To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

psychoterapia

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

Stron: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21, 22, 23, 24, 25, 26, 27, 28
mim0za
Bianka ja też tu zaglądam i myślę o Tobie.
Jak ja znam takie samopoczucie. Nigdy nie zdecydowałam się na psychoterapię. Natomiast regularnie chodzę do psychiatry i dzięki lekom funkcjonuję.
Bianka
Gosiu, mimozo naprawde?
Dziekuje naprawde bardzo dziekuje.

Czasem odnosze wrazenie ze tak nudze i mecze tymi wpisami ze nic madrego nie mozna mi odpisac.

Ale to moje takie subiektywne zdanie a ja czesto sobie dopowiadam rzeczy ktorych nie ma.

Fakt faktem ze takie myslenie nie jest dobre i przeklada sie na inne dziedziny zycia.

Wkurza mnie to ze jestem nadwrazliwa ze przejmuje sie rzeczami na ktore ktos inny wcale nie zwrocilby uwagi.

Dodatkowo odczuwam jakies potworne uwstecznianie sie ...jak szalona szukam szkolen na ktore z entuzjazmem i euforia jezdze a potem sie doluje ze to za wysokie progi ze nigdy nie bedzie mnie stac na zeby serwowac swoim klientkom tak luksusowe zabiegi( pracuje jako kosmetyczka i wizazystka)

Wlasnie pani psiycholog uswiadamia mi ze nie uznaje polsrodkow ze jestem albo w euforii albo w kompletnym dole...ze czesto wypowiadam skrajne opinie i bierze sie to wlasnie z mojego dziecinstwa...

Przypomnialam sobie ze w klasie maturalnej rodzice zpisali mnie na zaawansowany kurs niemieckiego na uniwerku.Kurs ten odbywal sie co weekend po 6 -8 godz...pamietam ze bylam totalnie zagubiona na nim...Uczestnikami tego kursu byly osoby ktore perfekt znaly niemiecki ,przebywaly kilka lat w niemczech i teraz chcialby podszkloc sie na egzamin...ja tam totalnie nie pasowalam,malo rozumialm naprawde szkoda mi mnie samej jak sobie to przypominam ale tato byl bardzo zadowolony wrecz dumny ze chodze na taki wypasiony kurs....Mature zddalam z niemieckiego na czworke ale kurs do tego wcale sie nie przyczynil...

Podobne mam odczucia jezeli chodzi o studnia...Studia prywatne wypasione wtedy...Ojciec dumny ja zagubiona caigle w glowie mialam jedno co ja tu robie?

Chcialam byc kosmetyczka dla ojca bylo to nie do pomyslenia najpierw skoncz studia!...Studia dla niego byly baaaardzo wazne zreszata do dzis gnebi mojego biednego brata o te studnia...Brat studiow nie skonczyl zachorowal na schizofrenie(pisalam juz o tym)

No i jestem ta kosmetyczka i czuje sie do dupy...rodzice tego nie rozumieja kompletnie nie czuja tej branzy(mama nigdy o siebie nie dbala nie malowala sie nie ubierala modnie to tata wybieral jej sukienki i plaszcze brrr) ...nie wiem dlaczego jest ciagle we mnie chec tlumaczenia sie i tlumaczenia...

I to ciagle poczucie winy....

Psycholozka uswiadomila tez mi ze robie duzo rzeczy dowrotnie niz rodzice...i pytanie dlaczego/


Dzis znowu czuje sie do bani...
Carrie
CYTAT(Bianka @ Thu, 02 Dec 2010 - 14:52) *
Psycholozka uswiadomila tez mi ze robie duzo rzeczy dowrotnie niz rodzice...i pytanie dlaczego/


a może dlatego, że nie zgadzałaś się z nimi na wielu, wielu frontach, nie mogłaś przeforsować czy nawet zwerbalizować swoich potrzeb, swojego ja i w efekcie teraz każdym skrawkiem swojego życia udowadniasz im ( ! ),że jesteś inna, nie taka jak oni.Taki rodzaj zaprzeczenia i niedoskonała próba odcięcia się od nich.
Tyle,że powinnaś robić swoje, zająć się własnym szczęściem i własną rodziną a nie udowadnianiem rodzicom,że ty jednak masz prawo sama o sobie decydować.Bo to zapędzanie się w kozi róg jest.Na koniec żadna decyzja nie niesie radości, poczucia satysfakcji i adekwatności.No bo to nie jest decyzja podejmowana przez wolny umysł - tylko przez autocenzora "co powiedzą rodzice, czy im się spodoba, czy zaakceptują to".I w kółko szukanie magicznego sposobu na odczarowanie rodziców i doczekanie się momentu kiedy zaakceptują mnie taką jaka jestem , z moimi poglądami, decyzjami...z moim ja.Bo to taka dziecinna gonitwa dorosłego człowieka za akceptacją u rodziców, za przytuleniem, docenieniem, znalezieniem człowieka we własnym dziecku.Ja już zrozumiałam,że to bez sensu.W zeszłym tygodniu - jak pisałam Wam,że ojciec nareszcie przeszedł w moim przeżyciu na drugą stronę lustra.Dotarło to do mnie jak zrozumiałam schemat patologicznego układu matka-ja-ojciec.

Bianka - mój terapeuta mówi - "pod każdym lękiem kryje się pragnienie" - do znudzenia mi to powtarza bo ja jak zdarta płyta powtarzam swoje lęki. Masz wątpliwości co do zasadności swego zawodu, pracy - wszelkich aspektów Twego życia mających duże znaczenie dla Ciebie.Dlaczego w kółko czujesz się "nie taka" i decyzje podjęte też Cię nie zadowalają Ciebie? Bo podświadomie pragniesz nie siebie zadowolić i nie sobie zrobić dobrze - a rodzicom.

...ja tak miałam...

mogłabym wiele rzeczy zacytować w Twoim poście ...

