To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

psychoterapia

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

Stron: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21, 22, 23, 24, 25, 26, 27, 28
Gosia z edziecka
Szklanaka. Do połowy coś jest (sok, mleko, woda…). Od połowy - pusto. Można spojrzeć na sprawę na dwa sposoby. Można powiedzieć: cholera, ktoś mi połowe wypił. Można powiedzieć: O! mam pół szklanki do wypicia.
Radość w życiu nie zależy tylko od tego co jest. Zależy od tego JAK patrzymy na rzeczy.
Tutaj można też pokazać po co jest psycholog. Po to, żeby nauczyć człowieka tego drugiego spojrzenia na szklankę.
chaton
Ja jeszcze nie jestem szczesliwa. Dopiero zdaje sobie sprawe z tego, jak bardzo bylam nieszczesliwa i zaczynam cos z tym rbic. Nie jestem za pozytywnym mysleniem, u mnie nigdy to nei dzialalo, a nawet pogorszylo sprawe, bo zmuszajac sie do pozytywnych uczuc i negujac negatywne wpadlam w depresje. Teraz jestem na takim etapie, ze obseruje swoje emocje, daje sobie do nich prawo i nazywam je. To pomaga. Kiedys mam nadzieje, ze bede pelnoswiadoma siebie osoba, zdolna do szczescia. To bedzie z pewnoscia zasluga terpaii.
Acha, chodzilam do kilku terapeutow, podobnie jak Gosia troche pomoli, ale to nie bylo to, gdyz moja wyznaczna byla mozliwosc bezplatnej terapii. Po urodzeniu Ewy pozwolilam sobie wybrac prywatna terapeutke i teraz moge powiedziec z cala swiadomoscia, ze to jest ONA. Od dwoch lat do niej chodze i mysle, ze pochodze jeszcze sporo. Bo to duzo trwa, jesli sie chce problem od korzeni wytepic.
chaton
QUOTE(carrie @ Wed, 07 Apr 2010 - 16:25) *
Co mi da terapia mojej osoby skoro nie zmienię chorych wydarzeń z przeszłości oraz obecnych wyobrażeń i oczekiwań rodziców?Uzyskam jeszcze większą samoświadomość ale otaczająca mnie rzeczywistość będzie taka sama?


Ale Carrie: nie istnieje cos takiego jak obiektywna rzeczywistosc. Kazdy ma swoja rzeczywistosc, przezyta przez pryzmat dziecinstwa. W kazdym z nas jest mala dziewczynka / chlopiec, ktory interpretuje sytuacje poprzez swoje wczesniejsze przezycia ze wzgledu na to, jak postrzega siebie i otaczajacy swiat. Oczywiscie, ze mozesz zmienic rzeczywistosc: zmieniajac swoje jej postrzeganie. To jest tak zwana psychologiczna prawda.
Jesli chodzi o rodzine, to u mnie pewne osoby mialy u mnie wizerunek wszechmocnych potworow. Teraz niektore osoby, ktore bardzo zarzutowaly na moja psychike spadly z piedestalu, zycie zrobilo sie mniej czarno-biale, emocje mniej mnie zalewaja jak fala: jestem ich nardziej swiadoma, co pozwala mi na ich stonowanie i zroznicowanie. Czy to nie jest inna rzeczywistosc?
Carrie
CYTAT(chaton @ Wed, 07 Apr 2010 - 17:50) *
Jesli chodzi o rodzine, to u mnie pewne osoby mialy u mnie wizerunek wszechmocnych potworow. Teraz niektore osoby, ktore bardzo zarzutowaly na moja psychike spadly z piedestalu, zycie zrobilo sie mniej czarno-biale, emocje mniej mnie zalewaja jak fala: jestem ich nardziej swiadoma, co pozwala mi na ich stonowanie i zroznicowanie. Czy to nie jest inna rzeczywistosc?

nie myślałam takimi kategoriami

faktycznie, ja sama tego nie przeskoczę, bo kręcę się wokół własnego bólu, poczucia krzywdy i rozpamiętywania gorzkich, oskarżycielskich słów jakie są do mnie adresowane

potem sprawa przycicha, ja zaczynam się zastanawiać czy to faktycznie miało miejsce, czy faktycznie było źle - a może to mi sie tylko przyśniło, może to moje urojenia...

...do następnego razu

Mam serdecznie dosyć.Chciałabym to wreszcie strząsnąć z siebie, wstać, otrzepać się i iść z wolną głową dalej. I żeby byle krzywe spojrzenie czy kategoryczne"nie podoba mi się co robisz; przemyśl swoje postępowanie; my to musimy sobie chyba porozmawiać " nie wywracało mi na nowo tego co sobie tak pomału układam.
kasiarybka
CYTAT
Co mi da terapia mojej osoby skoro nie zmienię chorych wydarzeń z przeszłości oraz obecnych wyobrażeń i oczekiwań rodziców?Uzyskam jeszcze większą samoświadomość ale otaczająca mnie rzeczywistość będzie taka sama?Jestem w "przyczajonym" konflikcie z rodzicami, nie ma siły, konflikt zaogni się bo akurat mam doskonale określoną jedną z przyczyn. Postawienie sprawy jasno nie oczyści atmosfery - będzie otwarta wojna. Jestem skołowana i przybita, temat wraca, wżarł się w życie codzienne mojej rodziny na tyle,że jest tak powszedni jak kubek kawy do śniadania.

Carrie otaczająca Cię rzeczywistość będzie taka sama, ale Twoja postawa, Twoje patrzenie na nią będzie inne, a to ZASADNICZA różnica właśnie.
Postawienie sprawy jasno, często nie oczyszcza atmosfery dla wszystkich, oczyszcza ją dla osoby najbardziej zainteresowanej.

Mój świat się pewnego dnia posypał, to co było bardzo ważne okazało się dla mnie zgubne i złe. Musiałam zrezygnować zupełnie z dotychczasowych nawyków, z dotychczasowych relacji, z dotychczasowych przyzwyczajeń......jeśli chciałam żyć świadomie i prawdziwie, musiałam postawić swój świat na głowie, przewartościować i zmienić kompletnie wszystko.
Było strasznie ciężko na początku, póżniej, kiedy poczułam pierwsze zmiany na lepsze, dopadł mnie brak pokory i musiałam własciwie zaczynać od początku.
To strasznie długi temat.
Moim zdaniem w budowaniu siebie od nowa NAJWAŻNIEJSZE jest nasze nastawienie, nasza postawa wobec siebie samych, wobec świata.
Ja np. przestałam się skupiać na czymś na co nie mam wpływu, co jest po za moim zasięgiem, przestałam przejmować się opinią innych, kiedy wiedziałam, że robię to co powinnam.
Rozsypałam się całkowicie, żeby od nowa się ułożyć.
Nie za bardzo się sobie taka prawdziwa podobałam na początku, bo okazało się, że nie jestm idealna, że mam w sobie emocje nie najciekawsze, minęło trochę czasu dopóki to zaakceptowałam.
Moje kolejne przekonanie w tym temacie, to właśnie akceptacja.
Akceptacja tych wszystkich emocji jakie są we mnie, czasami nie najlepsze, ale moje, prawdziwe, ludzkie.
Pozwolenie sobie na odczuwanie wszystkich tych emocji, nie wyrzucanie tych trudnych, a przyjmowanie tylko tych tych łatwych i dobrych.
Przerabianie ich w sobie, przyswajanie, takie....hmmm....rozumienie ich sercem, nie rozumem, takie.....przytulanie siebie.
To wszystko strasznie trudno jest wytłumaczyć pisząc.
Przepracowywanie ich w sobie, pozwalanie na ich obecność, nawet jeśli nie są najfajniejsze.
Taka samoakceptacja siebie jako Człowieka.
Taka akceptacja daje mi pozwolenia na odczuwanie, pozwolenia na gniew, pozwolenie na niezgadzanie się na złe traktowanie przez innych.
Ta akceptacja swojego wnętrza pomogła dla mnie poukładać relacje,które były dla mnie baaaaaaaardzo trudne.
Po raz pierwszy w życiu, świadomie powiedziałam Tacie, że Go Kocham np. nie doczekałam się odpowiedzi.....ale to nic....nie oczekiwałam jej, potrzebowałam tej deklaracji ze swojej strony, na Tatę nie mam wpływu.
To było niesamowicie trudne.
Po raz pierwszy też, powiedziałam macosze co czułam, bez złości, bez zaciśniętych zębów.......i przyznałam się, że potrzebuję bardzo dużo czasu, zeby te moje relacje uzdrowić, poukładać emocje.
Mam jeszcze wiele takich pozałatwianych już spraw ......mnóstwo jeszcze czeka w kolejce, ale w tej chwili ja już wiem, że powoli sobie z nimi poradzę.
Nauczyłam się też być cierpliwa.
Nauczyłam się być pokorna, wobec świata, wobec życia, wobec spraw na które nie mam wpływu.

