To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

nerwica

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

Stron: 1, 2, 3, 4, 5
chaton
CYTAT(Inana @ Mon, 24 Nov 2008 - 19:45) *
Doszła do wniosku, że nic jej nie jest. Wszystko to sobie wkręciła. Postanowiła myśleć pozytywnie: wszystko jest w porządku, jestem normalna. Czyli na razie czekamy i nie ruszamy tematu. Zobaczymy co będzie.


No bo ona jest normalna... Tylko sytuacja ja troche przerosla.
Cuz, wyglada na to,ze mechanizmy obronne zwyciezyly... ciekawe, na jak dlugo?

Inana: chyba zrobilas wszystko, co w twojej mocy. Tera zdecyzja, co z tym zrobic, nalezy do kolezanki.
Inana
CYTAT(chaton @ Mon, 24 Nov 2008 - 20:01) *
No bo ona jest normalna... Tylko sytuacja ja troche przerosla.
Cuz, wyglada na to,ze mechanizmy obronne zwyciezyly... ciekawe, na jak dlugo?

Inana: chyba zrobilas wszystko, co w twojej mocy. Tera zdecyzja, co z tym zrobic, nalezy do kolezanki.


Dla mnie jest normalna, dla Ciebie jest normalna. Dla siebie nie jest (to znaczy jest, pod warunkiem, że normalnie się zachowuje, kontroluje swoje emocje, swoje zachowanie i swoje myśli, jest szczęśliwa, nie zastanawia się nad sobą i nad swoim życiem, nad tym jaka jest i czego chce).
Bo tacy ludzie są nienormalni - bo jej mama uważa, że chodzenie do psychiatry jest nienormalne.... I że nie ma co się grzebać w sobie, bo ludzie normalnie się w sobie nie grzebią, tylko żyją... nie analizują ciągle siebie i swojego życia, tylko po prostu żyją.
Fajnie, chciałabym tak... po prostu sobie żyć. Bez zastanawiania się i ciągłego analizowania siebie. Czy po terapii tak się żyje?
marghe.
CYTAT(Inana @ Mon, 24 Nov 2008 - 22:11) *
Fajnie, chciałabym tak... po prostu sobie żyć. Bez zastanawiania się i ciągłego analizowania siebie. Czy po terapii tak się żyje?


wręcz przeciwnie icon_smile.gif
ale to wcale nie jest złe
Beciak1
CYTAT(Inana @ Mon, 24 Nov 2008 - 20:11) *
Fajnie, chciałabym tak... po prostu sobie żyć. Bez zastanawiania się i ciągłego analizowania siebie. Czy po terapii tak się żyje?

Tak to żyje pantofelek albo jakaś euglena zielona...
Inana
CYTAT(Beciak1 @ Mon, 24 Nov 2008 - 23:32) *
Tak to żyje pantofelek albo jakaś euglena zielona...


Też mi się tak skojarzyło. Ale ja znam parę osób, które sobie tak właśnie egzystują, a przynajmniej takie odnoszę wrażenie na podstawie tego co robią i mówią.
chaton
CYTAT(Beciak1 @ Mon, 24 Nov 2008 - 23:32) *
Tak to żyje pantofelek albo jakaś euglena zielona...


No brain, no pain... tez mi sie czasem tak marzy.
Niestety lobotomii sie raczej nie poddam, wiec zostalo tylko starac sie kozystac z przemyslen w konstruktywny sposob... Ja wybralam psychoanalize.

