To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

Planowanie dziecka a nerwica!!!

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

Stron: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13
h_ania
Cześć dziewczynki,

Bardzo Wam dziękuję za słowa wsparcia. Dobrze, że możemy tu nawzajem powyżalać się, to pomaga.
Teściem staram się nie przejmować, ale czasem po prostu choćby człowiek nie wiem jak się starał nie może udawać, że nie słyszy. Ale staram się. A niech sobie gada, ja i tak wiem swoje.

Gdamalena, nie mieszkamy (JUŻ!!!) z teściami i całe szczęście. Choć nie od początku po śkubie tak było. Zaraz jak się pobraliśmy był horror. Przez rok czasu mieszkaliśmy na zmianę 2 tyg. u moich rodziców, 2 tyg. u teściów (mieszkanie 35 m). To był koszmar, życie na walizkach, brak własnego kąta, szkoda gadać (żeby nikt nie powiedział, że kogoś rodzice są ważniejsi, żeby nie czuli się urażeni - dziś wiem, że to chore bo tylko sobie robiliśmy krzywdę). Ani mąż nie pracował, ani ja. Teraz z perspektywy stwierdzam, że ze ślubem pośpieszyliśmy się. Najpierw trzeba było się choć trochę usamodzielnić. Ale czasu już nie cofnę.

Monia, masz całkowitą rację, kobieta MUSI być niezależna. Ja te studia zaczęłam z duszą na ramieniu i olbrzymimi obawami, ale tym razem chyba trafiłam w 10. Piszę tym razem, bo poprzednie studia rzuciłam po 5-u (tak, tak!!) latach nie kończąc ich (długoby o tym pisać; kierunek nazwijmy to "rzadki i niespotykany", problemy z materiałami, a przecież nikogo to nie obchodzi, z resztą to już zamknięty rozdział i nie chcę do tego wracać), co uważam za życiową porażkę, a jednocześnie żałuję, że nie podjęłam takiej decyzji wcześniej, tylko brnęłam w to dalej. W dużym stopniu przyczyniła się też do tego nerwica, ale generalnie całokształt był koszmarny. Dlatego teraz mam tyle obaw; czy uda mi się ukończyć, czy nerwica znowu nie zbierze plonów, czy dam radę. Sama decyzja o podjęciu studiów nie mało mnie kosztowała.
Monia, moja dzisiejsza noc też nie była najlepsza. Nie mogłam spać, serce waliło mi jak oszalałe..................Rozumiem to doskonale.

Dziewczyny, jak to jest z tym magnezem?? Ja biorę 1 tabletkę dziennie MGB6 i dawki, jaką zawiera nie można przekraczać. Myślę jednak, że dla mnie to mało, że potrzebuję więcej magnezu. Czy zatem można brać więcej? Magnez się jakoś gromadzi w organizmie??

pozdrawiam Was wszystkie bardzo gorÄ…co
przytul.gif
gdamalena
witam, ja już po dyżurze w szkole,
H_aniu niestety nie wiem czy można więcej niż 1 tabl. ja biorę dokładnie to samo - mgb6 zawsze rano 1 tabl. , ale wcześniej lekarz mi zalecił, czy przepisał, Magnakol 2razy dziennie, ale i tak myśle, że mam za mało, bo non stop jem czekoladę, cukierki i ciastka z czekoladą, a jeszcze jak się pije kawę, to podobno ma się duże niedobory magnezu i wit. c.
monia75
Ja od początku ciąży wsuwałam magne B6 trzy razy dziennie jedną tabletkę. niestety nie uchroniło mnie to przed nerwicą. zresztą ginekologowi mówiłam, że moge brać, czemu nie, ale jak mnie nerwica chwyci to przejdę na mocniejszy kaliber. A dzisiejszy wieczór jest bardzo fajny. mam dobry humor i zero lęków. Jak ten nastrój mi faluje, można zgłupieć. A moje obawy, że dzidzia nie urośnie, bo jem mniej są chyba bezpodstawne, bo brzusio robi się coraz większy, a z jedzeniem trochę się porzestawiałam na połudiowe, popołudniowe i wieczorne godziny. poranki odpuściłam. Jutro mam wizytę u terapeutki. tak się składa że moja terapeutka i mój psychiatra pracują na Akademii Medycznej w Gdańsku. Niesty na terapię muszę daleko dojeżdżać ( 60 km) ale nie narzekam. wolę to niż życie sprzed terapii.

H_ania myślę, że podjęcie decyzji o kolejnym kierunku studiów wymagało nielada odwagi. Ja chciałam podyplomowo zrobić sobie jeszcze logopedię, ale odpuściłam ze względu na dziecko. chciałam oszczędzać moje nerwy. Jeśli studiujesz to co lubisz będzie ci łatwiej, tylko nie popadaj w perfekcjonizm i nie kieruj się ambicjami. Nerwica to lubi , nawet bardzo.

