To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

ciąża po poronieniu

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

Stron: 1, 2
użytkownik usunięty
[post usunięty]
malgosia1968
CYTAT(użytkownik usunięty @ Sat, 03 Dec 2011 - 19:50) *
cytowany post usunięto

ja należę do tych 10% które urodziło zdrowe dziecko

asas-87
to moje 2 poronienie jedno jeszcze myslalam ze to przypadek, ale po drugim juz tak nie mysle icon_sad.gif
Fiefiora
asas-87 Bardzo mi przykro

chaton - Ja jestem tą dziwną osobą której otuchy dodały słowa pięlęgniarki, przed zabiegiem, "że jeszcze tu wrócę, żeby urodzić zdrowe dziecko". I rzeczywiście po kilku mc byłam w tym samym szpitalu wprawdzie z zagrożoną ciążą, ale udało się... Ale ja dziwna jestem. A może znaczenie miało dla mnie to że tylko ta pielęgniarka i mój lekarz dawali mi nadzieję na zostanie matką.
Gorzej zniosłam "pocieszenie" od znajomych i milczenie wśród rodziny. Brakowało mi zwykłego "przykro mi". Paskudnie się czułam, że nie informowano mnie o ciążach w najbliższej rodzinie, jak bym miała conajmniej zły urok rzucić. Ale i tak nic nie przebije koleżanki, która gdy byłam w 2 zagrożonej ciąży stwierdziła, że lepiej by było,żebym prędko poroniła tę ciążę żeby móc się starać o normalną... (Tylko teraz już wiem, że ja nie mam szans na normalną ciążę).


Rosa - od kiedy po 2 poronieniach ma się prawo do dodatkowych badań? Czy znaczenie ma, że między poronieniami była żywa ciążą?
użytkownik usunięty
[post usunięty]
okruszek
CYTAT(Fiefiora @ Sun, 04 Dec 2011 - 23:22) *
asas-87 Bardzo mi przykro

chaton - Ja jestem tą dziwną osobą której otuchy dodały słowa pięlęgniarki, przed zabiegiem, "że jeszcze tu wrócę, żeby urodzić zdrowe dziecko". I rzeczywiście po kilku mc byłam w tym samym szpitalu wprawdzie z zagrożoną ciążą, ale udało się... Ale ja dziwna jestem. A może znaczenie miało dla mnie to że tylko ta pielęgniarka i mój lekarz dawali mi nadzieję na zostanie matką.
Gorzej zniosłam "pocieszenie" od znajomych i milczenie wśród rodziny. Brakowało mi zwykłego "przykro mi". Paskudnie się czułam, że nie informowano mnie o ciążach w najbliższej rodzinie, jak bym miała conajmniej zły urok rzucić. Ale i tak nic nie przebije koleżanki, która gdy byłam w 2 zagrożonej ciąży stwierdziła, że lepiej by było,żebym prędko poroniła tę ciążę żeby móc się starać o normalną... (Tylko teraz już wiem, że ja nie mam szans na normalną ciążę).
Rosa - od kiedy po 2 poronieniach ma się prawo do dodatkowych badań? Czy znaczenie ma, że między poronieniami była żywa ciążą?



nie ma znaczenia. ja również poroniłam potem urodziłam córeczkę, dwa miesiące temu dziecku przestało bić serduszko. Dostałam badania od genetyka i immunologa. Po 2 poronieniu należy się, tylko te badania są bardzo kosztowne, ale niektóre można zrobić na nfz.

