To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

Planowanie dziecka a nerwica!!!

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

Stron: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13
Asik 75
Dziewczyny, jak mi przykro, że nerwica wam nie odpuszcza. U mnie ok, chociaż moja psycholog powiedziała, że kryzys może nadejść ok.pół roku po porodzie. Teraz nie muszę do niej jeźdźić.

Trzymam za was kciuki, abyście się nie poddawały i szybko uporały się z objawami. Malinka, Sun, H_ania, Irenka jestem cały czas z wami!
h_ania
Asik cieszę się, że chociaż Tobie "przyjaciółka" dała spokój. ja już naprawdę przestałam wierzyć, ostatnie dni dają mi nieźle w kość. zawsze lubiłam ciepło, lato, teraz nienawidzę upałów.
Carrie
To i ja sie przyłączę dziewczyny.Mam zdiagnozowaną nerwicę wegetatywna ( od 6 lat).Obecnie czasem wspomagam się magnezem na "dziwne" bicie serca, poza tym nic nie biorę. blagam.gif
Czytałam wasze posty - i jakbym czytała o sobie.Maksymalny mętlik w głowie, walenie serca, lęki w tłumie i generalnie samonakręcanie się.Mam dodatkowo wypadanie płatka zastawki co samo w sobie podobno super groźne nie jest ale jak człowiek ma paranormalne zdolności do czarnowidztwa to...same wiecie.Przed diagnoza lądowałam regularnie na pogotowiu bo miałam objawy zawału, siniały i drętwiały mi ręce, nie mogłam oddychać a serce fikało 150/min.Zimne poty itp.Teraz to mam nadzieję już przeszłość ale mój główny wróg -"absurdalny lęk przed śmiercią w męczarniach" mam cały czas w głowie.Wyciszony, ale czai się na mnie.Ostatnio w pracy obiłam sobie udo o krawędź biurka- klasyczny siniak i takie tam.Ale w domu mi to spuchło bo przyłozyłam lodu - i atak lękowy był.Że na pewno dostane zatoru, umrę na wylew ehhhh szkoda gadać.Meczę się.Ale ten lęk to przynajmniej wiedziałam od czego był.Bo standardowo dopadały mnie z nienacka.Najczęściej zupełnie bez powodu.Po prostu siedziałam na zajęciach ( jeszcze jak studiowałam) i nagle czułam że "na pewno umieram".Nagle serce dostawało speeda, ja się pociłam niemiłosiernie, bladłam albo dostawałam wypieków i niespokojnie się wierciłam.No i miałam obsesje przykładania paca do tętnicy szyjnej czy aby na pewno nie zatrzymało mi sie serce.Obłęd.
Potem poznałam mojego męża.Powiedziałam od razu że taka nerwowa kobitka jestem i że moge mieć napad lękowy,że objawia sie tak i tak.I słuchajcie - facet przyjąl wszystko na klatę.Pogłaskał powiedzial,że jest ok.I faktycznie - zachowywywał się bohatersko ( przy nim miałam jeszcze może 3 napady).teraz jest o niebo lepiej.
Niedługo planujemy dziecko.Troche boje się sama siebie.Jak to wszystko zniosę.Bo to szczególny stan, wiele dolegliwości jest mu przypisane.Ja to wiem - ale mój mózg będzie mi płatał figle.Bo ja pod zwykłe puchniecie kostek mogę podpiąc objawy śmiertelnej choroby.Chciałabym się przyłączyć do Was kochane - bo razem raźniej.
Pozdrawiam
irenka78
carrie witaj, skąd ja znam ten palec na tetnicy szyjnej wink.gif

h_ania tez nistety upal mi nie pomaga, prawie nie wychodze z domu, bo przez ciąże jestem osłabiona + upały= zawał i itp.

Nie jest tak ze mna tragicznie ale bardzo sie w siebie wsłuchuje, dzisiaj boli mnie brzuch i juz martwie sie czy dzidzi coś sie nie dzieje 32.gif
gdamalena
Sun

początek ciąży jest najcięższy, może juz sama mysl, ze potem może byc lepiej powinna Ci teraz towarzyszyć, poza tym Malinka bierze leki od poczatku ciązy i wszystko jest dotad w porządku, więc może ta farmkologia by jednak była jakimś rozwiązaniem. Chociaż ja nie lekarz, więc może sie nie bede mundrować. A Valerin forte próbowałaś brac, wiem, ze to może byc zbyt słabe, ale moze to zadziała jak placebo, bedziesz spokojniejsza. No i może skorzystaj ze słońca - nie opalanie chodzi, podobno to pomoaga (choc na początku ciązy dolegliwości mogą być przeszkoda), czekolada, dobra komedia, jednym słowem wszystko, co może spowodować wywoływanie endorfin. Jak coś to pisz na prv. W każdym razie próbuj sie czymś zająć, szkoda, ze to tylko wirtualny świat i nie mozna pocieszać innym sposobem jak niewerbalny. Ale ściskam Cie mocno, trzymaj sie.

