To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

psychoterapia

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

Stron: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21, 22, 23, 24, 25, 26, 27, 28
pcola
chaton,
no właśnie, gdzie dzisiaj nie ma stresu ? Chociaż ja ostatnio zdecydowanie nabrałam
dystansu do pracy. Niestety moja praca ściśle związana jest z naszym życiem rodzinnym, co
rzutuje na moje małżeństwo, relacje z rodzicami i bratem 37.gif
A tak offtopicznie muszę koniecznie napisać (bo się uduszę): starzejące się dziady są nieznośne !
Ufff, trochę pary uszło.
Carrie
CYTAT(chaton @ Fri, 05 Nov 2010 - 17:41) *
Z pozytywnych rzeczy, dostalam pismo od ministerstwa edukacji przyznajace mi pozwolenie na wykonywanie zawodu psychologa klinicznego. Moj polski dyplom zostal uznany.


gratulacje!!!!

CYTAT
Jednak przeszlam ostatnio dosc traumatyczna rozmowe kwalifikacyjna na stanowisko psychologa w szpitalu psychiatrycznym i doszlam do wniosku, ze nie chce pracowac z psychotykami.
Wiec to troche tak, jakbym chciala byc lekarzem, ale tylko zajmujacym sie chorymi z niegroznymi i uleczalnycmi schorzeniami.


poniekąd rozumiem te dylematy i strach

brak wiary we własne kompetencje i tez nie pracuję w wyuczonym zawodzie
chaton
QUOTE(pcola @ Fri, 05 Nov 2010 - 18:02) *
A tak offtopicznie muszę koniecznie napisać (bo się uduszę): starzejące się dziady są nieznośne !
Ufff, trochę pary uszło.


pcola: ja Ci powiem, ze Cie calkiem rozumiem. Problem w tym, ze jak czlowiek sie starzeje, to jego wady sie wyjaskrawiaja, a jak jeszcze ma problemy nieprzepracowane, to staje sie potem czyms w rodzaju karykatury samego siebie. Ludzie starzejac sie robia sie egocentryczni i dziecinnieja. Dlatego tez jest czesc starych prykow w mojej rodzinie, ktorych nie trawie.


QUOTE(Carrie @ Fri, 05 Nov 2010 - 22:14) *
gratulacje!!!!
poniekąd rozumiem te dylematy i strach

brak wiary we własne kompetencje i tez nie pracuję w wyuczonym zawodzie


Dzieki, Carrie. Jeszcze nie jestem gotowa do pracy jako psycholog, musze wlasne problemy zalatwic, a potem zobaczymy. Groza nam redukcje personelu, wiec drugi dyplom sie zawsze przyda.
Ja pracuje w zawodzie, mam tutejsza kwalifikacje i pracuje w dziedzinie jej wymagajacej.

Co do naszego sobotniego seansu terapii rodzinnej, jestem niestety rozczarowana. Nie wiem, czy terapeuta mial gorszy dzien (to tez czlowiek, nie?), czy on juz powinien isc na emeryture... w kazdym razie nie sluchal nas moim zdaniem wystarczajaco. Nawet powiem, ze wiecej sam mowil niz sluchal, czego jeszcze nie widzialam u psychologa (fakt, ze ja gadatliwa jestem). Nick mowi, ze moze to metoda... ja mam nadzieje, ze nie brak kompetencji. Wyszlam z ostatniego seansu sfrustrowana, bo nie udalo mi sie wyrazic tego, co mnie gniotlo... a czekalismy 3 tygodnie na terapie. Moze moje oczekiwania byly za wysokie?
malinka1978
41.gif ja mam dołka...
cos sie nie uklada ostatnio u mnie.

w tamtym tygodniu dostalam duzej arytmi serca oddychania itd. puls 120 21.gif

w EKG wyszly zmiany arytmii...
bylam tez u neurologa dal mi rudotel 1/2 tabletki by wyciszyc sie i proplanolol na arytmie 32.gif 32.gif

troche sie to wyciszylo plusl w normie ale arytmia nie minela, co mnie niepokoi , mam nadzieje ze nie przerodzi sie to w cos powazniejszego czy przewleklego.
lekarz uwaza ze to od duzego stresu i lęku...
i ze jestem zdrowa tylko ze tak reaguje lękowo....

malinka1978
co do terapii to w piatek ide na kontynuacje ale nie u tej osoby co mialam isc poniewaz nie ma wolnych miejsc a teraz malo osób przyjmuje. wiec mialam miec doswiadczona terapeutke a bede miala nową bez doswiadczenia...
ale zobacze moze cos mi to pomoze
Carrie
CYTAT(chaton @ Sat, 06 Nov 2010 - 12:32) *
Co do naszego sobotniego seansu terapii rodzinnej, jestem niestety rozczarowana. Nie wiem, czy terapeuta mial gorszy dzien (to tez czlowiek, nie?), czy on juz powinien isc na emeryture... w kazdym razie nie sluchal nas moim zdaniem wystarczajaco. Nawet powiem, ze wiecej sam mowil niz sluchal, czego jeszcze nie widzialam u psychologa (fakt, ze ja gadatliwa jestem). Nick mowi, ze moze to metoda... ja mam nadzieje, ze nie brak kompetencji. Wyszlam z ostatniego seansu sfrustrowana, bo nie udalo mi sie wyrazic tego, co mnie gniotlo... a czekalismy 3 tygodnie na terapie. Moze moje oczekiwania byly za wysokie?


chaton - ja miałam chyba ze 3 czy 4 takie sesje podczas których terapeuta mówił sporo.Nie jestem w stanie ocenić czy więcej ode mnie ale na pewno zdecydowanie więcej niż zazwyczaj.Miało to miejsce chyba w momentach gdy kręciłam się jak pies wokół własnego ogona i trzeba było ruszyć z miejsca bo terapia nie postępowała.Doraźnie więc rozmawiał ze mną żeby wyrwać mnie z takiego marazmu, niemocy.Najczęsciej zaciemniałam sobie obraz bieżącymi spięciami z mężem, które tak mnie obciążały,że nie byłam w stanie aktywnie uczestniczyć w sesjach.Blokowało to możliwość wglądu w to co istotne.Dla mnie to było takie rozpędzanie mgły przez terapeutę.