A i mi też nie chce nikt mówić o ciąży, nawet siostra mi nie powiedziała co bardzo mnie boli, nigdy nie usłyszałam od rodziny ,,przykro mi,, a wręcz mnie unikali po zabiegu przez pewien czas. Gdyby nie mój mąż i to forum to nie wiem co było by ....
użytkownik usunięty
[post usunięty]
Fiefiora
Ok z jednej strony masz racje Rosa, że nie mówimy innym jak chcemy być traktowane, więc inni mogą niechcący nas ranić.
Ale ja nie spotkałam się z tym by np ktoś powiedział przykro mi, jak mogę Ci pomóc? Najczęściej spotykam się z milczeniem, unikaniem mnie lub choćby tematu poronienia.
Tak, jak najbardziej czuje się jak trędowata.
Tyle że żeby sobie oszczędzić przykrości sama zaczełam się izolować od ludzi, którzy nie potrafią zrozumieć co mogę przeżywać.
Jakoś nie bardzo widzę siebie by na pierwszym spotkaniu po zabiegu u rodziny nagle wtrącić, że strasznie mi źle, bo straciłam dziecko i oczekuję, żeby...




chaton
Racja, Rosa, z jednym niuansem: kupa ludzi ma w zadzie nasze oczekiwania. To znaczy pewnie Ty nie masz i chwala ci za to, ale uwazam, ze wiekszosc ludzi woli wybrac zaprzeczenie (to jeszcze nie bylo dziekco itd). W sensie, ze konfrontacja z cierpieniem kobiety po stracie jest jednak bardzo awersyjna i niewiele ludzi ma odwage, czy ochote na owa konfrontacje. Ludzie przewaznie czuja sie niezrecznie i chronia siebie. Mysle, ze niewiele ludzi chce miec swiadomosc, ze takie rzeczy moga sie zdarzyc rowniez im (zaloba, strata bliskiej osoby).
Moze ja jestem pesymistyczie nastawiona do sprawy i malo obiektywna, wiec powinnam wziasc poprawke... bo nie dalej jak wczoraj uslyszalam od rodzonej matki, ze to "zadna ciaza" nie byla i nawet "zadne poronienie". A powiedzialam jej wyraznie, ze gadajac w ten sposob nie pomaga mi. No coz, moze mam pecha majac tak slepa emocjonalnie rodzine.
Mi pomagalo tylko wsparcie, bycie ze mna bez dawania rad, ewentualna troska "nie przemeczaj sie", no i osoby, ktore przezyly to samo: zwyczajne "wiem, co czujesz".
użytkownik usunięty
[post usunięty]
Carrie
CYTAT(użytkownik usunięty @ Mon, 05 Dec 2011 - 12:38) *
cytowany post usunięto


????
nie przypominam sobie, żebym się tu udzielała
użytkownik usunięty
[post usunięty]
Carrie
icon_lol.gif

dla ozdoby jeno
nulek27
Szukałam odpowiedzi w internecie jak prawie dwa lata nie mogłam zajść w ciążę ,było już za mną mnóstwo wizyt u gin ,HSG i badanie nasienia ,szukałam tu na początku wiedzy ,pomocy jak ogarnąć bablanine lekarzy "młoda jest jeszcze pani ,ma pani czas " .Dostałam tu wiedzę której szukałam oraz wsparcie bez którego nie dałabym rady .To dzięki dziewczyną zdecydowałam się na klinikę Niepłodności i na leczenie .W ciążę zaszłam ale ją straciłam i gdyby nie pomoc od dziewczyn w szpitalu przed zabiegiem wyskoczyłabym z okna ,powyrywałabym sobie wszystkie włosy z głowy ,dzwoniłam i pisałam do dziewczyn dostałam wtedy rady ,wiadomości co i jak będzie się działo bo od lekarzy usłyszysz to inaczej niż od kogoś kto był po tej samej stronie co ty ,dużo dobroci i wsparcia dostałam wtedy od dziewczyn z Trudnych i jestem i będę zawsze za to im wdzięczna bo nikt z otoczenia nie umiał mi pomóc .Każdy ma inne odczucia ale każdy potrzebuję wsparcia w moim przypadku od osób które wiedzą co musiałam przejść bo choć może inaczej ale przechodziły też tragedię .
Sorki, że się rozpisałam ale musiałam podkreślić wagę pomocy i wsparcia jaką tu otrzymałam!
chaton
Rosa: ja rozumiem, o czym piszesz, ale wiesz bywa tak, ze powiesz raz, drugi... jak grochem w sciane i trzeci raz juz nie powiesz. Ile mozna tlumaczyc. Ja juz po kolejnej glupiej gadce kiwalam glowa i dusilam w sobie. Tak, szkoda, wiem, ale czlowiek ma ograniczone sily czasem.

