To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

psychoterapia

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

Stron: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21, 22, 23, 24, 25, 26, 27, 28
Inanna
Ja mam jeszcze jedno ciekawe doświadczenie icon_razz.gif
Terapeutka postawiła kiedyś przede mną dwa krzesła mówiąc: to jest twoje życie bez nerwicy (pokazała na pierwsze krzesło), a to jest twoje życie z nerwicą (pokazała na drugie). Usiądź sobie na każdym z nich i powiedz, jak się czujesz.
Jakież było moje zdziwienie, gdy się okazało, że na krześle bez nerwicy czuję się spięta, czujna, jakbym miała bardzo dużo do zrobienia, a na krześle z nerwicą: luz, blues, pełna swoboda....
chaton
Inanna: znaczy, ze do czegos ta nerwica sluzy (sluzyla).
Co do dzienniczka, to chodzi o to, co konkretnie tam notujemy? Co czujemy, co sie zdarzylo, moze jakies wolne przemyslenia?
Inanna
Chaton, notuj wszystko, co uważasz za ważne.
Bianka
CYTAT(domi @ Thu, 22 Apr 2010 - 18:34) *
Niekoniecznie zeszyt. Ja pisałam w komputerze. Mam do dziś swój plik "pamietnik" i piszę z datami by mieć lepszy obraz swoich emocji i uczuć. Pierwszy mój wpis był dramatyczny. Pisałam tak chaotycznie, że po 2 latach aby zrozumieć co miałam na mysli, musiałam przeczytać ze 3 razy. Nie pisałam codziennie, tylko jak miałam czas, jak mnie naszło natchnienie, jak sie nie miałam komu wyzalic. Poza tym jak pisała Inanna, to ma działanie terapeutyczne. Widzisz sama jak sie rozwijasz, jak "naprawiasz" ewentualne niedociagniecia, jakie masz podejście do zycia. Gdy swój pierwszy wpis przeczytasz po m-cu, potem po pół roku a potem po roku lub kilku latach, to zauważysz jak sie zmieniałaś. Odkryjesz, że w tych sprawach już tego błędu nie poełnisz, jesteś dziś odporniejsza, mądrzejsza, umiesz nazwać wszystko po imieniu i nawet dziś nie wydaje ci sie to takim problemem jak kiedyś.


Domi boje sie pisac w komputerze poniewaz wiem ze to co napisze moze zostac przeczytane przez kogos obcego nie chodzi o to ze ktos przeglada moj komputer bo tak nie jest ale korzystam z kompa tylko w pracy mam na nim rozne rzeczy miin zdjecia z sesji i kiedys pan z firmy obok przyszedl i powiedzial ze ma wglad we wszystko co mam na kompie i zebym jakos to poblokowala bo on mi nie pokasuje tego ale ktos inny moze no i poblokowalam tyle o ile bo sie na tym nie znam ale cala robie sie sztywna na mysl ze ktos moglby przeczytac moj ewntualny dziennik.
chaton
Bianka: to spraw sobie notes i nie wyjmuj go z torebki!
Ja mam przeciwnie, nikt w domu nie czyta po polsku, wiec sobie spokojnie czasem pisze. Ale na komputerze wydaje mi sie to takie wszystko... ulotne. Wiec pewnie tez sobie sprawie ladny notesik. Tym bardziej, ze juz nieraz mnie naszly mysli, o ktorych balam sie zapomniec, a jakies takie wazne mi sie wydawaly i znaczace, ze szybko notowalam je gdzie popadnie, zeby nie zapomniec do nastepnego seansu terapii. Nawet w zawodowym organizatorze pisalam, bo nikt po polsku nie zrozumie! Na zebraniu zdaralo mi sie notowac. Koledzy pytaja, co tak pisze, a ja, ze liste zakupow, hi hi!
kasiarybka
Pisać....codziennie, wszystkie przemyslenia, wszystkie uczucia, emocje....to co czuje do siebie samej, to jak odbieram swoje zdrowienie, wszystko, wszystko...
Wiem jak to będzie na pierwszej kartce...u mnie tylko cztery zdania.
"Denna **** jestem. Nic nie umiem. Zawaliłam całe swoje życie, już nikt mnie nie szanuje. Wstyd mnie zadusi.
I z dnia na dzień liter przybywało, wpisy stały sie bardziej klarowne, czytelne.
Czasami z tysiacami wykrzykników, czasami rozmazane przez łzy co jak groch leciały.
Powoli wyłaniał sie taki obraz prawdziwej mnie.
Zaczęłam rozumiec, dlaczego stało sie to co sie stało.
Dlaczego poszłam drogą, którą nie powinnam.
Skąd we mnie te uczucia, emocje, skąd we mnie ta mała wartość, ten strach, skad ped do podobania sie wszystkim.
Wyszło ze mnie całe badziewo jakie we mnie siedzialo.
I zła byłam okrutnie, że ruszyłam to bagno, nie czułam sie z tym dobrze, było mi cięzko patrzeć na siebie, taka niedoskonała, taką naga, odkrytą, bez znieczulenia....
Musiałam to zaakceptować, przyjąć do siebie, zrozumieć, że nie jestem na wskroś zła, że to nie świat decyduje o tym jaka jestem, jak sie czuje, jakie emocje w sobie noszę na co dzień.
Że mam w sobie taka siłe, o której kiedys nawet nie marzyłam.
Że jestem w stanie poukładac od nowa te rozsypane puzle i zbudować siebie od nowa.
Silniejszą, mądrzejszą o doświadczenie i kochającą siebie.
Nową Kaske, którą Inni będą szanować nie dlatego, że robi to co Oni chcą......ale dlatego, że jest taka jaka jest.
A to było BARDZO trudne.
Dzisiaj walczę o ulepszanie, bo czuję, ze jeszcze mnóstwo mogę zrobić, tylko uwierzyć muszę....
chaton
QUOTE(kasiarybka @ Sat, 24 Apr 2010 - 13:11) *
Wiem jak to będzie na pierwszej kartce...u mnie tylko cztery zdania.
"Denna **** jestem. Nic nie umiem. Zawaliłam całe swoje życie, już nikt mnie nie szanuje. Wstyd mnie zadusi.


