To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

psychoterapia

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

Stron: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21, 22, 23, 24, 25, 26, 27, 28
cos_cos
Dziewczyny, wiem, że wątek jest o psychoterapii, ja na taką nie chodzę, ale mam straszny problem ze sobą. Chyba mam depresję. Jest mi potwornie źle, nie śpię, nie jem (ostatni raz jadłam 3 dni temu, po prostu mi nic przez gardło nie przechodzi), przychodzą mi do głowy straszne myśli. Wykonuję codzienne czynności, ale tylko te, które wymagają troski o kogoś, wyprowadzam psa, rozmawiam z Mamą, ogarniam mieszkanie. Ale coś we mnie obumarło. Związane to jest z wieloma sprawami, o których nie chcę i nie mogę pisać na forum publicznym. W przypływie woli walki o samą siebie zapisałam się do psychiatry. Nie do psychologa, bo uważam, że potrzebuję leków. Bardzo potrzebuję. Ale najwcześniejszy termin wizyty na NFZ to 1 października. Jak jeszcze mogę sobie pomóc? Przepraszam, jeśli zaśmiecam Wam wątek.
Bianka
cos_cos ja bym poszla prywatnie do psychiatry i powiedziala jak sie czuje i poprosila recepte. Nie czekalabym do 1 pazdziernika. To bardzo dlugo.

W miedzyczasie zapisz sie na terapie.
Użytkownik usunięty
CYTAT(cos_cos @ Thu, 16 Aug 2012 - 12:46) *
Dziewczyny, wiem, że wątek jest o psychoterapii, ja na taką nie chodzę, ale mam straszny problem ze sobą. Chyba mam depresję. Jest mi potwornie źle, nie śpię, nie jem (ostatni raz jadłam 3 dni temu, po prostu mi nic przez gardło nie przechodzi), przychodzą mi do głowy straszne myśli. Wykonuję codzienne czynności, ale tylko te, które wymagają troski o kogoś, wyprowadzam psa, rozmawiam z Mamą, ogarniam mieszkanie. Ale coś we mnie obumarło. Związane to jest z wieloma sprawami, o których nie chcę i nie mogę pisać na forum publicznym. W przypływie woli walki o samą siebie zapisałam się do psychiatry. Nie do psychologa, bo uważam, że potrzebuję leków. Bardzo potrzebuję. Ale najwcześniejszy termin wizyty na NFZ to 1 października. Jak jeszcze mogę sobie pomóc? Przepraszam, jeśli zaśmiecam Wam wątek.


cos_cos, w momencie, w którym sytuacja Cię przerasta, możesz udać się na ostry dyżur do szpitala psychiatrycznego. Tam zawsze, na bieżąco udzielą Ci pomocy.
Wiewi
albo do ośrodka interwencji kryzysowej. Zadzwoń chociaż, tam Ciebie pokierują. Jeśli czujesz, że nie dajesz rady nie warto ryzykować z czekaniem. Szczególnie w takim stanie kiedy już głodzisz się od 3 dni.
Inanna
Coś_coś, do 1 października jest potwornie daleko. Jeśli nie znajdziesz innego psychiatry na fundusz (w różnych przychodniach są różne terminy), skorzystaj z rady [użytkownik x] - wal śmiało na dyżur do szpitala psychiatrycznego.
cos_cos
Liczę na to, że się zbiorę w sobie. Ogólnie od kilku tygodni mam jakiś spadek formy, ale się trzymałam. Rozsypałam się po kilka dni temu, tak dokumentnie, dzisiaj byłam na pogrzebie i to mnie już dobiło.
Próbuję się ogarnąć. Zjadłam w końcu ciepły posiłek. Poszłam na spacer. Wezmę coś na sen wieczorem, wyśpię się i może będzie lepiej. Jak nie to skorzystam z Waszych rad.
domi
Coś_coś... po pierwsze, nie zaśmiecasz nam wątku, bo to nie jest nasz wątek. Tu sie może wypowiadać każda forumowiczka, która ma potrzebe psychiczną wygadania się.
Ja np. mam od m-ca niski poziom psychiczny. Pracuję, dbam o dom.... ale to wszystko robię bez energii, bez życia. Dlaczego? Długo zbierałam sie by komukolwiek powiedzieć co mi na sercu leży. Odważyłam się i spotkałam sie w większosci z pocieszeniem i wsparciem, ale też usłuszłam słowa krytyki. M-c temu przyszedł do mojej córki kolega, miał przyjść z mamą ale przyszedł sam. Wspólnie mieliśmy isć na festyn. Wyszlismy, on pognał do przodu aby w pobliskim sklepie kupić sobie picie, nie zabroniłam mu isć samemu. Pobiegł, wszedł na pasy..... i potrącił go samochód. Będzie kaleką do końca życia.... a ja nie mogę sobie z tym poradzić. I tak żyłam w wiecznym poczuciu winy, które sukcesywnie wyrabiała we mnie matka. Teraz żyję z jeszczę wiekszymi wyrzutam i z powodu wypadku tego chłopca. Powinnam się cieszyć, bo jego rodzice to wspaniali ludzie. Nie krytykowali mnie, nie obrazili sie, nie oskarżyli o zaniedbanie, wspieraja mnie, pocieszają.... ale ja i tak nie mam w sobie radosci życia 32.gif . Nie mam chęci do czegokolwiek, robię wszystko, bo muszę. Nie mam już takiej energii jak kiedyś do sprzątania, do czegokolwiek np. do prawka (nie zdałam kolejny raz, bo straciłam wiarę w siebie). Przestaje mi na czymkolwiek zależeć... 37.gif . A jeszcze ten wieczny problem z moją matką.... mam jej już serdecznie dosć!!!!! Przecież nie jest pepkiem świata, nie ma największych problemów na świecie, nie ona jedna czuje sie niezrozumiana i samotna.
tuLena
Domi: nie wiem co napisać przytul.gif ...... ja doskonale wiem co robi poczucie winy z człowiekiem icon_sad.gif
Gosia z edziecka
Nie wiem co napisać... Domi przytul.gif
bumbum
domi mnie też brakuje słów przytul.gif
e_Ena
Domi przytul.gif okropny wypadek icon_sad.gif, (ale właśnie wypadek, jeszcze na pasach icon_sad.gif).