Carrie: a sio mi stad!
gosiagosia
CYTAT(asas-87 @ Sat, 03 Dec 2011 - 23:58) *
to moje 2 poronienie jedno jeszcze myslalam ze to przypadek, ale po drugim juz tak nie mysle icon_sad.gif



bardzo mi przykro. nasze lipcowe maluszki odeszly prawie w tym samym czasie icon_sad.gif tyle, ze ja slyszalam bicie malego serduszka albo wydawalo mi sie, ze to bucie serca


trzymam kciuki za powodzenie &

robilas jakies badania ?
asas-87
jeszcze nie robiłam zapisana jestem do niejakiej Małgorzaty Jerzak która zajmuje się poronieniami nawykowymi i wielu osobom pomogła, z tego co słyszałam zleca bardzo dużo badań. Jedynym minusem jest to ze jest niezbyt mila ale dla mnie wystarczy żeby była skuteczna icon_smile.gif

apropos słuchajcie dziewczyny co mi się dziś pięknego śniło..... a mianowicie miałam śliczną dzidzie icon_smile.gif
zdążyłam ją przewinąć i kupić pampersy???
ale gdy chciałam je odpakować, z paczki wychodziły podpaski zamiast pampersów ........... boże tak mam to zakotwiczone w głowie że nawet mi się juz śni......... z drugiej strony ten sen był taki trochę przepowiadający bo gdy wstałam rano siusiu polecialo mi troche krwi i przez cały dzień chodziłam własnie z podaską bo bałam się ze wkładka przecieknie (chyba jeszcze sie wszytsko oczyszcza po zabiegu)
użytkownik usunięty
[post usunięty]
chaton
CYTAT(asas-87 @ Mon, 05 Dec 2011 - 22:36) *
apropos słuchajcie dziewczyny co mi się dziś pięknego śniło..... a mianowicie miałam śliczną dzidzie icon_smile.gif
zdążyłam ją przewinąć i kupić pampersy???
ale gdy chciałam je odpakować, z paczki wychodziły podpaski zamiast pampersów ........... boże tak mam to zakotwiczone w głowie że nawet mi się juz śni.........


Asas: rozumiem, co czujesz, tez mam takie koszmary, nawet calkiem notorycznie.
asas-87
teraz wam dziewczyny powiem lepsza historie......rece opadaja
w poniedzialek bylam u lekarza aby sprawdzil czy lyzeczkowanie odbylo sie prawidlowo i czy nie ma jakiegos zapalenia. Lekarz badal z 15minut powiedzial ze sluzowka jest cieniutka ze ladnie sie odbudowuje ale przepisal clotrimazol bo mialam lekkie zapalenie. Wyszlam zadowolona. We wtorek okolo 12 zjadlam kanapeczke w pracy i tak zaczelo mnie bolec ze az zamknelam sklep od srodka wyjelam klucz i zadzwonilam po meza bo mialam normalnie czarno przed oczami Gdy przyjechal stwierdzil ze jedziemy na izbe ze pewnie od clotrimazolu mam jakies podraznienie i mnie tak boli. Na izbie lekarz od razu powiedzial ze nie sadzi zeby to bylo od leku wiec zrobil usg. Moj jajowod nadpekl ................a w nim była ciąza pozamaciczna 32.gif od razu chcieli mnie ciac ale zjadlam kanapke to kazali lezec tylko nie masowac brzucha. O 18 miala byc operacja ............ 10 minut wczesniej slysze na korytarzu dra Metrzelskiego (tego ktoregopolubilam ostatnim razem gdy bylam w szpitalu gdyz okazaol sie ze tylko on ma serce) i slysze jak mowi: SKRESLIC LAPAROTOMIE ZAPISAC LAPAROSKOPIE nagle wchodzi daje mi zgode do podpisania. Podpisalam. Polozna zawiozla mnie na sale opercyjna bylo tam baaaaaaaardzo zimno. Dalej nic nie pamietam. Nagle budze sie nie moge otworzyc oczu nic powiedziec bo mam jakas wielka rure w gardle nie moge ruszyc reka bo mam przywiazana i WSZYSTKO CZUJE CZUJE JAK MI DLUBIA, CZUJE JAK MNIE ZSZYWJA, CZUJE JAK POTEM MNIE MASUJA MOCNO UCISKAJAC 32.gif POTEM KAZA ODDYCHAC LECZ PRZEZ TA RURE NIE MOGE DUSZE SIE.... NAGLE KTOS MI JA WYMUJE I MOWI POLYKAMY SLINE, LECZ NIE ZDAZYLAM WSZYSTKO ZE MNIE WYLECIALO.... dzis wyjeli mi szwy i wlasnie wrocilam do domu
a teraz pytam.... 2 razy bylam w szpitalu pierwszym razem puscili do domu po 3 dniach z prawidlowa ciaza , drugim razem zrobili lyzeczkowanie.... nie wiem na co to wszystko ......... czy tak trudno jest wykryc ciaze pozamaciczna tymbardziej ze badali mnie 10 razyyyyyy. GDYBY JAJOWOD PEKL CALKIEM DOSTALABYM KRWAWIENIA DO JAMY BRZUSZNEJ PO CZYM MOZE DOJSC DO SMIERCI

