To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

przemijanie moje

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

Stron: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14
candace
oo i jeszcze wiem, że kilka cudownych kobiet trzyma za mnie kciuki, i za pozostałe "przeminięte".. to też zachęta..
Artola
Uwielbiam czytać posty Kasirybki!!! Uwielbiam po prostu!!! Tak trafia w to, co ze mną się ostatnio dzieje...

LL, polecam książkę "Żyj z pasją" Figarskiej, taka dawka dobrej energii, po prostu jak się czyta, to aż się CHCE 04.gif
kasiarybka
Artola, po prostu nie wiem co mam powiedzieć icon_biggrin.gif bardzo dziękuję.
CYTAT
kurcze myslę sobie, że nawet jeśli nie zrobię tego co chciałam to spróbuję.. a może to nie to i musze poszukać???

być może, najgorsze jest to, że nikt nam tego nie powie, sami musimy do tego dojść.
CYTAT
nie wiem tylko jak szukać i jak nazywac te stany o których kasia pisze? czy potrzebna mi pomoc z zewnątrz? bo niełatwo jest pogrzebać na dole.. i jak to potem nazwać...

LL ja mam pomoc z zewnatrz, nie do wszystkiego doszłam sama, wiele impulsów do przemyślenia dostałam od ludzi którzy stoją z boku.
Zaczęłam się wsłuchiwać w to co inni o mnie mówią i nie tylko wkurzać, że mnie nie rozumieja, nie znają, czy coś w tym stylu, ale zastanawiać się nad tym co mówią.
Wiesz, na zasadzie, ze ktoś powiedział, że jestem strasznie niepoukładana, i chaotyczna, i na początku zapaliła mi się czerwona lampka gniewu, ze niby jakim prawem ktoś mnie ocenia, ale zaraz, za chwile, na siłę wręcz zaczęłam o tym myśleć, oglądać samą siebie, zwracać na to uwage i okazało się, ze bardzo dużo w tym racji.
To sprawiło, ze teraz troszke inaczej przyjmuję krytyke innych, co nie oznacza wcale, że pozwalam na włażenie mi na głowę.
CYTAT
a ja w przeszłości??? kurcze 37.gif

o....widzisz icon_biggrin.gif sama widzisz LL icon_biggrin.gif icon_biggrin.gif icon_biggrin.gif


Te stany o których pisałam, to są te wszystkie uczucia, emocje jakie nami kierują, czy jestem w stanie powiedzieć, dlaczego tak naprawdę, naprawdę coś tam mnie wkurzyło, albo uszczęśliwiło ?
Ostatnio np, tak dla przykładu, odkryłam, dlaczego, kiedy w samochodzie, jak sama prowadzę, i podkręcam muzykę na maxa, zaczynam........płakać icon_redface.gif icon_redface.gif
myślałam na początku, że to dlatego, ze czuję wtedy szczęście 37.gif , ale dzisiaj mnie olśniło, płaczę bo mój Tato kocha głośną muzykę, ale niestety, jest tak zdominowany przez moja macochę, ze nie ma szansy na posłuchanie w ten sposób muzyki,nie będę się wgłębiała, bo to strasznie długa historia, mam strasznie niepoukładane emocje jeśli chodzi o moje relacje z Tatą, ale pracuję nad tym 37.gif więc, wracając do tematu płaczu w samochodzie ....doszło to do mnie dzisiaj, olśniło mnie....ja bardzo mocno kocham mojego Tatę, ale mam w sobie straszny żal, i te dwa uczucia toczą walkę w środku, masakra po prostu.
Współczuję Mu tego, że nie umie sobie poukładać, a jednocześnie jestem na Niego za to wściekła. No totalne zamotanie.


tak wyglÄ…da moja praca nad emocjami.
Nie wiem jak jeszcze mogłabym to przedstawić w obrazowy sposób.
W każdym razie, kiedy znowu uda mi się jakieś uczucie wpakować w odpowiednią szufladkę dam znać icon_biggrin.gif

CYTAT
bardzo mnie entuzjazm Kasi rybki ożywił.


Nie wiem LL, czy to entuzjazm, czy pewnego rodzaju dojrzewanie do pewnych spraw.
Wiesz ja w realnym, codziennym życiu, nie jestem aż tak bardzo filozoficzna jak tutaj icon_wink.gif , ale naprawdę bardzo mocno staram się sięgać gdzieś dalej, szukać, szperać.
Zadaję sobie pytania, na które nie zawsze mam odpowiedż...tak z tą muzyką w samochodzie....pojęcia zielonego nie miałam, dlaczego ja ryczę... icon_biggrin.gif

Myślę, że powinnyśmy pisać, jak najwięcej, bo ten wątek jest bardzo terapeutyczny icon_smile.gif
Anuk
Kasia, kurcze... czemu nie jesteś przynajmniej moderatorem na tym forum? Piszesz wtak mądry ale jednocześnie nie nachalny sposób, nie narzucasz zdania, nie wciskasz na siłę swoich mądrości jak być wszystkie rozumy zjadła, nie wpadasz w zachwyt nad sobą icon_smile.gif

Rybuś - kłaniam się.
kasiarybka
Ania, po prostu nie wiem co mam odpowiedzieć icon_redface.gif ślicznie dziękuję za docenienie, to bardzo dobre uczucie dla mnie.
Piszę normalnie, tak jak czuję, szczerze, może nawet zbyt szczerze, ale gdzieś w głębi czuję, wiem, jestem przekonana, że muszę z kimś podzielić się tym wszystkim, bo po pierwsze pęknę z nadmiaru emocji icon_wink.gif a po drugie wierzę, ze może Komuś uda się znależć w tej mojej gmatwaninie znaków coś dla siebie, ak jak kiedyś dla mnie udało się odnależć dla siebie coś z historii innych ludzi.
Anuk
Rybuś podtrzymuję, co napisałam... 06.gif
ruda_kasia
Kasiu, ja powiem wprost, dla mnie to Duch Św. przez Ciebie przemawia --- do mnie naturalnie, nie wiem, jak do innych. O pół frazy wyprzedzasz moje problemy... Ostatnio własnie karczemna awantura z mężam o moją chotyczność i brak porządku w głowie i w zagrodzie ...
Masz, Kobieto dar, piszesz obszernie, ale to jest fajne, bo w sumie unikasz tego, że nie przekażesz precyzyjnie lub chodziaz opisowo o co chodzi.

