O rany, a nas to czeka prawdopodobnie dopiero w połowie października, po kuracji klimatycznej nad Bałtykiem . Ika, zasiałaś we mnie ziarno niepokoju po tym, jak mnie Marghe skutecznie pocieszyła....
Dziewczyny, pomijając już nawet szczególny przypadek mojego dziecka, muszę Wam powiedzieć, że jutro musicie być dzielne.
drugi dzień jest zazwyczaj najgorszy Ale nie zrażajcie się, potem będzie coraz lepiej!
Moja Alusia przyjęła opcję, że nie wraca z mamą do domu tylko zostaje w przedszkolu żeby się bawić.
Wyszła dzięki temu że obiecałam że jutro znów tam pójdziemy. Mam nadzieję, że tak już jej zostanie. Ponoć grupa wyjątkowo nie jest płaczliwa i w tym cała moja nadzieja.
No to ja odważna jestem. Mieliśmy dawać Michaśkę do przedszkola dopiero od 15 ale już teraz została wpisana na listę więc... do odważnych świat należy, odebrałam ją po leżakowaniu, tak coś przed 15. I bardzo się z tego cieszyłam bo zostało tylko...4 dzieci! A dwie panie więc jak przyszłam fajnie wszyscy się bawili ( choć panie wymęczone ). No, ale przyznaję, rano był horror.
Tuż po wyjechaniu z garażu zaczęło się: nie cie do okoja, cie do domu!, nie cie, nie cie, nie cie!!!! I tak przez całą drogę, 20 minut! Już oczami wyobraźni widziałam siebie targającą wrzeszczące i wyrywające się dziecko. Nie mówiłam nic bo cóż można powiedzieć? Zresztą, i tak musiałabym ją najpierw przekrzyczeć , parę razy tylko powiedziałam:bardzo Cię kocham córeczko. A kiedy zaparkowałam i zgasiłam silnik to jakbym ją wyłączyła . mało tego, po niej w ogóle nie było widać tej histerii . Wysiadła a ja zapytałam a raczej stwierdziłam, żeby nie prowokować odmowy: to teraz Michalinka pójdzie do przedszkola, do dzieci i do nowej pani. A Michalinka na to: taak... I grzecznie poszła . Podobno wcale nie płakała. Wybrała sobie znaczek: konewkę
I po co mi to było?? Wyspałam się, odpoczęłam i nie chce mi się spać. Teraz poświęcę noc na rozmyślanie, że jutrzejszy dzień będzie gorszy. Chyba całe jutro spędzę w tych krzaczorach
To i ja sie pochwale ze u nas debiut był super:) mała szczesliwa i ja jeszcze bardziej..
Mój mały też był dzisiaj pierwszy raz w przedszkolu.
Myślałam jednak, że będzie lepiej, że nie będzie płakał bo on wogóle rzadko płacze chociaż widzę, że czasami ma ochotę. A dzisiaj płakał Do przedszkola szedł w podskokach. Oglądał swoją szafeczkę, podziwiał znaczek itp., ale musiałam już z nim wejść na salę, ciągnął mnie za rękę. Jak mówiłam, że zaraz muszę wyjść, ale niedługo przyjdę po niego to trzymał się mnie kurczowo. Wkońcu jak zaczął się bawić samochodzikami to zdecydowałam, że pora go zostawić. No i jak zamykałam drzwi to usłyszałam krzyk MAAMA!!! I płacz Ale nie wróciłam się bo bym tylko przedłużyła sprawę. Posiedziałam jeszcze z 10 minut na korytarzu, ale już nie słyszałam płaczu. Poszłam do domu.Byłam zajrzeć co u niego o 12.30 przed obiadkiem. Okazało się, że płakał po moim porannym wyjściu jeszcze pół godziny. Histerii nie było. Potem zajął się zabawą i był spokój. Śniadania nie ruszył. Podejrzałam go przez chwilę jak się bawi i stwierdziłam, że jest ok. Poszłam jeszcze polatać po sklepach i wróciłam po synka po godzinie. Zjadł zupę, drugie danie podziubał. Weszłam po niego na salę i zobaczyłam mojego biednego Arturka jak leży na podłodze, jakiś taki nieobecny, zamyślony Dziwnie to dla mnie wyglądało. Ten widok oczywiście mnie teraz męczy. Tłumaczę sobie, że pani siedziała wtedy też na podłodze i chyba czytała dzieciom książkę, dzieci też siedziały więc może Arturek taki był zasłuchany...........Chociaż jak go znam to niestety wydaje mi się, że był smutny czuł się tam nie za bardzo i tylko czekał kiedy po niego przyjdę. Jak mnie zobaczył to oczywiście totalna zmiana, radość, przytulenie i wyznanie że tęsknił. I już nie spieszyło mu się do domu. A jaki był głodny! No, ale jak zjadł tylko tą zupę........ Poszliśmy do domu się przebrać i chciałam wyjść jeszcze na spacer, ale Artur stanowczo zaprotestował. Chyba bał się, że znowu pójdziemy do przedszkola. Na razie jest na nie. Coś czuję, że jutro rano będzie cyrk. Chyba mnie to załamuje. No bo jak będzie ryczał i się bronił przed wyjściem z domu to co mam robić?
