli nie, to przepraszam bardzo za zamieszanie.
Trzymaj siÄ™!
niunia23
Fri, 25 Apr 2008 - 13:56
hmm , wiem że nie pomogę Ci słowami i pocieszaniem - trzeba sie wypłakać to pomaga ......
Sabinko, a czy nie bierzesz leków na depresję? Coś mi chodzi po głowie chodzi, że stale przyjmujesz leki na padaczkę i właśnie depresję. Jeśli tak, to koniecznie skontaktuj się ze specjalistą. Jeśli nie, to przepraszam bardzo za zamieszanie.
Trzymaj siÄ™!
Biorę. Ale nie pomaga. Dodatkowo zaczęłam brać Deprim i coś tam ziołowe. Już odstawiłam, byłam po tym strasznie senna. Wiecie, ciężej jest jak mi się z chłopem nie układa... jak są jakieś kłótnie. Te ostatnie dni było już koszmarnie. On wciąż przed kompem (nowo nabytym na reszcie) i ja ze wszystkim sama.
Ale myślę... są chwile, że jest lepiej. Staram się dzieciom poświęcać więcej uwagi. Tylko fizycznie fatalnie się czuję. Mam wrażenie, że hormony wracają do normy, bo przyszła oczekiwana @. Może i przez to było gorzej. Analizowałam, czytałam na tym forum Dlaczego.pl i dotarło do mnie, że to co przeżywam jest normalne. Dam sobie spokój z terapią na tym etapie. Bardzo mi pomogłyście, na prawdę. Jednak strona Dlaczego - za bardzo mnie... hmmm... nie wiem jak to określić? - dołuje, przytłacza żalem... Nie pomaga i po jej czytaniu jest mi ciężej. No i strasznie czytając ją płaczę. Pomogła mi o tyle, że dotarło do mnie, że to co mam jest normalne. A najbardziej pomaga mi to forum i jak się nie obrazicie, to chętnie bym jeszcze popisała.
A! Mąż mój p*****y głupoty o tych zwolnieniach, spacerach itd. Nie wiem czemu to robi, chyba lubi dreszczyk adrenalinki, jak się znów na niego zeźlę i będzie draka. Z resztą już była. Rozdwojenie jaźni jakieś ma czy nie wiem co...
Pozdrawiam Was. A.L. Ciebie podwójnie!
m4rusia
Fri, 02 May 2008 - 09:14
Sabinko.... Przypominam tyko, że cały czas myślę o Twojej rodzinie, o Tobie. Dzielnie się trzymasz. Chwilę załamania wcale nie świadczą o słabości. Znaczą tyle, że starasz się uporać z tym wszystkim. Wciąż możesz liczyć na nas. Pisz, pisz, pisz..... Może to jest właśnie odpowiednik takiej terapii której potrzebujesz? Ściskam Ciebie/ Was mocno
Sabina
Fri, 02 May 2008 - 12:56
martucha bardzo wielkie dzięki... mało piszę ostatnio, bo mam dużo roboty i latania a i mąż okupuje kompa od rana do nocy...
Jak znajdę dłuższą chwilę to siądę i napiszę.
Wielkie dzięki za wsparcie. Boli mnie gardło, chyba się położę.
pa miłej majówki
Cleo
Fri, 02 May 2008 - 15:17
Sabina, wszytskiego dobrego dla Męża dzisiaj:)
Sabina
Fri, 02 May 2008 - 16:24
Dzięki. Przekażę mu jak będzie grzeczny.
Wybacz - nie przekazałam, gdyż nie wykazał chęci poprawy
Adasia
Fri, 02 May 2008 - 18:48
Sabinko Od kilku dni siedzisz mi w głowie. Zbierałam się nawet do prywatnych pogaduch, a tu dziś nagle znalazłam ten wątek. Nie przeczytałam jeszcze całego, ale strach przed nagłym przebudzeniem się najmłodszej każe mi najpierw napisać, potem czytać i myśleć .
