To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

Lipcowe słoneczka-vol.3

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

Stron: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21, 22, 23, 24, 25, 26, 27, 28, 29, 30, 31, 32, 33, 34, 35, 36, 37, 38, 39, 40
m4rusia
CYTAT(Nitro @ Sat, 27 Aug 2011 - 22:28) *
Marta, czy ta karta która wstawilas na nk dot. oddawania szpiku czy krwi?


ta karta dot szpiku icon_wink.gif
Madzikred
Anecznik, Racja, racja. Aż strach pomyśleć co mogą jeszcze wywinąć lekarze. Moja teściowa zawsze wspomina, że mojemu r. chcieli amputować nogę. Na szczęście była mądrzejsza i zmieniła lekarza. A on cały i zdrowy i nie ma śladu po tamtej chorobie. Wyobrażacie sobie?

A z tym Marsem to ... nie byłam świadoma, że ludzie osiągają aż takie szczyty głupoty. Pomijam fakt podawania komukolwiek Marsa na śniadanie
walizka
Madzikred - przerobiłam podobną akcję, kiedy Weni miała 4 miesiące. Jedna lekarka przepisała dziecku antybiotyk. Druga nastraszyła mnie niemiłosiernie, przedstawiając perspektywę szpitala albo zgonu niemowlaka. Trzeci lekarz - najrozsądniejszy z całego towarzystwa, powiedział, że to obturacyjne zapalenie oskrzeli i nie ma czym się przejmować. Przepisał małej leki wziewne....

Inna sprawa, że niedawno jeszcze inna lekarka powiedziała mi, że leki wziewne są gorsze od nebulizacji, bo min. zostawiają osad w jamie ustnej, co niekorzystnie wpływa na uzębienie. Mają też więcej skutków ubocznych od inhalacji. Bądź tu więc mądry, człowieku icon_smile.gif icon_smile.gif icon_smile.gif

Ale najważniejsze, że z Duśką wszystko w porządku!!!! icon_smile.gif


Mi chwilowo minęła chandra, choć fizycznie cały czas nie jest dobrze. Mam ucisk na nerw w prawym pośladku i ledwo chodzę. A radośnie pospacerowałam sobie dziś na niemałe zakupy... 37.gif

A poza tym to:
- zgłosiłam na allegro komentarz, jaki wystawiła mi baba od materaca i... wymoderowali jej komentarz icon_smile.gif icon_smile.gif icon_smile.gif
- właśnie kupiłam sobie niebotyczną ilość farb, pędzli i podobrazi. Sztaluga przyjechała dzisiaj. Jak tylko dojedzie reszta - zaczynam swoją przygodę malarską icon_biggrin.gif icon_biggrin.gif icon_biggrin.gif

Odnośnie marsa na śniadanie się nie wypowiem, bo jak to skomentować? Ja cały czas walczę z moją mamą, żeby nie dawała małej co chwila przekąsek i już mnie krew zalewa, bo babcia niezwykle jest oporna na moje prośby, uwagi, argumenty i groźby.... icon_sad.gif
Nitro
CYTAT(M4R7U6H4% @ Mon, 29 Aug 2011 - 22:50) *
ta karta dot szpiku icon_wink.gif

Ooo, napisz mi prosze jak i gdzie to można załatwić?

Walizka, ja tez bym bardzo chciala - "tylko" zdolności brak icon_wink.gif

Dziewczyny, dostałam świetny przepis na gotowane klopsiki dla Adki - z piersi indyka (chyba można zastąpić krolikiem, ale u nas każda zupka na kroliku, chętnie dałabym jakieś inne mięsko). I pytanie - uważacie ze można już dać klopsiki z piersi kupionej w sklepie mięsnym czy za wcześnie?
m4rusia
Nitro wszystko kochana masz tutaj: https://www.dkms.pl/index.php?id=456&no_cache=1

Wypełniasz formularz, przysyłają Ci pałeczki do pobrania wymazu, odsyłasz, tam wszystko badają,wprowadzają Cię do rejestru..... i przysyłają potwierdzenie w postaci karty
Tylko teraz dwie kwestie:

1) Fundacja DKMS ze względu na pewno na ograniczone środki "woli" aby próbki do badań to była krew niż wymaz z policzka. Przebadanie krwi w celu oznaczenie antygenów jest tańsze od tego ze śliny. Ta forma rejestracji (ze śliny) skierowana jest głównie do osób które mieszkają daleko od laboratoriów przeprowadzających takie badania (najbliższe mi to Poznań i Wrocek- ok 200 km w jedną stronę). Musisz poszukać czy w okolicy Twojego miasta fundacja DKMS robi takie badania albo organizuje dni dawcy na wyjeździe. wtedy bezpośrednio u nich oddasz chyba 50ml krwi, a Oni oznaczą Cię szybciej i taniej. Jeśli jednak masz daleko, nie masz okazji bądź też zwyczajnie-czasu to załatwisz wszystko za pomocą tego formularza do którego posłałam Ci link icon_wink.gif
2) Okres ciąży,połogu i karmienia.
Przyjmuje się, że dawcą szpiku nie może być kobieta w ciąży, zaraz po niej, po poronieniu, w okresie karmienia. Okres karencji liczysz sumując miesiące ciąży, połogu i/lub karmienia piersią (czyli np 9 mcy ciąży+10 mcy karmienia=19 mcy przez które od zakończenia karmienia dawcą być nie możesz). W tym czasie MOŻESZ jednak się zgłosić jako dawca, zaznaczając, że np urodziłaś 2 lipca 2010 a 3 miesiące temu przestałas karmić). Zostaniesz wprowadzona do rejestru ale "zawieszona" do czasu upłyniecią karencji.

Jak coś jeszcze byś chciała wiedzieć to służe swoją osobą. Jeśli ktoś zauważył, że gdzieś podałam błędne info to proszę o poprawienie oczywiście.
Anecznik
CYTAT(walizka @ Mon, 29 Aug 2011 - 21:25) *
Madzikred - przerobiłam podobną akcję, kiedy Weni miała 4 miesiące. Jedna lekarka przepisała dziecku antybiotyk. Druga nastraszyła mnie niemiłosiernie, przedstawiając perspektywę szpitala albo zgonu niemowlaka. Trzeci lekarz - najrozsądniejszy z całego towarzystwa, powiedział, że to obturacyjne zapalenie oskrzeli i nie ma czym się przejmować. Przepisał małej leki wziewne....

Inna sprawa, że niedawno jeszcze inna lekarka powiedziała mi, że leki wziewne są gorsze od nebulizacji, bo min. zostawiają osad w jamie ustnej, co niekorzystnie wpływa na uzębienie. Mają też więcej skutków ubocznych od inhalacji. Bądź tu więc mądry, człowieku icon_smile.gif icon_smile.gif icon_smile.gif

Ale najważniejsze, że z Duśką wszystko w porządku!!!! icon_smile.gif
Mi chwilowo minęła chandra, choć fizycznie cały czas nie jest dobrze. Mam ucisk na nerw w prawym pośladku i ledwo chodzę. A radośnie pospacerowałam sobie dziś na niemałe zakupy... 37.gif

A poza tym to:
- zgłosiłam na allegro komentarz, jaki wystawiła mi baba od materaca i... wymoderowali jej komentarz icon_smile.gif icon_smile.gif icon_smile.gif
- właśnie kupiłam sobie niebotyczną ilość farb, pędzli i podobrazi. Sztaluga przyjechała dzisiaj. Jak tylko dojedzie reszta - zaczynam swoją przygodę malarską icon_biggrin.gif icon_biggrin.gif icon_biggrin.gif

Odnośnie marsa na śniadanie się nie wypowiem, bo jak to skomentować? Ja cały czas walczę z moją mamą, żeby nie dawała małej co chwila przekąsek i już mnie krew zalewa, bo babcia niezwykle jest oporna na moje prośby, uwagi, argumenty i groźby.... icon_sad.gif


Słyszałam to samo od dwóch lekarek kiedy osobiście się pytałam czy nie lepsze byłyby wziewy. Poza tym nebulizacje są skuteczniejsze. Co prawda już nie dopytywałam dlaczego te wziewy są "gorsze" od nebulizacji (prócz tego uzębienia bo to wiedziałam wcześniej), bynajmniej pozostaliśmy wówczas przy nebulizacjach icon_wink.gif.