U nas drugi dzien był rewelacyjny. Nie siać zamętu proszę
m.
OK Może im młodsze roczniki, tym dzielniejsze
Co do późnych debiutów, to informuję, że wg naszych pań przedszkolanek dzieci zaczynają naprawdę bawić się wspólnie i zawiązywać przyjaźnie w drugim półroczu. Ta adaptacja trwa trochę dłużej niż tydzień. Moje dziewczynki zaczęły chodzić do przedszkola w marcu i wcale nie były wyobcowane - no ale one są dwie.
Z dzisiejszego debiutu najbardziej rozśmieszyło (ale mniej więcej o tak ) mnie zachowanie rodziców trzylatów, którzy przybyli do przedszkola z kamerami aby sfilmować debiut przedszkolny. Synek płacze w kącie a tatuś zza kamery: "nie płacz, potem będzie lepiej" - na to synek płacze jeszcze głośniej. A pani mówi: "nie płacz, zaraz będzie śniadanie" i wycina jakieś ozdoby na gazetkę. Śmiać się czy płakać? Dziewczynki są już w czterolatkach i własciwie wefrunęły dzisiaj na salę - całe to wrześniowe płakanie nas ominęło. Gorąco polecam!
U nas dziś tragedia. Płacz i kurczowe trzymanie mnie za rękę. Pożegnałam się z Ulką, powiedziałam, że przyjdę po obiedzie i wyszłam. Zanim doszłam do drzwi wejściowych ciągle słyszałam jak płacze....
Dzien drugi: Ania obudzila sie ze slowami "nie chce isc dzisiaj do przedszkola". "Chyba wolalabys zostac w domu"- pojechalam sposobem amerykanskim. Wystarczylo . Ubrala sie, umyla, wyszlysmy, humor w porzadku. Ustalilysmy, ze dzisiaj przyjde po lezakowaniu. W szatni spoko, do sali bez problemu. Niech zyja amerykanskie ksiazki
Młody od rana marudził, że nie chce iść. "O nie, do żadnego przedszkola nie pójdę! Absolutnie!" Szedł całą drogę za rękę. W przedszkolu stwierdził, że on żadnych kapci tu nie zostawi. Absolutnie oczywiście, po czym wsiadł na gokart i nie było dziecka. Dopiero jak przyszła pani, porozmawiałyśmy i zaczęłam się żegnać, dziecko przypomniało sobie, że przecież absolutnie nie chce zostać, ale przytomna pani szybko go zagadała i dali nurka do sali a mama w nogi. So, siedzę znowu samotnie w domu. Ale dzisiaj biorę się za robotę, spać nie zamierzam.
aaa, no i faktycznie, panie potwierdziły że dzisiaj czeka je ciężki dzień...
Kurde, ale zadzwonÄ… z przedszkola jakby co? Prawda?
Grzałka, co to za książka?? Idę prasować. Tak, prasować, prasować......
Edi, a po co mają dzwonić? No coś Ty. Ula pewnie popłakała, a teraz jest już bardzo zajęta i w ogóle nie pamięta o co jej chodziło. Więc prasuj, moja droga, prasuj i się nie zadręczaj. Hehe, i kto to mówi
Dolaczam sie dopiero teraz. Nadia wczoraj debiutowala w przedszkolu. Poszlo rewelacyjnie, dziecie rozpromienione, szczesliwe. A dzis.. do konca wydawalo sie, ze bedzie OK, a tu przy samym pozegnaniu N. sie rozryczala i zaczela histeryzowac . Wychowawczyni dala mi znak, zebym lepiej poszla juz, wiec poszlam ale co? Oczywiscie sie pobeczalam. Kurde.
