To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

Planowanie dziecka a nerwica!!!

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

Stron: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13
monia75
Wiem, że niektóre kobiety muszą brac leki w ciąży. Hydroksyzynę łykam tak na przetrwanie, ale wybieram się do psychiatry i zobaczę co on mi powie. Może bym i przetrwałam na samej hydroksyzynie, bo troche wycisza i jako tako śpię, ale zupełnie odebrało mi apetyt , to przez te nerwicowe poranki i biegunki. Wtedy żołądek się ściska i dopiero po jakimś czasie puszcza. Próbuje potem nadrobic zaległości żywieniowe, ale sama widzę, że jem mniej niż wcześniej. Cholernie trudna sytuacja, ale cóż musi byc jakieś rozwiązanie. czytałam wszystkie wcześniejsze wątki, więc mniej więcej wiem co się u kogo dzieje. dziekuję Asik że jesteś ze mną. Jakie to dziwne, że w zasadzie nieznajoma osoba może być czasami bliższa niż własna matka. Do psychologa też chodzę. Raz na dwa tygodnie. Wizyte mam za tydzień.
gdamalena
Witam,
Wpadłam zobaczyć co tam w naszym wątku słychać, Monia witam serdecznie.
ja na razie trzymam się jakoś, choć może ni tak dzielnie jak to ostatnio mi się wydawało, raczej narzekam na to, zę non stop myślę o tym co się stało. Mam cichą nadzieję, zę mnie nie dopadnie jakiś lęk, najwyżej odkopie stare leki uspakajające. W środę idę na usg sprawdzić co i jak (przygotowałam już długą listę pytań, mam nadzieję, że pani doktor mi pewne rzeczy rozjaśni i szybko będę mogła znów zobaczyć II)

[size=18]Asiku, widzę, ze na razie dobrze się czujesz i oby tak było już zawsze icon_smile.gif
a tak swoją drogą , asiku wspminałaś, że twój mąż też kiedyś był za granicą, Monia twój jest ( mojego meza też na tygodniu nie ma w domu i jestem sama - wtedy włąśnie się boję, zę mnie dopadnie lęk - może to jakiś ukryty strach związany z nieobecnością najbliższej nam osoby - ????)
Monia może cierpisz na tzw. zespół jelita drażliwego, ogólnie bardzo często spotykane schotrzenie, którego w zasazdie nie da sie wyleczyć, możan tylko łagodzić objawy (chyba, ze przez psychologa), zwykle wiąże się albo z zaparciami, albo na odwrót z biegunkami. zwykle daje o sobie znac wtedy, gdy mamy jakieś nerwowe okresy w zyciu, najgorsza jest kolka jelitoiwa, boli jak cholera i lekarze doszukują sie różnych rzeczy ( o mało mi wyrostka kiedyś nie usuneli), a wystarczy nospa i leki uspakajjace. Ja brałam przez jakiś czas duspatalin przed jedzeniem (pół godziny), ale to było już dawno temu jeszcze na studiach, wieć moze teraz coś sie zmieniło ( przestałam go brać jakoś szybko, bo powodował w sumie silne zaparcia, czyli działał tylko w jedną stronę).

don=bra uciekam i życzę spokojnej nocki wam i maluszkom w brzuszkach
monia75
Ja wiem, że te poranne biegunki to z nerwów i lęków. Tylko, że z lękami wiążą się napięcia mięśni gładkich w tym żołądka i potem mam problemy z jedzeniem i apetytem. Tego sie najbardziej obawiam, że za mało jem i za mało przytyję a maluszek będzie się gorzej rozwijał. Ja sie normalnie juz zaprogramowałam na te poranne sensacje. Budzę sie o tej samej godzinie i ciach, serce wali, napięci mięśni i kibelek. Potem muszę to szybko rozchodzić, żeby dalej nie właziło. jak tego nie rozgonię, to nie wiem czy nie wrócę do leków. Dotychczas łapały mnie nerwy co jakiś czas i to jest do wytrzymania i zaakceptowania, ale teraz codziennie to samo. Jednym słowem przerąbane. Napisz gdamalena jak tam po wizycie. jedno wiem trzeba byc dobrej myśli, bo inaczej to tylko deprecha
malinka1978
Czesc Dziewczyny!
Witaj monia75!

