To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

psychoterapia

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

Stron: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21, 22, 23, 24, 25, 26, 27, 28
Agalu
CYTAT(Inanna @ Fri, 23 Jul 2010 - 22:12) *
Agalu, jeśli masz możliwość pójść na terapię grupową - to koniecznie z niej skorzystaj. Grupowa jest lepsza. Procesy terapeutyczne przebiegają w niej z większą intensywnością, proces zdrowienia następuje szybciej. Grupa działa jak lustro, stąd człowiek szybciej "załapuje" o co w terapii chodzi, może popatrzeć na siebie oczami innych, może siebie odnaleźć o opowieściach innych ludzi. Łatwiej poukładać siebie w takich okolicznościach. U nas nie ma grupowej - ani płatnej ani bezpłatnej. Są tylko grupy DDA, ale ja się tam nie łapię.


no to w takim razie musze to mlcno rozważyć, waham sie jeszcze czy ja się otworzę, czy mi głupio nie będzie przy kilku osobach
chaton
QUOTE(Agalu @ Fri, 23 Jul 2010 - 22:36) *
no to w takim razie musze to mlcno rozważyć, waham sie jeszcze czy ja się otworzę, czy mi głupio nie będzie przy kilku osobach


Agalu, ja niestety nie mam doswiadczenia w grupowej terapii, ale wiem, ze grupa wsparcia z pewnoscia moze byc pomocna.
Niech Ci nie bedzie glupio, bo te inne osoby nie beda tam tez przypadkowo. Przeciwnie, ona maja prawdopodobnie podobne problemy do twoich, twlasnie o to chodzi.
Carrie
Agalu - ja mam koleżankę po 3 miesięcznej terapii grupowej - dzień w dzień przez kilka godzin.Po pierwszej euforii opadł jej entuzjazm, wróciło stare kiepskie samopoczucie, problemy które były - nadal są.A nie minęło pół roku jeszcze.Teraz chodzi na indywidualną psychodynamiczną i jest jednocześnie zachwycona i smutna.Zachwycona bo terapeuta poświęca jej ogrom uwagi i rozbierają razem na drobne każdą myśl.Smutne - bo z żalem stwierdziła,że te 3 miesiące grupowej nie dały jej nigdy poczucia takiego zrozumienia i zagłębienia się w jej osobę.Teraz poruszane i omawiane są te aspekty jej życia, które były całkiem zignorowane podczas grupowej terapii.

Ja też chodzę na indywidualną.Na grupową nie zdecydowałabym się.I to nie przez skrępowanie przed grupą ludzi a przez potrzebę poświęcenia mi absolutnej uwagi.Coś czego nie doświadczałam.Rodzaj dowartościowania.
Agalu
CYTAT(Carrie @ Sat, 24 Jul 2010 - 12:59) *
Ja też chodzę na indywidualną.Na grupową nie zdecydowałabym się.I to nie przez skrępowanie przed grupą ludzi a przez potrzebę poświęcenia mi absolutnej uwagi.Coś czego nie doświadczałam.Rodzaj dowartościowania.


otoż to ,tez o tym myślałam

pójdę w tym tygodniu do swojej lekarki ,porozmawiam z nią, zapytam co radzi
od 3 dni znowu czuję się fatalnie, normalnie ciągle się trzęsę i mam ochotę zasnąc i się już nie obudzić żebym już nie musiała się sama ze sobą męczyćicon_sad.gif
malinka1978
agalu ja chodzilam 2 razy na terapie grupowa. trwajaca 10 tygodni. dowiedzilam sie rzeczy o ktorych nie wiedzilam, ale czegos mi brakowalo. kontynuacja potem indywidualnej 3 lata dala mi wiecej.
potem tez byly indywidualne, wiec polecam!
do tego powrocil problem z ukldaem moczowym, i grzybica wiec w poniedzialek mam isc do lekarza 21.gif
chaton
Agalu: moze w takim razie pojdz na jeden seans tej grupowej, zeby spawdzic czy Tobie to odpowiada?
Bo ja mysle, ze trudno ocenic. To zalezy od twoich osobistych preferencji, od grupy i od osoby prowadzacej.
Wiesz, ja prowadze grupy, nie w tej branzy, ale prowadze szkolenia i warsztaty i powiem Ci,z e nawet, jesli jest ten sam temat, nie spotkalam dwoch identycznych grup, kazda grupa jest inna, ma inna dynamike, ktora tworza wszyscy czonkowie.
Jak Ci sie nie spodoba, to na indywidualna.
Od czegos trzeba zaczac!

Dziewczyny, czytam ta ksiazke Cardinal: dzieki Inanna! No i normalnie ona jest niesamowita! Nawet nie wiedzialam, ze mozna miec takie objawy psychosomatyczne, jak ta kobieta! W dodatku styl jest bardzo wciagajacy, ona doskonale to wszystko opisuje. Trudno bylo mi sie od niej oderwac. Na prawde warto przeczytac, chociaz po to, zeby sie dowiedziec, ze sa osoby, ktore mialy sie duzo gorzej od nas i ktore z tego wyszly.
Ja w dodatku identyfikuje sie tym latwiej, ze miejsce, w ktorym Marie C. chodzila na terapie jest calkiem niedaleko gabinetu mojej terapeutki! Wiec jak ona opisuje te brukowane paryskie podworka, to jakbym tam byla.

Co do naszej historii z niemezem, to w koncu umowil sie z psychiatra; Ma spotkanie 26-go sierpnia, trzymajcie dziewczyny kciuki, zebym do tej pory nie zwariowala! blagam.gif blagam.gif blagam.gif
pcola
chaton,
trzymam, a Ty trzymaj za mnie, bo faceci w mojej rodzinie też są ostatnio zabójczy.



chaton
QUOTE(pcola @ Tue, 27 Jul 2010 - 15:13) *
chaton,
trzymam, a Ty trzymaj za mnie, bo faceci w mojej rodzinie też są ostatnio zabójczy.