Myślę,że Wasz terapeuta chciał oczyścić teren przed konkretniejszym działaniem.
chaton
Malinka: trzymaj sie, kochana. Jeszcze takie fatalne warunki pogodowa, nic, tylko depreche lapac.

Carrie: nie zapominaj, ze to jest terapia rodzinna. Ja mysle, ze terapeuta w ten sposob chce uniknac, zebysmy sie klocili, bo przeciez nie o to chodzi. My w ogole na tej terapii nie rozmawiamy z soba, tylko kazde po kolei odpowiada na pytania terapeuty. Ale ostatnio ja cos mowie, a on "ciii...". No psycholog, ktory ciii robi, to jeszcze nie spotkalam.
Zobaczymy, kolejny seans w sobote. Jakos fakt, ze sie mniej klocimy w miedzyczasie, czy to terapia nas kanalizuje?
Ja w kazdym razie doznalam czegos w rodzaju olsniena, nie wiem, cczy to skutek terapii indywidualnej, rodzinnej czy czegokolwiek. Otoz zdalam sobie sprawe, ze ja ciagle sie zale, ze facet mnie zanedbuje... a tak naaprawde to sama sie zaniedbuje. To nikt inny tylko ja do tego dopuscilam. Wiedzialam, jak go bralam, ze malo ambitny, ze nie przejawia inicjatywy. Tylko, jak zwkle bylam zajeta podobaniem mu sie i spelnianiem jego oczekiwan, ze nie przyszlo mi do glowy samej czegos oczekiwac. Teraz zaczynam dostrzegac swoje potrzeby i budze sie z reka w nocniku.
Nie zadobrze mi z tym odkryciem.
Niech mnie ktoras przytuli.
Gosia z edziecka
Chaton, przytul.gif
Zmierzenie się ze swoimi wadami (czy jak to nazwać) nie jest łatwe/przyjemne. Ale właściwie tylko tak można ruszyć do przodu, uwolnić się - uwolnić swoje możliwości.
Inanna
Chaton przytul.gif
To ważny krok, kiedy człowiek sam przed sobą przestaje grać. Gratuluję icon_smile.gif
pcola
Chaton,
przytul.gif


U nas po wieeelkiej burzy rodzinnej (z moim ojcem), jak zwykle nastał okres
spychania całej winy na moją mamę, i na nas (brata i mnie) przeplatany
próbami przymilania się oraz bagatelizowania sprawy. Nie lubię się za to, że mięknę
ale mnie go autentycznie jest później żal. Mimo tego, że jak ma atak wściekłości
to wygaduje takie rzeczy od których wszystkiego się człowiekowi odechciewa,
a już najbardziej bycia w jego otoczeniu.
Jak ktoś tak doskonały może mieć tak beznadziejną rodzinę ... 29.gif
Powoli zaczynam rozumieć mechanizmy regulujące funkcjonowanie w naszej rodzinie.
Jest uzależnienie finansowe i manipulowanie, kiedy delikwent popadnie w niełaskę
zdobywając się na bunt/samodzielność jest szykanowany i odcinany od tzw. dóbr.
Kiedy pokazuje, że ma te dobra głęboko w du..szy i poradzi sobie sam następuje
atak histerii.
chaton
Dzieki dziewczyny.

pcola: mysle, ze przydalaby Ci sie terapia, chociazby, zeby nabrac dystansu do rodziny. Ja juz sie chyba pytalam, ale czy nie ma mozliwosci znaleznienia pracy poza rodzina? Wiem, ze ciezkie czasy i ze trudno, ale czy moze byc trudniej jeszcze niez obecnie? Jak inaczej sie wyzwolic z tej manipulacji? Moze warto sprobowac?
chaton
Dziewczyny, napiszcie cos, bo tak glupio sama pod swoim wlasnym postem pisac. Co u was? Jak zima wplywa na wasze samopoczucie?

Ja po terapii indywidualnej i rodzinnej. Na indywidualnej mowilam o tym swoim zaniedbaniu i nastepnym razem poruszymy kwestie wstydu. Fakt, ze zyje z jakim wstydem w srodku, nie wiem za co, ale jakbym wiedziala, ze w srodku jestem zla i bala sie, ze inni to odkryja, dlatego tak wciaz musze im udowadniac, ze nie jestem zla.