Nie bylo mnie przez weekend na maluchach bo bylismy z mezem u tesciow i nie wchodzilam na internet.
monia75 ja też miałam dolegliwosci zołądkowe i nudności nerwicowe. Ja teraz zazywam rudotel 2x 3mg. Jestem pod kontrolą lekarza neurologa-psychiatry.
Wiec moim zdaniem dobrze by bylo aby twoje samopoczucie ustabilizowal lekazr mozliwe ze terapeuta a potem mozna starac sie o dziecko. ja czekalam ok 3 lat aby zajsc w ciaze, bo wczesniej albo nerwica mi na to nie pozwalala, albo sam sie balam ze ma niekorzystny wplyw na ciaze.
A ostatnio dopadly mnie male nudnosci, i wierce sie w nocy i nie moge spac. Śnia mi sie dzieci małe, albo ze rodze. I jakies tez male leki mnie w nocy dopadly, nieraz takei mialam. I nie wiem czym to jest spowodowane, bo juz mnie nie nachodzily. I jestem zmeczona i senna. Trudny czas mnie czeka, bo i egzaminy na studiach, oddanie pracy magisterskiej, obrona w kwietniu. Zawrót głowy.
Asik75 pozdrawiam, i nie przejmuj sie tesiami. SÄ… tacy jakcy sÄ… i nie da sie ich zmienic, jedynie zachowanie w stosunku do nich sie da zmienic.
gdamalena wiem ze nie jest Å‚atwo, chociaz w takiej sytuacji nie bylam i nie umiem tak odczuwac jak Ty icon_sad.gif
Moze udaj sie do terapeuty, to czasem pomaga.
monia75
Witaj Malinko!
Dobrze, że coś się na forum ruszyło. razem zawsze łatwiej. Malinko ja już jestem w piątym miesiącu i dopiero teraz zaczęły mi kłopoty nerwicowe. Jutro jadę do psychiatry, ginekologowi mówiłam, że jest duże prawdopodobieństwo, że wrócę do leków. Przecież ja przez te cholerne biegunki i i takie jedzenie na "czuja" nie robię nic dobrego dla dzidzi. Chyba lekarstwa w tym wypadku to mniejsze zło. czy wy też czasami macie takie durne poczucie winy jakimi jesteśmy matkami bo trujemy dzieci prochami. Mnie to ostatnio prześladuje. A o teściach to można by założyć nowe forum. Ja ostatnio unikam teściowej. Kiedyś jak jej powiedzieliśmy z mężem że mam problemy nerwicowe, to ona skwitowała, że taką nerwicę to ona też ma. Syty głodnego nie zrozumie. Dam wam znać
Asik 75
Ja kiedyś też miałam problem z porannymi biegunkami,a w ciągu dnia miałam ściśnięty żoładek. Ale wtedy nie byłam w ciąży. Myślę, że tutaj musi ci pomóc specjalista.Tez myślę, że lepiej wziąść lekarstwo niż męczyć siebie i dziecko.
monia75
Dlatego jadę do psychiatry. Przewertowałam chyba cały internet w poszukiwaniu wiadomości na temat leków w ciaży. I wiecie co największym źródłem informacji są kobiety, które przez to przeszły. Każda się bała, z duszą na ramieniu podejmowała taką decyzję i mnie to też wiele kosztuje. Myslałam, że podjęcie decyzji o dziecku będzie moją najtrudniejszą decyzją ( z chorobą w tle), ale decyzja o powrocie do lekarstw kosztowała mnie jeszcze więcej nerwów, zmartwień, dołów i katowania siebie, że idę na łatwiznę. Z drugiej strony co to za łatwizna. To mój Mont Everest do zdobycia.
Asik 75
A ja boję się nawrotu nerwicy po porodzie, bo niestety w poprzedniej ciąży wtedy się zaczęło. Ale wiem, że po urodzeniu jest więcej możliwości na branie leków,a w ostateczności odstwię dziecko od piersi. Przecież dla niego też jest ważne samopoczucie matki, a nie tylko mleko. Zresztą Dawidka też karmiłam tylko 5 tygodni,ale to ze względu na podejrzenie alergii.
monia75
Asik tym to bym się akurat nie martwiła. Załóżmy, że wpadniesz w nerwicę, odstawiasz małego od piersi i bierzesz tabletki. Znacznie prostsze niż branie tabletek w ciąży. ja bym też chciała się tylko tym martwić. Nie oznacza to że umniejszam Twój problem, ale jest wyjście. Przecież nasze pokolenie wychowało się na sztucznym mleku. Moja mama mowiła, że był nawet trend czy jak to kurcze nazwać na mleko sztuczne i nikt nie karmił. Tym sie martw. Ważne że teraz sobie radzisz
monia75
Miało być na koću oczywiście nie martw. Pozdrawiam serdecznie
Asik 75
Monia jest dokładnie tak jak piszesz. Cieszę się, ze radzę sobie w ciąży. A później problem już jest duzo mniejszy.
malinka1978
Witajcie dziewczyny! Czesc asik75