Carrie napisała:
CYTAT
Czytałam wasze posty - i jakbym czytała o sobie.Maksymalny mętlik w głowie, walenie serca, lęki w tłumie i generalnie samonakręcanie się.Mam dodatkowo wypadanie płatka zastawki co samo w sobie podobno super groźne nie jest ale jak człowiek ma paranormalne zdolności do czarnowidztwa to...same wiecie.Przed diagnoza lądowałam regularnie na pogotowiu bo miałam objawy zawału, siniały i drętwiały mi ręce, nie mogłam oddychać a serce fikało 150/min.Zimne poty itp


ja raz wzywałam pogotowie; a przed pierwszym lotem zaczęłam przyjmować propranonol, lekarz mi to zapisał (ogólny), straszny syf. A odnośnie tego lęku przed smiercia, to już chyba o tym kiedys pisałam, to prastara, archetypowa postawa, każdy wcześniej czy poźniej tego doświadcza. Przed wspomnianym juz lotem wprost panicznie sie bałam śmierci, najogólniej miałam wizje zawału na pokładzie, a karetka na wyskości kilku tysięcy metrów nie wchodziła w grę icon_wink.gif. Więc zostało jedyne wyjście: przekonać się, że nie mam się czego bać. Nie było proste, ale poszłam tropem starożystnych filozofów: parafrazując "póki ja jestem nie ma smierci, gdy ona nastapi, mnie już nie bedzie". Zatem przekonałam się, ze jeśli bede miała umrzeć, to i tak to nastapi, a sama świadomość i mój strach jest w tym momencie bez sensu, bo czy sie bede bać, czy nie, i tak umre, jeśli mnie to czeka. Poleciałam, na pokładzie czytałam bzdurne gazety, wsunełam parówkę i o mały włos nie popiłam whisky, ale jednak stwierdziłam, ze o 7 rano chyba nie bardzo i jakoś to przeżyłam. Nie zawsze to skutkuje, ale jakiś wyjściem jest.

Asiku ciekawa jestem jak Ty sobie radzisz, i jak córunia. Jak chcesz to pochwal się jakimś zdjeciem na prv.

Malinko pogoda się zmienia i chyba w końcu odpoczniesz od tych upałów. A do września już niedaleko.

p.s. ten palec na tętnicy, rzeczywiście to chyba standard, gdy ktoś ma nerwicę, jakoś tego wcześniej nie dostrzegłam.
Sun
CYTAT(gdamalena @ sob, 16 cze 2007 - 14:12) *
Sun

początek ciąży jest najcięższy, może juz sama mysl, ze potem może byc lepiej powinna Ci teraz towarzyszyć, poza tym Malinka bierze leki od poczatku ciązy i wszystko jest dotad w porządku, więc może ta farmkologia by jednak była jakimś rozwiązaniem. Chociaż ja nie lekarz, więc może sie nie bede mundrować. A Valerin forte próbowałaś brac, wiem, ze to może byc zbyt słabe, ale moze to zadziała jak placebo, bedziesz spokojniejsza. No i może skorzystaj ze słońca - nie opalanie chodzi, podobno to pomoaga (choc na początku ciązy dolegliwości mogą być przeszkoda), czekolada, dobra komedia, jednym słowem wszystko, co może spowodować wywoływanie endorfin. Jak coś to pisz na prv. W każdym razie próbuj sie czymś zająć, szkoda, ze to tylko wirtualny świat i nie mozna pocieszać innym sposobem jak niewerbalny. Ale ściskam Cie mocno, trzymaj sie.


Właśnie obawiam się, że potem nie będzie lepiej. Już to przerabiałam. Wszelkie ziołowe to mogę sobie teraz wsadzić... za późno icon_sad.gif Staram się o te endorfiny, ale to jest na chwilę. Po ostatnim ataku lękowym tydzień temu poziom paskudztwa utrzymuje się na najwyższym poziomie. Znam to doskonale. Samo nie przejdzie, chyba że stanie się cud. Zajmuję się wszystkim co nie odbywa się w domu, czyli wyłażę na czworakach prawie, byle nie siedzieć w domu, gdzie takie lękowe jazdy zdarzają się najczęściej (największe ataki paniki przeżyłam w domu właśnie). Zostałam pozostawiona sama sobie. Żaden lekarz za mnie nie zdecyduje i tej odpowiedzialności za dziecko na siebie nie weźmie. Mój psychiatra jasno powiedział, że leki psychotropowe w ciąży podaje się w aktywnej psychozie (cytuję: ...gdy ciężarna wydłubuje sobie płód nożem, np.... uh, to lekarskie poczucie humoru!!! icon_evil.gif ) albo w aktywnej depresji z dużym ryzykiem próby samobójczej. Inaczej należy się męczyć. W efekcie boję się nawet zasnąć, bo jeśli lęk nie wylezie na jawie, to wylezie we śnie. Zdążyłam dwa razy urżnąć się pokaźną łyżką Hydroksyzyny w syropie (na mnie jakoś dziwnie działa na drugi dzień po zażyciu, ale to tak, że jestem "nawalona" (excusez le mot) jak narkoman... Większość dobrych położników twierdzi, że organogeneza tak naprawdę kończy się w 8/9 tygodniu. Mój ukochany ginekolog słusznie twierdzi, że lepiej poczekać do 12, ale ja nie mam już sił. Żebym jeszcze planowała tę ciążę.... ale nie planowałam. Dzięki za każde wsparcie. Najlepiej piszcie o dzieciach, które urodziły się zdrowe, mimo że mama w ciąży brała ryzykowne leki, niekoniecznie psychotropy... A żeby było "śmiesznie" - ja też przerabiałam lęki hipochondryczne. Wiele bym dała, żeby to były teraz tylko te. Wolałabym bać się już śmierci niż szaleństwa... Ale u mnie te pierwsze zazwyczaj wywołują te drugie, no bo skoro nie umieram, to... icon_sad.gif Wysiadam.
Asik 75
Cześć dziewczyny!
Ja ostatnio czuję się dość dobrze. Objawy o których piszecie też przerabiałam. Hipochondria dokucza najczęściej. przeżywam każdy objaw chorobowy mojej Kingusi. Miała niedawno zapalenie uszu i strasznie wymiotowała. Bardzo przeżywałam jej chorobę. Jak zdrowiała, gdy napięcie minęło to miałam kilka dni nerwicowych(już o tym pisałam). Teraz dokucza zołądek, chyba po tej nerwówce. Ale takie objawy nerwicy to pikuś. Mam nadzieję, że nerwica szybko się u mnie nie odezwie na dobre. Kurcze, tak mi przykro, że wy się tak męczycie. Ale musi być lepiej, nie może być inaczej!!!

