To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

psychoterapia

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

Stron: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21, 22, 23, 24, 25, 26, 27, 28
domi
Mnie hipnoza fascynuje. Swego czasu dużo o niej czytałam ale chyba nie miałabym odwagi poddać się hipnozie. A szkoda bo hipnoza odkrywa takie sfery naszej podświadomości o jakiej nie mamy pojęcia. Poprzez hipnozę można dowiedzieć się o sobie rzeczy nieprawdopodobnych i zadziwiających, będących jednocześnie przyczyną naszych chorób i stanów psychicznych. Gdy poznamy te przyczyny, łatwiej je będzie wyprostować a tym samym wyleczyć się nawet z chorób ciała (nie tylko duszy).
Carrie
Bianka, serdecznie gratuluję Ci takiego obrotu sprawy.Cieszę się i mam nadzieję,że teraz będziesz mogła wejść w kolejny etap pomagania sobie.Super!
malinka1978
https://www.viamedica.pl/gazety/gazeta8/dar...p;indeks_art=81
tutaj jest ciekawy link dotyczacy odstawiania benzodiazepin. jakby wczesniej wiedziala ze takie cyrki mnie czekaja to nie zazylabym tego leku
malinka1978
od wczoraj czuje juz ze organizmowi brakuje części lexotanu.
a dopiero jutro mam dodac pramolan
harkon
Malinka, trzymaj sie przytul.gif, teraz to Twoje problemy w duzej mierze wynikaja z tego cholerstwa, uzaleznienia, a na pewno poteguja je. Trzymam kciuki z calych sil za Ciebie!!

Bianka - gratuluje!!
Carrie
Malinka - jesteśmy z Tobą! Jak będzie ciężko - pisz.Pisz co potrzebujesz a my będziemy starały się zająć Twoje myśli.
Bardzo dokuczają Ci somatyczne objawy?Bo może warto oprócz tego promolanu włączyć coś jeszcze?Powiedz lekarzowi wszystko co się dzieje, co dokuczało i może dokuczać mocno.Może te betablokery ( proplanolol) to będzie jakieś rozwiązanie.U mnie ten lek znosił pobudzenie nerwowe i niepokój z których potem wyrastały napady paniki.Po prostu serce miarowo i spokojnie biło, puls też nie świrował i dzięki temu ograniczało to moje samonakręcanie się.Zwyczajnie moja głowa już nie miała takiego wpływu na to co się będzie ze mną działo.Powodzenia i wierzę,że dasz radę.
chaton
QUOTE(malinka1978 @ Tue, 25 May 2010 - 18:54) *
chaton ja dawno temu chodzilam do bioenergoterapeuty. ale mysle ze to tylko dzialalo na cialo, czyli czulam cieplo i napiecie mięsni pod wplywem dotyku.

a chodzilyscie na hipnoze????

ja bylam 1 raz i jak facet bo wywiadzie probowal mnie zahipnotyzowac to sie mu nie udalo bo sie psychicznie bronilam icon_smile.gif i wiecej nie poszlam. balam sie stanu hipnozy 21.gif


Malinka: trzymaj sie i pisz do nas!

Bioenergoterapeutow to ja akurat zaliczam do znachorow, mimo, ze ponoc wlasnie w ten sposob mnie wyleczono z podobno beznadziejnej formy chronicznego zapalenia spojowek.

A o hipnozie mialam zajecia na uniwerku, nawet mielismy troche praktyki. Ja jestem bardzo podatna na sugestie, wiec wchodze w stan hipnozy bez wiekszych trudnosci. Natomiast nie sposob zahipnotyzowac kogos, kto sie opiera (nawet podswiadomie), trzeba wspolpracowac. To opowiem wam, jak cwiczylismy na tych zajeciach wprowadzanie i wyprowadzanie ze stanu hipnozy. A ja bylam w grupie z kumplem jajcarzem. On oczywiscie nie mogl sie powstrzymac przed glupimi zartami. No i wprowadza mnie w stan hipnozy, ja w blogim nieruchu sobie leze na laweczce, a nagle slysze: a teraz Lysa (taka mialam ksywe) zdejmie gacie i pokaze calej klasie d.upe. Oczywiscie nie zrobilam tego, ale wyszlam przez to nagle z transu i przez caly dzien czulam sie fatalnie, bolala mnie tez glowa. Mialam mu za zle, ze schrzanil mi ciekawe cwiczenie, choc bardzo nas to wtedy rozbawilo.
malinka1978
dziekuje dziewczyny za wsparcie na forum.
dzis bylam na terapii. mowilam o problemie odstawienia benzo... i jak moge sie czuć, jak sie czuje , co dalej. zaproponowano mi dodatkowo terapie abym miala 2 razy w tygodniu gdybym miala taką potrzebe. i jeszcze zaproponowano mi terapie u specjalisty ds uzaleznień. wiec ciesze sie ze są osoby pomocne ktore proponuja zainteresowanie problemem.