Na rodzinnej bylo nadal bardzo dynamicznie, ale sie nie dalam i powiedzialam, co chcialam. Tym razem moj N; plakal jak bobr mowiac do terapeuty, ze on chcialby tak bardzo zrozumiec, dlaczego on, kiedy czuje, ze oczekuje od niego wspracia reaguje agresja... poczym podsumowal, ze chyba wie, czemu. Ja wiem czemu. Wyglada na to, ze jednak nasza wspolna terapia zakonczy sie jego prywatna terapia.
domi
Chaton i inne kobiety z problemami męsko-damskimi, czytałyście książkę "Wenusjanki i Marsjanie"? Wiem, że są na forum przeciwniczki pierwszej części czyli" kobiety są z Wenus a mężczyźni z Marsa". Ja tej 1 części nie czytałam bo akurat w bibliotece dostępna była kontynuacja czyli druga część książki. Jestem w połowie czytania i muszę powiedzieć, ze zaczynam rozumieć facetów. Nigdy bym nie przypuszczała, ze to powiem/napiszę 37.gif . Polecam bo to nie tylko lektura do poduchy ani jako ciekawostka. Ja czytam w tej ksiażce o swoim małżeństwie. Poleciłam tę książkę znajomej i sama przyznała, że gdyby przeczytała ją 2 lata wcześniej... to może by się rozwodziła, dałaby im jeszcze jedna szansę. Też odniosła wrażenie, ze ta książka jest o jej byłym małżeństwie. Czyli skoro 2 rożne małżeństwa widzą coś wspólnego, to musi to być dla każdego!
Carrie
CYTAT(chaton @ Sun, 21 Nov 2010 - 17:01) *
. Wyglada na to, ze jednak nasza wspolna terapia zakonczy sie jego prywatna terapia.


specjalistą nie jestem ale to chyba nawet lepiej, co? Bo zawsze należy dokładnie swój ogródek posprzątać.

Jak się zbiorę z myślami to coś od siebie napiszę.
vika
Dziewczyny ja mam do Was kilka pytań. Przeczytałam pierwsze 15 stron wątku i nie znalazłam na nie odpowiedzi, niestety wątek długi, a mnie czasu brakuje. Po pierwsze chodzi mi o sprawę terapii w przypadku gigantycznego kryzysu w związku- czy lepiej zacząć od siebie, czy od razu terapię rodzinną? A druga sprawa dotyczy terapeuty, a mianowicie czy ktoś może mi polecić kogoś sprawdzonego w Warszawie? I wreszcie czy terapia dla par może wpłynąć na pogorszenie sytuacji między partnerami? Bardzo Was proszę o odpowiedzi.
chaton
QUOTE(vika @ Mon, 22 Nov 2010 - 12:38) *
Dziewczyny ja mam do Was kilka pytań. Przeczytałam pierwsze 15 stron wątku i nie znalazłam na nie odpowiedzi, niestety wątek długi, a mnie czasu brakuje. Po pierwsze chodzi mi o sprawę terapii w przypadku gigantycznego kryzysu w związku- czy lepiej zacząć od siebie, czy od razu terapię rodzinną? A druga sprawa dotyczy terapeuty, a mianowicie czy ktoś może mi polecić kogoś sprawdzonego w Warszawie? I wreszcie czy terapia dla par może wpłynąć na pogorszenie sytuacji między partnerami? Bardzo Was proszę o odpowiedzi.


Vika: ja chodze na terapie rodzinna z nieslubnym. Mysle, ze pod warunkiem, ze terapeuta jest kompetentny, nie moze sie pogorszyc przez terapie. Mozecie natomiast dojsc do wniosku, ze nie ma czego ratowac, albo, ze nie macie motywacji na dalsze wspolne zycie.
Czy najpierw indywidualna czy rodzinna, to niestety nie mozna uogolniac, bo to zalezy od was, czy jestescie na tym samym etapie pracy nad soba czy nie. U mnie byl taki problem, ze ja jestem na terapii juz od jakiegos czasu i mam wieksza "wprawe" w pracy nad soba.
Moze byc tez tak, ze w trakcie terapii okaze sie, ze jedna strona ma nieprzepracowany problem, ktory powoduje kryzys w zwiazku i ze najpierw musi zajac sie swoim problemem, zanim zaczniecie wspolna terapie.
W sumie to radzilaby pojsc do terapeuty, najlepiej do kilku i wybrac takiego, ktory wam pasuje i to wlasnie specjalista wam poradzi, jak postepowac.
Co do kontaktow, to nie pomoge, ale z pewnoscia ktos zna dobrych w Warszawie.
Bianka
Witajcie

U mnie po chwilowej poprawie znowu dol.Przez jakis czas wydawolo mi sie ze przepracowalam w sobie wiele i jestem juz na prostej bywalo ze czulam sie wrecz euforycznie...po dzisiejszym spotkaniu calkowita klapa.Znowu wkradl sie chaos i czuje sie zle.Nie moge wdac sie w szczegoly bo pisze na szybko z pracy.Generalnie nie wiem juz gdzie popelnili blad moi rodzice ze teraz tak sie mecze.Z euforii popadam w calkowita otchlan rozpaczy i beznadzieji.Dlaczego ?dlaczego? dlaczego/ wciaz siebie pytam.Ciezko zyje sie z takimi spadkami nastroju ciezko mi i mojej najblizszej rodzinie czyli mezowi ktory nigdy nie wie czego moze sie spodziewac i ciezko moim dzieciom.

ech...

A zima doluje mnie nie lubie zimy raczej wole jak sie umiarkowanie cieplo upalow tez nie lubie.
Bianka
Czuje sie kompletnie rozwalona nie chce mi sie sprzatac nie chce mi sie myc i ubierac wszystko mnie wkurza.