A to moja Kingusia:



Sciskam was mocno!
gdamalena
CYTAT
Hydroksyzyny w syropie (na mnie jakoś dziwnie działa na drugi dzień po zażyciu, ale to tak, że jestem "nawalona" (excusez le mot) jak narkoman... Większość dobrych położników twierdzi, że organogeneza tak naprawdę kończy się w 8/9 tygodniu. Mój ukochany ginekolog słusznie twierdzi, że lepiej poczekać do 12, ale ja nie mam już sił. Żebym jeszcze planowała tę ciążę.... ale nie planowałam. Dzięki za każde wsparcie. Najlepiej piszcie o dzieciach, które urodziły się zdrowe, mimo że mama w ciąży brała ryzykowne leki, niekoniecznie psychotropy... A żeby było "śmiesznie" - ja też przerabiałam lęki hipochondryczne. Wiele bym dała, żeby to były teraz tylko te. Wolałabym bać się już śmierci niż szaleństwa... Ale u mnie te pierwsze zazwyczaj wywołują te drugie, no bo skoro nie umieram, to... Wysiadam.


a ja Ci tu valerinem poleciałam, czuje sie jakbym choremu w ostatnim stadium raka kazała sie leczyć witamina C, troche to głupio, ale spróbuję inaczej. Moja siostra pracuje w CZMP w Łodzi i w zasadzie odkąd pamietam, to opowiadała o wszelkich patologiach ciąży, szczegółów nie pamietam, lae przypadaki sa tam w pełnej gamie chorób: od niewydolności przez narkomanki z HIV po choroby, o których nawet nie chciałam słyszeć, i co ciekawe wiekszość dzieci rodziła sie zdrowa, może 10 w skali Apgar nie było, ale wszysko kończyło się w miare dobrze (jeden pamietam, ale to chyba juz po organogenezie: ciąża bliźniacza, jedno dzecko martwe, drugie podtrzymywane, matka szprycowana sterydami i innym szajsem, dziewczynka - co prawda wczesniak, ale zdrowa, a znam to dobrze, bo to przypadek (córka przyjaciela mojego ojca) ode mnie z miasta i moja siostra często pomagała, odwiedzała. Drugi przypadek znam kobiete z padaczką, która urodziła troje najzdrowszych dzieci, nie wiem czy brała leki, ale padaczka to nie przeziębienie, więc pewnie cos tam brała.

Asiku nie powiem, ze bym tez taką małą istotkę chciała mieć przy sobie i nie powiem, ze jest śliczna, bo jeszcze pomyslisz, ze Ci zazdroszczę. icon_wink.gif
Carrie
Sun, wiem, że to niewiele pocieszające co napiszę ale Hydroksyzyna tak właśnie działa..Fajnie mnie odprężała ( miałam napad lękowy - standardowy,że umieram a po tym syfie osiągałam fazę pt "Umieram!!! 37.gif Taaak?? icon_cool.gif Eeee, co mi tam..."Ale co się dalej działo spowodowało,że odstawiłam ją.Czułam każdy centymert ciała,jakby oddzielał się od kości i nie reagował na polecenia mózgu - chciałam ruszyć ręką - a ona jakoś tak pooowoooli ociężale ruszała się o centymetr.A na drugi dzień notorycznie zawieszał mi się system i w kółko bym spała...

Nie lubię leków i wiem jak ciężko jest jak nic nie działa.Znalazłam jednak sposob na moje natrętne myśli, lęki...Jak mnie napadało...robiłam bardzo śmieszną rzecz...Zaczynałam liczyć od tyłu np...4 765, 4 764, 4 763 Z reguły potrzebowałam jakichś trzech setek przeliczonych bardzo dokładnie żeby się uspokoić, odwrócić myśli..Może to zabrzmiało banalnie, ale jestem sercem z Tobą, wytrzymasz... icon_wink.gif
irenka78
sun na prywatnym forum gazety pl jest bardzo fajne forum stresowe mamy, tam mozesz duzo poczytać, ale musisz poprosic zalozycielke forum o wstęp na nie.
malinka1978
czesc Dziewczyny!
Pozdrawiam wszystkie zestresowane z lękami itp. Mnie pomogla terapia grupowa potem indywidualna (2 lata). Wice polecam tę formę oprócz farmakologii. Teraz w ciazy mam nasilone objawy niestety.