No cóż,. ja często jeżdżę w ciszy w samochodzie, bo dwóch moich partnerów życiowych (a jeden to od 10 lat ojciec moich dzieci) nie odpali samochodu bez muzyki...
a płaczę ze zlości, że kolejny beznadziejny dzień mija, kiedy nie udało mi się zrobić nic dobrego, a złe mnie obsiadło.

Ale dziękuję, że jesteś.

Skończył mi się Zmierzch, co ewentualnie proponujecie na poprawę humoru...
Aczkolwiek jeszcze jako aplikantka obsługiwałam panią, która sądziła się z mężem, była lekarką, która przestała pracować i utraciła prawo wykonywania zawodu, a czytała cały czas... Znaczy boję się, że się zakokonię w uciekaniu od rzeczywistosci. Bo tak fajnie się znieczulić...

PS dziś prawie ulepiłam bałwana, ale dzieci zrezygnowały - leniwce jedne

A i jeszcze a propos życia wg swoich reguł: pisałam już kiedyś, ze mam problem, bo cąły czas nie wybudowaliśmy domu (niestety teraz nie mamy na to czasu, nawet jak by się zdolnośc kredytowa znalazła), ale:
świadomie zdecydowałam, że wydam kilkanaście tysięcy rocznie na wakacje zimowe i letnie - bo ja wyjechałam za granicę w ogóle po raz pierwszy mając lat 25. Zatem jeździmy nad ciepłe morza, bo mąz nienawidzi Bałtyku a na narty Alpy (choć wolałabym Włochy, tam się zakochałam w zimie). Cieszę się, że moja 9 letnia córka jeździ na nartach lepiej niż ja,bo obie ubrałyśmy je po raz pierwszy 2 lata temu. Żyję jak chcę, a cały czas odpowiadam na pytania, czemu nie mamy jeszcze domu... nooo. I kurde nie umiem powiedzieć - spadajcie na drzewo. Bo wypada, żeby dwójka prawników po 30-tce miała dom. A ja mam dziecko, które mówi, mamo, musimy się kiedys zatrzymać w Wiedniu, bo tak często przejeźdzamy przez niego, że by wypadało wreszcie - starsze. I młodsze, które stwierdza, że balon jest tak samo po polsku jak w innym języku (złośliwie posłalam ją do kelnerek o świcie w jakimś austriackim resthausie). I cały czas nie umiem wytłumaczyć "się z tego", że moim zdaniem daję dzieciom to, czego potrzebują. Mogę się mylić, ale ja w ich wieku nie wiedziałam, że znajomość obcego języka jest niezbędna do funkcjonowania w świecie. One chociaz wiedzą, bo z nauka gorzej icon_biggrin.gif
Gosia z edziecka
Ruda_Kasiu, a może Ty po prostu zmęczona jesteś? Przeciążona obowiązkami i odpowiedzilnością?
ruda_kasia
Co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości....
malinowa_i_Malina
Kaśka, mam dla Ciebie książkęicon_smile.gif
ruda_kasia
Danuśka, spotkajmy się w piątek icon_biggrin.gif zadzwonię, jak krwiopijcy dadzą mi wolne....
Sam, ciesze się, że ktoś mi zazdrości, może jednak nie popełniam błędu...
candace
ruda--- zmęczenie niestety jest koszmarem i nie ułatwia...
Artola
CYTAT(kasiarybka @ Fri, 08 Jan 2010 - 21:38) *
ja bardzo mocno kocham mojego Tatę, ale mam w sobie straszny żal, i te dwa uczucia toczą walkę w środku, masakra po prostu.
Współczuję Mu tego, że nie umie sobie poukładać, a jednocześnie jestem na Niego za to wściekła. No totalne zamotanie.

Mam identycznie tyle, że z mamą...Też staram sie to sobie poukładać jakoś, w głowie zwłaszcza...
Artola
CYTAT(Sam @ Mon, 11 Jan 2010 - 09:03) *
Kasiu, to zmęczenie. Ale powiem Ci też, że zazdroszczę tych Waszych wyjazdów, pokazywania dzieciom świata. To moje wielkie marzenie.

Ja też zazdroszczę 48.gif I czekam, kiedy małego trochę jeszcze podhodujemy 37.gif a finanse się poprawią i mam nadzieję, że wszystko nadrobimy!
Maciejka
Ruda Kasiu! Wpadłam tylko na dwa słowa, więcej za czas jakiś pewnie napiszę. Żadnych rad nie udzielam, ale chcę, żebyś wiedziała, że jesteś kimś, kto się przyczynił do tego, żeby mnie ze 2-3 lata temu wyciągnąć z bardzo głębokiego dołu beznadziejności. I to nie tylko pomagając mi wtedy finansowo. Ty mnie wtedy zauważyłaś, wyciągnęłaś do mnie rękę. I widzę tu na forum, że stale jesteś w gotowości, żeby zauważać innych. Dlatego nie myśl o sobie źle! Jesteś dla mnie Kimś Naprawdę Wyjątkowym. Po prostu odpocznij. Ucieknij gdzieś. Do samej siebie.