Na terapii psycholozka pyta mnie o przeszlosc i okazuje sie ze wielu rzeczy nie pamietam. Wydawalo mi sie ze jest inaczej ze wszystko dobrze pamietam a teraz okazuje sie ze z jaks tam powodow wyparlam z pamieci wiele rzeczy.

Wciaz nie moge sie nadziwic jak ogromny wplyw na nasze dorosle zycie maja rodzice i ich postepowanie .
Carrie
Bianka

może spróbuj tak na raty rozgryźć to co Cię tak rozwala.
Co Cię denerwuje ( czynność, wydarzenie, obowiązek) i dlaczego - jakie masz skojarzenia z tą rzeczą, co wzbudza Twój opór, dyskomfort.

Ja w taki sposób odkryłam dlaczego czekając u lekarza albo w kolejce w sklepie mam całą masę somatycznych dolegliwości.Wiercę się, jestem zdenerwowana, ciśnie mnie w klatce, mam szybki puls, mokre ręce.Ano to dzieciństwo i sposób w jaki byłam rzucana w takie sytuacje.Po pierwsze miałam być grzeczna, dzieci i ryby nie mają głosu, słuchają starszych.Potem byłam rzucana na żywioł - miałam rezerwować miejsce w kolejce po mięso jako kilkulatka ( w czasach gigantycznych kolejek i bitew w sklepach między klientami), dorośli coś się mnie pytali, mieli niemiłe uwagi a ja byłam zwyczajnie za mała i zupełnie bezradana by konfrontować się z nimi.No i przede wszystkim to nie ja powinnam tam stać.

U lekarza z kolei inne przeżycia.Odbierałam to jako kłopotliwośc mojej osoby.Bo jakże produktywnie można było spędzić czas a nie siedziec ze mną w poczekalni. No i znowu byłam chora.

W innych sytuacjach, do których powinnam była byc przez rodzica przygotowana albo rodzic powinien sam załatwić - byłam puszczana zywioł.Na zasadzie - albo uda jej się coś załatwić albo poniesie tego konsekwencje.I teraz już wiem dlaczego w trudnych sytuacjach nie potrafię zapanowac nad własnym ciałem - sciska mnie w gardle, mam zawroty głowy, pocę się, czuje się jak taki mały szczur.
Od momentu, kiedy sobie to uświadomiłam - stres pod gabinetem znacznie zmalał, stres w tramwaju przy przesiadkach czy zmianie trasy już nie wywraca mi serca do góry nogami.Zobaczymy,czy jeszcze na cos podziała takie uświadomienie sobie istoty problemu.

Bianka
Carrie wlasnie uswiadomilas mi ze ja nie pamietam...tak wlasnie nie pamietam.I wlasnie o to chodzi ze wiele rzeczy wyparlam z pamieci nie pamietam nic pamietam tylko ze bylam grzecznym nie klopotliwym dzieckiem czasem chcialam slodycze i wtedy plakalm glosno i to pamietam i to ze potem sasiedzi pytali ktora to tak krzyczala....bylam nie buntujaca sie nastolatka...zawsze bylam mila za mila...

A teraz czesto czuje sie pusta w srodku jestem pusta nic nie czuje ale czasem mam w sobie wiele emocji skrajnych emocji ktore mnie bardzo mecza.
Bianka
wczoraj na terapii zostalam uswiadomiona ze jestem silno-slaba ,mam swoje mocne-slabe zdanie, raz mam euforyczny wrecz nastoj a raz totalny dol wszystko to bardzo meczy...Tesknie za czyms(miloscia,dotykiem,prawda,zrozumieniem) co dane mi bylo we wczesnym dziecinstwie ale potem to zostalo mi odebrane tz rodzice moi nie poradzili sobie z dorastaniem moim z dojrzewaniem z rozwijajaca sie sexulanoscia zreszta z moim rodzenstwem tez sobie nie poradzili tylko ze rodzenstwo jest innej konstrukcji psychicznej.


edit:literowki
Carrie
Bianka ja też bylam niekłopotliwa.Na ostatniej sesji terapeuta wytłumaczył mi wręcz,że ta moja samodzielność, to moje "nie, to nie - sama sobie poradzę" to był mechanizm obronny jaki sobie wypracowałam w sytuacjach trudnych.Bo miałam być miła, posłuszna, nie mieć wymagań, być samodzielna, samoobsługowa.I fizycznie i psychicznie.

Czy ty zmieniałaś formę terapii ostatnio? Jeśli nie, i cały czas idziesz ze swoją poprzednią terapeutką to chyba udało Wam się zblizyć do tematów drażliwych.Bo są podobno dwa rodzaje reakcji na doświadczenie sytuacji trudnych - agresja i niepamięć, wyparcie.We mnie jest wiele agresji, ja wiele pamiętam.Ty wyparłaś - ale masz informację,że coś było nie tak.
Ja taki etap rozbicia, wkurzenia, rozdrażnienia miałam jak zaczęłam rozdrapywac rany z dzieciństwa na terapii. Mocno mnie to wyłączało z normalnego funkcjonowania.