Asik 75 super dzidzia, już taka duża i ma 3 miesiace, jak ten czas szybko leci.

h_ania
cześć dziewczyny,
poszłam za ciosem i zapisałam się do tej szkoły pomaturalnej. teraz jedynym problemem jest czekający mnie egzamin wstępny, gdzieś pod koniec sierpnia, z chemii!!! jak dla mnie koszmar, nigdy nie byłam z niej mocna no i 11 lat przerwy ..................ale mimo tego bardzo chciałabym się tam dostać i oby starczyło mi sił, aby szkołę tę ukończyć. zdaję sobie sprawę, że łatwo nie będzie i moja nerwica pewnie nie raz da o sobie znać, niemniej zależy mi bardzo. prócz zdobycia ciekawego moim zdaniem zawodu chcę to traktować jako wyzwanie - właśnie coś w rodzaju terapii, odwrócenia myśli.

Asik, córunia bardzo ładna:)
nie powiem, też miewam czasami napady potwornego macierzyństwa, póki co są one chwilowe, ale pojawiają się dość często. jednak póki co dziecka nie planuję.

pozdrawiam Was wszystkie bardzo serdecznie
Sun
Irenka, tak, to "stresowe" forum, to chyba w sam raz dla mnie 32.gif Poszukam kiedyś, jak będę mieć więcej sił.

Gdamalenka, dzięki, no naprawdę super terapię mi zafundowałaś! przytul.gif Leków na razie nie biorę. Wzięłam dwa razy i przestałam. Spróbowałam za to "pociągnąć Pana Boga za nogę"... Ale świetnie mi się przeczytało, co napisałaś. Kilka słów a bardzo pomogło... Dzięki!

Carrie - postanowiłam sobie odpuścić hydroksyzynę 37.gif Do czego się to w ogóle stosuje?! Do premedykacji na dzień przed zabiegiem?! 23.gif Z tym liczeniem to też niezły pomysł. Mnie usilnie każą dmuchać w torebkę a jakoś nie mogę nabrać do tego przekonania...
gdamalena
Sun bardzo sie cieszę, bo juz się zastanawiałam, czy czasem sie nie zagalopowałam. Powiem Ci, ze i dla mnie to wszystko było waznym "doswiadczeniem", i chyba musze się zgodzić ze słowami: "nic sie nie dzieje przypadkowo". Wiem, ze brzmi enigmatycznie, ale to chyba takie jest icon_wink.gif. Trzymaj sie, a jak coś to pisz.
irenka78
Dziewczyny dzisiaj czuje sie fatalnie, czy moge sie wspomóc lexotanem, bierzecie może?
Asik 75
irenka, ja brałam lexotan , najczęściej po pół tabletki. Teraz też mam go w domu ,w razie potrzeby wezmę. Ta połówka fajnie wycisza, nie otępia. Można brać całą tabl. Musisz najpierw wypróbować jaka dawka ci wystarczy.
irenka78
Asik75 czyli lexotan mozesz brać ze wskazania dr, bo wiesz ja sie strasznie boję, przeczytałam ulotke i klapa. Wiem że relanium mozna ale akurat nie mam w domu.
Asik 75
Pierwsze kilka tabletek pożyczyła mi teściowa, a potem poprosiłam swojego lekarza ogólnego o przepisanie tego leku. Jak widzisz zażyłam go sama, bez decyzji lekarza. Teściowa bierze go czasem przy skoku ciśnienia i też go dobrze toleruje.
irenka78
Niepamietam ktora z Was kochane miala problemy z jedzeniem w ciąży spowodowane nerwicą, ale proszę powiedzieć jak sobie z tym poradziłaś, bo ja zaczełam 16 tydz i jak narazie to schudłam, nic na plusie i martwię się o dzidzie
gdamalena
irenko wróć do wczesniejszych stron, tam znajdziesz posty Moni 75 i najlepiej wyslij jej priva z zapytaniem, bo nie wiem czy teraz nie jest zajeta dzieckiem (bo chyba termin juz miała albo na dniach), i moze nie przeczytać albo przeoczyc Twoja wypowiedź.
malinka1978
irenka78 ja obecnie jem lexotam 2x 1,5 mg wiec lepiej najpierw od mniejszej dawki i trzeba poczekac ze 3 dni az zacznie działać bardziej. A ulotki zawsze maja to i owo napisane iwec nie lubie ich czytac bo bym nic nie zjadla.
Asik 75
Ja też miałam problem z jedzeniem przy obu ciążach. Na początku chudłam, a potem niewiele przybieralam na wadze. Najwięcej tyłam do połowy ciąży. Ale nieraz zmuszałam się do jedzenia. Miałam wiecznie przycisnięty żołądek, straszny smak kwasów w ustach , szczególnie po jedzeniu.
irenka78
Nie wiem co robić, czy łykać ten lexotan czuję sie co raz gorzej a było juz lepiej około 8 tygodnia przez jakis czas mnie trzymalo ale jakos przeszło a teraz znowu wróciło i do tgo ten lęk nie wiadomo o co, aha a ja własciwie to chyba wiem o co, o to jedzenie ,że mało jem że nie moge że dzidzia nie będzie sie zdrowo rozwijac, jak to jest, jak sie samemu nie nakręcac, przeciez zolądek i serce mam cały czas w gardle, dzisiaj rano chyba miałam 15m uderzeń na min, i do tego ten scisk w żoladku nic nie chce przejśc przez gardło, a jak wpadam w panikę, zdenerwuję sie tak naprawdę to zdazy mi sie nawet zwymiotować, nie wiem co robic, boję się brac leki ze wzgledu na dzidzie ale zadługo tak nie ujadę. Narazie próbuje kropelek homeopatycznych L72, narazie nic nie działaja ale pewnie musi minąć pare dni. Ja chyba zwariuje od tego ciągłego myślenia 41.gif
Carrie
irenko przytul.gif

