To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

Zlamalam lokiec i KOSC PROMIENIOWA

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

Stron: 1, 2
ewela
Bel weź się w garść!
Ćwicz, doczytaj jakie ćwiczenia możesz robić.....
Fizjoterapia i dobry rehabilitant- przy dobrze złożonym łokciu to gwarancja sukcesu!!!!!!!

Zrób usg łokcia......tu widać tkankę miękką...a rentgen to jedynie kości.

Pozdrawiam
Ewela
bel
no i całkowita załamka. Mam stabilizator, który jest bardzo ciężki. Kiedy go założyłam , to po pól godziny ból w łokciu był nie do wytrzymania jak zaraz po operacji. Musiałam wziąć lek przeciwbólowy. On ma siłownik i pcha mi rękę w łokciu. 41.gif Jestem bardzo tym zmęczona. Teraz zdjęty bo ręka mnie boli. Miałam wizytę u ortopedy 17-ego. Zdjęcie RTG wyszło ok. Idzie ku dobremu . Rehabilitacja spowodowała, ze jest coraz lepiej. Mojego operatora nie było. Byl zastępca. Wyjaśnił mi ,ze przy mniejszych urazach łokcia tez mogą być zrosty. Ze operacja nie daje gwarancji na poprawę. Powiedział, ze przy urazach łokcia może być mniejsza sprawność. Musze walczyć dalej. Ta walka wysysa ze mnie energię. Mój operator zgodził się na stabilizator , który powoduje ból w łokciu. Poznałam panią , która była po operacji usunięcia zrostów w stawie łokciowym -operację robił mój operator. Miala odbudowany staw. Druga operacja nie pomogła jej. Po dwóch miesiącach od operacji ma nadal krzywa rekę i boli ona ją. Dla mnie to sygnał ,ze powinnam dwa razy zastanowić się nim podejmę ryzyko. Zastępca mojego lekarza sam przyznał ze nie dziwi mi się wcale, ze się boję takiego scenariusza. On sam miałby obawy. Dziewczyny jestem zmęczona tym wszystkim.
bel
CYTAT(ewela @ Sat, 14 Nov 2015 - 21:49) *
Bel weź się w garść!
Ćwicz, doczytaj jakie ćwiczenia możesz robić.....
Fizjoterapia i dobry rehabilitant- przy dobrze złożonym łokciu to gwarancja sukcesu!!!!!!!

Zrób usg łokcia......tu widać tkankę miękką...a rentgen to jedynie kości.

Pozdrawiam
Ewela

Mi pomaga rehabilitacja i pływanie.
bel
hej. I mam kolejny problem. Tym razem jest to sanatorium poszpitalne. Nie pasuje mi termin wyjazdu, bo pierwsze w pracy mam spory kocioł i będzie problem jak bym wyjechała. Drugie moja córeczka jest w trakcie terapii logopedycznej - ma wadę wymowy i musimy ćwiczyć codziennie z nią. Akurat termin sanatorium przypada na wizytę u logopedy. Dodatkowo moje dziecko jak wiecie jest obciążone plamicą alergiczną - ma mieć jak byłabym w sanatorium - szczepienie obowiązkowe. Nie wiadomo jak zareaguje organizm córki na szczepienie. Jest obawa ze choroba może się ponownie ujawnić. Nie wiem jak ugryźć sprawę przesunięcia terminu sanatorium. Sa bardzo zawile przepisy. dziewczyny pomożecie. Nie chodzo mi o to ,ze nie pojechalabym, ale mam z tym problem jak to rozwiązać.
maminka43
Bel-zawsze będzie jakieś ''ale'',w życiu nie zawsze układa się tak,że pasuje nam wtedy a nie wtedy....Jedź,nie przekładaj terminu.Marysia ma tatę,może babcia Wam dopomoże.Szanuj swoje zdrowie,ręka Ci będzie potrzebna:)Jedź!
ania.m
Termin szczepienia na pewno można przesunąć, może i wizytę u logopedy także?
bel
Hej i napisalam rezygnację z sanatorium. Zbyt wiele spraw zwalilo sie na leb. Praca gdzie jak mnie nie ma to juz jest problem, drugie mlodej terapia logopedyczna - mloda mowi nie wyraznie i trzecie szczepienia ochronne. Dodatkowo fakt, ze nie bardzo moglabym zoorganizowac dla dziecka opiekę. Dziadkowie - moi rodzice sa spoza naszego miasta a drudzy moi tesciowie pracują i juz pojawilby sie problem organizacji opieki nad córką. Mąż czesto ma nadgodziny w pracy i wiecej czasu jest w pracy niz w domu. Marysia miala juz dwa razy odroczone szczepienia i teraz juz czas goni nas by przeszla przez nie. Obciazenie plamicą mojej córeczki jest dla mojej rodziny dosyc trudne - bo istnieje spore ryzyko drugiego rzutu tej choroby po zaszczepieniu. Drugie maz z powodu braku czasu zapomina o cwiczeniach logopedycznych, wiec wiadomo dobro dziecka jest najwazniejsze. To wszystko sprawia, ze wydawaloby sie drobne klopoty - jednak kolidowaly mi z wyznaczonym przez NFZ wyjazdem. Konsultowlam info o wyjezdzie z moim rehabilitantem - on sam stwierdzil, ze niewiele to wniesie w leczenie lokcia. To co pisze Ewela - mocna reha daje rezultaty. Moj rehabilitant dobrze mnie prowadzi - niechce znowu miec bylejak zrobionej reha - bo grozi to pojawieniem sie zrostów. Tego obawialabym sie jak bylabym w sanatorium. Obecnie moja reka nie ma zrostow. Wiec reha idzie dobrze. Nosze tez stabilizator.
bel
Mam ostateczna rezygnacje z NFZ. Trochę kiepsko z tym wyszło. 29.gif Ważne, ze się wyjaśniło.
ewela
ehhhhhhhhhhhh nie wiem co napisać...bo jak napiszę co mi leży....to się pogniewasz