Beciak: czy Ty dostalas moje pw?
Honey*
Hej
Pamietacie mnie ?
Pisalyscie ze jak powaznie pogadam z mezem to bedzie chetny pomoc mi. A tym czasem sprawil ze jeszcze gorzej sie poczulam. Stwierdzil ze powinnam isc do lekarza, na terapie. No wiec mowie mu ze musialby ze mna pojechac a on " ja ci tam w niczym nie jestem potrzebny". Poryczalam sie jak zwykle. On nie jest taki jak myslicie. Oczywiscie dodal swoje ze jak kogos boli zab to idzie do dentysty. Za grosz zrozumienia, wspolczucia. Powiedzialam mu ze nie musi rozumiec wystarczy zeby byl, wspieral mnie a nie dolowal jeszcze bardziej.
Odwrocil sie i zasnol. Dzis rano wstal jak gdyby nigdy nic, jakby jednym uchem wlecialo drugim wylecialo. I wlsnie taki nasz zwiazek jest, bez rozmowy bez zrozumienia bez uczucia. A chyba jedyne co nas laczy to slub i Zuzia icon_sad.gif(((((((((((
Beciak1
Gaby, to duży plus, ze zdecydowałaś się na rozmowę z mężem (pomimo, ze nie przebiegła tak jak tego oczekiwałaś).
Plusem też jest to, ze zgadza się z Tobą co do konieczności terapii i leczenia. Tak więc jakaś baza do dialogu jest.
Wiem, że jesteś wściekła na męża za jego reakcję. Postaraj się jednak wyciszyć emocje i podejść do tej rozmowy jeszcze raz. Bardzo rzeczowo. Do mężczyzn przemawiają zdecydowanie bardziej argumenty niż emocje. Spokojnie przedstaw korzyści jakie osiągniesz Ty i mąż w przyszłości, jeżeli teraz się "poświęci" i będzie Cię zawoził na terapię.
Podejrzewam, że brak zrozumienia i współczucia (jak to ujęłaś)wynika z tego, że on już się do całej tej sytuacji przyzwyczaił i może nie bardzo wierzy w Twoją chęć zmiany?
A jeżeli naprawdę nic nie da się zrobić, poproś inną osobę : mamę, teściową, koleżankę. Na pewno kogoś znajdziesz.
Nie odpuszczaj! Gdybym mogła pomoc zapraszam na priv.
Trzymaj się icon_smile.gif
Sunna
Patrzcie państwo, a ja myślałam, że nic innego nie robiłam, tylko uzewnętrzniałam emocje. A teraz bujam się z atakami paniki. Dawno nie miałam, ale dzisiaj nadrobiłam. Jestem tym okropnie zmęczona. To już ponad 7 lat icon_sad.gif
anitkub33
Witam wszystkich. Chciałabym się dowiedziec ile moze trwać depresja poporodowa. Urodziłam dziecko dwa lata temu. Po ok pół roku zaczęłam się bardzo bac o wszystko o swoje zdrowie, szczęście. Ciągle sie martwię że coś będzie nie tak, nawet zaczęłam sobie choroby wymyślać co mnie zaboli to zaraz myśle że cos mi będzie. Ciągle jestem zmęczona i mam wrazenie że głowa mnie tak ciągnie. Czy to może być depresja i czy mogła wystąpić tak aż 6 miesięcy po porodzie i utrzymywać się aż prawie 1,5 roku???? Proszę o jakąś poradę.Anitkub
marghe.
CYTAT(anitkub33 @ Mon, 12 Jan 2009 - 18:39) *
Witam wszystkich. Chciałabym się dowiedziec ile moze trwać depresja poporodowa. Urodziłam dziecko dwa lata temu. Po ok pół roku zaczęłam się bardzo bac o wszystko o swoje zdrowie, szczęście. Ciągle sie martwię że coś będzie nie tak, nawet zaczęłam sobie choroby wymyślać co mnie zaboli to zaraz myśle że cos mi będzie. Ciągle jestem zmęczona i mam wrazenie że głowa mnie tak ciągnie. Czy to może być depresja i czy mogła wystąpić tak aż 6 miesięcy po porodzie i utrzymywać się aż prawie 1,5 roku???? Proszę o jakąś poradę.Anitkub


Depresja moze Cię dopaść w każdej chwili, niestety.
Poszukaj pomocy specjalisty. On Cię zdiagnozuje i powie jak sobie radzić.
Honey*
Ja mam tez takie wrazenie ja Ty. Boje sie o to co bedzie jak mi sie cos stanie. Moje dziecko tez ma 2 lata troche ponad. Tez sie to zaczelo tak od 7,8 miesiecy po porodzie. Przestalam chodzic dalej z dzieckiem niz do piaskwnicy obo bloku. Na poczte czy zakupy wole chodzi sama. Teraz to jest jeszcze gorzej, wieczorami lapie mnie cos takiego ze mam wrazenie ze zwariuje ze nie bede wiedziala co sie ze mna dzieje. Ze zawiaza mnie do psychiatryka. Biore wtedy tabletke przepisana przez lekarza ale zanim zacznie dzialac uplywa troche czasu, wtedy biore meza zebysmy o czym kolwiek gadali zebym zapomniala o tym. Zbieram sie na wizyte u psychologa zeby zapisac sie na terapie.
I mam pytanie do tych co chodza na tekie. Czy to odbywa sie indywidualnie czy w grupie ?
marghe.
CYTAT(gaby @ Tue, 13 Jan 2009 - 01:16) *
I mam pytanie do tych co chodza na tekie. Czy to odbywa sie indywidualnie czy w grupie ?