Gdamalena ten idealizm mnie już wielokrotnie gubił, ale coraz częściej twardo stąpam po ziemi, bo życie mnie tego uczy. szkoła to niestety nie jest miejsce dla mnie. Nie lubię tłumów, zamieszania, hałasu. Mam to szczęscie, że mieszkam w miejscowości wypoczynkowej i w lecie prowadzę działalność gospodarczą. Finansowo nie mamy najgorzej, chociaż tkwimy po uszy w długach, ale dzięki temu niedługo przeprowadzimy się do własnego domu. zawsze moim największym marzeniem był dzidziuś i własny dom. Wię może mi się uda.
Asik 75
Co się dzieje? Zniknęły wczorajsze posty. Na innych tematach też.

Do nas wieczorem, a właściwie do syna przyszedł teść i jakby nigdy nic wszedł bez słowa i zaczął bawić się z synem. Nie odzywał się ani do mnie ani do męża. Ten to ma tupet. Jak dziś znowu przylezie to nie wytrzymam. Już na sam jego widok wczoraj w śroku mnie trzęsło.
Może inaczej bym zareagowała, ale on wlazł jak do siebie i miał nas gdzieś i to, że dziecko zaraz idzie spać.
h_ania
uuuuuuuuuuuuu, szkoda, że te posty przepadły. Wczoraj dość fajnie udało mi się ująć to, co chciałam Wam napisać. To spróbuję jeszcze raz.
Pamiętam Asik, że pytałaś, czy mąż mnie wspiera w nerwicy. Otóż z przykrością muszę stwierdzić, że niestety nie............Kompletnie nie czuję jego bliskości, o czułości już nie wspominając, brak mi poczucia bezpieczeństwa. A już w momencie ataku jest, a jakby go nie było. Nie czuję jego wsparcia, tego wsparcia po prostu nie ma.
Niedawno jedna z moich wykładowców, która na co dzień jest terapeutką na dziennym oddziale psychiatrycznym zaproponowała mi pomoc (na jednych zajęciach u niej omal nie zemdlałam, takiego ataku dostałam). Chce wziąć mnie do siebie na oddział na kilka dni w celu dokładnego zbadania i zdiagnozowania mnie. Później zdecyduje co dalej, być może nawet skieruje mnie do kliniki nerwic (z tego co wiem ludzie tam nie leżą w łóżkach, bo nikt nie jest obłożnie chory, normalnie funkcjonują z tym że przebywają kilka tygodni i mają kompleksowe leczenie połączone z terapią. A mó mąż myśli, że to jest, niewiem, więzienie.......). Kiedy to wszystko opoweidziałam mężowi wydarł się na mnie i powiedział, że po mnie nie widać, że jestem chora, że chcę dać się zamknąć w jakimś zakładzie, związać w kaftan bezpieczeństwa i siedzieć w pokoju bez klamek i z gratami w oknach. Awantura była straszna, później nie odzywaliśmy się kilka dni. Takie jest jego podejście do tematu.
A jeszcze żeby było mało rozważa teraz wyjazd za granicę. Jeszcze w prawdzie nic nie jest przesądzone, ale jego kolega wyjeżdża w sobotę i myśli ściągnąć go do siebie. A mój mąż pytał mnie wprawdzie co ma zrobić, ale ani razu nie spytał czy sobie poradzę (choćby w kwestii nerwicy), w domu - przecież ja nie pracuję, jak on to sobie wyobraża?? Jak ja mam utrzymać dom??
Proszę Was napiszcie mi tylko szczerze, co o tym sądzicie. Nie owijajcie w bawełnę, nie urazicie mnie, chcę znać Wasze opinie choćby miały paść najgorsze słowa.