Ja rano byłam na badanich z krwi podstawowych w ciazy i grupa krwi i mocz. zaplacilam 78 zł i mam wyrzuty sumienia ze jakbym miala lekarza panstwowego to moze az tyle bym nie placila za badania albo wcale bym nie placila. Od rana z tym sie zle czuje a do tego dręczą mnie nudności, ale nie wymiotuje.
Ostatnio w nocy wierce sie i nie spie 2 lub 3 godziny. Mialyscie cos takiegow ciazy?
I mam tyle mysliw glowie, aby dziecko bylo zdrowe, abym ja byla zdrowa, ze tyle pieniedzy potrzeba na lekarza, badania i tak w kółko. To mi sie snia dzieci, to badania, jestem juz psychicznie obciazona w tym tygodniu. I zmeczona.
Asik 75
Malinka ja na początku ciąży spałam jak zabita. Szybko zasypiałam i w nocy też dobrze spałam. Ale słyszałam, ze niektóre kobiety mają właśnie problem ze spaniem, bo muszą się oswoić z nową sytuacją i wszystko poukładać. Sądzę, ze jak sobie część rzeczy przemyślisz problem minie.
monia75
Malinka muszę Cię trochę ochrzanić. ja wiem, że pieniądze sa ważne w życiu, ale teraz liczy sie dzidziuś i ty. Ja tez wydaje kupę kasy ( ginekolog- prywatnie, badania-prywatnie, psycholog-prywatnie, psychiatra- prywatnie, do tego prenatal, smakołyki no i teraz pewnie lekarstwa dojdą od psychiatr) Jak bym to zliczyła, to tez sporo wychodzi. Powiedz sobie że masz teraz prawo na takie wydatki i dziewczyno nie zadręczaj się tym dodatkowo, należy Ci się, bo masz dzidziusia w brzuchu. jak nie mam kasy to pożyczam od mamy, bo wiadomo nie każdy śpi na pieniądzach. Postaraj się tą kwestię olać a zajmij się czymś przyjemnym ( spacer, dobry film, książka) odreaguj, żeby Ci sie napięcia nie kumulowały, bo mi się tak nagromadziło, że buchnęło. Każdy stres postaraj się odreagować, to niby banalne, ale u nerwicowców wręcz konieczne.
malinka1978
Dzieki dziewczyny!!
Musze ten metlik sobie poukladac. Nie jestem materialistka ale tak jakos mi przeszlo przez glowe ze mozna zaoszczedzic a wydane pieniadze przeznaczyc na cos innego. Ale wiem ze masz racje monia 75.
monia75
Czy u waszych lekarzy psychiatrów tez takie kolejki? Byłam wczoraj na wizycie i chyba z 20 osób po mnie przyszło, a większość to mlodzi ludzie. Co to sie porobiło. Choroby i problemy psychiczne to faktycznie plaga XXI wieku. A mi lekarz powiedział, że bardzo dobrze, że przyszłam, bo nie ma sensu męczyć siebie i dziecka jak coś można zaradzić, zwłaszcza że to 5 miesiąc. Jeśli to kogoś interesuje to przepisał mi Seronil 10 mg rano na początek i amitrptylinum 10m mg wieczorem. To sa baardzo małe dawki, ale muszę odczekać conajmniej 10 dni i wtedy ewentualnie jak nie będzie poprawy lekarz zwiększy mi dawki. jakoś muszę przetrwać, dalej jeść na siłę i męczyć sie z lękami i schizami. jak ja sobie czasem coś wkręcę to koniec. Najgorzej jak sobie wkręcam, że przez nerwicę moje dziecko nic w tym miesiącu nie przybierze na wadze. Wprawdzie jem i myslę, że tak i tak nieźle jak na mnie. Powiedzcie mi czy to mało czy ja sobie naprwdę jakiś chory film wkręciłam. Pierwsze śniadanie kawałek chleba ( najgorzej rano) drugie śniadanie mały jogurt z płatkami i dwa tosty z masłem i dżemem, drugie danie na obiad normalna porcja i szklanka soku, deser -owoce, kolacja 2 kawałki chleba i jakieś dodatki np. skrzydełko w galerecie, jakas kiełbaska, albo jajko po wiedeńsku. No i wieczorem zazwyczaj jeszcze jakiś owoc. Może jak mi ta nerwica puści nadrobię zaległości. jakoś nie widzę narazie żebym schudła. Powinnam się gdzieś zważyć, ale się cholernie boję i chyba poczekam aż mi sie polepszy. Trzymajcie za mnie kciuki i pocieszcie, bo mi się już wydaję że do końca ciąży będę się tak męczyć.
Asik 75
Monia dobrze, że byłaś u lekarza. Mam nadzieję, że seronil na ciebie podziała jak należy, bo ja po kilku dniach stosowania go przerwałam kurację. Nie dość, że miałam większy lęk wewnętrzny to dostałam jadłowstrętu. Czytałam, ze lek ten też daje sie przy bulimii. Ale każdy reaguje inaczej i mam nadzieję, że u ciebie to dobry wybór, tym bardziej że masz drugi lek. Może one razem to strzał w 10.
Co do twoich ilości jedzenia to przy mniejesz dużo. Ja prawie od początku ciąży mam problem z jedzeniem, ale nie z powodu nerwicy. Mam porażenie perystaltyki przewodu pokarmowego. W II trymestrze trochę minęło. Ale w I i teraz po każdym nawet małym posiłku czuję się jak balon. I też się zmuszam do jedzenia. Pocieszam się, że dzidziuś jak coś potrzebuje, a nie dostaje z jedzeniem to pobiera z naszego organizmu. I w najgorszym wypadku to my mamy niedobory. Dlatego biorę witaminki w tabletkach i piję czasem wapno musujące, bo obawiam się, ze jem za mało nabiału. Jak na razie przytyłam tylko 8kg, a większość dziewczyn z forum na tym etapie ma ponad 10kg.
monia75
Ja się tez niestety o tym seronilu naczytałam trochę nie fajnych rzeczy. Zobaczę co się bedzie działo, w każdym bądź razie lekarz mi zapisał swoją komórkę i kazał dzwonić jakby coś mnie niepokoiło. Ja do czwartego miesiąca przytyłam tylko 3 kg, ale jestem drobna i szczupła. Moja waga to 47 kg od czasów liceum i ani rusz nie mogłam przytyć. Ale lekarz ginekolog powiedział, że wszystko jest w normie, bo w tych początkowych miesiącach przybiera się po 1 lub 2 kilogramy, a potem troche więcej. Teraz w piątym powinnam chociaż 1 kg przytyć. znam kobiety które w całej ciąży przytyły 7 kg i dzidzie zdrowe, duże i silne. Nie ma reguły. Więc twoje 8 kilo to tak i tak ładnie, tym bardziej, że zostało ci jeszcze trochę czasu. A tak na prawdę to najważniejsze sa kilogramy i rozmiary dzidziusia, a nie to ile przybrała matka. Bo niektóre kobiety mają o 25 kg więcej a rodzą małe dzieci z niedowagą. Muszę teraz pracować nad psychiką i się nie podłamywać, bo nasze myśli to nasze życie i naszymi myslami wpływamy na naszą rzeczywistość wewnetrzną i zewnętrzną.
Królewna
[color=red][/color]

Witam Wszystkich,

Borykam się z problemem nerwicy już od paru dobrych lat, czy którejś z Was zdarzyło się, iż brała leki i w trakcie ich brania zorientowała się, że jest w ciąży?

Czy wszystko był potem dobrze z ciążą?

