To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

psychoterapia

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

Stron: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21, 22, 23, 24, 25, 26, 27, 28
harkon
Tak, dobrze by bylo miec wtedy grupe wsparcia.. Ale widzicie, ja na poczatku terapii nie bylam gotowa na pojscie do takiej.. Wlasnie przez to,ze nie doszlam jeszcze do tego etapu prawdy o sobie.. Teraz tak, prosze bardzo, wiem, ze kto ma mnie pokochac, to pokocha mnie prawdziwa, ze nie musze sie lasic, ani znajdowac wlasnego odbicia w oczach innych, zeby istniec .. Wtedy nawet w oczach grupy wsparcia staralabym sie odbijac.. Ja nawet przed terapeutka gralam! Bylam taka mala zagubiona dziewczynka,ktora caly czas mowi - kochaj mnie! Bo tylko jak mnie kochasz, to cos jestem warta! Wtedy istnieje! Straszny stan.. Brr.. Takiego zniewolenia.
I coz - w tym kontekscie na maksa sa prawdziwe slowa Kasirybki, ze "Dzisiaj kiedy do tego wracam myślę, że takie emocjonalne męczarnie jakie niektórzy rodzice fundują swoim dzieciom, są chyba gorsze niż zbity na kwaśne jabłko tyłek." Bo to w dziecinstwie nie nauczono nas szacunku do siebie jako ludzi.. Traktowano nas jak.. zabaweczki, worki na zle slowa, kochano za cos..

Malinka kochanie! - daj sobie duuuuzo czasu.. To co Ciebie doprowadzilo do tego miejsca, trwalo dlugo.. I odkrecanie tego tez troche zajmie,ale uwierz! - skonczy sie sukcesem i bedziesz czula sie wolna.. Tylko daj sobie czas na przejscie wszystkich etapow..
Bianka
Wlasnie mialam zapytac co ile powinno chodzic sie na terapie ja chodze co tydzien i wlasnie wczoraj myslalam ze moze by tak czesciej np we wtorek i w czwartek? ale potem pomyslalam ze to chyba musi byc jakis proces bo czlowiek mysli cos tam przepracowuje ...Tak bardzo chcialabym poczuc sie lepiej ze pewne rzeczy chcialabym przyspieszyc a tu chyba sie nie da..

U mnie trudny etap bo mam problem ze soba z rodzicami z rodzenstwem z otoczeniam no i z mezem......Pogrzebalam w necie i znalazlam moje wypowiedzi na temat meza.Chce to przeczytac psycholozce na nastepnej terapii:

Wkleje tu na chwile to co wydrukowalam ale z racji takiej ze sie boje napewno to wykasuje:

32.gif









harkon
Super,ze chcesz to przeczytac osobie prowadzacej.. ja mialam taki kajet, gdzie zapisywalam swoje spostrzezenia na temat siebie i tego, co sie ze mna dzieje, czasem spisywalam sobie pytania, ktore chcialam zadac mojej terapeutce.. Malo tego, ja na terapie przychodzilam z zeszytem, bo tego ode mnie wymagala moja pani 29.gif Bardzo przydatna rzecz, taki kajecik.. zwlaszcza, jak sie ryczy i mysli uciekaja..
Widze,ze juz sie przestraszylas? Nie doczytalam - czy ten watek ma byc zamkniety?
chaton
QUOTE(harkon @ Thu, 13 May 2010 - 12:16) *
Tak, dobrze by bylo miec wtedy grupe wsparcia.. Ale widzicie, ja na poczatku terapii nie bylam gotowa na pojscie do takiej.. Wlasnie przez to,ze nie doszlam jeszcze do tego etapu prawdy o sobie.. Teraz tak, prosze bardzo, wiem, ze kto ma mnie pokochac, to pokocha mnie prawdziwa, ze nie musze sie lasic, ani znajdowac wlasnego odbicia w oczach innych, zeby istniec .. Wtedy nawet w oczach grupy wsparcia staralabym sie odbijac.. Ja nawet przed terapeutka gralam! Bylam taka mala zagubiona dziewczynka,ktora caly czas mowi - kochaj mnie! Bo tylko jak mnie kochasz, to cos jestem warta! Wtedy istnieje! Straszny stan.. Brr.. Takiego zniewolenia.
I coz - w tym kontekscie na maksa sa prawdziwe slowa Kasirybki, ze "Dzisiaj kiedy do tego wracam myślę, że takie emocjonalne męczarnie jakie niektórzy rodzice fundują swoim dzieciom, są chyba gorsze niż zbity na kwaśne jabłko tyłek." Bo to w dziecinstwie nie nauczono nas szacunku do siebie jako ludzi.. Traktowano nas jak.. zabaweczki, worki na zle slowa, kochano za cos..


Harkon, jakbym o sobie czytala! Wiesz, ja, jak juz pisalam, jsetem na etapie, kiedy widze te tendencje w sposob przejaskrawiony i mam wrazenie, ze podlizuje sie kazdemu, czuje sie upokorzona, brzydze sie soba... brrrr!

Bianka: tym razem szybsza bylas, nie przeczytalam, a szkoda.
Tez mam problemy z mezem, z rdzonia, z bratem, bratowa, rodzina tesciow... jeszcze za granica mieszkam. Wiem, co czujesz, ja licze po prostu na to, ze kiedys bede dzieki pracy nad soba na tyle silna, ze nie bedzie to dla mnie miec znaczenia, czy oni mnie lubia...
Bianka
Chaton wyslalam ci priva.
Gosia z edziecka
CYTAT(*eFcIa* @ Wed, 12 May 2010 - 11:27) *
Dziewczyny, a macie czasem drgawki wieczorem przed zaśnięciem - jest Wam zimno i zaczynacie się tak mocno telepać jakby było Wam tak zimno a w zasadzie jest Wam podczas tych drgawek gorąco????

A jak z wstawaniem - macie jakieś objawy jak wstajecie? Np nie mozecie się obudzić, albo jesteście nie do życia, albo od razu wściekłe???

Miałam kiedyś taie jakieś "mruganie" serca. Odczuwałam to tak jakby mi tam motyl siedział albo ptak i trzepotał skrzydłami. niedawno miałam takie uczucie w uchu.
Kiedyś miałam problem z kolanem, coś mi tam trzeszczało i przeskakiwało. Założyłam opaske uciskowa od razu w aptece. Wyszłam z apteki i trzeszczenie przeniosło mi się do drugiego kolana 04.gif .
Mam też epizody senności. potrafię spac tak mocno, ż ewszyscy mnie budza a ja się nie budzę, a rano nic nie pamietam i jeszcze się pytam, czemu mnie nikt nie budził. Miałam tez epizod bezsenności. No, mogłabym jeszcze długo wymienbiać w jaki sposób somatyzuja mi sie moje lęki.
Gosia z edziecka
CYTAT(kasiarybka @ Thu, 13 May 2010 - 10:16) *
Dzisiaj kiedy do tego wracam myślę, że takie emocjonalne męczarnie jakie niektórzy rodzice fundują swoim dzieciom, są chyba gorsze niż zbity na kwaśne jabłko tyłek.