Bianka - powtarzaj i opowiadaj swojej terapeutce każdą sytuację w której czujesz/-łaś się się wielka k.upa To ważne by znaleźć wspólny mianownik dla tych sytuacji.
Gosia z edziecka
CYTAT(Bianka @ Thu, 02 Dec 2010 - 14:52) *
Dzis znowu czuje sie do bani...

Do bani może czuc sie człowiek, który nie akceptuje siebie, swoich slabości. Mnie złości to że nie jestem idealna. Stawiam sobie popreczke bardzo wysoko. Jak si euda przeskoczyć, to nie ma czasu na radość, poprezcka idzie wyzej i: "jeszcez to i tamto masz do zrobienia.
Dzisiaj miałam sprzatać, bo dom tonie w brudzie. Ale od wczoraj mam nowe leki, obniżaja on eniestety też i ciśnienie. Ja mam ciśnienie jakies 50/90. Tak mi wyobniżały, że od 10 do 11.30 przeleżałam w łóżku. I myślałam sobie: mam prawo, przecież to co sie ze mną dzieje jest jakimś rodzajem niedomagania, tak jak grypa, czy cukrzyca. Mam prawo traktować sie z szacunkiem. Mam prawo żyć wolno.
Przeżywam ostanio kryzys macierzyński. Widzę, że się uwikłałam, wyłążą mi błedy, które popełniam, widzę je jak na dłoni. Wyłążą ze strony z której bym sie nie spodziewała. I wiesz, paradoksalnie, to że przeleżałam w łóżku pozwoliło sprawom moim z dziećmi się ułożyć. A ja zyskałam po raz kolejny dowód na to, ze nie warto "dostawać ciśnienia", popedzać siebie i innych.
Neistety bywam bezlitosna dla siebie i innych. bierze się to z moich lęków. Na każdą sytuację wysyłaja one jako pierwsze swój sposób reagowania - a jest on przeważnie (używam tego słowa, żeby nie używać "zawsze icon_wink.gif ) zły.
I ten mój wczorajszy "rozpad na kawałki" znowu, wbrew moim oczekiwaniom, przybliża mnie do zrozumienia siebie. I tez wczoraj byłam zła, bo musiałam odwołać sprawę na którą czekałam kilka dobrych tygodni. Sprawa się przesunie, ale trudno; nie była jakaś rodząca straszne skutki.
W życiu tak naprawdę warto starać sie uczyć ciuerpliwości. Warto zwolnić, zwłaszcza w moimentach gdy czujemy sie źle. To że czujemy się źle jest sygnałem, że trzeba sie zatrzymać. Tak jak przeziebiony człowiek - powinien sie położyć do łóżka, żeby wyzdrowieć - nie pomoże połknięcie gripexu i pobięgnięcie do pracy - może bardzo zaszkodzić.
To wszystko jest proces, trwa, wymaga czasu. Ale w trakcie tego procesu możemy wiele zyskać. I to rzeczy, których sie nawet nie spodziewamy.

PS I to nie jest tak, że ja umiem wdrożyć to co tutaj piszę. To jest teoria. Poparta jakimiś sytuacjami, w których udało sie te teorie wdrożyć. Ale mam też za sobą całe bogactwo sytuacji, w których sie nie udało - ale nie pozostały one bez sensu. Bo włąśnie z sytuacji w których postapiliśmy źle możemy wynieść naukę na przyszłość,. Trzeba tylko popatrzeć. Zadać pytanie i czekać aż urodzi sie odpowiedź.
Bo błędy nei sa po to, zeby sie nimi dobijać. Są po to, żeby się na nich uczyć.

PS. Bianka, ja już 9 lat korzystam z pomocy psychologów i psychiatrów. Jak patrzę na dzień wstecz, nie widze zmian. Jak spojrze kilka lat wstecz, to zmiany widze kolosalne. I nie jest łatwie, ale jest lepiej/prawdziwiej.
chaton
QUOTE(Carrie @ Thu, 02 Dec 2010 - 15:32) *
a może dlatego, że nie zgadzałaś się z nimi na wielu, wielu frontach, nie mogłaś przeforsować czy nawet zwerbalizować swoich potrzeb, swojego ja i w efekcie teraz każdym skrawkiem swojego życia udowadniasz im ( ! ),że jesteś inna, nie taka jak oni.Taki rodzaj zaprzeczenia i niedoskonała próba odcięcia się od nich.
Tyle,że powinnaś robić swoje, zająć się własnym szczęściem i własną rodziną a nie udowadnianiem rodzicom,że ty jednak masz prawo sama o sobie decydować.Bo to zapędzanie się w kozi róg jest.Na koniec żadna decyzja nie niesie radości, poczucia satysfakcji i adekwatności.No bo to nie jest decyzja podejmowana przez wolny umysł - tylko przez autocenzora "co powiedzą rodzice, czy im się spodoba, czy zaakceptują to".I w kółko szukanie magicznego sposobu na odczarowanie rodziców i doczekanie się momentu kiedy zaakceptują mnie taką jaka jestem , z moimi poglądami, decyzjami...z moim ja.Bo to taka dziecinna gonitwa dorosłego człowieka za akceptacją u rodziców, za przytuleniem, docenieniem, znalezieniem człowieka we własnym dziecku.Ja już zrozumiałam,że to bez sensu.W zeszłym tygodniu - jak pisałam Wam,że ojciec nareszcie przeszedł w moim przeżyciu na drugą stronę lustra.Dotarło to do mnie jak zrozumiałam schemat patologicznego układu matka-ja-ojciec.

Bianka - mój terapeuta mówi - "pod każdym lękiem kryje się pragnienie" - do znudzenia mi to powtarza bo ja jak zdarta płyta powtarzam swoje lęki. Masz wątpliwości co do zasadności swego zawodu, pracy - wszelkich aspektów Twego życia mających duże znaczenie dla Ciebie.Dlaczego w kółko czujesz się "nie taka" i decyzje podjęte też Cię nie zadowalają Ciebie? Bo podświadomie pragniesz nie siebie zadowolić i nie sobie zrobić dobrze - a rodzicom.