I tak i tak
to zalezy od "przypadku", metod stosowanych przez danego terapeutę itp
Sunna
CYTAT(gaby @ Tue, 13 Jan 2009 - 01:16) *
Ja mam tez takie wrazenie ja Ty. Boje sie o to co bedzie jak mi sie cos stanie. Moje dziecko tez ma 2 lata troche ponad. Tez sie to zaczelo tak od 7,8 miesiecy po porodzie. Przestalam chodzic dalej z dzieckiem niz do piaskwnicy obo bloku. Na poczte czy zakupy wole chodzi sama. Teraz to jest jeszcze gorzej, wieczorami lapie mnie cos takiego ze mam wrazenie ze zwariuje ze nie bede wiedziala co sie ze mna dzieje. Ze zawiaza mnie do psychiatryka. Biore wtedy tabletke przepisana przez lekarza ale zanim zacznie dzialac uplywa troche czasu, wtedy biore meza zebysmy o czym kolwiek gadali zebym zapomniala o tym. Zbieram sie na wizyte u psychologa zeby zapisac sie na terapie.
I mam pytanie do tych co chodza na tekie. Czy to odbywa sie indywidualnie czy w grupie ?


To, co napisałaś, jest jak klasyczny cytat z książek na temat nerwicy. Wiem, jak to może boleć. Zbierz się na tę terapię.
Gosia z edziecka
CYTAT(Sunna @ Sat, 10 Jan 2009 - 16:55) *
Patrzcie państwo, a ja myślałam, że nic innego nie robiłam, tylko uzewnętrzniałam emocje. A teraz bujam się z atakami paniki. Dawno nie miałam, ale dzisiaj nadrobiłam. Jestem tym okropnie zmęczona. To już ponad 7 lat icon_sad.gif

Bo czasem tak jest, że człowiek ma tyle emocji, że uzewnetrzni tylko maleńka część z tego co ma. A reszta zostaje w środku.
Sunna
CYTAT(Gośka z edziecka @ Thu, 15 Jan 2009 - 16:32) *
Bo czasem tak jest, że człowiek ma tyle emocji, że uzewnetrzni tylko maleńka część z tego co ma. A reszta zostaje w środku.


To musi, miałam baaaaaaaaaaaardzo wiele tych emocji. Nie, ja myślę, że we mnie po prostu narastała krzywda i stres, które po kilku latach permanentnego znęcania się psychicznego członka rodziny nade mną, doprowadziły do rozkręcenia nerwicowej spirali i ataków paniki icon_sad.gif
chaton
A ja się zaczynam zastanawiać, czy nerwica może być również konsekwencja tłumienia emocji przez rodziców? Tak mnie olśniło, ze moja mama wypierała emocje to tego stopnia, ze chyba wyrosłam w przekonaniu, ze emocje same w sobie są czymś złym...
Wiecie, co, mi się to kojarzy ze skurczami porodowymi, serio. Pamiętam na jedynej lekcji porodu, w jakiej uczestniczyłam, jak położna tłumaczyła, ze nie należy powstrzymywać skurczów, tylko się nimi posługiwać. Podobnie jest chyba z emocjami, lepiej słuchać się ich zamiast z nimi walczyć, bo one są silniejsze od nas, niestety... A gdyby emocje były naszym przyjacielem, a nie wrogiem?
Inana
OOOOO! To tutaj został przeniesiony "mój" wątek! Właśnie go znalazłam, a tu tyle nowych wpisów!
Beciak1
CYTAT(Chat @ Sat, 24 Jan 2009 - 15:05) *
Podobnie jest chyba z emocjami, lepiej słuchać się ich zamiast z nimi walczyć, bo one są silniejsze od nas, niestety... A gdyby emocje były naszym przyjacielem, a nie wrogiem?


Emocje same w sobie nie są niczym zlym, równiez te trudne. Natomiast sposób ich wyrażania to już inna sprawa...
I tak jak piszesz, nie należy ich powstrzymywać, musimy tylko nauczyć się uzewnętrzniać je w taki sposób by innym i sobie nie robić krzywdy.
Inana
Wracam do tematu:

Koleżance lepiej. Bierze leki i chodzi na terapię. Terapię prowadzi jej psychiatra fajny facet, wydawał się kompetentny, ale... Koleżanka twierdzi, że z uporem maniaka sugeruje jej, że powinna opuścić męża i uwaga! znaleźć sobie innego faceta. Twierdzi, że ona ma niezaspokojoną potrzebę opieki ze strony ojca (zmarł gdy miała 10 lat) i potrzebuje kogoś, kto go (ojca) w tej roli zastąpi (mąż). Jej mąż na początku wywiązywał się z tej roli, ale potem przestał - dlatego, zdaniem lekarza - zaczęła chorować. Wyzdrowieje, jeśli znajdzie kogoś na miejsce męża, kto będzie wobec niej pełnił rolę ojca.
Koleżance się ta recepta nie podoba. Twierdzi, że chce męża po to, żeby pełnił rolę męża dla niej, ojca dla jej dzieci, partnera w codziennych sprawach, przyjaciela który będzie wsparciem w trudnych chwilach. Zgadza się, że potrzebę opieki ze strony ojca może mieć niezaspokojoną, ale nie pasuje jej, że ma szukać kogoś, kto tę lukę wypełni. Bo co? Jak następny facet po jakimś czasie przestanie tę rolę spełniać, to znowu ma go rzucić i szukać następnego? Ona chce takiej terapii, która sprawi, że przestanie odczuwać tę potrzebę, i przestanie szukać kogoś, kto wypełni tę lukę (troski ojcowskiej). Ona chce sama w sobie mieć oparcie a nie szukać go w facecie, chce umieć sama radzić sobie w życiu, a nie kurczowo trzymać się jakiegoś chłopa (nie tego, to innego, nie innego, to jeszcze następnego).
Otwarcie przyznam, że się z nią zgadzam.
Co Wy na to?
naples
Inana, odnosnie twojej kolezanki, to uwazam, ze powinna sie wybrac do innego terapeury. Jednak jest cos nie tak, ze facet, kaze jej rezygnowac z meza i znalezc innego faceta. To nie jest normalne. Moze ten facet ma za nia oko?


A tak w roli tematu...
Zachorwalam na depresje ponad rok temu. Nazbieralo sie nieco spraw, wszystko sie na mnie odbilo, niestety. Najpierw poszlam do psychiatry, dostalam leki, ale ich nie bralam, przerazilam sie. Potem skutki uboczne byly juz na tyle duze, ze musialam isc, dostalam leki- clonazepamum, velafax xl, chodzilam na psychoterapie....
Teraz juz jestem na nogach, powoli wychodze ze wszystkiego, ale nadal biore leki, juz inne, slabsze i mam nadzieje, ze kiedys je odstawie raz na zawsze i bede mogla normalnie zyc.
Inana
Chadalusia, też mi się wydaje, że to co mówi ten terapeuta to nieprofesjonalne jest. Też mi przyszło do głowy, że on może ma na nią oko... ale to facet k.50 jest, a ona młoda dziewczyna. On do tego żonaty i to dość szczęśliwie, jak mi się wydaje (odrobinkę go znam, bo obydwoje z żoną (ona też jest psychiatrą) wykładali na studiach podyplomowych, na które chodziłam)....
Nie wiem... Zawsze, jak terapeuta jest innej płci to istnieje ryzyko, że terapia będzie miała jakieś podteksty... jak nie z jednej strony, to z drugiej.... Dlatego ja cieszę się, że chodziłam na terapię do kobiety. To już cztery lata temu było, ale im więcej czytam nt. terapii, nerwicy itp. tym bardziej jestem przekonana, że to mądra kobieta była.... Tylko, że ja wtedy miałam duży dystans do tego, co mówiła, bo wydawało mi się, że przesadza. Uważałam, że w moim życiu nie wydarzyło się nic aż takiego, żeby spowodować nerwicę i depresję. Ona kładła duży nacisk na dzieciństwo - dziś już wiem dlaczego, i wiem też, że miałam wystarczająco spaprane dzieciństwo, żeby teraz chorować. Ciągle tylko jeszcze jestem w kropce, bo nie bardzo wiem, co zrobić z niektórymi lękami. Ona często używała zwrotu: "ten lęk to stary jest" - no, dobrze, dziś wiem, że faktycznie - stary, ale co z nim zrobić, skoro odczucia daje takie same jak lęki zupełnie nowe i aktualne? Więc co? Mogę go nie zauważać, mogę żyć tak, jakby go nie było (trudne, ale się da!). A. Miller pisze, że trzeba go odcierpieć, przejść przez niego, jeszcze raz przeżyć. Ale ja tego jakoś nie potrafię zrobić.
Inanna
Dziewczyny, konsultacji znowu potrzebuję!
Koleżance lepiej - jak już pisałam - ale trochę się dziwię skutkami terapii. Bo... doszła do wniosku, że ideałem godnym naśladowania jest kochanka jej szefa, kobieta która ma małe dziecko i kochającego męża, puszczająca tegoż męża kantem. Koleżanka doszła do wniosku, że owa kochanka jest dla niej wzorem do naśladowania, bo umie zadbać o swoje potrzeby i nie liczy się przy tym z innymi. Nie wiem, co o tym myśleć, może to ja mam problem, ale mi się to nie podoba. Co Wy na to?
Sun
CYTAT(Inanna @ Fri, 13 Mar 2009 - 00:16) *
Dziewczyny, konsultacji znowu potrzebuję!
Koleżance lepiej - jak już pisałam - ale trochę się dziwię skutkami terapii. Bo... doszła do wniosku, że ideałem godnym naśladowania jest kochanka jej szefa, kobieta która ma małe dziecko i kochającego męża, puszczająca tegoż męża kantem. Koleżanka doszła do wniosku, że owa kochanka jest dla niej wzorem do naśladowania, bo umie zadbać o swoje potrzeby i nie liczy się przy tym z innymi. Nie wiem, co o tym myśleć, może to ja mam problem, ale mi się to nie podoba. Co Wy na to?