To nawzajem. Jakies wakacje w perspektywie z dala od owego faceta?
harkon
Chaton - trzymam!! Oby nie zwial..

Co do grupowej i indywidualnej terapii - mysle,ze na poczatku, gdy bylam w bardzo zlym stanie, grupowa by mnie tylko wystraszyla.. Za slaba bylam. Nie bylabym w stanie sie przelamac.. Choc moja terapeutka chciala,zebym poszla na grupowa w zwiazku z bulimia.. Jednak sie nie zdecydowalam. Chyba jest to kwestia czlowieka..

Ps. no i witajcie po wakacjach icon_biggrin.gif
chaton
Witaj Harkon! brawo_bis.gif

Oby, oby. W godzinach pracy ma spotkanie, wiec mam nadzieje, ze nie wykombinuje, ze sie bez niego nie obejda.

Kurcze dla mnie to kawal czasu. Teraz to spoko, zajmuje sie na 100% moja kariera: robie sobie bilans kompetencji, co zajmuje sporo czasu i energii. Ale jak fajnie, ze sie ktos mna zajmuje zawodowo dla odmiany, luuubie!

Po wakacjach tez bedzie zadyma: dostalam nowe obowiazki. Niby fajnie, bo chcialam zmiany i przede wszystkim troche moj konik, bo bede interweniowac na temat dyskryminacji w pracy...

Tylko te wakacje... jak ja z nim wytrzymam w wakacje? Chyba sobie tak czas zorganizuje, ze on sie bedzie mala zajmowal, a ja bede ciagle gdzies latac...
harkon
Chaton, wakacje sa do odpoczywania icon_wink.gif , pamietaj. I do rozpieszczania sie. Lataj, pewnie!! Mozesz tez mnie odwiedzic 06.gif ,zapraszam!
pcola
chaton,
niestety, urlop a nawet więcej spędziłam w szpitalu Dziadkiem. Teraz nadrabiam zaległości.
Jesienią może Francja icon_smile.gif wszystko zależy od sytuacji z Dziadkiem.
Inanna
CYTAT(chaton @ Tue, 27 Jul 2010 - 15:07) *
Dziewczyny, czytam ta ksiazke Cardinal: dzieki Inanna! No i normalnie ona jest niesamowita! Nawet nie wiedzialam, ze mozna miec takie objawy psychosomatyczne, jak ta kobieta! W dodatku styl jest bardzo wciagajacy, ona doskonale to wszystko opisuje. Trudno bylo mi sie od niej oderwac. Na prawde warto przeczytac, chociaz po to, zeby sie dowiedziec, ze sa osoby, ktore mialy sie duzo gorzej od nas i ktore z tego wyszly.
Ja w dodatku identyfikuje sie tym latwiej, ze miejsce, w ktorym Marie C. chodzila na terapie jest calkiem niedaleko gabinetu mojej terapeutki! Wiec jak ona opisuje te brukowane paryskie podworka, to jakbym tam byla.


Warto jeszcze dodać, że ona chodziła na terapię w latach siedemdziesiątych - to prawie 40 lat temu!!!! I wyzdrowiała! A od tamtej pory psychoterapia zdążyła się bardzo rozwinąć, więc skoro już wtedy umieli wyleczyć nerwicę, to teraz chyba tym bardziej, nie? icon_biggrin.gif icon_wink.gif
chaton
Harkon: no ja bym sie z duza checia z Toba spotkala, ale przyznam, ze z przedmiescia Gdyni do przedmiescia Warszawy kupa drogi... chyb, ze gdzies posrodku? A moze byscie sie na week-end do Leby wybrali z nami?

Inanna: terapia sie rozwinela, psychoanaliza niestety stwierdzam, ze stoi w miejscu... mi nie pomogla, niestety, zawiodlam sie na niej i zmienilam kierunek. No w kazdym razie ja mam trudnosci z oderwaniem sie od tej ksiazki. Nawet forum zaniedbuje! icon_redface.gif A teraz wyslalam chlopa na spacer z dzieckiem, zeby sprzatnac w domu, ale akurat bylam na etapie, gdzie ona opowiada, jakie swinstwo jej matka zrobila, wiec chyba mop poczeka jeszcze kilka stron...

pcola: jak bedzie Francja, to daj znac koniecznie!

A nikt nie mieszka w trojmiescie?
domi
CYTAT(chaton @ Wed, 28 Jul 2010 - 18:51) *
A nikt nie mieszka w trojmiescie?

Ja mieszkam niedaleko ....ogólnie pochodzę z trójmiasta a więc czasem tam bywam.
A tak w ogóle to zgłaszam swój powrót z urlopu 06.gif .
pcola
A powitać, powitać. Udany ?
domi
CYTAT(pcola @ Wed, 28 Jul 2010 - 20:01) *
Udany ?

