wzielam tabletki polowke, wode i poszlam spac...po godzince jakby nic mi nigdy nie bylo
I tego się, kochana trzymaj!
Zawsze przechodzi! A jak nie chcesz czekać aż przejdzie samo, to "połóweczkę tableteczki" i jest super!
dzis od rana pijana chodze, zawroty glowy mialam, cisnienie bylo 101/69 wiec troche pocwiczylam i mam nadzieje, pomoze
a wczoraj super bylo... tylko nie wiem czemu zazwyczaj rano przychodzi, jakies takie uczucie slabosci, potem przychodzi mi mysl ze zemdleje i teraz to psychicznie sobnie wmawiam ze to moja wyobraznia i staram sie odeprzec te slabosci...Boze ciezko to zwlaszcza jak realnie we lbie sie kreci i jakies leki cie biora ...zazwyczaj jak jestem sama powiem szczerze ze zawalil mi sie ostatnio grunt pod nogami bo caly rok robilam w szkole wolontariat-za darmo, obiecywali mi zatrudnienie a zatrudnili kogos calkiem innego... naprawde mialam nadzieje na te prace... a teraz znowu w martwym punkcie... CYTAT mialam brac 50mg a biore 25mg moze za slaba dawka, dlatego sa napady nadal... CYTAT czy ta druga tabletka ktora bralas to cos na uspokojenie? clonazepamum lagodzi napady atakow padaczki lub naglych lekow. CYTAT jak sie czulas biora serotonine bylo ok? wszystko w porzadku. o dziwo, depresanty dobrze toleruje. Coffee, CYTAT dzis od rana pijana chodze, zawroty glowy mialam, cisnienie bylo 101/69 wiec troche pocwiczylam i mam nadzieje, pomoze u mnie rano zawsze bylo okropne. nie mialam ochoty na nic, nie mowiac juz o wyjsciu z lozka. jak sie jakos zwleklam, to i tak czulam sie fatalnie. wieczorem wszystko bylo super, tylko zawsze rano zle sie czulam... CYTAT powiem szczerze ze zawalil mi sie ostatnio grunt pod nogami i wlasnie przez takie sytuacje stany depresyjne sie poglebiaja, niestety. wszystko jest fajnie, gdy sie dobrze uklada, gorzej, gdy cos sie zawali, cos sie 'ukruszy'... Slyszalas o NEUROLU ? Moj lekarz mi go przepisal w razie stestowych sytuacji, a dokladnie- gdy bede czuc, ze bedzie sie cos zlego zblizalo- jakis atak paniki, stresu, gdy bede sie bac ze zemdleje czy cos mi sie staniie. Nie bralam go jeszcze, bo nie mialam takiej potrzeby, ale zawsze mam go przy sobie, w torobce.
Neurol, Xanax, Afobam, Alprox - to po prosto alprazolam. Najlepiej byłoby obejść się bez niego, ale w ostrych stanach gorąco polecam.
Alprazolam (ATC: N05 BA 12) – lek psychotropowy, triazolowa pochodna benzo-1,4-dwuazepiny. Wykazuje przede wszystkim działanie przeciwlękowe, choć w mniejszym stopniu także inne działania charakterystyczne dla tej grupy leków: uspokajające, przeciwdrgawkowe i rozluźniające mięśnie szkieletowe. Praktycznie nie podlega efektowi pierwszego przejścia przez wątrobę (biodostępność przy podaniu doustnym osiąga ponad 90%). Alprazolam stosowany jest w leczeniu i zapobieganiu silnym napadom lęku (napady paniki lub lęku fobicznego), w lęku przewlekłym, także z towarzyszącym zespołem depresyjnym. Jest aktywny w niskich dawkach, dostępny w tabletkach po 0,25 mg, 0,5 mg lub 1 mg, rzadziej większych. Zakres najczęściej stosowanych dawek to 0,75 mg - 4 mg. Po nagłym zaprzestaniu używania leku, po kilku tygodniach leczenia może wystąpić zespół abstynencyjny objawiający się znacznym pogorszeniem samopoczucia, sennością oraz pobudzeniem. Długotrwałe używanie może prowadzić do wystąpienia zjawiska tolerancji fizjologicznej. Odstawianie alprazolamu musi polegać na długotrwałym podawaniu coraz niższych dawek. Alprazolam ma krótki okres półtrwania w organizmie (6-12 godzin), z czego wynikają jego stosunkowo znaczne właściwości uzależniające. Doraźne stosowanie alprazolamu nie grozi jednak możliwością uzależnienia. Nikotyna może spowodować osłabienie działania uspokajającego, a zwiększyć działanie pobudzające leku. Równoległe stosowanie fluoksetyny zwiększa stężenie alprazolamu we krwi o około 46%, powodując nasilenie i przedłużenie jego działania. Lek ulega w wątrobie metabolizmowi m.in. do α-hydroksyalprazolamu (o około dwukrotnie słabszym działaniu) i nieczynnej psychotropowo pochodnej benzofenonu. Działania niepożądane to ospałość, niestrawność, suchość w jamie ustnej, kłopoty z koncentracją, agresja, euforia, kłopoty z pamięcią. Składnik leków o nazwach handlowych: Afobam, Alprazomerck, Alprox, ,Frontin, Neurol, Xanax, Xiemed , Zomiren.