Wiem, co przeżywasz. Nasze trzecie maleństwo miało tylko 10 tyg. Tylko i aż. Zdążyliśmy ucieszyć się i powitać rodzinnie nowego Człowieka. Obwieściliśmy całemu światu w pewną wakacyjna sobotę, że OTO JEST. W niedzielę zostałam sama. Już nikt we mnie nie mieszkał.
Kiedy czytam Twoje posty, widzÄ™ (może bardziej sÅ‚yszÄ™) siebie sprzed jakiegoÅ› czasu. Nie byÅ‚o terapii. ByÅ‚o rozgoryczenie, niezrozumienie, trochÄ™ buntu i przeogromny żal. Jeszcze wÅ›ciekÅ‚ość (która nie przeszÅ‚a do teraz), gdy ktoÅ› mówiÅ‚: masz już dwoje, co siÄ™ nad sobÄ… użalasz, ludzie nie maja dzieci i żyjÄ…. BurczaÅ‚am na ciężarne, miaÅ‚am zapachowstrÄ™t, zachcianki, gdybym mogÅ‚a, opluÅ‚abym każdy sklep z niemowlÄ™cymi akcesoriami . Mąż nie chciaÅ‚ sÅ‚uchać o dziecku, widzÄ…c mnie w takim stanie. TwierdziÅ‚, że to nie lekarstwo (wiem, to już siÄ™ tu przewija). Po jakimÅ› czasie pojawiÅ‚ siÄ™ spokój i kiedy wydawaÅ‚o mi siÄ™, że można ukÅ‚adać wszystko od nowa, nadszedÅ‚ marzec. Ten marzec, kiedy miaÅ‚am tulić swojÄ… kruszynÄ™. PodglÄ…daÅ‚am marcowy wÄ…tek i buczaÅ‚am jak bóbr. Apogeum nastÄ…piÅ‚o, kiedy nasza znajoma (z terminem na „nasz” marzec wÅ‚aÅ›nie) urodziÅ‚a Piotrusia. CoÅ› we mnie pÄ™kÅ‚o, rozsypaÅ‚am siÄ™, ale tym razem po to, by poukÅ‚adać siÄ™ na nowo.
Po marcu był kwiecień, w kwietniu Wielkanoc. Najsensowniejsza w moim życiu. Z prawdziwym pożegnaniem i Zmartwychwstaniem. Po świętach był wtorek. We wtorek zrobiłam test. Przed następnymi świętami (tym razem Boże Narodzenie) była już z nami Zosia. Zupełnie niechcący .
Wiem, że to teraz trudne, ale banalne stwierdzenie, że czas goi rany i że nic w naszym życiu nie dzieje się przypadkiem, jest tutaj jak najbardziej na miejscu.
Przed Tobą dobry czas z Sakramentem Wiktorii w tle. Czas błogosławiony. Wiem, bo drugi rok z rzędu to przeżywam.
Jeszcze trochę, Sabinko. Naprawdę się ułoży. I też nie wierzyłam, kiedy ktoś mi tak mówił niedługo po poronieniu (brr, nie lubię tego słowa).
Jeśli mogę Ci jakoś pomóc, daj znać.