Owszem. Mimo, że spędziłam go na własnej działce a nie na Majorce ale za to w świetnym towarzystwie i pogoda dopisywała przez większość dni. Popsuła sie dopiero w piątek.
harkon
Dziewczyny, artykul wart przeczytania! Powiem wiecej - dla nas, osob bioracych rozne leki, mysle, ze nawet obowiazkowy. Wstawiam ze specjalna dedykacja dla dzielnej Malinki, ktora walczy, zeby z tego cholerstwa sie uwolnic, bo zaden konowal nie uswiadomil jej, co oznacza nieustanne przyjmowanie benzodiazepin, tylko je ciagle przypisywal, przypisywal.. Dziewczyny benzodiazepiny
pcola
domi,

icon_smile.gif nieważne gdzie, ważne jak icon_wink.gif
chaton
QUOTE(harkon @ Thu, 29 Jul 2010 - 09:33) *
Dziewczyny, artykul wart przeczytania! Powiem wiecej - dla nas, osob bioracych rozne leki, mysle, ze nawet obowiazkowy. Wstawiam ze specjalna dedykacja dla dzielnej Malinki, ktora walczy, zeby z tego cholerstwa sie uwolnic, bo zaden konowal nie uswiadomil jej, co oznacza nieustanne przyjmowanie benzodiazepin, tylko je ciagle przypisywal, przypisywal.. Dziewczyny benzodiazepiny


Dzieki, Hrakon. Wiec w Polsce tez juz sie tak robi... icon_sad.gif Wiesz, jak ja chcialam planowac drugie dziecko wygooglowalam moj antydepresant + ciaza i poserfowalam sobie po francuskich portalach... bylam w szoku, ile dziewczyn bierze przez dlugie lata psychotropy, to sie zrobil z tego sposob na zycie! I powiem Ci, lekarze o tym wiedza i ich to nie wzrusza, bo jak zmienialam antydepresany i pytam sie go, ile czasu to cholerstwo mozna brac, to on na to,ze sa pacjeci co biora dziesiatki lat! Czyli sz osoby, ktore biora do konca zycia!

Domi: jak sie wyrobie, to napisze Ci pw z moimi namiarami w PL.
Bianka
Witajcie !

Jestem po ostatniej wyzycie na terapii przed miesieczna przerwa.Pani psycholog idzie na urlop i trudno jakos musze sie dostosowac choc przyznam nie jest mi to na reke..Zakonczylam terapie jak zwykle w duzym chaosie ostatnio mowila ze jestem taka sama jak brat dlatego go unikam teraz ze jestem taka jak siostra z ktora obecnie jestem w konflikcie....rodzicow nadal nienawidza chodz z drugiej strony kocham ,przenosze te dziwne zachowania na meza ...no poprostu chaos chaos chaos...


Ech...
domi
CYTAT(chaton @ Thu, 29 Jul 2010 - 11:24) *
Domi: jak sie wyrobie, to napisze Ci pw z moimi namiarami w PL.

CZekam.
chaton
Witaj Bianka! No ja tez mam problem z urlopem terapeutki... w koncu zastepuje mi mame, tate, brata... i nie wiem kogo jeszcze, wiec to duzy brak, jak jej nie ma. Trzymaj sie dzielnie!

Wiecie, co dziewczyny? Cztyam ta ksiazke M. Cardinal z zapartym tchem i tak sobie mysle, ze fakt, ze ona przezyla niefajne rzeczy, ale w sumie zadnej konkretnej traumy jak jakies molestowanie czy ewidentne fizyczne maltretowanie... troche jak ja. Niby nic. Zdaje sobie sprawe, na jakiej pustyni emocjonalnej ja sie wychowalam. Ona opisuje, jak jej najwyrazniej zaburzona matka chciala z niej zrobic kogos, kim samej jej sie nie udalo zostac... A ze mnie nikt nie chcial nikogo zrobic, ja po prostu sobie bylam i nikt sie nie przejmowal moimi potrzebami, moimi odczuciami... jak tylko cos o nich przebakiwalam, to ciii... dawano mi do zrozumienia, ze przeszkadzam, ze lepiej sobie te potrzeby i odczucia niech gdzies zepchne w kat, tak bedzie wygodniej dla wszystkich. Czytam ta ksiazke i zaczynam rozumiec, dlaczego taki ogromny zal ze mnie dzis wychodzi.
Na bilansie kompetencji zrobilam test osobowosci i wychodzi, ze jestem ekstrawertyczka. Ja sie kloce uparcie, ze jestem introwertyczka. Konsultantka nie zgadza sie ze mna i zasugerowala, ze moze ja zawsze mialam tendencje do wyrazania swojego wewnetrznego swiata, tylko zostala ona stlumiona? Zatkalo mnie.
No pomaga mi ta ksiazka, bo zdaje sobie sprawe, ze to, co przezylam, to nie takie "nic" jak sobie zazwyczaj mowie, ta kobieta nie przezyla nic wiecej ode mnie, a otarla sie o szalenstwo. Znaczy, ze moze powinnam w koncu zaczac sie brac na powaznie i przestac umniejszac doznanych przeze mnie zaniedban od rodziny. Co z tego, ze zawsze mialam cieplo i co jesc? Jak tak naprawde jedynym przekazem, jaki dotychczas dostalam od matki jest "Nie istniej. Nie chcielismy Cie. Wiec jak juz Ci zrobilismy laske pozwolic Ci byc na tym swiecie, to nie zawracaj nam glowy". Bardzo sie odnalazlam w tym opisie, jak Marie C. opowiada, ze nie tyle miala za zle swojej matce za to, ze chciala ja poronic, ale bardziej, ze nie poddala sie aborcji. To straszne urodzic dziecko wbrew swojej woli i przez cale zycie kazac mu za to placic.

W dodatku od kilka nocy sni mi sie, ze poronilam. Normalnie w dzisiejszym snie wyraznie czulam skurcze i jak probowalam sie im nnie dac, a jednak w pewnym momencie poczulam, jak plod przepycha sie przez kanal rodny... to bylo straszne, obudzilam sie zalana potem. Nie wiem skad, ale w tym snie wiedzialam, ze to bylo moje trzecie poronienie. Mysle, ze te trzy poronienia symbolizuja te 3 momenty, kiedy chcialam drugiego dziecka; I ze to oznacza, ze zaczynam przezywac zalobe tego drugiego dziecka i przyzwyczajac sie do mysli, ze juz go pewnie nie bede nigdy miec.