Powiadasz, że dopadł Cię ból w pośladku, oj jak ja to fatalnie wspominam. pocieszę Cię, że po ciąży mija, co prawda nie od razu niestety, ale mija. Nieprzyjemne doświadczenie i dosć dziwne, którego nigdy wcześniej nie miałam na szczęście okazji przejść. Przy drugiej ciąży pojawiało się sporadycznie iz mniejszym naciskiem.
iwonadancer
Witajcie dziewczynki icon_smile.gif Wybaczcie, że Was zaniedbuję ostatnio.

Ja tak z doskoku, bo już na wylocie jestem i włączyło mi się wicie gniazda 29.gif. To już 37 tydzień, więc przygotowania do przyjęcia małej Blanki idą pełną parą idą. Piorę, prasuję, kompletuję brakujące rzeczy do wyprawki... na szczęście większość rzeczy mam po Franku, ciuszki po córkach kuzynek, została tylko tzw. drobnica kosmetyczno - apteczna. Mam nadzieję, że jeszcze w tym tygodniu uda mi się spakować torby do szpitala, bo już najwyższy czas aj ależ to minęło...

Dziś miałam ostatnią wizytę u ginka. Mała ( na szczęście nadal jest kobitką i nic jej nie wyrosło icon_wink.gif ) waży póki co 2670 g, więc do olbrzymów nie należy icon_smile.gif Ułożona jest już główka w dół bardzo niziutko, ja mam coraz częstsze i mocniejsze skurcze przepowiadające, więc poród może nastąpić w każdej chwili icon_smile.gif Nie wiem tylko jak tam moja szyjka, bo lekarz nie zbadł mnie ginekologicznie. Tak czy siak muszę być już przygotowana... Rodzić chcę sn i mam ogromną nadzieję, że tym razem obejdzie się bez oxy i cały porod będzie krótszy i sprawniejszy niż pierwszy ( przypominam 13 h 43.gif ). Podobno mam na to duż szanse icon_smile.gif Zastanawiam się tylko czy rodzić w Państwowym szpitalu czy w klinice prywatnej. Tu w Białymstoku są zupełnie inne realia i ceny niż w Wawie. "Wynajęcie" połoznej w państwowym to koszt 300zł, znieczulenie jest za darmo. Poród w klinice wraz z pobytem po, znieczuleniem to koszt 1000 zł. W porównaniu z Wawą to pikuś icon_rolleyes.gif

Tak poza tym czuję sie ok. Trochę już mi ciężko (no dobra bardzo !!!!), zrobiłam się ociężała i zajmowanie się Frankiem jest coraz trudniejsze, na szczęście mogę liczyć na wsparcie małża i mamy. Franek ostatnio nam choruje i zaliczył ciągu 2 miesięcy 2 antybiotyki, niestety miał bardzo ostrą anginę więc nie dało się tego inaczej wyleczyć icon_sad.gif Coś ma słabą odporność, robiliśmy mu badania krwi i moczu i wszystko jest ok. Alergolog zlecił nam jeszcze zbadanie immunoglobuliny, ale musimy z tym zaczekać, bo za mało czasu minęło od ostatniej infekcji. Jeśli wszystko ędzie ok to mały dostanie serię szczepionek uodparniających.

Trzymajcie za mnie kciuki plisss bo może to już mój ostatni wpis przed porodem Dam Wam znać gdyby cosik się zaczęło i będę jechała na porodówkę...

walizka a jak tam u Ciebie?

walizka
Nitro - do tego nie są potrzebne zdolności icon_smile.gif Mam dwie lewe ręce i nie mam zielonego pojęcia o malowaniu. Pojechałam jednak w lipcu na warsztaty vedic art. Wystarczy wziąć pędzel, farby i.... bawić się przyjemnością mazania tym pędzlem po płótnie. Fantastyczne doświadczenie. Poczułam, że znowu coś mogę - dla siebie i od siebie. A bardzo mi tego brakowało. Polecam więc taką aktywność icon_smile.gif
Po powrocie z warsztatów przez 1,5 miesiąca przechodziłam obok moich obrazów, aż w końcu dojrzałam do tego, żeby znowu złapać za pędzel. Sztalugę już mam, wczoraj kupiłam pozostałe akcesoria i.... WITAJ PRZYGODO!!!!! icon_smile.gif icon_smile.gif icon_smile.gif

Anecznik - nas wtedy lekarz przekonał do tuby takim argumentem, że nebulizację robi się przez kilka minut i możemy nie utrzymać tyle czasu malucha z maską na twarzy. A Tuba to jest 10 wdechów - znacznie prościej i łatwiej, a przez to skuteczniej....

W każdym razie muszę kupić nebulizator. Może macie coś do polecenia? icon_smile.gif

I może macie do polecenia jakieś zabezpieczenia na szuflady? Bo te, które mam, okazały się BEZNADZIEJNE!!! icon_sad.gif Na szczęście na razie Weronika reaguje na hasło "zamykamy" i sama bardzo chętnie domyka po mnie szuflady. Miała moment interesowania się, co jest w środku, ale już jej przeszło. Podejrzewam jednak, że to chwilowe icon_wink.gif
Podoba mi się też, że po paru akcjach przytraśnięcia sobie szufladą palców, zamyka je "bezpiecznie" icon_smile.gif

Jeszcze napiszę Wam, jak mnie dziś rozbawiła. Siedziałam z małą na podłodze, a na głowie miałam okulary słoneczne. Weronika lubi zakładać mi okulary na oczy, więc tym razem też to zrobiła. Po czym zaczęła tak ustawiać moją głowę, żeby widzieć w okularze swoje odbicie. W pewnym momencie zaczęła przyciągać do siebie moją głowę pod dziwnym kątem. Na początku nie wiedziałam o co chodzi, ale poddałam się. A Weronika pocałowała swoje odbicie w moim okularze icon_biggrin.gif icon_biggrin.gif icon_biggrin.gif

IWONA! Ty żyjesz icon_smile.gif icon_smile.gif icon_smile.gif Cieszę się, że dałaś znak życia! U mnie pewnie podobnie, jak u Ciebie. Sił już prawie nie mam, wszystko robię 5 razy wolniej i bardzo szybko się męczę. Dopadła mnie rwa kulszowa, co nie uprzyjemnia ostatnich tygodni. I też na szczęście bardzo pomaga mi mama i G. Filipina oczywiście wbija mi się boleśnie między nogi. Chyba jest mniejsza od Twojej Blanki, choć z pewnością jest większa od Weroniki w tym samym czasie.
Z przygotowaniami u mnie podobnie - tylko kilka rzeczy z apteki muszę dokupić i spakować torby. Reszta gotowa: uprana, uprasowana, pochowana w torby... Szyjkę mam długą. Dziwne, że Twój lekarz nie ocenił szyjki w badaniu USG - mógł o przecież zrobić...