pozdrawiam Was
h_ania
Maggie
Witaj malinko, ja jestem chora na nerwicę...w ciąży było mi bardzo ale to bardzo ciężko, przez to reagowałam różnego rodzaju bólami, począwszy od bóli głowy skończywszy na bólach w klatce piersiowej, ale musze powiedizeć że bardzo pomógł mi mąż, swoim wsparciem, on wiedział jak to jest co prawda nie chorował na nerwicę ale miał depresję.
Dziecko moje urodziło się zdrowe, prawie trzy tygodnie przed terminem, ale myślę że miało na to wpływ wypadek męża w pracy, który sie połamał, złamał nogę i rękę...i miał operację...także moje dodatkowe nerwy icon_rolleyes.gif
gdamalena
H-aniu, jeśli chodzi o badania i szpital, to ja nie widzę w tym nic strasznego ani groźnego dla ciebie (kaftany, itp.), jesli masz taką możliwość , to ja bym skorzystała.
a jeśli chodzi o tem wyjazd, to tu już sprawa nie jest taka prosta. nie wiem tylko czy to ma być wyjazd jednorazowy na kilka miesięcy, czy już na stałe na okresową pracę. Ja ogólnie jestem przeciw (na dłuższą metę na wyjazdy), ale jeśli to będą krótkie wyjazdy (np. 2, 3 miesięczne), to można przeżyć i jakoś żyć, jeśli myśli o wyjeździe na "stałe", to najlepiej wyjedźcie razem. Bo rozłąka i ciągłe myślenie o tym mozę tylko pogłębić nerwicę.
monia75
szkoda, że pozjadało wiadomości, ale nic stracownego można pisać dalej.
H_ania Twój mąż jak wiele innych osób nie rozumie co to jest nerwica. Może podsuń mu jakąś książkę do przeczytania o nerwicach, albo jakąś stronkę z internetu. Jak się trochę naczyta to może mu się w głowie rozjaśni. Ja jak zaczynałam moją walkę z nerwicą to najpierw postanowiłam spróbować terapii indywidualnej. Z przerwami jeżdżę do dzisiaj na spotkania, ale gdybym miała okazję i pomocną dłoń, to dałabym się przebadać na wszystkie strony, nawet jesli oznaczałoby to kilkudniowy pobyt na oddziale dziennym. To na oddziałach zamkniętych sa kaftany, drzwi bez klamek itd. A klinika nerwic to już w ogóle fajna sprawa. Naczytałam się trochę o tym i postanowiłam, że jak po terapii indywidualnej nie uda mi sie pokonac moich lęków przed ciążą to bedę musiała pomyśleć o bardziej kompleksowym leczeniu. Lęk przed ciążą pokonałam, ale nerwica wróciła, z tym, że nie wpadam juz z tego powodu w depresję. Jak masz tylko mozliwość to lecz się dziewczyno, szukaj pomocy, dobrych fachowców. Będziesz potem wyposażona we własną broń przeciwko chorobie i będzie ci łatwiej walczyć. A wyjazd męża? Cóż skąd ja to znam. Mój już 4 miesiące siedzi na kontrakcie, jest mi ciężko, ale jakoś daje radę, mimo nerwicy która zatakowała mnie teraz w ciąży. Też nie pracuję, ale co miesiąc mam pensję od męża na koncie. Nie wiem jak rozliczacie się finansowo, ale skoro chce jechać ( i pytanie dlaczego chce jechać, co nim kieruje, czy chodzi o pieniądze?)to przynajmniej powinien zapewnić ci utrzymanie i przesyłać pieniądze na jakieś wspólne konto.
monia75
Gdamalena ma rację, jeśli wyjazd to krótki, ale my mamy za dużo długów, dom w budowie i trochę nas przycisnęło. Ale jak mąż teraz wróci to nie pozwolę jechać mu na tak długo. Będzie musiał zmienić firmę, zresztą już mu to w mailu napisałam.
Asik 75
H_aniu ja też nie widzę nic złego w pobycie w szpitalu. Jakbym czuła taką potrzebę to też bym skorzystała.

Szkoda, że mąż cię nie rozumie i nie wspiera. Gdyby nie mój mąż to dalej bym borykała się z chorobą. JA kiedyś bałam mu się powiedzieć, że chcę skorzystać z pomocy psychologa, chciałam spotykać się z nim żeby on nie wiedział. Ale przyznałam się, ze mam taką potzrebę i co o tym myśli. Powiedział, że dobrze, jeśli ja tego chcę i miałoby mi pomóc to on jest za. Kiedyś dostałam ataku paniki w kościele,a nie wiedziałam jeszcze co mi jest to zawiózł mnie na pogotowie i jak się okazało, ze to nerwica to mnie nie wyśmiewał tylko wspierał.
Szkoda też, ze nie myśli o twoim zdrowiu jak wyjedzie.

Meggie ja co prawda nie borykam się teraz z objawami nerwicy, ale jestem bardzo nerwowa i często mam teraz stresujące sytuacje. Też mam obawy, ze urodzę wcześniej. Czy wiedziałaś , ze urodzisz wcześniej i miałaś juz jakieś objawy?
malinka1978
Witajcie Dziewczyny!
Ach te nerice , depresje, teraz coraz wiecej osób choruje na to i są duże kolejki w przychodniach czy szpitalach. Ludzie przestai sie wstydzic psychologa czy psychiatry.
Jesli chodzi o mnie to mój mąż dowiedzial sie ze mam nerwice około pół roku po poznaniu, wtedy mialam nasilone objawy i wykrecanie sie jakimis innymi dolegliwosciami bylo śmieszne, wiec postanowilam mporozmawiac i powiedziec ze mam nerwice. Przyjał to spokojnie i powiedzila żę "Oboje damy rade"
Potem mnie mobilizowal do wspólnych wyjść do spacerów i czestego przebywania wśród ludzi. Co mi też pomoglo opróćz terapii. Wiec mężowi mogę zawdzięczać lepsze samopoczucie również. Momentami było ciezko bo organizm sie buntowal i wysyłał sygnały z którymi musialam walczyc.

Jeśli chodzi o moje samopoczucie to czasami uciska mnie w klatce, albo kreci mi sie w glowie. ale tez zalezy to od pogody. Momentami wiem ze nerwica sie obudzila.
Co do ciazy to mam male nudnosci i sie jeszcze szybko mecze. A ochoty nie mam na slodkie. Odeszlo mnie. icon_smile.gif
Pozdrawiam Nowe Nerwicókwi icon_smile.gif
Asik 75
Malinko takie osłabienie i zawroty głowy powinny niedlugo minąć. Ja ostatnio też mam jakieś zawroty i też myślę, ze to ta paskudna pogoda. Wogóle cięzko mi się oddycha, dzidzia rośnie, macica się powiększa i uciska na przeponę. Przede mną jeszcze dwa miesiące, ale się niecierpliwię. Mógłby już być marzec.
Bardzo dobrze, że ludzie przestają już się wstydzić problemów ze sobą. Najgorzej jest męczyć się samemu i dusić chorobę w sobie. Jeśli jest taka potrzeba lepiej pobrać leki niż się męczyć. I dobrze jest się komuś zaufanemu wygadac lub wypłakać.
Maggie
CYTAT
Meggie ja co prawda nie borykam się teraz z objawami nerwicy, ale jestem bardzo nerwowa i często mam teraz stresujące sytuacje. Też mam obawy, ze urodzę wcześniej. Czy wiedziałaś , ze urodzisz wcześniej i miałaś juz jakieś objawy?