Ta praca nad sobą trwa u mnie już prawie cztery lata. Ja pewnego dnia postawiłam wszystko na jedną kartę, al ja jestem zwolenniczką szybkich cięć, nie każdemu musi pasować taka metoda, dla mnie poskutkowała.
Z dnia na dzień staję się coraz bardziej świadoma.....
Carrie pisz, to bardzo pomaga......


Carrie
CYTAT(kasiarybka @ Thu, 08 Apr 2010 - 00:24) *
Z dnia na dzień staję się coraz bardziej świadoma.....


tak na szybko

właśnie taka nie podobam się swoim rodzicom, bo mówię to co myślę, bo określiłam swoje zasady i się ich trzymam a te zasady są dla nich dziwactwem i brakiem szacunku dla nich (!), bo podważam ich kompetencje, bo generalnie nie wpasowuje się w ich wizję "córki" - tak, to w zasadzie o to chodzi,że jestem "nie taka"

mam taki dziwny stan - z jednej strony mam ogromną ochotę wywrzeszczeć im to wszystko co mnie boli i pałam ogromną chęcią zemsty a z drugiej strony boję się powiedzieć to wszystko na głos bo wtedy stracę tę marną resztkę moich pragnień posiadania bezwarunkowej miłości i akceptacji rodziców

taki lęk,że jak już się rozsypię i będę składała na nowo to zostane sama,że mnie opuszczą ( a na dzień dzisiejszy to dla oka z zewnątrz już nie ma ich przy mnie) a jednocześnie nie mogę znieść tego układu jaki panuje

na szczerą rozmowę i próbę zrozumienia nie ma co liczyć - miałam ogromną nieprzyjemność usłyszenia przypadkiem opinii na nasz temat, bardzo niepochlebnej
kasiarybka
CYTAT
właśnie taka nie podobam się swoim rodzicom, bo mówię to co myślę, bo określiłam swoje zasady i się ich trzymam a te zasady są dla nich dziwactwem i brakiem szacunku dla nich (!), bo podważam ich kompetencje, bo generalnie nie wpasowuje się w ich wizję "córki" - tak, to w zasadzie o to chodzi,że jestem "nie taka"

mam taki dziwny stan - z jednej strony mam ogromną ochotę wywrzeszczeć im to wszystko co mnie boli i pałam ogromną chęcią zemsty a z drugiej strony boję się powiedzieć to wszystko na głos bo wtedy stracę tę marną resztkę moich pragnień posiadania bezwarunkowej miłości i akceptacji rodziców

taki lęk,że jak już się rozsypię i będę składała na nowo to zostane sama,że mnie opuszczą ( a na dzień dzisiejszy to dla oka z zewnątrz już nie ma ich przy mnie) a jednocześnie nie mogę znieść tego układu jaki panuje

Carrie, ale tak właściwie to sama wiesz, że nie masz ani tej bezwarunkowej miłości, ani akceptacji....z tego co piszesz, nie masz nawet resztek icon_sad.gif
Człowieka Kocha się bo jest, a nie dlatego, że jet taki jaki my chcemy, żeby był.
Kochasz Kogoś, a nie swoje o nim wyobrażenie.
Składanie się na nowo, to akceptowanie świata na nowo, uczenie się od nowa i siebie i życia.
Moja postawa wobec niektórych spraw zmieniła się diametralnie, zmieniło sie moje patrzenie, już nic nie było takie samo.
Ci którzy mieli odejść, po prostu odeszli, nie byli prawdziwi, nie trzymała Ich przy mnie miłość czy przyjażń.....
nie powiem, żeby mnie nie bolało, ale dzięki temu dowiedziałam się jaka jest prawda, a czas zaleczył złamane serce.
Carrie, to wszystko wymaga niesamowicie dużo pracy nad sobą, mnóstwo cierpliwości i zaufania do innych, do takich którzy przeszli podobna drogę, bo czasami wydaje sie, że ja jestem odrębnym przypadkiem, ze mną jest inaczej niż z innymi, ja to co innego.....a tak naprawdę to schemat jest bardzo podobny, jak nie ten sam.
Trzymaj sie.


edit:
ułożenie siebie od nowa, to totalna zmiana patrzenia na świat, zmiana postawy, zmiana podejścia, zmiana priorytetów.
Ja zrozumiałam, że mogę żyć bez czegoś, co jeszcze do niedawna wydawało mi sie niezbędne jak tlen, okazało sie, że bez tego żyje mi się lepiej....
Gosia z edziecka
Ale jeśli piszesz:
CYTAT(Carrie @ Wed, 07 Apr 2010 - 22:59) *
właśnie taka nie podobam się swoim rodzicom, bo mówię to co myślę, bo określiłam swoje zasady i się ich trzymam a te zasady są dla nich dziwactwem i brakiem szacunku dla nich (!), bo podważam ich kompetencje, bo generalnie nie wpasowuje się w ich wizję "córki" - tak, to w zasadzie o to chodzi,że jestem "nie taka"

To te wytłuszczone zwłaszcza słowa przeczą temu:
CYTAT(Carrie @ Wed, 07 Apr 2010 - 22:59) *
posiadania bezwarunkowej miłości i akceptacji rodziców

chaton
QUOTE(Carrie @ Thu, 08 Apr 2010 - 00:59) *
mam taki dziwny stan - z jednej strony mam ogromną ochotę wywrzeszczeć im to wszystko co mnie boli i pałam ogromną chęcią zemsty a z drugiej strony boję się powiedzieć to wszystko na głos bo wtedy stracę tę marną resztkę moich pragnień posiadania bezwarunkowej miłości i akceptacji rodziców