Powodzenia, kochanie i koniecznie dawaj znać! Trzymam kciuki za udany, szybki i bezbolesny poród!!!
Ika
Iwonka icon_smile.gif Nie wiem, jak w Białystoku, ale ja mam porównanie pierwszego porodu w prywatnej klinice i drugiego w państwowym. Różnica tylko (i aż) taka, że pierwszy był cc. Ale jeśli chodzi o pobyt... to jeśli Cię stać na klinikę prywatną, to bierz. Nie ma porównania.
m4rusia
to ja sie pochwalę bratankiem/bratanicą icon_wink.gif Dzisiejsze, świeżutkie zdjątko icon_wink.gif



Już się zakochałam.... wub.gif wub.gif wub.gif



Madzikred
IWONKA, trzymam kciuki i czekam na wieści. Wierzę, że poród będzie szybki tak jak mój a ja miałam przecież dłuuuga przerwę. U mnie wszystko trwało 2 godz. 40 min a sam poród 15 min. Życzę takiego samego. Walizka Tobie też. Ale fajnie macie, znów taki maluszek w domku

Walizka, Daria pięknie siedzi przy nebulizacji. Jak tylko powiem, że robimy DYM, to biegnie na kanapę, siada i czeka.

Martucha, foto świetne. Aż się wzruszyłam i zebrało mi się na wspominki. Przejrzałam fotki z lipca zeszłego roku i ... patrzcie. Jakie to niesamowite, z takiej małej kropeczki taka roztropna dziewczynka wyrosła i nie wiadomo kiedy.
m4rusia
popatrzcie minął już rok. To aż rok i tylko rok... Już nigdy nasze dzieci nie zrobią takiego skoku rozwojowego jak w jego przeciągu właśnie. W ciągu 12 mcy przekształciły się z bezbronnego oseska w mobilnego, zaradnego chodziaczka icon_smile.gif Jeszcze bardziej fascynujące jest to, że w ciągu niespełna dwóch lat z dwóch odrębnych komórek powstał człowiek który umie chodzić, zgłasza roszczenia i pyskuje po swojemu icon_wink.gif
emilly
Azumi,Takaja i Ewusen dacie mi zdjęcie maluchów na 1 stronę?
I te pomiary roczkowe jeżeli ktoś mi nie podał lub ja przeoczyłam też poproszę.


Domi zaraził się ode mnie bądź po podróży okropnie kaszle. Ja za to przygłuchłam(ucho tak mnie boli,że szok),od 2 dni nic nie jem,picie nawet sprawia mi ból. Myślałam,że po Summamedzie wszystko mi przejdzie (dostałam dzień przed wyjazdem z Polski na ostrym d.).Angina też mnie jeszcze trzyma icon_sad.gif

I ta pogoda w Anglii,litości! Szaro,buro i ponuro-jak mój nastrój chyba. Sorki,że smęcę!
walizka
Emilly przytul.gif przytul.gif przytul.gif przytul.gif

Madzikred - nie strasz mnie!!!!! icon_smile.gif 2:40 to strasznie mało czasu. Jak zacznie się poród, to musimy babcię ściągnąć do domu i potem jeszcze dojechać do szpitala. I mam nadzieję, że zdążymy z tym wszystkim.

Na lodówce wisi lista rzeczy, które muszę zabrać do szpitala. Dziś pakowanie icon_smile.gif

W nocy myślałam, że zaraz się zacznie, tak mnie łamało icon_sad.gif
Madzikred
A ja myślałam, że dałam ci nadzieję 06.gif
To tak czasem bywa. Ja jak dostałam skurczy krzyżowych od pierwszego a położna podłączyła mi KTG na górze brzucha i stwierdziła, ze tu nic się nie dzieje to ją olałam i od razu dzwoniłam do R., żeby budził Miłosza, zawoził do babci i przyjeżdżał. No i zdążył. Wbiegł po schodach jak mnie wieźli już na porodówkę.
Różnie z tym wszystkim bywa. Babcia musi być szybka a jak macie po drodze, to może lepiej jej zawieźć dziecia.
walizka
spoko, zobaczymy, jak to wyjdzie icon_smile.gif
Babcia mieszka 20 minut od nas, ale nie jest zmotoryzowana. Więc albo taksa albo G. będzie musiał po nią pojechać. To da 40 minut. Dojazd do szpitala od 20 do 60 minut - zależy od godziny i zakładam oczywiście, że nie będzie dziwnych nieprzewidzianych sytuacji na drogach icon_smile.gif No i jeszcze zostaje przyjęcie mnie do szpitala itp. Dla zaoszczędzenia paru minut mogę jechać w koszuli icon_wink.gif

No ale i tak nie wyobrażam sobie tego wszystkiego przy skurczach np. co 2 minuty 37.gif

Przygoda z oxy miała tę zaletę, że skurcze zaczęły się dopiero w szpitalu.
m4rusia
jesssu, wolałabym rodzić w kiblu na PKSie znienacka, niż w szpitalu pod oxy 37.gif icon_smile.gif
walizka
spoko, pewnie urodzę z tego wszystkiego w domu. Bo radośnie zmieniam operatora i w efekcie nie działa mi telefon.

Jestem taka troszkę.... odcięta od świata icon_biggrin.gif icon_biggrin.gif icon_biggrin.gif
Nitro
CYTAT(M4R7U6H4% @ Wed, 31 Aug 2011 - 18:56) *
jesssu, wolałabym rodzić w kiblu na PKSie znienacka, niż w szpitalu pod oxy 37.gif icon_smile.gif

Kurcze, a ja poród wspominam b. dobrze - mimo oxy i przebijania pęcherza + "wypychania" Adki przez lekarza. Żadnej z tych rzeczy nie odczulam jakoś specjalnie, bolało dopiero przy szyciu. Oj, to było okropne icon_sad.gif
m4rusia
Nitro, tylko się cieszyć. Ja mogę pozazdrościć jeszcze icon_wink.gif Moja była teściowa np miała obydwa porody indukowane oxy i też źle nie wspomina. Ja przypłaciłam to fizycznie i psychicznie 37.gif
walizka
Marta - współczuję!
Myśmy przy porodzie miały więcej szczęścia, niż Nitro. Bo owszem - skurcze bolały jak skurczybyk i były mocno wycieńczające. Ale znieczulenie zdziałało cuda. Jedyną jego wadą był duży spadek tętna Weroniki. Ale mimo to i mimo to, że była ze mnie pod koniec wyciskana, urodziła się cała i zdrowa. Szwy miałam założone raptem dwa i szycia też nie czułam.

Tyle, że mam zajawkę na poród naturalny, czyli i bez oxy i bez zzo. Mam nadzieję, że tym razem się uda icon_smile.gif

Bobo zamiast spać, płacze i narzeka. I to jest taka sytuacja, w której nie wiem, co robić: iść do niej, uspokoić, czy zostawić w spokoju icon_sad.gif Bo wiecie - to nie jest taki straszny płacz, który wymaga interwencji. Ale jednak płacze. I wiem, że jak do niej wejdę, to nici z zasypiania.
m4rusia
ja tam nie reaguję na krzyki, płacze.... Natychmiastową inerwencję wymusza na mnie dopiero nagły histeryczny krzyk (czyli coś się stało) i krew icon_wink.gif No i jedzenie kupy kota które miało miejsce wczoraj 37.gif Ech, jeszcze mnie trzepie icon_wink.gif Wygadałam do Iki wczoraj chyba 18zł, żeby zasięgnąć porady odnośnie toxo,robaków i w ogóle icon_smile.gif Dzięki Ika raz jeszcze
Martalka
Że tak się wtrącę 06.gif
Dwa moje pierwsze porody były bez oxy. Bolało, bo poród boli. znieczulenia nie było.
Ale ostatni, już z oxy- ten ból nie jest bólem rodzenia, to jest coś innego, to jakiś dopalacz-tortura, kości aż trzeszczą! ble...