NIE MAM JUZ NA NIC SILY W SZPITALU DR MOWIL ZE URATOWALI JAJOWOD , NA WYPISIE PISZE ZE WYCIETY I WYCZYSZCZONY PRZEZ ZLUSZCZANIE. PO CO GO CZYSCIC SKORO GO WYCIELI. NIE ROZUMIEM. MOZE ZLE NAPISALI NA WYPISIE. W PONIDZIALEK IDE DO DRA METRZELSKIEGO NA WIZYTE BO SIE ZAPISALAM DO NIEGO BEDAC W SZPITALU TO SIE WSZYSTKIEGO DOWIEM.

I TAKA MOJA KOLEJNA HISTORIA, MAM NADZIEJEZE TO OSTATNIA CZESC. TERAZ SOBIE PRZYPOMINAM ZE GDY PIERWSZY RAZ TRAFILAM DO SZPITALA TO NA WSTEPIE BADALA MNIE JAKAS PIELEGNIARKA KTORA WIDZIALA CIAZE POZAMACICZNA I JAK SIE OKAZUJE NIE MYLILA SIE ONA TYLKO WSZYSCY WKOLO................. NAWET NIE PLACZE BO NIE MAM JUZ SILY I WIECEJ LEZ
MamaJulki
Asas bardzo mi przykro, że musiałaś przez to wszystko przechodzić
brak słów na postępowanie lekarzy
ja chyba bym tego wszystkiego tak nie zostawiła
nulek27
Asas mam nadzieję że to ostatni akt tej tragicznej historii .Bardzo mi przykro i mam nadzieję że jeszcze będzie dobrze i normalnie zajdziesz i urodzisz dziecko .
gosiagosia
wspolczuje.
zastanawiam sie czy masz zdjecia z usg wczesniejszego, gdzie stwierdzono ciaze, a potem kolejnego po ktorym zakwalifikowali cie do lyzeczkowania? przeciez jak tam byla ciaza normalna, to jakim cudem zrobila sie pozamaciczna. ja bym drazyla temat...
nie wiem jak jest teraz i jak jest w poszczegolnych szpitalach, ale jak wypisywali mnie po porodzie ostatnim, to przyszla kobieta i powiedziala, zebym nie brala wypisu, ona wystawi nowy, bo w tym sa bledy. jak wezme, to potem bedzie jakis problem z ponownym wystawieniem. to nie wiem jak u ciebie..ale jak lekarze sami sie pomylili, to juz nie twoja sprawa ale ich i beda musieli to wyprostowac.