Carrie: terapia Ci na to pozwoli. I zobaczysz, ze sie okaze, ze nie mialas czego stracic... bo z tego, co piszesz nigdy tego nie mialas! Palasz zemsta, bo zostalas na etapie malej dziewczynki, ktora nie moze sie obronic przed wszechmocnymi doroslymi. Dzis mozesz sie obronic i nie ryzykujesz zycia. Zobaczysz, jak Kasiarybka, ze bedziesz w stanie powiedziec rodzica, co o nich myslisz i twoj swiat sie nie zawali. To zmieni bardzo duzo w twoim podejsciu do rzeczywistosci. Bedziesz wolna, bo zrozumiesz, ze nikt Ci nie zagrozi, jesli sie zbuntujesz, wyrazisz wlasne emocje. Rodzice Cie nie opuszcza z tej prostej przyczyny, ze juz to zrobili. Rozumiejac to pozwolisz wlasnym uczuciom w koncu sie wyrazic i wtedy nie beda musialy uzywac twojego ciala, zeby wyjsc na powierzchnie. Bo te twoje emocje cos Ci mowia, a Ty nie chcesz tego sluchac. One nie ucichna dopoki nie zrozumiesz ich przyczyny. Polecam z calego serca ksiazke Alice Miller "Bunt ciala". W sam raz dla Ciebie. icon_smile.gif
Gosia z edziecka
CYTAT(chaton @ Thu, 08 Apr 2010 - 10:20) *
Bedziesz wolna, bo zrozumiesz, ze nikt Ci nie zagrozi, jesli sie zbuntujesz, wyrazisz wlasne emocje. Rodzice Cie nie opuszcza z tej prostej przyczyny, ze juz to zrobili. Rozumiejac to pozwolisz wlasnym uczuciom w koncu sie wyrazic i wtedy nie beda musialy uzywac twojego ciala, zeby wyjsc na powierzchnie.

Teraz już sobie poradzisz. Jako małe dziecko byłas zależna od opieki dorosłych. Teraz sobie poradzisz. Nie musisz liczyć na nikogo żeby mieć co jeść i w co się ubrać. A małe dziecko musi liczyć. Uzmysłowić sobie te różnicę i przyjąć ją w siebie to zyskać wolność.
Carrie
CYTAT(Gośka z edziecka @ Thu, 08 Apr 2010 - 12:49) *
Teraz już sobie poradzisz. Jako małe dziecko byłas zależna od opieki dorosłych. Teraz sobie poradzisz. Nie musisz liczyć na nikogo żeby mieć co jeść i w co się ubrać. A małe dziecko musi liczyć. Uzmysłowić sobie te różnicę i przyjąć ją w siebie to zyskać wolność.


a wiesz jak bardzo prawdziwe jest to co napisałaś?

rozmawiałam wczoraj dłuugo z mężem
jemu jest ciężko ze mną się porozumiewać bo ja cały czas w interakcji z nim stawiam się na pozycji "muszę sobie na to czy tamto zasłużyć" co doprowadza go do rozpaczy bo nie wie jak dotrzeć do mnie. Oraz,że ignoruję swoje potrzeby i pragnienia min. nie mówiąc ich na głos bo boję się odmowy, konfrontacji, argumentowania - nie mówię i "mam problem z głowy" bo nie ryzykuję przykrych (wg mnie) słów czy uwag strony proszonej.Oczywiście nie dostaję nic ale i jestem z tego powodu smutna ale moje wewnętrzne ja ciągle mi podpowiada,że tak jest lepiej dla mnie.
Mam głęboko w pamięci upokarzające mnie czy obciążające, moją małą wówczas osobę, sytuacje dotyczące właśnie ubrań czy pokrewnych "przydasiów" więc uderzyłaś Gośka w czułą strunę.I dobrze, bo opadają mi kolejne klapki z oczu.

(edit: a nie nie, jednak o jedzeniu też było, niestety)

CYTAT
Rodzice Cie nie opuszcza z tej prostej przyczyny, ze juz to zrobili


chaton - zrozumienie tego i pogodzenie się z tym (czy też uświadomienie sobie tego faktu) mam będzie kamieniem milowym dla mnie

bo ja cały czas mam gdzieś to myślenie życzeniowe w głowe - że jak zrobię to czy tamto ( jak będę postępowiac w określony sposób) to w końcu mnie docenią i będzie tak pięknie i idyllicznie

i tak się miotam, choć w temacie Dominika jestem wyjątkowo konsekwentna i rewelacyjnie udaje mi się realizować to co postanowiłam czy obgadałam z mężem

a książkę zaraz sprawdzę - czy mają ją w mojej bibliotece
kasiarybka
CYTAT
Oraz,że ignoruję swoje potrzeby i pragnienia min. nie mówiąc ich na głos bo boję się odmowy, konfrontacji, argumentowania - nie mówię i "mam problem z głowy" bo nie ryzykuję przykrych (wg mnie) słów czy uwag strony proszonej.Oczywiście nie dostaję nic ale i jestem z tego powodu smutna ale moje wewnętrzne ja ciągle mi podpowiada,że tak jest lepiej dla mnie.

Carrie ja zachowywałam się dokładnie tak samo jak to opisujesz.
Bałam się wyeksponować siebie w obawie, że zostanę odrzucona, a to uderzyło by w moje i tak maleńkie poczucie wartości.
Wolałam więc trwać w farsie, w udawaniu, mogłam spokojnie oszukiwać samą siebie, wmówiłam sobie, że jeśli skupię się na Innych, Wszyscy będą mnie lubili.
W jakim wielkim byłam błędzie.
Żeby zawalczyć z tym uczuciem, trzeba koniecznie zbudować poczucie własnej wartości.
Praca nad sobą, czy jak wolisz, terapia, spowoduje, że zaakceptujesz to, że nie każdy MUSI Cię lubić, żebyś czuła się dobrze sama ze sobą, że tak naprawdę nie ma Człowieka który odpowiadałby Wszystkim.
Pomoże Ci też pozbyć się strachu przed okazywaniem uczuć, sprawi, że ze spokojem poniesiesz konsekwencje swojej szczerości.
Nie można pozwolić Innym, na poniżanie. Ludzie traktują nas tak jak my traktujemy sami siebie.
Dla mnie bardzo trudno było zaakceptować to, że kiedy zaczynam o siebie "walczyć" niektórzy się ode mnie odwracają....zawsze myślałam, ze WSZYSCY mnie lubią, że jestem duszą towarzystwa.....a tutaj zdziwienie.
Zrozumiałam, że to kompletnie bez sensu, podporządkowywać cały swój świat pod kogoś innego, rezygnować z siebie, tylko dlatego, żeby przypodobać się wszystkim i być nieszczęśliwą.
To podporządkowanie się innym zapędziło mnie w czarną dziurę.....na szczęście w porę to zrozumiałam i zaczęłam działać.
Trzymaj się.
chaton
QUOTE(kasiarybka @ Thu, 08 Apr 2010 - 17:50) *
Carrie ja zachowywałam się dokładnie tak samo jak to opisujesz.
Bałam się wyeksponować siebie w obawie, że zostanę odrzucona, a to uderzyło by w moje i tak maleńkie poczucie wartości.
Wolałam więc trwać w farsie, w udawaniu, mogłam spokojnie oszukiwać samą siebie, wmówiłam sobie, że jeśli skupię się na Innych, Wszyscy będą mnie lubili.
W jakim wielkim byłam błędzie.
Żeby zawalczyć z tym uczuciem, trzeba koniecznie zbudować poczucie własnej wartości.
Praca nad sobą, czy jak wolisz, terapia, spowoduje, że zaakceptujesz to, że nie każdy MUSI Cię lubić, żebyś czuła się dobrze sama ze sobą, że tak naprawdę nie ma Człowieka który odpowiadałby Wszystkim.
Pomoże Ci też pozbyć się strachu przed okazywaniem uczuć, sprawi, że ze spokojem poniesiesz konsekwencje swojej szczerości.
Nie można pozwolić Innym, na poniżanie. Ludzie traktują nas tak jak my traktujemy sami siebie.
Dla mnie bardzo trudno było zaakceptować to, że kiedy zaczynam o siebie "walczyć" niektórzy się ode mnie odwracają....zawsze myślałam, ze WSZYSCY mnie lubią, że jestem duszą towarzystwa.....a tutaj zdziwienie.
Zrozumiałam, że to kompletnie bez sensu, podporządkowywać cały swój świat pod kogoś innego, rezygnować z siebie, tylko dlatego, żeby przypodobać się wszystkim i być nieszczęśliwą.
To podporządkowanie się innym zapędziło mnie w czarną dziurę.....na szczęście w porę to zrozumiałam i zaczęłam działać.
Trzymaj się.