Marta, serio? Mnie każdy płacz zastanawia i chcę odkryć co go powoduje, bo wiem, że dziecko nawet jak lekko kwęka, ma jakąś tam potrzebę. Nie rozumiem dlaczego dajesz dziecku do zrozumienia, że Cię ono nie obchodzi... 37.gif bo ja tak to widzę...
reni81
Proszę wybaczyć ze się wtrącę-nie jestem wstanie sobie wyobrazić ze nie reaguje na płacz mojego dziecka.Musze być pewna ze nic jej nie jest i czegoś nie potrzebuje-może po prostu chce się przytulic...Uwielbiam patrzeć kiedy moja córeczka zasypia-niesamowite.Mówi do siebie,bawi się nóżkami a potem odlatuje i wygląda przesłodko(ja lezę obok,ewentualnie siedzę)
m4rusia
Ej no pewnie... Lena siÄ™ drze, Å‚zy kapiÄ…, dziecko siÄ™ zanosi a ja siedzÄ™ na forum idiot.gif
Nie reaguję na histerie Leny i jej fochy. Dziecko np coś chce i się drze albo koniecznie teraz na rączki. Już pewnie. Zadzieram kiecę i lecę icon_smile.gif Płacz "fochowy" i np jałkanie przed zaśnięciem - na to nie reaguje.Nic złego się nie dzieje, pokwiczy i przestanie. Nie reaguje w tym odniesieniu, że nie wzrusza mnie to i nie lecę z rączkami wyciągniętymi "chodź niunia do mamusi". Wiem który płacz jest "oznaczający, że coś nie teges a który to po prostu fochy.
Tym które mają pierwsze dziecko polecam to samo icon_wink.gif
Ika
A ja jednak nie polecam... Jestem zwolenniczką "rodzicielstwa bliskości" i żadnego płaczu nie zostawiam obojętnie. Owszem, jak mi dwulatek w buncie histeryzował, to nie negocjowałam z terrorystą, ale też nie zostawiałam samego. Przytulałam i czekałam aż się uspokoi, albo kiedy wierzgał, to przynajmniej siadałam obok. Nie zostawiam dziecka samego z jego emocjami, po prostu wydaje mi się to okrutne.
Tylko proszę nie mylić tego z uleganiem dziecku i spełnianiem zachcianek, bo płacze. Nie. Jak jęczy przed snem też nie trzeba wyjmować z łóżeczka czy zabawiać - ale można usiąść obok, wziąć za rączkę, pogłaskać. Może właśnie tej obecności potrzebuje, żeby spokojniej zasnąć.
m4rusia
To ostatnie o czym piszesz Ika to racja. Wypróbowane na Wiki i Lence. Tak z resztą nauczyłam wikę sypiac osobno pomimo jej upartego charakterku i brania mnie krzykiem. Posuwałam się nawet do tego, że jak juz była histeria to i tak nie wyjmowałam jej z łóżeczka tylko ... łóżeczko przystawiałam do swojego łóżka. Podawałam jej rękę ale nadal leżała u siebie. Lenę usypiam w ten sposób, że siadam przy niej i czekam aż zaśnie. Jak nie "prosi", żeby ją miziać to nie dotykam jej nawet pół palcem. Jak wyciąga łapke to podaje jej swoją rękę i tak zasypia. Zdarza się, że uśnie sama, czasami trzeba przy niej posiedzieć nawet pół godziny. Widzę jeszcze pewną zależność: mój mąż- ulubieniec Lenki, nie podnoszący nigdy głosu, "służący" przede wszystkim do zabawy i przytulania nie może jej usypiać. Lena przy nim nie uśnie nawet jak jest padnięta. Kręci się, wyje, wygina. Usypiać mam ja. Tak samo z karmieniem. Mama- ta rozdarta czasami i robiąca permanentne no-no ''służy'' do karmienia, usypiania.... Tata jest dobry jak trzeba popłakać, wymusić coś albo pomarudzić.
Pisząc dwa posty wcześniej na prawdę miałam na myśłi fochy. Okreśłiłam to może za bardzo "zimno" ale dodałam ikonkę icon_wink.gif Fakt faktem jednak, że na fochy nie reaguję. ''Wypróbowane'' na Wice. Na chwilę obecną jak powiem "NIE!!" to znaczy NIE. Widuję np sytuacje gdy mąż do swoich dzieci mówi "nie wolno, nie teraz, nie mogę" a efekt taki jakby gadał do studni.
I nie twierdzę, że Wasze metody są złe. Macie inne podejście. Ja mogę być "skrzywiona" dlatego, że Wikę wychowywałam sama i po prostu nie miałam czasu i siły na fochy i humorki.
reni81
100%zgadzam się z IKA.To nie znaczy ze pozwalam dziecku wejść na głowę.Jestem stanowcza,ale w chwilach trudnych jestem z córką i tłumacze ile się da.To zadziwiające jak roczne dziecko wiele potrafi zrozumieć.
Ika
A ja na fochy reaguję, tylko nie spełnieniem żądań. Ale obecnością, przytuleniem jak najbardziej. Po prostu nigdy nie ignoruję dziecka, bo uważam, że to jest okrutne. Że dziecko potrzebuje bliskości zawsze, nawet, kiedy foszy, nawet, kiedy nie spełnię jego żądań. A może nawet tym bardziej wtedy.
Natomiast nie wydaje mi się, żeby kwestię, kto usypia i karmi, generowało to, kto jest ten "dobry" a kto "zły" i kto zabrania, a kto służy do zabawy. U nas też jest tak, że usypiać muszę ja, Kocurowi się to czasem uda, kiedy mnie nie ma, ale z trudem i płaczem Nutki. Natomiast ja nie zabraniam więcej niż on i nie jestem zbyt rozdarta w stosunku do dzieci. Myślę, że teraz jest po prostu ten czas, kiedy nasze maluchy jeszcze potrzebują mamy bardziej, niż taty. To my na razie jesteśmy z nimi mocniej związane i dlatego nas potrzebują przy zasypianiu.

Marta, ja Oskara też wychowywałam sama i uważam, że z braku czasu, możliwości, sił, popełniłam nieco błędów. Na szczęście weryfikowałam je dosyć szybko i zmieniałam, co się da.
m4rusia
Ika ja tez zmieniłam... A szczególnie od momentu kiedy jestem z M. I zauwazyłam jeszcze jedno: M umie być bardziej stanowczy ode mnie ale w stosunku do Wiki tylko. Lena jest malutka, nie rozumie...ble ble....Takie jest jego podejście. Ja za to niestety bardziej się "łamię" pod naciskami Wiki a stanowczośc zachowuję bardziej do Lenki. Mężowi łatwiej negocjować z Wiką, wyrazić żadania i utrzymać je ode mnie. Jak Lena za bardzo dokazuje to pada mężowe hasło "Koteeeek, weź coś zrób" icon_wink.gif Lena też bardziej reaguje na moje "nie!" niż ojcowskie. Jesteśmy jak dobry i zły glina icon_wink.gif
Jak byłam w szpitalu np to M sobie świetnie radził. Nie twierdzę też, że chłop niezaradny cy cuś icon_wink.gif
Uważam, że obrałam właściwą strategię. Taki sam układ miałam w swoim rodzinnym domu. Tata- ten bardziej "wredny" a mama ta co przytula i ociera łzy (te fochowe też icon_smile.gif ) ... Tylko, że ja jakoś zawsze latałam do taty się żalić, płakać nad niepowodzeniami ...i było to za czasów kiedy mama jeszcze nie miała przypadłości która sprawiła, że oddaliłyśmy się od siebie.
Póki co spadam, bo idą do mnie instalatorzy kablówki
Anecznik
Iwona, Walizka trzymajcie siÄ™ dzielnie przytul.gif