Bianka
Chaton ja chyba nie dostalam jasnego sygnalu od rodzicow ze jestem nie chciana...Jestem trzecim dzieciem swoich rodzicow bardzo konserwatywnych mam jeszcze mlodszego brata.Ale pomimo tego ze takiego sygnalu nie dostalam mam mocne zaburzenia emocjonalne czuje sie nie kochana nie akecptowana mam leki teraz moze nie tak silne ale jednak mam.Mam bardzo niskie poczuciie wlasnej wartosci...Terapeutka czasem pyta mnie co ona mysli sobie o mnie wtedy odpowiadam ze nic ze raczej o mnie nie mysli ze jestem jej obojetna ze ma swoje sprawy swoje zycie i cale mnostwo innych pacjetow nie ma czasu o mnie myslec...Tak samo mysle o moich rodzicach ze sie mna nie interesuja ze nie dzwonia ze jestem im obojetna mam im to za zle....i ciagle sie szarpie bo nie rozumiem jak mozna nie interesowac sie swoim dzieckiem jak mozna byc tak obojetnym ...z drugiej strony oni to zupelnie inna bajka niz ja nigdy nie bylismy jakos szczegolnie blisko ja zawsze przy nich nie bylam soba udaje kogos innego usmiecham sie szczeboice o jakis plotkach bo nie wiem o czym z nimi mozna rozmawiac jaka rozmowa ich zadowoleni co mowic zeby mysleli ze jestem madra i godna uwagi oni mnie nie znaja nie wiedza jaka jestem naprawde...nie potrafie przy nich byc soba od kiedy pamietam udaje przy nich kogos innego...
Nigdy tak naprawde sie mna nie interesowali...Jakos cale zycie sobie z tym radzilam a teraz to mnie boli nie wiem dlaczego?Bo przeciez tak jak pisze nigdy nie bylam z nimi blisko wiec czego teraz oczekuje? i skad to pragnienie? skad taka tesknota?


I jest taki paradoks ze u meza tez ta obojetnosc mnie boli wmawiam sobie ze on sie mna nie interesuje ze nie kocha etc...Psycholog mowi ze moj maz jest bardzo podbny do mojego ojca i dlaczego wybralam sobie za meza kogos podobnego do ojca?

Z drugiej strony moj maz kocha mnie na swoj sposob i to zainteresowanie tez na swoj sposob okazuje tylko ze mna cos nie tak....

Chcialabym napisac ze jestem juz na prostej...
malinka1978
harkon dzieki za pamieć i wstawienie artykułu.
obecnie przez 2 miesiace zeszlam z 6 mg na 1 mg lexotanu . to mnie tylko częsciowo cieszy ponieważ spamilan srednio dziala i nie czuje sie dobrze;/ dlatego jeszcze poszukam innego leku. bo hydroksyzyny nie chce a pramolan fatalnie na mnie dziala, blokerow tez nie chce wiec jest malo dla mnie lkeó ktore bylyby zastepstwem bezno.
domi
CYTAT(Bianka @ Fri, 30 Jul 2010 - 15:50) *
...Psycholog mowi ze moj maz jest bardzo podbny do mojego ojca i dlaczego wybralam sobie za meza kogos podobnego do ojca?

Z drugiej strony moj maz kocha mnie na swoj sposob i to zainteresowanie tez na swoj sposob okazuje tylko ze mna cos nie tak....

Chcialabym napisac ze jestem juz na prostej...

Nigdy nie rozumiałam czegoś takiego, ze ludzie wybierają sobie małżonka podobnego do jednego z rodziców. Musi być coś prawdy w tym bo inaczej patologia czy alkoholizm nie byłby "dziedziczony" z pokolenia na pokolenie. Ja nie wybrałam sobie faceta podobnego do ojca, zawsze szukałam kogoś wręcz odwrotnego.
Nie rozumiałam też powiedzenia: zobacz jak on/ona traktuje swojego rodzica a zobaczysz jak będzie traktować ciebie. Gdyby to była prawda to swojego męża traktowałabym jak kulę u nogi, zbędny balast, wstydziłabym się go, w ogóle byłby mi obojętny. A tak nie jest. On tez nie traktuje mnie jak swojej matki a wg powiedzenia tak miałby robić. Czy to znaczy, ze ja, ew. mąż ... jesteśmy odrębną jednostką, która nie stosuje się do ogółu i dlaczego?
Ależ zagmatwałam 37.gif .

Druga sprawa, że mężczyźni zawsze kochają inaczej niż kobiety. Nie znaczy, że słabiej, gorzej ...tylko inaczej bo dla nich co innego odgrywa główną role w związku, mają inne priorytety. Najczęściej jest tak, ze oceniamy kogoś (niekoniecznie mężczyznę) wg siebie, swoich poglądów i gustu. A każdy jest inny i nie wolno nam patrzeć na kogoś przez pryzmat swoich uczuć, swoich emocji. Mi się też kiedyś wydawało, ze mąż mnie nie kocha/kocha mniej. Na szczęście tylko mi sie wydawało. Po prostu wmawiałam to sobie by zagłuszyć swoje poczucie bezradność, swoją samotność i swoje własne zagubienie. Spychając winę na niego chciałam siebie wybielić. Nic nie pomogło a wręcz odwrotnie... icon_sad.gif .
chaton
QUOTE(domi @ Sun, 01 Aug 2010 - 16:40) *
Nigdy nie rozumiałam czegoś takiego, ze ludzie wybierają sobie małżonka podobnego do jednego z rodziców. Musi być coś prawdy w tym bo inaczej patologia czy alkoholizm nie byłby "dziedziczony" z pokolenia na pokolenie. Ja nie wybrałam sobie faceta podobnego do ojca, zawsze szukałam kogoś wręcz odwrotnego.