jak mnie badali, to ciagle mialam wizje ciazy pozamacicznej, ze stad ten bol, ze oni jej nie wykryja a ja sie przekrece. trafilam do szpitala z bolem, ale bol byl z powodu skrecenia torbieli i bol z powodu krwotoku do jamy brzusznej(do tej pory nie wiem skad ten krwotok byl, bo i lekarze nie wiedza. podobno peklo jakies naczynie i lalo sie, nie chcialo ustac) dopiero w domu znalazlam informacje w necie skad byl ten bol. mimo, ze wszystkim mowilam, ze bola mnie zebra i obojczyki i ze nie moge oddychac, bo mi ciezko i boli, to nikt z tym nic nie robil. dopiero na drugi dzien mialam usg calej jamy brzusznej. stwierdzono dodatkowo zapalenie otrzewnej, ale tego na wypisie juz nie mam.
jeszcze na kilka godzin przed operacja wmawiano mi ciaze 13 tyg co najmniej i ze klamie jesli o miesiaczke chodzi 43.gif badanie mialam takie, ze myslalam ze zejde z tego fotela, zero jakichkolwiek zahamowan. po czym stwierdzono, ze moge miec guza bo jest wyczuwalny duzy i ze moze byc to nowotwor, ze musza mi wyciac jajnik. w drodze na operacje dostalam do podpisania kolejne papiery, tym razem czy zgadzam sie na wyciecie macicy jesli okaze sie, ze jest to nowotwor zlosliwy...niestety razem z ciaza ;/ podpisalam icon_sad.gif lekarz stal nade mna i mowil mi o moich dzieciach, ze mam dwojke, ze kiepsko widzi rokowania dla mnie i dziecka jesli sie okaze to najgorsze.
potem na sali tez pamietam, ze bylo zimno, dlugo bylo mi zimno naet po operacji trzeslam sie kilka godzin, dostalam jakiegos wstrzasu, mialam problemy z sercem...
a sama operacja nawet znosna. anestezjolog byl naprawde w porzadku. znieczulenie zzo nie bolalo. troche mnie mdlilo ciagle i nie bylo mile uczucie widziec i slyszec wszystko. na szczescie wyluszczyli tylko torbiel, bo zmiana okazala sie lagodna.
bol taki, ze kilka dni pozniej dostalam krwotoku i skurczow i stracilam dziecko icon_sad.gif
nulek27
gosia wspołczuje Ci bardzo . przytul.gif
chaton
gosiagosia, asas: wspolczuje wam bardzo i dolaczam niestety po raz kolejny do waszego grona.
groszek82
Asas bardzo mi przykro 41.gif Chcę Ci jednak napisać moją historię: też byłam w ciąży pozamacicznej.Moja lekarka podejrzewała ją na pierwszej wizycie i dostałam skierowanie do szpitala. Ale, że nie czułam się źle nie pojechałam... aż do momentu gdy w nocy zaczęłam krwawić i brzuch bolał coraz mocniej.Niestety diagnoza się potwierdziła-ciąża pozamaciczna ale niestety już było krwawienie do brzucha. Straciłam mnóstwo krwi, wycięli mi jajowód.
W kolejną ciążę zaszłam ponad rok po tym i to tylko dzięki temu,że zrobiono mi laparoskopię diagnostyczną gdzie okazało się,że jedyny jajowód który mam był niedrożny ale na szczęście udało się go udrożnić. Dziś tulę do serca moją 4-miesięczną córeczkę. Piszę Ci to, żebyś się nie poddawała.zyczę Wam wszystkim dużo sił, nadziei i wiary w to że się uda.I nie uważam,że dla każdej kobiety po stracie pocieszanie jest złe-ja dzięki historiom podobnym do mojej miałam siłę by dalej walczyć po stracie.
asas87
witam, po wielkiej przerwie musiałam założyć nowe konto bo cos hasło nowe mi nie działało.

Napiszę co umnie icon_smile.gif po tych traumatycznych przeżyciach.....