coś_coś, a ten lekarz do którego masz termin na 1.10 nie przyjmuje prywatnie? Może kilka wizyt prywatnie a potem przeskoczyć na NFZ? (czy to kwestia finansowa?)
mim0za
Domi, współczuję bardzo. przytul.gif
cos_cos
e_Ena, chodzi o finanse, niestety. Na razie mogę powiedzieć, że jest ciut lepiej, tzn zaczęłam jeść i w miarę normalnie funkcjonować. Ale w głowie mam taki chaos, że sen nadal przychodzi mi z trudem. Nie umiem się wyciszyć odpowiednio, ciężko mi się zasypia, budzę się w nocy, rano wcześnie wstaję. Chciałabym, żeby ktoś mi zabrał te myśli w cholerę, wolałabym mieć pustkę w głowie, niż to co mam.
Nigdy nie miałam problemów ze snem, zasypiałam po przyłożeniu głowy do poduszki i spokojnie przesypiałam 8-9 godzin. Teraz jak śpię 6 to uważam to za wielki sukces. Ale taki sen nie przynosi odpoczynku, ukojenia, regeneracji. Jest bo jest, bo musi być, ale budzę się zmęczona.. Przeczytałam kilka dni temu o higienie snu, staram się wprowadzać te zasady w życie, uspokajać się przed snem, nie oglądam TV, nie piję kawy czy herbaty, nie jem ciężkich rzeczy. Wietrzę pokój, zmieniam pościel. To nic nie daje. Moja głowa jest silniejsza. Zawsze miałam skłonności do analizowania wszystkiego po 1000 razy, teraz to osiąga apogeum, bo jestem bezsilna, nic nie jest ode mnie zależne.

Domi, bardzo Ci współczuję... Czasami za dużo się zwala na człowieka... Trzeba mieć ogromną siłę, by przejść przez życie z podniesioną głową. Albo być ogromnym egoistą. Ty egoistką nie jesteś, ja również nie, dlatego trzeba tej siły szukać w sobie, w środku... Wierzę, że znajdziesz.
mim0za
CYTAT(cos_cos @ Mon, 27 Aug 2012 - 11:30) *
e_Ena, chodzi o finanse, niestety. Na razie mogę powiedzieć, że jest ciut lepiej, tzn zaczęłam jeść i w miarę normalnie funkcjonować. Ale w głowie mam taki chaos, że sen nadal przychodzi mi z trudem. Nie umiem się wyciszyć odpowiednio, ciężko mi się zasypia, budzę się w nocy, rano wcześnie wstaję. Chciałabym, żeby ktoś mi zabrał te myśli w cholerę, wolałabym mieć pustkę w głowie, niż to co mam.
Nigdy nie miałam problemów ze snem, zasypiałam po przyłożeniu głowy do poduszki i spokojnie przesypiałam 8-9 godzin. Teraz jak śpię 6 to uważam to za wielki sukces. Ale taki sen nie przynosi odpoczynku, ukojenia, regeneracji. Jest bo jest, bo musi być, ale budzę się zmęczona.. Przeczytałam kilka dni temu o higienie snu, staram się wprowadzać te zasady w życie, uspokajać się przed snem, nie oglądam TV, nie piję kawy czy herbaty, nie jem ciężkich rzeczy. Wietrzę pokój, zmieniam pościel. To nic nie daje. Moja głowa jest silniejsza. Zawsze miałam skłonności do analizowania wszystkiego po 1000 razy, teraz to osiąga apogeum, bo jestem bezsilna, nic nie jest ode mnie zależne.