uważam,że....z mojego "punktu widzenia...Sprawna mama to 100% sukcesu w każdej dziedzinie i formie.

Ja poległam..mając 1% szans na chodzenie=WSZYSCY...rodzina...teściowa stanęła na wysokości zadania........

Mąż dał radę
lekarze i reha dali radę....wróciłam do formy,,,,.....................mniej lub bardziej (robię kolejne studia-może mniej wypadkowe..ale to kolejne studia "na moich nogach"). Dzieci...oglądaja zdjęcia i wówczas sobie przypominają o mojej niepełnosprawności... Chwała moim Dzieciom, mężowi i teściom!!!!!!!!!!!! Daliśmy WSZYSCY radę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!


ja REHABILITACJA i operacja nr 2.......
Dla nas MNIE celem była pełnosprawność...pełna...na maxa......

Bel nie wiem, czy dobrze zrobiłaś....rezygnując z reha w sanat.....ale jeżeli tak uważasz, ze to dobrze dla Was wszyskich to -Szanuję Twoją decyzję z całym sercem!!!!!!!!!!

Dbaj o siebie i ćwicz...niestety "kalekami jesteśmy do końca życia"..po takich urazach. Ale WARTO walczyć o siebie, dla siebie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Wesołych Świąt!!!
W Nowym Roku życzę Wam szczęscia miłości..wytrwałości w dążeniu do celów.!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

E.
bel
Ewela cudowna moja maluszanko przytul.gif jest z Ciebie super babka. Szczerze trochę mi wszystko kiepsko wyszło. Gdzieś czuje niedosyt - ale faktycznie wszystko zwaliło się na jeden łeb. Decyzje o sanatorium podjęłam razem z mężem. W sumie oboje tak zdecydowaliśmy. Cudownie ,ze u ciebie rodzina wsparła Was całym sercem i silą. icon_lol.gif U nas trochę wygląda to inaczej. Gdy zaczęłam rozmawiać z rodzicami moimi to niezbyt chętni byli do pomocy. Maz tez miał sporo spraw w robocie. Gdybym miała trochę mniejszy kocioł w pracy i termin na luty być możne bym się zdecydowała na wyjazd. Byc może jakby rodzina bardziej nas wsparła miałabym większe szanse by wyjechać. A tak musimy w większości liczyć na samych siebie.

Ćwiczę nadal słońce i pływam coraz mocniej. Juz 12 razy przepłynęłam wzdłuż basen na około.

Tez kochana życzę Ci siły, szczęścia i wytrwałości w Nowym Roku. Dziękuję,ze jesteś ze mną. Po takich urazach sprawność nigdy nie jest taka sama.
bel
I jest postęp. Dwa razy byłam na basenie i pływam wzdłuż basenu ok. 13 razy. I tak jest to bardzo dobrze jak na połamańca. Wczoraj minęło pól roku od operacji z czego się cieszę. Sprawność wolno wraca mi. icon_smile.gif. Stabilizator tez używam choć sprawia mi to ból. Jestem szczęśliwa z moich postępów. Wydaje mi się ,ze będzie tylko lepiej.