Hehe, miała "dobrego" terapeutę icon_wink.gif
Inanna
CYTAT(Sun @ Fri, 20 Mar 2009 - 13:50) *
Hehe, miała "dobrego" terapeutę icon_wink.gif



Koleżanka, czy kochanka?
Sun
CYTAT(Inanna @ Fri, 20 Mar 2009 - 18:42) *
Koleżanka, czy kochanka?


A kochanka też chodziła na terapię? 06.gif
Inanna
CYTAT(Sun @ Fri, 20 Mar 2009 - 16:50) *
A kochanka też chodziła na terapię? 06.gif


Nie wiem, może chodziła icon_rolleyes.gif Jak taka bezproblemowa jest... Ale w takim razie szef pewnie też chodził, bo żone ma ponoć fajną i niebrzydką...
Coffee
wyladowalam przed swietami w szpitalu...dusznosci glownie, bole w klatce...badali mnie pod katem serca...zrobili przez tydzien mase badan...mialam infekcje w organizmie pluys doszedl napad nerwicy-...dostalam tabletki asertin...niestety po calej zle sie czulam...biore polowke...
wczesniej zdazalo mi sie w miescie ze robilo mi sie duszno, niedobrze...
nie wiedzialam ze to nerwica...bylam juz u psychologa...mowi ze u mnie ewidentnie napad nerwicy lekowej... mam miec przy sobie tez xanax... "w razie napadu" nie ze mam brac stale...

a ja teraz dopiero dostalam po tym zdarzeniu strachu,.,,jak sobie wymazac zle wspomnienie i wmowic ze TO juz sie nie przydarzy 37.gif boje sie sama gdzies wyjsc...bo "zaslabne"...a we wtorek wracam do Anglii... 48.gif
Sun
CYTAT(Coffee @ Sat, 25 Apr 2009 - 19:06) *
wyladowalam przed swietami w szpitalu...dusznosci glownie, bole w klatce...badali mnie pod katem serca...zrobili przez tydzien mase badan...mialam infekcje w organizmie pluys doszedl napad nerwicy-...dostalam tabletki asertin...niestety po calej zle sie czulam...biore polowke...
wczesniej zdazalo mi sie w miescie ze robilo mi sie duszno, niedobrze...
nie wiedzialam ze to nerwica...bylam juz u psychologa...mowi ze u mnie ewidentnie napad nerwicy lekowej... mam miec przy sobie tez xanax... "w razie napadu" nie ze mam brac stale...

a ja teraz dopiero dostalam po tym zdarzeniu strachu,.,,jak sobie wymazac zle wspomnienie i wmowic ze TO juz sie nie przydarzy 37.gif boje sie sama gdzies wyjsc...bo "zaslabne"...a we wtorek wracam do Anglii... 48.gif