Sabina
Sat, 03 May 2008 - 13:59
Bardzo dziękuję Ci Adasiu. Za każde słowo. Jest mi bardzo ciężko z tą stratą. Nie zawsze mam czas i siły pisać. Przechodzę różne etapy. Mieszają się. Są chwile, że już jest niby dobrze, że już świadomość we mnie jest jakaś inna. Myślę wtedy jakoś trzeźwo. Właśnie tak, jak radzą dziewczyny. A.L. na która byłam zła. To prawda, ciąża nie jest lekarstwem. Ale musiałam sama do tego dojść. Czasem chcę po prostu już wcale nie mysleć. Ciąża... Dobrze, że teraz w niej nie jestem. Padam ze zmęczenia, wiem, że wtedy już wcale nie miała bym siły na nic. A w perspektywie mam dużą (jak dla mnie) ilość gości, z czego kilkoro na nocleg. Muszę wysprzątać dokładnie całe mieszkanie. Na Święta nie umyłam okien, więc począwszy od okien, a skończywszy na wcetach mam bardzo dużo pracy. Przeraża mnie gotowanie, a jeszcze zajmuję się innymi dziećmi i przygotowaniem od strony duchowej Wiktorii. Antek gorączkuje. A mąż... nie pomaga nic. Jest ciężko mi samej z tym wszystkim i gdybym teraz leczyła się kolejną ciążą, to tak na prawdę było by tylko gorzej. Tłumaczę sobie, że mamy ostatnio kłopoty finansowe i że to nie dobry na to czas. A jednocześnie bardzo bym chciała zobaczyć znów 2 kreski na teście. Wiem, jednocześnie, że bała bym się strasznie powtórki, że mam za mało zaufania w sobie... Za dużo lęków. Często śnią mi się koszmary, potem nie mogę zasnąć. Śnią mi się martwe ciąże, zabiegi i pogrzeby. Niesamowicie taka sytuacja dotyka psychiki. Myślę, że można jak najbardziej mówić o traumie .
Są chwile, gdy myślę jakoś jaśniej, spokojniej. A są niestety te złe, kiedy mam wrażenie, że już za chwilę wyląduję w wariatkowie na dożywocie. Czasem łzy same napływają i ciężko je hamować. Boli mnie bardzo podejście teściowej i mojej mamy. Tak jak by moje maleństwo nie było jeszcze dzieckiem, więc nie ma "po czym" "TAK" rozpaczać! "TAK obnosić się ze swoją żałobą", "nosić się na czarno". Boże jak one nic nie rozumieją, a w końcu też matki. Czy tak ciężko sobie to wyobrazić i poczuć? Empatia jest czymś co powinna chyba mieć każda matka jakby na wyposażeniu. Czyż nie? Czasem bym chciała rozmawiać o malutkim, ale nie wiem jak i z kim. Byliśmy na cmentarzu. Tak mi było źle, z myślą, że nie mogę podejść do łóżeczka ze szczebelkami, tylko do tej zimnej płyty z lastryko. Też (jak tu któraś dziewczyna pisała) przytulam kombinezon i do niedawna nosiłam w plecaku śpioszki, które kupiłam dla Michałka. Głupieję momentami i nie wiem już co o sobie myśleć. Chcę moje dziecko, moje. Nie następne, tylko właśnie to. Mam wyrzuty sumienia jak pomyślę, że dobrze jest czuć się nie w ciąży - bez mdłości i innych utrudnień. Zawsze mam wszytko o czym piszą podręczniki. Miotam się z myślami różnymi. A najbardziej boli całkowite niezrozumienie przez męża. Ale o tym jest mi niewolno pisać, więc muszę przemilczeć. Szkoda. Bo forum ostatnio stało się mi bardzo bliskie i czuję się na nim dobrze. Bardzo pocieszałyście mnie wszystkie i dałyście mi wielkie wsparcie. Dziękuję!!! Bardzo dziękuję!
Co do żałoby. Nie wiem, nie mogę jej nie nosić. Nie jest to jakieś na pokaz. Po prostu zmarło mi dziecko, straciłam najbliższą istotkę i dla mnie czerń jest częścią tego żalu, bólu który jest we mnie. Nie mogę się ubrać inaczej, no nie mogę. Nie wiem czemu, mam blokadę wewnętrzną. Dlaczego otoczenie tego nie rozumie?
A ostatnio pani ze świetlicy, z którą o ciąży (że w niej jestem) rozmawiałam dawno temu, nie odpowiedziała mi dzień dobry pod Kościołem. Zmierzyła mnie wzrokiem zatrzymując się na brzuchu, uniosła nos i przeszła bez słowa. Ona chyba myśli, że zabiłam moje dziecko... Nie wiem... taka mi przyszła myśl, zabolało mnie to strasznie. Bo dlaczego tak się zachowała? Ona jest z wielodzietnej rodziny i dużo mi opowiadała o niej. Mogła tak pomyśleć - nie? Brzuch miałam duży (jak w 6 miesiącu) a teraz nie mam. Wiedziała, że (wtedy) wczesna ciąża. Chciała bym z nią pogadać, ale nie wiem jak. Nie chciałabym żeby ktokolwiek tak pomyślał.