A w sprawie porządków. Wiecie co, w uporządkowanym otoczeniu jestem mniej nerwowa. Piszę to ja, bałaganiara, która uczy się po prostu nie odkładać robienia różnych rzeczy na pojutrze.
ruda_kasia
Maciejko, dzięki
Artola - ten mały to już całkiem spory jest. Nasza mała pływała w Adriatyku mając 6 miesięcy (musze się nauczyć wklejać filmy icon_biggrin.gif ). A 2-tygodniowe wakacje wtedy we wrześniu kosztowały nas niecałe 3000 zł. Wiem, że i to może być dużo, ale z drugiej strony i w Polsce trudno wypocząć za tę kasę. Powodzenia. Ja dopiero od 2 lat nie muszę oszczędzać na wakacje lub raczej spłacać po nich debetu icon_biggrin.gif
Artola
Ruda Kasiu, mój mąż ciągle mówi, że jak ja zacznę pracować, to pojedziemy/polecimy na wakacje do ciepłych krajów 04.gif Bo z jednej pensji, choćby nawet dość przyzwoitej, utrzymać 4-os rodzinę i mieć dla tych 4 osób na samolot, to jednak trudno 29.gif A póki co jednak dla mnie ważniejsze jest, że mały nie musi iść do żłobka, zostawać z obcą opiekunką, że mogę z nim być w domu...Wakacje poczekają 04.gif
ruda_kasia
nie, no jasne, ja niestety nie miałam wyboru przy drugim i zuza jest żłobkowa...
A samolotem w życiu nie leciałam, nawet w Hiszpanii byłam samochodem, choć już bym chyba tego nie powtórzyła...
kasiarybka
Kasia icon_redface.gif ależ, mnie zawstydziłaś....szok, wiesz, ja od jakiegos czasu, staram sie być szczera, szczera ale i delikatna w stosunku do innych, bo nareszcie zrozumiałam, ze każdy ma swoje ściezki i cel, każdy ma inny charakter, inna osobowość, do każdego przemawia co innego, a ja nie jestem wszechwiedzacym pępkiem świata, chyba nauczyłam się być pokorna....nie wiem, czas pokaże, jak zawsze.

Wczoraj doszłam do pewnego wniosku, że emocje będą nam towarzyszyć zawsze, na każdym kroku, cały swiat bazuje na emocjach, telewizja, sklepy, reklama, szef, znajomi.....etc, etc. i żeby ślepo sie tym emocjom nie poddawać musimy wybudować i poznać siebie w środku, poznać na tyle, żeby sie poukładać, znać siebie, wyczuwać, wyłapywać pewne znaki, symptomy, zanim pogrązymy się w jakiejś otchłani.
Ja np. juz znam siebie na tyle, że wiem, kiedy mnie zaczyna łapac dół, odrętwienie, po prostu czuje jak do mnie idzie, i reaguje od razu, szybkim cieciem....np. zjadam kostke czekolady, siadam na chwile do książki ( ulubionej) , włączam (ulubioną) muzykę, odizolowuje sie na 10/15 minut, żeby pobyc ze soba, zeby poodychac, zeby nie dać się "spiąc", zazwyczaj to mi pomaga, naprawdę....a i jeszcze jedno....nauczyłam sie nazywać uczucia i emocje na głos. Kiedy wczoraj pokłóciłam się z Weroniką, bo ta czegos tam nie chciała zrobic, wściekłam sie, w sekundzie mnie normalnie powaliło, bielmo na oczach, zeby zacisniete....koszmar jakis, ja chyba jestem chora na nerwicę......ale stanęłam w miejscu, zamknęłam oczy i powiedziałam głosno: "Weronka, zejdż mi teraz z pola widzenia ok ?, bo wściekła jestem jak niedżwiedzica, i moge za dużo powiedzieć, a nie chcę".....i o dziwo podziałało, i na mnie i na Nią.....grzecznie poszła do pokoju, a ja posiedzialam 10 minut w łazience, poryczałam i wyszłam jakas taka czysta.


A wiec wracajac do emocji, doszłam do wniosku, ze muszę zachwycić się sobą samą w środku, żeby te emocje przychodzące z zewnątrz mną nie kierowały, żeby mna nie manipulowały.
Nie mogę sie zamknąć w kaspule, emocje krażą wszędzie, świat na mnie oddziałuje, ale ja mam wpływ na to jak się nastawię do tego uczuciowo.
Trudne to dla, bo jak już wcześniej kilkakrotnie pisałam, jestem bardzo ekspresyna, niesamowicie emocjonalna, taka w gorącej wodzie kapana, ale pracuje, codziennie, skupiam się na sobie, filozoficznie mówiąc.
Nosze ze soba notesik mały i normalnie, najzwyczajniej w świecie zapziuje co czuje....takimi krótkimi wyrazami....."zlość, nienawiść, radość, rozleniwienie"....czasami jest tak, ze cały dzień mam tylko negatywne emocje w sobie, ale wtedy się zastanawiam, np. stojąc pod prysznicem, albo prasując ciuchy, dlaczego taki dzień miałam dzisiaj, co TAK NAPRAWDĘ spowodowało to, ze dzisiaj byłam tak cholernie nieszczesliwa.


Ja sie tutaj strasznie otwieram, az mnie teraz strach obleciał, ze to zostanie jakoś opacznie zrozumiane, czy użyte przeciwko mnie, tylko, że jesli mam być nieszczera to chyba bez sensu pisać cokolwiek, szczególnie w TAKIM wątku.