Asik nie w zasadzie nic nie wskazywaÅ‚o że urodzÄ™ wczeÅ›niej, oja poÅ‚ożna mi powiedziaÅ‚a, że wyglaða na to że dzidzia urodzi siÄ™ o czasie, ale ja podÅ›wiadomie czuÅ‚am ze troszkÄ™ wczesniej icon_wink.gif
A poza tym tak jak pisałam napewno największy wpływ na to miał własnie wypadek męża , bo wtedy nadenerwowałam się co nie miara icon_rolleyes.gif

malinka takie wsparcie od męża to Skarb GRATULUJĘ.
Wspaniale że możemy liczyc na kogoś a jeszcze jak to jest najbliższa osoba to cud.

Chodziłyście na terapie...?
Asik 75
Meggie ja od dwóch lat chdzę do psychologa. Przez pierwszy rok dwa razy w miesiącu, a od roku raz. Bardzo mi pomogła, mogłam odstawić leki, doszła do przyczyn mojej nerwicy. Dzięki niej stałam się pewniejsza siebie i potrafię walczyć o swoje. Co prawda czasem miałam momenty, że musiałam wziąść jakiś lek, ale to było sporadyczne. Ale od czasu rozpoczęcia terapii moje objawy zaczęły powoli się wycofywać, były coraz mniej dokuczliwe, aż zniknęły. Mam czasem pojedyńcze napady kołatania serca, drżenia wewnętrzne, ale ustępują bardzo szybko. Zanim do niej trafiłam miałam silną nerwicę . Bardzo męczyły mnie lęki, wewnętrzne napięcie, którego nie mogłam się pozbyć, bezsenność. Na początku po niektórych sesjach było ciężko, ale ja wierzę, ze to mi pomogło. No i oczywiście mąż.
Maggie
Asik ja jak mieszkałam jeszcze w Polsce to chodziłam do psychologa ale krótko, pożniej wyjechałam i przestałam chodzić, po urodzeniu Antosia miałam czas ze chciałabym chodzić znowu ale teraz ostatnio czuje sie naprawde lepiej, może dlatego że te bóle w klatce okazały się nie nerwicą tylko refluksem...??!!
Nie wiem, w każdym razie narazie jest lepiej.
U mnie w rodzinie same choroby mama i mąż chorowali na depresję, teraz siostra jest chora, a ja borykam się z nerwicą...ach...ale mysle że to choroby ludzi wrażliwych. icon_rolleyes.gif
Asik 75
Mnie się też wydaje, że te choroby dotykają ludzi wrażliwych. Ostatnio moja siostra przyznała mi się, z ema od jakiegoś czasu objawy depresyjne. Też jest bardzo wrażliwa. Staram się ją podtrzymywać na duchu i pomagać psychicznie.
Maggie
mój mąz chorował na depresje 4 lata, jeszcze wtedy nie bylismy małzenstwem, ale mysle ze ta choroba moze tez wiele nas nauczyć icon_rolleyes.gif
Wiele tracimy, ale tez wiele zyskamy...
Asik trzymam za Ciebie kciuki i za to zeby udało Ci się wesprzeć siostrę przytul.gif
CrazyMary
Monia75, wysłałam Ci priva icon_smile.gif
Asik 75
Witam dziewczyny!

Jak przeżyłyście nockę? Też u was tak wiało. Ja jeszcze nigdy tak się nie bałam. Strasznie wiało, była burza, lał deszcz, nie było prądu. Do tego jeszcze bałam się, że choinka która rośnie przy oknie sypialni złamie się i wpadnie przez okno .
malinka1978
OJJJJJJJJJ Wiało!
Wiało, był w Krakowie nawet grad ok 24 godz. i co chwile sie budzilam bo wiatr mnie budzil, na szczescie u nas jest prad ale sie balam ze cos sie pourywa, np dach itp.
gdamalena
witam
ja dopiero usnęłam koło 5 rano, a noc fatalna. mieszkam na 7 pietrze, do tego na rurze przy balkonie mam zamocowaną antenę (talerz), cały czas bałam się, zę ją urwie i walnie w okna. Do tego się błyskało co jakiś czas.
Maggie
Racja, a taka pogoda, wogóle nam nie sprzyja, ja też się denerwoawałam, a jeszcze musiałam iść z Antosiem wieczorem do sklepu bo pieluchy nam się skończyły, wiatr okropny, nawet oddech trudno było złapać icon_rolleyes.gif
monia75
A nad morzem jak wiało!! W naszym porcie woda Zatoki osiągnęła taki poziom, że miejscami wylewała się na molo. A Bałtyk szaleje i zabiera wydmy. Ja wyjątkowo dobrze spałam, ale zazwyczaj śpię w stoperach, bo jestem bardzo czujna i szybko sie wybudzam. U mnie tyle lepiej, że poprawiło się z jedzeniem i biegunki odpuszczają. za to zwiększyły sie lęki. Jak widać nerwica nie chce odpuścić. ja mam takie absurdalne myśli, że sama się ich boję. Najgorsze są takie fale lęku za lękiem tracę wtedy głowę i nie panuję nad myślami. A tak w zasadzie to nie wiem czego się boję. czuję się tak jakby zmory przeszłości do mnie wracały, jakbym była tą Moniką sprzed kilku lat, tą sprzed terapii, która zupełnie w siebie nie wierzyła i ogarnięta była marazmem. A od tego czasu dużo się zmieniło i ja się zmieniłam. Tylko muszę znowu w siebie uwierzyć, że dam radę. czy was też ogarnia czasem zwątpenie i wiara we własne siły?