Zbity tyłek jest widoczny i oczywisty. Tu moze działac policja sąsiedzi czy tam inne instytucje.
A takie - jak to nzywasz- emocjonalne meczarnie sa takie hmmm... niewidoczne? niejednoznaczne? Bo tego nie widać. Łatwiej jest widziec zło oczywiste niż nieoczywiste.
Wiesz, Kasiu - ja sobie takie porównanie mam w głowie. Jak jest woda.
Ulewa i powodź. Wtedy ludzie idą cos robia worki z piaskiem targają i czasem się uratuja - bo widzą zagrożenie.
A jak weźmiemy np. wodę taka która gdzieś ukradkiem podcieka pod dom (np. z nieszczelnej rynny, albo coś) nikt o tym nie wie a woda niszczy, niszczy, niszczy. I tu już nikt nie biegnie ratować, bo nie widzidzi co sie dzieje. A dom zniszczony.
Gosia z edziecka
CYTAT(Bianka @ Thu, 13 May 2010 - 15:56) *
U mnie trudny etap bo mam problem ze soba z rodzicami z rodzenstwem z otoczeniam no i z mezem......Pogrzebalam w necie i znalazlam moje wypowiedzi na temat meza.

Ale to już tak chyba jest. Jak człowiek ma w sobie cos nie tak ułożone to mu to rzutuje na wszystkie relacje.
Ja tez układałam sobie relacje ze wszytstkimi. Z mężem, dziećmi, mamą, teściową, sąsiadką, znajomą itd. nie wiedziałm co to znaczy byc córka, byc żoną, mamą itd. bo do obserwowania w dzieciństwie miałam tylko relacje zaburzone.

I powtórze za Harkon - wrato. Warto iść i przechodzić to wszystko. Przez wszystkie trudności, żeby dojśc do stanu w którym można siąść sobie i powiedzieć: tak, jestem szczęsliwym człowiekiem. pomimo tego co przeżyłam, pomimo tego co się dzieje, pomimo tego co się stanie.
Gosia z edziecka
CYTAT(harkon @ Thu, 13 May 2010 - 16:57) *
Nie doczytalam - czy ten watek ma byc zamkniety?

Nie. Mysle że najlepszym wyjsciem bedzie, jaktu zostanie ten. A jescze jeden ewentualnie bedzie otwarty na "Zakrętach życiowych".
chaton
QUOTE(Gośka z edziecka @ Thu, 13 May 2010 - 19:29) *
Nie. Mysle że najlepszym wyjsciem bedzie, jaktu zostanie ten. A jescze jeden ewentualnie bedzie otwarty na "Zakrętach życiowych".


Sa jednak osoby, ktore przyznaly sie, ze nie chca pisac na otwartym, ale na zamknietym chetnie by popisaly.
W zwiazku z tym proponuje, zeby ten watek zostawic, a na zamknietym zalozyc nowy. Moge to zrobic, jak bedzie juz dzialal, nazwalabym go "problemy psychologiczne, jak sobie radzicie", albo cos w tym stylu i te osoby, ktore wola sie nie afiszowac moglyby tam spokojnie pisac.
Co wy na to?
Ja osobiscie chetnie moge pisac na obydwu, choc na zamknietym z wiekszymi szczegolami.

Bianka: dostalam, dzieki. Odpowiem, jak mi przyjdzie cos do glowy. Organizuje urodziny Ewy i jedyne, co mi na razie przychodzi, to lista zakupow. 08.gif
harkon
Ja mialam objawow somatycznych tak wiele, ze trudno wymienic.. Moj maz dostawal juz cholery,bo potrafilam co tydzien badac sobie krew, a przebadana jestem jak... Lacznie z testami na HIV,HCV,przeswietleniami i rezonansem, zeby sprawdzic czy nie mam SM 29.gif To bylo szalenstwo, ale dzialalo bardzo prosto- otoz chodzilo o ten rodzaj euforii, ktory mialam za kazdym razem, jak dostawalam negatywny wynik. Najpierw moje zle emocje kumulowaly sie we mnie, az mialam cala mase objawow somatycznych, az nie wyrabialam, robilam badania, a jak otrzymywalam wynik, nastepowala ekplozja tych emocji, ujscie.. i tak do nastepnego razu.. Ale to wszystko to byly takie tematy zastepcze.. W pewnym momencie odkrylam, ze ja tak w pewien sposob uciekam od zycia..No bo jak sie jest chorym, to sie jest z pewnych obowiazkow zwolnionych, nie? Glowa zajmuje sie czyms zupelnie innym.. Choroba. Poza tym, wszyscy inaczej tez Cie postrzegaja, daja Ci specjalne wzgledy, zajmuja sie, a przynajmniej nie czepiaja icon_wink.gif
Prawda jest tez to, ze nasze leki kumuluja sie jako napiecia w roznych czesciach naszego ciala. I daja szalone objawy..
A mi dalo do myslenia kiedys na terapii pytanie mojej terapeutki, co osiagam tymi moimi chorobami,objawami, badaniami itd.. Bo przeciez, paradoksalnie, czlowiek zawsze swoim dzialaniem, nawet podswiadomie, zaspokaja jakies swoje potrzeby. Nawet jesli wyglada to z boku jak czysty masochizm.
Chaton, mam nadzieje,ze moje wynurzenia pomoga jakos - przynajmniej daja nadzieje, ze da sie w minimalny sposob sobie to wszystko poukladac.
Powiem Wam o jeszcze jednym waznym pozytywnym skutku tego wyzwolenia.. Mialam kiedys bardzo duzy problem jako corka,mialam potworne poczucie winy, ze nie jestm taka jak powinnam.. Ze powinnam byc na kazde wezwanie, ze jestem zla corka itd..MOi rodzice swietnie to wykorzystywali, krecili tym poczuciem winy, a ja tanczylam dzieki temu, jak tylko chcieli.. Minelo 06.gif NIe ma! Jestem wolna. Jestem ich dzieckiem i zawsze bede, kocham ich, ale teraz w naszych relacjach nastapila totalna zmiana. Zaczelam siebie postrzegac jako autonomiczna jednostke, doroslego czlowieka, ktory ma prawo do swojego zdania,zycia, decyzji.. I najlepsze! Jak ja zmienilam swoje zachowanie, zaczelam siebie szanowac, to oni takze zmienili swoje! Nagle okazalo sie, ze nie da sie mnie emocjonalnie szantazowac, bo nie dziala, wiec przestali. Zaczeli mnieszanowac.. Smutne jest niestety to, ze przerzucili sie na mojego brata..
harkon
Wlasnie doczytalam o zamknietym i otwrtym watku. Ja moge pisac na obu 06.gif I chetnie podziele sie swoimi doswiadczeniami jakby to mialo pomoc komus.
kasiarybka
Harkon a teraz brat bedzie musiał sobie z tym poradzić, a później pewnie i Oni sami, jeśli zechcą świadomie podejść do problemu.
Tak jak napisała Gosia, kiedy z samym sobą nie mozemy dojść do ładu, nie dojdziemy też z bliskimi.
Tak jak pisałam wcześniej moje relacje z mężem były straszne, moja miłość do Niego chora, destrukcyjna, byłam gotowa dla Niego zrobić WSZYSTKO, zeby tylko mnie kochał, żeby akceptował.
Tak jak Harkon twierdzę, że świat traktuje nas tak jak my sami traktujemy siebie.
Jeśli szanujemy siebie, nie pozwalamy na pomiatanie sobą, na szantaż, Ludzie się dostosują.....sprawdzone ! icon_smile.gif
Gosia z edziecka
CYTAT(harkon @ Thu, 13 May 2010 - 19:49) *
I najlepsze! Jak ja zmienilam swoje zachowanie, zaczelam siebie szanowac, to oni takze zmienili swoje! Nagle okazalo sie, ze nie da sie mnie emocjonalnie szantazowac, bo nie dziala, wiec przestali.