Nigdy!
Pisz jak masz ochotę i czas. Napisz, czy Zosię powiłaś jakoby "nie chcący", czyli jako kompletną niespodziankę? Mi się to raczej nie uda... mąż zrobi zapewne wszystko co w jego mocy. żeby nie było więcej dzieci. Chwilowo i tak ma kłopot z głowy, lekarz mówi, że z powodu torbieli owulacja jest wstrzymana. Fakt torbiel wielka. Nie znam się na tym. Grzecznie biorę leki i czekam co dalej
Może powinnam bardziej dać sobie prawo do złości. Chwilami siebie nienawidzę, że chodzę zła. A te ciężarne.... Koszmar.... Bóg jeden wie, co mi chodzi po głowie jak na nie patrzę. przykro mi, ale tak jest....
Sabina
Sat, 03 May 2008 - 22:14
A już było tak dobrze. Poszłam na Mszę. Wzięłam dziewczyny i siedziałyśmy w pierwszym rzędzie, bo przyszłyśmy jak już był tylko wolny ten jeden rząd. Obok po chwili usiadła kobieta z wózkiem głębokim Dołączyli do niej mąż i synek... na oko 3 letni. Ale mniejsza o to. Rozpoczyna się Msza i intencja..... Za szczęśliwe rozwiązanie dla Anny. Serce mało mi gardłem nie wyszło. Mało, że nie było szczęśliwego rozwiązania, to mam Anna na imię Czułam ból fizyczny w klatce piersiowej przez pół Mszy. Już zaczynało być lepiej, udało mi się nie rozbeczeć. Aż tu nagle dziecię pani siedzącej obok marudziło i trafiło na ramię, tuż obok mnie... urocze dzieciątko noworodek Lekko ochłonęłam patrząc na nie, aż tu modlitwa wiernych: "Prośmy za Annę, o szczęśliwe i bezpieczne rozwiązanie dla niej. Ciebie prosimy. Wysłuchaj nas Panie" Nie wiem jak opisać co czułam. Tego się nie da opisać. Koszmar. Ech...
Oby miała szczęśliwe, na prawdę dobrze jej życzę i pomodliłam się za nią. Może ktoś kiedyś pomodli się za mnie i też doczekam szczęśliwego.
mamakapselka
Sun, 04 May 2008 - 12:14
No proszę życie jest okrutne u mnie historia jest podobna. Też chodzę na nabożeństwa. Nie jestem katoliczką(ani też Jehowa) i nasz kościół nie jest tak liczny każdy się z każdym zna itp. Po tym wszystkim poszłam w pewną niedzielę z myślą że sie podbuduje a tu ....koleżanka z brzuszkiem uśmiecha sie do mnie i mówi" ...jak tam twój maluszek ? Twój teść mi powiedział że ty też sie spodziewasz ja już czwarty miesiąc a ty??..." spojrzałam na nią zalałam sie łzami i uciekałam do ubikacji i od tej niedzieli nie poszłam ani razu zreasztą wtedy ledwo wysiedziałam do końca. i dziś miałam iść ale myśl o tym że mogę ją spotkać ...totalny paraliż. co do kolejnej ciąży to nie wiem mam taki mętlik. Sabinko niestety moja teściowa powiedziała mi ostatnio że może dobrze że tak sie stało bo by sie jeszcze jakies słabe urodziło.Podobnie jak ty nie mam z kim o tym porozmawiać niestety.Z Miśkiem nie bardzo bo potem powie że na niego nacisakam, rodzice unikają tematu jak ognia a przyjaciół nie posiadam to teraz "towar deficytowy" i czuję sie z tym wszystkim taka samotna i dlatego wpadam czasem na to forum czytam Twoje posty i przykro mi strasznie że nas wszystkie to spotyka tak poprostu bez wyjaśnienia i jakiegokolwiek powodu. pozdrawiam serdecznie...