Całe szczęście trafiłam na porządnego lekarza prof Barcz. Pierwszą wizytę miałam w grudniu i wtedy dokladnie opisałam jej całe moje przejścia, trochę mnie jeszcze dopytała i myśle że juz wiedziała mniej więcej co mi dolega. Kazała zrobić mnostwo badań lecz szła juz w kierunku autoimmunologii i genetyki. Kosztowało to troche pieniędzy ale jak jeszcze mnie stać to czemu mam nie zrobic... Oczywiście mąż również musiał się przebadać. I tak prawie wszytskie moje badania wyszły super ekstra, lecz jedno BIAŁKO S niestety w normie nie było. Pani doktor stwierdziła iż to może byc przyczyna moich niepowodzeń- dla pewności własnie kazała zrobic badania mężowi oraz wysłała mnie na HSG gdyz nie mogłam sobie zalatwic drugiego jajowodu bo jak wiadomo jeden mialam zszywany i nie wiadomo czy hula:)

mąż zrobił badania -wszytsko ok , dawno tak dobrych wyników nie widzieli

Ja w piatek byłam na HSG w stolicy na Starynkiewicza. Rano kroplowka z ketonalem i o 11 gdzies badanie. Darłam sie niesamowicie. Taki ból- gorszy niż sie obudzilam w srodku laparoskopii icon_smile.gif ale jak to jakas dziewczyna napisała da sie przeżyć bo cel szczytny 06.gif Chociaz wiem ze mnie bolalo tak bardzo dlatego iz ten jajowod ktory byl zszywany jest niedrozny. Na szczescie mam jeszcze jeden drożny- przynajmniej gdy dr robil HSG krzyczał ze nie ma prawego jajowodu. Konkretny wynik odbieram we wtorek.

Podsumowując prof Barcz twierdzi iż moje niepowodzenia wynikaja z tego niskiego BIALKA S- swiadczy to o zakrzepicy. Poodobnież przez całą ciążę będę musiała przyjmować zastrzyki w brzuch - codziennie i doodatkowo jeszcze jakies leki.