Mój terapeuta zadawał mi sporo pytań pomocniczych oraz prosił o wizualizację jakiejś sytuacji, jakiegoś wariantu sytuacji żeby zbadać czy i jaki problem mam.Na kanwie moich odpowiedzi, moich reakcji na jego pytania budował sobie zapewne schemat rozgryzania teamatu.Moja głowa ostro pracowała nawet jak wydawało mi się wstępnie,że nie myślę na dany temat.A praca była ostra i dlatego tak mnie to wyłączało.Może twoja głowa też Cię teraz wyłącza bo pracuje nad przeżyciami jakich doświadczyłaś.Ja robiłam krótkie notatki między sesjami, tak jak pojawiały się na bieząco skojarzenia, myśli, uwagi.Potem to powtarzałam terapeucie.Pomagało to klarować obraz mojej nieświadomości.Nawet mnie samej.
Bianka
Carrie we mnie tez jest duzo agresji zlosci niecheci czasem wiekszej czasem mniejszej.
Wiem ze rodzice popelnili jakis blad niby wszystko bylo cacy i wstyd mowic mi ze bylo nie cacy bo oboje byli pedagogami ludzmi powszechnie szanowanymi zwlaszcze w malej miejscowosci gdzie wszyscy sie znaja.

Ale ja wiem ze bylo cos nie tak nie wiem dokladnie co.Terapeutki nie zmienilam chodz nie pasowalo mi to co ona robi to ze pyta to ze musze sobie przypominac i grzebac w pamieci ale wiedzialam ze terapia to nic przyjemnego dlatego zostalam.Teraz czuje ze ona jest dobra w tym co robi ale czuje jednoczesnie ze nie jestem nawet w polowie drogi ...to smutne i troche straszne bo boje sie co jeszcze sobie przypomne co odkryje nie chce cierpiec nie chce zeby bolalo ale wiem ze bedzie.

Moj brat zachorowal na schizofrenie.

Jak radza sobie siostry nie wiem bo nie jestesmy blisko ale ogolnie radza sobie ja z zewnatrz tez radze sobie.

Z mezem uklad mi sie raczej... wiem ze we mnie jest problem zwaszcze jezeli chodzi o moja sexulanosc i odczucia z tym zwiazne bo nic nie czuje....temat rzeka jeszcze nie przerobiony.

Carrie pokazalo mi sie okienko w ktorym pisalas nie wiem co to ?? jakis rodzj czata czy moze wiadomosc prywatna ch chcialam odpisac a nie potrafilam. 32.gif
Carrie
Napisałam Ci wiadomość prywatną.

Przewiń teraz stronę do góry i znajdź napis "1 wiadomość prywatna".Kliknij na nią i wejdziesz wtedy do swojej skrzynki pocztowej.
Carrie
CYTAT(Bianka @ Wed, 24 Nov 2010 - 13:35) *
bo boje sie co jeszcze sobie przypomne co odkryje nie chce cierpiec nie chce zeby bolalo ale wiem ze bedzie.


Bianka,

ale Ty już cierpisz, juz Cię boli.Omawiając to na terapii zyskasz jednie ( i aż) świadomość swoich przeżyć.
Nie dziwię Ci się,że się boich bo skoro miałaś byc grzeczna i nie wolno Ci było okazywać swoich prawdziwych emocji to teraz masz stracha w ogóle przed myśleniem o nim.A ty juz je czujesz - pozostało tylko nazwanie tych emocji, odcyfrowanie mechanizmów i przyznanie się samej sobie, że to coś konkretne było niefajne.To chyba tylko strach przed nazwaniem rzeczy po imieniu.Od tego się nie umiera - od tego zyskuje sie spokój ducha.I jak fajnie podejmuje się decyzje jak można robic to w zgodzie ze samym sobą i swoimi przekonaniami.
tuLena
CYTAT(Carrie @ Wed, 24 Nov 2010 - 12:10) *
Po pierwsze miałam być grzeczna, dzieci i ryby nie mają głosu, słuchają starszych.Potem byłam rzucana na żywioł - miałam rezerwować miejsce w kolejce po mięso jako kilkulatka ( w czasach gigantycznych kolejek i bitew w sklepach między klientami), dorośli coś się mnie pytali, mieli niemiłe uwagi a ja byłam zwyczajnie za mała i zupełnie bezradana by konfrontować się z nimi.No i przede wszystkim to nie ja powinnam tam stać.

U lekarza z kolei inne przeżycia.Odbierałam to jako kłopotliwośc mojej osoby.Bo jakże produktywnie można było spędzić czas a nie siedziec ze mną w poczekalni. No i znowu byłam chora.


jakbym olśnienia doznała. Dziękuje za ten wpis.
Carrie
CYTAT(tuLena @ Wed, 24 Nov 2010 - 23:39) *
jakbym olśnienia doznała. Dziękuje za ten wpis.

nie dla mnie te podziękowania - to Gośka z eDziecka uleczyła najpierw mnie

teraz jeszcze fajnie byłoby odkryc dlaczego jak spotykam całkowicie i niespodziewanie znajomych na ulicy ( takich nie dokońca bliskich, np szkolnych), w sklepie, no gdziekolwiek to nagle oblewa mnie fala gorąca, tracę pewność i opanowanie, jestem zdenerwowana i najlepiej zapadłabym się pod ziemię,żeby mnie nie zauwazyli.A wcale nie mam nic na sumieniu.Ot taki silny stres na niespodziewana sytuację.Ale męczący i absurdalny.
Bianka
A u mnie dzis gorka.Jak nie wiele mi trzeba zebym poczula sie euforycznie to takie dziwne.Dobrze ze juz sobie zdaje sprawe z tego.