Do przyjaciół mnie wspierających - za całego serca ciesze się, ze jesteście ze mną w trakcie walki o sprawność. Bardzo mi to pomaga. Bardzo dziękuję Wam, ze mnie rozumiecie.
Ludek
Super i oby tak dalej icon_smile.gif
maminka43
bel-świetnie!Nie poddawaj sięicon_smile.gif
bel
Witam. Cały czas jestem w trakcie walki ale wolno wypala mnie to psychicznie. Przed każdą wizytą u ortopedy mam silny stres związany z ciągłym straszeniem mnie kolejną operacją - w końcu to powiem mam z tego powodu bardzo silne stresy. Moj lekarz nie wiedział o tym ,ze dobiło mnie to psychicznie. Każda kontrola nie napawa mnie optymizmem tylko lękiem. Dawno tak słabo się nie czułam. Od prawie roku zmagam się z tym. Moja rodzina znosi to dzielnie ale ja muszę być silniejsza niż maz i moja córka. Bardzo dołował mnie fakt ,ze straciłam częściową sprawność ręki. Pomimo tak długiej walki mam świadomość ,ze już nigdy nie wyprostuje reki w łokciu z powodu doznanego urazu. Chyba to jest powodem mojego bólu w psychice i to mnie tak załamało. Nie sadziłam ze za tak mały błąd zapłacę aż taką cenę. Szczerze jestem w szoku. Lekarz który opiekował się mną w szpitalu jako jedyny kiedy ze mną rozmawiał załamał głos wiedząc ,ze już nigdy nie będę do końca sprawna. nie zataił tego przede mną. Widziałam smutek w jego oczach i do dziś mam ten obraz przed oczami. On jako jedyny wiedział o tym. Moj operator za to nigdy się nie przyznał .ze może pójść coś nie tak. Uważał ,ze u mnie pójdzie to gładko gdzie ja teraz widzę ,ze jak dojdzie do 60% sprawności to będzie wielki mój i mojego rehabilitanta sukces. Częściowo ręka jest sprawna ale ból przy ranie w stawie odczuwam od czasu do czasu. Musze Wam dziewczyny powiedzieć ze najtrudniej jest pogodzić się z utrata całkowitej sprawności. Rehabilitant robi co może a ja muszę walczyć jeszcze z wadą wymowy córki oraz jej alergią na roztocza - byliśmy w święta w szpitalu na zapalenie płuc. ciężko jest bo cały czas chodzę 3 razy w tygodniu na reha - dla mnie to bardzo duzo. 17 maja znowu ortopeda - ciężko pewnie to przejdę. Tematy z łokciem prawie mnie załamały psychicznie. jeszcze straciliśmy ukochaną babcię ze strony męża. Obecnie próbuję się podnieść. przez alergię córki wszystko zaczyna sie walić na moich oczach. Chyba na prawdę mam dość.
^mis^
Chyba nadszedł czas żeby się trochę podreperować psychicznie przytul.gif
Może psycholog lub po prostu tydzień urlopu, z dala od domu i problemów, w towarzystwie dobrej koleżanki. Wiem, pewnie nie bedzie łatwo to zorganizować ale skoro tyle jest na twoich barkach to musisz być silna i naładować baterie do dalszej walki. Wszystko się da jak się człowiek zaprze i pokombinuje. Rodzinie, w pracy przedstaw nie opcje twojego odpoczynku, tylko konieczność, która bedą musieli gdzieś upchać w swoich grafikach zajęć (dopust boży, cholera, zaraza, czarna ospa, koniec świata, matka/żona chora trzeba sobie samemu radzić 29.gif . Przez parę dni bez ciebie, swiat się nie zawali.
Z doświadczenia wiem (praca) proces zdrowienia zaczyna sie w głowie i jak tam się dobrze nie bedzie działo to ciało też nie pociagnie.
"Bo w życiu trzeba być twardym nie miętkim" no! 03.gif
Powodzenia, daj znać jak ci poszło.
bel
Jestem po wizycie rycze.gif u ortopedy. Istny jest z tym szał. Tym, razem nie wiem co robić bo leczenie mojej reki mnie przerosło. Okazało się, ze ten stabilizator muszę nosić co najmniej 12h dziennie. Mam z tym problem już piszę czemu. Od jakiegoś czasu wróciłam po operacji do pracy. Jestem sekretarką i mam wielką ortezę na mój łokieć. ona jest tak duza, ze utrudnia mi to wykonywanie mojej pracy zawodowej . Obawiam się, ze jak chodziłabym z tym do pracy to dostałabym wypowiedzenie umowy o pracę. Sytuacja finansowa z powodu leczenia jest krucha i bardzo duzo kosztuje. Walczyłam o to, by jak najszybciej wrócić do pracy. Mamy kredyt na mieszkanie i moja córeczka w dodatku jest alergiczką - leki na alergię tez kosztują, bo musi je brać na stałe. Moj lekarz ciśnie mnie bym nosiła stabilizator , gdzie kłoci to się z moją pracą. W pracy nikt nie wie o mojej sytuacji. Psychicznie jestem zupełnie załamana tą sytuacją i nie wiem jak sobie z tym poradzić. Maz nie rozumie mojego problemu jaki się utworzył. Musiałabym zrezygnować z pracy z powodu leczenia reki. Jestem bardzo załamana bo z taką reką nikt później nie przyjmie mnie do pracy. Dziewczyny pomóżcie mi, doradzicie co robić. Mam mieć kolejny rok reha. I jest kwestia mojego dziecka marysia za rok idzie do szkoły już później nie dam rady leczyć dalej mojego łokcia .