Domi, tez tak myslalam, az spotkalam kolege w pracy, ktory byl rowniez psychoanalitykiem i wytlumaczyl mi, ze jesli masz nieprzepracowane problemy z rodzicami, to zawsze bedzie albo powtorka z rozrywki, albo totalne przeciwienstwo, co generalnie wychodzi na jedno. Dam Ci przyklad. Ja mam bardzo wycofanego ojca, z ktorym ne mialam udanej komunikacji. Ba! W ogole zadnej komunikacji. Moj pierwszy maz byl przeciwienstwem: no zawsze i tylko slychac bylo jego, byl lawsze w centrum uwagi, potrafil swietnie zwrocic na siebie uwage i mnie to imponowalo. Myslalam sobie: przy takim to nie zgine. I co? Doopa blada. Okazala sie dosc predko, ze ten facet nie potrafi sluchac, jest totalnie skoncentrowany na wlasnej osobie i nie ma w jego zyciu miejsce na innych. Czyli czytaj zero komunikacji i ja sie zwijam. Poczym spotykam... no przeciwienstwo mojego bylego meza. Mam rozwijac, czy nie musze?
harkon
CYTAT(domi @ Sun, 01 Aug 2010 - 14:40) *
Nigdy nie rozumiałam czegoś takiego, ze ludzie wybierają sobie małżonka podobnego do jednego z rodziców.


Przeciez to nie dzieje sie swiadomie.. Jak pisala Chaton, nasze wewnwtrzne nieuswiadomione konflikty zmuszaja nas do robienia dziwacznych rzeczy..Czasem wybiera sie partnera odwzorowujacego naszych rodzicow, czasem wrecz przeciwnie.. czasem sie w ten sposob krzywdzimy, czasem nagradzamy.. Kwestia tylko, by sobie uswiadomic motywy naszych dzialan i pozniej siebie rozumiec..
chaton
Wiecie, co , laski, ja nie wiem, czy mi te nowe lekarstwa nie stykaja, czy to nasza sytuacja z Nickiem tak wwplywa... ale dawno tak nie mialam namieszane w emocjach. Normalnie jutro oddam Ewe do przedszkola na pol dnia, niech sie dziecko wyszaleje, bo ja nie jestem ostatnio dla niej dobrym towarzystwem...
Normalnie odczuwam ten miesiac czekania na spotkanie N. z psychiatra jak zawieszenie wyroku. Czuje sie fatalnie i nawet nei moge mu temu powiedziec... a tak czekalam na te wakacje, tak mi byl potrzebny spokoj i wyciszenie! Nie mam jednego ani drugiego. Co z tego, ze do roboty ni ide, jak szarpia mn a jakies wewnetrzne emocje... dawno nie czulam sie podle, najgorsze wakacje od dawna!
Ze sie poskarze, a co.
domi
CYTAT(harkon @ Tue, 03 Aug 2010 - 13:34) *
Przeciez to nie dzieje sie swiadomie.. Jak pisala Chaton, nasze wewnwtrzne nieuswiadomione konflikty zmuszaja nas do robienia dziwacznych rzeczy..Czasem wybiera sie partnera odwzorowujacego naszych rodzicow, czasem wrecz przeciwnie.. czasem sie w ten sposob krzywdzimy, czasem nagradzamy.. Kwestia tylko, by sobie uswiadomic motywy naszych dzialan i pozniej siebie rozumiec..

Wiem, że to się dzieje nieświadomie. Ja jestem w takim razie nieświadoma do tej pory a znam się z mężem 15 lat! Niech mi ktoś wytłumaczy w jaki sposób mam znaleźć te cechy, wg których go wybrałam a nie kogoś innego. Te cechy, które są takie jak u mojego ojca? Chociaż tak szczerze to nie wiem czy chcę to wiedzieć icon_rolleyes.gif . Jeśli się dowiem, ze męża wybrałam takiego jakiego mam ojca, to czy nie zmienię do niego stosunku...na negatywny?
Naprawdę myślałam nad tym wielokrotnie i nie widzę powiązania. A może nie znam swego ojca? Bo co ja właściwie mogę o nim powiedzieć?...że zawsze pił, okradał nas, zabierał się do bicia, nie interesował się nami, że kipiała w nim nienawiść i wypominał nam o tym na każdym kroku. Ja nie umiem znaleźć żadnej pozytywnej strony w swoim ojcu. To jak u licha mam go porównać ze swoim mężem, który ma sporo wad ale ma też piękne zalety i przede wszystkim nas kocha?
harkon
Ale po co masz porownywac? Wyszukiwac? NIe rozumiem. Przeciez to nie jest obligatoryjne i nie dzieje sie zawsze i u kazdego. NO chyba,ze zasugerowal Ci taki problem terapeuta.. Ale pewnie wtedy ma jakies podstawy, by tak Cie naprowadzac. Poza tym - nie ma dwoch takich samych osob.. czasem wybieramy ta druga osobe tylko pod wzgledem jednej cechy lub w kontrze do niej.
Co do nas, naszych TZ - ja nie jestem teraz z osoba , ktora wybralam 15 lat temu. Ale on tez nie - 29.gif I ciesze sie niezmiernie z tego! Mam wrazenie, ze moj partner tez 06.gif Czlowiek nie jest monolitem, niezmienna skala.. I na szczescie, bo bysmy nie mogly sie leczyc i wyleczyc!! Jestesmy tworami,ktore nieustannie sie przeobrazaja. Mamy jakies niezmienne ramy, pewnie, ale w szczegulach ewolujemy, zmieniamy sie.. Nieustannie. Wedlug mnie w zwiazku wazne jest, zeby sie zmianiac razem, tzn. nigdy sie od siebie nie oddalic, bo inaczej spotkamy pozniej nieznanego czlowieka, albo w ogole sie nie bedziemy w stanie juz spotkac. Zobaczcie jak fajnie, ze mozemy sie zmieniac - dzieki temu jestesmy dla siebie nieustannie w jakis sposob nowi, mamy co odkrywac, czym sie zadziwiac. Z drugiej strony wierze, ze pewnych zmian nie da sie zaakceptowac.. Dlatego mowie o wspolnym zmienianiu, wspolnej drodze w tej zmianie.