Asik takie sprawy nerwicowo-depresyjne częśto krążą w rodzinie. w mojej rodzinie nie tylko ja choruję. Moja siostra też boryka się z podobnymi problemami. A do marca wytrwamy. Ja już bym chciała być w 7 miesiącu,byłabym dużo spokojniejsza o dzidziusia, bo w razie czego byłby wcześniakiem, ale byłby. A ja się czasami boję sama siebie, że nie zapanuję nad nerwicą. Mam jeszcze ciągle słabą psyche

Maggie zgadzam się z Tobą, że ta choroba wiele odbiera, ale wiele umiemy sie też dzięki niej nauczyć. Dziewczyny jak jestem zdrowa to niewiele potrzebuję do szczęścia i potrafie się cieszyć z małych, na pozór nie ważnych rzeczy. To dzieki nerwicy wyłapuję chwile szczęścia i umiem je dostrzegać. mam koleżankę, która żyje w miare dostatnio, ma dwójkę zdrowych dzieci, dobrego męża i jest nieszczęśliwa i sama nie wie dlaczego. Nie potrafi dostrzec tego szczęscia wokół siebie.

Malinko- cieszę się, że sobie radzisz. Oby tak dalej. Dobrze, że masz wsparcie w mężu, to barzdo ważne.
Asik 75
Monia dobrze, że z jedzeniem idzie ci coraz lepiej. Dopiero teraz dzidziuś potrzebuje coraz więcej wartosci odżywczych, także nie obawiaj się, że zrobiłaś dziciątku krzywdę, że dotąd kiepsko jadłas. Ono sobie poradzi. A jeśli chodzi o lęki to dziwne, że się powiększają jak bierzesz leki. Ja tak miałam jak brałam właśnie Seronil, ale lęki zaczęły się nasilać po kilku dawkach i dlatego go odstawiłam i zaczęłam brac inny lek.
monia75
Ja tak zawsze mam, że lęki na samym końcu odpuszczają. To częściowo moja wina, bo sama się nakręcam. Dlatego od wczoraj staram się kontrolować wszystkie myśli, zwłaszcza te złe. One potrafią narobić wiele zamieszania. Dopiero we wtorek miną dwa tygodnie jak biorę leki, a tydzień tylko na w miarę sensownej dawce. Nie zauważyłam na razie żeby dziecko jakoś zareagowało pod wzgledem ruchliwości. Nadal wybudzam się w nocy z walącym sercem a ranki mam też bardziej sercowe i napięciowe, ale jest lepiej. Moja siostra z synkiem przyjeżdzają jutro na rekonwalescenję po chorobie i bardzo się cieszę, bo będą cały tydzień. A potem zostaną niecałe dwa miesiące i wróci mąż, a ja mam nadzieję bedę gruba, szczęśliwa i zdrowa.
Asik 75
Oj to jak twój mąż wróci to ja już może będę mamą po raz drugi. Cieszę się, że jesteś coraz optymistyczniej nastawiona do życia. Wierzę, że z dnia na dzień będzie coraz lepiej. I rozkoszuj się ciążą, pomimo dolegliwości to piękny stan i ruchy dziecka są niesamowite.
monia75
Wczoraj byłam na roczku u córki mojej szwagierki. Byli oczywiście moi teściowie i rodzinka męża. jak ja wtedy żałuję, że nie ma męża. z nim zawsze mi raźniej. Nie obyło się bez rozmów ciążowych i oczywiście robiłam dobrą mine do złej gry. Nie wyobrażam sobie żebym mogła im powiedzieć o moich problemach. Po pierwsze nie zrozumieliby, bo to betony jesli chodzi o tego typu sprawy, po drugie tak i tak jestem pod kreska jako ta druga- gorsza synowa. A co tam. Wystroiłam się, umalowałam, podkręciłam włosy i postanowiłam zgrywać szczęśliwą i radosna przyszłą mamusię. Moja rodzina wie, że mam problemy i ciotki też, ale to są zupełnie inni ludzie i przy nich nie wstydzę się o tym mówić, a przynajmniej nie muszę udawać.