U mnie tez tak bylo ze mialam byc grzeczna nie zadawac trudnych pytan i dobrze sie uczyc i czytac ksiazeczke a nie miskiem sie bawic.Tylko ze ojciec nigdy mi nic nie czytal nigdy ze mna nie rozmawial zawsze byl wymagajacy i bardzo niecierpliwy,nerwowy ciagle mialo byc cicho nie mozna bylo np piec gotowac bo byl balagan a on balaganu nie znosil...mama odrabiala ze mna lekcje ale zawsze byla powazna smutna nigdy nie smiala sie szczerze,zawsze mnie strofowala zawsze cokolwiek sie dzialo w szkole z kolezankami nie tak to byla moja wina...

Wyroslam na kobiete pelna lekow i niepwnosci...odnosze wrazenie ze wszyscy sa lepsi ode mnie.Ciagla musze sobie cos udowdniac nigdy nie jestem z siebie zadowolona ciagle jestem spieta....To ze skonczylam studia mam za nic...uwazam ze to gowniane nic nie warte studia.


No ale dzis jest mi fajnie....ale mam nieodparta chec zadzwonic do mamy i na nia nawrzeszczec tylko co mi to da? przeszlosci i tak nie zmienie a ona i tak uwaza ze byla super najlepsza mama na swiecie.
Carrie
CYTAT(Bianka @ Thu, 25 Nov 2010 - 13:43) *
No ale dzis jest mi fajnie....ale mam nieodparta chec zadzwonic do mamy i na nia nawrzeszczec tylko co mi to da? przeszlosci i tak nie zmienie a ona i tak uwaza ze byla super najlepsza mama na swiecie.


mama zostanie zdetronizowana przez Ciebie, spadnie ( jak to chaton określiła) z piedestału

a Ty poczujesz,że w końcu jesteś we właściwym miejscu we właściwym czasie

tylko trzeba dojrzeć psychicznie do takiej konfrontacji - żeby "po" nie wpaść w wyrzuty sumienia

Ja jeszcze jej nie zrobiłam - w pakiecie z matką musiałabym od razu konfrontować się z ojcem a to jeszcze nie czas.
Bianka
i u mnie nie czas jeszcze jestem za slaba psychicznie na jakakolwiek konfontacje czy to z mama czy ojcem czy rodzenstwem.
Carrie
wczoraj byłam na terapii

Podczas rozmowy nagle poukładałam sobie w całość patologię układu matka-ja-ojciec.Powaliło mie to.Tak mi źle, tak mi się chce płakać a nie mogę bo jestem w pracy.Takim płaczem oczyszczającym, wyrzucic z siebie ten smutek, kurcze no.Muszę do wieczora zaczekać...
Gosia z edziecka
Carrie przytul.gif
Mnie swego czasu też powaliło. Ale od tego momentu wszystko nabiera przejrzystości, składa sie i układa. Czego i Tobie życzę icon_smile.gif
Inanna
CYTAT(Carrie @ Fri, 26 Nov 2010 - 10:57) *
wczoraj byłam na terapii

Podczas rozmowy nagle poukładałam sobie w całość patologię układu matka-ja-ojciec.Powaliło mie to.Tak mi źle, tak mi się chce płakać a nie mogę bo jestem w pracy.Takim płaczem oczyszczającym, wyrzucic z siebie ten smutek, kurcze no.Muszę do wieczora zaczekać...


Carrie, a nie możesz sobie wziąć kilku dni urlopu? Bo takie emocje to dobrze jest przeżyć na bieżąco, nie odkładać.
Ja w trakcie swojej terapii też odkryłam coś, co mnie zupełnie rozwaliło. Ale nie mogłam/nie chciałam sobie na te emocje pozwolić i jednym aktem woli je wyparłam. To jest zdumiewające, ale autentycznie uznałam, że tego nie było, że nie będę się tym zajmować, że to nic takiego i "zamknęłam to w szafie". W ciągu kilku minut minęły wszystkie emocje, a ja wróciłam do stanu sprzed tej sesji, na której to wylazło. Samej trudno mi w to uwierzyć, że tak można. Dziś żałuję, że dokonałam tego wyparcia, bo wiem, że powinnam była poprosić męża, żeby wziął kilka dni urlopu i zajął się dziećmi (byłam w takim stanie, że bałam się, że w tych emocjach, które się we mnie odezwały mogę zrobić im krzywdę) a ja powinnam to po prostu przeżyć, przeboleć i przepłakać. Ale nie chciałam, bałam się. Kiedyś do tego wrócę, jak już urodzę, bo na razie nie będę tego ruszać ze względu na dziecko.
Carrie
Gosia - bo to taki kluczowy element układanki się objawił.I jeszcze wczoraj rano nie byłam gotowa na konfrontację z ojcem.Po tym wydarzeniu - ojciec jakby przeskoczył na drugą stronę lustra w moim przeżyciu.Teraz jest razem z matką a ja jestem nareszcie poza ich grą.Do tej pory wciągało to mnie jak taki cholerny wir a teraz oni kręcą się już tylko razem.Beze mnie.
Carrie
CYTAT(Inanna @ Fri, 26 Nov 2010 - 12:28) *
Carrie, a nie możesz sobie wziąć kilku dni urlopu? Bo takie emocje to dobrze jest przeżyć na bieżąco, nie odkładać.
Ja w trakcie swojej terapii też odkryłam coś, co mnie zupełnie rozwaliło. Ale nie mogłam/nie chciałam sobie na te emocje pozwolić i jednym aktem woli je wyparłam. To jest zdumiewające, ale autentycznie uznałam, że tego nie było, że nie będę się tym zajmować, że to nic takiego i "zamknęłam to w szafie". W ciągu kilku minut minęły wszystkie emocje, a ja wróciłam do stanu sprzed tej sesji, na której to wylazło. Samej trudno mi w to uwierzyć, że tak można. Dziś żałuję, że dokonałam tego wyparcia, bo wiem, że powinnam była poprosić męża, żeby wziął kilka dni urlopu i zajął się dziećmi (byłam w takim stanie, że bałam się, że w tych emocjach, które się we mnie odezwały mogę zrobić im krzywdę) a ja powinnam to po prostu przeżyć, przeboleć i przepłakać. Ale nie chciałam, bałam się. Kiedyś do tego wrócę, jak już urodzę, bo na razie nie będę tego ruszać ze względu na dziecko.