Pozdrawiam serdecznie
monia75
Krolewna osobiście mi sie udało zajść w ciążę bez leków, ale pewnie czytałaś poprzednie posty i sama widzisz, że dopadło mnie w piatym miesiącu. Oprócz tego forum pisuję od czasu do czasu na forum "stresowe mamy" i tam jest spora ilość kobiet, które zaszły w ciażę na lekach, potem albo odstawiły albo brały dalej. Są i takie, które próbuja zajść świadomie na małych dawkach, bo nie mają wyjścia. Nie jesteś sama, ja jeszcze kilka mięsiecy temu miałam podobny problem, ale po odstawieniu leków, zaraz zaszłam w ciążę ( chyba cud), więc miałam szczęście w nieszczęściu. czy chodzisz na jakąś terapię, albo do psychiatry?
Asik 75
Witam Królewno!
Ja też miałam to szczęście i zaszłam w ciążę bez leków. Mam koleżankę, która brała Seroxat i zaszła w ciążę. Z tego co wiem na pierwszy trymestr powoli go odtawiła. Potem chyba nie musiała brać leków. Mnie na szczęście w ciąży nerwica odpuściła. Miałam tylko mały incydent. Teraz i tak jestem na takim etapie, że mogę się czymś "ratować". Najlepiej skonsultuj się ze swoim lekarzem i spytaj co o tym myśli.
A z drugiej strony jak starałam się zajść w ciąże ,a nie mogła i brałam wtedy też lek p/depresyjny pytałam ginekologa co się stanie jak zajdę w ciąże trakcie brania leku, powiedział, że spróbujemy odtawiać. I nie był na nie, jeśli chodzi o starania podczas zażywania leków.
malinka1978
Witajcie Dziewczyny! Ja jednego dnia czuje sie lepiej, innego gorzej.
Co do leków to ja teraz zażywam 2x 3mg rudotelu i jestem w ciazy i jestem pod kontrolą lekarza. Zdecydowalismy sie na dziecko podczas przymowania leku. Potem nie wiem jak to rozwiaze lekarz czy bedzie mi odstawiac lek czy zmieni, jeszcze nie wiem.
Są sytuacje ze nieraz bezpieczniej jest zazywac lek, niż nie zażywac i szkodzic dziecku. wiec rozne teorie maja lekarze. inni nie uznaja wcale lekow inni polecaja w malych dawkach jesli chodzi o nerwice, depresje, czy padaczke.
monia75
dziewczyny jak się "wkleja" ten pasek z dzidziusiami i kolejnymi miesiącami :wink: u mnie na razie poranne sensacje trwają, ale dzisiaj od rana postanowilam szybko się rozruszac i absolutnie niedopuszczać mysli typu: czy dziecko sie dobrze rozwija, czy nie jem za mało, czy dam radę przezwyciezyc kryzys. Powiedziałam stop. Im mniej będę myśleć o tym tym lepiej. I wiecie co jak sobie tej "myślówy" nie zafundowałam od rana to jest mi lepiej. Nawet na pierwsze śniadanie zjadłam całą bułkę, co mi sie ostatnio nie zdażało, bo żołądek dopiero "otwierał" sie około południa. Ja muszę pomóc tym tabletkom, bo te moje małe dawki nic za mnie nie zrobią.
Asik 75
A ja jestem cały czas nerwowa przez teściów, głównie przez teścia. Doprowadza mnie do szału, strasznie się w środku denerwuję, czasem chce mi sie płakać. Moim marzeniem jest się wyprowadzić, ale niestety nie mamy na to środków. Teśc nie dość, że ma zawsze odmienne zdanie, to nic nie da sobie powiedzieć. Już kiedyś po takich sytacjach miałam ataki nerwicy. MAZ próbuje z nimi gadać, ale niby jest lepiej, a wcale nie. Mąz tego nie rozumie co ja przeżywam , bo to jego rodzice. Niby próbuje pomóc, ale ja i tak się meczę. Cały czas czuję się tu obco, a zresztą teść daje mi to po swojemu do zrozumienia. Wtrąca się do wychowania syna. Właśnie przed chwilą mnie wkurzył, zadzwoniłam do męża i popłakałam się. Moja psycholog mówi, że oprócz sytuacji w dziciństwie, która jest główną przyczyna nerwicy, teście mnie dobijają. Zaczęłam się im stawiać, dbać o swoje to jakby pomogło. Ale teraz znów się zaczyna. Jestem wściekła, załamana i przerażona.
Tylko nie piszcie, że mam ich olać, bo sie nie da.
malinka1978
asik troche wiem jak to jest bo ja mieszkam z moimi rodzicami i tez nie jest łatwo. mam byla zawsze nadopiekuncza a ojciec pił alkohol. Teraz nie pije bo jest pod nadzore sądu.
A mam czasami sie w traca w takie glupie rzeczy jak jedzenie ubranie itp. co w moim wieku nie powinno jej interesowac. I wydaje mi sie ze tak bardzo nie cieszy sie z perspektywy bycia babcia, bo ostatnio powiedzila ze powinnismy poczekac z dzieckiem az skonczymy studia(zostalo 2 miesiace) i jak bede zdrowa. Ale z tym zdrowiem to roznie i jak mi przez 10 lat nie przejdzie nerwica to tyle mam czekac nadziecko jak bede miec 40 lat. Przesada. I mowila ze dziecko to już przywiązanie i nie ma czasu na nic . tak ajkby ciecko bylo czyms zlym i wiazalo malzonkow już dzieckiem a nie tylko sprawami materialnymi.
Wydaje mi sie ze do takich osob nalezy zmienic zachowanie bo ich zmienic sie nie da. A to zachowanie pomaga nakierowac psycholog, wiec polecam terapeute.
monia75
Asik doskonale cię rozumiem, choc nie mieszkam z teściami, ale zawsze mężowi mówiłam, że albo on zamieszka u moich rodziców, albo w ogóle nie wyjdę za mąż i będziemy żyć jak wieczne narzeczeństwo. Ja po prostu wiedziałam, że nie dam rady tam wytrzymać i oczywiście obawiałam się nawrotów nerwicowych. Jedno co ci moge poradzić to wcale nie olewać, bo sie na da. Ale moja pani psycholog zawsze mi powtarzała skoro nie moge zmienić innych, to muszę zmienić swój stosunek do tych ludzi. Bardzo to trudne, bo wielokrotnie robiłam próby na moich teściach i rodzicach. U mnie to też dużo zależy od aktualnych sił psychicznych. jak psychicznie czuje sie lepiej to inni mi tak nie zagrażają, ale na przyklad teraz nie miałabym siły żeby zmierzyć się w pojedynku z teściową i wybronić siebie. A tak w ogóle to twój teść nie ma za grosz rozumu i serca. Przeciez jesteś w ciąży, czy oni w ogóle wiedzą o twoich problemach zdrowotnych? Może w tym tkwi jakieś rozwiązanie. Nerwica to mowa ciała, kiedy słów nam brakuje, albo jesteśmy bezsilni to lubi się pojawiać. Nie pozwól, że by twoje ciało zaczęło mówić za ciebie. Myślę że twój mąż powinien się tez postawić i walczyc o ciebie. czasem nerwica jest nieświadomą próbą wyzyskania czegoś na kimś. Podkreślam nieświadomą. Nie uciekaj w stany nerwicowe tylko znajdź razem z mężem rozwiązanie.
Asik 75
Monia przeczytaj pw.
monia75
przeczytałam i odpisałam. mam nadzieję, że wiadomość dotarła, bo sie trochę namotałam. Pozdrawiam
monia75
A mi wieczorem zrobiło się bardzo smutno. Wpadłam w jakiś dół. cały dzień był w miarę udany, ale teraz coś mnie męczy i gnębi, jakiś głeboki pesymizm i lęki. A jeszcze ta pogoda mnie dobija. bardzo brakuje mi męża. Muszę jeszcze dwa miesiące wytrzymac bez niego. No i brakuje mi mojego chrześniaka- Grzesia, którego praktycznie wychowywałam, ale od września siostra wyprowadziła sie na dobre i spotykamy się od czasu do czasu. Grzesiu emocjonlanie jest nadal moim synkiem i bardzo go kocham. Pewnie dlatego mi tak ciężko, bo nie ma przy mnie dwóch najważniejszych osób w moim życiu. Racjonalnie próbuję sobie to wszystko wytłumaczyć, ale serce nie słucha. Czy z tęsknoty można wpaść w nerwicę?
h_ania
CYTAT(monia75)
Czy z tęsknoty można wpaść w nerwicę?