mi zapisali SEDAM a potem inny lekarz dal XANAX ale jeszcze go nie probowalam ...nosze przy sobie ten SEDAN w razie co
a czy ten twoj lek dziala 'od razu" czy po jakims czasie? u mnie najgorsze to ze ja nie umiem przestac myslec jak zle to bylo-atak-i nawet jak jest dobrze to stale gdzies tam wracaja mysli a co "jak mnie wezmie" odpedzam te mysli ale one za jakis czas wracaja mi zapisali SEDAM a potem inny lekarz dal XANAX ale jeszcze go nie probowalam ...nosze przy sobie ten SEDAN w razie co a czy ten twoj lek dziala 'od razu" czy po jakims czasie? u mnie najgorsze to ze ja nie umiem przestac myslec jak zle to bylo-atak-i nawet jak jest dobrze to stale gdzies tam wracaja mysli a co "jak mnie wezmie" odpedzam te mysli ale one za jakis czas wracaja Tak, jadłam Sedam po którymś porodzie, bo wtedy bywało mi najgorzej. Acz doraźnie stanowczo lepszy jest Xanax. Alprazolam działa tak po 20 minutach do pół godziny, ale można się łatwo uzależnić, niestety. Myślę, że chyba prawie każdy neurotyk przerabiał błędne koło nerwicowe, zwłaszcza na początku. To jest do przejścia.
Ja o xanaxie slyszalam, ponoc dobry lek, ale jak wiadomo- dla kazdego cos innego moze byc dobre
Jak juz pisalam neurola jeszcze nie bralam, ale z tego, co mowil moj lekarza, to dziala od razu. Ja o xanaxie slyszalam, ponoc dobry lek, ale jak wiadomo- dla kazdego cos innego moze byc dobre Jak juz pisalam neurola jeszcze nie bralam, ale z tego, co mowil moj lekarza, to dziala od razu. Mnie swego czasu przepisano xanax podobnie jak trzem znajomym i mamie. Strasznie toto uniwersalne Dobra, żarty żartami, ale trzeba trafić do naprawde dobrego specjalisty, ktory będzie umial zdiagnozować przypadłośc z która się borykamy i przepisać odpowiednie leki. Od kilku lat biorę Lexapro i czuję sie dobrze.
czy dzieci tez maja nerwice?
mojej kolezanki syn czesto czuje sie slabo, raz w szkole mial pogotowie a u lekarza mowia ze zdrowy...i podejrzewam czy on nie ma nerwicy, tymbardziej ze od 2 lat jest w uk...wiec mial stres przeprowadzkowy
Dzieci jak najbardziej miewają nerwicę.
czy dzieci tez maja nerwice? mojej kolezanki syn czesto czuje sie slabo, raz w szkole mial pogotowie a u lekarza mowia ze zdrowy...i podejrzewam czy on nie ma nerwicy, tymbardziej ze od 2 lat jest w uk...wiec mial stres przeprowadzkowy Jak od 2 lat, to stres przeprowadzkowy powinien mu już dawno przejść. Niech go porządnie zbadają.