hmmm, to rodzaj uzdrawiającego odkrycia, wyzwalającego
popłakać mam ochotę nad sobą - nad tym dzieckiem, które nie miało żadnego wpływu na to
ale dorosła ja w końcu zdemaskowała grę rodziców - tego nie da się odłożyć - bo ten brakujące element układanki sam wskoczył na swoje miejsce

ale dziękuje za uwagę - chyba przejdę się po pracy do domu na pieszo i po prostu popłacze sobie spacerując - nie będe do wieczora czekac
pcola
Carrie,
przytul.gif


Dziewczyny,
czy lęk przed rozpoczęciem terapii jest normalny ? Czy oznacza, że nie jest się jeszcze gotowym ?
Carrie
Normalny jak najbardziej.
Moim zdaniem to nie dowód,że jest sie nie gotowym.To naturalna reakcja na ewentualne zmiany.Stara, znajoma sytuacja, rzeczywistośc jest bezpieczna bo jest...stara.Po nowej nie wiesz czego się spodziewać więc wzbudza strach.

edit: człowiek nie gotowy na terapię nie rozważa w ogóle podjęcia jej.
chaton
Carrie: moj nieslubny doznal na naszej wsplnej terapii czegos w tym rodzaju. Mowil, ze chcialby sie dowiedziec, dlaczego, kiedy oczekuje od niego wsparcia, on reaguje agresja; A potem powiedzial, ze chyba wie, dlaczego. Poczym zaczal plakac. A wiesz, terapeuta do niego powiedzial: "Cierpi pan, prawda? To dobrze, to bardzo dobrze. To niezbedne do zmiany. Niepokoilbym sie, gdyby pan zostal na to obojetny". Mam ochote powiedziec Ci to samo. Wiesz? Ja tez sie cieszylam, ze on cierpial, i wcale nie z sadyzmu. Ze sie w koncu ta skorupka otwiera, czekam na to tyle lat.

pcola: ten lek oznacza, ze jestes swiadoma tego, ze bedziesz musiala pogrzebac w ciemnych stronach twojej przeszlosci. Moim zdaniem oznacza przeciwnie, ze jestes gotowa na terapie i realistycznie sie w nia projektujesz.
Carrie
Chaton ja też bym się ucieszyła na Twoim miejscu.Bo jednak cierpienie ma wartość terapeutyczną a przecież tego Wam trzeba - dokopać się do tej miękkiej warstwy.A nic tak skorupy nie kruszy jak własne łzy.
Bianka
Carrie wyplakalas sie? Lepiej sie czujesz?

U mnie wczoraj udany dzien wszystko fajnie dobrze za dobrze(w pracy z mezem z dziecmi moimi)... i noc bezsenna.Przewracalam sie z boku na bok snily mi sie dzwne rzeczy,szkola postawowa koledzy z klasy,nauczyciel od muzyki ktory byl niezbyt normalny pamietam ze strasznie sie go balam on byl jak gestapowiec....Nie wiem ile nie spalam ale wstalam ze strasznym bolem w klatce piersiowej...Bolalo i teraz troche boli ale nie wiem od czego nie cwiczylam nie lezalam dlugo w jakies niewygodnej pozycji...niby sie nie stresowalam co siedzi gleboko we mnie jest zagadka...mysle o terapii ciagle ciagle wracaja do mnie pytania terapeutki..

Mam w sobie zlosc,zal ciagle bije sie z myslalmi zeby zadzwonic do rodzicow i na nich nawrzeszczec powstrzymuje sie mam ochote wywiesci na lodowce wielki napis NIE DZWON ...

Mam zal do matki ,do ojca...do rodzenstwa...

Mam wrazenie ze gdybym nie wyszla wczesnie za maz zachorowalabym tak jak moj brat.

Zaluje ze terapie jest tylko jeden raz w tygodniu.
chaton
Bianka: to moze napisz list do nich, potem sie zastanowisz, czy wyslesz czy nie (albo zdecydujesz z terapeutka)?
Bianka
nie napisalam zadzwonilam to byl BŁĄD BŁĄD BŁĄD