Miałam problemy ze snem, było dokładnie tak jak opisujesz. Pomogły dopiero leki.
bumbum
cos_cos rozejrzysz się także za psychitrą,nim dotrzesz do psychologa może on wspomoże Cię lekami.
Ja biorę leki od miesiąca i dopiero teraz jest jako taka poprawa,śpie 6 godzin ciągiem bo wcześniej to na 3 się kończyło.Zasypiałam z natłokiem myśli i ten sam natłok mnie budził.
Z jedzeniem miałam to samo...nie jadłam przez tydzień,dosłownie,cokolwiek wkładałam do ust powodowało u mnie wymioty.Pić zaczęłam dopiero po tygodniu,teraz jem tyle o ile ale głód przynajmniej odczuwam.
cos_cos
Anndziu, zapisałam się właśnie do psychiatry. Jeżeli do października mi się nie poprawi, to się wybiorę. Na razie jako tako funkcjonuję.
kalarepa78
Cos_cos, a próbowałaś w Akademickim Ośrodku Psychoterapii?
bumbum
coś_coś tylko wiesz to nie chodzi o to żeby jako tako funkcjonować.Z drugiej strony skoro uważasz że masz tyle siły w sobie i sobie poradzisz sama to ok ale jeśli masz wątpliwości to nie czekaj
cos_cos
Kalarepo, dziękuję, skontaktuję się z nimi. Znalazłam też psychoterapeutów, z których pomocy będę mogła skorzystać najprawdopodobniej szybciej niż w październiku. Również zamierzam się zapisać. Naprawdę chcę siebie ratować, pracować nad sobą, walczyć o siebie. Któż zawalczy, jeśli nie ja sama?
cos_cos
Spieszę donieść, że mój stan psychiczny uległ zdecydowanej poprawie icon_smile.gif Wrócił dawny optymizm, siła i chęci. Bez leków. Za to z długim odpoczynkiem poza domem, wsparciem psychicznym i wyciszeniem myśli i emocji. Mam nadzieję, że u Was też lepiej się dzieje...
Pozdrawiam icon_smile.gif
Marta M
co może świadczyć,że psychoterapeuta jest kompetentny,jak sprawdzić czy to nie żaden naciągacz?
Gosia z edziecka
Jak mówi: "powinna pani zrobić to i to." Czyli jeśli udziela rad. To na pewno.
kalarepa78
CYTAT(Marta M @ Tue, 11 Sep 2012 - 22:37) *
co może świadczyć,że psychoterapeuta jest kompetentny,jak sprawdzić czy to nie żaden naciągacz?



Zapytać, czy jego praca jest superwizowana, poprosić o kontakt z superwizorem.
Marta M
tzn musi miec superwizora czy to tylko "dobrze o nim świadczy",jak wygląda wizyta psychoterapeutyczna u Was?
Ida.dorota
O kwalifikacjach psychoterapeuty świadczą:
- wykształcenie i doświadczenie zawodowe
- certyfikaty
- miejsce pracy (placówka renomowana czy prywatny gabinet w domu)
- posiadanie superwizora

Oczywiście można zanegować każdy z tych punktów, bo wykształcenie samo w sobie bez doświadczenia i superwizji nie wystarczy, samo posiadanie superiwzora bez doświadczenia i wykształcenia także, certyfikaty są różne i różne jest ich znaczenie, a najlepsi terapeuci często przyjmują już pacjentów w domu i nie muszą współpracować z żadnymi ośrodkami. Piszę o średniej i zakładam, że uznajemy kryterium spełnienia jak największej ilości warunków, ale niekoniecznie wszystkich.
Inanna
CYTAT(Gosia z edziecka @ Wed, 12 Sep 2012 - 19:19) *
Jak mówi: "powinna pani zrobić to i to." Czyli jeśli udziela rad. To na pewno.