Kasia, mi się wydaje, ze potrzebujesz czasu TYLKO DLA SIEBIE i tutaj nie chodzi o to, zebyś gdzies wyjechała sama, czy może poszła z kolezankami na kawę do miasta, nie to nie to, mi chodzi o taki codzienny czas na wyciszenie sie, na popatrzenie w siebie...
jedni nazywajÄ… to modlitwÄ…/rozmowÄ… z Bogiem inni medytacjÄ….....ale to naprawdÄ™ bardzo pomaga.
Taki moement tylko dla siebie samej.
Pobycie ze sobÄ….
Walczę o siebie, o to, zebym była silna w środku, silna sobą, silna pokorą, której się nauczyłam niedawno, silna pogodzeniem się ze światem, silna miłością jaką dostaje od swoich.....
to kurde cholernie trudne wszystko jest, ale ja siÄ™ nie poddaje....
kasiarybka
CYTAT
. Żyję jak chcę, a cały czas odpowiadam na pytania, czemu nie mamy jeszcze domu... nooo. I kurde nie umiem powiedzieć - spadajcie na drzewo. Bo wypada, żeby dwójka prawników po 30-tce miała dom. A ja mam dziecko, które mówi, mamo, musimy się kiedys zatrzymać w Wiedniu, bo tak często przejeźdzamy przez niego, że by wypadało wreszcie - starsze. I młodsze, które stwierdza, że balon jest tak samo po polsku jak w innym języku (złośliwie posłalam ją do kelnerek o świcie w jakimś austriackim resthausie). I cały czas nie umiem wytłumaczyć "się z tego", że moim zdaniem daję dzieciom to, czego potrzebują. Mogę się mylić, ale ja w ich wieku nie wiedziałam, że znajomość obcego języka jest niezbędna do funkcjonowania w świecie. One chociaz wiedzą, bo z nauka gorzej icon_biggrin.gif



Kasiu to co wytłusciłam, wiesz ja miałam tak samo, musiałam sie tłumaczyć, czułam, że muszę, a ludzie pytali o różne rzeczy, nawet o takie bardzo osobiste.....a ja sie tłumaczyłam, bo wydawało mi się, ze Kogoś urażę brakiem odpowiedzi, albo, ze Ktoś poczuje się nie szanowany przezemnie jesli Mu nie odpowiem.
Czułam się z tym strasznie.
Bo tutaj chodzi chyba własnie o to, żeby czuć w środku, że jestesmy w porzadku wobez siebie i wobec tych naj, najbliższych...przed Nikim z niczego, nie MUSIMY sie tłumaczyć.
Ja uważam, ze dajesz Dzieciom to co najwazniejsze, masz z Nimi znakomity kontakt, czujesz miłosć, dajesz miłość.....o co więcej tak naprawdę chodzi w macierzyństwie ?
Dlatego własnie kładę tak duży nacisk na to poukładanie siebie w środku, na to wyciszenie, na zadawanie sobie samej pytań....bo jesli osiągniesz ten stan spokoju w sobie, w sercu, nic , nikomu nie będziesz musiała udowadniać i tłumaczyć.
Nie musisz być przecież złosliwa, czy wulgarna, ja nauczyłam się pytać, "dlaczego mnie o to pytasz ? Czy Ty odpowiedziałbys mi na takie pytanie? Czy nie uważasz, że to moja bardzo prywatna i osobista sprawa?".....
Wsydzisz sie tak zapytać ?
Wstydzisz sie tego, że On coś sobie pomyśli ?

Ja się wstydziłam, wolałam zagryzać zeby, tracić szacunek do samej siebie i odpowiadałam....nie wyszło mi to na zdrowie Kasia, wpadłam po uszy...a wlasciwie, to wpadłam razem z głową....makabra.

Już teraz się nie wstydzę, teraz postanowiłam pracowac nad tym moim spokojem w środku, taka moja prywatna praktyka ZEN.
To strasznie ważne, zeby zyć szczęsliwie, spokojnie, w zgodzie z sobą, z własnym Ja, żeby nie stracić szacunku do siebie, żeby nie popaść w ogłupiającą dbałość o to, co Ktoś inny o mnie pomyśli, bo zauważ, ze jeśli wpadasz w dziure, to tak naprawdę niewielu z tych wszystkich pytających zostaje obok, zeby Cie wyciągnąc na powierzchnię.
ruda_kasia
Widzisz, tylko ze mną jest gorzej, bo ja to wszystko kiedyś umiałam, instynktowanie i się wzięłam oduczyłam... To okropne, to jakby zgubić milin dolarów...
kasiarybka
Kasia, ale to wcale nie gorzej, to lepiej, bo to oznacza, ze umiesz, tylko zapomniałaś jak sie to robi, a jak zapomniałas, to można sie tego nauczyc od nowa.
Ja np. schudłam 30 kg, teraz przytyłam 10 kg i czuje, że musze to zwalic....i cholera strasznie mi trudno no....a niby wiem jak się to robi, bo juz tego dokonałam.
Musze sie nauczyc tego od nowa, a może raczej nie nauczyc, tylko odnalezc tą umiejętność w sobie, bo ona tam jest, skoro kiedys ja miałam....
Wiesz Kasiu co ja sobie mysle, że teraz trzeba to zrobić "na siłę", aż wejdzie to w nawyk.
Tak jak z rzucaniem palenia, na poczatku jest koszmarnie, bo nawyk działa niesamowicie, i " na siłę" nie palimy, a póżniej jakos już nie jest na siłe, powstaje w nas nawyk "nie palenia".....i tak tez jest z tym o czym pisałam....na początku bronisz sie przed tymi pytaniami " na siłe" pózniej to bedzie naturalne, a Ty o niebo szczesliwsza.
Artola
CYTAT(kasiarybka @ Mon, 11 Jan 2010 - 16:52) *
a ja sie tłumaczyłam, bo wydawało mi się, ze Kogoś urażę brakiem odpowiedzi, albo, ze Ktoś poczuje się nie szanowany przezemnie jesli Mu nie odpowiem.
Czułam się z tym strasznie.
Bo tutaj chodzi chyba własnie o to, żeby czuć w środku, że jestesmy w porzadku wobez siebie i wobec tych naj, najbliższych...przed Nikim z niczego, nie MUSIMY sie tłumaczyć.