...ja tak miałam...

mogłabym wiele rzeczy zacytować w Twoim poście ...

Bianka - powtarzaj i opowiadaj swojej terapeutce każdą sytuację w której czujesz/-łaś się się wielka k.upa To ważne by znaleźć wspólny mianownik dla tych sytuacji.


Bianka: to bardzo madre slowa, zapamietaj je. Dzieki Carrie, wiem, ze nie do mnie pisalas, ale calkowicie o mnie! Ja tak mam! Wcale sie nie dziwie, ze robie wszystko inaczej, niz rodzice, ale wciaz nie moge zrozumiec, dlaczego mimo odrzucenia przeze mnie wszystkich pochodzacych od nich schematow i wartosci wciaz czuje sie sfrustrowana, nietaka jak trzeba i ciagle czegos mi brak. Uznania? Czy to nie paradoks, robic wszystko inaczej niz inni i oczekiwac od nich uznania?
No wlasnie Carrie swietnie wytlumaczyla ten mechanizm. Ja przez cale zycie bylam zaduszana w swoich emocjach i nie mialam prawa do wlasnych odczuc i dzis zbudowalam wszystko, co mam sama i oczekuje na uznanie, aprobate... milosc warunkowa? Bo nie bylo bezwarunkowej? Dlatego wciaz ide do pracy z gula w gardle, przed wazeniejszymi misjami nie spie, bo boje sie nie byc na wysokosci zadania. A gdyby nie trzeba bylo wcale byc na wysokosci czegokolwiek, by byc kochanym?

"Pod kazdym lekiem kryje sie pragnienie...". Dzieki, olsnilo mnie. Chyba wlasnie zrozumialam, ze pod moim lekiem bycia na wysokosci zadnia w pracy kryje sie potrzeba akceptacji spolecznej. Uffffff!
Carrie
CYTAT(chaton @ Fri, 03 Dec 2010 - 15:20) *
No wlasnie Carrie swietnie wytlumaczyla ten mechanizm.


to nie ja wytłumaczyłam
ja tylko powtarzam za moim terapeutą co sama usłyszałam

Mnie się wydawało,że w kółko pracuję, staram się, kombinuję co by tu ze sobą zrobić a i tak tylko frustracja goniła frustrację.Już nie mogłam patrzeć na siebie w lustrze - tam stało beznadziejne coś i wcale nie chciałam nawet myśleć,że to ja.

Jestem niezmiernie wdzięczna losowi,że trafiłam akurat na tego terapeutę.Oraz za to,że kilka lat temu trafiłam na to forum i czytając Gośkę z eDziecka przecierałam oczy ze zdumienia.Bo okazało się,że dziecko można wychowywać inaczej, świadomie,że dziecko to też człowiek.I wcale nie odnajdywałam tych słów wtedy w kontekście przyszłych dzieci moich.Ja czytałam o sobie...O swojej krzywdzie.
Jestem też wdzięczna Kasirybce za wszelkie szczerości i uwagi w temacie małżeństwa.Dzięki niej - wiem co mam do przepracowania w sobie i na tym polu.No i Chaton - za zbieżności w toksycznym układzie z matką.Niby nie grało mi z moją ale jakoś nie potrafiłam tego zwizualizować.

...tak sobie teraz piszę, piszę i wrócił nagle stary lęk...jest malutki w tym momencie ale wredol jeden śmiał się pojawić i zakłócić moje dobre samopoczucie ...jeszcze pracy przede mną jest

edit: to taki dopisek dla mnie - jeszcze warsztaty dla rodziców przydałyby mi się.Chciałabym wychować szczęśliwe dziecko a niestety nie zostałam sama zaopatrzona w niezbędne narzędzia do tego.Boję się,że będę chciała swoje krzywdy wynagradzać synowi.Ale doraźnie wspomagam sie podforum wychowanie.
domi
CYTAT(Gośka z edziecka @ Thu, 02 Dec 2010 - 17:57) *
Mnie złości to że nie jestem idealna.

Przecież nie ma ludzi idealnych.
pcola
domi,
no niby nie ma, ale jak się żyje niejako w cieniu "idealnych" rodziców, to trudno w to uwierzyć.
Właśnie zdałam sobie sprawę, że w moim rodzinnym domu normą był konflikt pomiędzy rodzicami.
Z takim stanem czujÄ™ siÄ™ dobrze (bezpiecznie) do dziÅ›. W momencie, gdy rodzice siÄ™ dogadujÄ…
(zwierają szyki przeciwko mnie albo bratu oczywiście) czuję ogromny niepokój. To jest chore !
37.gif
Z kolei w relacjach pomiędzy mną a mężem jest dokładnie odwrotnie. Każde nieporozumienie
jest dla mnie końcem świata, i związku icon_sad.gif
Gosia z edziecka
CYTAT(domi @ Sat, 04 Dec 2010 - 16:05) *
Przecież nie ma ludzi idealnych.