Przytulam Cię mocno, mocno!... przytul.gif Absolutnie nie wmawiaj sobie, że to się już nie przydarzy. To najprostsza droga do pogorszenia i ponownego spotkania z lękiem. Z tym Xanaxem to jest tak, że zanim zacznie działać, napad paniki najczęściej się kończy. Ale u niektórych - np. u mnie icon_sad.gif - to przeżycie zwala mi nastrój na cały dzień i wtedy, kiedy ataki mają nasilenie częstotliwości, warto pobrać aprazolam nieco dłużej, ale regularnie, np. gdy wiadomo, że nie jesteś sama, albo wiesz że nie musisz robić rzeczy wymagających wzmożonej koncentracji - np. prowadzenie auta, tudzież opieka nad ruchliwym dzieckiem (chociaż ja, stary lekoman, funkcjonuję na 5 mg Relanium, jakbym nic nie wzięła, ale tego Ci nie życzę, bo to tylko oznacza podwyższenie tolerancji na benzodiazepiny, od czego krok do uzależnienia icon_wink.gif) Aprazolam (Xanax, m.in.) powoduje "uwalenie" tzw., czyli wycisza sztucznie organizm, w niczym na dłuższą metę nie pomagając, ale jest podstawowym lekiem stosowanym w leczeniu lęku napadowego mocno zaburzającego funkcjonowanie pacjenta. Poza tym, u wielu lękowców - czyt. Sun - świadomość posiadania uwalacza, ma kardynalne znaczenie w pojawianiu się ataków. Wiele razy zdarzył mi się atak po uświadomieniu sobie, że nie mam komórki, albo właśnie żadnego leku.
Jak sobie radzić? Staraj się nie odpuszczać wychodzenia, ale NIC NA SIŁĘ. Ja często ten błąd popełniam, a jeśli przydarzy mi się panika, tylko trudniej mi potem sobie poradzić z tym, że znowu...icon_sad.gif Potem walę żałosne posty icon_wink.gif Powiedz sobie, że masz przy sobie: telefon, Xanax i... swoją wolę, którą jesteś w stanie spacyfikować Twój mózg, bo to tam zachodzi reakcja powodująca wystąpienie ataku. Oddychaj spokojnie, głęboko, nie pozwalaj na skrócenie oddechu, to spowoduje "obręcz nerwicową" (uczucie ciężkości, duszności w okolicy serca). Miej świadomość, że to TYLKO reakcja Twojego organizmu, źle rozpoznającego stan zagrożenia i że to ZARAZ minie. Ja tak przechodzę napady porannego lęku, jeśli są. Pozwalam panice przejść przez całe ciało i obserwuję jak ustępuje uczucie lęku i objawy somatyczne. Pamiętaj, że NIE MOŻESZ WALCZYĆ Z LĘKIEM, to podstawowy i niezwykle brzemienny w przykre skutki błąd. Musisz go raczej OSWAJAĆ (jest taka książka z gruntu amerykańskiego, dość dobra, pt. "Oswoić lęk"). I jeszcze - próbuj, ale powoli, nie od razu, bo przyspieszy to reakcję lękową, wyobrażać sobie "najgorszy możliwy" finał - np. zasłabnięcie, skoro tego się boisz. Nawet jeśli zasłabniesz (a jest to bardzo mało prawdopodobne, gdyż w ataku paniki skacze ciśnienie), to co?! To NIC się nie stanie! Ktoś Cię pozbiera. Powodzenia, kochana. Dasz sobie radę. No, i na koniec - może być tak, że atak paniki się nie powtórzy, ale nie powielaj zachowania pewnej starszej pani, która po takim przeżyciu blisko 40 lat nie wychodziła z domu (była krawcową i po prostu klientki teraz przychodziły do niej, a nie ona do nich, jak wcześniej), aż w końcu, gdy była właśnie już tą starszą panią, zapragnęła wypić kawę i zjeść ciacho w kawiarni. Udało się icon_smile.gif Z pomocą terapeuty icon_smile.gif
Inanna
Coffee, szybciutko do psychologa! Zanim sobie nawkręcasz strachów pochodnych, w stylu: boję się, że zasłabnę, boję się, że to się powtórzy. Do psychologa, ale już!

przytul.gif
Coffee
hej
biore rano polowke asertin 50mg...i popoludniu sedam -tez polowke...

wrocilam do uk
staram sobie wmawiac ze bedzie dobrze...
zarejestrowalam sie u lekarza ogolnego i chce zeby mnie pokierowal do psychologa...
u mnie jest tak ze rano jak sie budze /mialam to zanim zaczely sie napady paniki/ to mam uczucie jak przed egzaminem..wiesz taka treme w srodku , mokre rece...potem to przechodzi , mam to po przebudzeniu i z obserwacji u mnie najczesciej jak cos sie dzialo to rano-do poludnia