tulla
Sun, 04 May 2008 - 17:29
CYTAT
Tłumaczę sobie, że mamy ostatnio kłopoty finansowe i że to nie dobry na to czas. A jednocześnie bardzo bym chciała zobaczyć znów 2 kreski na teście. Wiem, jednocześnie, że bała bym się strasznie powtórki, że mam za mało zaufania w sobie...
Sabinko, tak jak przed przyjazdem długo wyczekiwanego gościa sprzątasz, gotujesz i wykonujesz zajęcia na które nie zawsze masz ochotę, tak samo przygotuj się na kolejne dziecko w Twoim życiu. Nie pozwól, żeby pojawiło się w bałaganie, zapewnij mu jak najlepszy start, a taką gwarancję może dać spokojna i pogodzona ze sobą mama... Podejrzewam, że Twój mąż wtedy łatwiej da się przekonać. Nie miej teraz do niego pretensji, z pewnością potrafi przedstawić rozsądne argumenty. W końcu jest tatą, który stracił dziecko. Może nie przeżywa tego w taki sposób, w jaki Ty byś tego chciała, ale na 100% przeżywa. Po męsku...w sobie...
CYTAT
Boli mnie bardzo podejście teściowej i mojej mamy. Tak jak by moje maleństwo nie było jeszcze dzieckiem, więc nie ma "po czym" "TAK" rozpaczać! 21.gif "TAK obnosić się ze swoją żałobą", "nosić się na czarno".
nie wiem, czy rozmawiałaś z nimi na ten temat, ale możesz im powiedzieć, że nie muszą rozumieć Twojej żałoby, natomiast ŻYCZYSZ sobie, żeby ją uszanowały-bez względu na to, jak długo będzie trwała.
Sabina
Sun, 04 May 2008 - 21:40
mama dzwoneczka
tulla jestem cały czas gotowa na przyjęcie nawet bliźniąt. Mam się dobrze, jestem zdrowa, łykam ciążowe witaminki. A mąż... ech jak bym Ci powiedziała jak On to przeżywa, to minę miała byś mniej więcej taką:
tak to wyglÄ…da. Niestety.
wiewiórczak
Sun, 04 May 2008 - 22:00
Sabina Może mąż przeżywa to wewnątrz, zajął się prozą życia i nie daje po sobie poznać? Mój nie uzewnętrzniał smutku, ale kiedyś wybuchnął i wyżalił się baaardzo.
użytkownik usunięty
Mon, 05 May 2008 - 00:04
[post usunięty]
wiewiórczak
Mon, 05 May 2008 - 13:23
Rosa pieknie i mądrze napisałaś.
Sabina
Mon, 05 May 2008 - 15:31
CYTAT(użytkownik usunięty @ Mon, 05 May 2008 - 01:04)
cytowany post usunięto
Rosa ze wszystkim dosłownie jestem w stanie się zgodzić. Oceniłaś mnie grubo na wyrost. Bowiem. Nie zadaję pytań: "DLACZEGO nie chcesz? DLACZEGO nie płaczesz? CZEMU nie przeżywasz? DLACZEGO nie chcesz o tym szczerze pogadać?"- BO - ten manewr w przypadku mężczyzn skutkuje szybkim wycofaniem się, ale i nie tylko dlatego. Nawet nie było by po co to robić. Nie mogę pisać o tym co jest u nas - mam zakaz. Mój mąż nie jest taki cukierkowy jakiego gra wszem i wobec - uwierz mi. Napiszę Ci to jednak na PW - a podejrzewam, że z tak dużą empatią, jaką masz - zrozumiesz mnie - na pewno.