Kurczowo uczepilam sie mysli, ze drugi dzien jest najgorszy.
Powiem Wam jeszcze, że postanowiłam dzisiaj nie zaczajać się w krzakach. Po pierwsze, to dzisiaj wiem już o której obiad , po drugie nie chcę się jeszcze bardziej nakręcać. A po trzecie, to i tak bankowo najlepsze miejsca będą zajęte
CYTAT(edi @ czyli Edyta Zet.) Grzałka, co to za książka?? :wink:
Idę prasować. Tak, prasować, prasować...... :roll: :roll: Edi, no ta slynna "jak mowic... itd" btw, ja tez mam sporo prasowania, jakby ktos sie nudzil, to chetnie udostepnie
no grzalka, spóźniłaś się. Prasowanie zakończone. U mnie. Może do Edi zdążysz podrzucić jeszcze
grzałak ja nie mam tej słynnej ksiązki i gdybyś mogła to powiedz mi co odpowiadasz jak Ania mówi że chce żebyś z nią zaostała.
No bo u nas dziś było tak: Idziemy do przedszkola, no to super cieszy sie itp. Rano była tylko awantura bo założyłam jej spodenki, bo bło zimno a ona chciała spódniczkę. no i potem w domu mi mów mamo ja chcę żebyś ty byla ze mną. I w pąłcz. no ale pod przedszkolem zagadałam ją, że ma dać pani teczkę na rysunki i jak i się zaczęła chwalić ,to ja zrobiłąm pa pa i po prostu uciekłam. No i nie wiem co sie tam dalej działo. A wcozraj niep łakał, chętnie została, wręcz była zawiedziona, że mąż ją odebrał przed leżakowaniem. Dziś sie pytałam, czy chce zostać na leżaczki, to powiedziała, ze tak. no zobaczymy... CYTAT(milly) no grzalka, spóźniłaś się. Prasowanie zakończone. U mnie. Może do Edi zdążysz podrzucić jeszcze
Milly, to co Ty bedziesz robic do tej 12.00 ? W krzakach siedziec ? CYTAT(Kassa) grzałak ja nie mam tej słynnej ksiązki i gdybyś mogła to powiedz mi co odpowiadasz jak Ania mówi że chce żebyś z nią zaostała.
... Odpowiadam :" Aha, chcialabys, zebym zostala tu z Toba. Fajnie by bylo, gdybysmy mogly zostac tu razem" (w roznych wariacjach). Wystarcza. U nas. Daje znacznie lepszy efekt (obserwujac innych rodzicow i ich dzieci) niz tlumaczenie, ze nie moge, ze rodzice chodza do pracy, ze trzeba chodzic do przedszkola itp. Bo nie wyzwala dzikich protestow i rodzic tez sie nie szarpie. Dziala tez (u nas) pochwala opisowa ( "Aniu, jak ty dlugo zostalas w sali sama"- to na dniach adaptacyjnych. Reakcja Ani: tak, a teraz tam wroce i zostane jeszcze dluzej , bo ja jestem duza dziewczyna ). Bylo kilka kryzysow (w czasie adaptacji) ale w ten sposob radzimy sobie z nimi szybciej. Jeszcze jest sposob "nazwij uczucia dziecka" czyli np. "smutno Ci, ze zostajesz tu sama". Jestem dobrej mysli, bo Ania nie jest dzieckiem garnacym sie do dzieci i grupy, jest z konca roku i wg mnie powinna jeszcze zostac w domu, a jednak sobie radzimy stosujac w/w sposoby. A to jest juz drugi tydzien jej kariery.
Grzałka proszę podaj tytuł tej książki.
Mnie też się jeszcze moze przydać - jesli tam wskazówki skutkują od zaraz serdecznie pozdrawiam ewa
Grzałka ja mam tę książkę. Ale nie myślałam że to już czas na nią. Zabieram się za studiowanie, bo to najwyższy czas....
P.S. Milly, chcesz koszule A. czy body Igusia??????