Potwierdzam icon_smile.gif w moim życiu tez to tak dziala. Ludzie obok muszą sie zmienić bo pewne ich zachowania nie działają na mnie. Ale tez u mnie bylo tak, że ci inni nie chcieli się zgodzić na moja zmianę. Protestowali, próbowali mnie oskarżać o egoizm czy jakies tam podobne icon_wink.gif.
tuLena
CYTAT(harkon @ Thu, 13 May 2010 - 17:51) *
Wlasnie doczytalam o zamknietym i otwrtym watku. Ja moge pisac na obu 06.gif I chetnie podziele sie swoimi doswiadczeniami jakby to mialo pomoc komus.


ja mam nadzieję, ze wątek tutaj nie zniknie. Za mało sie udzielam, żebym mogła być na zamknietym. Za to dużo czytam , bo to mi pomaga, bo czasami czytam jakby o sobie i widze jak sobie inni radzą i to mi daje nadzieję.
Mam problem z wybaczaniem. Sobie, innym, ale najbardziej sobie... i przez to tkwię w przeszłości, chciałabym ją zmienić. Wiem,że nie mogę, wiem, że to oznacza dla mnie lęk przed przyszłością, ale nadal chcę... i jednocześnie chciałabym przestać się bać.
kasiarybka
CYTAT(Gośka z edziecka @ Thu, 13 May 2010 - 21:34) *
Ale tez u mnie bylo tak, że ci inni nie chcieli się zgodzić na moja zmianę. Protestowali, próbowali mnie oskarżać o egoizm czy jakies tam podobne icon_wink.gif.


O kurczę Gosia, to tylko potwierdza, że mechanizm jest wszędzie podobny, jak nie taki sam.
Miałam identycznie.
Moja zmiana nie wszystkim się podobała, że tak to ujmę. Przyznam się, że na początku, kiedy złapałam wiatr w żagle, miałam totalny sufit, leciałam na skrzydłach, inny wymiar, jakbym wyrwała się z Matrixa, brakowało mi wtedy pokory bardzo, myślałam, że mogę zmieniać świat i ludzi, chciałam nauczać icon_wink.gif
chciałam wszystkim opowiadać o tym co się stało, i tym którzy chcieli mnie słuchać i tym którzy nie chcieli.
Minęło mi, zrozumiałam, spokorniałam, wyluzowałam, teraz już wiem, że nie zawsze i nie z każdym mogę rozmawiać o tych sprawach, ponieważ do bardzo wielu rzeczy trzeba po prostu dojrzeć.
Dzisiaj pewnie też nie każdy pała do mnie z tego powodu miłością , ale dzisiaj ja już nie potrzebuję miłości wszystkich, żeby żyć i być szczęśliwą.
szo_sza
Witam ponownie. Jakies 2 mies temu odwazylam sie isc do psychiatry i dostalam leki. Mam tez zalecona psychoterapie, na ktora coraz chetniej chodze. Po lekach czuje sie jakbym wyszla z ciemnego dolu, jakby ktos zapalil znow swiatlo, ale wiem, ze to tylko srodek dorazny. Najwazniejsza jest psychoterapia. Trafilam na bardzo mila, mloda pania psycholog, nie wiem jeszcze czy dobra, bo nie mam w tej kwestii doswiadczenia. Ale po kazdej wizycie czuje sie odswiezona i kazda powoduje, ze analizuje wszystko co dzialo sie i dzieje w moim zyciu. I zaczynam sie zmieniac, nie wszystkim sie to podoba, moj maz stwierdzil, ze mam teraz etap "JA", a ja mysle, ze to dobry objaw. W kazdym razie leki maja tez dzialanie wyciszajace, w zwiazku z czym jestem spokojniejsza, a moje reakcje sa bardziej przemyslane na czym korzystaja wszyscy icon_wink.gif.
Pozdrawiam i mam nadzieje, ze dyskusja nie przeniesie sie calkowicie na zamkniete podforum, bo ja tez wiecej czytam niz pisze.
harkon
Etap JA jest etapem waznym, jak to mowila moja pani psycholog - czlowiek, zeby byc zdrowy musi byc rozsadnym egocenrykiem. Poza tym - pewnie, ze latwiej i przyjemniej w obsludze zyje sie z osoba, ktora daje soba sterowac, ale jest to zludne i pozorne,bo zawsze gdzies sie ujawni konflikt.. zawsze gdzies to skonczy sie nieszczesciem, czy to w relacjach z malzonkiem, czy dziecmi, czy w chorobie somatycznej.. Pomysl o sobie jak o motylu, ktory sie wlasnie wychyla z kokonu.. Ogladasz siebie na nowo, patrzysz na swiat nowymi oczami, przewartosciowujesz pewne pojecia, relacje.. Twoj maz, jesli kocha i chce twojego szczescia,to doceni to w koncu. Przepraszam, jesli moze zabrzmialo mocno,ale tak wlasnie jest. MOje malzenstwo jest teraz pelniejsze, bardziej partnerskie, ja jestem w nim bardziej, a moj maz mnie docenia i szanuje jako czlowieka. I uwierz- tez w pewnym momencie mial dosc tego mojego egocentryzmu. Ale wytrzymal i chwala mu za to 06.gif W pewneym momencie sam mnie do Agnieszki wysylal, a najbardziej mi sie smiac chcialo, jak prosil mnie,zebym jej pytania zadawala o niego.. sam nie mial odwagi pojsc na terapie, ale posrednio pytania zadawal 06.gif
malinka1978
czytajac was dziewczyny odnosze wrażenie ze kazda z nas ma czastke doświadczeń przeżyć odczuć podobną...



osobiście jestem mimo juz wczesniejsych terapii tak jakbym byla na poczatku drogi obecnie... czyli wczesniejsze terapie w przeszlosci mi wiele dały a ta jest inna, moze jeszcze wgłebiam inne rzeczy jestem starsza inaczej przezywam analizuje itd.