Asik trzymaj się nadal dzielnie, wierzę, że Ci się uda. Już prawie finisz, a potem będziemy sie martwić razem jakby coś się ewentualnie przyplątało.
Maggie
monia, masz racje że są ludzie którzy nie potarfią dostrzec szczęścia, mimo tego że moze je posiadaja...ciagle chcą więcej i wiecej.... Dopiero jak nas spotka tragedia...cięzka choroba , jakieś nieeszczęście to człowiek zauważa co traci, ale niestety taka natura ludzka, człowiek jest istotą niedoskonałą... icon_rolleyes.gif
Ja odkąd spotkała mnie nerwica a mojego męża depresja zmieniłam się, ale myslę że na lepsze, chcę się cieszyć z każdego dnia, przynajmnie staram się, bo przecież codziennie spotyka nas cos miłego.
Współczuje Ci tej rodzinki męża...znam takich ludzi którzy jak kołki nie rozumieją niektórych spraw....moja ciotaka na przykład jk zachorował jej syn...to uważała ze on sobie to wymyslił (to była depresja)
a teraz kiedy syn juz z tego wyszedł to ona zachorowała...i ostatnio powiedziała ze syn jest jej jedyną ostoją, jedyną osobą która ją rozumie.
Także same widzicie.

Asik ja też trzymam kciuki, to juz ostatnie tygodnie, będzie dobrze icon_razz.gif
Asik 75
Dobrze Monia , że na tę imprezkę się wystroiłać. Zauważyłam, ze jak się ładnie umaluje, ubiorę i uczeszę to od razu się lepiej czuję. Niestety teraz to już coraz trudniejsze, a zresztą jestem słaba i już nic mi sie nie chce. Najchętniej to bym przelezała do samego porodu.
Maggie
CYTAT
Zauważyłam, ze jak się ładnie umaluje, ubiorę i uczeszę to od razu się lepiej czuję

Racja, ja tez to zauwazyłam icon_razz.gif
Asik 75
Hej dziewczyny gdzie sie podziewacie? Czyżby śnieg was zasypał?
h_ania
Dziewczyny, ja dziś mam wyjątkowo koszmarny dzień. Znowu atak i to okropny. Trzyma mnie już parę godzin. Mam wrażenie, jakbym upadała, jakby zaraz miało mi przestać bić serce, w głowie mi się jakby kręci, poza tym czuję się taka zmęczona................nic mi się nie chce, a pogoda mnie jeszcze dobija.
Zdecydowałam się na leczenie - na te wstępne badania póki co - o którym Wam pisałam. Szczerze to już nie mogę się doczekać. A mąż niech sobie mówi i myśli co chce. Już mam to gdzieś.
Z resztą z nim coraz gorzej się układa. Moje małżeństwo chyba na dobre się rozpada. i prawdę mówiąc nie zależy mi już na tym. Męczy mnie sytuacja ciągłego napięcia, niepewności, braku wsparcia i poczucia bezpieczeństwa, ciągłego wypominania, "rozkazywania", upominania, wytykania, co mam zrobić a co nie, że to źle, tamto źle.............Jestem tym potwornie zmęczona. Czuję jakbyśmy byli niemal zupełnie obcymi sobie osobami. Czuję się zupełnie niekochana, nie szanowana, czuję się jak w pułapce, jakbym nie miała możliwości ucieczki. Po sotatniej awanturze powiedziałam mu, że jeszcze raz niech się podobnie do mnie odezwie to się wyprowadzam.
Boże, nic mi nie lepiej, myślałam, że jak choć trochę się wyżalę to mi ulży. idę się położyć, bo nie wysiedzę...............
Asik 75
h_ania dobrze, że zdecydowałaś się na leczenie. A mężem się nie przejmuj, pomyśl o sobie i swoim zdrowiu. Wiem, ze cieżko jest to zrobić, ale ja też miałam podobną sytuację i chciała nawet odejść od męża, ale on jednak jest trochę inny jak twój. Szczerze mówiąc dziwię się jak można funkcjonować przy takim mężczyźnie. Zdrowy by nie wytrzymał. Nie pogniewaj się na mnie za to co napisałam, ale tak czuję.