Jak tak mówi, to znaczy że jest niekompetentny.
Marta M
możecie mi napisać jak przebiega wizyta psychoterapeutyczna?
bel
dziewczyny czasem wchodze tu watek. Tez przeszlam terapię. Czesto mysle nad tym co psychoterapeuta staral mi sie powiedziec.

Marta M pmoge napisac Ci z mojego doswiadczenia. Moje wizyty u tearpeuty odbywaly sie w pokoju o jasnych kolorach. Terapeuta siedzial na przeciwko mnie w pokoju i patrzyl mi zawsze w oczy jak z nim rozmawialam. Bywalo tak ,ze jak zaczynala sie rozmowa, to on zazwyczaj zaczynal co sie ostatnio wydarzylo. Kiedy pojawil sie jakis glebszy problem pytal mnie co czuję, jakie towarzysza mi emocje. I wtedy tlumaczyl mi, dlaczego w rozny sposob reaguje na rozne problemy. Czasami nad jednym problemem poswiecona byla cala sesja. Dotyczylo to moich relacji z rodzina , znajomymi. Dotyczylo moich uczuc. Nieraz mowil mi i dawal mi wskazowki jak mam postepowac w sytaucjach trudnych i stresowych. Umial sluchac i jak zawsze pojawil sie problem, doslownie potrafil sie wgryzc w moja psychikę. Zawsze wychodzil za zalozenia, ze mam starac sie pracowac nad sobą. Moglam nawet do niego zadzwonic jak czulam sie gorzej. Potrafil wytlumaczyc mi ,czemu mam i dopadla mnie depresja. Mialam spotkania raz w tygodniu. Mysle, ze jest dobrym terapeutą. Potrafil wydzwignac mnie na nogi, kiedy to bylo mi potrzebne.
Latte_macchiato
Od razu piszę, że się nie znam icon_wink.gif Natomiast kiedy ja chodzilam na terapię nie usłyszałam co mam zrobić. Terapeutka naprowadzała mnie i ja sama dochodziłam do tego co powinnam a czego nie. Ona nigdy nie powiedziała mi wprost, jedynie tak kierowała rozmową, pytaniami, że sama widziałam co się dzieje ze mną i jak powinnam postąpić, zachować etc .
domi
CYTAT(Latte_macchiato @ Fri, 21 Sep 2012 - 14:23) *
Natomiast kiedy ja chodzilam na terapię nie usłyszałam co mam zrobić. Terapeutka naprowadzała mnie i ja sama dochodziłam do tego co powinnam a czego nie. Ona nigdy nie powiedziała mi wprost, jedynie tak kierowała rozmową, pytaniami, że sama widziałam co się dzieje ze mną i jak powinnam postąpić, zachować etc .

A widzisz, a moja znajoma właśnie z tego powodu chce przerwać terapię. Denerwuje ją, że terapeuta konkretnie nie mówi co i jak, ze sama się musi domyślać, a nigdy nie jest pewna o co mu chodzi i co ma dalej robić. Czuje sie jeszcze bardziej zagubiona. Tłumacze jej, ze to taki etap terapii, ale ona ma juz dosć. Chodzi pół roku i jedyne czego sie dowiedziała i co słyszy niemal na każdym spotkaniu, to to, że jest jak dziecko, niedojrzała emocjonalnie i psychicznie. Tylko ona biedna- nie umie sobie z tym poradzić, nie wie jak wydoroślec i dojrzeć. Cche konkretnej recepty, rady co i jak ma to zrobić. Terapeuta jej tego nie mówi, a więc ma chęć przerwać terapię, bo uważa, ze wtedy bez sensu tam chodzi, że jest za głupia na to by sie sama tego domyślić. Żal mi jej...... lubię ją i chciałabym pomóc, a też nie wiem jak.
Wydaje mi sie, że tu główny problem leży w tym, że ona nie chce sama nad sobą pracować. Sama sie przyznała, że po wyjściu z gabinetu nie rozmyśla o tym co tam się działo, nie zastanawia sie nad sobą. A ja nieustannie o tym myślałam i analizowałm, pisałam pamietniki lub spisywałam zagadnienia/problemy w punktach. Ona tego nie robi, bo jej sie nie chce, bo zapomina w sferze obowiązków domowo-zawodowych.... .
Bianka
CYTAT(Latte_macchiato @ Fri, 21 Sep 2012 - 14:23) *
Od razu piszę, że się nie znam icon_wink.gif Natomiast kiedy ja chodzilam na terapię nie usłyszałam co mam zrobić. Terapeutka naprowadzała mnie i ja sama dochodziłam do tego co powinnam a czego nie. Ona nigdy nie powiedziała mi wprost, jedynie tak kierowała rozmową, pytaniami, że sama widziałam co się dzieje ze mną i jak powinnam postąpić, zachować etc .