wiem ze cieżka praca przede mną i też wiem ze ososby ktore są na codzien ze mna tez jest im trudno żyć z osoba ktora ma nerwice, dolegliwosci duze somatyczne i lękowe...
a zwlaszcza moj mąż ... przypuszczam ze czasem nie wie jak mi ma pomoc.... 41.gif

bo ja sama musze tak dojść do takiego stanu abym była odrębną jednostką:JA' i abym była dojrzala, samodzielna itd. robie nie tylko to dla siebie ale przede wszystkim dla dziecka... bo nie chce aby syn mial mame wystraszoną, ktora boi sie np jechac z nim na zakupy czy do szkoły...
i aby miał we mnie oparcie....

uświadamiam sobie podczas terapii ze klapą jest moje małżeństwo, i nie wiem jak bedzie dalej...
ze klapą jest to ze mam do bani relacje z rodzicami(ktorych nie zmienie a moge swoje zachowanie zmienic do nich)
ze klapą jest to ze najfajniejsze lata pomiedzy 20-30 lat spedzilam razem z nerwicą....


czyli tak czasami myślę ze juz tak bardzo sie przyzwyczailam do nerwicy i lęków ze to juz jakby satło sie dla mnie naturlane... czyli jest codziennie, zyję z tym, mimo ze jest mi trudno.
tak jakby nerwica była moze miłośćią...może wszystkim co mam swojego...
to jest okropne...mimo ze nie zawsze moge ja skontrolowac to jakby nerwica (a w sumie ja) rządziła mną, kontrolowała, nakazywała
Carrie
CYTAT(malinka1978 @ Fri, 14 May 2010 - 22:51) *
ze klapą jest to ze najfajniejsze lata pomiedzy 20-30 lat spedzilam razem z nerwicą....


Malinka, Kim Cattrall mówi o sobie,że w życiu zaczęła się rozpędzać po czterdziestce a wystartowała po pięćdziesiątce.I jest szczęśliwa.
Nie myśl,że to co najfajniejsze to minęło już bezpowrotnie.Nie dołuj się bez potrzeby.

ja tylko tak krótko bo sama jestem dzisiaj po spotkaniu więc jestem w innym wymiarze świadomości
znów usłyszałam ciekawe interpretacje na swój temat
harkon
CYTAT(malinka1978 @ Fri, 14 May 2010 - 20:51) *
czyli tak czasami myślę ze juz tak bardzo sie przyzwyczailam do nerwicy i lęków ze to juz jakby satło sie dla mnie naturlane... czyli jest codziennie, zyję z tym, mimo ze jest mi trudno.
tak jakby nerwica była moze miłośćią...może wszystkim co mam swojego...
to jest okropne...mimo ze nie zawsze moge ja skontrolowac to jakby nerwica (a w sumie ja) rządziła mną, kontrolowała, nakazywała


Tak bywa - lepsze znane nawet zle, niz nieznane niewiadomo co.. Poza tym, zastanow sie, co daje Ci ukrywanie sie za tarcza nerwicy? jakie korzysci Ci przynosi. Bo widzisz - to jest taki zadziwiajacy dualizm w nas - z jednej strony nienawidzimy tego, a z drugiej kochamy..MOja terapeutka pytala sie mnie tak - co zalatwiaja za Ciebie Twoje leki, paranoje, depresja? Gdy pierwszy raz mi zadala takie pytanie, to spojrzalam na nia jak na szalona. Kobieto, ja cierpie!! - chcialam krzyczec. Prawie poczulam sie obrazona. ZE moze mnie lekcewazy, ze splyca moje cierpienie.. Ale nie - ona miala racje. Od zycia ucieka sie w rozny sposob. Przedziwny czasem. Od siebie sie ucieka.
malinka1978
harkon wiesz po tylu latach mojego doswiadczenia wiem co daje mi nerwica , czy zle samopoczucie. przez pewien czas nie musialam tego czy owego robic,
ale teraz wiem ze chcę byc aktywną osoba, bez złego samopoczucia bez leków ktore mi uniemozliwiaja funkcjonowanie.
i wiem ze mi sie nie oplaca byc chorą na nerwice.
a jednak organizm wysyla sygnały 41.gif

Carriewiem ze cas pomiedzy 20-30 lat jest fajnym czasem a ja go przezylam męcząc sioe dolegliwosciami, i w sumie nie mam pojecia czy je calkowicie zlikwiduje 41.gif
chaton
QUOTE(harkon @ Fri, 14 May 2010 - 23:22) *
Tak bywa - lepsze znane nawet zle, niz nieznane niewiadomo co.. Poza tym, zastanow sie, co daje Ci ukrywanie sie za tarcza nerwicy? jakie korzysci Ci przynosi. Bo widzisz - to jest taki zadziwiajacy dualizm w nas - z jednej strony nienawidzimy tego, a z drugiej kochamy..MOja terapeutka pytala sie mnie tak - co zalatwiaja za Ciebie Twoje leki, paranoje, depresja? Gdy pierwszy raz mi zadala takie pytanie, to spojrzalam na nia jak na szalona. Kobieto, ja cierpie!! - chcialam krzyczec. Prawie poczulam sie obrazona. ZE moze mnie lekcewazy, ze splyca moje cierpienie.. Ale nie - ona miala racje. Od zycia ucieka sie w rozny sposob. Przedziwny czasem. Od siebie sie ucieka.

No wlasnie, a ja sie od jakiegos czasu zastanawiam, do czego sluzy mi bezsennosc. Bo nie mam zadnych ulg z jej powodu.
Carrie
CYTAT(chaton @ Wed, 19 May 2010 - 09:50) *
No wlasnie, a ja sie od jakiegos czasu zastanawiam, do czego sluzy mi bezsennosc. Bo nie mam zadnych ulg z jej powodu.


strzelam: pełne kontrolowanie sytuacji, nawet w nocy?
harkon
Sluchajcie, nasze cialo i dusza to jednosc, nie da sie tego oddzielic.. Jakkolwiek wydawaloby sie to absurdalne, to nasze cialo tanczy tak, jak mu zagra dusza.. Bezsennosc Ci po nic, ale jest to odpowiedz Twojego ciala na cos, co sie dzieje w twojej duszy. Ja mialam objawy kompletnie od czapy - od bezsennosci po bol gardla.. I za kazdym razem interpretowalam te objawy jako cos co mi zagraza. Umieralam. Mialam ataki paniki, bo wydawalo mi sie,ze mam raka, AIDS, tetniaka, SM.. Przeciez te moje objawy to byly jak najbardziej objawy nerwicowe! I nastepowalo takie sprzezenie zwrotne - jak mialam gdzies kiedys jakis duzy stres,to po jakims miesiacu od niego zaczynalo mnie cos bolec, niepokoic, bylo coraz gorzej, az umieralam ze strachu, bolalo mnie coraz bardziej, az w koncu szlam robic badania, okazywalo sie, ze jestem zdrowa, fala totalnej euforii i szczescia i tak uwalnialam zle emocje sprzed miesiaca.. I za jakis czas od nowa.. Taki taniec bez konca.. I w tym kontekscie moja terapeutka zadawala mi pytanie ,co tym wszytskim zyskuje.. Ja naprawde zyskiwalam, choc meki przechodzilam piekielne, bo przeciez doskonale wiecie, co sie dzieje z czlowiekiem, ktory budzi sie o 5tej kompletnie rozbity, z atakiem paniki.. Albo caly dzien sie trzesie w takim dziwacznym dygocie nie mogac sie uspokoic i na niczym skupic.. Nie wiem,moze moja terapeutka nie ma racji,moze ja Wam to zle przekazuje, ale jak sie glepbiej wgryzlam, jak zdarlam wszystkie zaslony, takze zalu nad soba i litosci do samej siebie, to pewne rzeczy dostrzeglam w nim. Wiele prawdziwych rzeczy.
chaton
QUOTE(Carrie @ Wed, 19 May 2010 - 10:40) *
strzelam: pełne kontrolowanie sytuacji, nawet w nocy?