A na razie odpoczywaj i dbaj o siebie. Najważniejsze, żebyś wróciła do siebie, nawet jakbyś musiała się długo leczyć. I myśl pozytywnie, a przynajmniej postaraj się. przytul.gif
h_ania
Asik, dziękuję za odpowiedź. Nie gniewam się oczywiście, wręcz przeciwnie - każdej z Was jestem bardzo wdzięczna za każdą, nawet najbardziej szczerą opinię.
całuję Was wszystkie bardzo mocno:)
monia75
H_aniu cieszę się, że zdecydowałaś się na leczenie. To dobra decyzja tylko szkoda, że partner okazał się zbyt mało dojrzały żeby wesprzeć Cię w potrzebie. Nie dziwię się dlaczego czujesz się źle. Nerwica to choroba duszy, twoje ciało krzyczy za ciebie, daje sygnały, że coś jest nie tak. Na pewno w Twoim małżeństwie dzieje się wiele złych rzeczy, ale jeśli mąż nie wyrazi chęci poprawy ( może wspólna terapia) to nie ma szans na udany związek. To dwie strony muszą chcieć coś zmienić, Ty chcesz, bo podjęłaś odważną decyzję o leczeniu, a reszta należy do niego. Jak nie chce zrozumieć to prośby,, kłótnie nie pomogą. Nie pozwól jednak na to, żeby on zawładnął Twoim życiem, bo to Cię niszczy. Trzymaj sie h-aniu.
Asik 75
Monia wreszcie się odezwałaś. Co słychać? /JAk się czujesz?
monia75
A u mnie nastały w końcu spokojniejsze dni. Przyjazd chrześniaka wpłynął na mnie bardzo pozytywnie. Muszę sie nim zająć i to pozwoliło mi wyrwać się z egocentrycznego myślenia. Jutro mam wizytę u ginekologa. U mnie już 20 tydzień ciąży. Bardzo się boję tej wizyty, oczywiście ze względu na leki, ale mam nadzieję, że dzidzia jest silna i zdrowa, próbuję myśleć pozytywnie i nie obwiniać się. Nie jest to łatwe. Jutro napiszę co i jak.
Asik 75
Monia na pewno będzie wszystko dobrze. I nie zadręczaj się tym, że bierzesz leki. Są kobiety, które muszą w ciąży brać o wiele gorsze leki i mają zdrowe dzieci (padaczka, choroby tarczycy).
Cieszę się też, że lepiej się czujesz. Na dworze mamy śnieg, więcej blasku na dworze to i może samopoczucie lepsze.
Ja za to mam straszne humorki. To chyba przez hormony. Wszystko mnie drażni, wkurza.
gdamalena
witam dziewczyny!
ostatnio mało mam czasu, bo nadrawbiam zaległości z pracy.
Cieszę się Monia, że wyrwalaś się z tego koła, myślenia itp. Nie martw się tym lekarzem, popieram Asię są kobiety chore na przeróżne rzeczy, astmy itd, biorą leki i rodzą zdrowe dzieci.

Asik pozdrawiam maluszka

H_aniu cięzki okres przed Tobą, więc idź do lekarza i niech Ci pomoże specjalista, bo się zadręczysz i zamęczysz. Co do męża najlepiej porozmawiać o tym, co się dzieje, może razem coś sensownego uda wam się wymyślić i ewentualnie starać się naprawiać to, co się popsuło.

U mnie na razie spokój (odpukać.. icon_wink.gif )
Asik 75
Ale tu cisza. Znowu was zasypał? U mnie cały dzień pada śnieg. Przez okno mamy piękną zimę, tylko wiatr dzisiaj nieprzyjemny. Pozdrowionka.
monia75
Nie taka cisza, ja już się melduję. Tak się denerwowałam wczoraj u ginekologa, że miałam puls przyspieszony, ale wytłumaczyłam lekarzowi co i jak i że nie ma się tym przejmować, bo to z emocji, a normalnie to mi serducho wolniej bije. Maluszek jak na razie zdrowy, wszystko ma na swoim miejscu i wszystkie narządy ok. Już nawet nie chcę wiedzieć czy to chłopiec czy dziewczynka byle tylko zdrowe. Oczywiście powiedziałam o lekach i nie było jakiegoś sprzeciwu czy krytyki z jego strony. Tylko powiedział że jeśli bęzie to możliwe żebym odstawiła. Na razie to nie ma wogóle szans, bo ciągle mam jeszcze problemy, a najgorsze jest to, że jak już łapałam pion, to znowu zdarzyło się coś co mnie przygniata. Siostra wpadła w mega depresję i niestety nie jest to dla mnie korzystne. Ja nerwicowiec zawsze jej pomagałam, wspierałam, rozmawiałam a teraz po prostu nie mam na to siły ani ochoty. Sama mam problemy ze sobą i do tego jestem w ciaży, próbuję się izolować od jej problemów ale to nie jest łatwe. Nie mogę się doczekać kiedy przyjedzie mój mąż. Jeszcze niecałe dwa miesiące. Nie jest łatwo, ale mam dla kogo walczyć.
Asik 75
JA też w podobnych sytuacjach mam puls przyspieszony. Przy jakielkolwiek wizycie u dr tak mam i do tego strasznie się pocę.

Monia trzymaj sie dzielnie. I myśl teraz o sobie i dziecku. Ona też sobie poradzi , zobaczysz. Też ma dziecko i ma dla kogo walczyć. Dobrze, że mąż niedługo będzie z tobą. Zobaczysz ten czas szybko zleci. A twoje dolegliwości spadną na dalszy plan, albo ci odpuszczą.
malinka1978
Czesc Dziewczyny!
Ja jak ide do gina zwlaszcza to tez sie denerwuje, poce, ruszam noga.
Dopiero jak sie dowiem ze jest OK, to przestaje sie denerwowac.
Pozdrawiam Wszystkie Dziewczyny na tyn znerwicowanym temacie.
Nie jest latwo zyc z nerwica. Dzisiaj znowu w Kosciele serce bilo mi szybciej, zwlaszcza na poczatku Mszy. Potem mi przechodzi. Chyba cos mam z tym o czym ksiadz mowi, o milosci, pokorze itp.

Ale okropna pogoda, bylismy u tesciow.
przytul.gif przytul.gif przytul.gif
Asik 75
U nas pogoda paskudna, mokro, zimno i wieje. Długo mój syn nie nacieszył się zimą.