Kasiu: powaznie tak wygladala pierwsza strona twojego dzienniczka?
chaton
Zaczelam pisac dzienniczek. Zadne tam wywody, jedno - dwa zdania dziennie.
Teraz pytanie, co ja z tym zrobie.
Przy okazji zauwazylam, ze reczne pisanie zdecydowanie mi nie styka, zastanawiam sie nad blogiem.
Bianka
Ja dzis tez mialam zaczac pisac recznie ale jakos nie...Po co? ciagle sie zastanawiam.Dzis rano moj wpis brzmialby""jest do d*py cialge do d*py brak mi sil do zycia powinnam sie wstydzic bo nie mam powodu zeby czuc sie zle"

Potem byl impuls pod wplywem ktorego lepiej sie poczulam i ten zapis bylby w ciaglu godziny nie aktualny nie wiem po co mialabym pisac? ...albo pisalabym i to niszczyla bo nie chcialbym czytac tego ponownie zeby sie nie dolowac...

Dzis jestem po kolejnej wizycie wciaz chaos chaos chaos i lek 32.gif
chaton
Bianka: a terapeutka poleca Ci dzienniczek czy z wlasnej inicjatywy piszesz?
Bianka
Terapeutka nic o dzienniczku nie wspomina ja na podstawie Waszych wypowiedzi chcialam ale nie do konca widze sens.
chaton
Bianka: ja na razie pisze i porozmawiam o tym z terapeutka, jak wroci z urlopu.

Mysle, ze jesli nie widzisz sensu, to nie rob tego.
*eFcIa*
Hej Dziewczyny icon_smile.gif

Mogę do Was dołączyć???? Nie wiedziałam, że jest taki temat....
Od listopada mam napady lękowe i czasami jest dobrze a czasami beznadziejnie, tracę już wiarę, że wyzdrowieje icon_sad.gif Mimo, że bardzo tego pragnę... Myślałam o założeniu wątku wsparcia, żeby dziewczyny z takimi samymi problemami jak ja pomogły mi i pokazały jak one to zwalczyły... ile się leczyły itd...

Co do mojej lekarki to nie jestem z niej zadowolona... wysłuchała mnie, powiedziała, że skoro mam objawy jakbym miała dostać zawału to nie oznacza, że mam chore serce że to przy tej chorobie tak jest i tylko tyle z jej opowiastek... przepisała mi leki... biorę je od stycznia i nic, zero poprawy... W poniedziałek byłam u innej, bo moja nie przyjmowała i przepisała mi dwie dziennie i lepiej się czuje.. mam nadzieje, że tak zostanie..

Nie będę tutaj opisywać całej historii mojej choroby, żeby Was nie zanudzić... mam nadzieje, że jakoś mi pomożecie icon_smile.gif
domi
CYTAT(*eFcIa* @ Wed, 28 Apr 2010 - 17:22) *
Nie będę tutaj opisywać całej historii mojej choroby, żeby Was nie zanudzić... mam nadzieje, że jakoś mi pomożecie icon_smile.gif

Wiesz...niektórych możesz nudzić (te osoby nie muszą czytać), a innych wręcz przeciwnie. Jesli czujesz potrzebę, jesli w jakikolwiek sposób pomoze ci to...mozesz opisac swoją historię. Takie jest moje zdanie i mam nadzieje, że nie tylko moje.

A te leki przepisał ci psychiatra tak? Chodzisz oprócz tego na terapie do psychologa/psychoanalityka?
chaton
QUOTE(domi @ Wed, 28 Apr 2010 - 20:59) *
Wiesz...niektórych możesz nudzić (te osoby nie muszą czytać), a innych wręcz przeciwnie. Jesli czujesz potrzebę, jesli w jakikolwiek sposób pomoze ci to...mozesz opisac swoją historię. Takie jest moje zdanie i mam nadzieje, że nie tylko moje.

Nie tylko twoje, Domi. icon_wink.gif
*eFcIa*
Domi tak leki przekazał mi psychiatra .... nie chodzę na żadne terapie, nikt mi o tym nie mówił... psychiatra też nie wspomniał mi o żadnych sesjach....

Ona w ogóle zbagatelizowała mój problem.... Opowiedziałam jej całą historię i ona nawet leków mi nie chciała dać, ja jej mówiłam, że chcę wrócić jak najszybciej do formy, bo mam małe dziecko i je samotnie wychowuje i nie mogę pozwolić sobie na choroby wtedy dała mi lek, brałam go od stycznia przez miesiąc i powiedziała mi, że mam się pokazać po jakimś czasie jak już nie będę brać tego leku i opowiedzieć jej o moim samopoczuciu... 3 tygodnie po dostawieniu leku było super... i miałam nawrót w nocy. Poleciałam do niej opowiedzialam jej, że czułam się świetnie podczas brania tego leku i potem przez 3 tyg też... i że myślałam, że wyzdrowiałam, to kazała mi brać przez tydzień codziennie tabletkę, potem co drugi dzień potem raz na jakiś czas i odstawić i tak robiłam... Pojechałam do Ustki do forumowiczki zrelaksować się, bo się czułam nawet nawet już odstawiałam leki i tam miałam taki nawrót, że myslałam, że umieram. Boże nigdy się tak nie czułam.. masakra. Serio już chciałam karetkę wzywać i już myślałam, że to koniec icon_sad.gif Na szczęście miałam leki przy sobie zażyłam tabletkę i poszłam do córki bo zaczęła krzyczeć przez sen i się uspokoiłam i zasnęłam... I od tamtej pory biorę codziennie... Teraz jak byłam u lekarki kazała mi brać przez miesiąc 2 tabletki dziennie i po miesiącu wrócić do jednej... i za dwa miesiące mam się pokazać jak będę się ok czuć, jak bez zmian to ma przyjść... To tyle na temat leczenia.