U mnie rowniez dokladnie tak to wyglada.
bel
domi u mnie terapeuta tez nie dawal mi zadnej recepty, ale jak u Latte i Bianki wskazowki. Tez byl etap, ze sama mialam pracowac nad sobą. On tylko powiedzial mi, z czego wynikaja moje problemy, natomiast kwestia radzenia sobie z tym nalezala juz tylko do mnie. zawsze po wyjsciu z kazdej sesji sama sie zastanawialam nad tym, co mi powiedzial. Tez staral sie naprowadzic mnie, co robic i jak. Nie dostalam zlotego srodka, ale wskazowki jak radzic sobie sama ze sobą. Czesc wskazowek zastosowalam dopiero po jakims czasie. Sama tez dochodzilam co sie ze mna dzieje. Co do twojej znajomej, moze boi sie, ze nie da rady. Terapia leczy, ale trzeba sie zmoc ze swoimi myslami i samym sobą.

Latte do dzisiejszego dnia stosuje jego wskazowki. Musze Ci powiedziec, ze udalo mi się wlaczyc je w czyn. Terapia leczy i tak jest.
gosiagosia
CYTAT(domi @ Fri, 21 Sep 2012 - 15:01) *
A widzisz, a moja znajoma właśnie z tego powodu chce przerwać terapię. Denerwuje ją, że terapeuta konkretnie nie mówi co i jak, ze sama się musi domyślać, a nigdy nie jest pewna o co mu chodzi i co ma dalej robić. Czuje sie jeszcze bardziej zagubiona. Tłumacze jej, ze to taki etap terapii, ale ona ma juz dosć. Chodzi pół roku i jedyne czego sie dowiedziała i co słyszy niemal na każdym spotkaniu, to to, że jest jak dziecko, niedojrzała emocjonalnie i psychicznie. Tylko ona biedna- nie umie sobie z tym poradzić, nie wie jak wydoroślec i dojrzeć. Cche konkretnej recepty, rady co i jak ma to zrobić. Terapeuta jej tego nie mówi, a więc ma chęć przerwać terapię, bo uważa, ze wtedy bez sensu tam chodzi, że jest za głupia na to by sie sama tego domyślić. Żal mi jej...... lubię ją i chciałabym pomóc, a też nie wiem jak.
Wydaje mi sie, że tu główny problem leży w tym, że ona nie chce sama nad sobą pracować. Sama sie przyznała, że po wyjściu z gabinetu nie rozmyśla o tym co tam się działo, nie zastanawia sie nad sobą. A ja nieustannie o tym myślałam i analizowałm, pisałam pamietniki lub spisywałam zagadnienia/problemy w punktach. Ona tego nie robi, bo jej sie nie chce, bo zapomina w sferze obowiązków domowo-zawodowych.... .