mam tu zaczac prace...a ja najczesciej sie nakrecam jak SAMA gdzies wychodze
lapie sie na tym ze stale o tym mysle jakby podswiadomie ZEBY TYLKO SIE UDALO I NIC MNIE DZIS NIE WZIELO potem w domu sie ciesze ze bylo ok i przezylam 32.gif Boze jakie to ciezkie i smutne...ludzie walcza z roznymi chorobami...a ta nerwica to jak walka z wiatrakami...skad to sie wizelo>>>??? juz od lipca zeszlego roku mialam lekkie ataki, dusznosci wlasnie, slabniecia, pulsu wiekszy, myslalam ze serce...ale bylam badana w uk przez kardiologa, echo, ekg, holter...a teraz po roku w Polsce zaslablam i pogotowie mnie wzielo..to bylo okropne... 37.gif i pierwszy raz uslyszalam NERWICA... napad paniki lekowej czy jakos... 48.gif
Inanna
Coffee, jednego Ci zazdroszczę - w UK masz najlepszych specjalistów! Tylko, że oni tam ponoć mają zwyczaj czekania, aż znerwicowanemu świat się zawali i dalej już nie może... Wtedy: klinika (nie mylić z polskim szpitalem psychiatrycznym!!!!), terapia, która prowadzi do autentycznych zmian w sposobie pojmowania, rozumienia, funkcjonowania, postrzegania etc. I w rezultacie: nowy, wyleczony człowiek. Oni tam są w tym naprawdę świetni! Trzymaj się, kochana przytul.gif
Sun
Coffee, nie jest tak źle z Tobą icon_smile.gif Myślę, że praca powinna Ci pomóc... jeśli będziesz ją lubić! Nerwica to faktycznie paskudna dolegliwość. Wiele razy myślałam, że wolałabym nawet raka, bo przy mocno dokuczającej nerwicy niekoniecznie chce się żyć... Ale wierzę, że Ty nie będziesz mieć takich przemyśleń przytul.gif
Inanna
CYTAT(Sun @ Thu, 30 Apr 2009 - 23:25) *
Wiele razy myślałam, że wolałabym nawet raka, bo przy mocno dokuczającej nerwicy niekoniecznie chce się żyć...


Tak gadasz, bo nie masz... (raka). Wierzaj mi, kobieto, nie wolałabyś!
Sun
CYTAT(Inanna @ Thu, 30 Apr 2009 - 23:43) *
Tak gadasz, bo nie masz... (raka). Wierzaj mi, kobieto, nie wolałabyś!


Tego czy nie mam, to jeszcze nie wiem. Nie ma sensu licytować się na cierpienie.
Kingus
Wydaje mi się, że Sun miała na myśli jedynie to, że chory na raka człowiek ma prawo cierpieć. To prawo jest dopuszczalne i ZROZUMIAŁE przez wszystkich. Dla ludzi nie znających problemu, nie rozumiejących go, nerwica to taki sobie kaprys, ot, chęć zwrócenia na siebie uwagi. Ktoś nie znający problemu nie jest w stanie zrozumieć człowieka, któremu w ataku paniki brakuje tchu... Jeśli chodzi o zrozumienie i pomoc otoczenia, to w krytycznym momencie nerwicowiec może pomyśleć, że nowotwór byłby lepszy. Niewiele mam myśli po drodze z Sun, ale tu akurat mocno się zgadzam...
Coffee
kingus racja...a otoczenie najblizsze najpierw sie martwilo ale jak wyszlo ze to TYLKO NERWICA to zajmij sie czyms i nie mysl to ci przejdzie... 41.gif
Gosia z edziecka
Ciekawe, jakby najbliższce otoczenie zachowało sie, gdyby posadzic je naprzeciwko filiżanki kawy i kazać nie myśleć o kawie icon_wink.gif
Czasem z trudnych doświadczeń potrafią się urodzić fantastyczne rzeczy. Życie nie staje się łatwiejsze, ale bardziej prawdziwe.
Inanna
Ależ ja doskonale rozumiem, co Sun miała na myśli. Bo już wiele razy ten temat przemyśliwałam wzdłuż i wszerz i zawsze wtedy dochodziłam do wniosku, że... na nic bym się jednak nie zamieniła. Przy bliższym poznaniu dolegliwiości towarzyszących danej chorobie stwierdzałam, że nerwica jednak lepsza. A w nowotworach też występują lęki i to bardzo silne.
Więc Sun, nie czuj się skrytykowana, nie takie były moje intencje.
Sun
CYTAT(Inanna @ Sat, 02 May 2009 - 15:28) *
Więc Sun, nie czuj się skrytykowana, nie takie były moje intencje.


A nie, nie czuję się skrytykowana. Tylko, że wielokrotnie myślałam o samobójstwie, na które nie było mnie nigdy stać. W takiej chwili dość łakomie myślalam o chorobie, która szybko załatwiłaby to za mnie.

edit: błędziki icon_wink.gif
Coffee
dziewczyny a jak sobie z tym radzicie...jak was juz "wezmie"?
ja niestety jestem po tym wszystkim przestraszona i boje sie sama byc gdziekolwiek bo boje sie ze "wezmie mnie" i zemdleje... 48.gif

macie jakies sposoby...dala ktoras rade to swinstwo pokonac? oblaskawic...
Inanna
Coffee, pamiętaj, że jak "złapie" to i puści 06.gif Zawsze puszcza!
Ja po prostu czekam aż przejdzie, ale dobrze jest "coś" zrobić, bo przy ataku paniki (o tym mówimy, prawda?) wyłącza się jedna półkula mózgu, trzeba ją zatem uruchomić, co przerywa atak. Uruchomić można choćby przekładając kilkakrotnie jakiś przedmiot z jednej ręki do drugiej. Takie ruszenie się, zmuszenie do jakiejś aktywności wymaga trochę energii, ale bardzo pomaga.
CrazyMary
CYTAT(Coffee @ Mon, 04 May 2009 - 22:11) *
dziewczyny a jak sobie z tym radzicie...jak was juz "wezmie"?
ja niestety jestem po tym wszystkim przestraszona i boje sie sama byc gdziekolwiek bo boje sie ze "wezmie mnie" i zemdleje... 48.gif

macie jakies sposoby...dala ktoras rade to swinstwo pokonac? oblaskawic...