jesli bede sie czula zle jeszcze gorzej to pojde do lekarza i zapytam o inny lek. na razie to poczatek wiec jeszcze mam w organizmie lexotan ,pozbywam sie na razie 1/4 tabletki, za pare dni 1/2 tabletki. i bede na 1/2 tabletki + pramolan.
w sumie bedzie to trwalo 2 tygodnie potem mam isc na dalsze konsultacje
malinka1978
carriesomatyczne objawy są okropne. wlasnie prawie te ktore pisza na ulotce ze moga wystapic. jest sie wtedy wrakiem, roslinką ktora mimo ze chce nie ma wplywu nma organizm, ponieważ jest uzalezniony od substancji chemicznej.

bardzo bym chciala aby mi sie to udalo i abym mogla zyc bez leku, a przynajmniej na razie aby mi sie udalo wycofac benzo.....

chaton
malinka przytul.gif
To dobrze, ze masz wsparcie w terapeucie. Ja bym skorzystala z jej propozycji: obydwoch.
harkon
Ja tez.
kasiarybka
Dziewczyny ja sie nie odzywam, ale czytam Was codziennie. Nie mam nic mądrego do powiedzenia. Ja nie przyjmowałam nigdy leków, nie umiem nic w tym temacie zaradzić. Boję się leków na depresję, boje sie uzależnienia, z jednego wyłażę, nie potrzebne mi następne.
Wiecie co mi bardzo pomaga, kiedy czuje, że zjeżdżam, mam takie książki wyluzowujące.
"Gdzie Twój dom Telemachu", "Anioły w okół głowy"- autobiografia Olbrychskiego, "Zbiór opowiadań Wiele jest Dróg", "Balsam dla Duszy", te ksiazki znam na pamięć, literka po literce, bardzo mnie odprężają, tak jakbym wchodzila w inny swiat.
Wiem, że to śmiesznie i dziecinnie brzmi...."masz nawrót depresji , poczytaj se książkę"...icon_smile.gif ja nie twierdzę, ze taka metoda pomaga sie uleczyć, ale odpręża znakomicie, przynajmniej mnie.
W ogóle bardzo mi pomogły w układaniu emocji książki o budowaniu własnej wartości o zmianie myślenia.





Ta jest cuuuuudna dla Dzieciaków/nastolatków: icon_smile.gif












i mnóstwo innych podobnych, mam ich kilkadziesiat w domowej biblioteczce, pomogły mi zmienić swoje patrzenie na wiele spraw, pomogły mi samodzielnie postawić pierwszy krok do zmiany siebie, do zmiany swoich nawyków, przyzwyczajeń. Polecam.
malinka1978
kasia rybka moze to dobrze ze nie zazywasz leków. a moze pomogłyby Ci na pewnym etapie a potem bys ostawila , ale to decyzja twoja w porozumieniu z lekarzem.

fajne propozycje ksiazkowe. ale ja nie mam u siebie ani jednej ksiazki z tej tematyki:(
kasiarybka
CYTAT(malinka1978 @ Thu, 27 May 2010 - 09:34) *
fajne propozycje ksiazkowe. ale ja nie mam u siebie ani jednej ksiazki z tej tematyki:(

Malinka, ale nie możesz mieć ? One nie sa strasznie drogie, a te tytuły sa sprawdzone. Autorzy tych książek nie są fanatykami, ja te wszystkie metody od kilkunastu juz lat w zasadzie wprowadzam w życie i autentycznie bardzo mi one pomogły. Zaznaczę jednak tak wiesz, dosadnie, że sięgając po takie ksiązki, trzeba miec otwartą głowe i serce, mieć chęć zmiany przezde wszystkim i takie "dobre" nastawienie.
Człowiek nastawiony na anty do takiej metody, nic w tych ksiązkach nie odnajdzie dla siebie.
Ja mam takie nastawienie do wszystkiego - biorę ze wszystkiego coś dla siebie, nawet jesli to jest tylko okruszek, to czesto bywa tak, ze własnie ten mały, niby nie wartosciowy kawałeczek, przydaje mi sie w najmniej oczekiwanym momencie.
Moja postawa wobec świata i wobec siebie samej zmieniła się diametralnie, odkad odstawiłam alkohol. Wszystko zaczeło nabierac innych barw, prawdziwego znaczenia. Zaczęlam widziec rzeczy które kiedys były dla mnie jakby pochowane, niewidoczne, to takie niesamowite uczucie odkrywac w sobie nowe emocje, kiedys skutecznie zalewane. Trudne to jest momentami, ale tak bardzo mnie otwiera i zmienia, że przyjmuje to wszystko z przyjemnościa icon_smile.gif
Carrie
CYTAT(malinka1978 @ Thu, 27 May 2010 - 09:34) *
fajne propozycje ksiazkowe. ale ja nie mam u siebie ani jednej ksiazki z tej tematyki:(


to sprawdź w bibliotekach w swojej okolicy
u mnie dramat finansowy a od kilku miesięcy maniakalnie czytam Kossakowską i Grzędowicza więc mam mocno wydeptane ścieżki do lokalnych wypożyczalni
harkon
A ja nie jestem w stanie czytac takich ksiazek. Przeczytalam tylko kilka o bulimii. I jedna o smierci.
Najwiecej dal mi zywy kontakt z terapeutka.