Ja zauważyłam u Igora, że co raz więcej próbuje właśnie wymusić krzykiem i popłakiwaniem. Reaguję, ale nie ulegam jeśli np chce coś czego dostać nie może. Staram się być konsekwentna chociaż czasami nie ukrywam mięknę. Chyba każda matka rozpoznaje płacz z potrzeby a płacz wymuszany. Igu wcześniej zasypiał sam. Był położony do łóżeczka, dostał mleko i wychodziliśmy. Teraz jednak wszystko się zmieniło (już od jakiegoś czasu) bo mały po naszym wyjściu z sypialni wstawał i sie bawił. Kiedy płakał starałam się przez chwile nie wchodzić po czym jeśli płacz nie mijał musiałam do niego pójść położyć i właściwie zostać. Od tego memontu jest kładziony do łóżeczka, dostaje mleko po czym kładę się ja czy też D. na łóżku obok i czekamy aż zaśnie. Z reguły trwa to szybko, ale czasami domaga się Igor bliskości. Wówczas wystarczy poglaskac po pleckach czy ramionku i zasypia od razu. Usypiamy na zmianę co drugi wieczór, tak jak mamy dyżury nocne. Przy Nikodemie był problem bo nie dosyć, że trzeba było usypiać na rękach do 1,5 roku życia 37.gif z racji histerii, krzyków...nie mogliśmy dać rady, to jeszcze tylko mama mogła go uśpić. Z czasem "przyzwyczajał" się do usypiania przy tacie, ale już w łóżeczku. Poprzez konsekwencje udało nam się osiągnąć sukces icon_wink.gif.

Muszę Wam się pochwalić, że Niko dzielnie poszedł do zerówki. Wczoraj sam wystąpił na środek wywołany przez panią dyrektor po nazwisku i pokazał swoją osobę wszystkim rodzicom i dzieciom. Dzisiaj bez problemu został w klasie, a mama...hmmm, po drodze się rozczuliła 29.gif Tak tak, mam już dużego i dzielnego synka, wierzyć się nie chce. Czas leci jak szalony. Dzieci dorastają a my się starzejemy. Pal licho z tym starzeniem, ale jak dzieciaki idą do przodu to wierzyć się nie chce. Mam nadzieję, ze Niki bez problemu zaadaptuje się w nowym środowisku. Duma mnie rozpiera jak na razie icon_wink.gif

m4rusia
CYTAT(Anecznik @ Fri, 02 Sep 2011 - 10:39) *
Iwona, Walizka trzymajcie siÄ™ dzielnie przytul.gif

Ja zauważyłam u Igora, że co raz więcej próbuje właśnie wymusić krzykiem i popłakiwaniem. Reaguję, ale nie ulegam jeśli np chce coś czego dostać nie może. Staram się być konsekwentna chociaż czasami nie ukrywam mięknę. Chyba każda matka rozpoznaje płacz z potrzeby a płacz wymuszany. Igu wcześniej zasypiał sam. Był położony do łóżeczka, dostał mleko i wychodziliśmy. Teraz jednak wszystko się zmieniło (już od jakiegoś czasu) bo mały po naszym wyjściu z sypialni wstawał i sie bawił. Kiedy płakał starałam się przez chwile nie wchodzić po czym jeśli płacz nie mijał musiałam do niego pójść położyć i właściwie zostać. Od tego memontu jest kładziony do łóżeczka, dostaje mleko po czym kładę się ja czy też D. na łóżku obok i czekamy aż zaśnie. Z reguły trwa to szybko, ale czasami domaga się Igor bliskości. Wówczas wystarczy poglaskac po pleckach czy ramionku i zasypia od razu. Usypiamy na zmianę co drugi wieczór, tak jak mamy dyżury nocne. Przy Nikodemie był problem bo nie dosyć, że trzeba było usypiać na rękach do 1,5 roku życia 37.gif z racji histerii, krzyków...nie mogliśmy dać rady, to jeszcze tylko mama mogła go uśpić. Z czasem "przyzwyczajał" się do usypiania przy tacie, ale już w łóżeczku. Poprzez konsekwencje udało nam się osiągnąć sukces icon_wink.gif.


Anecznik jakbym czytała swoje przypadki icon_wink.gif Ino u nas dyżur nocny mam stale ja icon_wink.gif Sądziłam, że będzie to uciążliwe ale nie jest. Niech się chłop wysypia icon_wink.gif Angażuje się bardzo w opiekę nad Lenkę to z nocek go zwalniam w nagrodę 29.gif 06.gif
Kurcze i Lenut też wcześniej usypiała sam. Teraz tak jak pisałam- trzeba przy niej siąśc choć na chwilę (jej łóżeczko stoi u nas w pokoju. Zmienię to dopiero jak kupię odpowiednie łózko uwzględniające jej wiek i rozmiar pokoju dziewczynek zarazem 37.gif ).W nocy młoda budzi się czasami raz, innym razem dwa razy, czasami wcale. Jak się obudzi muszę wstać, ją pogłaskać, podać smoka, czasami picie. Momentalnie po tym usypia. Ja też na szczęście icon_wink.gif Może dlatego tak nie męczą mnie te pobudki.

Hehe, panowie instalujÄ… mi pakiet HD
Martalka
CYTAT(Ika @ Fri, 02 Sep 2011 - 08:22) *
A ja na fochy reaguję, tylko nie spełnieniem żądań. Ale obecnością, przytuleniem jak najbardziej. Po prostu nigdy nie ignoruję dziecka, bo uważam, że to jest okrutne. Że dziecko potrzebuje bliskości zawsze, nawet, kiedy foszy, nawet, kiedy nie spełnię jego żądań. A może nawet tym bardziej wtedy.
Natomiast nie wydaje mi się, żeby kwestię, kto usypia i karmi, generowało to, kto jest ten "dobry" a kto "zły" i kto zabrania, a kto służy do zabawy. U nas też jest tak, że usypiać muszę ja, Kocurowi się to czasem uda, kiedy mnie nie ma, ale z trudem i płaczem Nutki. Natomiast ja nie zabraniam więcej niż on i nie jestem zbyt rozdarta w stosunku do dzieci. Myślę, że teraz jest po prostu ten czas, kiedy nasze maluchy jeszcze potrzebują mamy bardziej, niż taty. To my na razie jesteśmy z nimi mocniej związane i dlatego nas potrzebują przy zasypianiu.


zgadzam się w całej rozciągłości.

Poza tym czasami zafiksowani na bycie konsekwentnym, na jakąś ideę fix, że dziecko ma spać samo, bo przecież powinno (tia), czy inne cele, potrafimy przeoczyć coś ważnego.