"Jak mowic, zeby dzieci nas sluchaly, jak sluchac, zeby dzieci do nas mowily"
ew. alternatywnie "Wyzwoleni rodzice, wyzwolone dzieci" Adele Faber, Elaine Mazlish, wyd. Media Rodzina powinni mi placic za reklame
My wprawdzie troszkę wcześniej przeszliśmy debiut, bo tu rok szkolny rozpoczął się już w sierpniu, ale co tam dopisuję się
Pierwszych parę dni było nieciekawych, ale i nie ma się co dziwić moja kruszynka poszła do przedszkola i bidulka nic nie rozumiala, co sie do niej mówi. Boże dla mnie to był koszmar spisałam na kartce co też może mowić, żeby Pani była choć troszkę zorientowana o co mojemu dziecku chodzi typu pić, siku itp. Ale generalnie nie było źle (najgorszy drugi dzień, potem już poszło i teraz jak idę ją zaprowadzić, to ona zaraz po wejściu każe mi już wracać do domu a wczoraj pożegnała się z Paniami w ichniejszym języku Także zobaczycie jeszcze parę dni i dzieciaki będą jak na skrzydłach lecieć do przedszkla czego wszystkim życzę
Ja wprawdzie czytałam tą książeczkę i wydawała mi się super fantastyczna, ale jakoś nie umiem tego wszystkiego wprowadzić w życie
U mnie dziś pierwsze słowa Alusi brzmiały "a pójdziemy dziś do przedszkola?"
Jak tylko potwierdziłam wyrwała z łóżka i dawaj biedna matkę poganiać, żeby robiła wszystko szybciej W pół godziny byłyśmy w przedszkolu Do sali pobiegła w podskokach Nie muszę chyba dodawać, że o płaczu nie było mowy (podobnie zresztą jak wczoraj). Dla nas ten drugi dzień nie jest kryzysowym
Guśka, to miałaś większy stres niż my. Ale pcioeszające jest w tym wszystkim to, że Mała będzie szybko uczyła się języka. Takie maluchy szybko chłoną język i z dnia na dzień sprawniej się nim posługują.
Powodzenia!
Nie przeczytałam całości bo dłuuugo (później) ale ja czytam o waszych dzieciach i popłakuję, to co będzie za rok jak Florka pójdzie do przedszkola???? Rozpuszczę sie chyba...
CYTAT(Guśka) My wprawdzie troszkę wcześniej przeszliśmy debiut, bo tu rok szkolny rozpoczął się już w sierpniu, ale co tam dopisuję się
Pierwszych parę dni było nieciekawych, ale i nie ma się co dziwić moja kruszynka poszła do przedszkola i bidulka nic nie rozumiala, co sie do niej mówi. Boże dla mnie to był koszmar spisałam na kartce co też może mowić, żeby Pani była choć troszkę zorientowana o co mojemu dziecku chodzi typu pić, siku itp. Ale generalnie nie było źle (najgorszy drugi dzień, potem już poszło i teraz jak idę ją zaprowadzić, to ona zaraz po wejściu każe mi już wracać do domu a wczoraj pożegnała się z Paniami w ichniejszym języku O Guśka a ja nawet nie wiem, że ty do tego nudnego kraju wyjechałaś. A długo tam jesteś/będziesz?
Dzisiaj pojechałam z Andrzejkiem ja - autobusem, więc atrakcje od samego rana. Co prawda dziecko wstało o 6 i 2 min później było gotowe do wyjścia, więc atrakcji mu nie trzeba bylo zapewniać W przedszkolu dał mi buzi i powiedział "mama idzie już"...