Kossakowska to jest to 29.gif
kasiarybka
CYTAT(harkon @ Thu, 27 May 2010 - 14:41) *
A ja nie jestem w stanie czytac takich ksiazek. Przeczytalam tylko kilka o bulimii. I jedna o smierci.

Harkon, ale czytałaś jakąś z tych które wkleiłam ?
Dlaczego nie jestes w stanie ?
To są specyficzne ksiązki, bardziej w pozytywną stronę.
Nie traktują o jakichs konkretnych problemach, typu uzależnienie, bulimia.......
Bianka
CYTAT(domi @ Tue, 25 May 2010 - 18:53) *
A widzisz....może na tym polega terapia, żebyś się otworzyła i mogła szczerze powiedzieć co czujesz? Moja znajoma miała problem z okazywaniem uczuć i jej terapia w pewnym momencie skłaniała się ku prowokacji. Terapeutka w pewnym sensie prowokowała sytuacje by ta się zdecydowała rozpłakać. Wcześniej nie płakała pod żadnym pozorem bo uważała, ze to wstyd, słabość itp. Znajoma chciała odejść bo stwierdziła, ze to zła terapeutka. Powiedziała o tym i wtedy okazało się, że to było działanie świadome, że chodziło o to by rozpłakała się ale bez poczucia winy, ze płacze.
Nie wiem z jakim ty przyszłaś problemem do terapeuty i nie znam się na psychologii ale możliwe, ze niektóre działania (zwłaszcza te, które ci się nie podobają) terapeuty są zamierzone.





CYTAT(Carrie @ Tue, 25 May 2010 - 21:43) *
Bianka, serdecznie gratuluję Ci takiego obrotu sprawy.Cieszę się i mam nadzieję,że teraz będziesz mogła wejść w kolejny etap pomagania sobie.Super!






CYTAT(harkon @ Wed, 26 May 2010 - 12:36) *
Bianka - gratuluje!!



Dziewczyny bardzo Wam dziekuje. Jestem w szoku bo myslalm ze nikt mnie nie uwaza nie pamieta ze jestem wszystkim obojetna...Wlasnie to przerabiam na terapii.Ja jak juz zaczynam sie otwierac zaraz nabieram dysnansu...Dystans mam do wszystkich i wszystkiego nawet do mojego kota.


Carrie
CYTAT(Bianka @ Thu, 27 May 2010 - 15:35) *
Dystans mam do wszystkich i wszystkiego nawet do mojego kota.


Bianka, ale jednego Ci nie brakuje...POCZUCIA HUMORU!!!

03.gif 06.gif 04.gif

Harkon, po lekturze Rudej Sfory to nawet miałam sny,że jestem szamanem wędrującym po światach...

edit: Bianka, ale koty to tak mają,że czasem są mało wdzięcznym zwierzęciem domowym.To indywidualiści.Potrzebny Ci pies!Taki co zaliże cię z radości na amen.
harkon
Kasiarybka, do kilku tego typu ksiazek probowalam sie przekonac.. Podrzucal mi nawet je moj maz. No nie szlo mi. NIestety mam taka przypadlosc, ze tego typu poradniki budza moja nieufnosc, zle mi sie je czyta, jestem caly czas w kontrze. W pewnym momencie wylaczam sie po prostu. Kiedys,jak chodzilam na terapie, czytywalam sobie "Charaktery" i chyba tego typu przekaz bardziej mi odpowiada.

Carrie, a teraz na mnie czeka i lypie z polki 29.gif "Zbieracz burz". Generalnie bardzo lubie jej typ pisania. Grzedowicza tez, i czekam teraz z niecierpliwoscia na nastepny tom "Pana Lodowego Ogrodu".

Bianka, no co Ty?? Mysle o Tobie bardzo cieplo!! O wszystkich Was, siostrach w naszym cierpieniu!
harkon
Sluchajcie, tak a'propo terapeutow - tu jest lista rekomendowanych przez PTP. Jakby ktos szukal lista terapeutow a tutaj inne potrzebne listy inne listy
Bianka
Kochane dziewczyny jestescie!

O tym kocie to wiem ze zabrzmialo smiesznie ale ja go naprawde kocham na dysntans.Biedaczek przyblakal sie do nas uratowalismy mu zycie on a wlasciwie ona bo to kotka jest bardzo slodka i fajna na pewno wnosi w nasze zycie jakas wartosc dodana ale wiem ze jak ktos by ja zabral to ona by za nami nie tesknila ze nie szukala by nas wiem ze koty maja taka nature troche trudno jest mi sie z tym pogodzic.

Jesli chodzi o takie poradniki to jak tylko mam mozliwosc to przegladam rzadko kiedy czytam od deski do deski...srednio mi pomagaja albo ja nie potrafie sie na nie otworzyc.


pozdrawiam Was serdecznie.

p.s Z mezem chwilowe ocieplenie jak zrobic zeby ciagle bylo dobrze?