Chaton, ja Ci sie wcale nie dziwie.. Ja tez nie lubie czekac na wazne wydarzenia.. mam wtedy w sobie takie telepanie, nie umiem sie skupic i jestem roztrzesiona.. Ale juz calkiem blisko do tego dnia.. Oby poszedl!! Trzymam nieustajaco kciuki!
chaton
Harkon: dzieki Ci po raz kolejny za wsparcie. Tej nocy byla powtorka z rozrywki, pijany sasiad obudzil mnie o 3-ciej rano wlaczajac muzyke na caly regulator i juz nie zasnelam. No tak sie miotalam, takie mna szarpaly emocje, ze jak Nick sie obudzil, to powiedzialam mu, ze zle sie czuje i troche z siebie wylalam. Ciut mi lepiej, ale zdaje sobie sprawe, ze nie jest super. Jestem klebkiem nerwow i uswiadamiam sobie, ze chyba zawsze nim bylam.
Oddalam Ewe na dwie godziny do nowego przedszkola, niech ona sie wyszleje z dziecmi a ja sie zajme soba. Cholera, musze byc zdrowa, dla niej. Ona nie moze przezyc tego, co ja ze swoja matka, nigdy bym sobie tego nie darowala.
No niby walcze, walcze, ale przyznaje, ze ostatnio tone.
Moze te nowe leki po prostu na mne nie dzialaja? Trudno wtedy ocenic, co jest spowodowane ich dzialaniem, a co sytuacja. Oczywiscie wszyscy lekarze i moja terapeutka na urlopie...
pcola
chaton,
a nie nakręcasz Ty się przypadkiem dodatkowo tym, że Twoja terapeutka i lekarze
są właśnie na urlopie ?
W moim miasteczku jedyną konkretną terapeutką jest moja dalsza krewna -
normalnie kanał. W końcu mnie tak przydusi, że się zbiorę i gdzieś zawlekę ze
swoimi utrapieniami.
Brat chodził na terapię w czasie studiów, jest lepiej ale do ideału daleko, sam mówi.
Przechlapane mieć rodziców, którzy na wszystkim znają się najlepiej i ogólnie są
doskonali.
Carrie
CYTAT(pcola @ Wed, 04 Aug 2010 - 12:43) *
Przechlapane mieć rodziców, którzy na wszystkim znają się najlepiej i ogólnie są
doskonali.


oraz wiedzą lepiej co Ci zaszkodzi a co powinnaś robić i jak postępować icon_wink.gif

dziewczyny, ja nie odzywam się bo mam straszny mętlik w głowie
nie potrafię przeanalizować swoich uczuć, tego co mi siedzi w głowie
jest mi źle, przybita nie jestem ale świadomość tego,że dotychczasowe decyzje i wybory życiowe były efektem takich a nie innych doświadczeń, obciążeń wcale mi nie pomaga.Za to odkrywam kolejne rejony w których na chwilę obecną postąpiłabym zupełnie inaczej.Niefajne to jest.

Pomagają mi posty chaton bo mam podobne rozterki i jakoś tak nakierowują na analizowanie swojego przypadku ale ciężko mi.
Tośka
Carrie, a może lepiej nie analizować...
W moim przypadku ta opcja jest najlepsza
Bianka
U mnie tez najlepiej nie analizowac od analizowania dostaje szalu...wszystko jest nie tak jak powinno no i nie potrafie werbalizowac mysli tak zeby zostac dobrze zrozumianym to bardzo irytujace.Sama juz nie wiem co i jak dlaczego tak sie dzieje i czy kiedykolwiek bedzie lepiej wszystkiego sie bopje boje sie zmian boje sie cokolwiek ruszyc a zyc w takim marazmie tez nie chce jestem spieta nie portrafie sie wyluzowac.
Carrie
Dziewczyny, ale problem polega na tym,że coś mnie męczy tylko nie potrafię tego określić.Czuję dyskomfort.Duży dyskomfort. Jak nie przeanalizuję to mam permanentny niepokój.

edit: a no właśnie Bianka - "nie ruszam" to to samo co |nie zastanawiam się nad sobą.To nie jest rozwiązanie bo ja właśnie stłumiłam całkowicie myślenie o sobie i wyszło jak wyszło.Ten trud w nazwaniu emocji to efekt tego,że mnie nie nauczono,że mogę je mieć.Teraz nie mam kontaktu ze swoimi emocjami.Czuję,że coś mnie gniecie tylko nie umiem tego określić.Stąd mój dyskomfort.
domi
CYTAT(harkon @ Tue, 03 Aug 2010 - 22:26) *
Ale po co masz porownywac? Wyszukiwac? NIe rozumiem. Przeciez to nie jest obligatoryjne i nie dzieje sie zawsze i u kazdego.

Szczerze....wcale nie ma zamiaru wyszukiwać. Pytałam raczej z ciekawości, z chęci pojęcia dlaczego ludzie szukają podobnych partnerów. Próbuję zrozumieć by ....może pomóc komuś, może ustrzec kogoś...sama nie wiem icon_rolleyes.gif .
chaton
QUOTE(pcola @ Wed, 04 Aug 2010 - 12:43) *
chaton,
a nie nakręcasz Ty się przypadkiem dodatkowo tym, że Twoja terapeutka i lekarze
są właśnie na urlopie ?
W moim miasteczku jedyną konkretną terapeutką jest moja dalsza krewna -
normalnie kanał. W końcu mnie tak przydusi, że się zbiorę i gdzieś zawlekę ze
swoimi utrapieniami.
Brat chodził na terapię w czasie studiów, jest lepiej ale do ideału daleko, sam mówi.
Przechlapane mieć rodziców, którzy na wszystkim znają się najlepiej i ogólnie są
doskonali.