No jakbym siebie slyszala. Dokladnie to samo. Ja nawet sobie z tego zawod zrobilam. Bardzo wczesnie w dziecinstwie postawilam sobie zadanie zadowolic wszystkich za wszelka cene. Tylko o sobie zapomnialam w tej walce o milosc i zainteresowanie, ktora moglam swoim zdaniem zdobyc jedynie w ten sposob. Bo takie zachowanie powoduje, ze frustracja jedynie sie poglebia, gdyz traktujemy same siebie instrumentalnie: sluzymy do tego, zeby zadowolic innych. Oczywiscie to wszystko dzieje sie podswiadomie i oczywiscie osoby, ktore maja docenic nasze trudy to rodzice. Tylko,z e to walka z gory przegrana. Bo rodzice maja nas kochac miloscia bezwaunkowa. Celowo uzylam slowo "maja". To moim zdaniem nalezy do ich obowiazkow w rownym stopniu, jak nas nakarmic i okryc, potrzebujemy tez pokarmu afektywnego.
Jesli tego nie dostalismy, to przez cale zycie bedziemy szukac milosci dostosowujac sie do innych, wciaz coraz bardziej sfrustrowani, ze nie dostajemy go tyle, ile trzeba, ze inni zachowuja sie, jakby im sie nasza uwaga nalezala, podczas kiedy nam sie nie nalezy nic. I potem wychodzi z tego poczucie niesprawiedliwosci, z reszta uzasadnione...

Carrie: Ty jestes na dobrej drodze i masz duze szczescie, bo pamietasz jeszsze to, co Cie zranilo. Ja wyparlam i wiekszosc dziecinstwa nie pamietam, musze sie domyslac, nie mam dostepou do tej wiedzy. Ta wiedza moze Cie uzdrowic, nie staraj sie zapomiec!

Wiecie, co, ciesze sie,z e zalozylam ten watek. Mialam duzo watpliwosci, czy dobrze jest sie tak eksponowac, aleteraz widze, ze ludzi, ktorzy czuja jak ja jest wiecej i czuje sie mniej odizolowana, jak jakas kosmitka.

Kasiu: zazdroszcze Ci tego odnalezienia siebie. Ja ta maske mam niestety dosc mocno przyspawana i trudno mi byc soba, nie bardzo pamietam, co sie za nia kryje. Pamietam, jak dostalam obecna stanowisko i mooj byly szef mi mowil o moich zalmetach, ze jestem usmiechnieta, pozytywna, dynamiczna (oczywiscie poza kompetencjami zawodowymi, w przeciwnym razie to bylaby dyskryminacja!), zastanawialam sie, skad on to wzial! Tak bardzo chcialabym sie odwazyc byc soba i moc pokazac swa prawdziwa twarz mojemu otoczeniu... Obawaim sie jednak, ze nie tego oczekuja. Kidys, jak wpadlam w mega dola i juz nie potrafilam ukrywac smutku, to w pracy bardzo zle to zostalo odebrane. Staram sie wcie stopniowo mniej przeginac w druga strone, mniej maskowac swoj smutek... to nie jest latwe, taka ciagla kontrola mnie meczy.
kasiarybka
CYTAT
.. Obawaim sie jednak, ze nie tego oczekuja. Kidys, jak wpadlam w mega dola i juz nie potrafilam ukrywac smutku, to w pracy bardzo zle to zostalo odebrane. Staram sie wcie stopniowo mniej przeginac w druga strone, mniej maskowac swoj smutek... to nie jest latwe, taka ciagla kontrola mnie meczy.

Chaton mi się wydaje, że Oni w ogóle nie oczekują tak naprawdę.
Ja odkryłam taką jedną podstawową prawdę życiową, że Ludzie i Świat traktuja nas dokładnie tak, jak Im na to pozwalamy.
Jesli sami siebie traktujemy żle, Ludzie szybko to podchwycą i również będą nas żle traktować, bo często jest tak, ze leczą Oni swoje kompleksy naszym kosztem.
Oceniając nas negatywnie, zasłaniaja swoje wady, niedociagniecia, brak chęci na zmiany, na pracę, często wmawiaja sobie, że przeciez nie jest az tak żle, zobacz tamten( TY) ma gorzej, jest gorszy, gorzej Mu sie powodzi.

CYTAT
Tak bardzo chcialabym sie odwazyc byc soba i moc pokazac swa prawdziwa twarz mojemu otoczeniu..

Chaton, ja myśle, że zanim pokażemy swoją twarz Innym, musimy ją same odkryć tak naprawdę.
Musimy zobaczyć siebie prawdziwych, odnależć sie na nowo, poznać siebie.
Tak jakby, pisząc obrazowo, stanac nago przed samym sobą.
To jest klucz, do spokoju duszy, moim zdaniem.
Otworzyć się przed sama sobą, bez wstydu, wywalić dla siebie samej wszystie swoje emocje i je ZAAKCEPTOWAĆ .
Najpierw to, a na póżniej zostawić ulepszanie siebie i uczenie innych nowego siebie.
Strasznie zagmatwałam, ale nie umiem inaczej tego opisac.
Dać sobie przyzwolenie na odczuwanie róznych uczuć, na różne emocje, i te lepsze i te gorsze.
Nie winić siebie za to, ze czujemy złość, strach. Człowiek nigdy nie jest na wskroś dobry i na wskros zły.
Bywamy wściekli.
Bywamy zadowoleni.
Bywamy romantyczni.
Bywamy twardzi.
Bywamy miękcy.
Jestem Człowiekiem, mam prawo czuć wszystko. Musiałam to zaakceptować, nauczyć sie żyć, pogodzona z tym, że nie jestem idealna dla wszystkich, ale z dnia na dzień ulepszam siebie, daże do doskonałości, chociaż wiem, ze ta droga nigdy sie nie konczy.
A przede wszystkim kocham siebie, taka jaka jestem.
chaton
Kasiu: zgadzam sie ze wszystkim, co napisalas, oprocz:
QUOTE(kasiarybka @ Fri, 09 Apr 2010 - 13:59) *
Chaton mi się wydaje, że Oni w ogóle nie oczekują tak naprawdę.
Ja odkryłam taką jedną podstawową prawdę życiową, że Ludzie i Świat traktuja nas dokładnie tak, jak Im na to pozwalamy.