To teraz ja się wywnętrzę tak osobiście...Moim największym problemem do przerobienia ze sobą są emocje związane z tym, że nie pracuję zawodowo, a jestem w domu z dzieckiem/dziećmi, I ktokolwiek zapytał, czy już wróciłam do pracy, zaczynałam się tłumaczyć. I czułam się z tym paskudnie, nie ze względu na innych, a ze względu na to, że traciłam cały szacunek dla siebie. Miałam podejście: MUSZĘ siedzieć w domu, nie mogę iść do pracy...Powoli przerabiam to ze sobą i przechodzę od MUSZĘ do CHCĘ. I czuję ten spokój wewnątrz siebie, o którym pisze Kasiarybka, wiem, że robię najlepszą rzecz dla moich dzieci, jaką mogę i nie mam obowiązku nikomu się z tego tłumaczyć! I zaczęły się jakoś zakopywać moje doły, związane z rozdarciem między tym, co dobre dla moich chłopaków, tym, co ja chcę, a tym, czego oczekiwało otoczenie.
Może dlatego, że jestem na takim etapie mojego życia, tak czekam na każde kolejne słowo Kasirybki, które działa na mnie jak balsam!
kasiarybka
......a Ludzie pytają, żeby zagłuszyć swoje problemy, emocjonalne, egzystencjonalne, żeby odwrócić uwagę od siebie, zeby na chwilkę zapomnieć o sobie.
To trochę tak, jak ja kiedyś, nazywałam "szkieletami", szczupłe Dziewczyny, albo coś w stylu "na kości to i pies nie poleci"....ja te pytania i zbytnie interesowanie się cudzym życiem wkładam do jednego wora z tym co wyżej napisałam
Rozdarcia, doły i problemy będą nam towarzyszyły zawsze, teraz już muszę nauczyć się takiego spokoju i pewności duszy, żeby mnie nie powalały na kolana.

Artola icon_redface.gif bardzo się cieszę, że te moje dumki Ci się przydają.
candace
Kasiu--- nic się nie martw- ja się wywnętrzyłam w pierwszym poście...

i teraz też się wywnętrzę: mam logistycznie OK, w domu porządek, poprane, posprzątane. Kończymy urządzać nasz dom, dzieci w miarę grzeczne i zdrowe, mąż twierdzi , że kocha icon_smile.gif) Wredny mój charakter każe mi często mówic co myślę... Na pracę narzekac nie mogę....
Zamysliłam się, nad tym jaka byłam kiedy miałam 17-20 lat. o czym marzyłam. i w sumie to.... niby wszystko jest jak chciałam...
pewnie, że czasami chce mi się wyć z braku czasu, ze zmęczenia... dzisiaj nawrzeszczałam na innego kierowcę... raczej naryczałam.... generalnie ostatnimi czasy nerwowa jestem jak wściekły byk.. coraz bardziej niecierpliwa... no i to uczucie opisane w pierwszym poście... że jest jak miało być więc czemu nie gra?
trochę juz wiem, że niecierpliwa... że marzenia..
kurcze, musze to przemyśleć i może jutro coś mi wyjdzie..

Ruda-- a kto powiedział, że trzeba mieć dom??
kasiarybka
LL, że niecierpliwa, że marzenia, ze brak poukładania, że nieznajomość własnych emocji....ja mam to samo, dokładnie to samo, tylko chyba znam schemat, wiem, że potrzebuję chwil tylko dla siebie, do wyciszenia się, do zagłębienia się.
Wiesz miedzy mną a Jackiem zawsze było dobrze, jakoś się dogadujemy, znależliśmy wspólny język, ale niedawno przywalił nas kryzys, Jego osobno, mnie osobno, to zaczęło rzutować na codzienność i dosyć dlugo to trwało, aż w końcu poszłam po rozum do głowy i zaczęłam słuchać i Jego i siebie.Teraz jest dobrze, bardzo dobrze, jest chyba najlepiej z tych wszystkich lat razem.
Chcę przez to powiedzieć, że trzeba dać czas emocjom, pozwolic im dojrzeć, nabrzmieć, odkryć się. Wiem, ze jesteś niecierpliwa, ze chciałabyś już, ale to nie pomaga, jeszcze gorzej się gmatwa.
Ja nie potrafię tego ująć w słowa, nie umiem tego wytłumaczyć.
Kiedy się zagłębiam w siebie, w te swoje emocje, myśli, przeżycia, zaczynam być jakoś dziwnie spokojna, że to jest tak jak powinno być, że idę w dobrym kierunku tak naprawdę. Tutaj nie chodzi o poddanie się nurtowi, bo zmieniam to co mogę zmienić i ciągle mam nowe i nowe marzenia, ale ten podstawowy kierunnek, ta "opoka", czuję, ze to to co zawsze chciałam mieć. Moze u Ciebie LL to też tak działa ?
Szukam w sobie pogody, takiego pogodzenia się z przemijaniem, z tym że czas nie stoi w miejscu i że już nidgy nie będę miała 17 lat....
ruda_kasia
Chyba paradoksalnie 17-20 to byl piękny czas...
Lalicja - nie ma obowiązku posiadania domu, marzyłam o nim od 10 lat, a teraz wysiadłam. Wolę iśc do kina lub lecieć do Barcelony... A na i to i to mnie nie stać. Przynajmniej psychicznie. Może dlatego się tłumaczę. Bo tak bardzo chciałam, a teraz musze się sama przed sobą tłumaczyc czemu nie stać mnie psychicznie na jego budowę. Muzę wybierać, więc jadę w piątek na narty.