Za to biedny chory braciszek rozpłakał się, że on sam w domu nie zostanie i ciężej mi było zostawić Kamilka w domu niż Jędrka w przedszkolu... mam jednak nadzieję, ze dzięki temu debiut u Kamilka pójdzie łatwiej, bo on to taki maminsynek...a teraz się już nasłuchał tyle, że chyba nie może się doczekać
Jeśli mogę,,,
Dziewczyny pójscie dziecka do przedszkola to nie lada sters (dla niego przede wszystkim) - to wszystkie wiemy.I tak jesli dziecko wróci nie zasypujmy je miljonami pytan jak było?czy siku robiłeś|aś?czy wszystko zjadłeś?co było na podwieczorek?masz juz kolezankę?a na lezaczku spałeś ?czy tylko odpoczywałes sobie? Banalne.Ale wiem to na pewno(juz to przerabiałam i nie raz) pozwólmy dziecku samemu opowiedzieć.Jak nie od razu to powie za 2 godzinki moze dopiero wieczorkiem przed spaniem. Dziecko zwyczajnie musi odpocząc po przedszkolu jak my po pracy. Chyba marghe wspominała ,że dobry efekt przynosi podawanie dziecku ulubionej przytulanki np - u nas panie sugerowały wymiane miedzy dziecmi owych zabawek - cel - radośniejsze przyjście następnego dnia Tak więc dziewczyny trzymajcie się,nie rozpaczajcie kiedyś odcięcie od pępowiny musi nastąpić.Dobrze mi się piosze bo wszystko to przerabiałam ,tak jak Wy denerwowałam sie a moze i więcej(na tym punkcie mam schize) - dziecko bez mamy I tez wydzwaniałam do przedszkola pod byle pretekstem serdecznie Was pozdrawiam ewa
Dzisiaj rano wiedziałam grupę maluszków w Marysi przedszkolu. Jedna z dziewczynek nie chciała puścić tatusia i bardzo mocno płakała
Jak się okazało, że to też Marysia, to aż mi się łza w oku zakręciła, bo przypomniałam sobie moją sprzed dwóch lat... Widać wszystkie Marysie tak mają A moja dzisiaj nie miała ani jednej łezki w oku, ani nawet minki smutnej! Może wreszcie nastąpił koniec porannego jęczenia! P.S. A potem w szkole pewnie od nowa ryk
No więc tak...
Poszłam wczoraj odebrać Karolkę po leżakowaniu. Siedziała na dywaniku i się bawiła. Nawet nie zauważyła mamusi wchodzącej do sali... Pogadałam chwilkę z paniami. Ich pierwszy komentarz "taka kruszynka, a tak dzielnie dawała sobie radę". Potem się dowiedziałam, że zjadła średnio, ale na siłę nie karmili (i chwała im za to, bo tego Karolka bała się strasznie po wcześniejszych, krótkich przeżyciach w żłobku). Nie było żadnej wpadki z siusiu. Nie było nawet jednej łezki... Dopiero, gdy małą zawołałam, uśmiechnęła się z lekka i przybiegła się przytulić... W drodze do domu, a potem w domu, opowiadała mi co i jak było w przedszlolu. Trochę ją na ten temat nakierowywałam . A oto czego się dowiedziałam od córeczki: 1) byli na spacerku, na placyku, ale pani nie pozwoliła jej zjeżdżać z dużej zjeżdżalni... tylko z malutkiej. I wogóle to pani powiedziała "chodźcie dzieci, będziemy się teraz tutaj bawili..." 2) dzieci niektóre płakały (bo nie wiedziały, że mamusie po nie przyjdą), ale ona nie płakała... 3) gdy dzieci płakały to panie im mówiły, że mamusie przyjdą... 4) Karolka spała na leżaczku, w tej samej sali w której się bawili, bo sala jest duża... 5) kołderkę miała żółtą, ale nie miała poduszeczki 6) zjeżdżalnia była niebieska 7) spała ze słonikiem, maskotką 8 ) sama chodziła zrobić siusiu, a pani pomagała jej umyć rączki 9) podczas zasypiania dzieci już nie płakały (podejrzewam, że zostały odebrane przez mamy wcześniej) 10) w przedszkolu było fajnie, bawiła się z dziećmi, i następnego dnia też chce tam iść... 11) zupka była niedobra, ale powiedziała o tym pani, zjadła malutko i pani odstawiła telerzyk... Kiedyś w żłobku - pani krzyczała na dzieci, gdy nie chciały jeść... a tutaj nie... 12) trochę rysowała, pani nie czytała im książeczek, bo musiała sprzątać zabawki po dzieciach Z tego wynika, że to mama miała większego stracha niż dziecko. I dziecko lepiej zdało ten egzamin od mamy... W drodze do domu energia ją rozpierała. Była wesoła, szczęśliwa jak nigdy. W domu grzeczna. Noc przespała calusieńką... Dziś rano, może nie była szczególnie szczęśliwa z tego, że idzie znów do przedszkola, ale nie protestowała... Chwilka zawachania była już w sali, przy pożegnaniu... Ale gdy pani ją zawołała "no choć ślicznotko", Karolka poszła do niej, usiadła na kolanka i pomachała mamie... Dzielna dziewczyna. Potem jeszcze raz musiałam zajrzeć do szatni... Przyszła w tym czasie mama z chłopcem... Przeraźliwie płakał... Pozdrawiam.