Pisalam w kontekscie pracy i tam owszem, oczekuje sie ode mnie nie tylko kompetencji, ale rowniez dobrego humoru. Doradca, ktory robi wrazenie obrazonego dlugiej kariery nie zrobi. Swat pracy jest brutalny niestety i o ile dobrze jest sie otworzyc przed pewwnymi wybranymi osobami, tak w przedsiebiorstwie jak w teatrze jakastam role grasz i ja na przyklad jak widac powinnam byc usmiechnieta.
I nie zgadzam sie, ze ZAWSZE mamy to, na co zaslugujemy. Czasem jestesmy traktowani niesprawiedliwie, calkiem czesto nawet i to, ze mamy wady czy dziurawa samoocene nie tlumaczy agresora. Co nie znaczy oczywiscie, ze mamy pozwalac na zle traktowanie wlasnej osoby.

Nad cala reszta pracuje. Mam nadzieje, ze kiedys siebie pokocham, na razie staram sie zyc ze soba. 29.gif
kasiarybka
CYTAT
I nie zgadzam sie, ze ZAWSZE mamy to, na co zaslugujemy. Czasem jestesmy traktowani niesprawiedliwie, calkiem czesto nawet i to, ze mamy wady czy dziurawa samoocene nie tlumaczy agresora. Co nie znaczy oczywiscie, ze mamy pozwalac na zle traktowanie wlasnej osoby.

Mamy to na co POZWALAMY, a ZASŁUGUJEMY na to co sami dajemy innym.
CYTAT
. Swat pracy jest brutalny niestety i o ile dobrze jest sie otworzyc przed pewwnymi wybranymi osobami, tak w przedsiebiorstwie jak w teatrze jakastam role grasz i ja na przyklad jak widac powinnam byc usmiechnieta.

Alez tak, zgadzam sie tutaj z Tobą w 100 %, to co jest Ci najbliższe sercu, najwazniejsze, intymne, sekretne, powinno sie otwierac tylko przed bliskimi, przed kims komu ufamy, nie potrzeba nam dodatkowych kopniaków, mamy i tak sporo do zrobienia.
Ja np. nauczyłam sie znieniac kapelusze.
W pracy jestem pracownikiem, musze wykonac pewne czynności i tyle...osiem, czy dwanascie godzin, jestem "sprzedana", póżniej zdejmuje kapelusz, kitel i wyłaniam sie ja, prawdziwa.
W pracy nijkt nie jest "winien" tego, że ja jestem zła, że cos mi nie wyszło, że sie odnależć nie umiem.
chaton
QUOTE(kasiarybka @ Fri, 09 Apr 2010 - 16:02) *
W pracy jestem pracownikiem, musze wykonac pewne czynności i tyle...osiem, czy dwanascie godzin, jestem "sprzedana", póżniej zdejmuje kapelusz, kitel i wyłaniam sie ja, prawdziwa.


Wynajeta, wyporzyczona, ale nie sprzedana. Nawet w pracy mamy prawo byc kim jestesmy dopoki robimy swoja robote.
Mi sie teraz marzy taka praca, w ktorej moglabym byc soba...
Bianka
chaton a gdzie pracujesz? ( jesli moge spytac oczywiscie)
kasiarybka
No....sprzedana to rzeczywiscie nie trafione słowo.....
ale nie miałam w głowie innego na tamta chwile....
"wypożyczona" bardziej pasuje.
domi
CYTAT(Bianka @ Wed, 31 Mar 2010 - 14:16) *
Od trzech miesiecy chodze na terapie. Psycholog chyba mi nie odpowiada .Tak czulam miesiac temu ale pomyslalm sobie z nie nalezy sie poddawac za szybko zreszta ja zawsze koncze to co zaczynam . Problem tkwi w tym ze ona mnie denerwuje naprawde odnosze wrazenie ze mnie nie rozumie ze zle interpretuje moje problemy zadaje irtujace pytania. Terapia na dzien dzisiejszy nie wprowadzila ZADNYCH pozytwnych zmian w moim mysleniu. Wkurzaja mnie te spotkania ,to ze musze opowiadac historie swojego zycia czy to ma w ogole jakis sens?

Ma sens, na tym polega terapia. Wszystko co się z nami dzieje obecnie ma swój początek już w dzieciństwie. Dlatego ważne jest poznanie siebie, swoich reakcji, skutków i zrozumienie zachowań swoich i innych osób. Terapia bez grzebania w przeszłosci nie ma żadnego sensu.

CYTAT(Bianka @ Wed, 31 Mar 2010 - 14:16) *
Kiedy terapia zaczyna odnosic jakies pozytywne skutki?
Czy warto ta terapie kontynulowac?


To zalezy tylko od ciebie. W tej chwili jesteś nastawiona negatywnie bo nie masz ochoty rozdrapywać starych ran. Denerwujesz sie podczas zadawania niewygodnych pytań. W takiej atmosferze, w takim nastawieniu bedziesz kontynułowac w nieskonczonosć-sorki za szczerosć!
Musisz sie przełamać, uwierzyc, ze zadawane pytania mają cie skłonic do analizy, że cofanie się wstecz ma na celu zrozumienie sytuacji. boli cie cofanie sie do tyłu? dlatego, ze nie radzisz sobie z emocjami, z uczuciami, masz w sobie wiele zalu/złosci/urazu itp. Czyli jest nad czym pracować, czyli coś jest nie tak.


CYTAT(Bianka @ Wed, 31 Mar 2010 - 14:16) *
Dodatkowo gnebi mnie jeszcze to ze przeszlam juz jedna terapie piec lat tamu kiedy to doswiadczylam zdrady meza. Nie chce do tego tematu juz wracac nie chce rozdrapywac starych ran nie chce znowu zastanawiac sie nad ta sprawa przerobilam juz ten temat na wszystkie mozliwe sposoby moje zmagania w tym temacie trwaly dwa lata i temat zamknelam ( teraz z mezem nam sie uklada bardzo dobrze)a terapeutka uparcie do tego chce wracac STRASZNIE mnie to irytuje tymardziej ze wiedze ze ona tego nie rozumie..

Hmmm... Moze rozumie tylko ma inne spojrzenie na problem. Nawet jeśli to samo przeszła, to moze miec inny pogląd na ten temat. Wiem to po sobie. A inny punkt widzenia pozwala nam spojrzeć na sprawe z innej perspektywy. Nie kazdy musi mysleć jak my. Moja mama nadal mi mówi, ze ja jej nie rozumiem a przecież też miałam depresje i wyleczyłam sie z niej. Czyli wiem co czuje chora osoba i wiem jak z depresji wyjść. Po prostu mam inne spojrzenie na ten problem ale nei znaczy, ze nie rozumiem.

Troche mi przypominasz moja mamę. Po kilku sesjach powiedziała terapeutce dokładnie to samo co ty, ze ją irytuja zadawane pytania, że po wyjsciu czuje sie jeszcze gorzej, ze chce sie jej płakac i chyba popada w wieksza depresje, że nie tak sobie wyobrażała terapie. To pani ją pyta jak sobie wyobrażała. chciała po prostu pogadac o bierzących problemach, jak z przyjaciółka przy kawie. Na to terapeutka, ze każdy obecny problem ma poczatek w nierozwiazanych problemach z przeszłosci i dopóki nie rozwiazemy starych spraw, nie damy rady z nowymi. Jesli mama nie chce roztrząsac starych spraw, to chyba terapia nie ma sensu bo nic nie da. Mama oczywiscie zrezygnowała zadowolona, ze nie musi tam chodzić. Tak jest najprosciej...ale czy lepiej? Okazała tylko swoją słabość i brak motywacjido walki o lepsze życie. Takim sposobem nadal siedzi z pijakiem, daje sie ponizać, straszy rodzinę samobójstwem, nie radzi sobie z uczuciami i emocjami... a przeciez wystarczyło się otworzyć, wystarczyło chcieć!!!
Carrie
CYTAT(chaton @ Fri, 09 Apr 2010 - 11:21) *
Carrie: Ty jestes na dobrej drodze i masz duze szczescie, bo pamietasz jeszsze to, co Cie zranilo. Ja wyparlam i wiekszosc dziecinstwa nie pamietam, musze sie domyslac, nie mam dostepou do tej wiedzy. Ta wiedza moze Cie uzdrowic, nie staraj sie zapomiec!


taaaa, pamiętam, niestety

dzisiaj w nocy pierwszy raz płakałam, pierwszy raz wyszła ze mnie ta złość,żal, niemoc w stosunku do ojca

matkę jakoś odchorowałam chyba wcześniej...a może coś jeszcze będzie ze mnie wychodziło, nie wiem

"Buntu ciała" nigdzie nie ma.Czytam za to "Dramat udanego dziecka"A.Miller.Dla mnie to jak wędrówka po płonącym lesie...