Ale mmi wmówiono, że są 06.gif , skutecznie.
domi
Mi nie wmawiano, ze są ludzie idealni a wręcz przeciwnie....wmawiano, ze ja i cała większość społeczeństwa to cymbały, nieuki, barany, debile, zdrajcy itp...itd... zwłaszcza mężczyźni (ci najgorsi ze wszystkich istot an ziemi 37.gif ). Nigdy nie dążyłam do ideału bo moje ambicje, motywacje zostawały tłamszone w zarodku. Dziś staram się nie myśleć o niskim poczuciu wartości wpojonym w dzieciństwie i poczucie, ze nie ma ludzi idealnych pomaga mi w tym.
W przeciwnym razie wpadłabym w jednej skrajności w drugą.
Gosia z edziecka
Ale to że ja miałam być idealna nie przeczyło temu, ze inni to jakies zbiorowisko głupków/złośliwców icon_wink.gif icon_sad.gif Tak apokrętna logika - jestem beznadziejny, no ale inni bardziej icon_eek.gif
Świat podzielony na "dobrych" i "złych". Z dobrych można zawsze spaść do złych, czy odwrotnie sie dało - nie pamietam.
Ile czasu zajęło mi zrozumienie/przeżycie tego, ze ludzie po prostu są i wyczyniają icon_wink.gif różne rzeczy. Że człowiek to jego myśl, uczucie, wspomnienia, plany, marzenia, przekoannia. A czyn to ne człowiek. Czyn to tak jak ubranie w które sie ubieramy.
Ostatnio nawet spotkałam sie z opinią, ze myśl to nie ja. Ciekawe to o tyle, że rzuca mi nowe światło na moje lęki.

chaton
QUOTE(Gośka z edziecka @ Sun, 05 Dec 2010 - 19:06) *
Świat podzielony na "dobrych" i "złych". Z dobrych można zawsze spaść do złych, czy odwrotnie sie dało - nie pamietam.


Tak, moj swiat tez byl kiedys czarno-bialy, rezultat problemow emocjonalnych. Ludzie byli wszyscy w jakims sensie na piedestale albo w pozytywny sposob idealizowalam ich lub w negatywny: diabolizowalam. Po jakims czasie terapii zaczelo sie to wszystko stopniowac, i coraz czesciej widze w okol siebie zwyklych ludzi: takich z wadami i zaletami. Jeszcze nie opanowalam swojego dazenia do perfekcji, ale mysle, ze jestem na dobrej drodze. Tylko czemu to wszystko trwa tak dlugo?

Z kolei niemaz zrobil niesamowite postepy. Wyobrazcie sobie, ze robi sam terapie indywidualna. Wprawdzie zapytany, jak za to zaplaci odpowiedzial, ze nie wie, no ale w koncu jego sprawa... Ponoc psycholog powiedzial mu, ze ma niesamowity instynkt przetrwania, co do naszego zwiazku. Ciekawe, czy to potrwa i jakie odniesie skutki...
domi
CYTAT(chaton @ Tue, 07 Dec 2010 - 19:00) *
Z kolei niemaz zrobil niesamowite postepy. Wyobrazcie sobie, ze robi sam terapie indywidualna. Wprawdzie zapytany, jak za to zaplaci odpowiedzial, ze nie wie, no ale w koncu jego sprawa... Ponoc psycholog powiedzial mu, ze ma niesamowity instynkt przetrwania, co do naszego zwiazku. Ciekawe, czy to potrwa i jakie odniesie skutki...

Cieszę się, że masz nieco pozytywniejsze wieści. W ogóle ciesze się, ze zdecydował się na tę terapię.
chaton
Jak dziewczyny samopoczucie w tym nieciekwaym klimacie?
Bianka
Hej Dziewczyny

Moje samopoczucie fatalne jestem zla zla zla...z wielu powodow.

Jezeli chodzi o terapie to wnerwia mnie ona...znowu odnosze wrazenie ze psycholozka cos mi wmawia.
Ja jako nastolatka nie buntowalam sie tak jak to opisuja w ksiazkach czy poradnikach...nie ubieralam sie buntowniczo nie smigalam na koncerty nie upijalam sie nie golilam glowy na lysoi nie mialam podejrzanego towarzystwa wogole nie mialam towarzytwa i idac tym tropem psycholozka pocztkowo twierdzila ze ja chcac przypodobac sie rodzicom nie buntowalam sie jak np moja siostra bo oni ja zle wtedy traktowali krzyczeli na nia nie pozwalai chodzic na imprezy do kolezanek etc...wiec ja sie w taki sposob nie buntowalam tylko w inny bardziej zakamuflowany....Jak? ano w owym czasie bardzo czesto chodzilam do kosmetyczki i kupowalam u niej drogie kremy do dzis twierdzilam ze to bylo takie moje hobby...Kosmetyczka byla bardzo piekna kobieta zachwycala mnie swoja uroda no i lubilam do niej smigac...Moja mama nigdy sie nie malowala i jakos szczegolnie nie przykladala wagi do wygladu dla niej to byla drugorzedna sprawa calkiem nie istoty byl wyglad...no i psycholozka wczoraj probowala mi wmowic ze ja wlasnie tym chodzeniem do kosmetyczki i kupowioaniem drogich kremow dopieklam rodzicom a juz najbardziej tym ze ta kosmetyczka zostalam ....i tego nie rozumiem a wrecz sie z nia nie zgdzam mysle ze nie ma racji....a moze ma....


Zima mnie dobija tz wiem ze wszyscy maja utrudnienia nie tylko ja ale nienawidze zmimy i nie umiem o tej porze roku pozytwynie sie do niej nastawic.
Carrie
CYTAT(Bianka @ Wed, 15 Dec 2010 - 14:34) *
no i psycholozka wczoraj probowala mi wmowic ze ja wlasnie tym chodzeniem do kosmetyczki i kupowioaniem drogich kremow dopieklam rodzicom a juz najbardziej tym ze ta kosmetyczka zostalam ....i tego nie rozumiem a wrecz sie z nia nie zgdzam mysle ze nie ma racji....a moze ma....

Berek chyba coś wspominaław innym wątku,że nawet zrezygnowała ze spotkań bo terapeuta wg "wmawiał jej coś".Po długim czasie i przy innym specjaliście temat wrócił i okazało się,że to jednak było to.

Ja też się nie buntowałam w typowy sposób.Znalazłam swój. I wcale nie miał dla mnie wydzwięku buntu.
Bianka
Tak Carrie czytalam o tym co Berek napisalam w innym watku dlatego tez zastanawiam sie nad tym co ta moja psycholozka mowi....a nie rezygnuje odrazu.