O tak, ja nie lubie, jak cos ucieka mojej kontroli.
Cos sobie dzis uswiadomilam. Sporo mialam ostatnio bieganny: urodziny Ewy, szkolenia w oracy... Dzis sroda: moj dzien dla Ewy. Wyspalam sie, w domu w miare porzadek, nic specjalnego nie mam do roboty. I tak sobie siedze z Ewa przed bajka i nagle czuje jak mnie jakas pustka ogarnia, normalnie jakby mnie jakas czarna dziura wciagala. I rozgladam sie w pierwszym odruchu naokolo: za co sie tu zlapac? A tu nic specjalnego nie ma do roboty, zaczynam sie zastanawaic, co sobie znalezc do zrobienia, zeby sie zajac i juz mi pierwsze pomysly zaczely rpzychodzic do glowy, jak nagle zatrzymalam sie przez chwile w tym pedzie, zeby zdac sobie sprawe, ze ja wlasnie tak funkcjonuje: ciagly bieg do przodu, zeby tylko nie dac sie wciagnac tej pustce. Czytaj: ucieczka. Pomyslalam o tym, co pisalyscie i o sposobach ucieczki przed zyciem. Ja takich sposobow mam mnostwo! Zaczynajac od kompulsywnego kupowania ciuchow, konczac na sprzataniu domu! I zaczelam sie nagle zastanawiac, przed czym uciekam, co jest tam takiego strasznego w srodku, ze nie chce do tego dotrzec. I wiecie, co? Wydaje mi sie, ze wlasnie nie ma nic specjalnego. Pustka. Cale zycie poswiecilam zadowalaniu innych, domyslaniu sie, czego im potrzeba i zaspokajaniu tych potrzeb, ze jak teraz patrze wglab siebie, to wciaga mnie dziura przerazajacej pustki... Zaczelam sie zastanawiac, co JA preferuje, jakie sa moje potrzeby... i nie wiem. Tos traszne. 41.gif
Carrie
chaton a może masz mocno wdrukowany przekaz,że jak siedzisz, relaksujesz się, odpoczywasz albo zajmujesz się czymś mało spektakularnym dla otoczenia, to nie robisz NIC.A powinnaś robić bo wtedy dopiero coś znaczysz, jak pracujesz, jak jesteś zagoniona, jak masz mnóstwo pomysłów to jesteś coś warta.A ganiona byłaś za wolniejsze tempo...

Skoro już taki temat - ja mam całkowicie odwrotnie.Uciekam,zwalniam jak mogę, resetuję mózg, wyłączam się, marzę o całkowitym braku aktywności.To jest silniejsze ode mnie. Najdrobniejsze czynności, planowanie przedsięwzięć zaczynają urastać do rangi wyprawy dookoła świata.Beznadziejne pragnienie aby nikt niczego ode mnie nie chciał.Tak żebym mogła sobie cały świat obserwować z boku.Jak w teatrze.
chaton
Carrie: odwrotnie, ale wychodzi na to samo jak widac. 32.gif

Tak, masz racje, ja nic ne znaczylam dla rodzicow sama w sobie.
Carrie
CYTAT(chaton @ Wed, 19 May 2010 - 14:30) *
Carrie: odwrotnie, ale wychodzi na to samo jak widac. 32.gif

Tak, masz racje, ja nic ne znaczylam dla rodzicow sama w sobie.


ano,

bywało fajnie przez chwilę - jak mogli pękać z dumy z mojego powodu

obecnie nie widzą takich powodów,żeby duma ich roznosiła, ja się stawiam i forsuję siebie i swoich bliskich więc jest baaardzo niefajnie
chaton
Z mojego powodu nikt nie pekal z dumy. Mnie nikt nie zauwazal. I teraz tak sie uwarunkowalam, zeby dazyc do perfekcji, ze nie spie z nadmiaru kontroli. Myslalam, ze jak bede idealna, to wtedy mnie pokochaja.
Bianka
Powiedzcie czy to zamkniete forum juz dziala?

Ja jestem po kolejnej wizycie to juz piaty miesiac tej terapii. Wkurza mnie ta terapeutka tak jak miesiac czy dwa miesiace temu.Tylko teraz nie mam odwagi sie wycofac bo taki juz mam galimatias w glowie ze boje sie co dalej. Mysle ze ona mnie nie rozumie szuka jakis podobienstw miedzy moja mama ojcem a moim mezem .Oczywiscie ze sa jakies ogolne podobienstwa ale nie to co ona mi wmawia.Ostatnio pisalam Wam ze pogrzebalam w necie i wydrukowalam sobie moje posty dotyczace meza.Przeczytalam je wczoraj malam nadzieje na jakies konstruktywne uwagi w sumie sama nie wiem na co mialam nadzieje...czas szybko zlecial no i powiedzilam ze dzis cos szybko czas zlecial a pani na to ze ona odnosi wrazenie ze ja chcialam zeby czas szybko zlecial...kurcze no wrecz przeciwnie wcale nie chcialam...chcialam mowic mowic i mowic zeby ona mnie rozumiala i zeby rozwiazala moje problemy a nie 45 min minelo i nastepny prosze....wrrrrrr


Odnosnie tego co piszecie to ja zawsze czuje sie dobrze jak mam cos do zalatwienia np rano jak wstaje szykuje dzieci do szkoly przedszkla potem sprzatam gotuje to jest ok a jak mam moment wolnego to mam dola nie wiem za co mam sie brac np wizja zawieszenia mojej dzialanosci (calkiem realna) sprawia ze mam mdlosci boje sie co dalej bo jak dzieci w szkole i przedszklou w domu ugotowane to ja naprawde nie wiem co mam ze soba zrobic ...czuje sie taka niepotrzebna nikomu...chcialbym zasnac i sie nie obudzic ale to tez nie do konca bo co z moimi dziecmi? kto o nie zadba?