Dziękuję,że piszecie.Czytam wszystko uważnie.Nie piszę bo mój mózg trawi to i analizuje.
chaton
Carrie, szukalas przez internet? Dramat udanego dziecka tez niezly.
Nie zapomnij, ze nie wystarczy dotrzec do tych emocji, trzeba jeszcze je przeanalizowac przy pomocy kompetentnej i empatycznej osoby, ktora stanie po twojej stronie i pomoze Ci sie pozbierac.
Powodzenia.
Carrie
CYTAT(chaton @ Sun, 11 Apr 2010 - 12:21) *
Nie zapomnij, ze nie wystarczy dotrzec do tych emocji, trzeba jeszcze je przeanalizowac przy pomocy kompetentnej i empatycznej osoby, ktora stanie po twojej stronie i pomoze Ci sie pozbierac.
Powodzenia.


Absolutnie nie kusi mnie by samodzielnie rozpracowywać przeszłość i emocje, które są z nią związane.Jeśli nawet kiedyś mnie o kusiło - to teraz już absolutnie nie.Zwyczajnie, zrozumiałam,że zbyt wiele się wydarzyło,zbyt skomplikowane mechanizmy dotyczyły mojej sytuacji bym sama ją opanowała.
Jestem dodatkowo po lekturze "Toksycznych rodziców"S.Forward.Czytałam w ogromnym napięciu.Traumatycznym doświadczeniem jest odkrywanie takich prawd, których symptomy bagatelizowałam albo przypisywałam zbyt błahe znaczenie.

W związku z psychoterapią - czy jestem skazana na prywatne sesje w prywatnym gabinecie czy też jest szansa na refundowane spotkania?W tym momencie kompletnie nie możemy pozwolić sobie na jakiekolwiek dodatkowe wydatki.Doświadczenie mam ( małe) tylko z konsultacjami u psychiatry ( na NFZ) ale z psychoterapeutą żadnych.
chaton
QUOTE(Carrie @ Mon, 12 Apr 2010 - 01:11) *
W związku z psychoterapią - czy jestem skazana na prywatne sesje w prywatnym gabinecie czy też jest szansa na refundowane spotkania?W tym momencie kompletnie nie możemy pozwolić sobie na jakiekolwiek dodatkowe wydatki.Doświadczenie mam ( małe) tylko z konsultacjami u psychiatry ( na NFZ) ale z psychoterapeutą żadnych.


Carrie: jest szansa, ale wiecej Ci nie pomoge, bo ja mieszkam poza krajem. Radze Ci zapytac na regionalnym watku o panstwowe osrodki w twojej okolicy. I daj koniecznie znac! Powodzenia! icon_smile.gif
Inanna
Carrie zapytaj tutaj:


https://www.nerwica.com/miasta-f13.html
Carrie
CYTAT(chaton @ Tue, 13 Apr 2010 - 12:43) *
I daj koniecznie znac! Powodzenia! icon_smile.gif


Jestem po pierwszej rozmowie "rozpoznawczej".

Całe spektrum emocji łącznie z kilkuminutowym szlochem męzowi w ramiona po wyjściu z ośrodka.

Będzie jeszcze kilka rozpoznawczych spotkań a potem terapia psychodynamiczna.Mam poczytać na czym polega terapia i się zastanowić czy się decyduję na nią.Zostałam uprzedzona,że to bolesny i niemiły proces będzie.Ale w zasadzie w takim przypadku stosuje właśnie taki rodzaj terapii.Inaczej będzie tylko zamiatanie pod dywan.

Nie wiem czego się spodziewać więc pewnie będę Was tutaj potrzebować. To dla mnie dodatkowe,ważne wsparcie i inny punkt widzenia.Mąż i tak kawał dobrej roboty ma za sobą i pewnie i jego czekają cięzkie chwile ale cieszy się,że w ogóle poszłam.
chaton
Carrie: mozesz na mnie liczyc!
Jesli chodzi o twoj rodzaj terapii, to mozesz podac jakis link, moze kogos zainteresuje, lub dowiemy sie czegos nowego.
Carrie
Psychoterapia dynamiczna

zalinkowany opis jest dosyć zwięzłą informacją

edit: po krótce - terapia ma pomóc w przystosowaniu mi się do rzeczywistości zewnętrznej min poprzez próby wprowadzenia do mojej świadomości jak najwięcej treści znajdujących się w podświadomości.Terapeuta będzie wyciągał ze mnie stłumione przeżycia emocjonalne, będzie stawiał mnie w trudnych emocjonalnie sytuacjach, kierował moje silne emocje na siebie i uczył mnie jak je przeżyć (reagując inaczej niż reagowali moi rodzice).Bedę z jego pomocą układac na nowo swoje "ja"(czyli robić cos czego mnie nie nauczono, a wręcz zdeformowano).

To będzie długi i wyczerpujący proces bo muszę "przepracować" w ten sposób rozdział pt: dzieciństwo.
kasiarybka
i na mnie możesz zawsze liczyć.
chaton
Carrie: czy wiesz, ze polowa drogi juz jes za Toba?
Carrie
CYTAT(chaton @ Wed, 14 Apr 2010 - 16:09) *
Carrie: czy wiesz, ze polowa drogi juz jes za Toba?


myślisz?

ja mam wrażenie,że postawiłam nogę na pierwszy stopień bardzo stromych i długich schodów

W ogóle po tej rozmowie dziwnie się czuję - wczoraj byłam jak odrętwiała, chora.Dzisiaj wstałam w bojowym nastroju, po południu znów mnie otępiło.No i dokucza mi obniżone ciśnienie.Na spotkaniu zostałam ostrzeżona,że terapia może spowodować nawrót objawów somatycznych, które już kiedyś mnie nękały.I wtedy zostane skierowana do psychiatry o wspomożenie terapii farmakologią.Na razie czuję,że odchorowuję już to jedno spotkanie.