Się wątek wiwisekcyjny zrobił. Ale może ktoś kiedyś się w nim przejrzy - jak ja w postach Kasi Rybki obecnie?
k
kasiarybka
Kasiu, a pal licho to jaki się wątek zrobił icon_wink.gif najwazniejsze jest to, że ta cała pisanina do czegoś prowadzi, przynosi jakieś efekty, choćby takie, że przystajemy na chwilę, zastanawiamy się, trzymy na siebie z boku.
A z tymi marzeniami, które kiedyś były wazne a dzisiaj straciły na znaczeniu, tak niestety bywa i to nie jest ani żle, ani dobrze, tak po prostu jest, bo my się zmnieniamy, zmieniają się priorytety, myślę, że nie ma co z tym walczyć, tylko przetrawić w sobie i iść dalej.
Wracając jeszcze do wątku, to powiem Wam, ze dla mnie bardzo brakowało takiej prawdziwej szczerości na forum, bo nie wiem jak Wy, ale ja naprawdę jestem w tej pisaninie całkowicie autentyczna, to sprawia, że otwieram się, poznaję swoje coraz to inne reakcje i układam się a to jest super.
candace
ruda-- to popatrz, ja bardziej marzyłam o podróżach niż domu... a teraz sie taka domowa zrobiłam, leniwa... icon_smile.gif) Do Barcelony bym sie przeniesć mogła juz dzisiaj:-))

oo to mi sie skojarzyła z wczorajszym wpisem: to moje przemijanie. Przeczytałam pierwszy post i kurcze... jest tak jak napisałam: niby mam wszystko OK i robi sie z tego szara nudna stabilizacja, dzień świstaka. co z tego, że układa się po mojej mysli? kiedy każdy dzień przestaje wnościć cos nowego? Myślałam juz o zmianie pracy- nie w sensie branży ale żeby wrócic na budowę... nie dam rady bo wtedy moje corki zostaną cały dzien bez rodziców. miotam sie bo cos bym chciała a nie wiem co... i przeraża mnie myś, że czas ucieka..
Może każdy musi taki moment załamania czy tez refleksji przejsć?
candace
Beresnik by sie przydał- przy szarlotce byśmy pogadały
ruda_kasia
Bereśnik....
Lalicja - można rzec tam, marzyłam całe życie nastoletnie o pdoróżach. Marzęd dalej, jak będziemy na emeryturze, takich jak sama chcę, z zatrzymywaniem się, gdzie chcę, bez planu i "ogonów" w postaci dzieci.
O domu zaczęłam marzyć jak dzieci się pojawiły.
I teraz tak: marzyłam o podróżach i wiedziałam, że to nie dla mnie, bo ograniczenia są zbyt duże (kasa i ???? strach?). Może tylko dlatego zdecydowałam się zakochać w moim mężu, że okazało się, że jak wsiedliśmy w samochód, żeby spędzić 4 dni na Węgrzech (po 3 miesiącach czegoś, czego nawet związkiem nie można było nazwać), to w 4 dniu byliśmy w Chorwacji, a wracając zaliczyliśmy Wenecję i Wiedeń (nie naruszając skromnego budżetu - więc się dało). Zobaczyłam wtedy, że blokady są we mnie. Tak jak teraz co do domu. Nie umiem ich przeskoczyć. Wiem, że coś się da zrobić, ale nasza praca w sensie ograniczeń organizacyjnych powoduje, że N. już nie twierdzi, że damy radę. A nie mogę mu nie ufać, bo wiem, ile pracy włożył w dom teściów, w którym teraz mieszkamy.

Ale - zmierzając do wniosków. Zacznij marzyć, żebyś pokochała dzień świstaka i na pewno zacznie się trzęsienie ziemi.

Co do podróży. Ja tam absolutnie wierzę Cejrowskiemu. Sprzedaj lodówkę i jedź gdzie chcesz. Poczekaj chwilę, dzieci już rosną...
I pomyśl, że mogłabyś już oglądać świat z Machu Picchu (ok, to moje marzenie), ale nie mieć ogonów. Moja bezdzietna koleżanka jedzie właśnie do Ameryki po raz n-ty (a gdzie już nie była...). No bo te bachory to jak mercedesy. Dużo palą i na starcie są drogie icon_biggrin.gif

Artola
Ruda Kasia, ja mam właśnie to, o czym piszesz! Te blokady we mnie 37.gif I te ogony...Które tylko podsycają te blokady...I jakoś nie trafia do mnie, że ludzie z malutkimi dziećmi wsiadają w samolot i leca na drugi koniec świata...Ja mam od razu wizje, ile to się namęczymy z młodszym, zanim się przyzwyczai do nowych warunków, ile się napilnujemy nadpobudliwego dużego, że jakieś paskudne choróbska złapią itd itp 37.gif I przez to nie raz się łapiemy na tym, że to nasze życie takie szare 41.gif I też sobie wmawiam, że dzieci rosną, jeszcze kilka lat i pojedziemy gdzieś bez ogonów! Fiordy mi się marzą...ach...

LL, a może znajdź jakąś pasję, która ożywi twoje dni świstaka??? Ja kilka lat temu odkryłam decoupage, właśnie w takim zdołowanym, złym czasie...Szybkie efekty dodały mi skrzydeł i do dziś, jak mi już strasznie źle, wyciągam "warsztat", nawet jeśli mi się nie chce. Jak zobaczę efekty, zmieniam zdanie na swoj temat, życie nabiera kolorów i jest lepiej! Moze nposzukaj czegoś dla siebie, takiej odskoczni???
candace
Artola--- ja i szyję i haftuje i szydełkuję. i uwierz, jeszcze kilka lat temu to było jak balsam i radość dla duszy.... z mężem duzo podróżowaliśmy i pewnie gdybym wyraziła chęci to od razu by ruszył.... ale ja nawet nie wiem czy bym chciała.... tak mi jakoś wszystko .. wisi...
kasiarybka
Ll a może to jest tak, że Ty po prostu pozwalasz sobie na taki stan ?
Siedzisz i sie zagłebiasz, dumasz nad tym jak jest Ci żle, jak bys chciała być młoda, i zacząć wszystko od poczatku ?
Bo ja tak kiedys siedziałam, kisiłam sie we własnym sosie, pielęgnowałam ten swój prywatry krzyż, niby chciałam sie go pozbyć, ale w rzeczywistości, w głebi duszy tak było mi wygodniej, bo nic nie musiałam robic, i to nie chodzi, że przed kimś miałam wytłumaczenie ze swojego marazmu.....sama siebie oszukiwałam, wmówiłam sobie coś i w to uwierzyłam. Dlatego myslę, że literatura pozytywnego myślenia jest taka ważna, pomaga zmienić patrzenie na siebie i na świat, pomaga powstać, zakasać rekawy i dzialać...
kasiarybka
wydaje mi się tez, a może raczej nie wydaje, tylko wiem, że cała ta praca nad sobą, to poznawanie emocji swoich, to układanie sie w środku, ma na celu swego rodzaju zgodę, przyzwolenie na to , żecie sie toczy, że czas przemija a my możemy jedynie czerpac z niego najwięcej ile sie da. Układanie siebie w ostatecznym rozrachunku powoduje, że czerpiemy radosc z chwil, że nie pozwalamy czasowi uciekac nam między palcami.
Bo może byc tak, ze zapłakani, zrezygnowani i nieszczesliwi, będziemy czekać na spełnienie, na szczeście i umrzemy nieszczęsliwi, bo ono nie przyjdzie z zewnatrz, ono siedzi w każdym Człowieku.
Czyli, to jest tak, ze pogodzeni ze soba, przebojem idziemy do przodu zdobywajac coraz to nowe cele, obojetnie jakie by one nie były, a przy okazji jesteśmy uśmiechnięci duszą, bo mamy w sobie spokój.
Ja to tak rozumiem, do tego daże.