Teraz co mi jest.
Zaczęło się w listopadzie jechałam autobusem i zaczęło mi być słabo, miałam płytki oddech, serce mnie zaczęło kuć i zrobiło mi się słabo... myślałam, że mam zawał... Uciekłam z autobusu i następnego dnia miałam to samo.. przestałam jeździć autobusami... Wieczorami mam napady lękowe. Przeważnie mam mroczki przed oczami serce mnie kuje i jest mi słabo, potem się wystraszam i zaczynam się trząść i to okropnie.. całe ciało mi się trzęsie.. spada mi ciepłota ciała i potem wzrasta.. jest mi zimno i zaraz gorąco.. serce mnie kuje i pali mnie w mostku, jest mi słabo, serce mi na zmiane szybko wali a potem wolniej...
Boje się być sama w domu, bo boje się, że coś mi się stanie i że córka nie będzie miała opieki, boje się, że umrę i że zostawie ją samą... ciągle myślę, że na coś jestem chora, boje się jeździć autobusem... Jeżdżę bo muszę do pracy.. ale strasznie jest szybko oddycham i jest mi słabo i jest mi niedobrze.. więc czytam książkę, albo gadam z kimś przez telefon, i muszę mieć picie ze sobą, przeważnie ktoś ze mną jeździ żebym była spokojna....
Przy komputerze mało siedze, bo źle się potem czuje. Hałasy mnie denerwują... nie mogę być w miejscach gdzie jest głośno, bo jest mi źle....
No to chyba tyle o moim problemie... Trochę nie składnie, masło maślane, ale chyba zrozumiałyście o co chodzi...
marghe.
eFcia, tak na szybko, bo juz nieprzytomna jestem.
a. idź do kardiologa, żeby Cię przebadal i uspokoił. Jak od niego usłyszysz, że jestes zdrowa to prawdopodobnie trochę Ci ulży. W moim przypadku tak było
b. poszukaj psychiatry, który Ci będzie odpowiadał. Który zleci Ci zrobienie różnych testów.. żeby okreśłić co Ci dolega.
c. dopytaj się o psychoteriapię. Bo proszki działają doraźnie. Nie wyleczą Cię z leków.. to możesz osiągnąć tylko poprzez terapię (wspomaganą lekami)

Powodzenia.
Ja już od kilku miesięcy funkcjonuję bez proszków. A miałam stany depresyjne i newicę lękową. Da się icon_smile.gif Dość długo to trwało, ale się udało . Tfu tfu
domi
eFcia> objawy podobne do objawów mojej mamy, u niej stwierdzono nerwice. Inna sprawa, ze hałasy, nawet niewielkie przeszkadzaja jej wyjatkowo mocno, a to domena (podobno) chorób neurologicznych. Oprócz kardiologa, spróbowałabym jeszcze konsultacje u neurologa. Poza tym koniecznie poproś psychiatre o skierowanie na terapie psychologiczną. Niestety psychiatrzy sami tego nie polecają, ale gdy poprosisz... powiesz, ze masz sporo problemów, lęków i chciałabys znaleźć ich przyczynę...to nie powinien odmówić. Jesli odmówi, to znajdź innego psychiatrę. Jesli zaś chodzi o testy, o których pisze marhe, u nas testy przeprowadza psycholog. Moja koleżanka w ten sposób odkryła przyczynę braku koncentracji, słabej pamieci, zaników pamieci. Przyczyna, potwierdzona licznymi badaniami okazała sie neurologiczna.
Carrie
eFcIa! Kobito, samymi lekami to nic nie zdziałasz. Twoje ciało wysyła Ci sygnały o pomoc -samymi lekami tylko je tłumisz. Teraz już sama wiem,że farmakologiczne leczenie to tylko wsparcie procesu uleczania u terapeuty.

Przykro mi,że psychiatra zbagatelizowała Twój problem.Mnie też olano wiele lat temu.Jakoś dokulałam się do teraz i ...więcej nie dąłam rady, mimo,ze fizycznych objawów już nie mam.Zdobędę dla Ciebie namiar na psychiatre (NFZ), który nie olewa tematu a dodatkowo wspiera pacjenta terapią.

Ja idę jutro na kolejne spotkanie.Już się denerwuję.Na dwa dni przed spotkaniami zaczynam mieć męczące sny i strasznie słabo się czuję.Okazuje się,że pierwsze wyczerpujące spotkanie było pikusiem. Teraz zaczyna się obnażanie MOJEJ osoby i dziwnie się z tym czuję.Bardzo dziwnie.
kasiarybka
CYTAT(chaton @ Sat, 24 Apr 2010 - 16:42) *
Kasiu: powaznie tak wygladala pierwsza strona twojego dzienniczka?