Mnie ciąża już trochę męćzy, brzuch wielki , uciska na pobliskie narządy i coraz trudniej mi funkcjonować.
A popołudniu mam wizytę u gin.
monia75
Asik i jak tam po wizycie u lekarza? Ja na razie jeszcze nie odczuwam dyskomfortu fizycznego z powodu ciąży. Chociaż już mi ciężko się schylać i nie mogę szybko chodzić. Ciągle jeszcze ranki mam paskudne, ale wcale się nie dziwię, bo moja sytuacja jest do bani. W domu obojętność rodziców i udawanie że nic się nie dzieje, u siostry depresja i wyszło na to, że to ja muszę jej pomagać a nie ona mi. Męża nie ma. Wszystko jakieś pokręcone, poplątane a w środku tego wszystkiego ja i moje maleństwo. Czasami mi już ręce opadają i chciałabym gdzieś uciec. Nie mam żadnych pozytywnych bodźców od rodziny, przykre prawda?
Asik 75
U lekarza wszystko ok. Myślałam, że uda mi się go przekonać jeśli chodzi o cc, ale niestety nie udało się. Ale zdecydowałam się na zzo.
Dopadło mnie małe przeziębienie i na razie ratuję się homeopatią. Ale nie jest źle.

Monia trzymaj się dzielnie i nie daj się objawom. Zobaczysz będzie coraz lepiej , no musi tak być.
Inaczej być nie może.
malinka1978
Czesc Dziewczyny!
Czesc Asik


Kuruj sie asik by sie szybko wyleczyc. Teraz pogoda jest koszmarna wiec wszedzie mozna zlapac wirusa albo sie przeziebic.
[b]Jak sie czujesz asik nerwicowo????
Masz dolegliwosci. Mnie czasem dopada kolatanie serca, ból, zawroty i lęk szczególnie wsrod ludzi albo w kosciele.
Musze isc do neurologa do kontroli aby sprawdzic te leki i cos poradzil. pewnie karze mi przetrzymac lęk. A ja mam teraz egzaminy potem obrone i cala sie rozkladam jak mam publicznie wystąpic.[/b]
monia75
Asik miód z cytryną, dużo pomarańczy, chociaż pół główki czosnku dziennie. Ale pewnie znasz arsenał babcinych sposobów na przeziębienie.

Malinko czy ty kiedyś leczyłaś się u psychiatry? Ja nie mam zaufania do neurologów, też kiedyś się leczyłam u podobnno dobrej pani neurolog ale zrezygnowalam, bo czułam że nie idę nic do przodu. Oszczędzaj siły na egzaminy, to trudny okres, a nerwica takie lubi.

A u mnie kocioł rodzinny trwa. Wczoraj byłyśmy obie z siostrą u psychiatry, powiedziałam jej że nie chcę słyszeć marudzenia, narzekania, ani żadnych dołujących tekstów. Ja muszę dbać o siebie i dzidziusia a do tego potrzebuję spokoju i jeszcze raz spokoju a nie mam go za grosz. Jeszcze siedzę u niej ze względu na chrześniaka, ktoś musi się nim zająć, obiad ugotować, wyszykować do szkoły. Ale w piątek jedziemy do rodzinnego domu (tam mieszkam z rodzicami) i wtedy niech się moja mama trochę nimi pozajmuje. Wkurza mnie to, że nikt nie patrzy na to, że jestem w ciąży, albo patrzą i tak i tak nie potrafią zrozumieć że ja też jestem na prochach i też mi ciężko. Nie mogę się doczekać kiedy wyprowadzę się do swojego domu i zamieszkam tam z mężem i dzieckiem. W końcu będę miała swoje życie i swój kąt. A tak to tułam się trochę u siostry, trochę u rodziców. Tak nie da się żyć.
Asik 75
Monia dobrze zrobiłaś zabierając siostrę do psychiatry. Po co ma się męczyć. Nie może też obciążać ciebie, bo ty musisz myśleć o sobie i dzidzi.
Co do neurologów, to ja też kiedyś chodziłam z nerwicą do takiej pani dr. Była miła, pomagała mi, ale przepisywała takie leki, które tylko lekko wyciszały nerwicę i objawy. A u psychiatry byłam raz i wtedy dostałam p/depresyjne. Uważam , że dla nas na mocne dolegliwości te leki są najlepsze, a pozostałe tylko doraźnie.

Malinka jem pomarańcze, stosuję homeopatię. Nawet nie jest tak źle, tylko ten katar jest trochę bardziej dokuczliwy. Najważniejsze, że nie jest gorzej. Na razie odpukać nerwica mi odpuściła i czuję się dobrze, oczywiście nie licząc dolegliwości ciążowych. Zaczynam już bać się porodu to trochę długo mi się zasypia, ale potem śpię jak zabita i rano też mi się chce spać, ale muszę Dawida zaprowadzić do przedszkola. Za to teraz chata pusta i idę się przespać. To chyba przez pogodę, przeziębienię i ciąże ta senność.
malinka1978
monia75 tak ten facet to psychiatra neurolog. dwa w jednym. Tylko mi lepiej brzmi neurolog wiec zawsze tak pisze, bo psychiatra mnie zniecheca.
Asik zdrowiej!
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.