a ja jeszcze napisze tak ze boje sie brac leki...znaczy jak mam cos pierwszy raz wziasc to sie obsesyjnie boje ze bede miala te najgorsze objawy nieporzadane...wynika ta stad ze mojej kolezanki matka wnet odjechala na tamten swiat /przy mnie/ po zazyciu nowych lekow, reanimowali ja /przy mnie/ i mam od tego czasu obsesje i lek rpzed smiercia
biore asertin polowke...jak doktorka kazala mi cala wziasc niestety bolala mnie glowa i mialam wyzsze cisnienie i boje sie zmieniac cokolwiek a nie wiem czy ta polowka cos wogole daje jak czesto mialyscie jakies ataki zanim zdecydowalyscie sie z lekarzem na leki???
Coffee, Ty pytaj raczej, kiedy zdecydowałyście się pójść do lekarza... Bo ja po sześciu latach.
hej
no tak wiem ale jak to wygladalo..ile w tygodniu mialas takich "atakow" bo psycholog w pl mowila ze o nerwicy mowi sie jak jest wiecej jak 4 ataki w tygodniu ja w zeszlym roku-lato mialam prawie codziennie-klopoty z oddychaniem...slabo itd od pazdziernika bylo lepiej bo srednio raz-dwa razy w miesiacu teraz tez tak w sumie wychodzi i wyszla mi wlasnie zbieznosc ze zazwyczaj po okresie magnez+b6 jem codziennie a tak to codziennie nie umiem sie pozbyc mysli co jak mnie wezmie o to chyba ten moj najgorszy problem wczoraj jechalam do miasta na spotkanie i stale myslalam zeby mnie tylko nie wzielo koszmar
W sumie ja nie mialam az tak drastycznych atakow, ani jakies szczegolnej ich czestotliwosci powatarzania, ale tez sie balam gdziekolwiek wychodzic i utrudnialo mi to normalne funkcjonowanie....
Sun.- jak tez pierwsze slysze...
u mnie tez wychodzi ze nie mam az tak czesto ale np od rana budzi mnie trema i lek..jak zostaje sama albo sama mam gdzies isc i to mi tez utrudnia zycie...
chadalusia a ty dlugo bierzesz leki? i jakie dawki? jak bylo u was po lekach? szybko odczulyscie zmiane? i czy nie jest tak ze za jakis czas trzeba zwiekszac dawke bo np ta juz przestaje dzialac i leki wracaja???
Dziewczyny, ja też pierwsze słyszę Ja też po prostu generalnie się wszystkiego bałam: jak Danuśka z Krzyżaków niemalże (notabene, dlaczego na jej przykładzie nie uczą w szkole, że istnieje coś takiego jak nerwica lękowa?)
Dziewczyny, ja też pierwsze słyszę Ja też po prostu generalnie się wszystkiego bałam: jak Danuśka z Krzyżaków niemalże (notabene, dlaczego na jej przykładzie nie uczą w szkole, że istnieje coś takiego jak nerwica lękowa?) E, ona mogła mieć "tylko" stan pourazowy CYTAT chadalusia a ty dlugo bierzesz leki? od czerwca ubieglego az do dnia dzisiejszego CYTAT i jakie dawki? najpierw velafax xl 75mg 1xdziennie i clonazepam 0,5mg (clonazepamum) 1x dziennie od marca coaxil 12,5mg 1xdziennie- przez miesiac czasu- przytylam po nim prawie 10kg od marca do teraz seronil 10mg 1xdziennie CYTAT jak bylo u was po lekach? szybko odczulyscie zmiane? wiele pomogl mi velefax xl. Lek drogi, ale szybko postawil mnie na nogi. Poczatki byly trudne, ale raptem po 2 miesiacach leczenia bylam juz w stanie jechac do pracy za granica i zadnych objawow nie bylo niepokojacych. Radzilam sobie niezle. Potem Clonazepamum odstawilam samoistnie i zadnych ubocznych skutkow nie bylo. Zas po velefaxie xl- jednym slowem masakra..
jak sie ma branie tych lekow do znieczulenia u dentysty?????????