Chaton poważnie, tak właśnie brzmiały.
Pisanie Dziennika nie jest przymusem, dla mnie przynosiło ulgę, ogromną....a w dodatku czułam, że się otwieram, sama przed sobą, a tego chciałam najbardziej, powiedzieć prawdę sobie samej, obojętne jaka by ona miała być.
chaton
QUOTE(kasiarybka @ Thu, 29 Apr 2010 - 18:48) *
Chaton poważnie, tak właśnie brzmiały.
Pisanie Dziennika nie jest przymusem, dla mnie przynosiło ulgę, ogromną....a w dodatku czułam, że się otwieram, sama przed sobą, a tego chciałam najbardziej, powiedzieć prawdę sobie samej, obojętne jaka by ona miała być.

I co potem z tym robilas, czytalas wszystko terapeutce? Czytalas sama?
Gosia z edziecka
Efcia myślę, ze dobrze byłoby znaleć psychologa, bo same leki nie sa rozwiązaniem.
Tak jak tak piszesz o swojej lekarce, to nie wzbudza ona we nie zaufania jakoÅ›.
Imo samymi lekami sie nie da. Leki to usuwanie skutków. A warto poszukac przyczyn.
kasiarybka
czytałam to przede wszystkim sobie.
Czytałam Grupie.
Dochodziliśmy do wspólnych wniosków.
Moje słowa wyciągały prawdę z Innych, słowa Innych wyciągały prawdę ze mnie.
Teraz kiedy czytam to co pisałam cztery lata temu......
jestem innym Człowiekiem.
*eFcIa*
Dzięki dziewczyny za wsparcie i za pomysły icon_smile.gif
Póki co po ostatniej wizycie u innej lekarki (byłam u niej na zastępstwie) czuję się o wiele lepiej, czuję się jakbym już prawie wyzdrowiała.... ale wiem że to nie takie hop siup...
Na razie poczekam, jeśli będą wracać objawy to skuszę się na Wasze propozycje icon_smile.gif Najważniejsze żeby teraz jak się lepiej czuje, samej ze sobą walczyć, pokazać sobie, że już mnie to nie rusza, że żyję jak kiedyś i że się nie dam icon_biggrin.gif
chaton
Dobry pomysl ten dziennik. W piatek powiem o nim terapeutce i zoaczymy, co powie.
Mozna sie "wygadac". Dzis przeczytalam i bylam zaskoczona tym, co napisalam. To takie podpieczetowanie, utrwalenie tego, co sie czuje, nadaje temu waznosc.
I jak od razu forum mniej zasmiecam. 08.gif (tutaj oczekiwana odpowiedz brzmi: alez nie zasmiecasz). 08.gif
Inanna
Chaton! Ależ oczywiście, że nie zaśmiecasz!!!
Carrie
Pewnie,że nie zaśmiecasz.I pójdę nawet dalej - przez ten pamiętniczek mniej Cię na forum jest.A to głównie Twoje refleksje i wspomnienia spowodowały,że zastanowiłam się nad swoją sytuacją.No, kurcze, no, wracaj.

malinka1978
Czesc Dziewczyny! Czy ja też mogę dołączyć do tego wątku!przeczytalam stronki.

U mnie wygląda to tak ze nerwica i napady lęku nękają mnie 11 lat icon_sad.gif. Najpierw nie wiedzialam co mi jest dopiero po 2 miesiacach i badanaich stwierdzono u mnie nerwice. Wtedy nie wiedzialam co to jest i ze moze byc tak silna i tak dlugo trwać. Dowiedzialam sie od lekarza rodzinnego ze moge miec terapie grupowa (pare lat temu 10 lat) czekalo sie na nia ok 2 miesiecy obecnie ponad rok.
chodzilam 10 tygodni. rownoczesnie zazywalam leki uspokajajce typu rudotel, lexotan, neurol.
dosiwdczylam wiedzy , dowiedzialam sie co spowodowalo ze czuje sie zle, ze nie umiem wyrażac emocji, ze od dziecka zylam w lęku, w domu alkoholika i mamy nadopiekunczej.
po terapii wynioslam pewne rzeczy ale bylo to dla mnie za malo. troche lepiej zaczelam funkcjonowac. potem za rok znow przeszlam taka terapie jeszcze raz.

To bylo za malo. potem.za 2 lata zdecydowalam sie na terapie indywidualna od 2002-2004 roku trwajÄ…cÄ….
Indywidualna dala mi to, ze to co dowiedzialam sie na grupowej to dalej to kontynuowalam.
Wyciszyłam się, lek i dolegliwosci wegetatywne typu bicie serca. bol brzucha zawroty glowy, itd zmniejszyly sie ze w miare funkcjonowalam.
do tego bylam w zwiazku z chlopakiem z ktorym czulam sie bezpieczna. wlasnie w 2004 wzielismy slub.

potem bylo znosnie. ale dodam ze caly czas te 10 lat jem leki. na zmiane. co jakis czas psychiatra mi zmienia.

niestety 2 latat temu tak zle sie czulam po urodzeniu dziecka ze wszystkie dolegliwosci nasilily sie ze nie moglam normalnie funkcjonowac. pol roku chodizlam na terapie indywidualna ale terapeutka omowila wszystko i przerwala terapie ze jestem gotowa na skonczenie jej. i po skonczeniu tak sie zlozylo ze nalozyly mi sie rozne problemy ze nie moglam sobie poradzic. i teraz w tym roku do innej terapeutki chodze 2 miesiace.
poznaje mnie nowa terapeutka, jest inna od pierwszej.
inaczej rozmawia. jest mloda. ma inne podejscie. nie wiem czy lepsze czy gorsze.
na razie mam chaos. uswiadamiam sobie sowje uczucia. problemy. ze mam zmienic postepowanie do blsikich, schematy ktore sa złe. itd.
dluga moja droga do pozbycia sie lęków, dolegliwości!
czesciowo jestem bogata o doswiadczenia o wiedze ktora zdobylam. niestety nna pewnym etapie zabraklo u mnie wsparcia bliskich, stanowczosci i cierpliwosci.i konsekwencji.
i dalam sobie znow wejsc na glowe osobom ktore mnie niszcza(chodzi mi tu o rodzine).