Mam nadzieje że z pomoca prof Barcz w końcu nam się uda icon_smile.gif


nulek27
Super ,że piszesz no i powodzenia !
renata27
Witam wszystkich.
Jestem tu nowa i chce dodać otuchy wszystkim kobietom, które przeżyły poronienie... ;(
Moja historia skończyła się szczęśliwie, ale ile przeszłam zanim zostałam mamą... - heroiczna walka o mały cud.
Bylismy z mężem 1,5 roku po ślubie, kiedy postanowiliśmy zostać rodzicami. Miałam 24 lata. W marcu 2013, już w 2 cyklu starań udało się zobaczyć wymarzone 2 kreski na teście. Był to dzień spodziewanej miesiączki, dlatego lekarz kazał przyjść na wizyte za 2 tyg. USG potwierdziło ciąże, jednak od poczatku coś było nie tak - zarodek rozwijał się z 1,5 tyg opóźnieniem. W 7 t.c nie było jeszcze akcji serca. Przyszłam na wiztyte po tygodniu i serduszko już biło icon_wink.gif Mąż był taki szczęśliwy, że wszystkim chwalił się o ciąży. Ja czułam niepokój... Wśród znajomych były kobiety, u których rozwój przebiegał z opóźnieniem, wiec pomyślałam, że to normalne. Cieszylismy się ogromnie. Miałam straszne mdłości, ale też ogromny apetyt. W 10 t.c pokazałam się u lekarza z wynikami badań - były zdumiewająco dobre. Niestety wtedy ginekolog przekazał mi straszną nowinę - serduszko nie bije, płód obumarł ;( Z wielkości wynikało, że w 8 t.c zaczęło bić i w tym samym czasie przestało... ;( Mąż był wówczas w pracy. Gdy zadzwoniłam do niego, odebrał pytając: " Jak ma się nasz mały skarb?" Z gorzkim okrzykiem powiedziałam, że nasze maleństwo nie żyje... rycze.gif Całą drogę do domu płakałam. Gdy mąż wrócił usiedliśmy na kanapie i objęci płakaliśmy rzewnie oboje... icon_sad.gif(( Na zabieg łyżeczkowania czekałam miesiąc - w Przemyślu nie podają tabletki poronnej, tylko każą czekać na krwawienie...
Po 3 miesiącach po poronieniu, we wrzesniu 2013 znów zaszłam w ciąże. Postanowiliśmy nie mówić nic, dopóki nie zaczne 4 m.c. Niby wszystko było dobrze, ale w 8t.c okazało się, że serduszko juz tydzień nie bije... ;( Kolejny zawód, ból, cierpienie... Poronienie zaczęło się po 2 tygodniach. Gdy trafiłam do szpitala z krwotokiem, mąz był w wojsku na ćwiczeniach, więc wszystko musiałam przejść sama... ;( To było straszne. Jak to wspominam płakać mi się chce. Po tym zrobilismy z mężem badania. Mąż nasienie, a ja w kierunku zespołu antyfosfolipidowego. W jednej grupie wyszedł wynik słabo dodatni.
W związku z tym, gdy zaszłam w 3 ciąże w lutym 2014 ( w 3 cyklu od ostatniego poronienia) zdecydowałam się brać zastrzyki clexane i acard. Gdy minął 8 t.c i wszystko rozwijało się prawidłowo, poszłam na chorobowe, żeby nie denerwować sie ( jestem nauczycielem). Zapytałam lekarza wówczas o luteine, ale on stwierdził "że to nie działa". Szczęście nasze nie trwało długo... W 12 t.c dostałam plamienia. Natychmiast pojechaliśmy do szpitala. Lekarz po usg stwierdził, że ciąża obumarła około 11 t.c. Ta wiadomośc przyjełam jakoś dziwnie spkojnie, bez emocji, jakbym spodziewała się tego wyroku... ;((( Najgorsze, że w tym samym czasie męża bratowa była w 5 miesiącu ciąży, a za tydzień zbliżały się święta wielkanocne. Nie płakałam tego dnia. Zostałam na oddziale na obserwacji, w celu sprawdzenia poziomu hormonów. Po dwóch tygodniach trafiłam na ten sam oddział z potwornym krwotokiem i bólem... to było straszne. Po kilkunastu minutach było po wszystkim. Pusta, smutek, żal...
Postanowiliśmy dać sobie spokój ze staraniami przynajmniej do końca roku i poszukac przyczyny. W miedzyczasie zmienilismy lekarza. W Rzeszowie polecono nam doswiadczonego specjaliste od beznadziejnych przypadków. Jako pierwsze badanie zlecił kariotypy. Nie tracac czasu zrobilismy je prywatnie (koszt jednej osoby 350zl w Krakowie, z Przemyśla wysyłają tam). Wyniki okazały sie dobre. Gdy przyjechalismy z tymi wynikami okazało sie, ze jestem w 4 ciazy icon_smile.gif Nie planowalismy jej. Ja nawet nie chcialam w niej byc, bo mialam dosc tych mdlosci, obaw o rozwoj ciazy i wszystkich przejsc zwiazanych z poronieniem... A jednak Pan Bóg zdecydował za nas. Dokładnie rok temu zobaczył kolejny