Mam nadzieję,że przechodzenie przez terapię nie utrudni mi opieki nad Dominikiem, bo już łapię się na tym,że urywa mi się film - zawieszam się i wpadam w swiat wspomnień - na chwilę.
chaton
Carrie: mysle, ze tak, bo teraz musisz tylko wejsc na te schody, co jasne, zenie jest latwe, ale jest mozliwe. Wczesniej musialas zauwazyc, ze taka mozliwosc istnieje, poczym znalezc te cholerne schody.
Wiesz, ja na pierwszy seans terpapii pojechalam samochodem... ten gabinet jest w centrum Paryza, nie wiem, czy sobie wyobrazasz. Wracajac przejechalam przez czerwone swiatlo i obudzily mnie z letargu klaksony rozwcieczonych kierowcow... ja nie zauwazylam tego swiatla.
gosiagosia
no dobra, to i ja (zaczyna się jak na terapii grupowej). łącznie jakieś 7 lat (psycholodzy + psychoterapeuci + psychiatrzy). ale, że temat jest o terapii, to o terapii napisze, bo psycholog to poradnictwo. i tu wielkiego stażu nie mam, bo jakieś 6 miesięcy. zaczęłam terapie, bo zaczął się kolejny nawrót depresji i nerwicy i myśli samobójczych. to była terapia grupowa dda/ddd. chodziłam coraz rzadziej, bo poznałam obecnego męża, który mi załagodził objawy, aż przestałam w ogóle. jak zaszłam w ciążę, to było mi wstyd, że tyle razy mnie już nie było, nie wiedziałam jak powiedzieć, że mi się nie chciało i nie chciałam, żeby mi ktoś gratulował ciąży, bo bałam się, że coś się stanie.
wszystko było dobrze, aż napatoczył się 5 miesiąc po porodzie i zaczęły się powoli jazdy, które rozkręcają się coraz częściej.
wiedziałam, że w końcu i tak wyląduje na terapii, ale jak mnie dobrze przyciśnie, co mnie dodatkowo denerwuje.
póki brałam leki, to jakoś funkcjonowałam, ale w ciąży musiałam przestać, no i w połączeniu z przerwaną terapią zaczęło się od nowa. na razie powoli i mam nadzieje, że to chwilowe, bo i tak bywało.
trochę mi wstyd i nie lubię o tym mówić, bo nie dotrwałam do końca.
chaton
Gosiagosia: mogę się zapytać, jakie leki brałaś? Możesz na pw. Bo ja biorę antydepresory i ostatnio się dowiedziałam, ze tych, które biorę wcale nie musiałabym odstawić w ciąży. Nawet lekarze twierdza, ze lepiej być w ciąży na tych lekach i być bardziej spokojna niż je przerwać na czas ciąży i dostać potem mega depresji poporodowej. A ze ja na taka cierpiałam, to szczerze się zastanawiam...
gosiagosia
chaton, seronil. gin powiedział, że muszę odstawić. parę dni temu poczytałam ulotkę, gdzie napisali że karmić piersią też wtedy nie wolno, bo wszystko przenika z mlekiem. termin ważności kończy się w czerwcu a zapas mam na co najmniej 2 miesiące 23.gif
chaton
QUOTE(gosiagosia @ Tue, 20 Apr 2010 - 12:28) *
chaton, seronil. gin powiedział, że muszę odstawić. parę dni temu poczytałam ulotkę, gdzie napisali że karmić piersią też wtedy nie wolno, bo wszystko przenika z mlekiem. termin ważności kończy się w czerwcu a zapas mam na co najmniej 2 miesiące 23.gif

To chyba tez pochodna Prozac'u, jesli sie nie myle? Ja biore paroxetyne (deroxat). I ginekolog mowil, ze nie musze odstawiac jakby co, ze moglabym nawet z tym rodzic i karmic piersia. I ze moze nawet tak byloby lepiej dla wszystkich: mniej stresu dla mamy i dziecka.
Mimo wszystko postaram sie najpierw odstawic, ale jak mi sie nie uda, to trudno.
Ostatnio wydaje mi sie, ze terapia daje efekty (w koncu!). Mam teraz taka strategie, ze kiedy zalewaja mnie emocje, to zamiast starac sie nad nimi zapanowac, to zaglebiam sie w nich do konca i one wtedy sie "wypalaja". I mimo bardzo stresujacego okresu w pracy i faktu, ze zmiejszylam o polowe dawke leku od 3 tygodni, spoe dobrze i nie mam lekow.
Bianka
Jestem po kolejnej wizycie. Dzis strasznie sie splakalm gdzies tam w srodku czulam ze bede ryczec wiec rzes nie wytuszowalam icon_wink.gif
Narazie nie czuje ani ulgi ani nic pozytywnego ciagle chaos chaos chaos...
Watpie abym do wakacji uporala sie z tym wszystkim.
gosiagosia
CYTAT(chaton @ Tue, 20 Apr 2010 - 15:18) *
To chyba tez pochodna Prozac'u, jesli sie nie myle? Ja biore paroxetyne (deroxat). I ginekolog mowil, ze nie musze odstawiac jakby co, ze moglabym nawet z tym rodzic i karmic piersia. I ze moze nawet tak byloby lepiej dla wszystkich: mniej stresu dla mamy i dziecka.
Mimo wszystko postaram sie najpierw odstawic, ale jak mi sie nie uda, to trudno.
Ostatnio wydaje mi sie, ze terapia daje efekty (w koncu!). Mam teraz taka strategie, ze kiedy zalewaja mnie emocje, to zamiast starac sie nad nimi zapanowac, to zaglebiam sie w nich do konca i one wtedy sie "wypalaja". I mimo bardzo stresujacego okresu w pracy i faktu, ze zmiejszylam o polowe dawke leku od 3 tygodni, spoe dobrze i nie mam lekow.



pochodna to fluoksetyna. w ciąży zasięgnać opienię lekarza, nie karmić albo przerwać branie - tyle się dowiedziałam.
wszystko mnie coraz bardziej wkurza w każdej dziedzinie życia i najdrobniejsza rzecz wyprowadza mnie z równowagi. i nie mogę się doczekać, aż znowu trafie do lekarza.
kasiarybka
CYTAT
Narazie nie czuje ani ulgi ani nic pozytywnego ciagle chaos chaos chaos...

Ja strasznie długo czułam chaos...rozsadzał mi głowę.
Wiesz co ja myślę, że bardzo trudno jest poukładać emocje, coś co było zagmatwane prze kilkanaście lat, nawarstwione, przykryte, zabetonowane wręcz.
Nie wiem jak to jest u Ciebie, bo każdy jest inne i inaczej przyjmuje pewne sprawy, dla mnie bardzo pomagało pisanie dziennika, taki pamiętnik emocjonalny. Pisałam, a uczucia się układały, jakoś tak...odkrywałam sama coraz to nowe i nowe, o których kiedyś nawet nie wiedziałam i przetrawiałam w sobie.
To wszystko jest cholernie trudno opisać, liczę na to, ze jednak mnie rozumiesz.
Trzymaj się ciepło.
domi
Kasiarybka ma racje. Pisanie jest dobre. Zdziwisz sie sama po kilku latach czytajac takie zapiski, zdziwisz sie co czułaś, jakie miałaś głupie myśli, jakie niesprawiedliwe wobec innych, jaka byłaś wtedy inna... .
Z tym chaosem jest trochę tak jak z porządkami generalnymi. Najpierw musimy wszystko z szaf powywalać, przeprać, przemyć aby potem odświeżone, poukładac z powrotem tak jak powinno.
kasiarybka
O Domi jakie to trafne z tymi porzadkami !!
Wszystkie emocje na wierzch na początek....
Wybebeszenie kompletne, żeby poznać siebie PRAWDZIWĄ, jakby nagą....i powiem Ci, ze w tej fazie, nie zawsze będziesz się sama sobie podobała, bo zobaczysz, oprócz dobrych emocje, również te trudne, ale to dobrze, tak ma być, o to chodzi...o poznanie siebie od nowa.
Dlatego ten chaos.
Póżniej przyjdzie czas na układanie w półki.....a na samym końcu, niekończący sie etap ulepszania siebie.