mimo ze mam rodzine meza dziecko nie czuje sie szczescliwa. jeszcze nie akcpetuje siebie. jeszcze sie zmieniam. i w trakcie obecnej terapii byla poprawa a teraz jest powrot dolegliwosci. leków. koszmar. za tydzien mam terapie.
W tym roku to byla wilka prosba aby ktos z terapeutów na NFZ mnie przyjąl. taka byłam zaryczana i blagajaca o pomoc. czulam sie bezsilna...

napisze jeszcze.pozdawiam
chaton
Jestem, jestem! icon_wink.gif

QUOTE(malinka1978 @ Wed, 05 May 2010 - 23:32) *
Czesc Dziewczyny! Czy ja też mogę dołączyć do tego wątku!przeczytalam stronki.

U mnie wygląda to tak ze nerwica i napady lęku nękają mnie 11 lat icon_sad.gif. Najpierw nie wiedzialam co mi jest dopiero po 2 miesiacach i badanaich stwierdzono u mnie nerwice. Wtedy nie wiedzialam co to jest i ze moze byc tak silna i tak dlugo trwać. Dowiedzialam sie od lekarza rodzinnego ze moge miec terapie grupowa (pare lat temu 10 lat) czekalo sie na nia ok 2 miesiecy obecnie ponad rok.
chodzilam 10 tygodni. rownoczesnie zazywalam leki uspokajajce typu rudotel, lexotan, neurol.
dosiwdczylam wiedzy , dowiedzialam sie co spowodowalo ze czuje sie zle, ze nie umiem wyrażac emocji, ze od dziecka zylam w lęku, w domu alkoholika i mamy nadopiekunczej.
po terapii wynioslam pewne rzeczy ale bylo to dla mnie za malo. troche lepiej zaczelam funkcjonowac. potem za rok znow przeszlam taka terapie jeszcze raz.

To bylo za malo. potem.za 2 lata zdecydowalam sie na terapie indywidualna od 2002-2004 roku trwajÄ…cÄ….
Indywidualna dala mi to, ze to co dowiedzialam sie na grupowej to dalej to kontynuowalam.
Wyciszyłam się, lek i dolegliwosci wegetatywne typu bicie serca. bol brzucha zawroty glowy, itd zmniejszyly sie ze w miare funkcjonowalam.
do tego bylam w zwiazku z chlopakiem z ktorym czulam sie bezpieczna. wlasnie w 2004 wzielismy slub.

potem bylo znosnie. ale dodam ze caly czas te 10 lat jem leki. na zmiane. co jakis czas psychiatra mi zmienia.

niestety 2 latat temu tak zle sie czulam po urodzeniu dziecka ze wszystkie dolegliwosci nasilily sie ze nie moglam normalnie funkcjonowac. pol roku chodizlam na terapie indywidualna ale terapeutka omowila wszystko i przerwala terapie ze jestem gotowa na skonczenie jej. i po skonczeniu tak sie zlozylo ze nalozyly mi sie rozne problemy ze nie moglam sobie poradzic. i teraz w tym roku do innej terapeutki chodze 2 miesiace.
poznaje mnie nowa terapeutka, jest inna od pierwszej.
inaczej rozmawia. jest mloda. ma inne podejscie. nie wiem czy lepsze czy gorsze.
na razie mam chaos. uswiadamiam sobie sowje uczucia. problemy. ze mam zmienic postepowanie do blsikich, schematy ktore sa złe. itd.
dluga moja droga do pozbycia sie lęków, dolegliwości!
czesciowo jestem bogata o doswiadczenia o wiedze ktora zdobylam. niestety nna pewnym etapie zabraklo u mnie wsparcia bliskich, stanowczosci i cierpliwosci.i konsekwencji.i dalam sobie znow wejsc na glowe osobom ktore mnie niszcza(chodzi mi tu o rodzine).
mimo ze mam rodzine meza dziecko nie czuje sie szczescliwa. jeszcze nie akcpetuje siebie. jeszcze sie zmieniam. i w trakcie obecnej terapii byla poprawa a teraz jest powrot dolegliwosci. leków. koszmar. za tydzien mam terapie.
W tym roku to byla wilka prosba aby ktos z terapeutów na NFZ mnie przyjąl. taka byłam zaryczana i blagajaca o pomoc. czulam sie bezsilna...