bel
Witam chyba teraz mogę przyznać, ze zaczynam oswajać się z myślą, ze mam implant tytanowy. Od jakiegoś czasu ciężko sobie z tym radziłam ale obecnie zaczynam akceptować mój stabilizator i mój sztuczny łokieć.. Musiałam udźwignąć wiele spraw naraz. Po roku czasu wraca mi chęć życia i radość. Maz i ja jesteśmy razem pomimo mojego łokcia, rehabilitacji i alergii Marysi. Uwielbiam fotografikę i najlepsze ze zdjęcia robię mając rękę w ortezie. icon_biggrin.gif Bardzo to kocham. Chodzę tez na kijki. Mam 50% sprawności. Bardzo się z tego powodu cieszę. Moj rehabilitant - był bardzo dla mnie restrykcyjny. Zaakceptowałam fakt, ze muszę walczyć. Fotografika będzie mi towarzyszyć w tej walce. Mój rehabilitant stracił zonę - w sumie to dobry z niego człowiek. Rozumiem jego tragedię. Wiem jak bardzo zależy mu na wyleczeniu mojego łokcia. Wcześniej nie umiałam tak patrzeć a teraz to dostrzegłam. W mojej walce cierpienie powierzyłam za zmarłą duszę - pomaga mi to przejść przez rehabilitację. Wiem ze kolejny etap przede mną. wierzę , ze jeszcze coś da się zrobić z moją sprawnością. Ewela miała rację tylko walcząc możemy osiągnąć sukces i to jest prawda. Nie ma już groźby kolejnej operacji - rehabilitacja dala dobre rezultaty. Teraz cieszy mnie to bardzo. 02.gif
IzaS
bel - trzymałam kciuki za Ciebie cały czas, nie zawsze pisałam, ale bardzo się cieszę, że idzie ku lepszemu, że ten ostatni post jest pełen optymizmu. Trzymam kciuki nadal...
bel
Mój łokieć jakby stanął. Chodzę bardzo smutna. Jestem jedyna z rodziny po takiej operacji. Szczerze próbowałam wytłumaczyć przyjaciołom, ze utrata całkowitej sprawności łokcia mnie zabolała. Ze nie radzę sobie z tym i wiecie co, oni tylko gadają o radości nie rozumiejąc moich uczuć. Wyjaśniłam ,ze w przyszłości będę mieć powikłania po tym wypadku i ze może czekać mnie druga operacja. Coraz bardziej jestem tego świadoma. Wśród pełnosprawnych czuje się jak "kaleka życiowa". Płaczę nieraz po nocach. Kiedy rozpoczęłam całkowite noszenie stabilizatora , to ciągle czuje na sobie wrogie spojrzenia niektórych ludzi i ten ich współczujący wzrok - czego wręcz nienawidzę. Sprawia mi to przykrość i ból. Na rehabilitacji inni pacjenci niby mi pomagają , ale są tam, osoby które ciągle żartują a ja w tej mojej niemocy już nie potrafię się śmiać. Są osoby które jak mnie widzą nie chcą rozmawiać. Inni śmieją się za plecami ze tak długo chodzę. czuje się tam samotna. Boli to coraz bardziej. Nie daje już z tym, rady. Walczę ale końcówką moich sił. Wypala mnie to psychicznie. Chce iść do mojego ortopedy po poradę. 41.gif
IzaS
bel - a jest opcja, że rehabilitacja przebiega skokowo? Może ten przestój jest chwilowy? A ludzie - pal ich sześć, niech się zajmą swoimi sprawami, musisz ich olać, bo nie są warci Twoich nerwów...
bel
Byłam u ortopedy. Nie mam dobrych wieści - mój ortopeda myśli o drugiej operacji usunięcia zrostów. Jestem załamana. W którymś momencie przestałam nosić stabilizator. I teraz maz ma do mnie zal o to i do siebie. Jest zly na mnie ,ze może czekać mnie druga operacja. Ona daje tylko 50% szans na większe uruchomienie. 32.gif Moja walka jest już chyba przesądzona. I strach jak z tego wybrnąć. 7 grudnia mam mieć USG łokcia a 13 grudnia wizytę u ortopedy. Jest mi z tym ciężko. Odkąd jestem po wypadku stało się to dla mnie traumą. Brakuje mi już sil do całej walki.
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.