Z terapeutka mamy nad tym pracowac narazie to ona zauwazyla jak ja sie dystansuje po tym jak sie otwieram i mowie np o bardzo intymnych rzeczach.
malinka1978
harkon przydatna lista dzieki!
widze ze najwiecej jest w Warszawie psychologów. w krakowei tez w sumie sporo. ale nie wyobrazam sobie miejsc gdzie ludzie mieszkaja daleko od duzych miast i maja trudny dostep do mozliwosci terapii
domi
CYTAT(Bianka @ Thu, 27 May 2010 - 17:43) *
p.s Z mezem chwilowe ocieplenie jak zrobic zeby ciagle bylo dobrze?

Może np. nabrać dystansu do relacji partnerskich lub ogólnie do życia?
Carrie
CYTAT(Bianka @ Thu, 27 May 2010 - 17:43) *
p.s Z mezem chwilowe ocieplenie jak zrobic zeby ciagle bylo dobrze?


troszczyć się o siebie
mówić na głos prawdę o tym co czujesz

29.gif , hmmm, prawie do samej siebie piszę...
chaton
Co do podrecznikow to mam podobne zdanie do HArkon. Jeszcze jak pisze, ze bestseller, to z wieksza nieufnoscia czytam. Nie, zeby ksiazki nie pomagaly. Mi samej wiele pomogly. Szczegolnie Alice Miller, ktora bierze ludzkie cierpienie na serio. Jak dobrze bylo po raz pierwszy przeczytac kogos, kto autentycznie rozumie depresje, zamiast walic tekstami z cyklu, wez sie w garsc, wystarczy pozytywne myslenie, inni maja gorzej itd...

QUOTE(Bianka @ Thu, 27 May 2010 - 17:43) *
p.s Z mezem chwilowe ocieplenie jak zrobic zeby ciagle bylo dobrze?
Z terapeutka mamy nad tym pracowac narazie to ona zauwazyla jak ja sie dystansuje po tym jak sie otwieram i mowie np o bardzo intymnych rzeczach.


Moze przestac zajmowac sie mezem i zajac sie soba?
domi
CYTAT(chaton @ Fri, 28 May 2010 - 10:47) *
Moze przestac zajmowac sie mezem i zajac sie soba?

To jest to o czym wcześniej pisałam. Zadbać o siebie a wszystko się potoczy lepiej niż sądziłyśmy. Myślec o sobie, ew. dziecku a nie wchodzić na siłę w d*** mężowi. nabrać dystansu do życia. To nie są tylko rady, to sprawdzone sposoby!!!
Bianka
Dziewczyny sek w tym ze ja sie mezem wcale nie zajmuje ani nie wlaze mu w d...on ma swoje sprawy ja swoje....najlepiej nam jak jestesmy osobno taka prawda.
Wlasnie ta jego obojetnosc na moje sprawy ,problemy zawsze mnie boli...
Wiem ze to czlowiek z ktorym jest dobrze jak jest wlasnie dobrze jak zaczynaja sie jakies problemy to juz jest bardzo nie fajnie.
Czuje ze jak mam dola to nie powinnam z nim rozmawiac bo on mnie jeszcze pograzy...wiec zawsze szukam wsparcia gdzie indziej to przykre nie miec wsparcia w mezu.


Dzis odczywam jakies iracjonalne leki boje sie nie wiem czego...czasem ten lek jest taki paralizujacy.
domi
CYTAT(Bianka @ Fri, 28 May 2010 - 13:36) *
Dziewczyny sek w tym ze ja sie mezem wcale nie zajmuje ani nie wlaze mu w d...on ma swoje sprawy ja swoje....najlepiej nam jak jestesmy osobno taka prawda.
Wlasnie ta jego obojetnosc na moje sprawy ,problemy zawsze mnie boli...
Wiem ze to czlowiek z ktorym jest dobrze jak jest wlasnie dobrze jak zaczynaja sie jakies problemy to juz jest bardzo nie fajnie.
Czuje ze jak mam dola to nie powinnam z nim rozmawiac bo on mnie jeszcze pograzy...wiec zaszwe szukam wsparcia gdzie indziej to przykre nie miec wsparcia w mezu.
Dzis odczywam jakies iracjonalne leki boje sie nie wiem czego...czasem ten lek jest taki paralizujacy.