napisze jeszcze.pozdawiam


Malinko: podaj lape. Wiele twoich opisanych odczuc odnalazlam u siebie. Jak milosc potrafi leczyc rany, prawda? Szkoda, ze nie jest to trwale...
Urodzenie dziecka powoduje, ze wszystko wraca. Mozna podswiadomnie przypomniec sobie wlasne przyjscie na swiat, widok placzacego niemowlaka odbija echem nasze wlasne cierpienie jako dziecka... Mozna czuc sie bardzo, bardzo niekomfortowo, nawet jesli dziecko bylo chciane i planowana i baaardzo wtedy potrzbujaemy wsparcia. Ja podobie jak Ty nie tylko go nie mialam, ale przeciwnie... Poniewaz zawsze bylam sama wsparciem dla rodziny, szczegolnie mam na mysli tesciowa, ona nie zrozumiala, jak JA moge stawiac wlasne potrzeby i potrzeby swojego niemowlaka ponad JEJ i zrobila mi takie publuiczne fochy z obrazaniem mojej osoby wlacznie, ze skonczylo sie to natychmiastowym nawrotem depresji.
Teraz biedna sama dostala leki na depresje (depresje INHO miala od zawsze, ale zrzuca zawsze swoj stan na innych) i pisze do mnie lazwe maile, gdzie miedzy liniami jest prosba o pomoc... nie odpisuje na nie.
Bardzo uwazaj na rodzine. Sa osoby, ktore wyczuwaja twoja slabosc i potrafia ja wykorzystywac dla wlasnych celow. One doskonale wiedza o twoich problemach z asertywnoscia i beda na nich zerowac. Rozmawiaj o tym z terapeutka. I pamietaj zawsze, ze twoje dziecko i jego potrzeby sa wazniejsze od dalszych czlonkow rodziny, nie daj sie zasmiecac emocjonalnie!
malinka1978
chaton , dziekuje za odpisanie.
niestety nie moge ;liczyc w sparcie moich rodziców. czasem mąż też zawodzi.
omawialam juz pare razy relacje na terapii i dalej tez buntuje sie organizm...niestety jeszcze do konca nie jestem gotowa na duze zmiany. po trochu sie zmieniam... i boje sie ze cale zycie bede miala glupie dolegliwosci...
chaton
Malinka: no z pewnoscia bedziesz dlugo walczyc z tymi dolegliwosciami, to sie nei da od razu, trzeba zrozumiec i przeanalizowac te wszystkie procesy, to wymaga czasu. Stopniowo bedziesz znajdowac oparcie w sobie samej, niestety partner nie jest naszym rodzicem ani psychologiem i powinien nas wspierac, ale on ma wlasna historie ic zasem tez go to mozeprzerastac. Mojego przerasta... Nie zmienisz innych, mozesz zmienic jedynie siebie ale to wystarczy, bo sprawi, ze twoje potrzeby i oczekiwania sie zmienia. Cierpliwosci.
malinka1978
chaton niestety moj maz jest bardziej stanowczy niz był, i juz sie deneruje ze tak dlugo trwaja moje dolegliwosci, i wcale nie ma pobłążania z jego strony abym miala łatwiej, prościej. a to jest z jednej strony mobilizujące a z drugiej troche smutne bo jestem sama z moimi dolegliwosciami... 21.gif
Bianka
wkasowalam zbyt osobisty wpis
Inanna
CYTAT(Bianka @ Fri, 07 May 2010 - 14:16) *
wkasowalam zbyt osobisty wpis


Wiecie co? Powinnyśmy mieć zamknięte podforum. Też bym chciała Wam napisać o kilku sprawach, ale boję się, że to zbyt osobiste.
chaton
QUOTE(Inanna @ Fri, 07 May 2010 - 15:11) *
Wiecie co? Powinnyśmy mieć zamknięte podforum. Też bym chciała Wam napisać o kilku sprawach, ale boję się, że to zbyt osobiste.

Inanna: takie podforum jest w trakcie konstrukcji:
https://www.maluchy.pl/forum/index.php?show...0&start=560
Wprawdzie chodzi o "zakrety zyciowe" w innym nieco znaczeniu, ale mysle, ze spokojnie moglybysmy sie pod nie podpiac. Teraz tylko moderatorzy ustalaja kryteria przyjecia do niego.
Gosia z edziecka
Można poprosić o przeniesienie ewentualnie takiego watku?
użytkownik usunięty
[post usunięty]
chaton
QUOTE(Rosa @ Fri, 07 May 2010 - 16:38) *
Część z Was nie dostanie dostepu do nowego forum z powodu za krótkiego jeszcze stazu lub zbyt małej ilości postów. To oznacza, iż ileś tam piszących tu autorek nie będzie mieć wpływu na wląsne posty, ktore zostałyby tam przeniesione.
Dlatego choć możliwość techniczna jest, naprawdę tego chcecie?

Sugeruję założenie prywatnego forum na Gazecie, jeśli uważacie, że tu jest zbyt mala intymność. Są jeszcze konferencje na skypie. To chyba dwie najbardziej praktyczne możliwości.

a.

Moze zaglosujemy?
Ja jestem za.
Bym sie czula znacznie bardziej komfortowo.
Bianka
No wlasnie czesc z nas nie dostanie dostepu do podforum bo ma zbyt mala ilisc postow mysle ze ta osoba bede rowniez ja.
Nie wiem w sumie czy bardzo mi zalezy na tym by znalesc sie tam.Przerabialam juz zamkniete fora zarowno na gazecie jak i inne.Zazwyczaj bardzo nie dobrze sie to konczylo zwlaszcza na jednym forum.Admince odbilo i forum zamkniete udostepnila wszystkim to byl horror niektore dziewczyny pisaly naprawde duzo o sobie i swoich problemach potem wszyscy mogli to przeczytac.Forumki poczuly sie zdradzone zastanawialysmy sie czy mozna ja jakos za to ukarac ale niestety nic zrobic sie nie dalo sprawa tylko nabralaby rozglosu a tego chcialysmy uniknac.

Tak jak juz pisalam jestem na forum od poczatku jego istnienia przeszlam z Wami z edziecka.Dlugo nie moglam znalesc swoich starych postow na edziecku a dzis jakims cudem udalo mi sie icon_wink.gif ...poczytalam troche.... troche sie usmialam jaka ja bylam inna...taka naiwna no i bardzo czesto wszem i wobec mowilam o swojej wielkiej milosci do meza icon_wink.gif Z perspektywy czasu dziwnie to brzmi troche nawet smiesznie...po tym co przeszlam no ale kochac chyba nie przestalam chodz inna to milosc zupelnie inna.