Nie, chyba nie, ale fakt, ze to nie pomaga. W Paryzu sierpien jest miesiacem turystow, nie mozesz chorowac, wszyscy na urlopie! Masz wrazenie, ze zdechnac mozesz i nikt nie zajmie sie toba!
Ty jedz pcola, jedz, ja jade calkiem daleko. Czasem 2 godziny w korkach stoje. Ale nie przeszkadza mi to, dalej sobie w glowie kontynuuje terapie i nie mysle o korkach.
Co do rodzicow, to nie wiem, czy lepiej miec takich, co wszystko wiedza, czy wiecznie zagubionych. chyba na jedno wychodzi.
Moi to nigdy nie wiedza, raz nawet mama mi wyjechala z tekstem "bo ja nie wiem, wiesz, kochana, my to prosci ludzie jestesmy". Jasne, inzynier i lekarz to na przedmiesciu Gdyni jedni z najprostszych ludzi, jakich mozna znalezc... icon_rolleyes.gif Skonstruowac radio czy wyleczyc zeby to pikus, ale w sprawch ludzkich, to katastrofa!
pcola
Chaton,
i tak źle, i tak niedobrze. Ostatnio mama mi w złości wyjechała z tekstem odnośnie Maksa (Maks ma
niedosłuch i przez to głośniej mówi): I jak ty go wychowałaś !??? To jej odpowiedziałam: Jeszcze go
nie wychowałam, ma dopiero niecałe 6 lat, cały czas go wychowuję. Niby nic nie odpowiedziała, ale na
drugi dzień mi przygadała, że między przemądrzalstwem a mądrością jest różnica.
A w sumie chodzi o zupełnie coś innego, ja o tym dobrze wiem, tylko co mi to da, jak to głośno nazwę
po imieniu ? Jedynie pogorszy sprawę icon_sad.gif
xxyy
pcola , skad ja to znam, tylko, ze u mnie ulatwia sprawe dystans ponad 1000 km. Choc przez telefon tez mozna dzialac , przeciez sie ma w domu szklana kule icon_wink.gif Zadziwia mnie to wyciaganie wnioskow przez moja mame na podstawie tygodniowego pobytu. Ale juz rozgryzam , mase lekow przez nia przemawia i brak umiejetnosci wyluskania istoty problemu . Wszystko idzie do jednego wora, kazda sytuacje nawet taka jak odpieluszkowywanie mojego dziecka mozna powiazac z problemami z ojcem 37.gif
W moim przypadku lepiej dziala nie nazywanie rzeczy po imieniu a raczej wypuszczanie drugim uchem.
A tak w ogole, to zaluje coraz bardziej, ze nie moge sie wygadac na tym watku.

edit: wlasciwie nie, bo to nie watek dla mnie. To nie ja potrzebuje psychoterapii, tylko niektorzy czlonkowie mojej rodziny .
chaton
QUOTE(Leni @ Fri, 06 Aug 2010 - 12:19) *
To nie ja potrzebuje psychoterapii, tylko niektorzy czlonkowie mojej rodziny .


No to w takim razie jest watek dla Ciebie. 48.gif
harkon
Kochane baby, mozna sobie z takimi rodzicami poradzic. Serio. I nawet zaczynaja mniej gadac, przestaja stosowac swoje sztuczki. Bo efektu nie przynosza zadnego. A co najwazniejsze - czlowiek jest na nie odporny. NO jest! To najwiekszy sukces mojej terapii. Wam tez sie uda.
pcola
Napisałam się i mi posta wcięło icon_confused.gif

Leni,
u mnie w rodzinie są co najmniej trzy przypadki wymagające leczenia
psychiatrycznego oraz jeden wymagający terapii, który bierze leki ale mówi,
że terapia nie jest potrzebna, bo to tylko gadanie ...
Myślę, że terapia pomaga poukładać w sobie emocje, nawet jeśli to nie bezpośrednio
Ty masz problem, ale problem kogoś z Twojego bliskiego otoczenia dotyka również
Ciebie.
Bardzo lubię czytać takie czasopismo Charaktery, nie wiem czy je znacie ? Mają też
stronę w sieci.

Chaton,
lekarze i prości ludzie, no proszę Cię bardzo ! icon_smile.gif Moi powiadają, że żadna praca i
żadne studia nie są tak ciężkie, wymagające i etc. jak medyczne.
Mój brat przywiózł ostatnio świetny dowcip z takiego spotkania firmowego:

- Czym się różni Bóg od stomatologa ?
- Bóg nie uważa, że jest stomatologiem.

Dowcip ten bardzo dobrze obrazuje moje relacje zarówno rodzinne, jak i zawodowe...
chaton
Harkon; no ja na rodzicow WLASNYCH juz jestem. Teraz jeszcze bym chciala na tesciow i w ogole rodzine Nicka, ale cos mam wrazenie, ze najpierw on musi nad tym popracowac...
chaton
QUOTE(pcola @ Fri, 06 Aug 2010 - 17:21) *
- Czym się różni Bóg od stomatologa ?
- Bóg nie uważa, że jest stomatologiem.

Dowcip ten bardzo dobrze obrazuje moje relacje zarówno rodzinne, jak i zawodowe...