Bianka> może macie po prostu inne oczekiwania. Pamiętam gdy kiedyś w czasie terapii ,zapytałam go dlaczego nie mam w nim wsparcia, dlaczego nie mogę mu się wyżalić, dlaczego nie chce być dla mnie oparciem? Usłyszałam coś co wtenczas zabolało mnie strasznie ale dziś myślę, ze miał racje bo ja to samo czuję w stosunku do swojej matki. Otóż powiedział mi, że nie jest moja przyjaciółka do zwierzania, nie jest też w stanie udźwignąć moich i tylko mich lęków/stanów psychicznych. Poza tym jak mu powiedziałam, ze ja w odwrotnej sytuacji byłabym dla niego oparciem, gotowa bym była na wyrzeczenia żeby mu pomóc. A on mi na to, ze on by wcale nie chciał bym się nad nim roztkliwiała bo jego to dołuje jeszcze bardziej, on by wolał bym zajęła się sobą a on ze swoimi problemami wolałby radzić sobie sam. Z tego wniosek, ze mamy inne spojrzenie na wiele spraw, mamy inne oczekiwania względem siebie. Druga sprawa, ze ja niedawno podobne słowa powiedziałam mojej mamie. Dziwne, ze mnie zabolały te słowa kiedyś a teraz sprawiłam ból bliskiej mi osobie. Jednak nie miałam już sił znosić jej płaczu, lamentu, użalania się na cały świat. Całymi dniami to samo, zawsze niezależnie czy byłam w pracy, w domu, w gościnie....psuła mi nastrój, załamywała swoimi opowiadaniami, po prostu sprowadzała mnie do swojego kiepskiego poziomu aby poczuć się lepiej. A ja zamiast żyć własnym, już ustabilizowanym, w miarę szczęśliwym życiem.... żyłam jej troskami, kłopotami i stanami psychicznymi. miałam już dość i któregoś dnia to wszystko jej wygarnęłam...i poczułam ogromną ulgę. Wtedy też uświadomiłam sobie, ze pewnie kilka lat temu mój mąż czuł się podobnie do mnie.... .To smutne i przygnębiające ale prawdziwe. Dziś nie mam mu tego za złe bo rozumiem co czuł, rozumiem jak mu było ciężko. Co innego jeśli chodzi o zwykłe gesty troski jak przytulenie, objęcie ramieniem, potrzymanie za rękę, miłe spojrzenie... . tego nie powinno zabraknąć z żadnej ze stron a u mnie brakowało i tego nie rozumiem 32.gif .
chaton
Mi sie wydaje ze mezczyzni maja po prostu zazwyczaj inne mechanizmy obronne. Im trudniej przyznac sie do slabosci (chlopcy nie placza, tak?). Nie wiem, jak ajest proporcja mezczyzn zagladajacych do gabinetu psychologa, ale moge sie dowiedziec, bo mam kolezanki po fachu 08.gif , ale z pewnoscia mniej facetow pracuje nad soba. U mojego niemeza ja dostrzegam najczesciej wyparcie: zamiatanie problemow pod dywan, niemowienie o nich tak, jakby wtedy przestawaly istniec. Tak nawet jest ze zwyklymi sprawami w domu. Dam wam przyklad: kiedy zalala nam sie lazienka, jedna sciana byla zniszczona. Wtedy zdarlam z niej farben zeby szybciej schla i tak sobie stala odrapana. Jemu to zupelnie nie przeszkadzalo i nie chcialo mi sie tego naprawiac. Ja widzialam tylko ta sciane. Kiedy chcialam cos z tym zrobic, to zawsze mowil, ze moze jeszcze lepiej, zeby poslchla. ¨Po dwohc miesiacach "schniecia" sie wkurzylam, zatynkowalam ja i pomalowalam. Inaczej stalaby odrapana do dzis. I tak jest ze wszystkim. Udawajmy, ze nie ma problemu, zawsze przeciez mozna patrze w innym kierunku niz odrapana sciana, a moze i w miedzyczasie ktos inny zajmie sie problemem.
Przyznam, ze jest to meczace. To przekonanie, ze wszystko zawsze lezy na moich barkach.
Kiedys w trakcie klotnie niemaz poskarzyl sie, ze Ja go nie wspieram. Ze on zazdrosci moim klientom, ze tak dobrze sie nimi zajmuje. Powiedzial mi, ze jedyny raz, jak go wsparlam, to kiedy szukal pracy. Wiecie, na czym to polegalo? Ja znalazlam ta prace za niego: doslownie. Znalazlam oferte, napisalam mu list motywacyjny, przerobilam CV. Jeszcze tylko do szczescia brakowalo mu pewnie, ze nie poszlam za niego na rozmowe kwalifikacyjna, choc symulkacje mu zrobilam. icon_rolleyes.gif
domi
CYTAT(chaton @ Fri, 28 May 2010 - 17:55) *