Marta, ja też nie mam czasu na fochy przy trójce dzieci (ale zwykle wcale nie o czas chodzi). Ale uważam, ze dostrzeżony foch icon_wink.gif uspokaja dziecko i nie ma potem aż takiej potrzeby kładzenia nacisku na swoja malą osobę, bo wie, że jak ma problem, to mama jest.



m4rusia
a co byście zrobiły w sytuacji jak dziecko w sklepie rzuciłoby się na podłogę z krzykiem, fochem, że chce zabawkę i koniec, łeeeeeeee!!!!!!!! ?
Madzikred
CYTAT(Anecznik @ Fri, 02 Sep 2011 - 11:39) *
Iwona, Walizka trzymajcie siÄ™ dzielnie przytul.gif

Ja zauważyłam u Igora, że co raz więcej próbuje właśnie wymusić krzykiem i popłakiwaniem. Reaguję, ale nie ulegam jeśli np chce coś czego dostać nie może. Staram się być konsekwentna chociaż czasami nie ukrywam mięknę. Chyba każda matka rozpoznaje płacz z potrzeby a płacz wymuszany. Igu wcześniej zasypiał sam. Był położony do łóżeczka, dostał mleko i wychodziliśmy. Teraz jednak wszystko się zmieniło (już od jakiegoś czasu) bo mały po naszym wyjściu z sypialni wstawał i sie bawił. Kiedy płakał starałam się przez chwile nie wchodzić po czym jeśli płacz nie mijał musiałam do niego pójść położyć i właściwie zostać. Od tego memontu jest kładziony do łóżeczka, dostaje mleko po czym kładę się ja czy też D. na łóżku obok i czekamy aż zaśnie. Z reguły trwa to szybko, ale czasami domaga się Igor bliskości. Wówczas wystarczy poglaskac po pleckach czy ramionku i zasypia od razu. Usypiamy na zmianę co drugi wieczór, tak jak mamy dyżury nocne. Przy Nikodemie był problem bo nie dosyć, że trzeba było usypiać na rękach do 1,5 roku życia 37.gif z racji histerii, krzyków...nie mogliśmy dać rady, to jeszcze tylko mama mogła go uśpić. Z czasem "przyzwyczajał" się do usypiania przy tacie, ale już w łóżeczku. Poprzez konsekwencje udało nam się osiągnąć sukces icon_wink.gif.

Muszę Wam się pochwalić, że Niko dzielnie poszedł do zerówki. Wczoraj sam wystąpił na środek wywołany przez panią dyrektor po nazwisku i pokazał swoją osobę wszystkim rodzicom i dzieciom. Dzisiaj bez problemu został w klasie, a mama...hmmm, po drodze się rozczuliła 29.gif Tak tak, mam już dużego i dzielnego synka, wierzyć się nie chce. Czas leci jak szalony. Dzieci dorastają a my się starzejemy. Pal licho z tym starzeniem, ale jak dzieciaki idą do przodu to wierzyć się nie chce. Mam nadzieję, ze Niki bez problemu zaadaptuje się w nowym środowisku. Duma mnie rozpiera jak na razie icon_wink.gif


Gratulacje dla Oskara, dzielny chłopak. Pamiętam pierwszy dzień Miłosza w 1 klasie (do zerówki chodził w przedszkolu) jakby to było wczoraj. A dziś, poszedł do 3 klasy, zarzucił plecak i poszedł. Trochę mnie Daria odmładza na szczęście, bo patrząc na niego nie chce mi się wierzyć, że ma już tyle lat. Koleżanki dzwonią domofonem, piszą sms-y. Takie to mam już czasy. Na szczęście jest z tych co jak się przyciśnie to opowie wszystko jak na spowiedzi ale zdaję sobie sprawę, ze za chwilę będzie miał całkiem swoje "sprawy".

Daria zasypia przy cycu, chociaż jak mnie nie ma albo czasem jak d..ka pełna to zaśnie sama. Tyle, że zawsze w naszym łózku, kręci się, wierci, trzeba kolo niej poleżeć, czasem pomiziać po pleckach. Jak mnie nie ma to R. właśnie tak ją usypia. Dołączam do Iki i Anecznik, jestem zwolenniczką bliskości i reagowania na płacz czy marudzenie dziecka. Nawet jak test to foch albo próba wymuszenia, ja reaguję. Przytulam, jak wymuszenie to staram się odwrócić jej uwagę, ua nas zawsze pomaga. Ja wiem, ze ta bliskość z dzieckiem procentuje w przyszłości i nie da się jej niczym zastąpić i teraz jest ten czas na łapanie więzi z dzieckiem, bo potem już bedzie za późno. Obserwowałam relacje moich koleżanek ze swoimi dziećmi i widzę jaki dzieli je dystans z dzieciakami teraz. Ja nie mówię, ze one nie kochają i że nie ma tam miłości w dwie strony ale relacje są całkiem inne. Dlatego powtarzam moje metody z Darią, bo moim zdaniem się sprawdziły.
walizka
Marta - nie zazdroszczę akcji z kupą. My mamy kuwetę mocno izolowaną od bobasa, ale już zdażyło się małej podnieść z podłogi kryształek żwirku i włożyć do buzi.

Martalka - nie spodziewam się, że naturalne skurcze nie będą bolały icon_smile.gif Bóle menstruacyjne też potrafią dać do wiwatu. Twoja wypowiedź potwierdza jednak to, co słyszałam już z różnych źródeł, że skurcze po oxy o wiele bardziej dają popalić. Dlatego nie chcę tego drugi raz doświadczać. Oxy to mój największy strach przed porodem.

Jeśli chodzi o płacz, to:
- Weronika coraz częściej próbuje płaczem terroryzować - jeśli to jest dobre określenie.

- Generalnie reaguję na jej płacz, odwracam uwagę, przytulam, zagaduję - moje reakcje zależą od sytuacji, choć też od mojego samopoczucia

- zupełnie inaczej sprawa ma się z zasypianiem. To jest obszar, z którym średnio sobie radzę. Po pierwsze Weni nie umie zasnąć w towarzystwie. Jak jestem z nią w pokoju, mimo zmęczenia próbuje mnie zaczepiać, bawić się, itp. Moja obecność zatem nie pomaga. Po drugie - czasem popłakuje przy samym zasypianiu i też wiem, że wtedy musi być sama, bo to nie jest wołanie, tylko taka technika wyciszania siebie. Po trzecie - czasem zasypianie jest bardzo trudne: mała płacze wymuszająco - wtedy zupełnie nie wiem, co robić. Jak wejdę, będzie chciała się bawić. Nie działają na nią przytulaki, buziaki, szeptanie, głaskanie, śpiewanie kołysanek. Czasem dochodzę do wniosku, że to nie pora na drzemkę (dzienną) i idziemy dalej się bawić, ale czasem widzę, jak bardzo jest zmęczona i że nie potrafi poradzić sobie z zaśnięciem. Wtedy czuję się bezradna, bo nei potrafię jej w tym pomóc. I zawsze przy takim "wymuszającym" płaczu mam dylemat: wejść, czy zostawić ją samą? Bo też wiem, że to jest element wychowawczy i że bardzo łatwo przegapić moment, w którym pozwala się dziecku na wchodzenie sobie na głowę...

- czasem też wymuszający płacz przeradza się w histeryczny. Wtedy wkraczam do akcji, choć też mam obawy, że ten histeryczny również jest wymuszający. Że mała bada, gdzie jest granica.

A ja ostatnio jestem coraz bardziej rozsypana psychicznie i tym jest mi trudniej "dogadać się" z Weroniką icon_sad.gif

Czytam te Wasze metody na obecność przy zasypianiu, głaskanie, leżenie obok.... i zazdroszczę, że u Was to działa.

Kiepsko się dziś czuję, ledwo dycham icon_sad.gif Idę pobyć sama w lesie.
Nitro
CYTAT(M4R7U6H4% @ Fri, 02 Sep 2011 - 12:39) *
a co byście zrobiły w sytuacji jak dziecko w sklepie rzuciłoby się na podłogę z krzykiem, fochem, że chce zabawkę i koniec, łeeeeeeee!!!!!!!! ?