czy mozna dostac znieczulenie? czy w ten dzien zaprzestac brania lekow??? tak jak pisalam u mnie te najgorsze objawy i dokuczliwe ataki zaczely sie w ubieglym roku-w kwietniu- kilka dni po wizycie u dentysty i teraz sie mnie to dziadostwo trzyma ja nie wiem czemu akurat wtedy mi sie zaczelo fakt ze balam sie niemilosiernie i juz wtedy mnie dziwilo skad az taki lek przed borowaniem zeba????????????? zawsze chodzilam bez problemu...no i klika dni potem w sklepie mnie wzielo dosznosci, slabosci, kolatanie serca i zaczela sie jazda...
psychiatra u ktorego bylam powiedzial ze biore tak niska dawke ze moge je odstawic z dnia na dzien bo jak to powiedzial pani dawka to nawet nie wiem czy cos pomaga bo juz mniejszej nie ma...bo mialam brac cala a biore polowe bo przy calej zle sie czulam
Mi kiedyś psychiatra powiedziała, że zaliczyłam kafelki po leku, bo wzięłam za małą dawkę (oczywiście tę "za małą dawkę" przepisała inna lekarka )...
psychiatra u ktorego bylam powiedzial ze biore tak niska dawke ze moge je odstawic z dnia na dzien bo jak to powiedzial pani dawka to nawet nie wiem czy cos pomaga bo juz mniejszej nie ma...bo mialam brac cala a biore polowe bo przy calej zle sie czulam Możliwe, że brałaś za krótko całą tabletkę i organizm nie zwalczył jeszcze objawów ubocznych. W takim razie dawka "podstandardowa" może rzeczywiście nie pomagać, chyba że na zasadzie placebo.
Ja chyba tez mam nerwice...co prawda nie jest stwierdzona przez lekarza ale sama czuje ze cos ze mna sie dzieje...
Moze opowiem od poczatku, zawsze nalezalam do ludzi spokojnych, bezkonfliktowych...a teraz czasami siebie nie poznaje. A zaczelo sie od problemow z facetem, byl bardzi zazdrosny...ciagle robil mi awantury, klcil sie...potrafil budzic w srodku nocy i awanturowac sie ze mna, krzyczec wyzywac, snuc chore podejrzenia...nie zachowywal sie lepiej nawet gdy zaszlam w ciaze...wydzwanial w srodku nocy by mnie skontrolowac czy aby przypadkiem ja i moj brzuch jestesmy w domu...do tego wypieral sie dziecka, wyzywal...straszyl...to wszystko malymi krokami doprowadzilo mnie do tego co jest teraz. Obecnie potrafi wpasc w taka zlosc, ze rzucam wszystkim co ma pod reka telefon, krzeslo, ksiazki...wszystko..bije sie po nogach, wale w nie az naprawde boli...wiem tj masochizm...moze jestem chora...ostatnio troszke sie uspokoilam ale gdzies we mnie i tak drzemie ta zlosc...wyzywam sie na wszystkich, z byle powodu tak naprawde...z blahych spraw robie afery, czepiam sie...nastepnie cos czego nigdy nie mialam, widzac kogos na ulicy, kogos obcego ale np spojrzy na mnie nie tak, albo cos...ja zaczynam miec natlkok mysli, zlych mysli o tej osobie...a kiedys nic zlego nie pomyslalbym o kims kogo nie znam...a na pewno nie az tak zlego jak teraz...przeraza mnie to,ze potrafie tak, ale nie umiem nad tym zapanowac.... moze ktos mi pomoze....
Magdalenko, myślę że jesteś po prostu nerwowo wykończona i to nie musi być nerwica... ale faktycznie, spróbuj poszukać psychologa, na pewno na tym skorzystasz... A czy ta sytuacja z facetem trwa nadal?
Od dwoch, w sumie trzech miesiecy nie mam z nim kontaktu. Ale moje stany znerwicowania trwaja, wpadam w zlosc z naprawde blahego powodu...np bo mama tela nie odbiera, mimo ze nie mam waznej sprawy do niej.