ale syf
Inanna
Miałam dzisiaj ostatnie spotkanie z terapeutką - najprawdopodobniej od przyszłego tygodnia idzie na zwolnienie. Wróci po macierzyńskim na przełomie sierpnia i września.
Ale zdążyłyśmy dokonać wysocie ciekawych odkryć.
Otóż w moim życiu funkcjonuje taki schemat, że wszystko dzieje się samo. A ja jestem zaskakiwana sprzyjającymi okolicznościami. Życie płynie tak, żeby mi odpowiadało, a ja nie muszę brać odpowiedzialności za żadne decyzje, bo żadnych nie podejmuję - idę tylko z prądem. I w ten sam sposób zaszłam w ciążę.
Ja chciałam trzecie dziecko, zjawiło się w optymalnym momencie. I to wcale nie był przypadek. To ja/moja podświadomość urządziła wszystko tak, żebym mogła być zaskoczona, ale żeby wszystko było tak, jak ja chcę. Dzięki temu mogę udawać, że nie miałam na to wpływu, nie muszę się tłumaczyć z decyzji o trzecim dziecku, mogę wręcz udawać ofiarę losu. A tak naprawdę to mój organizm podjął decyzję o ciąży. To ja w nią zaszłam wtedy kiedy mi odpowiadało i dlatego, że chciałam.
ruda_kasia
i to nie jest niedobrze, że tak się dzieje? tak tylko pytam, nie z pustej ciekawości, tylko próbując sama coś porządkować...
ruda_kasia
i to nie jest niedobrze, że tak się dzieje? tak tylko pytam, nie z pustej ciekawości, tylko próbując sama coś porządkować...
Inanna
CYTAT(ruda_kasia @ Tue, 30 Nov 2010 - 16:52) *
i to nie jest niedobrze, że tak się dzieje? tak tylko pytam, nie z pustej ciekawości, tylko próbując sama coś porządkować...


Jasne, że niedobrze. Bo powinnam być świadoma, czego chcę i powinnam mieć odwagę robić co uważam za właściwe i powinnam mieć odwagę brać na siebie odpowiedzialność za własne decyzje.
chaton
QUOTE(Bianka @ Mon, 29 Nov 2010 - 12:32) *
nie napisalam zadzwonilam to byl BŁĄD BŁĄD BŁĄD
ale syf


Bianka: co sie stalo?


QUOTE(ruda_kasia @ Tue, 30 Nov 2010 - 16:52) *
i to nie jest niedobrze, że tak się dzieje? tak tylko pytam, nie z pustej ciekawości, tylko próbując sama coś porządkować...


Niedobrze, bo dlaczego Inanna musi sie uciekac do takich sztuczek, zamiast spokojnie porozmawiac z mezem i wyznac mu chec trzeciego dziecka? Albo choc sama sobie ja wyznac?
Pisze tak, bo rozumiem. Ja zlapalam sie na tym, ze marze, zeby wpasc, i zeby drugie dziecko pozwolilo nam na przejscie naszych problemow, pokonanie ich i dalsze zycie w harmonii. Po raz trzeci zapomnialam pigolki. Tyle, ze w moim wieku takie wypadki sa mniej prawdopodobne. Wiec nie mam wyjscia, bede musiala to przepracowac najpierw sama z soba, a potem ewentualnie z niemezem, jesli nasza terapia sie powiedzie i sama jak duza dziewczynka zadecydowac.
Na ostatnim seansie wspolnej terapii mowilismy o pieniadzach. Zdalam sobie sprawa po raz kolejny, ze tak na prawde ta terapia jest dla Nicka. Ja znow nic z niej nie wynioslam a on zachowywal sie, jakby doznal olsnienia. W zwiazku z rzeczami, ktore mu powtarzam jak zdarta plyta. Fakt, ze powiedzial to terapeuta zmienia wszystko. Wiec co tam, chodzimy dalej, mniejsza z tym, komu pomaga, byle by nam wyszlo na zdrowie. Nick bardzo sobie bierze do serca rady terapeuty i w ogole sobie zdaje sprawe, ze on sie zmienia. Slyszy to, co sie do niego mowi, nawet jesli nie widac tego od razu i bierze to pod uwage. To chyba wazne.
Carrie
Bianka odezwij się!!!
Co się stało? Może jak się wygadasz to dramaturgia sytuacji zelżeje?
Bianka
Czesc dziewczyny!

U mnie w miare ok nie do konca potrafie przelac wszystko na klawiature zebyscie mialy jasny obraz mojej sytuacji.

Czuje sie tak sobie zagubiona jak zwykle ale to nic nowego...

Ponoc moj stosunek do rodzicow przelewam na meza...ja tego nie widze narazie ale psycholozka twierdzi ze tak jest.


Zamykam sie w sobie na zime jak niedzwiedz najchetniej zasnelabym i obudzila sie z poczatkiem kwietnia.

Nie mam checi do dzialania zmuszam sie do wszystkiego probuje w glowie sobie wszystko ukladac tlumaczyc ...srednio mi wychodzi...

Ale pozytywne jest to ze o mnie zapytalyscie zarowno Carrie jaki i chaton to dla mnie wazne.Do tej pory wciaz mysle ze nikt mna sie nie przejmuje ze wszystkim jestem obojetna zarowno moim rodzicom jak i mezowi i zyje to ok a jak przestane zyc to tez ok...No i staram sie zyc tak zeby nikomu nie przeszkadzac nie zajmowac czasu moja osoba i moimi problemami.

Psycholozka pare sesji wstecz tez pytala co ona o mnie mysli wiec szczerze jej odpowiedzialam ze jestem jej obojetna.
Gosia z edziecka
Skoro to ważne, icon_smile.gif
Ja też zwróciłam uwagę na Twój wpis. I myślałam o Tobie i trzymałam kciuki.
Nie wpisałam nic, bo mii ciężko było coś wymyśłić.
Dziś moge napisać, że coż icon_wink.gif icon_sad.gif, nie jesteś osamotniona w takim samopoczuciu, niestety. Witam w klubie icon_wink.gif. Ja sie okresowo "zawalam" potem próbuje sie poskładać.
Teraz sobie pomyślałam, że może sie nawet do tego można przyzwyczaić?
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.