He, he, dobre, opowiem mojej mamie (ona jest stomatologiem)! 04.gif 06.gif 04.gif
xxyy
CYTAT(chaton @ Fri, 06 Aug 2010 - 15:15) *
No to w takim razie jest watek dla Ciebie. 48.gif


ha ha wiedzialam, ze to tak zabrzmi, szczegolnie , ze moj ojciec mowi tak samo icon_wink.gif

Mowiac inaczej. Nie mam teraz mozliwosci i tak bo nie znam na tyle jezyka, a moge sie bez psychoterapii obejsc. Jezeli sie odetne od ojca , co wlasciwie uczynilam, bo to on jest niestety zrodlem naszych problemow rodzinnych. Z mama , choc ma nielatwy charakter i jest bardzo poraniona potrafie sie dogadac i mam dobry kontakt mimo okazjonalnych starc. Z czym sie ewidentnie nie zgadzam nie dyskutuje, a z tym co wynika z jej probolemow z ojcem, slucham i po prostu wspolczuje, wspieram jak moge w rozny sposob.Ale pomoc nie moge, tylko ona moze sobie pomoc idac do specjalisty. To dluga historia, bardzo zagmatwana i pisac o tym nie moge bo naruszylabym mamy prywatnosc.
Natomiast jesli chcialabym uregulowac, na ile sie da, stosunki z ojcem to wtedy owszem, bez specjalisty sie nie obejdzie. Bo sama nie jestem w stanie przez to przebrnac. Ale ja juz nie wiem czy mi sie chce, choc chetnie porozmawialabym z kims o tym by to glebiej zrozumiec.
Mysle , ze mialam w zyciu duzo szczescia i odkad sie wyprowadzilam z domu trafialam na madrych i zyciowych ludzi. Duzo rozmow, i masa roznorakiej literatury na przestrzeni okolo 10 lat oraz praca nad soba pozwolily mi osiagnac rownowage. No i maz , tez szczescie, ze trafil mi sie facet taki a nie inny.
Szkoda mi mojego rodzenstwa, ktore mialo mniej szczescia i skutki wplywu rodzinnych problemow je bardzo dotknely co sie odbilo na ich zyciu osobistym.

Moze to troche zabrzmialo jak zamiatanie problemu pod dywan? Nie wiem. Wiem, ze jak jestem daleko od tego czlowieka to czuje sie dobrze, nie wiedze by te moje z nim relacje odbijaly sie na relacjach z innymi osobami.
To troche tak wyglada z mojej strony , ze gdybym brala trucizne to musze brac antidotum by funkcjonowac i nie dac sie zatruc, ale skoro zaprzestam jej brania to juz nie musze sie odtruwac.
pcola
Leni,
odseparowanie się od głównego źródła problemu też jest dobrym
rozwiązaniem. Trzeba tylko wiedzieć, że to właśnie ta rzecz/osoba
jest problemem, a nie coś zupełnie innego.



xxyy
Pcola
fakt , ze od jakiegos czasu znajomi rodzicow i dalsi krewni, jeden po drugim stwierdza, ze moj ojciec jest dziwny, ze nie da sie z nim porozmawiac,, ze dziwnie interpretuje itp itd. On nie ma zadnych bliskich osob, jego zainteresowanie innymi jest tak powierzchowne, ze trudno opisac. To potwierdza w sumie , ze on naprawde ma problem. Po latach prob zblizenia sie do niego sie poddalam, nie bede walczyc z wiatrakami. Zreszta zaraz po studiach, kiedy to problemy ze znalezieniem pracy mnie dobily wyladowalam u psychologa, przez pol roku przerabialysmy moje problemy rodzinne. To byl taki punkt zwrotny w moim zyciu, podniesienie sie, rozpoczecie bardziej swiadomych relacji z innymi, czas szukania i pracy nad soba. I mysle, ze duzo osiagnelam.
Na mame tez spojrzalam inaczej , zaczelam rozumiec pewne jej zachowania.

Dziwnie to troche pisac ale , troche ze zgroza, kilka lat temu nagle zaczelo do mnie docierac, ze moj ojciec jest mi po prostu obojetny. Tu musialabym rozwinac by wyjasnic na czym to polega, bo pierwze skojarzenie moze byc , o rany , co za wyrodna corka. Tak to wymagaloby rozwiniecia.
No ale ja na forum ogolnodostepnym tego nie zrobie.
To sa jednak bardzo osobiste sprawy, nie nie umiem.

A w ogole to ciekawe dla mnie pytanie mi sie naunelo, skad wlasciwie wiadomo kiedy ktos sie nadaje na terapie? Pomijam przypadki jasne, kiedy to sam zainteresowany jest swiadomy, albo, ze problem bije otoczenie po oczach.

chaton
QUOTE(Leni @ Fri, 06 Aug 2010 - 19:13) *
A w ogole to ciekawe dla mnie pytanie mi sie naunelo, skad wlasciwie wiadomo kiedy ktos sie nadaje na terapie? Pomijam przypadki jasne, kiedy to sam zainteresowany jest swiadomy, albo, ze problem bije otoczenie po oczach.


Leni: to niestety jedyny sposob. Bo inaczej terapia nie dziala, nie zmusisz kogos do zmiany. Trzeba byc swiadomym problemu i chciec cos z nim zrobic, to niezbedne, zeby w ogole terapia zadzialala.

A napisalam, ze nadajesz sie na ten watek, bo kazda z nas robi terapie zamiast ktoregos (lub obydwu) rodzicow. Ja wiem, ze gdyby moja mama ja zrobila, to ja nie musialabym. Wiec teraz ja robie, zeby Ewa nie musiala kiedys. Rozumiesz? Skad problemy w dziecinstwie, jak nie od rodzicow i ich zaburzonych zachowan?
A to, co opisujesz w stosunku do mamy to typowe odwrocenie rol. Ty zajmowalas sie ja a nie ona Toba, jak normalnie byc powinno. Moglabys zostac psychologiem. 08.gif Wiekszosc z nas interesuje sie psychologia z tego powodu, a duzo psychologow zostaje nimi z powodu podswiadomej checi pomocy matce.
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.