Kiedys w trakcie klotnie niemaz poskarzyl sie, ze Ja go nie wspieram. Ze on zazdrosci moim klientom, ze tak dobrze sie nimi zajmuje. Powiedzial mi, ze jedyny raz, jak go wsparlam, to kiedy szukal pracy. Wiecie, na czym to polegalo? Ja znalazlam ta prace za niego: doslownie. Znalazlam oferte, napisalam mu list motywacyjny, przerobilam CV. Jeszcze tylko do szczescia brakowalo mu pewnie, ze nie poszlam za niego na rozmowe kwalifikacyjna, choc symulkacje mu zrobilam. icon_rolleyes.gif
Chyba już to kiedyś pisałaś. Zgadzam się z tobą, ze faceci inaczej odbierają sprawy problemów. Dlatego napisałam, że nie ma co się przejmować zachowaniem facetów bo dla nich wsparcie, opiekuńczość, troska ma inne znaczenie niż dla kobiet. Oni twierdzą, ze nasze pragnienie rozmowy (mój mówił, ze to nie rozmowa tylko żalenie się) to nie jest objaw zainteresowania, troski czy wsparcia, tylko zwykłe smęcenie. Pisząc, że należy zająć się sobą a nie mężem, miałam na myśli również nie zajmowanie swoich myśli na tematy: dlaczego on to czy tamto, czemu on nie rozumie itp. To nie ma sensu bo kobiety są z wenus a faceci z marsa 29.gif . Z perspektywy czasu zrozumiemy nawzajem swoje zachowania, tylko trzeba nieco więcej dystansu do siebie. Takie jest moje zdanie poparte doświadczeniem.
kasiarybka
Wchodzimy w tematy damsko męskie icon_smile.gif
Jestem ze swoim Jackiem 17 lat, miedzy nami bywało bardzo różnie.
Myślę, że to Kobieta właśnie ma bardzo, bardzo duży wpływ na zbudowanie ciepła w domu, na zbudowanie relacji.
U mnie było tak, że przeszłam przez wszystkie etapy chyba. Od poddaństwa, od chorej miłosci i zapatrzenia, przez totalną wściekłość na J. przez mysli o Kims innym, o odskoczni, poprzez złość, że to znowu ja muszę wziąć to wszystko na siebie, do zrozumienia, że jeśli rzeczywiście chcę miec fajne małżeństwo, dobre relacje i ciepły dom, to muszę wziąć za to odpowiedzialność sama, nie zważając na nikogo, nie oglądając sie na J.
To strasznie trudno jest pojąć, komuś, kto stoi w tym przed ostatnim etapie złości.
W pewnym momencie zrozumiałam, że na J. nie mam wpływu, nie moge na Nim niczego wymusić, ale mam wpływ na siebie i na swoje reakcje wobec tego jak sie On zachowuje.
Przestałam sie obrażać to pierwszy i podstawowy krok moim zdaniem.
Mam kolezanke, która kiedy sie obrazi potrafi ne odzywac sie do swojego męza nawet 2 tygodnie, dla mnie to niedopuszczalne.
Oczywiście pomijam wszystkie "patologoczne" przypadki, typu zdrada, alkoholizm faceta, czy jakies inne anomalia, pisze o normalnych stosunkach.
Na początku związku takie dbanie o siebie o to, zeby było nam razem ok, jest normalne, później niestety odchodzi w zapomnienie.
Po za tym uwazam, że każdy Człowiek, obojetne, czy to Kobieta czy Mężczyzna w związku musi czuć wolność osobista, poczucie własnej wartosci, szacunek, bez tego nie da sie stworzyć zdrowych relacji.
I tak widzę czesto w swoim otoczeniu poddaństwo np....i to nie tylko ze strony Kobiety, czesto również Męzczyzna jest w domu podnóżkiem, wycofany, odsuniety od spraw najwazniejszych, traktowany przez Kobiete przedmiotowo, na zasadzie, ma zarobić na rodzinę.
Kobieta przejmuje wszystkie obowiązki w domu, sama podejmuje wszystkie decyzje, trzyma kase, płaci rachunki, zajmuje sie domem, dziecmi, wszystko, wszystko ma na swoich barkach....zabiera totalnie odpowiedzialność Facetowi.
Marzy o lwie a traktuje swojego Faceta jak króliczka.
Porównuje pozytywne cechy kolegów do wad Męża, wiec nic dziwnego, ze Maz wypada licho.
Osmiesza Go wobec znajomych, nie szanuje przy Dzieciach, i jest zdziwiona, że Dzieci nie chca słuchać Taty. Nic dziwnego, jeśli przedstawia Ojca jako wiecznego nieudacznika.
Szacunek, szacunek i jeszcze raz szacunek.
Postawienie sie w sytuacji drugiej Osoby.
Empatia jest konieczna w związku, bo jesli zabraknie szacunku i wczuwania sie w sytuacje drugiej Osoby to i najwieksza miłość nie przetrwa próby codzienności.
Trzeba sie po prostu lubic, tak zwyczajnie, oprócz kochania.
Faceci chronicznie potrzebują docenienia, za docenienie są w stanie zrobić wszystko.
Facet doceniony kocha najmocniej, jest gotowy do poświęceń nawet.
Brak docenienia zabija w Nim lwa.