Jestem pewna, że dziecko sobie w najlepsze pływa, rośnie i super się rozwija.
Ciąża to nie wymóg tycia na potęgę.W swoim czasie zmieni Ci sie waga bo i maleństwo urośnie więcej.Ja jeszcze nie byłam w ciąży - ale mama mi opowiada w kółko,że na początku schudła 4 kilo, potem niewiele przytyła, więc w efekcie przed porodem wyszła jej waga +5 kg od wagi przed ciążą ( a de facto było to razem 9 kg)
A schudła bo wiecznie siedziała w toalecie - czekała z przerażeniem aż mnie 450[1].gif "wypluje" górą albo dołem No i odżywiała się do jakiegoś 5 miesiąca chlebem maczanym w wodzie, solonym i smażonym.Tylko to jej smakowało. icon_eek.gif icon_eek.gif icon_eek.gif Dieta nie powiem - mało wyszukana - a ja jestem,żyję, mam 2 ręcę, 2 nogi i generalnie wszystko chyba ze mna ok 02.gif

Swoja drogą - podziwiam moją mamę,że wytrzymała....

Co do leków - nie wypowiem się - bo nie czuję się uprawniona - ani ze mnie lekarz ani praktyk

Trzymam kciuki
h_ania
Irenko, zgadzam się z Carrie, ciąża to nie wymóg tycia. Sama też jeszcze nie byłam w ciąży więc trudno mi się wypowiadać na ten temat, ale rok temu moja koleżanka też na początku ciąży chudła, zaczęła tyć dopiero w drugiej połowie i w efekcie również bardzo mało przytyła. A do tego niedługo przed zajściem w ciążę zakończyła kurację psychotropami - miała depresję (z tego co wiem, to nie było potrzeby zażywania leków w ciąży, dobrze się czuła jeśli chodzi o psychikę). Dlatego wierzę , że z maleństwem na pewno wszystko jest w porządku:) i nie zamartwiaj się przytul.gif
Ja kochane od wczoraj jestem w stresie, poszłam do pracy! na razie jestem na tygodniowej próbie, pracuję w drogerii kosmetycznej. Nie jestem przyzwyczajona do stania całe 8 godzin więc nóg wczoraj nie czułam, a dziś mam zakwasy:( mam tylko nadzieję, że nerwy mi odpuszczą. A swoją drogą to wiedziałam, że tak będzie: zapisałam się do szkoły bo bardzo mi się farmacja podoba no i nie mogłam znaleźć pracy, więc pomyślałam, że tak będzie najlepiej, a tu masz, praca w dwa dni po złożeniu dokumentów!! co za ironia!
Carrie
A no bywa h_aniu ....i takie ironie losu pozwalaja określac priorytety w życiu...