na terapie chodzi sie z roznych powodow. dla jednych wystarcza wskazowki i naprowadzanie, a dla innych sa konieczne konkretne propozycje. moze kolezance potrzebna jest terapia behawioralna, zeby uczyc sie asertywnosci.
nie zawsze trzeba grzebac w przeszlosci i cokolwiek prostowac. jesli piszesz, ze kolezanka jest jak dziecko, to powinna miec terapie jak sobie radzic w zyciu obecnym. a jaka ma?
domi
Przywróćcie mi radośc dnia codziennego. Świat jest pełen pięknych krajobrazów, pełen pięknych chwil, którymi należy się cieszyć, żyją jeszcze dobrzy ludzie chcący bezinteresowanie dać radosc drugiej osobie. A ja nie umiem się z tego wszystkiego cieszyć. Nie doceniam tego co mam. Od kilku m-cy spada moja wiara w siebie, dopada mnie przygnębienie i choć chwilowo z niego wychodzę.... powraca jak bumerang, sprawiajac, ze nawet osiągniecia córki nie są dla mnie niczym nadzywaczjnym, że każdy poranek jest musem, że każdy wieczór i sen jest wyczekiwany. Dziś płakałam w kościele, przyjełam komunię w intencji, by Bóg mi otworzył oczy, by pokazał jaki piękny świat stworzył, jakie cuda zdziałał, żeby pokazał, że jestem coś warta, żebym doceniła fakt posiadania kochającego i pracowitego meża, wspaniałej córki, zebym znów cieszyła się życiem. Spadały mi na ławkę łzy, jak grochy.
Przepraszam za ten smutek przed świętami, ale musiałam sie komuś wyżalić 41.gif .
Agalu
CYTAT(domi @ Sun, 16 Dec 2012 - 19:43) *
Przywróćcie mi radośc dnia codziennego. Świat jest pełen pięknych krajobrazów, pełen pięknych chwil, którymi należy się cieszyć, żyją jeszcze dobrzy ludzie chcący bezinteresowanie dać radosc drugiej osobie. A ja nie umiem się z tego wszystkiego cieszyć. Nie doceniam tego co mam. Od kilku m-cy spada moja wiara w siebie, dopada mnie przygnębienie i choć chwilowo z niego wychodzę.... powraca jak bumerang, sprawiajac, ze nawet osiągniecia córki nie są dla mnie niczym nadzywaczjnym, że każdy poranek jest musem, że każdy wieczór i sen jest wyczekiwany. Dziś płakałam w kościele, przyjełam komunię w intencji, by Bóg mi otworzył oczy, by pokazał jaki piękny świat stworzył, jakie cuda zdziałał, żeby pokazał, że jestem coś warta, żebym doceniła fakt posiadania kochającego i pracowitego meża, wspaniałej córki, zebym znów cieszyła się życiem. Spadały mi na ławkę łzy, jak grochy.
Przepraszam za ten smutek przed świętami, ale musiałam sie komuś wyżalić 41.gif .


przytul.gif przytul.gif przytul.gif
nie wiem co więcej napisać, sama od kilku miesięcy mam coraz silniejszą nerwicę i to po 12 tygodniowej terapii grupowej mi się pogorszyło i jest coraz gorzej, nie mam spadków nastrojów ale mam lęki, drżenie serca i od wczoraj nie mogę oddychać, biorę leki ale i tak jest mi coraz gorzej

więc mogę Cię tylko przytulić przytul.gif
owiwia7
Bardzo dokładnie wiem co czujecie.. mam to samo.. serce łomocze jak szalone, ciągle mnie mdli.. i ten ciągły niepokój, brak wiary w to, że jeszcze będzie dobrze.. biorę leki, ale jeszcze nie zaczęły działać.. czekam z utęsknieniem na ten moment. Najgorszy jest ten strach, paraliżujący i odbierający siły.. ciężko wstać z łóżka, ciężko się zmobilizować do zrobienia czegokolwiek.. najchętniej weszłabym do ciemnej nory i z niej nie wychodziła..