To takie moje przemyślenia na prędko.


edit: literówki
Bianka
Domi moj maz wlasnie tak mi powiedzial zebym zanlazla sobie przyjaciolke bo on nie chce byc moja przyjaciolka i ze moje problemy go straszliwie nudza no i uwaza ze mnie wspiera na swoj sposob tylko ze ja tego nie widze.

Chaton moj maz tez lubi zamiatac problemy pod dywan albo udawac ze ich nie ma. Wtedy ja zawsze szukam rozwiazania radze sie jego rodzicow oni mi bardzo pomagaja a jak juz problem zostanie rozwiazany to on cieszy sie tak jakby sam go rozwiazal.
Bianka
CYTAT(kasiarybka @ Sat, 29 May 2010 - 11:06) *
Mam kolezanke, która kiedy sie obrazi potrafi ne odzywac sie do swojego męza nawet 2 tygodnie, dla mnie to niedopuszczalne.


Ja z kolei mam kolezanke ktora potrafi nie odzywac sie do meza calymi miesiacami najdluzej to chyba 8 miesiecy dla mnie to rowniez nie normalne.


Co do calej reszty to Kasiu oczywiscie zgadzam sie i pieknie piszesz ale zycie bywa inne...

Ja z mezem np potrafie czasem (z naciskiem na CZASEM) normalnie pogadac ale niestety zbyt wiele sie dzieje potem zlego bardzo to trudne.


Napisze potem.
kasiarybka
CYTAT(Bianka @ Sat, 29 May 2010 - 11:22) *
Co do calej reszty to Kasiu oczywiscie zgadzam sie i pieknie piszesz ale zycie bywa inne...


Zabolały mnie troche Twoje słowa Bianka.
Nie przepisałam tego z ksiązki, nie wyssałam z palca, podzieliłam sie swoim doswiadczeniem, napisałam to co sama na sobie sprawdziłam i doczego doszłam przez te wszystkie lata.
Wygląda na to, że ja żyje w jakimś Matrixie, że nie znam i nie rozumiem "prawdziwego" życia, że wymyslam na poczekaniu niezłe bajeczki i piszę co mi slina na język przyniesie.
Wiesz napiszę tak może trochę ostro, chociaż staram się raczej nie narzucać innym swojego zdania, tutaj jednak poczułam się nieswojo.
Kiedy piłam, mówiłam dokładnie to samo.....wiesz, Ty nie rozumiesz, nie wiesz jaka jest moja sytuacja, nie znasz zycia, co Ty możesz wiedziec o mnie.
Kiedy wazyłam 90 kg, mówiłam......mam chore kolano, nie moge jeździć rowerem, nie moge biegac, Ty nie rozumiesz, ja mam w genach otyłość, nie mogę schudnąc, Ty nic nie rozumiesz, nie znasz mojej sytuacji.....
a prawda niestety jest okrutna, wszystkie mechanizmy sa takie same.
ZAWSZE będziemy szukać wymówki, zeby tylko nic nie zmieniac, żeby nie wychodzić ze swojej strefy komfortu, która nam może i dokucza, ale jest nasza, ją znamy, a za tymi drzwiami jest nieznane.
Wiemy doskonale gdzieś w środku, że żeby COŚ zmienić w swoim życiu, musimy COŚ zmienic, nie ma innego sposobu. Musimy zaakceptowac to, ze ta zmiana nie będzie latwa, że będziemy musieli włożyć wysiłek, że będzie nam niewygodnie, że bedzie nam źle....cos za coś. Decyzja należy do kazego z nas.
Na forum alkohololowe wchodzi mnóstwo Osób, które piszą dokładnie tak jak Ty Bianka....
"co Ty możesz wiedziec o mnie, życie jest ciężkie, niesprawiedliwe, miałem trudne dzieciństwo, miałam trudne małżeństwo, nic o mnie nie wiesz, musze pić, zeby nie zwariować, musze robic cos tam, cos tam, zeby nie oszaleć, Ty nic nie wiesz.....nie rozumiesz....."
a prawda jest niestety okrutna i dla wszystkich taka sama.....
Decyzja należy do Ciebie. Wszystkie argumenty przeciw robieniu czegokolwiek, przeciw zmianom, to wymówki.
Ja juz wiem, juz doszłam do tego, ze niestety i stety odpowiedzialność za moje zycie jest w moich rękach i albo cos z tym wszystkim robie, walcze, upadam, płacę cene, płacze, ale ide do przodu.....albo zostaje tam gdzie jestem i nie daje sobie prawa do narzekania.
Bianka
Kasiu jak tak na szybko bo za moment mam klientke a pisze zawsze z pracy..
Wiec nie chcialam zebys tak to odebrala absolutnie i nie mam wymowek tylko ze ja jezeli chodzi o moje malzenstwo to wyprobowalam wszystkiego.
Jezeli ja z mezem roznie sie to ja mowie tak :fajnie nie musimy byc tacy sami mamy sie uzupelniac a moj maz mowi tak: jestes bezdennie glupia nic nas nie laczy procz dzieci i kredytow nasze drogi niegdy sie nie zeszly i nie zejda...potem zaluje ze tak mowi bo jednak widze ze jakas sila ciagnie go do mnie dzalam na niego etc...To temat rzeka a zdanie troche wyrwane z kontekstu.

Idac dalej moj problem polega wlasnie na tym ze ja nie mialam zlego dziecinstwa ani trudnego moj maz tez nie jest do konca zly nie borykalam sie z zadnym nalogiem wiec nie mam na co zwalic...i o towlasnie chodzi o ten dualizm jak to mowi pani psycholog i o poszukiwanie idealu.

kasiarybka
CYTAT
.potem zaluje ze tak mowi bo jednak widze ze jakas sila ciagnie go do mnie dzalam na niego etc...