A ból nóg - nie wiem co ci doradzić - sama kiedys pracowałam na recepcji w hotelu ***...koszmar
Żel z kasztanowcem na poprawe krążenia.Wcierany codziennie przynosi pewną ulgę.Pozdrawiam
Carrie
Irenka78 co u Ciebie??
h_ania
tak już było dobrze, czułam się nawet w miarę, zaczęłam pracę na pół etatu, a tu od wczoraj znowu moja nerwica przypomniała o sobie. dziś też nie za dobrze się czuję, cały czas ten niepokój................leki biorę nadal tak jak brałam , myślałam że już wszystko się uspokoiło że będzie można odstawić tabletki, ale chyba nie tak prędko. nie mam nawet pojęcia ile może trwać taka kuracja bo lekarka mi nie powiedziała, a zażywam te leki już 4 m-ce.
irenka78
Carrie u mnie różnie, ale chyba lepiej icon_smile.gif jem już troszkę wiecej i nerwy troche mniejsze. Od czasu do czasu biore kropelki homeopatyczne L72, i chyba troszkę pomagają, aby do grudnia icon_smile.gif
h_ania niestety nerwica to taka cholera że wraca przeważnie w najmniej spodziewanych momentach, niestety icon_sad.gif ale skoro jest juz lepiej to bądź dobrej myśli icon_smile.gif
h_ania
Moje drogie, może wy mi coś poradzicie, nie wiem co myśleć, co robić............dziś 4-y dzień spóźnia mi się okres. wczoraj wieczorem zrobiłam test - wyszedł negatywny. z resztą to było raczej mało prawdopodobne, kochaliśmy się z zabezpieczeniem - prezerwatywą - tylko w 22 i 27 dniu cyklu. ale dla pewności zrobiłam. jak myślicie, czy może leki jakie zażywam mogą mieć na to jakiś wpływ? taki stan wpędza mnie tylko w jeszcze głębszą depresję..................icon_sad.gif(
Carrie
H_aniu...leki jak najbardziej, poza tym takie upały maja baardzo duży wpływ na organizm.Zaburzają wszelkie procesy.
Prezerwatywa to prezerwatywa jednak myślę...
h_ania
Dziękuję Carrie, już się sprawa wyjaśniła, z pięciodniowym opóźnieniem @ nadeszła, tylko taka jakaś bardzo skąpa...........może rzeczywiście masz rację, że to też ta zwariowana pogoda ma na to wpływ, leki pewnie trochę też - przeczytałam sobie ulotkę i jest rzeczywiście napisane że mogą powodować zaburzenia cyklu. i to by się nawet sprawdzało, bo odkąd biorę te leki to @ zawsze albo się spóźnia, albo za wcześnie, a przedtem miałam zawsze bardzo regularne.
A swoją drogą to rzeczywiście te upały są nie do wytrzymania, jak pomyślę, że mam dziś na 14 wyjść na terapię to nie wiem jak ja tego dokonam, w domu jest mi potwornie gorąco, a co dopiero na zewnątrz.
A jak wy się czujecie? chyba dobrze, skoro ostatnio tutaj takie pustki.............icon_smile.gif
h_ania
ale tu cisza............widocznie tylko ja jeszcze borykam się z wiadomym problemem.
mnie ostatnio dopadają nie tylko doły ale i lenistwo/depresja - nie wiem które z nich. nic mi się nie chce, nie mam żadnej motywacji, żadnego celu, a moje życie wydaje się zupełnie bezsensowne. zapisałam się do tej szkoły pomaturalnej o której wcześniej pisałam, ale nie mam zapału ani ochoty uczyć się do egzaminu. ogarnia mnie straszna niemoc, brak mi siły, często nawet nie chce mi się rano wstawać bo nie widzę sensu nadchodzącego dnia, często też śpię w ciągu dnia, bo tak po prostu " mnie kładzie".
rozmawiałam dziś z mężem i on np. uważa że dziecko by mi dobrze zrobiło - nie pracuję więc mogłabym mu poświęcić dużo czasu. tylko ja się martwię, że przez to zawaliłabym studia nie mówiąc już o szkole którą planuję rozpocząć - musiałabym pewnie zrezygnować. martwię się też tym, że pewnie później zostałabym "z problemem" sama, nikt by mi nie pomógł, np. wiem, że moja matka krzywo patrzy na fakt że miała by zostać babcią i wydaje mi się że z jej strony nie mogłabym liczyć na żadną pomoc. poza tym nie wiem czy objawy nie nasiliły by się - czytałam wypowiedzi niektórych dziewczyn - a wiadomo jak to jest z lekami w ciąży, z resztą i tak już po nich przytyłam około 7 kg i samo to mnie dołuje.
i tak tkwię sobie w ciągłej rozterce co robić, czy tak, czy tak...............wiem że jak bym nie zrobiła będzie źle - taki mój tragizm sytuacji.
malinka1978
czesc Dziewczyny!
Ale upał, nie do wytrzymania, dziewczyny prosze o deszcz dla ochlody.
Pozdrawiam wszytskie znerwicowane 03.gif
Ja mam male nerwy chyba dlatego że to koncówka ciązy , mam humory, pogoda mnie wnerwia i jak pomysle o szpitalu i porodzie to sie boje....

Asik co u ciebie? Jak mala?
Carrie
H_aniu kochanie,

ja mam to samo ostatnio.Może to ta pogoda nas tak rozkłada.Pracuję.Ale rano ledwo wstaję ( gdyby nie mąz to bym się 3 godziny grzebała) a po pracy jak zjem obiad to natychmiast jak niedzwiedź szukam legowiska i podsypiam.I znów mąz wyciąga mnie mąż na spacer cobym rozruszała się.Jestem załamana.Bo funkcjonuję jak posuty robot.Niby działam - ale zero energii. To tyle na temat doła i rozklejenia.

Mąż ma rację z tym posiadaniem dziecka.A wiesz czemu? Bo Twoja uwaga skupiła by się na czymś innym niż na sobie samej.Akurat taki rodzaj kieratu jest jak najbardziej mile widziany.Bo fantastycznie absorbujący 08.gif

Studiów nie zawalisz...wręcz twierdzę,że to idealne połączenie.Bo z jednej strony będziesz poświęcała uwagę dzieciaczkowi - a z drugiej będziesz miała swój świat.Młode mamy często wypalają się całkowicie skupiając się na dziecku - a ty będziesz miała odskocznię i to jak poprawiającą samoocenę...

JA na żadnych przyszłych dziadków nie liczę - na jednych z racji ich wieku - już bym niemowlaka nie zostawiła - tylko na krótkie spacery, a na drugich też nie - bo są zbyt wygodni.Kwestię tego czy Twoim pomysł wnuka pasuje w ogóle bym odrzuciła.Twoje dziecko - twoja sprawa.Twoje przyjemości ale i Twoje troski.U nas zostaje tylko żłobek albo niania.Nie ma innej opcji.Nawe nie rozpatrujemy, bo nie ma co ran solą posypywać.Z pracy nie mogę zrezygnować - bo aktualnie to ja zarabiam więcej.Też nie ma co myślec za dużo.Nie przypisuję temu żadnej ideologii.Po prostu inaczej zostaje nam ogryzanie tynku ze ścian.Owszem, gdzies w środku smutno mi że jest tak a nie inaczej.Ale h_aniu w rozmowie z mężem stwierdziliśy,że musimy brać co życie aktualnie daje i dopasować się do tego najlepiej jak się da.Bo w przeciwnym razie nie będziemy dziecka mieć w ogóle.A to nam nie pasuje całkowicie.
Buziaki smutasku zdołowany przytul.gif
Asik 75
h_aniu, ja myślę, że jesteś zdołowana tym, że nie masz osoby w której miałabyś oparcie i może też za dużo sobie wziełaś na głowę. Jeśli chodzi o dziecko to mnie rzeczywiście pomaga, bo czasem łapią mnie gorsze dni, zwłaszcza rano, alo jak córka się obudzi i zaczynam przy niej coś robić i się nią zajmować to nie mam czasu myśleć o lękach i innych objawach. Wieczorem padam zmęczona, upałem też. Na dziadków też nie mam co liczyć.
Ja przez nerwicę boję się pić alkohol, bo lękam się, że jak się napiję i dopadna mnie lęki lub kołatania to nie mogę wziąść leków. Nie raz zdarzyło mi się, że wypiłam trochę alkoholu, a w nocy mnie trzepało z nerwów. Wygląda na to, że alkohol nasila objawy, albo ja sama się nakręcam.