Oj, boje sie tego. Ada zaczyna pokazywać rogi. Jak próbuje coś wymusić - spokojnie (!) kieruje jej uwagę na coś innego, ale teraz to działa coraz rzadziej. Faktycznie trzeba znaleźć ta granice miedzy obojętnością a nieuleganiem - pewnie będzie cieżko icon_sad.gif z usypianiem nie ma problemów - Ada od zawsze zasypia sama, odłożona do lozeczka, z "Pamem" i rozpadajaca sie prawie pluszowa poduszka "pozdrowienia z gór" - bez nich nawet sie nie kładzie. Wczoraj przyszły mi IDENTYCZNE poduszki zamówione na Allegro. Niestety, nie udało sie oszukać Małej icon_sad.gif
Ika
CYTAT(Madzikred @ Fri, 02 Sep 2011 - 11:20) *
Gratulacje dla Oskara, dzielny chłopak.

Nikodema icon_biggrin.gif Oskar jest mój icon_wink.gif i jest już w III klasie. Ale też dzielnie poszedł icon_lol.gif
Ika
Walizka, a próbowałaś leżąc obok Weni udawać, że śpisz? icon_wink.gif Ja czasem tak robię (w sumie nawet nie udaję, wprawdzie nie śpię, ale odpoczywam, i chętnie bym zasnęła icon_wink.gif), w kazdym razie mam zamknięte oczy. Nutka trochę mnie zaczepia, ale generalnie wtedy przytula się do mnie i też zamyka oczy.
Ika
CYTAT(M4R7U6H4% @ Fri, 02 Sep 2011 - 10:39) *
a co byście zrobiły w sytuacji jak dziecko w sklepie rzuciłoby się na podłogę z krzykiem, fochem, że chce zabawkę i koniec, łeeeeeeee!!!!!!!! ?


Wychodzisz ze sklepu. Trudno. Jak się nie daje wyprowadzić, to czekasz aż się da. Mówisz dziecku, że dopóki się nie uspokoi, nie porozmawiacie. Bo po prostu nie rozumiesz, co mówi. Przytulasz, jeśli się da i czekasz, po prostu.
Nigdy mi się Oskar nie rzucił w sklepie, zdarzyło mu się w domu, stosowałam jak wyżej i błyskawicznie przestał. On wiedział, że to nic nie da, bo nigdy takich wymuszanych żądań nie spełnię, ale wiedział też, że ja przy nim jestem, nie zostawiam go z tymi emocjami.
m4rusia
CYTAT(Ika @ Fri, 02 Sep 2011 - 12:48) *
Wychodzisz ze sklepu. Trudno. Jak się nie daje wyprowadzić, to czekasz aż się da. Mówisz dziecku, że dopóki się nie uspokoi, nie porozmawiacie. Bo po prostu nie rozumiesz, co mówi. Przytulasz, jeśli się da i czekasz, po prostu.
Nigdy mi się Oskar nie rzucił w sklepie, zdarzyło mu się w domu, stosowałam jak wyżej i błyskawicznie przestał. On wiedział, że to nic nie da, bo nigdy takich wymuszanych żądań nie spełnię, ale wiedział też, że ja przy nim jestem, nie zostawiam go z tymi emocjami.


Zapytałam bo super uporałam się u Wiki z tym. Raz jeden jedyny odstawiła mi taką akcję. Powiedziałam raz: "albo się uspokoisz albo wychodzimy. Jak nie chcesz iśc ze mną to wyjdę sama a Ty zostaniesz." Zero reakcji. Z kamiennym wyrazem twarzy zrobiłam zwrot na pięcie i odeszłam. Jeszcze pół alejki dalej ją słyszałam. Potem była cisza. Po niej bieg za mną. Jak dobiegła to sie przytuliła i zaczęła płakać. Wtedy ją przytuliłam i powiedziałam, że następnym razem też wyjdę i nie będę czekać. Nie było już nigdy następnego razu.
Z lękiem nigdy nie zostawiłabym dziecka samego. Jestem też świadoma, że lęki dziecka- niektóre głupie dla nas, dla niego są poważne i przerażające (np dzisiaj Lena dostała histerii na wiertarkę panów od kablówki). Boi się też .... kwiatków icon_smile.gif "Szanuję" to i inne dziwne rzeczy jednak totalny foch to dla mnie przypadłośc rozkapryszonych dzieci a takiego czegoś nie toleruję. Nie uznaję też fochów u dorosłych icon_wink.gif
Ika
Widzisz, Marta... a ja bym tak nigdy nie zrobiła icon_sad.gif Przenigdy nie zostawiłabym dziecka samego, odwracając się od niego i odchodząc. Dla mnie to jest straszne.
Ja zapewniam moje dzieci, że nigdy ich nie zostawię. A jak mi się obce baby wtrącały z tekstami "chodź do mnie, ja Cię zabiorę" to natychmiast tłumaczyłam, ze ta pani mówi nieprawdę, nikt nigdy Cię od mamy nie ma prawa zabrać. Ja zawsze będę.
Oczywiście nie mówimy o pójściu do szkoły, gdzie nie waruję pod drzwiami, ale o małym dziecku, w którym buduje się poczucie bezpieczeństwa.

Poza tym jeszcze jedno - a co by było, gdyby ona nie pobiegła za Tobą? Wróciłabyś po nią. A to byłby pedagogiczny strzał w stopę icon_wink.gif Dlatego jeśli już "grozisz" jakimiś konsekwencjami, niech one będą prawdziwe, realne, bo inaczej okłamujesz dziecko.
m4rusia
Ika nie zrobiłabym tego mając wątpliwości czy pójdzie za mną. No już takiej dewiantki za mnie nie rób
Ika
Nie używaj takich wielkich słów, żadnej dewiantki z Ciebie nie robię. Po prostu nie zgadzam się z Tobą...
Rzecz w tym, że Ty nie możesz mieć pewności, że za Tobą pobiegnie. W obcym miejscu, wśród tłumu obcych ludzi dziecko ma prawo się przestraszyć i zareagować inaczej, niż się spodziewasz. Może na przykład pójść w inną stronę i Ci zginąć. Albo siedzieć tam przerażona. To jest/było małe dziecko.
Zresztą kwestia "pójdzie/nie pójdzie" załatwia jedynie sprawę Twojej pedagogiczności, natomiast nadal jest tam małe dziecko, od którego odwróciła się mama. Zostawiła go. Tego właśnie bym dziecku nie zrobiła, bo to jest straszne.

Ja czasami próbuję się po prostu wczuć w to moje małe dziecko, które nie zna świata, które jest czasem jak ślepe kocię w tym wielkim świecie. I na wiele rzeczy mu nie pozwolę, ale zawsze zapewniając przy tym maksimum poczucia bezpieczeństwa i mojej przy nim wiernej obecności.
Martalka
Jak robi to trzylatek, dwulatek (myślę teraz o damianie, bo właśnie takie akcje ma, że leży na podłodze w sklepie, albo zasiada na chodniku) to albo wychodzę ze sklepu albo czekam aż wstanie (cierpliwie, a ludzie niech się gapią), musi potem za rączke iść, i tłumaczę dlaczego nie dostanie tego o co wrzeszczy. A powodów jest mnóstwo. Ale roczniakówi nie wytlumaczysz aż tak dobrze jak 2-3 latkowi.
Z roczniakiem jest o tyle łatwiej, że dajesz inną *****ółkę ze swojej torebki (zawsze mam różne fanty i gadżety diabel.gif ) i to odwraca uwagę, ponieważ dziecko w tym wieku nie jest w stanie skupić uwagi za długo na jednej rzeczy. Poza tym Mila się jeszcze nie rzuca, bo jeździ w wózku.