No i na maluchach z racji tego ze rozne osobiste problemy opisywalam zmienilam nicka.


chaton
QUOTE(Bianka @ Fri, 07 May 2010 - 17:20) *
.Admince odbilo i forum zamkniete udostepnila wszystkim to byl horror niektore dziewczyny pisaly naprawde duzo o sobie i swoich problemach potem wszyscy mogli to przeczytac.

icon_eek.gif icon_eek.gif icon_eek.gif

A ile trzeba bedzie postow? (Stukaj Bianka stukaj)
Bianka
Chaton powaznie pisze o tej admince. Na poczatku bylo podforum na gazecie potem laski sie zorganizowaly wykupily domene zalozyly forum takie jak tu na maluchach i zrobily jedno podforum zamkniete tam mozna bylo pisac o wszystkim o najintymniejszych szczegolach ze swojego zycia niejednokrotnie podaly nazwiska ,adresy imiona dzieci etc...znalysmy sie nawet osbiscie bo zloty byly pare razy organizowane a potem to zamkniete forum zrobilo sie otwarte to byl szok wystarczylo w google wpisac dany nick i wszystko bylo jak na dloni...
Ostro dyskutowalismy na ten temat :
"Słuchajcie, z formalnego punktu widzenia niestety - niewiele możemy zrobić. Pomijam już oczywistą oczywistość, że wiele spośród nas boi się rozgłosu (praca, mąż, rodzina, znajomi) wokół tej sprawy... A dałoby się może oddać tę sprawę do sądu - rozmawiałam na ten temat rok temu z adwokatem. Bardzo był chętny, bo - jak to określił - to byłaby mocno precedensowa sprawa. Może nawet do wygrania. Tylko... Huk wokół tego byłby taki, że mielibyśmy przechlapane z góry, wszyscy rzuciliby się czytać xxxxxx.
Ta droga zatem odpada - tak myślę. Pozostaje postawa X, którą Wam gorąco polecam. Olać równym sikiem, machnąć ręką i tak dalej. I jak najmniej zaglądać do xxxxxxt."
icon_evil.gif icon_evil.gif icon_evil.gif icon_evil.gif icon_evil.gif

Chaton stukam stukam ale do 1000 chyba nie dostukam icon_rolleyes.gif
Carrie
CYTAT(Bianka @ Fri, 07 May 2010 - 17:20) *
Nie wiem w sumie czy bardzo mi zalezy na tym by znalesc sie tam.Przerabialam juz zamkniete fora zarowno na gazecie jak i inne.


Właśnie miałam zaproponować takie pytanie.Komu zależy by być na zamkniętym forum i kto ma POTRZEBĘ dzielenia się szczegółami swoich powodów do terapii?Wiecie,żeby była uzasadniona faktyczna potrzeba intymności i minimum bezpieczeństwa.Do rozmów ogólnych zamkniętego forum nie potrzeba.

Być może okaże się,że można swobodnie zakładać taki sam wątek na ukrytym podforum albo przenosić ten nie krzywdząc nikogo i nie przenosząc się na gazetę.

To co, kto ma potrzebę i czuje,że dzieląc się szczegółam zyska nowe światło w swojej sprawie?

Chaton
Inanna
Ja

kto jeszcze?
Bianka
Mysle ze teraz towarzystwo sie podzieli i czesc bedzie pisala na zamknietym jezeli oczywiscie tam ten watek zostanie przeniesiony...wiec ten watek tutaj umrze smiercia naturalna a troche szkoda.Mi osobiscie czytanie i od czasu do czasu pisanie pomaga.
chaton
QUOTE(Bianka @ Fri, 07 May 2010 - 17:46) *
Chaton powaznie pisze o tej admince. Na poczatku bylo podforum na gazecie potem laski sie zorganizowaly wykupily domene zalozyly forum takie jak tu na maluchach i zrobily jedno podforum zamkniete tam mozna bylo pisac o wszystkim o najintymniejszych szczegolach ze swojego zycia niejednokrotnie podaly nazwiska ,adresy imiona dzieci etc...znalysmy sie nawet osbiscie bo zloty byly pare razy organizowane a potem to zamkniete forum zrobilo sie otwarte to byl szok wystarczylo w google wpisac dany nick i wszystko bylo jak na dloni...
Ostro dyskutowalismy na ten temat :
"Słuchajcie, z formalnego punktu widzenia niestety - niewiele możemy zrobić. Pomijam już oczywistą oczywistość, że wiele spośród nas boi się rozgłosu (praca, mąż, rodzina, znajomi) wokół tej sprawy... A dałoby się może oddać tę sprawę do sądu - rozmawiałam na ten temat rok temu z adwokatem. Bardzo był chętny, bo - jak to określił - to byłaby mocno precedensowa sprawa. Może nawet do wygrania. Tylko... Huk wokół tego byłby taki, że mielibyśmy przechlapane z góry, wszyscy rzuciliby się czytać wenusjanki.
Ta droga zatem odpada - tak myślę. Pozostaje postawa X, którą Wam gorąco polecam. Olać równym sikiem, machnąć ręką i tak dalej. I jak najmniej zaglądać do xxxxxxt."
icon_evil.gif icon_evil.gif icon_evil.gif icon_evil.gif icon_evil.gif

Chaton stukam stukam ale do 1000 chyba nie dostukam icon_rolleyes.gif

Bianka: na maluchach jest chyba zbyt wiele kompetentnych osob, zeby doszlo do czegos takeigo. I zbyt duzy chyba staz tego forum. Nie widze, zeby na przyklad taka Rosa cos takiego przepuscila (sorry, inni moderatorzy pewnie tez, ale mi naturalnie Rosa przyszla do glowy nie wiedziec czemu 08.gif ) Jestem w ciezkim szoku!
(a w miedzyczasie posty leca, zobaczysz, jak szybciutko pojdzie)
chaton
QUOTE(Carrie @ Fri, 07 May 2010 - 17:47) *
To co, kto ma potrzebę i czuje,że dzieląc się szczegółam zyska nowe światło w swojej sprawie?