Słuchajcie. Ulka dziś spisywała się znacznie lepiej niż wczoraj. Mniej płakała, tzn. prawie wcale. Obiadek zjadła ładnie, śniadanie jej średnio smakowało. Za to w szatni nie chciała rozstać się z kolegą Michałem
Była b. podniecona jak po nią poszłam, opowiadała co chwila o wszystkim w strasznie chaotyczny sposób.... Powiedziała, że jutro też pójdzie do pedszkola ale mama po nią psyjdzie, psyjdzie, tak, tak....
Wygląda na to, że Kubek jest najmłodszym świeżo upieczonym przedszkolakiem.
Radzi sobie ok- ładnie zjadł zupkę, nie płakał, jedynie nadal nie słucha-ale to musi troszkę potrwać. Niestety pampers ndal jest- dzisiaj ja go kilka razy sadzałam ale nic nie zrobił, w przedszkolu panie maja go wysadzać ale to dopiero za jakiś czas jak dzieci się zaaklimatyzują. jedno jest pewne- kuba jest "wybawiony" bo szybko idzie spać po powrocie z przedszkola
Jurek dzisiaj nie płakał. Wszystkie dzieci miały się dużo lepiej.
Ale w drodze powrotnej spytał czy jeszcze kiedyś przyjdziemy do przedszkola Na moje "jutro" odparł, że świetnie, ale ze mną. A poza tym nie zsikał się przez te dwa dni - bardzo mnie to cieszy. Spał wczoraj i dziś, choć w domu nie sypia w dzień. Jadł wszystko bez grymaszenia, co nie zdarza mu się normalnie.
Moja Letycja szła dzisiaj do przedszkola z takim samym entuzjazmem jak pierwszego dnia, tylko wróciła jakas skwaszona, ale powiedziała, że jutro idzie do przedszkola, więc chyba sie jednak nie zaraziła - no juto się przekonamy.
Młody nie chce iść Oznajmił to wieczorem. Właściwie wypłakał. Prosił, żeby nie zostawiać go na tak długo w przedszkolu. Niby do żadnych scysji dzisiaj nie doszło, ale coś mi się wydaje że ze swoim charakterkiem ciężko mu tam. I mnie ciężko na duszy, bo widzę że to nie tak OK jak mówi i wydaje się. Młody nie jest specjalnie wyrywny z opowieściami. Więc nic od niego nie wiem. Prócz tego, że na obiad jedli pomidorową (wczoraj i dzisiaj) Nie naciskam, nie wyduszam ale czuję totalny niedosyt no i znam, no znam swoje dziecko. I widzę, że na dziś nie jest tam szczęśliwy . Pożyjemy, zobaczymy. Trzymajcie kciuki, proszę.
Jesli moge wam cos doradzic hehe to dajcie sobie na to przywykanie tak miesiac. A jak dzieci zaczna chorowac to i dwa. Albo trzy. Bo dzieci na ogol zaczynaja najbardziej marudzic jak sie orientuja ze tak bedzie zawsze. I ze nie ma zmiluj. A tu ranki coraz chlodniejsze, coraz ciemniej... no kicha
Wrzucic wiec na luc i odczekac swoje- placze przeczekiwac, przytulac, meliske pic. Po kazdej chorobie spodziewac sie nawrotow zlego humoru. Cierpliwie pokazywac nieuchronnosc sprawy. Dzieciaci sie przyzwyczaja. czlowiek nie kura wszystko zniesie
Kurde Gosia, to mnie pocieszyłaś....
Ula ma dziś syndrom dnia trzeciego z histerią i zapieraniem się przed progiem sali. Nie wiem czy mnie słyszła, kiedy do niej mówiłam że wrócę po nią po obiedzie, tak płakała.... Ale nic to....Muszę być silna. Pewnie już teraz okazałoby się, że nie płacze, bo zajęła się np. lalami i serwisem do kawy.... Ciężkie te dni, naprawdę.....
grzalka dzięki bardzo. spróbuje w ten sposob przekonać ją że nie mogę zostawać w przedszkolu.