Ale u niej to tak szblonowo wychodzi...Jakos do tej pory nie moze do mnie dojsc ze kupujac kremy za duza kase (bo to byly naprawde drogie kosmetyki) w jakis nieuswiadomiony sposob probowalam odegrac sie na rodzicach ale jak sobie przypomnie jak chodzilam do tej do tej kosmetyczki bylo moja wielka tajemnica i te zakupione kosmetyki byly chowane gleboko do szafy pod ciuchy niegdy np nie chwalilam sie nimi mamie siostrom pilnowalam zeby nigdy o tym sie nie dowiedzialy...nie wiem czego sie balam? z perspektywy czasu to dziwne dosc mi sie wydaje...przeciez chodzenie do kosmetyczki to calkiem normalna sprawa kobiety w domach o tym rozmawiaja matki umawiaja swoje corki corki matki...rozmowy o kosmetykach czy tez nowinakach kosmetycznych sa calkiem normalne ale u mnie w domu chbya nie...jakos dziwne teraz to mi sie wydaje.

No i psycholozka ciagle mnie dreczy co by teraz sie stalo gdyby mama do mnie do gabinetu na zabieg przyszla...(bo nigdy nie byla nad czym swego czasu bardzo ubolewalam ale teraz juz mi nie zalezy)
ciagle jej mowie ze nic ze zrobilabym jej i tyle ze mama sie nie zna ze nie wie co dobre jak o siebie dbac ze jej to wszystko jedno....ech meczy mnie ta terapia....
pcola
Bianka,

może to taki kryzys, za chwilę będziesz na szczycie wzniesienia, a dalej to już poleci z górki,
lżej ?

Chaton,
dobrze czytać, że coś się pozytywnego u Ciebie dzieje icon_smile.gif

Kocham zimę, ale dzisiaj znowu się zakopaliśmy koło nowego domu. Jak my tam dojedziemy z naszym
całym przeprowadzkowym majdanem to pojęcia nie mam 37.gif
chaton
Bianka: a mi sie wydaje, ze cos w tym jest, skoro takie emocje to w Tobie wywoluje. Mysle, ze jakby psycholozka trafila kula w plot, to bys nam o tym nie pisala. Przerob to dobrze na terapii, moze cos z tego wyjdzie.

Ja tez nienawidze zimy. Normalnie mozg mi zamarza. W dodatku nowe antydepresanty zaczynaja dzialac jak trzeba, w zwiazku z czym czuje sie bardziej wyluzowana i... z deka senna. Dzis mam grupe swiezo dyplomowanych poszukujacych pracy, jestem tak zaspana, ze nawet sie nie stresuje. I wtedy okazuje, sie, ze ten moj przesadny stres w sytuacjach, gdzie mam sie wyjazac skutecznioscia do czegos sluzy. Mianowicie on mnie stymuluje i pozwala osiagac dobre wyniki. Dzis stoje przez dziesiecioosobowa grupa mlodych wszystkich o wyzszych dyplomach ode mnie i mi zwisa, czekam, az sie szkolenie skonczy. Ciekawe, jak sie to odbija na koncowym kwestionariuszu ewaluacyjnym. icon_neutral.gif
malinka1978
czesc, dawno tutaj nie zagladalam, nie mialam kompletnie nastroju...

ostatnio maialm arytmie serca, wiec zazywam propranolol aby tego nie bylo ponad miesiac...
echo serca robilam i rtg klatki i wyszlo OK.
okazalo sie ze to nerwowe.... i poczesci po odsatwianiu leku organizm mi sie rozlegulowal, wiec w malej dawce znow zazywam benzo 21.gif 21.gif

do tego dziadek zle sie czuje, puchnie, nie moze oddychac i po czesci to negatywnie wplaywa na mnie...

do tego dziecko co chwile choruje na gardlo 21.gif 21.gif

i tak w skrucie....


jak znajde czas poczytam u was, co slychać.

pozdawiam, na razie nie czuje atmosfery przedswiatecznej
malinka1978
acha, od miesiaca chodze na terapie do innej psycholozki jako kontynuacja, stosuje tez relaksacje i wizualizacje...

wychodzi na to ze co spotkanie placze a wczesniej tak nie mialam, tak potrafi dotrzec do mnie 32.gif 41.gif
chaton
QUOTE(malinka1978 @ Fri, 17 Dec 2010 - 23:05) *
wychodzi na to ze co spotkanie placze a wczesniej tak nie mialam, tak potrafi dotrzec do mnie 32.gif 41.gif


Malinka: to chyba dobrze, ze tak potrafi dotrzec do zrodla emocji, co nie?

A my po kolejnym seansie wspolnej terapii... i chyba cos sie ruszylo. Omowilismy wazne aspekty zwiazku, o ktorych trudno nam mowic na codzien. Dostalismy tez zadania domowe: randki i spotkania ( i tutaj poklon w kierunku Kasirybki). Randki polegaja na wspolnych wypadach bez Ewy, z powodow finansowo-logistycznych na razie zadnej nie zrealizowalismy. Natomiast zrobilismy pierwsze spotkanie. Polega to na tym, ze wyznaczamy sobie raz w tygodniu czas na rozmowe. Rozmowa moze byc przygotowana. I powiem wam, ze jestem zbulwersowana ogromem cierpienia Nicka. Nie przypuszczalam, ze jest z nim tak zle. Obydwoje plakalismy. On mowil o swoich oporach, o tym ,jak czuje sie uwieziony jak w klatce, kiedy probuje dotrzec do niego i jak reaguje kontratakiem na moje proby komunikacji i jak jest tego swiadomy i mu to ciazy. Psychoterapie musi przerwac ze wzgledow finansowych, ale natknal sie na spory problem i chcialby znalezc refundowanego terapeute, zeby sie z tym zmierzyc.
Bianka
Chaton to straszne ze wzgledy finansowe powoduja przerwanie terapii.Mam nadzieje ze uda Wam sie znalesc refundowanego psychoterapeute.