Czuje sie beznadziejenie nic mi ta terapia nie pomaga...czuje sie samotna nie mam z kim o tym pogadac( oprocz Was) wczoraj zorietowalam sie z wlascieiwe jedyna osoba z ktora rozmawiam to moja tesciowa.

Mam w sobie tyle laku zlosci i zalu nie wiem jak sie tego pozbyc.

Ta pani psycholog mowi ze odnosi wrazenie iz jestem w ciaglej zalobie.
Carrie
CYTAT(chaton @ Wed, 19 May 2010 - 14:58) *
Z mojego powodu nikt nie pekal z dumy. Mnie nikt nie zauwazal. I teraz tak sie uwarunkowalam, zeby dazyc do perfekcji, ze nie spie z nadmiaru kontroli. Myslalam, ze jak bede idealna, to wtedy mnie pokochaja.


ale wiesz, nie było żadnego fetowania z powodu moich sukcesów
czasem klepnięcie w ramię czy uśmiech
a w zasadzie najczęsciej tekst: "no, udało ci się!" "no, dobrze ci wyszło"

miałam żyć tak aby nie sprawiać kłopotów i być użyteczną
Carrie
CYTAT(Bianka @ Wed, 19 May 2010 - 14:59) *
szuka jakis podobienstw miedzy moja mama ojcem a moim mezem .Oczywiscie ze sa jakies ogolne podobienstwa ale nie to co ona mi wmawia.


bianka, a może Ty masz swoję wizję męża i związku z nim, masz tak silną potrzebę widzenia jego cech w takim a nie innym kontekście,że nie dopuszczasz myśli,że może być inaczej?Wcale nie gorzej, ale inaczej? Może z czasem to się zacznie układąć w jedną całość, co?



CYTAT
Odnosnie tego co piszecie to ja zawsze czuje sie dobrze jak mam cos do zalatwienia np rano jak wstaje szykuje dzieci do szkoly przedszkla potem sprzatam gotuje to jest ok a jak mam moment wolnego to mam dola nie wiem za co mam sie brac


ooooo, ja tak mam właśnie
jak mam pełno zadań do wykonania i pełen plan ustawiony na dzien to jestem w zasadzie zadowolona
nie radzę sobie z czasem wolnym, dobija mnie
a z drugiej strony nie potrafię narzucić sobie jakiegoś tempa, jakichś zadań i dołuję się, niekomfortowo się czuję

najlepiej jak zadania do wykonania spadają na mnie i mam je zrealizować - wtedy działam
nie potrafię sama się zmobilizować, wtedy usuwam się na pobocze życiowe i brnę w dolinę

edit: czyli chaton masz rację - działamy podobnie- różnica polega na tym,że ty sama sobie organizujesz czas a ja z wdzięcznością przyjmuję zadania przychodzące z zewnątrz, a konieczność własnej inicjatywy wywołuje u mnie potrzebę ukrycia się, nie wychylania i załamanie co tylko pogarsza samopoczucie



CYTAT
Ta pani psycholog mowi ze odnosi wrazenie iz jestem w ciaglej zalobie.
i może stąd twój opór przed taką a nie inną interpretacją relacji
harkon
Ja mialam tak, ze pedzilam, Mary byla malutka, wiec sie trzymalam jakos dla niej, albo moze raczej przy niej, tylko mialam tysiac zadziwiajacych objawow, wraz z jadlowstretem, bezsennoscia, schudlam przerazliwie itd.. Do czasu gdy nie pojechalam do moich rodzicow (Boze, to bylo.. straszne..). Oni wzieli Mary i sie nia zajeli, a ja sie rozpadlam. Doslownie. Nie jadlam, lezalam i sie trzeslam, mialam gonitwe mysli, ciagle ataki paniki..
Pozniej juz, na tarapii, moja pani psycholog pytala mnie jak spedzam czas.. Jak jej opowiedzialam, ze pedze, ze jak Mloda spi, to prasuje, gotuje, sprzatam itd, ale wcale mi z tym nie jest dobrze, to kazalami,jako jeden z etapow terapii znalesc czas tylko dla siebie. Cholera, bylo trudno. Ale jak juz sie nauczylam, to nie daje sobie wyrwac tego 29.gif To byl taki pierwszy z etapow nauczenia sie zdrowego egocentryzmu. ZE ja imoje potrzeby tez jestesmy wazne w calej tej zabawie..ZE nie musze nic nikomu udowadniac, ze Mary wystarczy nie wzorowa mama, ale po prostu dobra i zdrowa. Ze nie musze byc moja matka i powielac jej zachowania i obowiazkow z jej zwiazku itd.. Kazdy ma pewnie swoja droge, ale polecam nauke zdrowego egocentryzmu, takiego szacunku i milosci do siebie, bez tego sie nie uda.. Oczywiscie w ramach rozsadku, bo kompulsywne kupowanie, konczace sie totalnym poczuciem porazki nie jest objawem zdrowego egocentryzmu.. Chodzi raczej o poszanowanie wlasnych potrzeb.

Chaton, ale Ty jestes juz chyba na dobrej drodze icon_smile.gif

Bianka, wedlug mnie nie sposob dobrze pracowac z osoba, ktora Cie wkurza.. Ja mialam tak z jedna terapeutka, przed ta, ktorami pomogla i z jednym psychiatra.. No nie bylismy w stanie sie zgrac..Za cholere.. Moja pani psycholog, z ktora pozniej o tym rozmawialam,potwierdzila,ze musi byc pewien rodzaj zgrania,dopasowania pomiedzy pacjentem i terapeuta.. Ale zupelnie z terapii nie rezygnuj! Bron Boze!

A wiecie, kiedy bedzie to zamkniete forum? I co zrobic,zeby sie na nie dostac?
Bianka
Ale ja tez czuje ze jestem w jakies zalobie czy depresji sama nie wiem cos na pewno jest nie tak.

U mnie nawet jak jest ok to i tak nie do konca jest ok bo zawsze znajde cos czym nalezalby sie pomartwic.

Najgorsze jest to ze nie potrafie odpoczywac ,zrelaksowac sie ciagle sie czyms zadreczam.
Bianka
CYTAT(harkon @ Wed, 19 May 2010 - 15:52) *
Bianka, wedlug mnie nie sposob dobrze pracowac z osoba, ktora Cie wkurza.. Ja mialam tak z jedna terapeutka, przed ta, ktorami pomogla i z jednym psychiatra.. No nie bylismy w stanie sie zgrac..Za cholere.. Moja pani psycholog, z ktora pozniej o tym rozmawialam,potwierdzila,ze musi byc pewien rodzaj zgrania,dopasowania pomiedzy pacjentem i terapeuta.. Ale zupelnie z terapii nie rezygnuj! Bron Boze!

A wiecie, kiedy bedzie to zamkniete forum? I co zrobic,zeby sie na nie dostac?