Wg mnie pojęcie "foch" u roczniaka trochę mija się z prawdą. Ten foch to jest bardziej wybuch emocji z jakimi taki maluch nie wie jak sobie radzić, jak się uspokoić.
Zalezy też czy nam zależy na tym by dziecko umiało sobie radzić z emocjami później, zeby wiedziało dlaczego mama podejmuje dane decyzje, czy na tym żeby je złamać (jeśli to drugie to trzeba liczyć się z tym, że taka wojna może trwać latami, a dziecko będzie sprawdzać co rusz siły rodzica- patrz:mój bartek- bo oczywiście, że chciałam być twarda, konsekwentna etc. Ale też znacznie później niż po pierwszych urodzinach, i przyznam, że sprawa emocji cięgnie się za nim, nie potrafi ich dobrze wyrazić, kontrolować. No a dzięki wszechobecnym popularnym poradnikom wiele dzieci ma ten problem (jak Twierdzi Bartka była nauczycielka w p-kolu, bo ja badan nie przeprowadzałam icon_wink.gif ).

Walizka, ja wiem, że Ty wiesz, że poród boli. Napisałam to w tym sensie, że po prostu ból bez oxy to inna bajka icon_biggrin.gif
Ja przed pierwszą ciążą miewałam tak bolesne miesiączki, że mogłabym je porównać do bólu porodowego w sumie. Ale nie tego na oxy icon_wink.gif Po podaniu oxy mineło niecałe pół godziny i od 2 cm doszło do pełnego rozwarcia. Jaki to wysiłek dla organizmu, przecież natura inaczej wymyśliła ten proces. Jak tam w środku wszystko musiało szybko się dziać. Brrr na samo wspomnienie...
Chociaż muszę przyznac, że oddychanie mi nawet pomogło. A raczej skupienie się na oddychaniu a nie na bólu.




walizka
CYTAT(Ika @ Fri, 02 Sep 2011 - 13:46) *
Walizka, a próbowałaś leżąc obok Weni udawać, że śpisz? icon_wink.gif Ja czasem tak robię (w sumie nawet nie udaję, wprawdzie nie śpię, ale odpoczywam, i chętnie bym zasnęła icon_wink.gif), w kazdym razie mam zamknięte oczy. Nutka trochę mnie zaczepia, ale generalnie wtedy przytula się do mnie i też zamyka oczy.

oczywiście, że próbowałam icon_smile.gif Kiedyś o tyle dawało się ją oszukać, że traciła zainteresowanie moją osobą. Teraz zaczyna płakać i próbuje otwierać mi oczy icon_sad.gif

Martucha - ja bym nie miała 100% pewności, że dziecko pójdzie za mną

Martalka - wiem, że wiesz, że ja wiem.... icon_wink.gif

A o co chodzi z tą konsekwencją wobec Bartka? Próbowałaś "książkowo"?
Martalka
walizka, książkowo, supernianiowo...
Oczywiście dochodziła frustracja, że nie zawsze potrafię być konsekwentna, więc wedlug poradników wszelkiej maści wychodzilo, że jestem beznadziejną matką. Więc tym bardziej "musiałam" być konsekwentna, twarda, silna- normalnie się zapętliłam (fajnie to ujmuje Gordon w wychowaniu bez porażek). Dużo też od Bartka wymagałam, za dużo jak na jego wiek- tak teraz to widzę. Wyglądało to jak jakaś walka, wojna, często bywało, że ryczał, a ja nic. Bylam wykończona bardziej niż teraz z trójką dzieci, a Bartek nie stawał się "grzeczniejszy" tylko jeszcze mocniej walczył. Zagubiona byłam strasznie. Żeby nie było, że teraz to dziecko do rany przyłóż icon_wink.gif nie, nie... ale on nie dośc, że z natury pędziwiatr, torpeda, to jeszcze charakterek.
Co do spania, to całe szczęście nie potrafilam stosować metody z wypłakiwaniem (też się zaopatrzyłam w poradnik pdf, a jak), bo czułam, że to nie dla nas te tortury, usypiałam klepiąc po dupci i pleckach, będąc obok. Potem już tego nie potrzebował. Usypiał w minutę gdy tylko wychodziliśmy z pokoju.
Ale w wielu kwestiach jakoś nie umiałam wsłuchac się w intuicję, tylko działałam schematycznie niestety.
Mój mąż chyba miał lepsze wyczucie. Do tej pory mają świetny kontakt, więź. I ja się nie dziwię zupełnie.
A tak właściwie, to strasznie trudno to wszystko ubrać w słowa. Skomplikowane to wszystko.


Zostawianie w sklepie to właściwie łamanie dziecka. Nastraszymy to zmięknie.
Jasne, że przybiegnie na 99% do mamy.
Pytanie tylko, co będzie dziecko czuło? Że jego zachowanie było nieodpowiednie? Czy może raczej, że teraz jestem opuszczone, mama znika, pojawia się zagrożenie, trzeba się ratować i szukać mamy?



Ika
Bo kurczę, konsekwentnym trzeba być, ale z głową i nie za wszelką cenę... Początkowo też miałam z tym problem. Teraz już nie mam, choć konsekwentna jestem - ale tak "miękko" i nie na siłę.
Sztywne zapatrzenie w poradniki potrafi sfrustrować icon_smile.gif
walizka
Martalka - domyślam się, jakie skomplikowane, bo sama teraz tego doświadczam. A wiem, że to dopiero początek drogi i to, co było do tej pory, to pikuś icon_smile.gif

Jestem przerażona tym całym wychowywaniem. Nie zdawałam sobie sprawy, jakie to trudne...

Ika - jak rozumiesz "konsekwentna nie na siłę"? Że czasem odpuszczasz i ustępujesz?
Ika
CYTAT(walizka @ Fri, 02 Sep 2011 - 19:37) *
Ika - jak rozumiesz "konsekwentna nie na siłę"? Że czasem odpuszczasz i ustępujesz?

To znaczy, że w określonych sytuacjach mogę zmienić zdanie icon_wink.gif Jeśli okaże się, że się myliłam, albo że konsekwencja szkodziłaby dziecku etc. Był tu na forum taki przykład, że nie ulegamy dziecku, które chce, by go nosić. Mamy na przykład zasadę, ustaloną z dzieckiem, że z przedszkola wraca piechotą, na własnych nóżkach. Ale jednego dnia dziecko wyjątkowo bardzo narzeka, że bolą go nóżki i mamy jakieś podejrzenia, że dziecko się może źle czuć, to wtedy konsekwentne trzymanie się zasady, że wraca na własnych nogach jest oślim uporem icon_wink.gif i męczeniem dziecka, któremu naprawdę może coś być. Wtedy wzięłabym na ręce.
To oczywiście przykład, akurat mi teraz nie przychodzą do głowy takie z naszego życia icon_smile.gif bo ja generalnie jestem konsekwentna i nieczęsto muszę zmieniać zdanie, ale też staram się, aby zasady, których przestrzegamy, były zdrowe i nie były łamaniem dziecka. Może dlatego nie muszę zmieniać zdania icon_smile.gif
No i nie karzemy, tylko naturalne konsekwencje. Na to mi Berek kiedyś otworzyła oczy, jak wrzucisz w wyszukiwarkę to sporo ciekawych wątków Ci wyrzuci.
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.