CYTAT
Boże, użycz mi pogody ducha,

abym godził się z tym czego zmienić nie mogę,

Odwagi, abym zmieniał to, co zmienić mogę,

I Mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.



To taka moja konkluzja, modlitwa uważana za modlitwę alkoholików, ale ja sie tym stwierdzeniem nie zgadzam, ta modlitwa może pomóc każdemu.
Artola
KasiuRybko, cy ty myślałaś o tym, żeby wydać własną książkę o pozytywnym myśleniu? icon_cool.gif
kasiarybka
A Któż bedzie chciał to czytac ? icon_smile.gif icon_redface.gif
Sel
Nie przebrnelam przez caly watek, ale podgladam Was tutaj co jakis czas.

Moja rada, mniej myslec i dumac, a wiecej dzialac. Nie dac sie pochlonac tym smetnym i pesymistycznym nastrojom, znalezc sobie jakas pasje, np. zaczac sie uczyc jezyka chinskiego.. 06.gif albo zapisac na salse. Kazdy cos dla siebie znajdzie, jesli tylko bedzie chcial to znalezc.
Takie smety zaczynaja sie pojawiac w zyciu czlowieka, kiedy sie zaczyna nudzic.
Monotonia, praca, dom, praca, dom powoduje, ze na nic sie nie czeka, niczym nie ekscytuje.
Ja to wszystko znam z autopsji.
Zmienilam swoje podejscie do zycia i uporalam sie z wieloma zmorami, ktore zatruwaly mi moje zycie. Nie stalo sie to oczywiscie bez pomocy innych, dlatego ja wierze, w pozytywne bodzce, ktore docieraja do mnie z literatury, filmow czy po prostu od ludzi pozytywnie do swiata nastawionych. Pozytywne myslenie i wiara, ze dzieki niemu bedzie nam sie zylo lepiej dziala cuda.
Od jakiegos czasu jestem spokojna i mniej nerwowa, a bylam juz w strasznych dolach, kilka razy juz prawie na dnie.
W ubieglym roku przeszlam zalamanie nerwowe z ktorego bardzo ciezko sie podnosilam, ale sie udalo.
Stopniowo odsuwalam bezsens egzystencjalny szukajac pozytywow mojego istnienia tutaj i wcale nie bylo latwo.
Trzeba sie poukladac wewnetrznie, co jest trudne, ale do zrobienia.
ruda_kasia
Sel, ja protestujÄ™, mnie trochÄ™ brakuje nudy...
Tego, żebym wiedziała, że w pracy nic mnie nie zaskoczy i nie zmusi do dramatycznej zmiany planów z godziny na godzinę, histerycznego szukania opieki dla dzieci lub kłótni z mężem, że wykonuje polecenie służbowe i podkładam się w programie telewizyjnym - dzięki, wolę postać lub posiedzieć i się ponudzić.
Ale wiadomo, każdy ma inaczej.
dlatego pozwalam się wypowiedzieć, abyśmy się różnili pięknie i mocno icon_biggrin.gif że tak pojadę klasykiem.

Sel
Ruda_Kasiu przyznas ze watek jest dosyc chaotyczny, kazdy cos tu swojego dorzuca 06.gif ja glownie odnioslam sie do postow autorki i osob z podobnymi problemami. icon_smile.gif
kasiarybka
A ja to myslę, ze tutaj nie chodzi o ilosc zajęc, o zabicie czasu, o zapisanie sie na szesnasty z koleii kurs, tutaj chodzi o poznanie siebie, o emocje jakie w nas siedza, ale to juz pisałam, i tak jestem monotematyczna strasznie.
Sel i dobrze, ze ten watek jest taki chaotyczny, taki ma być, emocjonalny, nie poukładany, z tysiącem mysli w jednym miejscu. Ja z tego watku wzięłam bardzo duzo dla siebie, wiele spraw do mnie dotarło kiedy pisałam.
Tutaj nie chodzi o taka zwykłą radość, chodzi o pogodzenie się z sobą samym.
Sel
Piszac, ze warto znalezc pasje mialam na mysli cos co bedzie nas napedzac, co da radosc w chwilach kiedy monotonia, ale tez i zmeczenie zyciem daje sie we znaki. To nie musi byc kolejny kurs, to moga byc male rzeczy, chocby pielegnacja kwiatkow w ogrodzie, albo szydelkowanie. Chodzi o cos takiego dla siebie co da przynajmniej na poczatku jakis sens do dalszej walki i pchania wozka-to jest szczegolnie skierowane do osob, ktore nie radza sobie z bezsensem. Nie wiem, moze ja sie jakos kiepsko i niezrozumiale wyrazam. Mnie odnalezienie tego czegos bardzo pomoglo, to byl pierwszy stopien do 'pocieszenia' siebie. Nie pomoglo, mnie to uratowalo w pewien sposob.
Pewnie rozmawiamy sobie na roznych plaszczyznach, bo tkwimy w roznych jej punktach. Ja nie wiem, czy ktos mnie w ogole rozumie, nie umiem sie dzis wyslowic...
Sel
CYTAT(kasiarybka @ Wed, 13 Jan 2010 - 16:32) *
Tutaj nie chodzi o taka zwykłą radość, chodzi o pogodzenie się z sobą samym.