Ale ze mna jest jeszcze cos nie tak, mam 21lat, a leki jak mala dziewczynka...np boje sie zasypiac przy zgaszonym swietle, zasypiam przy telewizorze...nawet jak przebudze sie w nocy to nie zasne, wlaczam tv...jak ide wieczorem to odwracam sie sto razy, rozgladam czy ktos za mna nie idzie, zaraz mam natlok mysli o osobach ktore zmarly, mysle o nich, widze ja oczyma wyobrazni, boje sie ze zaraz jakis duch mnie zlapie...im blizej jestem domu tym szybciej ide, w koncu zaczynam biec...czym jeszcze bardziej nakrecam swoje mysli...Moze to smieszne, ale mnie ten strach paralizuje i nie umiem sobie z tym poradzic
Magdalenka, skarbie, zdecydowanie psychologa potrzebujesz. Gdzie mieszkasz? W samych Kielcach, czy gdzieś w okolicy?
*
Okolice, ale raczej blizsze Kielcom....wiem, ze powinnam isc...wiem...pojde. Tylko slad cos takiego sie u mnie wzielo? Ja niedługo zaczynam terapię (25spotkań) w czasie której mamy ustalić, skąd się wzięła moja nerwica (na to "zagadnienie" podpisałyśmy z terapeutką kontrakt). Jednym słowem: terapia odpowie na Twoje pytania
Tylko tak sie zastanawiam czy taki terapeuta do ktorego pojde na fundusz zajmie sie mna sumiennie ? czy zaangazuje sie w moj przypadek , problem,poswieci wystarczajaco duzo czasu? czy tylko odfajkuje nastepnego pacjenta?
Ja chodzę "na fundusz" a w zasadzie nie na fundusz, tylko "na prezydenta", bo ośrodek terapii z którego usług korzystam podlega bezpośrednio pod prezydenta miasta. Na jakość nie narzekam, wręcz przeciwnie. Chodziłam już kiedyś prywatnie i mam wrażenie, że taki terapeuta któremu nie płacisz będzie bardziej skkoncentrowany na rozwiązaniu problemu. Bo temu, który bierze pieniądze przecież nie opłaca się szybko wyleczyć klienta, nieprawdaż?
Ja chodzę "na fundusz" a w zasadzie nie na fundusz, tylko "na prezydenta", bo ośrodek terapii z którego usług korzystam podlega bezpośrednio pod prezydenta miasta. Na jakość nie narzekam, wręcz przeciwnie. Chodziłam już kiedyś prywatnie i mam wrażenie, że taki terapeuta któremu nie płacisz będzie bardziej skkoncentrowany na rozwiązaniu problemu. Bo temu, który bierze pieniądze przecież nie opłaca się szybko wyleczyć klienta, nieprawdaż? Niegłupie.
No tak masz racje, nie pomyslalam o tym w ten sposob
no i troche mnie nie bylo bo mialam "spokoj"
jawnie widze zwiazek ze "napady" mam kprzed zama miesiaczka a potem jakiegos 6-7dnia cyklu a potem 3 tygodnie spokoj zapominam ze cos mam i znowu bach mnie bierze i znowu zgadza sie ze to przed @@@ jestem do tego cisnienie...dobre ale..zawsze mialam niziutkie a odkad mam te napady to rano wstaje -do poludnia-niskie 100/65 a popoludniu 130/85 nie raz 90 chyba ze leze to 120/70 i dziwie sie bo nigdy nie mialam tak ale zauwazylam ze strasznie sie mimo woli ekscytuje nawet glupimi rozmowami przez telefon ...jestem wtedy na wysokich obrotach NIE WIEM DLACZEGO
Trzymajcie się, jutro jedziemy nad morze Coffee, powodzenia i uściski.
Cześć, Suneczka! Udanego wypoczynku życzę!
PS: Nad morze???? A jak Ty dzieci na plaży nie zgubisz??? Bo ja bym zgubiła moje w ciągu pierwszych dwunastu sekund. Cześć, Suneczka! Udanego wypoczynku życzę! PS: Nad morze???? A jak Ty dzieci na plaży nie zgubisz??? Bo ja bym zgubiła moje w ciągu pierwszych dwunastu sekund. Sylwuniu, ja z nimi nie pójdę na plażę! Nie, ale tak na serio to jest kosmos. W zeszłym roku byłam tydzień (teraz dwa! ) i kurna, nie wiedziałam na kogo patrzeć jak Piękny poszedł się kąpać A Fałda wtedy została w domu z babcią. Ale tym razem teściowa jedzie z nami Hehe, warunek konieczny
Jakbym musiała z moimi jechać nad morze z perspektywą plażowania, tobym im włosy pomalowała na zielono - wtedy byłaby szansa, że ich nie zgubię.