A mi dzis psycholozka powiedziala ze terapie bede moga uwazac za zakonczona kiedy zaczne jej ufac rozmawiac z nia jak np z moja tesciowa....i tak sie zastanawiam czy ten moment nastapi kiedys bo przeciez psycholozka to ktos obcy calkiem obcy...Dzis bylo takie male podsumowanie no i splakalam sie jak bobr jak to ja wrrrrr


pozdrawiam Was dziewczyny bardzo serdecznie pewnie zalatanie przed swietami jestescie.
chaton
Bianka: ja zdecydowanie bardziej ufam terapetce niz mojej tesciowej, a nawet wlasnej matce.

Nick znalazl refundowanego terapeute i ma spotkanie 3-go stycznia. Strasznie sie ciesze, mam nadzieje, ze bedzie mu odpowiadal.
Z finansami jest fatalnie, z tego powodu, ze w kamienicy, w ktorej mieszkamy zostaly zaakceptowane przez wiekszosc wlascicieli powazne roboty. Juz zmienili nam winde, co bardzo oslabilo nasz budzet, a teraz bede zmieniac podloze calego podworka. Kolejne dwa tysiace euro na glowke. W zwiazku z powyzszym juz od dwoch lat wydajemy wiecej, niz zarabiamy i regluarnie latam dziure we wspolnym koncie moimi oszczednosciami, ktore topnieja jak snieg na wiosne. Jemu to bardzo ciazy i udeza w jego meskie ego.
Bianka
Chaton ja zapomnialam dodac ze z tescowa sie przyjaznie to bardzo wazna osoba w moim zyciu.

Ciesze sie z udalo sie Nikowi znalesc refundowanego psychologa.
Moje spotkanie z psycholozka dopiero 4 stycznia.

Z finansami u nas tez coraz gorzej.

W sumie dobrze by bylo zeby ten rok juz sie zakonczyl.
chaton
Bianka: w sumlie niebawem rok sie konczy. icon_wink.gif

Ja tez chcialabym zobaczyc swiatelko w czarnym tunelu finansow, niestety to nie od razu.
Dobrze, ze widze swiatlo w moim zwiazku, to chyba najwazniejsze.
Zazdroszcze tesciowej moja to straszna zolza, cala rodzine Nicka z nami sklocila. icon_mad.gif
chaton
Dziewczyny, jak samopoczucie po swietach? z_choinka.gif
pcola
chaton,

a dziękuję, jakby nieco lepiej mimo że w Święta wszyscy chorzy byliśmy, na antybiotyku.
A u Was jak siÄ™ sprawy majÄ… ?
domi
Ja się dziwię, że wigilia spędzona z moją mamą obeszła się bez specjalnych nerwów. może trochę to przyczyna ojca, który zachorował i nie podtrzymał tradycji- nie napił się. Mama nie miała wiec powodu płakać i rozpaczać, ze z pijakiem musi się dzielić opłatkiem. Może to też dzięki temu, że ja się nie nakręcałam negatywnie przed świętami. Doszłam do wniosku, ze to tylko kilka godzin i muszę to potraktować niezbyt osobiście. Tak wiec udało mi się nie brać do serca zachowań mamy, które całe życie mnie denerwowały. Tylko raz zwróciłam jej uwagę żeby się tak wiecznie wszystkim nie narzucała bo to irytuje i pewnie dlatego są konflikty. Uciszyła się, nie rozpłakała (o dziwo icon_eek.gif ), nie komentowała...ale czy zrozumiała (?), nie jestem pewna icon_rolleyes.gif .
Już dawno nie miałam tak spokojnie spędzonych świąt z moją mamą. A konkretnie wigilii i śniadania bożonarodzeniowego.
chaton
Domi: to dobrze, ze tak sokojnie. Moze i dlatego, ze Ci juz nie zalezy?

Pcola: zdrowka zycze.

U nas ok, dzieki. Tym razem Swieta spedzilismy u przyjaciol, nie z rodzina i przyznam, ze ta opcja pasuje mi jak ulal. Zadnych dziwnych podtekstow, hipokryzji... Kapalismy razem dzieci, kladlismy spac i siedzielismy do poznej nocy rozmawiajac i pijac wino.

Z N. zaczelismy spotkania i ostatno mowilam mu o zalu, jaki mam do niego, ze niebyl w stanie mnie poslubic... Lzy lecialy mi same. Ale ciesze sie, ze to z siebie wyrzucilam, musialam cos z tym zrobic.
domi
CYTAT(chaton @ Wed, 29 Dec 2010 - 20:37) *
Domi: to dobrze, ze tak sokojnie. Moze i dlatego, ze Ci juz nie zalezy?

Staram się dystansować. Nie wiem jak długo to potrwa bo wystarczy chwila zapomnienia i znów zacznę brać do siebie wszystko co związane z matką. W tej chwili bacznie sie pilnuję by traktować to co mama mówi jak zwykłe, czcze gadanie. Tylko wtedy jestem w stanie żyć własnym życiem a nie życiem mamy.
chaton
No i jak tam w nowym roku, dziewczyny? Jakies mocne postanowienia?

My sie z N. wczoraj dowiedzielismy, ze to nasz ostatni seans terapii rodzinnej. Teraz on musi mnie "dogonic", poddajac sie wlasnej terapii i wracamy do wspolnego terapeuty we wrzesniu. W miedzyczasie mamy praktykowac spotkania (robimy) i randki (nie robimy).
W sumie bilans jest pozytywny, dobrze zrobilo mi stwirdzenie, ze N. jednak ma problem warty psychoterapii, a nie, ze ja sobie sama wymyslam, no i przede wszystki, ze on to zrozumial i cos z tym robi. Teraz, jak juz jestesy w tym pociag, to mam nadzieje, ze nie wysiadziemy po drodze, lecz dojdziemy do konca.
Sama kontynuuje wlasna terapie, ktora czasem "zywie" rzeczami, ktore zostaly powiedziane na wspolnej, lub podczas naszych spotkan, jak na przyklad dzisiejsze spotkanie, na ktorym zdalam sobie sprawe, ze nei pozwalam sobie na czerpanie przyjemnosci z zycia od czasu, kiedy jest z nami Ewa.
Generalnie mozna powiedziec, ze sa dobre perspektywy na rok 2011.