Ja wiem, ze chodzi o pogodzenie sie ze soba, wiem to doskonale, bo 30 lat nie umialam sobie z tym poradzic. Moglabym tu dlugo pisac co sie na to skladalo, ale jakos nie chce na forum publicznym az tyle na swoj temat pisac, choc czasami mnie palce swedzialy.
Dla mnie i pogodzenie sie ze soba i radosc codziennego zycia sa ze soba nierozerwalnie polaczone.
kasiarybka
CYTAT(Sel @ Wed, 13 Jan 2010 - 19:50) *
Dla mnie i pogodzenie sie ze soba i radosc codziennego zycia sa ze soba nierozerwalnie polaczone.



Tak Sel i tutaj się zgadzamy w 100 %, chyba jednak żle odebrałam Twoje słowa z poprzedniego postu.
Bo jeśli już osiągniesz ten wewnętrzny spokój w sobie, nagle zrozumiesz, ze masz w około tysiace rzeczy i spraw dzięki którym możesz być szczesliwa, jesli tylko sobie na to pozwolisz....

Wiem o czym piszesz Sel, bo kilka lat w stecz moje .zycie było...hmmm...nie wiem nawet jak to nazwac....wstydzę się wspominac.
Artola
CYTAT(kasiarybka @ Wed, 13 Jan 2010 - 15:20) *
A Któż bedzie chciał to czytac ? icon_smile.gif icon_redface.gif

Jaaaaa!!! I pewnie sporo innych osób 06.gif
candace
a ja sobie dzisiaj w megakorku rozmyślałam i .. może to niemądre ale może ja potrzebuje takiego dołka? zawsze mam powera, zawsze mam co robić i to lubię.. postrzegana jestem jako optymistyczna osoba i nie wydaje mi się żebym udawała.. może potrzeba mi tego dołka żeby odetchnąć, wyrównać energię? przemyśleć? przewartościować? poczytać jednej i drugiej kasiicon_smile.gif
może to zmęczenie materiału?
ruda_kasia
No właśnie pamiętając Ciebie z Bereśnika myślałam, że się podtrułaś zimowym powietrzem ....
kasiarybka
LL myślę, że masz racje, powiem Ci , że ja tez przez całe swoje dorosłe zycie byłam i jestem postrzegana jako osoba zadowolona, optymistyczna, tak jakbym nie zauważała lub bagatelizowała problemy, taka nieszkodliwa wariatka.
A to nieprawda, bardzo czesto robiłam dobra mine do złej gry a w domu odchorowywałam.
Zawsze myslałam, ze ja nie moge mec złych dni, że muszę być zadowolona, uśmiechnięta, że jak pozwolę sobie na zły humor, to Ludzie pomyslą, że jestem zołza, a na to nie mogłam pozwolic.
Niskie poczucie wartości, makabrycznie niskie.
Wszystkie relacje jakie nawiązywałam z Innymi były chore, na chorych zasadach, zgadzałam sie na wszystko, oby tylko Ktos nie pomyslał o mnie żle, oby tylko nikt nie przestał mnie lubic.
Teraz jest inaczej, pozwalam sobie na rożne emocje, bo jestem Człowiekiem, mam dobre i złe strony, jak kazdy, i odkąd pozwalam sobie na szczerośc wobec samej siebie żyje mi sie lżej.
cilla
Kasiu... Też tak miałam do niedawna. Teraz zaczynam trochę zmieniać podejście. Część znajomości odcinam. Ja zawsze miałam niską samoocenę i dowartościowywało mnie to, że mam dużo znajomych, że ktoś mnie lubi. Często nie mówiłam swojego zdania, żeby tylko ktoś mnie nie przestał lubić. A teraz okazało się, że część tych znajomości była g***o warta. Bo nie byłam wśród tych ludzi sobą.... Tylko powiedz, jak zwalczyć w sobie niskie poczucie własnej wartości? Kiedy naprawdę nie jestem ładna. Kiedyś myślałam, że jak znajdę "drugą połówkę" to będę mieć wyższą samoocenę, bo będę widzieć, ze ktoś mnie kocha, że komuś się musialam spodobać. Ale to tak nie działa niestety... icon_sad.gif Mam męża, jestem z nim szczęśliwa ale samoocena dalej beznadziejna.
kasiarybka
Druga połówka niestety nie zrekompensuje braku wiary w siebie, w zasadzie oczekiwanie tego od Kogos jest moim zdaniem nawet niesprawiedliwe, wobec Niego, bo On nie jest w stanie dać Ci tego, co Ty sama w sobie miec powinnaś.
To zagmatwane jest, ale taka jest prawda, jesli masz nieuleczone emocje, nie kochasz siebie jako Człowieka, bardzo trudno jest tak naprawde "normalnie", naturalnie pokochać Kogoś innego, bo wtedy OCZEKUJEMY, że partner zapełni pustkę w nas, a tak się niestety nie stanie.
Bo On nie jest mna, i nie wie jaki mam uczucia w sobie, i byc moze On tez ma jakieś emocjonalne pustki w swoim środku....i tak koło się zamyka.
Cilla, dla mnie pomogły ksiażki pozytywnego myślenia np:






Ja mam dziesiątki takich książek w domu i sięgam po nie bardzo, bardzo czesto.
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.