pozytywny test. Lekarz od razu kazal brac clexane, acard i obowiazkowo luteine (400mg na dobe - konska dawka). Do 12 t.c nikt nie wiedział. Serduszko biło juz w 6 t.c. W 12 t.c widzialam jak nasz maluszek skacze w brzuszku. Do końca 7 miesiaca pracowałam ( 4 razy w tygodniu po 3 lekcje - to juz inna szkoła, zero stresu i sama przyjemnosc uczenia). Czułam sie cała ciaze swietnie. Energia mnie rozpierała. Miałam mdłosci do 17 t.c. Kazda wizyta byla dla mnie stresujaca, jednak lekarz wprowadzal taka atmosfere, ze uspokajalam sie. Dopiero badanie polówkowe w 22 t.c uspokoilo mnie. Zaczelam wowczas juz realnie planowac wyprawke i przyzwyczajac sie do mysli, ze bede mama icon_smile.gif W 23 t.c okazało się, że mam cukrzyce ciążową. Na szczescie dieta wystarczyła ( dzieki temu przytyłam tylko 14 kg, choc mam tendencje do tycia).
Staś urodził sie w 37 t.c przez cesarskie ciecie. Jest ślicznym i zdrowym maluszkiem icon_wink.gif
Jeszcze rok temu sama szukałam na forach nadziei, a dziś jestem mamą prawie 5 miesiecznego synka icon_wink.gif)) Dziewczyny nie traćcie nadziei. Trzeba walczyć o dziecko. Dziś wiem, że Staś to błogosławieństwo i nagroda za wytrwałość, a jednocześnie za głeboką wiarę. Rok temu nie uwierzyłabym, że bede taka szczęśliwa, a dziś mam przy sobie najwiekszy cud świata icon_smile.gif
Mam nadzieję, że moja historia będzie dla Was swiadectwem, że warto walczyć o upragnione maleństwo icon_wink.gif
Czarna0190
Witam wszystkie kobietki po poronieniu i starające się o kolejna fasolkę. Opowiem trochę o moim przypadku. Z mężem staraliśmy się o maluszka rok. Ja po spirali długo dochodziłam do siebie około pół roku wiec jak już wszystko po 6 miesiącach się unormowało to postanowiliśmy działać. Niestety nie szło to tak szybko jak myśleliśmy. Dostawałam już bzika na tym punkcie. Na dodatek mąż ma cukrzycę i niestety najpierw problem ze wzwodem, pokonany po ciężkiej walce a za chwilę wsteczny wytrysk. No nic tylko się załamać, a lekarze aby kazali robić badania z których wynikało wszystko ok. Kiedy już zrezygnowałam i przestałam o tym myśleć niespodziewanie okres nie przyszedł. Po 2 dniach opóźnienia robię test oczywiście nie nakrecajac się bo byłam przekonana że to zwykle opóźnienie. Bałam spojrzeć się na test gdy to zrobiłam niedowierzałam, są dwie kreski. Trzęsłam się jak galareta dzwonię szczęśliwa do męża on oczywiście w 7 niebie. Nasze szczęście trwało 9 tygodni kiedy poszłam do lekarza dowiedzieć się że serduszko nie bije był to 22 grudnia tak więc święta do dupy. Poczułam się jakby ktoś mi nóż w serce wbił. Jedna chwila zmieniła mnie. Wróciłam do domu ryczałam całą noc. Na drugi dzień musiałam iść na zabieg. Na sali aby ją i jedna starsza pani. I ja czekając na wyrok. Kiedy nie przeżyjesz tego nie jesteś w stanie zrozumieć co czuje wtedy kobieta. Wyobrażałaś sobie tego maluszka do kogo będzie podobny jak zmieni Twoje życie a jedna chwila wszystko Ci odebrała. Po wyłyżeczkowaniu wróciłam do domu 24 grudnia. Byłam nieobecna przeszło tydzień. Nie chciałam kontaktu z nikim, nie chciałam pocieszenia w typie jesteś młoda wszystko będzie ok. Ja chciałam usłyszeć to wszystko było złym snem przecież wszystko dobrze. Leżałam w łóżku patrząc przez okno na las. Patrzyłam się w niego godzinami nie widząc totalnie sensu w niczym. Straciłam nadzieję i nie miałam siły na kolejne starania. Mój mąż bardzo mnie wspierał to dzięki niemu pozbierałam się i zaczęłam żyć od nowa. Oczywiście 3 miesięcy nie zdecydowaliśmy się czekać. Staraliśmy się od razu w pierwszym cyklu po zabiegu. Owulacje miałam książkowo i czas pokaże czy udało się czy nie. Myślę że najlepszym lekarstwem jest kolejna ciąża. Ponoć po zabiegu jest bardzo łatwo zajść a my nie zamierzamy czekać. Za 9 dni planowana miesiączka chodź po zabiegu różnie to bywa z terminowym przyjściem. Czas pokaże. Pozdrawiam wszystkie starające się po przejściach tak bolesnych i trzymam kciuki za Was. Pozdrawiam
Weroniczqa
czyli wszytsko na dobrej drodze
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.