Chaton
Inanna
Ja

kto jeszcze?


Gosia z e-dziecka
rysa154
tez bym chetnie dołączyła,chociaż nie udzielałam sie jeszcze w tym wątku...

terapie kilka lat temu zaczynałam....nie skonczyłam....bralam jakies tabletki i było lepiej...

teraz jestem od dłuzszego czasu rowniez na etapie ze powinnam isc...ale nie moge sie zebrac,poza tym nie mam namiarow na nikogo,a uwazam ze psycholog czy psychiatra powinnien byc taki z polecenia,zeby nie rozgrzebal zycia i ze wszystkimi bebechami na wierzchu zostawił...

moze pomalu sie rozkrece w trakcie pisania...
*eFcIa*
To ja teź dołączę.... jak zobaczyłam, że będzie podforum zamknięte to pomyślałam o tym wątku, napisałam o sobie tutaj, ale także miałam obawy przed napisaniem, żeby ktoś nieodpowiedni tego nie przeczytał...

Rosa mam pytanie - wiem, że nie tutaj powinnam je zadać ale widziałam, że zaglądnęłaś tutaj więc może mi na nie odpowiesz....
Czy moglibyście założyć wątek w tym podforum zamkniętym o samotnych matkach... chodzi mi, żebyśmy my samotne mamy, które już tu długo jesteśmy mogły normalnie popisać ze sobą nie bojąc się, że ktoś to wykorzysta... oczywiście będziemy tam dalej pomagać nowym forumowiczką samotnym mamusiom, ale fajniebyło by, jak byśmy miały teki wątek gdzie możemy wszystko napisać...
malinka1978
a ile trzeba miec postow by moc zostac przeniesionÄ… na zamkniety wÄ…tek???i wolalabym na gazecie niz na skype.

wole zamkniete forum :
chaton
Malinka: chyba 1000 postow wystarczy z tego, co zrozumialam, wiec prosze stukac, dziewczyny!

Bianka; ja zdazylam przeczytac to , co pozniej wyedytowalas i musze przyznac, ze rozumiem doskonale, co czujesz i mam podobne odczucia.
Dlatego pisalam na watku o alkoholizmie, ze rozumiem alkoholikow, choc nigdy taka nie bylam. Z reszta od wieku nastolatki szukalam wciaz jakiegos lekarstwa na moje dolegliwosci. Mialam nawet okres, kiedy prowalam czego popadnie, zeby czuc sie lepiej. Na szczescie nie znalazlam.

W piatek spotkalam sie z terapeutka po jej urlopie i podzielilam sie odkryciem dziennika. Byla zainteresowana. PRZeczytalam jej tylko pierwsze zdanie: wystarczylo na godzinny seans terapii. Nie bede go cytowac dokladnie, ale chodzilo o to, ze czasem obawiam sie, ze moge byc "toksyczna" dla corki, jak moi rodzice byli dla mnie. No i odkrylam kluczowy punkt mojej terapii: problem u mnie polega na tm, ze uwazam, ze emocje innych sa wazniejsze od moich. to wazne odkrycie, teraz moge nad tym pracowac.

I powiem wam, dziewczyny, ze od czasu, jak wyszedl pomysl o zamknietym forze, to czekam na niego z duza nadzieja. Wprawdzie tutaj nikt nam nie zasmieca i nie banalizuje ani wysmiewa naszych problemow, ale sam fakt, ze ktos wrogo nastawiony moze czytac... no niby anonimowa jestem, ale moje uczucia nie sa wirtualne, niezrecznie mi z mysla, ze ktos sobie podczytuje i czuje sie lepszy, bo nie ma problemow z soba lub jest o tym przekonany.
Z drugiej strony jak dobrze sie podzielic swoimi schizami! Odkrycie, ze inni moga czuc sie podobnie daje duzo. Wiec zamkniete forum wydaje mi sie idealnym kompromisem.

Bianka: ja naprawde jestem przekonana, ze nie doszloby do czegos takiego, jak opisujesz, a gdyby nawet doszlo, to bez zadymy by sie nie obylo.
domi
CYTAT(chaton @ Sun, 09 May 2010 - 17:47) *
W piatek spotkalam sie z terapeutka po jej urlopie i podzielilam sie odkryciem dziennika. Byla zainteresowana. PRZeczytalam jej tylko pierwsze zdanie: wystarczylo na godzinny seans terapii. Nie bede go cytowac dokladnie, ale chodzilo o to, ze czasem obawiam sie, ze moge byc "toksyczna" dla corki, jak moi rodzice byli dla mnie. No i odkrylam kluczowy punkt mojej terapii: problem u mnie polega na tm, ze uwazam, ze emocje innych sa wazniejsze od moich. to wazne odkrycie, teraz moge nad tym pracowac.

Gratuluje! To ogromny sukces, ze sobie to uświadomiłaś.
To pierwszy krok do uleczenia.
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.