Jesli chodzi o moją córcię, to rośnie , jest wesolutka i kochana. Braciszek ją uwielbia. We wrześniu wracam do pracy i myśl o tym mnie przeraż, bo Kinga chce być tylko ze mną lub mężem, a u teściowej z którą by miała zostawać to tylko czasem.
Sun
A ja mam znowu nawrót paskudztwa icon_sad.gif Na wszelki wypadek postarałam się o receptę na Relanium. Ja bym się nawet lobotomii poddała, gdyby to miało zagwarantować, że lęki sobie pójdą!!! 21.gif
Sun
I nawet mi się ukonkretniło. Obawiam się mianowicie, że z nadmiaru stresu dostanę na głowę, ale tak "nie do końca" i przez te nitki zdrowego umysłu, jakie mi pozostaną, będę w stanie permanentnej paniki 32.gif 21.gif Co za kretynizm... 37.gif
h_ania
Ja już myślałam, żeby pójść do lekarza i zapytać o odstawienie leków, ale się chyba jeszcze wstrzymam. Tak, to prawda, nie mam tak naprawdę osoby, w której miałabym oparcie na wypadek "gdyby się waliło i paliło" - osoba, która mogłaby taką być to moja przyjaciółka ale mieszka 300 km ode mnie..................icon_sad.gif(
Ostatnio zauważam, że sporo do mojej choroby przyczynia się moja matka - osoba, która powinna być moim wsparciem, tymczasem jest zupełnie odwrotnie, ona mnie dołuje, jej zagrania, humorki, szkoda gadać....................z ostatniej chwili to taki: w ubiegłym roku byliśmy razem na wczasach (my z mężem, moi rodzice i moja siostra), fajnie było, umówiliśmy się na następny rok. Jakiś czas temu była rozmowa, że owszem wybierzemy się znowu razem tylko kwestia terminu. Aż tu dziś, przypadkiem dowiaduję się, że oni - rodzice i siostra - jadą sobie razem na wakacje..................i ten ton z jakim matka to powiedziała, taki spokojny, jakby nigdy nic..............a mnie jakby ktoś młotem walnął w łeb. To co z umową?? Tak się zachowuje matka!!?? Brak mi słów. Ale dosyć o nich, szkoda nawet to roztrząsać.
A mój mąż coraz częściej podkreśla, że chciałby już mieć dziecko:)) A ja nadal sama nie wiem...............
Carrie
h_aniu,

wystarczy jak powiem,że napady paniki prawie odeszły z dnia na dzień, jak wyprowadziłam się od rodziców?
Mam toksyczny związek z matką.Tylko tak można to określić.Nie chcę rozdrapywać ran mego umysłu.Bo za kazdym razem jak rozmawiam na ten temat, albo ktoś opowiada o swojej matce - to ja mam koszmary senne.Takie z dzieciństwa i wczesnej "nastolatkowości".Na zewnątrz niby normalna rodzina.Ale historie takie jak u Ciebie z "umową" i nawet lepsze.Szkoda słów.Najgorsze, to to,że udawało im się skutecznie wywoływać w takich sutuacjach u mnie poczucie winy.Rozumiesz? Też mam rodzeństwo, i też żyje na "specjalnych" warunkach.
Pozdrawiam
PS - ja też nadal się waham...I chyba mąż bardziej zdecydowany jak ja.Niby mam temat cały czas w głowie, ale jakoś brak mi zdecydowania.A z drugiej strony zaraz potem myślę,że fajnie było by już być taką 3 osobową paczką

Masz GG? Odezwij się... icon_wink.gif
h_ania
Carrie, ujęłaś to dokładnie tak, jak ja chciałam- czytałam to jakbym czytała o sobie samej. U mnie jest dokładnie tak samo - od dzieciństwa nie mam dobrych relacji z matką, jakbym była jej kulą u nogi............mojej siostrze natomiast wolno wszystko, na głowę może wejść. Szkoda słów.........
mam gg i chętnie z Tobą porozmawiam: 7464172
pisz kiedy tylko chcesz.
pozdrawiam
h_ania
ale tu cisza................czyżby nerwica Wam odpuściła:)?, jeśli tak to cieszę się, ze mną niestety jest nadal...icon_sad.gif, pewnie dlatego tylko ja tutaj ostatnio zaglądam.
Sun
CYTAT(h_ania @ pon, 13 sie 2007 - 19:40) *
ale tu cisza................czyżby nerwica Wam odpuściła:)?, jeśli tak to cieszę się, ze mną niestety jest nadal...icon_sad.gif, pewnie dlatego tylko ja tutaj ostatnio zaglądam.