A u was?
domi
Ja nie robię nigdy noworocznych postanowień bo po pierwsze, rzadko ich dotrzymuję. Po drugie, postanawiam coś gdy czuję, że chcę i nadeszła pora (niekoniecznie Nowy Rok). Po trzecie i tak nie wiem co miałabym sobie postanowić icon_rolleyes.gif .
*eFcIa*
Hej Dziewczyny Niestety wracam do Was... icon_sad.gif

Od czerwca wydawało mi się, że wyzdrowiałam i tak było... czułam się świetnie ale we wrześniu zaczęły mi wracać lęki... Raz miałam taki napad, że wylądowałam w szpitalu bo myślałam, że mam zawał icon_sad.gif Na szczęście powrót choroby nie jest taki silny jak wcześniej, może dlatego, że już po części wiem, czego się mogę spodziewać..
Wróciłam do leczenia lekami, ale psychiatra dał mi lek doraźny, mam brac go tylko w momentach kiedy czuje, że nadchodzi napad lękowy. I tak też robie, staram się sama sobie radzić i jakoś mi idzie, ale tak chciałabym znów normalnie żyć..
W końcu psychiatra zalecił mi terapię u psychologa byłam pierwszy raz w zeszłym tygodniu - bardzo fajna kobieta dużo rozmawiałyśmy, opowiadała mi o moich objawach i trochę mnie uspokoiła..
Całe szczęście, że dostałam tego psychologa bo już zaczęłam się poddawać.

Powiedzcie mi coś - czy bierzecie tabletki antykoncepcyjne? Bo mi psycholog powiedziała, że nerwica, czy też napady lękowo-depresyjne mają wpływ także na hormony i że to że źle się czułam podczas brania tabletek to właśnie wina mojej choroby... też tak macie?? Bo dostałam tabletki od gina i chyba boje się je brać :-/
chaton
QUOTE(*eFcIa* @ Mon, 17 Jan 2011 - 15:16) *
W końcu psychiatra zalecił mi terapię u psychologa byłam pierwszy raz w zeszłym tygodniu - bardzo fajna kobieta dużo rozmawiałyśmy, opowiadała mi o moich objawach i trochę mnie uspokoiła..
Całe szczęście, że dostałam tego psychologa bo już zaczęłam się poddawać.


eFcIa: to swietnie, ze znalazlas dobrego terapeute. Teraz wszystko przed Toba; Powodzenia zycze!

QUOTE(*eFcIa* @ Mon, 17 Jan 2011 - 15:16) *
Powiedzcie mi coś - czy bierzecie tabletki antykoncepcyjne? Bo mi psycholog powiedziała, że nerwica, czy też napady lękowo-depresyjne mają wpływ także na hormony i że to że źle się czułam podczas brania tabletek to właśnie wina mojej choroby... też tak macie?? Bo dostałam tabletki od gina i chyba boje się je brać :-/


Bierzemy. Niestety nie powiem Ci, jaki wplyw maja tabletki na chorobe czy choroba na tabletki, bo bralam je juz dawno przed pierwszymi objawami, wiec trudno mi powiedziec, czy maja jakis wplyw.
domi
Ja słyszałam od mojego psychiatry, ze niektóre leki anty, wywołują stany depresyjne i stany obniżonego nastroju. Dlatego psych. powinien wiedzieć jakie to są pigułki aby wiedzieć czy mają one wpływ na chorobę czy też nie. Tak samo powinien wiedzieć gin, że sie leczymy na depresję bo powinien dobrać inne (niestety słabsze) pigułki, które nie mają działań ubocznych w stylu obniżania nastroju. niestety nie słyszałam nic o złym samopoczuciu ale to raczej wynik kolidowania ze sobą danych leków i oznacza , ze trzeba jakieś leki wymienić.
domi
W mojej rodzinie spore zmiany nadeszły. W poniedziałek mój ojciec zginął na ulicy potrącony przez samochód. Szok dla każdego. szybciej bym się spodziewała, ze zapije się na śmierć lub, ze rak go zje. A tu taka nagła śmierć. Mama nie ma się dobrze. Żarli się oboje jak pies z kotem, wręcz sie nienawidzili ale mama to strasznie przeżyła. w końcu była do niego przywiązana, przyzwyczajona ....no i współuzależniona od jego alkoholizmu. Nagle została sama. Nie będzie miała co ze sobą zrobić. Jej całe życie kręciło sie wokół ojca, gotowaniu dla niego, kupowaniu jemu, usługiwaniu by nie krzyczał, nie awanturował sie, nie robił plotek po osiedlu, ze jest głodny, zaniedbany a nawet bity 37.gif . Jej życie to był on. Będzie jej ciężko...a przy tym i mnie. Do mnie to wszystko dotarło dopiero wczoraj po pogrzebie. Jak go zobaczyłam w tej trumnie z dziurą w głowie i zapadłym okiem 41.gif . Ten widok mi towarzyszy gdy tylko zamknę oczy. Nie mogę spać drugą noc....a jutro muszę iść do pracy. Mam pracę umysłową, podpowiedzianą....jak sobie poradzę? schudłam 3 kg i jeśli nie odzyskam apetytu, to więcej schudnę.
chaton
Domi, wspolczuje, kondolencje.
Boze, co to za okropny zwyczaj eksponowac zwloki. Jakbys nie mogla pamietac ojca zywego. No ciezko bedzie, matka na pewno latala pustke sprawami ojca, teraz mozliwe, ze zacznie uwieszac sie na Tobie. Pamietaj, ze dla Ciebie najwazniejsze jest dziecko, nie zyje sie dla mamy. Choc latwo mowic, nie wiem, co bym sama zrobila...
Rozumiem, ze trudno pracowac w takim kontekscie, nie mozesz jakiegos urlopuna ta okazje dostac? Moze powiedz wprost do kadr, co sie stalo, ze jestes w szoku i potrzebujesz sie pozbierac, praca praca, ale z kamienia chyba nie sa.
Trzymaj sie, duzo sily zycze. przytul.gif
pcola
domi,