cześć Monia, właśnie, dobre pytanie. mi się wydaje, że może to mieć jakieś znaczenie.

pozdrawiam
h_ania
Asik 75
Wydaje mi się, ze z tęsknoty nasze objawy mogą się pojawić. Wiem coś o tym. Zresztą człowiek tak jest stworzony, że ma swoje potrzeby i pranienia, a jak mu ich brakuje to zaczyna gorzej funkcjonować i popada w chorobę,przygnębienie, depresję itp.
monia75
Rozmawiałam dzisiaj z moja panią psycholog przez telefon, bo już nie daję rady. Trzyma mnie od tygodnia i każdego ranka zaczyna się wygrzebywanie z dołka, a z jedzeniem nadal kiepsko. Jesli do poniedziałku nic nie drgnie ( a usilnie pracuję nad tym chociaż te złe myśli są jak szarańcza) to dzwonię do psychiatry. Po tygodniu brania leków cokolwiek powinno się zmienić. Może mam za małe dawki. Nigdy nie brałam takich leków, a dawki są mniejsze od najmniejszej dobowej. No cóż w tym miesiącu nie przytyję. Kurcze w końcu musi odpuścić. We wtorek jadę na terapię a do tego czasu sama pracuję nad sobą i próbuję sie nie dać tej wstretnej , wrednej małpie. Wszystko chce odebrać nawet radość z macierzyństwa, a ja jej na to pozwalam. Koniec, muszę bardziej zawalczyć. Podtrzymujcie mnie na duchu, bo tak naprawdę tylko wy jesteście ze mną.
gdamalena
Monia, z tęsknoty chyba nie, ale raczej z tego, co w nas siedzi i dochodzi do głosu, gdy nie ma tej drugiej osoby. Ja kryzys przeżywalam w tamtym roku, gdy mój mąż wyjechał do szkoły, rzeczywiście byłam w strasznym stanie, wtedy jeszcze paliłam, więc wypalałam bardzo dużo i bardzo tęsknilam i się denerwowałam, dopiero gdy uświadomiłam sobie przyczyny , to zaczęłam lepiej, a potem normalnie funkcjonować. wczęsniej nie mogłam spać, jeść, bolało mnie serce i cały czas płakałam ( nie wspomnę o lękach, choć te cześciej pojawiają się teraz, gdy depresja minęła). leki niestety działają chyba dopiero tak po około 2 tyg (zwłaszcza w takich małych dawkach). ale zawsze dla pewności lepiej się skontaktować z lekarzem, gdy czujesz, że nie ma poprawy, tylko jest gorzej.[/quote]
monia75
Zacytuję wam fragment książki "Pojedynek z nerwicą" : "Problem nerwicowy to problem, który powstaje i rozwija się w dziedzinie emocji i uczuć. Do powstania napięć prowadzą nie tyle bezpośrednie przyczyny zewnętrzne, co konflikt wewnętrzny. Dawno przezyte urazy, lub długotrwale nie zaspokajane, podstawowe potrzeby psychiczne nabierają swej niszczycielskiej siły, ponieważ są zepchnięte do nieświadomości. Pozostaje jednak w konflikcie ztym co świadome, czego pacjent aktualnie chce i potrzebuje, a czego nie udaje mu się zrealizować. naprawdę i najczęściej chce i potrzebuje tego, czego nie dostał w dzieciństwie, a nauczył się, że nie wolno ( nie wypada) o to prosić i że bezpieczniej jest zachowywać się całkiem przeciwnie. Na tym własnie polega nerwicowe błędne koło, że pacjent nie dostaje tego, czego najbardziej potrzebuje, a swoim zachowaniem pokazuje, że wcale mu na tym nie zależy.
Jakie potrzeby nie zostały zaspokojone lub były źle zaspokojone w dzieciństwie tych osób? Zwłaszcza są to potrzeby najważniejsze dla prawidłowego rozwoju i niezaburzonego kształtowania się osobowości: potrzeba miłości, akceptacji, uznania, rozwijania poczucia własnej wartości
Frustracja, a więc utrudnienie w zaspokojeniu potrzeby kontaktu emocjonalnego , jest poważnym czynnikiem nerwicującym. jest to jedno z głównych źródeł kształtowania sie nerwicy.
monia75
I co wy na to? Do mnie pasuje jak ulał. żadnych z wymienionych potrzeb nie miałam zaspokojonych w dzieciństwie, wręcz przeciwnie. Ojciec mnie w życiu chyba nie przytulił, ani nie pocałował. za to krzyczał niemiłosiernie, choleryk, pesymista i dręczyciel psychiczny. mama chłód na kilometr też nigdy nie uslyszałam od niej że mnie kocha. A od przytulania to był miś. Brr. No i wyszlo na to, że jestem tak zfrustrowana, że bez męża aż dostałam nerwicy. ale próbowałam z moją mamą na ten temat rozmawiać i i mówiłam jej, że czasem potrzebyje wsparcia psychicznego, dobrej rady, wysłuchania, uwagi. I wiecie co mi powiedziała, że jak ona szła ileś lat temu wstecz do szpitala to jej matka nawet o tym nie wiedziała. I co teraz ja mam cierpieć za to, że babcia ją olewała? Na to wychodzi. Co za zimny wychów. Chyba do niej nic nie dotarło, bo ona tego w ogóle nie rozumie. Słowo wsparcie psychiczne nie istnieje w słowniku moich rodziców. Nie wiem tylko co mam z tym zrobić. Kupić sobie dużego misia do spania i przytulania?
monia75
Gdamalena i co zrobiłaś z tą swoją tęsknotą. jak sobie z tym potem poradziłaś? Nie mam żadnego pomysłu. To nie pierwszy kontrakt męża, ale ten jest dla mnie wyjątkowo trudny, pewnie przez ciążę.
Asik 75
Monia sądzę, że teraz ta tęskonota jest bardziej dokuczliwa z powodu ciązy. Chciałabyś pewnie z mężem przeżywać co jest z nią związane, każdy ruch dziecka, czy nawet złe sapompoczucie itp.
Jak mój mąż był za granicą wszystko było ok dopóki syn był zdrowy, a jak zacżeły się jego problemy zdrowotne , które długo się ciągnęły, musiałam sama podejmować decyzje to nerwica bardzo silnie zaatakowała i wtedy pierwszy raz zaczęłam brać leki p/depresyjne. Do tego oczywiście dochodziły nieporozumienia z teściami.