Nie odpuściła. Przypuściła takie ataki, o jakich nie wierzyłabym, że można przetrwać.
irenka78
No u mnie bylo w miare ok, niestety dzisiaj znowu n przypomniala o sobie. Nagle dopadlo mnie to wstrętne uczucie ze moge utracic kontrole nad sobą i ześwirować lub zrobić komuś jakąś krzywde. Czy ja jestem naprwdę stuknięta? Macie te straszne - dziwne lęki o swój stan psychiczny?

Sun kochana co się dzieje? Jak dajesz radę?

pozdrawiam
isllandia
dziewczyny ja zażywam zomirem 0,25 pól tabletki - czy faktycznie mam sie czego obawiac w razie ciąży- lekarz chcial mi zmienic zomiren na xanax ale slyszalam ze silnmiej uzaleznia, nie wiem juz co robic-chcemy miec dziecko ale nerwica lekowa daje silnie o sobie znac...icon_sad.gif
malinka1978
czesc.

Ja byłąm tak zmobilizowana przed porodem i w bólach porodowych ze lęki odeszły wtedy, ale teraz po urodzeniu Julka nasiliły sie razy 2.
Musze isc do lekarza zapytac o leki by zmienic i nie wplywaly na karmienie piersią.
Pozdrawiam wszystkie dziewczyny.
Magdula
Malinka gratulacje!
życzę ci by lęki ustąpiły żebyś mogła w pełni cieszyć się z macierzyństwa!

No to nasz nerwicowy wątek ma 9 miesięcy icon_smile.gif
gdamalena
Malinko ja też gratuluję. Czas mija stanowczo za szybko!! (choć Ty sie pewnie cieszysz, że masz juz dziecko przy sobie icon_wink.gif )

Sun, co z Tobą "słońce"; przetrwałaś atak??
sq8jlx
Dziewczyny podczytuję Was ale nawet boję się napisać. Powiedzcie mi do jakiego lekarza mam iść i czy trzeba mieć skierowanie. Moim problem stanowią lęki które ostatnio bardzo się nasiliły na początku bałam się chodzić do kościoła bałam się że zemdleję, potem zaczęłam stać na zewnątrz ale te lęki dalej się nasilają. Teraz boje się ogólnie wychodzić z domu szczególni mocno mnie to trzyma do popołudnia a potem puszcza. Uniemożliwia mi to normalne funkcjonowanie dodatkowo jestem nerwowa i jak zaczynam się czegoś bać to dodatkowo się nakręcam tym że już czuję lek i ten lęk narasta.

Odczuwam to od jakichś 3 miesięcy a zauważyłam że pogoda szczególnie upały źle na mnie wpływają.

Gzie powinnam się udać? Co mogę zrobić na razie samemu ktoś pisał o terapii może jakąś mądra radę dostanę, czekam na odzew.
gdamalena
Witaj sq8jlx!

Po pierwsze zawsze warto brać jakieś leki ziołowe, pić melisę itp. (brać magnez, dużo sie ruszać, rozmawiać). Jeśli to nie przynosi efektów, to dobrze by było się udać do poradni psychologicznej, poradni zdrowia psychicznego (nie trzeba mieć skierowania, bynajmniej tak było w tamtym roku) i porozmawiać z lekarzem, ponieważ każdy przypadek jest inny i lekrz powienien w zasadzie pod tym kątem zastosować leczenie itp. Można też próbować przeprowadzić autoanalizę (nie jestem psychologiem i raczej fachowych rad Ci nie udzielę - tylko takie, jakie sama stosowałam, gdy było źle), czyli usiąść i zastanowić się, co może być powodem lęków. Jak już znajdziesz przyczynę (jeśli Ci sie ją uda znaleźć), to możesz próbować oswoić strach. Myślę tu o pozytywnych bodźcach np. boisz sie wychodzić przed południem, to postaraj się wyjść i podczas spaceru wejść na dobrą kawę i ciastko do cukierni, czy umów się z koleżnaką i pojechać gdzieś, wtedy można powoli oswajać strach. Jest to bardzo trudne, ale przy dużym samozaparciu może poskutkować. I stale można sobie tłumaczyć, jesli wyjdę , to nic mi sie nie stanie, bo logicznie myśląc nic mi sie nie może stać, jest jasno, wokół ludzie, każdy moze zadzwonic po odpowiednie słyżby, czy pomoc, gdy zobaczą, że zasłabnę..itd. Oczywiście wszystko nalezy rozpatzrzeć pod indywidualnym kątem. Lecz jeśli sama sobie juz z tym nie radzisz, to udaj sie do lekarza (jesli nie wiesz gdzie, to idź do lekarza "domowego" i on powinien Ci podać adresy najbliższej poradni, sam może też zlecić jakieś badania, bo niektóre lęki mogą byc objawem jakiejś choroby czy źle funkcjonujacego narządu, gruczołów, niedoboru niektórych mikroelemnetów, czy zbyt duża wrazliwością na hormony (np. problemów z tarczycą, czy niedoboru potasu lub magnezu, zespół napiecia przedmiesiączkowego - PMS). Nie warto sie męczyć z tym, skoro można jakoś sobie pomóc, tym bardziej że nie jest to juz temat tabu i coraz wiecej ludzi sie przyznaje do tego, że ma problemy natury psychicznej.

pozdrawiam.
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.