wyrazy współczucia przytul.gif Ten obraz martwej osoby z czasem blaknie we wspomnieniach.
W sierpniu zmarł mój dziadek. Nie byłyśmy z mamą na to zupełnie przygotowane, wieczorem
rozmawiałyśmy z nim w szpitalu, a rano kiedy weszłyśmy do pokoju leżał martwy 41.gif
Najpierw widok ten mnie prześladował prawie non stop, teraz kiedy myślę o Dziadku przywołuję
z pamięci jego twarz za życia, i wypieram tamten wstrząsający widok.

Trzymaj siÄ™ i pisz.
tuLena
Współczuję Domi przytul.gif
Carrie
domi,

przyjmij kondolencje przytul.gif
Inanna
Domi, bardzo mi przykro.
Życzę Ci dużo siły. Trzymaj się, kochana przytul.gif
Gosia z edziecka
Domi przytul.gif
Po smierci mojego taty nie mogłam sobie go przypomniec inaczej, jak tylko pijanego. Teraz, po prawie 6. latach pmiętam go juz właściwie tylko trzeźwego.
Czas leczy rany - u mnie się sprawdziło. tobie tez tego życzę. Trzymaj sie jakś w tym wszystkim. To jest świeże - cała ta sytuacja, ale z czasem będzie sie układać, mam nadzieję.
Bianka
Domi bardzo mi przykro szczerze ci wspolczuje i zycze sily.

U mnie tak sobie jezeli chodzi o terapie mysle o jej zakonczeniu o czym juz terapeutke poinformowalam.Wydaje mi sie ze ona nie ma pomyslu na mnie.Na poczatku byla mi obojetna z przewaga na symatyczna a teraz dziala mi raczej na nerwy.JÄ…ka sie ,jej pytanie denerwuja mnie...ona twierdzi ze przenosze swoje zycie na terapie ze w zyciu tez tak mam.Tydzien temu spoznilam sie pierwszy raz dwie minuty na terapie wczesniej mi sie to nie zdarzylo zawsze bylam przed czasem(spoznilam sie bo rozbieralam choinke a wczesniej dalam jej sygnal ze terapia mnie drazni i chce ja zakonczyc) stwierdzila ze chcialam terapeute ukarac... :shock:Wkurzylo mnie to.I teraz pewnie czepi sie ze chce zrezygnowac bo ona mnie drazni a nie dlatego ze nie mam juz kasy na terapie.(watpie zeby zgodzila sie na przychodzenie co drugi tydzien kiedy nie trzeba placic)
domi
CYTAT(chaton @ Mon, 07 Feb 2011 - 11:10) *
Rozumiem, ze trudno pracowac w takim kontekscie, nie mozesz jakiegos urlopuna ta okazje dostac? Moze powiedz wprost do kadr, co sie stalo, ze jestes w szoku i potrzebujesz sie pozbierac, praca praca, ale z kamienia chyba nie sa.

Chato> kadry to ja 29.gif . Ja za przeproszeniem pierniczę ten urlop-co nie znaczy, ze go nie potrzebuję. Ja go bardzo potrzebuję ale jak napiszę pewną rzecz....to zrozumiesz dlaczego o niego nie proszę. Gdy w poniedziałek wieczorem dowiedziałam się, ze ojciec niezyje, to zadzwoniłam do szefowej z prośba o wolne do końca tygodnia. Usłyszałam, ze do czwartku mam wolne icon_eek.gif ...bo dużo jest pracy, a ona musi wyjechać, bo to trudny m-c i ble ble ble 450[1].gif . Oczywiście w piątek nie przyszłam do pracy bo miałam pogrzeb. Powiem krótko...przykro mi...tak po ludzku, zwyczajnie mi przykro 13.gif . Szefowa niby taka litościwa (daje żebrakom i pijaczkom, co proszą o kasę), niby taka dobra dusza (oddaje 1% na dzieci)...a własnemu pracownikowi nie potrafi współczuć.
chaton
Domi 37.gif nie mam slow...
A znajomego lekarza masz?
Bianka
Domi to okropne ze masz taka szefowa 32.gif
Ludzie jednak potrafia byc bezwzgledni.....
domi
CYTAT(chaton @ Mon, 07 Feb 2011 - 23:38) *
A znajomego lekarza masz?

Niestety nie mam, a czasem by się taki przydał.... .
myszka26
ja chodze do psychologai z tą pomocą jest różnie, raz mi coś powie takiego że do mnie dotrze innym razem nic nie dociera...
teraz byłam na terapi małużeńskiej z moim mężem, pierwszej, ręce nogi mi się trzesły ,bo tak mi na nim zależy ....ale niewiem ja z tego niezrezygnuje oby mąż też nie, bo wtedy będzie już koniec , niewiem czy nasze małużeństwo da się uratowć, ale trzeba sie chwytać wszystkiego , to zależy dużo o człowieka czy wogóle chce i troche wierzy....
~Luna~
CYTAT(myszka26 @ Sat, 19 Feb 2011 - 13:36) *
...byłam na terapi małużeńskiej .
... niewiem czy nasze małużeństwo da się uratowć

małżeńskiej, małżeństwo
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.