Teraz od kłótni nie miałam z nimi kontaktu i czuję się jakaś taka wolna, silniejsza. To jest chyba tak jak w tej książce, z której Monia przytoczyłaś fragment. Poczułam swoją wartość.

Teraz pomimo dlaszych kłopotów z synem już czuję się też silniejsza, bo nikt nie wyzwala we mnie poczucia winy. A tak to cały czas przez nich miałam to poczucie, czułam się kontrolowana jak małolata, która nie może sobie sama poradzić i trzeba jej pilnować, bo na pewno zrobi źle.
gdamalena
po pierwsze cały czas bałam się tego, że zostanę sama i że sobie nie poradzę (mój kontakt z rodzicami też był raczej chłodnawy, poprawiło się dopiero na studiach, wcześniej raczej walczyliśmy ze sobą, niż się rozumieliśmy), gwałtownie spadła moja samoocena, a najbardziej buntowało się we mnie to , że teraz w danej chwili nie mogę być z mężem, albo gdy go potrzebuję, jego właśnie nie ma itp. pierwszym krokiem było uświadomienie sobie tego, ze choćbym nie wiem co robiła, nie zmienię sytuacji, skoro tak , to muszę ją jakoś zaakceptować (nie jest to łatwe, mnie zeszło tak ponad miesiąc), potem musiałam podnieść samooecenę i nie obwiniać się za jakieś tam różne wyimaginowane rzeczy, więc jeśli mąż nie przyjeżdzał dłużej, bo go coś tam zatrzymywało starałam się z tym pogodzić i znaleźć sobie dużo zajęcia, czytałm, pracowałam, oglądałam filmy itp., musiałam przestać myśleć i powoli, powoli tłumaczyłam sobie, że tak jest dobrze , przestać myśleć o tym, co będzie, a myśleć o tym, co jest teraz. W tym roku znosze to 100 razy lepiej, choć nie twierdzę, że jest łatwo, ale kosztowało mnie to dużo nerwów i wiele godzin uspokajania się. najważniejsze to wyrwać się właśnie z tego błędnego koła, ale najpierw musisz sama sobie odpowiedzieć, co najbardziej Cię denerwuje i czego się boisz (ja tak zrobiłam), potem zaczęłam myśleć, czy można się jakoś z tym oswoić, i tłumaczyłam sobie różne rzeczy.
Rozmawiałm też z koleżanką (jest psychologiem) i wytłumaczyła mi po chłopsku to, co tak rzeczowo i fachowo ktoś ujął, a co ty przytoczyłaś. większość nerwic to nerwice reakcyjne, zatem żeby je wyleczyć, trzeba sobie uświadomić, na co są reakcją, co je wywołało i dopiero można się z tym zmierzyć, inaczej nie ma sensu jakiekolwiek leczenie, bo się nie uda.
monia75
dziewczyny bardzo dziękuję wam za odpowiedzi. Przemyślałam sobie ostatnio wiele rzeczy. ja nawet sobie nie uświadamiałam ile złości i buntu jest we mnie z powodu wyjazdu męża. czułam się jak opuszczona a przecież on pojechał zarabiać pieniądze. wiecie jak mi było zawsze smutno, kiedy miałam wizytę u ginekologa i widziałam inne kobiety z mężami: usmiechniete, radosne. A mi jakoś wcale nie było do śmiechu. I myslę, że to jest u mnie główny powód nerwicy. Pozorna zgoda na wyjazd, a w rzeczywistości ogromny dławiący ból i bunt. No i musiało wyleźć. Kiedy sobie to uświadomiłam i zaczęłam nad tym pracować poczułam się lepiej. Objawy trochę ustąpiły, bo nie sądzę, że po 4 dniach leki zaczęły działać. Dużo czytałam i pracowałam nad myślami. Zaczęłam umawiać się z koleżankami na spotkania i próbować sobie stworzyć własne życie. Nawiedzały mnie takie mysli: że juz sama nie daję rady i podświadomość zareagowała nerwicą, potraktowała te mysli dosłownie. No cóż troche muszę nad soba popracować, ale bynajmniej wiem nad czym a to już połowa sukcesu.
Asik 75
Monia i tak trzymaj! JA też staram się cały czas pracować nad sobą. I pewnie dlatego, że moja psycholog doszła do przyczyn mojej nerwicy i pracujemy nad tym , nerwica tak długo mi nie dokuczała.