Kolega mi opowiadał, że zgubił dziecko na plaży, bo .... kichnął. "Stałem obok niej (mówi kolega) i patrzyłem jak się bawi. Nagle kichnąłem, zamykając na moment oczy. Jak je po sekundzie otworzyłem, to już jej nie było obok mnie. Zacząłem się rozglądać, ale nie mogłem jej zlokalizować - może stała tuż obok, ale ja jej nie widziałem! Zacząłem latać we wszystkie strony... Znalazła się dwie godziny później."
Byłam na plaży, ale spacerkiem. Fałdyna klapnęła tyłkiem w wodę i musiałam wracać truchtem i przebierać, bo chłodno było Pogoda ma być od wtorku. I nie mam zielonej farby
Hej dziewwczyny, odgrzebuję wątek, bo mnie żywo interesuje...
Dzisiaj pierwszy raz w życiu miałam "zjazd". To było OKROPNE. Trwało około godziny, ale narastało od rana miałam wrażenie,że to ze dwa dni. Leżałam na łóżku i łkałam, nie mogłam się uspokoić, jak mój kochany synek mnie próbował pocieszać (niespałna trzylatek!!) to się nakręcałam, po jakimś czasie tępo gapiłam się w sufit i modliłam, żeby nie być juz z małym sama w domu (od dwóch miesięcy mieszkamy sami), i żeby tylko mnie o nic nie prosił...Czułam się jakby ktoś mi dymu do głowy natłoczył (nie umiem tego ubrać w słowa), byłam obok siebie i NIE MOGŁAM nic zrobić, miałam ochotę umrzeć. Resztkami sił zadzwoniłam po rodziców, żeby zabrali małego ze sobą na jakiś czas, a do siebie zawołałam przyjaciółkę, żeby nie być sama. Dziewczyny, nie chcę tego więcej doświadczać! Przestraszyłam się na serio! Juz od dłuższego czasu chodzi mi po głowie psycholog, ale teraz się zastanawiam czy nie lepiej najpierw do psychiatry, zeby mi coś zdiagnozował? Czy to nerwicowe/depresyjne, itp. Oczywiście atak miałam ten jeden, ale to co mi się kłębi w głowie od jakiegoś czasu przeraża mnie samą. Nie chcę wywlekać tego tu na forum, ale to sa okropne obawy, lęki, niedowartościowanie, brak poczucia akceptacji, i sto innych rzeczy, których do tego MAŁO KTO by się po mnie spodziewał- bo jestem 'przebojowa', 'cięta', 'pewna siebie' itp. Ja wiem z czego wynikają, wiem co muszę z tym zrobić, ale potrzeba mi kogos kto poprowadzi właściwą drogą. Więc od kogo zacząć?
Kejt, kochana, przykro mi bardzo Jeśli to był póki co jeden klasyczny atak, to na pewno psycholog. Trafisz na dobrego a będzie trzeba, to pokieruje cię dalej. Ze swej strony mogę za ciebie ofiarować moje "klasyki"... akurat mam doskonale cieplutka i prosto z pieca panikę No, przytulam i myślę intensywnie... A poza tym, tak naprawdę - pięknie Ci poszło Doskonale sobie z tym poradziłaś, chociaż pewnie zdaje ci się, że nie... No, ta ostatnia ikonka może bez "bisa"
Ciekawe jak wiele jednak jest nerwic To niedobry objaw ogólny. A ja przeżywałam swoje dwie pierwsze ciąże w przeświadczeniu, że przynajmniej na tym forum jestem jedyna
Gdzies mi umknal ten watek. Szkoda, ciekawy. Ja nie wiem, czy mam nerwice. Moze to tez kwestia tego, ze nie mieszkam w Polsce, a tutaj rzadko sie daje pacjentom diagnozy, to znaczy nie mowi sie im, na co cierpia. A moze moje objawy sa mniej jasne. Kiedys bylam u psychiatry i powiedzial mi, ze taka mam juz osobowosc. Teraz chodze na terapie, bo nie chce dziecka obciazac.