Trzymaj się.
chaton
Oj, to ja juz lepiej rozumiem, dlaczegonie znosze balaganu i dlaczego czuje sie tak nieswojo, jak mam burdel w domu!
Tak, chaos jest, zawsze byl, tylko teraz widzisz go wyraznie, masz w niego wglad...
No ja niestety musze powiedziec, ze duzo pieniedzy wydalam na terapie, zanim zaczelam uporzadkowywac...


Kasiarybka: ja prosze cos wiecej o tym dzienniczku, chetnie bym sobie taki popîsala i moze bede wtedy mniej forum zasmiecac?
Bianka
No wlasnie to samo chaton pomyslam odnosnie tego dzienniczka. Bo teraz wyglada to tak ze raz czuje sie lepiej i wtedy pisze cos na forum czy zyje swobodniej nie jest mi tak do d***y ale czesciej jest i teraz jest do bani. Wstaje rano zabieram sie ze energia za swoje obowiazki wybieram dzieci sprzatam gotuje potem szykuje sie do pracy i dol mega mega dol i dlaczego? i nie rozumiem? bo niby nie mam powodu bo jest ok a w glowie syf syf i chaos i pretesje i zal i dlaczego ciagle zle.....

I zasmiecam forum i wcale tego nie chce.

Pisalam kiedys pamietnik ale to bylo dawno dawno czyli co teraz mam kupic zeszyt i znowu pisac? i to pomoze ? jakos nie wierze ze mi cokolwiek pomoze chwile dobrze i zaraz zle 32.gif
Inanna
Ten dzienniczek służy ponadto jeszcze celom diagnostycznym. Jak to kiedyś mówiła moja pierwsza terapeutka: jak się pisze tak codziennie, to po jakimś czasie, czytając wyłaniają się pewne schematy, które są bardzo ważne dla terapeuty, niosą ze sobą mnóstwo informacji. Ja wtedy nie prowadziłam tego dzienniczka (i m.in. dlatego przerwałam terapię) bo nie umiałam go prowadzić. Nie byłam jeszcze wtedy zupełnie świadoma swoich uczuć, nie potrafiłam ich nazywać, nawet jeśli coś czułam, to nie wiedziałam, co to jest. Dziś już bym umiała, ale aktualna terapeutka tego ode mnie nie wymaga, a mnie samej się nie chce... Choć ciągle noszę się z takim zamiarem.
chaton
Inanna: a mozesz wytlumaczyc, na czym to polega?
domi
CYTAT(Bianka @ Thu, 22 Apr 2010 - 14:51) *
Pisalam kiedys pamietnik ale to bylo dawno dawno czyli co teraz mam kupic zeszyt i znowu pisac? i to pomoze ? jakos nie wierze ze mi cokolwiek pomoze chwile dobrze i zaraz zle 32.gif

Niekoniecznie zeszyt. Ja pisałam w komputerze. Mam do dziś swój plik "pamietnik" i piszę z datami by mieć lepszy obraz swoich emocji i uczuć. Pierwszy mój wpis był dramatyczny. Pisałam tak chaotycznie, że po 2 latach aby zrozumieć co miałam na mysli, musiałam przeczytać ze 3 razy. Nie pisałam codziennie, tylko jak miałam czas, jak mnie naszło natchnienie, jak sie nie miałam komu wyzalic. Poza tym jak pisała Inanna, to ma działanie terapeutyczne. Widzisz sama jak sie rozwijasz, jak "naprawiasz" ewentualne niedociagniecia, jakie masz podejście do zycia. Gdy swój pierwszy wpis przeczytasz po m-cu, potem po pół roku a potem po roku lub kilku latach, to zauważysz jak sie zmieniałaś. Odkryjesz, że w tych sprawach już tego błędu nie poełnisz, jesteś dziś odporniejsza, mądrzejsza, umiesz nazwać wszystko po imieniu i nawet dziś nie wydaje ci sie to takim problemem jak kiedyś.
domi
CYTAT(kasiarybka @ Wed, 21 Apr 2010 - 19:03) *
O Domi jakie to trafne z tymi porzadkami !!
Wszystkie emocje na wierzch na początek....
Wybebeszenie kompletne, żeby poznać siebie PRAWDZIWĄ, jakby nagą....i powiem Ci, ze w tej fazie, nie zawsze będziesz się sama sobie podobała, bo zobaczysz, oprócz dobrych emocje, również te trudne, ale to dobrze, tak ma być, o to chodzi...o poznanie siebie od nowa.
Dlatego ten chaos.
Póżniej przyjdzie czas na układanie w półki.....a na samym końcu, niekończący sie etap ulepszania siebie.

Dokładnie tak! Gdy robie generalne porządki i wszystko powyrzucam z szaf, często nie mam sie jak ruszyć taki bajzel. Czuję najpierw złosc, bo co mnie tknęło by wszystko powywalac, potem czuję zdezorientowanie bo od czego ja mam właściwie zaczać, a potem dopiero powoli zajmuję sie najpierw wyrzucaniem niepotrzebnych gratów a potem porządkowaniu. Czyli nie ma żadnej różnicy między porządkowaniem domu a własnych uczuc i emocji icon_cool.gif .
chaton
QUOTE(domi @ Thu, 22 Apr 2010 - 18:39) *
Czyli nie ma żadnej różnicy między porządkowaniem domu a własnych uczuc i emocji icon_cool.gif .

Jedno i drugie to porzadkowanie swojego wnetrza. icon_wink.gif
Inanna
CYTAT(chaton @ Thu, 22 Apr 2010 - 17:02) *
Inanna: a mozesz wytlumaczyc, na czym to polega?


Ale konkretnie, o co pytasz? Bo jeśli chcesz wiedzieć, jakie informacje czerpie psychoterapeuta z dzienniczka uczuć prowadzonego przez pacjenta, to odpowiedź brzmi: nie wiem. Wprawdzie się domyślam, że chodzi o stwierdzenie istnienia pewnych schematów, czyli np, jeśli po raz dziesiąty, w dzienniczku pojawia się notatka: odwiedziła mnie dzisiaj mama, wieczorem źle się czułam, bolała mnie głowa, znowy wydarłam się na dzieci - to wiadomo, że pacjent ma problem z matką, choć sobie tego nie uświadamia....
Jeśli natomiast pytasz, jak ma wyglądać ten dzienniczek uczuć, to odpowiadam: chodzi o systematyczne! codzienne! notowanie co się wydarzyło i jak się czuliśmy.
A! I jedna uwaga bardzo istotna: każdy dzień notujemy na osobnej kartce, nie czytamy tego, co pisaliśmy wcześniej, piszemy tak, żeby nie widzieć tekstu z poprzedniego dnia (czyli odwracamy całą stronę, tak, żeby nawet kątem oka nie rzucać na poprzednie notatki).
gosiagosia
wprawdzie nie dotrwałam do tego etatu terapii, ale przeprowadzałam go wcześniej sama w domu i było coś takiego, jak pisanie listów do rodziców i głośne ich czytanie, postawienie krzesła na przeciwko siebie i wyobrażanie sobie, że siedzi tam mała dziewczynka, która kiedyś byliśmy. to wszystko wydaje się absurdalne i proste, ale jak przychodzi co do czego, to ma się niezłe zahamowania i blokady i wyzwala się wtedy mnóstwo emocji - polecam.
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.