U nas wczoraj przy odbieraniu nie bło za ciekawie. Wchodze na sali po lezakowaniu a moja niunia trzyma panią za raczkę i pąłcze. Pani powiedziała, że wybudziła ją ze spania przy leżakowaniu ( W domu zawsze jak spi w dzien to potem wstaje zła jak osa), dużo mam przyszło tuż po lezakowaniu po dzieci i ona biedna płakała czemu jej mama nie przychodzi. A wieczorem powiedziała, że nie idzie dziś do przedszkola. Rano wstała, trochę popłakiwała i prosiła nie idź mamusiu do pracy. No to ja że musimy i z kim by została w domu. No to ona na to, że z Patrycją (hmm). No ale potem wyszła, wzięła ze sobą jakąs lalę, pod przedszkoelm sie zawahała. I na sali bło zostań ze mną. W końcu pani ją wzięła na kolana a mama tak jak wczoraj zwiała. Ciekawe co będzie po południu.... Panie u nas stwierdziły że trzeci dzień jest najgorszy, no zobaczymy. CYTAT(Kassa) Panie u nas stwierdziły że trzeci dzień jest najgorszy, no zobaczymy.
Ja mam nadzieję, że to nie równia pochyła.....
u nas ranek boski. Dziecko wstało radosne (po wieczornym wyciu), szczęśliwe i zadowolone. Pobawiliśmy się, zrobiliśmy wojnę poduszkową i bez problemu śniadanie, ubieranie, zęby itd. Oczywiście gadkę: ja do przedszkola nie idę, odbębnił, ale przeszło, grzecznie poszedł, po wejściu na salę o mnie zapomina. Ustaliłam z panią że od przyszłego tygodnia zostaje na leżakowanie. GWM, zdaję sobie sprawę, że będzie już tylko gorzej w końcu urlop się kończy, dziecię będzie musiało wcześniej wstawać, wszystko robić 6xszybciej (czego nie znosi) no i żegnaj koniaczku Ale, jak widać po niektórych mamach-weterankach, wszystko do przejścia jest
Wczoraj wieczorem Jurek płakał w domu i uparcie twierdził, że już nie pójdzie do przedszkola. W nocy wybudził się z płaczem.
No a rano to juz była mała histeria. Jakoś się dał udobruchać ("no , dobla już pójdę") i poszedł, ale w przedszkolu, w jego grupie kilkoro dzieci płakało, a raczej wyło, więc nie wiem co bedzie
Oki, dołączę i ja, chociaż to już 3 dzień.
A więc w skrócie: Dzień 1- Dziecię popędziło super chętnie, na sali nawet nie raczyło sie ze mną pożegnać, później troszkę płaczu bo maluchów nie wypuścili na plac zabaw, a starsze dzieci były, odebrałam ją po 12 i oświadczyła że jutro też przyjdzie. Dzień 2- mniej entuzjastyczne, ale też chętne pozostanie pomimo iż kilkoro dzieci bardzo płakało. W ciągu nia ok, bez płaczu, obiadek zjedzony. Tylko wieczorem przyznała sie że pani dała jej małego klapsika - bo uderzyła koleżankę . Dzień 3- odprowadził tatuś i też było dobrze, chociaż kazała żeby tatus pilnował jej pod drzwiami. Dzisiaj odbiorę ją ok.13. Jestem dobrej myśli.
Dzień drugi przebiegł bardzo dobrze, obyło się bez marudzenia, płaczu i niechęci. Dzisiaj, kiedy odprowadzałam Julkę powiedziała, że mam przyjść o 6 ale kiedy pani uświadomiła ją, że to tuż przed kolacją to zmiękła . Umówiłyśmy się po 13, będzie już po obiedzie i jeszcze trochę pobawi się z dziećmi. Od października zapisze ją jeszcze na podwieczorek.
Oby tak dalej, czego sobie i Wam życzę
I my mamy już trzeci dzień za sobą, uffffffffffffffff. Nie wiem co będzie w poniedziałek, ale dzisiaj było już znacznie lepiej. Mikołaj zjadł kanapeczkę, trochę zupy (w końcu pływała w niej pietruszka) i wyszedł z uśmiechem. Nie bawił się jeszcze z dziećmi, ale już z nimi rozmawiał i nie płakał. Zabieramy go jeszcze przed leżakowaniem, więc nie wiem jak ja przeżyję następny tydzień - bo Mikołaj napewno jakoś przeżyje .
ewa To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.
|