Nie jest tak jak piszesz. Zupełnie inaczej. Nie pokazuję po sobie prawie nic, czasem płaczę. W ciszy. Wiem czemu On nie przeżywa tego co ja i to Ci napiszę na pw.
Pozdrawiam CiÄ™.
katiek
Tue, 06 May 2008 - 21:13
Sabinko-jak chcesz porozmawiać to zapraszam na pw.
KM
Thu, 08 May 2008 - 21:04
Sabina, myślę o Was ciepło i życzę Wam, aby to nieszczęście, zjednoczyło Was a nie dzieliło.
Sun
Sat, 10 May 2008 - 23:45
Słonko, ja tylko powieszę pranie i nadrobię SMSy... Komórka mi padła w szpitalu a potem nic na koncie nie miałam A dwa razy do Ciebie próbowałam wysłać. I będzie modlitwa o zdrowie. Dla Franiola szczególnie. Całuję!
marchewka
Mon, 12 May 2008 - 17:06
...
beata_77
Sat, 21 Jun 2008 - 15:24
CYTAT(Sabina @ Sat, 19 Apr 2008 - 20:43)
Mam wrażenie, że mnie nie rozumiecie.
Oj ja CiÄ™ rozumiem Sabinko oj rozumiem. Nie zrozumie ta, co nie straciÅ‚a dzidzi. Powiem Ci szczerze, że przed drugÄ… ciążą wchodziÅ‚am na „poronienia”, pÅ‚akaÅ‚am, ale nie zdawaÅ‚am sobie sprawy z tego, ze „to” tak bardzo boli !!!!!!!!!!!!!!!!!!! MyÅ›laÅ‚am, gorzej jak by siÄ™ urodziÅ‚o, bo to juz dziecko...ale nie !!!!!!!! Od pierwszych dni to jest dziecko, od razu jestem zakochana, moje życie za jego !!! Odetnijcie mi rÄ™ce, odetnijcie mi nogi...nic i tak nie równa siÄ™ z tym bólem... ze stratÄ… dziecka, nie tak to ma być!!!, nie tak !!! To dzieci maja pochować mnie, a nie ja moje cudeÅ„ka !!!!!!!!!!!!!!
Z tego co widze to forumowicze wypowiadający się w Twoim temacie szukają "Złotego Środka", i z czasem Ty i ja i inne mamusie po stracie go znajdą. 4 dni temu straciłam moje dziecie, 11 tydzień ciąży, tylko, że ja boję się myśleć o kolejnej ciąży. Boję sie przez to przechodzić, boję się kolejnej straty. Mój mąż - specjalista od płodnych, przedpłodnych, jejku ma tego tyle i wie co kiedy, już planuje kiedy drugie ... trzecie .... ale ja się boję... Moja mamusia miała dwa poronienia, po drugim lekarz odradził kolejnych prób, bo zagrażało to jej życiu... i juz nie urodziła więcej... Dlatego tak się boję.
Aguutka dobrze radzi że spowiedź, nie tyle spowiedź - co modlitwa.
I cieszę się, że mamy takie forum i tylu wspaniałych ludzi, którzy rozumieja i pomagają. Bardzo pomagają, każde ciepłe słowo na wagę złota ... Rosa... dziękuję.... za Twą wypowiedź.
Sabinko nie gniewaj się, ale czytanie Twojego tematu tak bardzo mi pomogło, że nie chce zakładać własnego. Dużo rad forumowiczów przypisałam również do siebie ... Pozdrawiam.
milutka
Wed, 25 Jun 2008 - 02:04
Sabina w innym Twoim temacie napisałam, że świetnie Ciebie rozumiem , ten Twój ból po poronieniu i dalej rozumiem...
Ale tutaj jedynie Ci napiszę, jak cholernie (przepraszam za wyrażenie) zazdroszczę Ci tej czwórki dzieci, ja teraz po tych trzech poronieniach i 7 latach walki pragnę mieć chociaż jedno....
beata_77
Wed, 15 Oct 2008 - 00:35
Sabinko
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.