Mnie zaczynają dokuczać dolegliwości ciążowe tzn. brakuje mi tchu, plecy bolą, mam problemy z poruszniem się. Oby do porodu.
monia75
Asik tyle wytrzymałaś, to jeszcze trochę dasz radę. Podziwiam ciebie, że tak dzielnie znosisz wszystkie niedogodności i się nie poddajesz. Masz o co walczyć- o swoją rodzinę i o swoje dobre samopoczucie. Ja ciągle borykam się z porannymi i przedpołudniowymi lękami, dołami i biegunkami. Ale psychicznie jeszcze się trzymam i wiem, że się nie poddam. Nie mogę oczekiwać cudów po lekach, które biorę od 5 dni i to w bardzo małych dawkach. Zresztą psychiatra kazał mi przyjechał za dwa tygodnie a do tego czasu muszę radzić sobie sama. Mimo wietrznej pogody, dużo spaceruję, a od rana staram się szybko rozruszać i przede wszystkim nie myśleć. Myśleć i pracować nad umysłem można dopiero wtedy jak lęki odpuszczą. Bo w stanie rozdygotania nic dobrego do głowy nie przychodzi. I tak staram się robić. Wiem, że bez leków nie dam rady, ale mogę im też pomóc. Pozdrawiam was serdecznie
Asik 75
Monia, myślę, że po dwóch tygodniach zaczniesz czuć sie coraz lepiej. JAk ja brałam podobny lek, zaczęłam odczuwać działanie po ok.8-14 dniach. Niektóre takie leki stosuje się też właśnie w takich małych dawkach (jeśli dolegliwości nie sa tez wielkie, albo tylko na niewielkie lęki). Może zaczynają działać później, ale lek się kumuluje w organizmie.
monia75
Malinka a co tam u Ciebie? jak znosisz ciążę?
Lily Snape coś ostatnio nas zaniedbujesz. najwięcej pisze Asik i ja no i ostatnio gdamalena.
H-ania a jak tam starania o dzidziÄ™?
Zmieniło się coś. Postanowiłam, że pojadę do siostry. Muszę się wyrwać z tego myślenia, a tam zajmę sie Grzesiem- moim ukochanym chrześniakiem. Jak przestane mysleć o sobie a skupię się na kimś innym to będzie lepiej. Wieczorem miałam mega dół. zawsze wtedy wychodzilam na spacer i takie doły rozganiałam, ale u nas takie sztormy nad morzem, że nosa nie idzie wytknąć. Poza tym półwysep ledwo kupy sie trzyma. jeszcze troche i zacznie nas zalewać.
monia75
Wcale nie mam ochoty iść spać jak pomyslę sobie, że od jutra znowu to samo to mi się odechciewa i jakieś lęki sie robią. Muszę jakoś wytrzymać. Dobrej nocki.
Asik 75
Monia , ale ci fajnie, że mieszkasz nad morzem. Ja uwielbiam morze. W zeszłym roku bylismy ze znajomymi na działce u wujka męża w Wisełce koło Międzyzdroi. Co prawda są tam na razie przyczepy kempingowe, ale nie było źle, bo pogoda była piękna. I tam dowiedziałam się, ze jestem w ciązy.
monia75
Miałam fatalną noc, cały czas nawiedzały mnie leki, serce waliło jak młot a nad ranem oczywiście biegunka. Przeszło tydzień się z tym męczę. A psychiatra mówił że po 4-5 dniach ten jeden lek powinien zadziałać. Zadzwonię dziś do niego i powiem, że kompletnie nic nie działa. A ja nie mam małej nerwiczki, tylko nerwicę. Znam siebie i wiem, że bez leków nie wyjdę na prostą. Potem moge pracować z psychologiem, ale na razie jestem za słaba psychicznie i za bardzo skupiona na objawach. próbuję je olewać, czasami wychodzi, ale ogólnie jest kiepsko.
Asik 75
Monia trzymaj siÄ™ dzielnie i dawaj siÄ™ objawom!!!!!!!!!!!!!
h_ania
Witajcie,