Wlasnie nie chce rezygnowac ale nie do konca czuje ze ona mnie rozumie ale ja w ogole w zyciu tez tak czuje ze malo kto mnie rozumie.
malinka1978
dzis mailam terapie...
rozmowa o moim mezu itd. ze nie umiemy sie porozumeic nie ma miedzy nami rozmow głebszych bo ja boje sie ze jak wejde w dyskusje to rozmowa skonczy sie klotnia. a jak skonczy sie kłótnia to maz sie obrazi np nie zje obiadu, nie bedzie rozmawiac lub zablokuje mi internet.
wiec co za tym idzie mam mu barzdiej komunikowac sowje potrzeby swoje emocje itd.

i tez rozmawiałam o potrzebach wlasnych co juz wspomnailyscie dzisiaj. ze ciagle jestem w gonitwie, zawsze cos robie, nie umiem odpoczywac, nawet jak dziecko spi to cos robie...

ja tez mailam czesto bezsennosc, balam sie zasnac ze umre... 41.gif 41.gif 41.gif panika, leki itd dusznosci.
ale tez wydaje mi sie ze chcialam kontrolowac nawet we snie co sie dzieje z moim zyciem, bo w zyiu tego nie robilam ani nie umaialam wyegzekwowac od ludzi czegoś...

a tez to odczucia ze mnie cos wciaga, w sumie nie opracowalam tego. 21.gif
Gosia z edziecka
CYTAT(chaton @ Wed, 19 May 2010 - 13:06) *
I zaczelam sie nagle zastanawiac, przed czym uciekam, co jest tam takiego strasznego w srodku, ze nie chce do tego dotrzec. I wiecie, co? Wydaje mi sie, ze wlasnie nie ma nic specjalnego. Pustka. Cale zycie poswiecilam zadowalaniu innych, domyslaniu sie, czego im potrzeba i zaspokajaniu tych potrzeb, ze jak teraz patrze wglab siebie, to wciaga mnie dziura przerazajacej pustki...

Cała masa trudnych uczuć, z którymi "trzeba" sie spotkać. Złość, żal, zazdrość, itd. Tam nie ma pustki imo. Tam są uczucia na które Ci kiedyś nie pozwolono.
malinka1978
goska dla jednych jest pustka a u innych jest wlasnie chaos i dzuo emocji. moze zalezy od czlowieka 32.gif
Gosia z edziecka
Przyroda nie lubi próżni.
To ze czegos nie widze, nie znaczy ze tego nie ma icon_wink.gif
Tam w przeszłości jest masa uczuć, bardzo trudnych. Takich, które wywołują ból. Gdyby człowiek miał z nimi kontakt, to nie dałby rady żyć i funkcjonować. A tak, "myśli" że tam jest pustka i żyje, biega, coś robi. Generalnie stoi na nogach. No ja nie wierzę w pustkę.
JA do swojej pustki już sie dobrałam.
chaton
QUOTE(harkon @ Wed, 19 May 2010 - 15:52) *
Chaton, ale Ty jestes juz chyba na dobrej drodze icon_smile.gif

Tak sadzisz? Ja mam wrazenie, nigdy z tego nie wyjde. Choc przyznam, ze jak czytam Twoje posty i o tym, jakie mialas wczesniej obawy i jak dzis podchodzisz do zycia, to daje mi to sporo nadziei.


QUOTE(Bianka @ Wed, 19 May 2010 - 16:14) *
Wlasnie nie chce rezygnowac ale nie do konca czuje ze ona mnie rozumie ale ja wogole w zyciu tez tak czuje ze malo kto mnie rozumie.


Ale my Cie rozumiemy, a psychoterapeutkami nie jestesmy. A jej placisz za to, zeby Cibie rozumiala, na tym polega jej praca. Ty nic jej nie jestes winna, jesli tobie nie odpowiada, to zmien. Z reszta juz o tym pislam, ze ja bym nie mogla wspolpracowac na terpaii z osoba, ktora mnie nie rozumie.


QUOTE(Gośka z edziecka @ Wed, 19 May 2010 - 23:36) *
Cała masa trudnych uczuć, z którymi "trzeba" sie spotkać. Złość, żal, zazdrość, itd. Tam nie ma pustki imo. Tam są uczucia na które Ci kiedyś nie pozwolono.


Mozliwe, ze jest tak. Ze ja to odczuwam jako pustke, bo to sa uczucia, ktorych nie potrafie identyfikowac, do ktorych nie mam dostepu. Ale jest mi tam zle, to znaczy w tej pustce. Wiec cos zlego musi tam byc.
Bianka
CYTAT(malinka1978 @ Wed, 19 May 2010 - 22:09) *
dzis mailam terapie...
rozmowa o moim mezu itd. ze nie umiemy sie porozumeic nie ma miedzy nami rozmow głebszych bo ja boje sie ze jak wejde w dyskusje to rozmowa skonczy sie klotnia. a jak skonczy sie kłótnia to maz sie obrazi np nie zje obiadu, nie bedzie rozmawiac lub zablokuje mi internet.
wiec co za tym idzie mam mu barzdiej komunikowac sowje potrzeby swoje emocje itd.


U mnie podobnie.Bardzo chcialam to zmienic probowlam wielokrotnie rozmawiac z mezem o tym dlaczego tak sie zachowuje z skad u mnie doly etc.. i wielkorotnie on mnie dobijal potem to ja go musialm pocieszac a nie on mnie.Doszlam do wniosku ze moj maz jest slabej konstrukcji psychicznej i nie jest w stanie zmierzyc sie z takim prawdziwymi problemami cale zycie matka go chronila i cale zycie wszystko mial podane na tacy zero stresow wiec jezeli ja sobie w jakis sposob nie radze to nie powinnam od niego oczekiwac wsparcia wielokrotnie sie o tym przekonalam

W zwiazku z tym nasze relacje sa bardzo kiepskie bo ja sie calkowicie na niego zamknelam tym bardziej ze on zawsze daje mi do zrozumienia ze ja go okropnie nudze swoimi problemami.
Bianka
Jeszcze odnosnie mojej terapeutki to pyta sie mnie ona czy wiekszosc ludzi np z forum mnie rozumie czy nie ja mowie ze tak wiekszosc rozumie i wtedy widze ze cos jej nie gra bo powinnam powiedziec ze nie i wtedy u niej by gralo...czyli przychodzi taka bida binaka ktorej wiekszosc nie rozumie psycholozka chce stworzyc jakis moj obraz cos mi wmawia z czym sie nie zgdzam i tak brne w jeszcze wieksze g***no czy to ma wogole jakis sens?
Gosia z edziecka
CYTAT(Bianka @ Thu, 20 May 2010 - 13:49) *
W zwiazku z tym nasze relacje sa bardzo kiepskie bo ja sie calkowicie na niego zamknelam tymbardziej ze on zawsze daje mi do zrozumienia ze ja go okropnie nudze swoimi problemami.