Generalnie jedynym jasnym objawem jest bezsennosc. Przed jakims ciezkim dniem boje sie, jak sobie poradze, mysli koluja mi sie w glowie i niemoge zasnac. Zaczelo sie od sytuacji obiektywnie ciezkich, jak egzamin, nowa praca, a skonczylo sie na tym, ze sama mysl o czekajacej mnie bezsennej nocy przyprawiala mnie o bezsennosc. To moja najgorsza zmora. Najdziwniejsze jest to, ze bezsennosc lapie mnie w momentach, kiedy mi sie cos udaje. Na przyklad dostalam sie na studia, znalazlam prace, zmienilam stanowisko, urodzilam dziecko. Tak jakbym bala sie, ze nie bede na wysokosci zadania. Kiedy mam wrazenie, ze nie poradze sobie, wpadam w cos w rodzaju stanu depresyjnego, wciaz sie martwie, nie spie. Mimo wszystko jeszcze niczego z tego powodu nie zawalilam, za kazdem razem mi sie udaje. To wskazuje na to, ze to poczucie, ze stojace przede mna wyzwania nie sa obiektywnie za ciezkie. Wiem o tym, a mimo to, wciaz tak reaguje. Staram sie teraz zrozumiec, skad to sie wzielo i nawet mi sie udaje. Ale jak wekszosc z was mam czesto wrazenie, ze nie zyje tak jak normalni ludzie, bojac sie kolejnego ciezkiego dnia w pracy, jakich przezylam juz setki. Tak bardzo chcialabym nie zastanawiac sie nad tym, jak sobie poradze, po prostu pojsc spac i zwykle zasnac, obudzic sie i pojsc do pracy nie snujac katastroficznych wyobrazen o tym, jak wszystko zawale, a tyle ludzi na mnie liczy. Moze powinnam cos kiedys naprawde zawalic, zeby zauwazyc, ze swiat nie przestanie sie krecic. Pracuje nad tym. Ale generalnie latwo jest powiedziec: terapia. To ciezka i dlugotrwala praca. Emocje ciezko zmienic, latwiej wszystko racjonalizowac. Tym bardziej, ze moi rodzice nie bardzo uznawali czegos takiego jak emocje i wydaje mi sie, ze nie nauczyli mnie, co z tym fantem zrobic... Matka mowi,z e jak ma zle mysli, to "upycha je gdzies", ojciec prawi o pozytywnym mysleniu... A ja nie chce negowac i upychac, ja chce zrozumiec, skad to sie wzielo i jak z tym zyc! Czasem mysle sobie, ze bede szczesliwa na emeryturze, jak dzieci beda odchowane, dom splacony... ale wiem, ze to iluzja, wciaz sie znajdzie cos, czym mozna bedzie sie martwic. Jak nie bezrobocie to choroba, jak nie urok to sraczka... Czasem mysle sobie, ze bede szczesliwa na emeryturze, jak dzieci beda odchowane, dom splacony... ale wiem, ze to iluzja, wciaz sie znajdzie cos, czym mozna bedzie sie martwic. Jak nie bezrobocie to choroba, jak nie urok to sraczka... Wtedy sie martią ludzie, że wnuki sa źle wychowywane i jeszcze, ze dzieci sobie zycie marnują. generalnie sie zTobą zgadzam, że jak się umie szukac, to sie powody zawsze znajdą.
Ja odniosłam wielki sukces: odcięłam się emocjonalnie od problemów moich rodziców. Jestem aktualnie w trakcie lektury Hellingera i zrozumiałam, że nie mogę zajmować się ich problemami, bo to uwłacza ich godności. Są dorośli, są moimi rodzicami, nie mogę naprawiać ich życia, nie mogę rozwiązywać ich problemów. Po pierwsze - "to się nie godzi", a po drugie - to i tak się nie uda, bo swoje problemy małżeńskie mogą rozwiązać tylko oni sami. To, że byłam uwikłana w małżeństwo moich rodziców uświadomiła mi terapeutka, ale rozwiązanie przyszło nagle podczas lektury "Porządków miłości": przeżyłam coś w rodzaju oświecenia....
Zostało jeszcze kilka kwestii do rozwiązania, ale tę jedną mam już z głowy! To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.
|