ale wierzę, że coś się stanie i znowu będę sobą.. musimy dać radę i damy!!!!
Gosia z edziecka
Agalu, Owiwia
Ja tez miałam lęki, ataki paniki. Warto przetrwać. Po drugiej stronie... nie, napisze inaczej... JEST druga strona, za tą ciemną doliną. Jest. Ja przeszłam. Byle wytrwać. Byle nie tracić nadziei. Ona jest, ta druga strona. Doliny sa różnej długości i róznewj strasznosci. Ale druga strona jest.
Krótkich dolin życzę przytul.gif
Dla mnie ta dolina była czasem nauczenia się łagodności. Względem siebie, względem innych. To był czas, kiedy wreszcie poganianie siebie bacikiem przestało działać. To był czas, kiedy MUSIAŁAM dac soebi wytchnienie. Kiedy nauczyłam sie mówić "trudno, nie wszystkiemu dam radę, nie wszystko jest niezbędne". To był czas, kiedy nauczyłam sie bez wyrzutów sumienia lezeć na słońcu i wygrzewać sie i jedyne co robić, to nie tracic dobrego humoru, trzymać sie na powierzchni. To był trudny czas, ale dobry/pożyteczny.
Teraz jestem w innym czasie. Rozpoznaję go jako czas, kiedy mam sie nauczyc ZDROWEJ mobilizacji swoich sił. Wyznaczania celów na miatrę sił.
Bądźcie Dziweczyny(domi, Ty też icon_smile.gif) łagodne dla siebie. Nie wymagajcie od siebie ponad siły. Komu to potrezbne? Powtórze jeszcze swoje odkrycie- dzieci nie będą wspominać wyprasowanej pościeli (chyba,że je niestety nauczycie że to WAŻNE). Bedą wspominac kiedyś Wasz usmiech (nawet przez łzy), przytulenie, ciepłe słowo. Dzieci potrzebują bliskości, i Człowieka obok siebie (smutny tez może być icon_wink.gif, byle miał nadzieję), a nie wyprasowania/ugotowania/posprzątania/tony_zabawek/ubrań/itp.
Dzieci potrzebują wylac swoje żale, a to już można nawet mamie, która ma lęki. i potrzebuja usłyszeć, że "wszystko mija, nawet najdłuższa żmija".
Dzieci naprawde nie żądaja od nas dobrego humoru (w sensie tryskania radością), i wielu wielu innych rzeczy, które próbujemy im dac. Potrzebuja tak naprawde oparcia w chwilach trudnych. I tyle.
Trochę OT. Ale chyba nie będę kasować... Bo dla mnie to nie był OT. Ja sie katowałam różnycmi rzeczami. Narzucałam sobie wiele, nie pozwalając sobie sie wyleczyc/odpręzyć/odpocząć_psychicznie. Ciągły przymus i przymus.
A jak mnie przycisnęłao, się okazało, ze nawet leżąca mama, bez sił, może dzieciom dac oparcie, mozan takiej mamie sie wypłakać, i wyjść podniesionym na duchu. Dlatego warto oszczędzać siły na takie okoliczności. Zeby ich na takie okoliczności nie brakło.
mim0za
Wiem o czym piszecie. Z nerwicą borykam się od dzieciństwa. Półtora roku temu skończyłam leczenie i było cudownie. Do jesieni. Teraz od nowa łomotanie serca, ścisk w klatce piersiowej, bezsenne noce, ogólna niemoc i myśli nie chce mi się żyć. Wiem, powinnam pójść do lekarza, ale cały czas odwlekam, bo może samo przejdzie. Lekarka podczas ostatniego leczenia namawiała mnie na terapię. Nie zdecydowałam się. Jestem raczej oszczędna w słowach i trudno mi sobie wyobrazić rozmowę z obcą osobą.
Napiszcie jak to było u Was. Bez problemu otwierałyście się przed psychologiem?
Gosia z edziecka
CYTAT(mim0za @ Mon, 17 Dec 2012 - 10:45) *
Napiszcie jak to było u Was. Bez problemu otwierałyście się przed psychologiem?

Ja tak, ale ja mam problem z utrzymaniem języka za zebami icon_sad.gif
Leki głownie usuwaja objawy. A terapia pozwala wypracowac nowe nawyki. Nie wiem, czy mozna samemu bo nie próbowałam.
Agalu
Ja umiałam się otworzyć nawet przed grupą ,tylko nie wiem dlaczego po terapii czuję się gorzej a nie lepiej 37.gif
muszę rozpocząć idywidualną terapię ,tylko nie wiem u kogo jeszcze, nie chciałaby wyrzucać kasy w błoto

Gosia - długo utzrzymujesz już taki stan bez lęków?

Gosia z edziecka
CYTAT(Agalu @ Mon, 17 Dec 2012 - 14:55) *
Gosia - długo utzrzymujesz już taki stan bez lęków?

To trudno powiedzieć. Bo one przybierają rózne formy. Na przykład objawaiją sie w postaci bólów nóg. Albo bezsenności. Trudno mi tez liczyć, bo to juz szmat czasu i duużo zmian na przestrzeni. Ale w miarę upływu czasu okresy bez lęku się wydłużają i9 sa bardziej przyjemne/kojace.


CYTAT(Agalu @ Mon, 17 Dec 2012 - 14:55) *
Ja umiałam się otworzyć nawet przed grupą ,tylko nie wiem dlaczego po terapii czuję się gorzej a nie lepiej 37.gif