oj długo mnie nie było ale sesja trwa..................mam mase nauki, a końca nie widać.
Monia, pytasz jak starania. Otóż nie czynię rzadnych starań i raczej na razie jednak nie planuję powiększenia rodziny. Miałam chyba jakiś chwilowy zryw i przypływ uczuć macierzyńskich. Jednak nie czuję się gotowa i póki co to staram się, owszem, ale żeby dzidzi nie było. Przemyślałam sobie wszystko i jednak nie. Z mężem ostatnio nie mieliśmy dobrych relacji, straciłam - jeżeli w ogóle kiedykolwiek miałam - poczucie bezpieczeństwa, oparcia w nim. Sama nie mam pracy, uczę się jeszcze, a właściwie dopiero zaczęłam (jestem na pierwszym roku). Nie czuję się niezależna zwłaszcza finansowo, mąż wylicza mi pieniądze, o czym wspominałam w innym wątku (200 zł/miesiąc na życie) a do tego zmagania z nerwicą.
Poza tym piszecie o swoich problemach z teściami. A któż ich nie ma?? Mój teść to prawdziwy cwaniak i egoista. Jemu się wnuk NALEŻY i koniec. Nie patrzy czy nas na to stać, ciągle robi mi jakieś aluzje a mojej mamie kiedyś powiedział, że "po co jej te studia, jak i tak będzie w domu siedzieć i dzieci bawić"...............Najchętniej zamknąłby mnie w domu i co rok wnuczek............Nie trawię gościa. Wydaje mu się, że jest pępkiem świata, on wszystkich może obrażać, wszystkim ubliżać, wszystkim rozkazywać, ale jemu nic nie wolno powiedzień. Gość jest tak strasznie zakompleksiony (tak myślę), że to jak się zachowuje to jego odreagowanie. Po prostu szkoda słów. A teściowa...............wydziera się cały czas - taki ma sposób bycia:) - wtrąca się we wszystko. Jak się pokłócę z mężem, bo np. obraził mnie i zwróciłam mu uwagę, albo nie stanął w mojej obronie i różne inne sytuacje, to ona zaraz komentuje, że Boże, ale się stało, że już nie mamy się o co kłócić i takie tam.
To tak po krótce, bo długo możnaby o tym pisać.
Więc dziecka póki co NIE CHCĘ, bo jak sobie wspopmnę te wszystkie sytuacje z nimi i czasem mężem w rolach głównych jestem trwale i skutecznie zniechęcona.
monia75
Po tej mojej strasznej nocce ( brrr na samo wspomnienie robi mi się niedobrze) dzień mam całkiem udany. Pierwsze co robię rano to na siłę wstaję z łóżka i idę napalić w piecu ( mamy ogrzewanie na węgiel). Potem trochę wysprzątam piwnicę, bo wiem, że muszę gdzieś to napięcie zgubić. Czasami udaje mi się w miarę szybko wyjść z tego rozedrgania i lęków, ale nie zawsze. Bardzo pomagają mi spacery, a mam gdzie spacerować, bo mieszkam nad morzem. Mam juz swoje ulubione trasy i jak pogoda sprzyja to wychodzę dwa razy dziennie. Miałam jechać do siostry ale mój chrześniak zachorował na anginę więc jestem uziemniona. Unikam jak ognia chorób, bo nie wyobrażam sobie, że miałabym teraz leżeć z nerwicą i anginą w łóżku. ja muszę chodzić, ruszać się, pracować.

Asik trzymam się. Psychiatra kazał mi zwiększyć dawkę leku i stwierdził, że faktycznie takie malutkie dawki mogły nie zadziałać, ale bezpieczniej jest zacząć od małych i organizm przyzwyczajać. Teraz dopiero będę brała minimalne zalecane i to musi wystarczyć.

H-ania faktycznie rozsądnie że na razie odpuściłaś sobie dzidziusia. Może metoda małych kroków jest odpowiedniejsza. Ja juz wprawdzie skończyłam jakiś czas temu studia i nie pracuję w swoim zawodzie ( nauczycielka). Na studiach moja nerwica dała mi popalić. Nie radziłam sobie ze stresem przedegzaminacyjnym. Jak były jakieś łatwiejsze egzaminy to było okey, ale jak trafiały sie kobyły ( a na polonistyce każdy egzamin z literatury to koszmar pod względem ilości materiału do przeczytania) to wtedy wymiękałam. Tam nerwica miała pożywkę, ale gdybym zaczęła od razu pracować po średniej szkole to pewnie też by mnie w odpowiednim momencie zaatakowało. To musiało po prostu przyjść. całe moje życie na to pracowałam i jeszcze parę osób. A teścia nie słuchaj. w życiu różnie się układa, a kobieta powinna być chociaż częściowo niezależna, a do tego studia są bardzo potrzebne. ja mam chociaż o tyle dobrze, że mąż mi nigdy niczego nie wyliczał. wręcz namawiał do kupowania różnych rzeczy, ale ja z natury jestem oszczędna i potrafię dobrze gospodarować pieniędzmi. chociaz ostatnio lekarze pochłaniają trochę kasy. Ale najważniejsza jest dzidzia.
gdamalena
witam!
H_aniu nie martw się w ogóle teściem, tylko studiuj, a na dzidzię jeszcze przyjdzie czas (czy Ty też mieszkasz z teśiami??). My od razu jeszcze przed ślubvem zdecydowaliśmy, zę wszystko byle nie wspołne mieszkanie i choć warunki, w których mieszkamy, nie są najlepsze (straszna klitka, tak mało przestrzeni, że nie można się nawet swobodnie poruszać), to zawsze robimy to, na co mamy ochotę i nikt nam nie "truje za uszami" (wiem , zę czasami ciężko się wyprowadzić ze względu na finanse, ale czasmi trafiają się okazje, by wynając coś taniej itp.)
ja dziś czuję się super (pierszwy dzień ferii), wstałam przed 11, posprzątałam, wyszłam na spacer, a teraz się szykuję na bal szkolny (a w sobotę się pobawiłąm trochę na studniówce).
Monia ja też skończyłam filologię polską, tylko że ja uczę w swoim zawodzie, choć ta praca nie gwarantuje spokoju. Uczę w LO i czasami jestem tak przemęczona, zdenerwowana, zę nie mam na nic siły, a bez magnezu i wit. B w ogóle nie funkcjonuję, ( choć czasami dzięki tej pracy przechodziła mi depresja). ( a bierzesz magnez, moze masz duze niedobory i stąd ten stres i zdenerwowanie). a poza tym tak sobie myśle, zę te studia wyrobiły w nas jedną poważna wadę idealizację niektórych rzeczy, dlaczeto trudno się zgodzić potem z rzeczywistoscią (takie skrzywienie zawodowe).
Asik, malinka pozdrawiam dubeltowo, was i małe dzieciaczki w brzuszkach.
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.