Ale czy jmąż nie mógłby tez udać sie do psychologa? Skoro nie umie być dla Ciebie wsparciem...
Bianka
Gosiu absolutnie nie .Moj maz uwaza ze czuje sie dobrze i ze najwazniejsze jest zeby on czul sie dobrze.On nigdy nie da sie namowic na psychologa wysmialby mnie.
Gosia z edziecka
CYTAT(Bianka @ Thu, 20 May 2010 - 14:09) *
Gosiu absolutnie nie .Moj maz uwaza ze czuje sie dobrze i ze najwazniejsze jest zeby on czul sie dobrze.On nigdy nie da sie namowic na psychologa wysmialby mnie.

icon_sad.gif
chaton
A propos (nie)meza i psychologa. Wpadlam w czwartek na zlobkowa psycholozke. Nie ustalilismy, kto odbierze Ewe ze zlobka, zapomnialam komorki, na miejscu okazalo sie, ze niemaz juz odebral Ewe... Juz sie zaczynalam zloscic, ze niepotrzebnie poszlam do zlobka, a tu kogo widze? Pania psycholog. Ona mnie poznala (widzialysmy sie raz w zwiazku z problemem Ewy ze spaniem z nami i raz mialam kilka pytan na temat dwujezycznosci) i pyta sie, jak tam wszystko. Mowie, ze Ewa wciaz z nami spi, ona sie pyta, jak w zwiazku z tym nasza para... i mi sie ulalo. Opowiedzialam jej, ze moj niemaz sie zrobil autystyczny, ze nie rozmawiamy o powaznych sprawach. Ze sa rzeczy, ktore sie wydarzyly w zwiazku z rodzina tesciow i ktore nie zostaly przez nas przedyskutowane, a mnie bola... Ze chcialabym, zebysmy sie udali na terapie rodzinna, ale niemaz sie tak zmknal, ze nawet nie mam jak o mu to zasugerowac... Suma sumarum umowilam sie z nia na 8-go czerwca i ona powiedziala, ze postra sie byc naszym mediatorem w kwestii terapii rodzinnej. Bo ja sie juz nawet zorientowalam, gdzie moglibysy taka zrobic refundowana (klasyczna riposta niemeza na propozycje z mojej strony jest brak kasy), ale nie znajduje nawet sposobu, zeby z nim o tym porozmawiac!
Bianka
Zazdroszcze wszystkim ktorzy maja psychiczne wsparcie w swoich mezach.Ja takiego nie mam i nigdy nie mialam...Moj maz doskonale wie jak mnie jeszcze bardziej dobic i zawsze to robi...Bardzo bardzo to przykre.
domi
CYTAT(Bianka @ Thu, 20 May 2010 - 15:06) *
Zazdroszcze wszystkim ktorzy maja psychiczne wsparcie swoich mezach.Ja takiego nie mam i nigdy nie mialam...Moj maz doskonale wie jak mnie jeszcze bardziej dobic i zawsze to robi...Bardzo bardzo to przykre.

Ja tez nie miałam wsparcia w mężu, nazwałabym to antywsparciem. Dziś wiem, ze to był po1. jego sposób na radzenie sobie ze swoimi słabościami. Reagował agresją bo nie umiał sobie poradzić z sytuacja, która go przerosła. Obwiniał się o zaistniałą sytuację a męskie ego nie pozwalało się przyznać do porażki. Wbijając mi szpile podbudowywał się i odganiał od siebie poczucie winy. Po 2. zauważyłam, ze mąż ma dziwny sposób motywacji drugiego człowieka. Tzn....każdy mierzy swoją miarą: jego można zmotywować krytyką i myślał, ze mnie też tak zmotywuje do "wzięcia się w garść". Tymczasem mnie krytyka dobija, a motywuje coś absolutnie przeciwnego czyli pochwały, dodawanie otuchy i wiary. Niestety faceci często inaczej reagują na problemy. Ja w pewnym momencie olałam jego brak wsparcia. Nie leczyłam się dla niego, tylko dla siebie i dziecka. Nie tłumaczyłam się ze swoich działań, nie opowiadałam o chorobie, nie drążyłam tematu, nie informowałam o przebiegu leczenia.... . Żyj tak jakby twoja choroba była tylko i wyłącznie twoją sprawą a jego przytyki traktuj jak jego słabość. Ty masz swoją słabość a on swoją... . Z tym, że ty sobie lepiej radzisz bo zdajesz sobie z niej sprawę, bo się leczysz/zamierzasz leczyć. A on jest jak zagubione dzikie zwierzę, które wije się, rzuca i kręci w koło....zamiast zatrzymać się i zastanowić nad sobą. wiem, ze trudno zacząć myśleć o nim w takich kategoriach, zwłaszcza jeśli się usłyszało coś przykrego, doznało poniżenia i krzywdy. Ja cię rozumiem!
harkon
Dziewczyny, kurcze.. jak szkoda,ze mieszkacie tak daleko.. Po pierwsze wyslalabym Was na terapie do mojej cudownej terapeutki, albo do pracowni, gdzie przyjmuje, po drugie bysmy stworzyly swoja wlasna grupe wsparcia..
Chaton, jak tak Cie czytam, to mam wrazenie, ze juz duzo ze soba przerobilas.. I mam nadzieje, ze uda Ci sie namowic niemeza na to spotkanie z psycholozka.. Choc facetom jakos tak trudno przychodzi przelamanie sie i pojscie na terapie. Nie pasuje to do ich wizji meskosci.. Choc podobno,jak juz sie przelamia i pojda, to sa bardzo sumiennymi pacjentami.
To prawda, ze posiadanie w zyciowym partnerze wsparcia w takich chwilach bardzo duzo daje..Ale to tez wiaze sie troche z caloscia problemu. Bo sami sobie tych facetow wybieramy, nie? Robimy to na podstawie jakichs naszych oczekiwan, swiadomych,lub nie.. Oczekiwania w stosunku do zwiazku to tez jakies kalki. Ja wierze,ze Twoj maz Bianko nie chce z Toba rozmawiac o Twoim stanie, bo to burzy jego swiety spokoj. Jest mu milo i przyjemnie, jak sie postawi w roli osaczonego i wykorzysta poczucie winy, ktore w Tobie wzbudza, to dostanie lepszy obiad pewnie, albo jakies inne uglaskanie. Na poczuciu winy u miekkiej i slabej osoby mozna daleko pojechac.. A Ty czujesz sie z tym coraz gorzej. Nie masz meza, masz w domu cholernego egoiste, ktoremu musisz usulugiwac. Jemu jest dobrze,a Ty sobie radz i nie histeryzuj (jego tok myslenia). Ale problem polega na tym, ze nie da sie wspolczesnej kobiety ( w wiekszosci) wtloczyc w role kobiety z wieku XIXtego. Nam pokazano i dano do reki juz cos wiecej. Chcemy wiecej i do cholery - mamy do tego prawo!! Ty masz Bianko prawo do tego - do wlasnych potrzeb, do zaspokajania ich, do kawalka swojej przestrzeni, i nawet do swojej depresji.
Zmien terapeutke.. Jakbys chciala pogadac jakos inaczej,to daj znac, dam Ci moje gg.
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.