Bo terapia potrafi tez tak zadziałać, ze wyciąga na wierzch różne trudne emocje, które w człowieku siedzą. Grupy podobno maja to do siebie,że wyciagaja i wyciagają. Teraz to chyba sie powinno przezyć i poukładać (znaczy tak ja miałam, taką kolejność). I zacząć życ po nowemu icon_smile.gif
Agalu
CYTAT(Gosia z edziecka @ Mon, 17 Dec 2012 - 18:45) *
To trudno powiedzieć. Bo one przybierają rózne formy. Na przykład objawaiją sie w postaci bólów nóg. Albo bezsenności. Trudno mi tez liczyć, bo to juz szmat czasu i duużo zmian na przestrzeni. Ale w miarę upływu czasu okresy bez lęku się wydłużają i9 sa bardziej przyjemne/kojace.
Bo terapia potrafi tez tak zadziałać, ze wyciąga na wierzch różne trudne emocje, które w człowieku siedzą. Grupy podobno maja to do siebie,że wyciagaja i wyciagają. Teraz to chyba sie powinno przezyć i poukładać (znaczy tak ja miałam, taką kolejność). I zacząć życ po nowemu icon_smile.gif


dziękuję za odpowiedźicon_smile.gif
mam jeszcze nadzieję, że mi się jakoś to ułoży
gosiagosia
CYTAT
nerwicą borykam się od dzieciństwa. Półtora roku temu skończyłam leczenie i było cudownie. Do jesieni. Teraz od nowa łomotanie serca, ścisk w klatce piersiowej, bezsenne noce, ogólna niemoc i myśli nie chce mi się żyć


u mnie podobnie, z okresami depresji dodatkowo. mam wrazenie, ze moja terapia powinna trwac caly czas.
mim0za
Dwa pytania mam.
Jak Wasi bliscy reagują na Waszą chorobę? Bo ja mam wrażenie, ze ludzie uważają, że depresja to wymyślanie problemów.
Czy znacie ksiązki, które traktują o depresjii?
domi
CYTAT(mim0za @ Fri, 21 Dec 2012 - 11:00) *
Dwa pytania mam.
Jak Wasi bliscy reagują na Waszą chorobę? Bo ja mam wrażenie, ze ludzie uważają, że depresja to wymyślanie problemów.

Tak jest. Mój mąż chyba do dziś nie wierzy, że miałam jakąś depresje. Moze sie myle..... może skrywa się dobrze pod maską obojętnosci. Jednak wtedy, gdy byłam chora, kazał mi sie wziać w garść i nie wymyślać sobie problemów. A ja czym więcej razy to słyszałam, tym bardziej chciałam umrzeć. Wydawało mi się, że skoro jestem tak beznadziejna, ze nie umiem się wziąć w garść, to co ja tutaj robię?
Bianka
Domi wspolczuje.

Ja generalnie mam gdzies co ludzie mysla robie swoje.
Ale nie chodze i nie opowwiadam wszystkim ze mam depresje.
Nie opowiadam rowniez ze korzystam z psychologa od paru lat. Nie mam problemu z otwarciem sie przed psychologiem a przerabialam ich paru w ciagu tych lat.

Mimoza jest duzo ksiazek o depresji i jak ja pokonac.Zaraz cos zlinkuje tylko musze poszperac.

tuLena
CYTAT(domi @ Fri, 21 Dec 2012 - 13:48) *
Tak jest. Mój mąż chyba do dziś nie wierzy, że miałam jakąś depresje. Moze sie myle..... może skrywa się dobrze pod maską obojętnosci. Jednak wtedy, gdy byłam chora, kazał mi sie wziać w garść i nie wymyślać sobie problemów.


to może być forma obrony przed lękiem jaki budzi dysfunkcja/choroba psychiczna.
Zaakceptowanie choroby wymaga zaakceptowania swej bezradnosci i i braku poczucia kontroli. To trudne, a ludzie zrobią dużo by się chronić
gosiagosia
albo luzna interpretacja danej osoby. depresja nie zawsze wyglada tak, ze chory spi cale dnie. mozna miec depresje i w miare funkcjonowac tzn chodzic do pracy, gotowac obiad i miec poczucie, ze nic nie ma sensu.
mam znajomego, ktory caly czas uwaza, ze depresja wynika glownie z lenistwa i zlego odzywiania sie, brak ruchu itd.
domi
CYTAT(gosiagosia @ Sat, 22 Dec 2012 - 02:14) *
albo luzna interpretacja danej osoby.

Maż wtenczas nie miał stycznosci z taką choroba, to była dla niego nowość. A wiadomo, że ludzie się boją nowych rzeczy. Gdy jakiś czas potem, mojego męża kolegi teściowa sie powiesiła, z powodu właśnie depresji.... już nie był taki "geroj". Potem jeszcze gdzieś słyszał o tej chorobie (chyba ktoś sie przyznał do leczenia, nawet dokładnie nie pamiętam). Może dało mu to do myślenia, że jednak to nie był mój wymysł, że więcej ludzi cierpi na tę chorobę.
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.