Coffee - ja na dzień dzisiejszy mam ataki tego typu za sobą (tfu, tfu). Ale ratowałam się ruchem - najchętniej rower albo basen. Przy braku takich możliwości dobre jest skupienie się na oddechu, spokojnym i głębokim, kąpiel lub prysznic. Czyli szłam albo w relaks albo w rozładowanie poprzez ruch. Trzymam kciuki i uwierz, że z tego naprawdę można się wyleczyć.
Sun
Coffee, już więcej nie umiem powiedzieć, ale wierzę, że dasz sobie radę.
Inanna
Dziewczyny, trzymajcie kciuki. Nową terapię zaczynam w poniedziałek. Może tym razem się uda icon_biggrin.gif
Sun
CYTAT(Inanna @ Fri, 08 May 2009 - 08:59) *
Dziewczyny, trzymajcie kciuki. Nową terapię zaczynam w poniedziałek. Może tym razem się uda icon_biggrin.gif


Jasne, że trzymam, co się da! 06.gif

A mnie możecie powspierać... Kroi mi się tydzień samotnego bytowania, najprawdopodobniej z jednym małym. Ja sobie tego nie wyobrażam icon_sad.gif Z moimi schizami?! A co, jeśli....[tu wstawić schizy własne icon_wink.gif] 41.gif
Inanna
Sunka, to Ty masz tak jak ja icon_biggrin.gif
Tylko, że ja nie zostaję sama.... Bo sobie tego nawet nie wyobrażam!
Albo z chłopem, albo z rodzicami. Jak oni nie mogą przyjechać, to ja jadę do nich (tam jadę! mąż mnie wiezie).
Jezu, ale durnota totalna!

Sunka, kup sobie książkę Marie Cardinal "To trzeba wyrazić" znajdziesz w wysyłkowych. Droga nie jest, a daje ogrooooomną nadzieję icon_biggrin.gif
Sun
Ach, Inan, ty to masz na wszystko radę! icon_wink.gif icon_smile.gif Poszukam książki.

edit: jestem przerażona tym zostaniem z Tobem icon_sad.gif a powiedz, na spacery z małymi wychodzisz sama?
Inanna
Ja już nie mam problemu z wychodzeniem z domu. Lubię to i nie wyobrażam sobie (aktualnie przynajmniej), że mogłabym siedzieć w domu, duszę się, jak nie wychodzę.... Za bardzo towarzystwa innych ludzi też nie lubię, bo mi psują relację z dziećmi.
Dla mnie problemem jest niewyobrażalnym, jeśli nie mam w zasięgu ręki (czyli w tym samym mieście) kogoś życzliwego, kto się mógłby zaopioekować mną i moimi dziećmi i komu mogłabym powiedzieć o moich schizach. Bo o tym mało kto wie. Ostatnio okazało się, że nawet chłop nie wiedział, bo myślał, że to było dawno i że to już nieaktualne. Więc jak przyniósł radosną nowinę, że na studia podyplomowe się wybiera, to się strasznie zdziwił moją reakcją.
Sun
CYTAT(Inanna @ Fri, 08 May 2009 - 22:17) *
Ja już nie mam problemu z wychodzeniem z domu. Lubię to i nie wyobrażam sobie (aktualnie przynajmniej), że mogłabym siedzieć w domu, duszę się, jak nie wychodzę.... Za bardzo towarzystwa innych ludzi też nie lubię, bo mi psują relację z dziećmi.
Dla mnie problemem jest niewyobrażalnym, jeśli nie mam w zasięgu ręki (czyli w tym samym mieście) kogoś życzliwego, kto się mógłby zaopioekować mną i moimi dziećmi i komu mogłabym powiedzieć o moich schizach. Bo o tym mało kto wie. Ostatnio okazało się, że nawet chłop nie wiedział, bo myślał, że to było dawno i że to już nieaktualne. Więc jak przyniósł radosną nowinę, że na studia podyplomowe się wybiera, to się strasznie zdziwił moją reakcją.


icon_biggrin.gif
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.