więc chyba wciąż coś między Wami sie tli, tylko zagruzowany ten płomyk okropnie....
Wiesz w alkoholizmie stosuje sie metode INTERWENCJI, mysle, że spokojnie można ją wykorzystac i w innych wypadkach, poczytaj sobie na spokojnie.
Silije
Jeśli mogę się wtrącić, to chciałam zostawić propozycję dla tych maluchowiczek, które są w kryzysie małżeńskim, a są wierzące. Mnie ogromnie postawiła do pionu zamiana "świeckiej" psychoterapii na chrześcijańską. Kiedy znalazłam forum www.kryzys.org i tam dostałam niesamowitą pomoc.
Bianka
Kasiu widzisz z tego co czytam o Tobie widze ze jasno sprecyzowalas swoj problem z pewnymi rzeczami sie pogodzilas i idziesz do przodu ...pogodzilas sie zwlaszcza z przeszloscia i to wazne bo na przeszlosc nie mamy wplywu przeszlosci juz sie nie zmieni.
Ale nie kazdy moze szybko zdiagnozowac swoj problem...Tak jak pisalam moi rodzice nie pili ja tez raczej nie (no chyba ze wtedy kiedy bylo miedzy mna a J bardzo bardzo zle zapijalam ale alkohol mi nie wchodzi jakos nie)Moi rodzice kochali mnie dbali o mnie i teraz na swoj sposob kochaja i sie o mnie troszcza a ja mam do nich mnostwo zalu z jednej strony nie a z drugiej tak wciaz ten dualizm wlasnie...Nie ma sie do czego przyczepic bo tak jak u Ciebie np smierc mamy spowodowala ze mialas ciezkie dziecinstwo wiele zlego sie wydarzylo ale potrafilas wytumaczyc to sobie otrzasnac sie i isc dalej...
Z moim malezentwem tez tak jest nie do konca zle i znowu ten dulaizm ...bo zeby np zdradzal bil nie kochal nie dbal o dzieci a tu nie ma sie czego przyczepic a jednak nie jest dobrze ...

Wiec skoro nie mialam trudnego dziecinstwa nikt nie pil nie molestwal etc to skad moje poczucie odrzucenia,?obojetnosci? skad moje tesknoty ?skad moje leki?skad moja samotnosc ....dlaczego to wszystko sprawia mi trudnosc? dlaczego mam popieprzone relacje z rodzenstwem? dlaczego moj odbior swiata jest taki wlasnie? dlaczego sie boje dlaczego chodze na terapie?

Silije znam to forum...nie jakos nie znalazlam tam czegos dla siebie.
Bianka
Kurcze przeraza mnie moje wylewnosc na forum ostatkiem sil powstrzymuje sie zeby tego nie wykasowac...To wlasnie uswiadomila mi na ostatnim spotkaniu psycholozka ze sie otwoeram a za momnet dystansuje ...Niestety to prawda.



Odezwe sie pewnie po niedzieli
kasiarybka
CYTAT(Bianka @ Sat, 29 May 2010 - 13:35) *
Wiec skoro nie mialam trudnego dziecinstwa nikt nie pil nie molestwal etc to skad moje poczucie odrzucenia,?obojetnosci? skad moje tesknoty ?skad moje leki?skad moja samotnosc ....dlaczego to wszystko sprawia mi trudnosc? dlaczego mam popieprzone relacje z rodzenstwem? dlaczego moj odbior swiata jest taki wlasnie? dlaczego sie boje dlaczego chodze na terapie?

Wiem co chcesz mi powiedziec Bianka. U mnie te wszystkie moje zawirowania można jakoś logicznie wytłumaczyc, u Ciebie w zasadzie, nie ma do czego sie przyczepić....stojac z boku, ktos mógłby powiedziec , że dziewczyna zwyczajnie sobie cos wymyśla, ma przeciez takie poukładane zycie....
To jest chyba najgorsze w tym wszystkim, To poukładanie, ta szablonowość, takie zycie pod kreską,przewidywalne.
Nie jestem psychologiem, ale według mnie radości z życia da sie nauczyć, można zmienić swoje myślenie, naprowadzic je na inne tory.
Codzienność potrafi dowalić tak, że Człowiek gnuśnieje, przestaje się starać, zaczyna Mu być wszystko jedno, obojętność jest najgorsza.

Moja samotność, moje poczucie, że jestem sama w małżeństwie, pochodziło z moich błednych wyobrażeń o tymże małżeństwie. Zawsze wydawało mi się, ze ja musze zrobić wszystko, że MUSZĘ byc zawsze na straży, że musze byc idealna, że musze ugotować, musze uprac, muszę uprasowac, posprzatac, i pobawić się z dziecmi, i że muszę mieć ochotę na seks kiedy On zechce i że muszę zawsze pieknie wyglądać i że nie NIE MUSZĘ upominac sie o siebie bo On sam powinien zauważyć, domyślić się........STOP.
To była ślepa ulica, do niekąd mnie zaprowadziła.
Niczego nie muszę, jedyne co muszę to kochac i szanować sama siebie, po to, żeby nie pozwolic nikomu mną pomiatac.....

Po drugie CEL, ja muszę miec CEL, zeby sie rozwijac, żeby miec skrzydła u ramion, muszę do czegoś iść, cos zdobywac, cokolwiek, niech by to była nawet jakas nowa umiejętność.

Co do wytłuszczonego pytania......
A może ten odbiór jest taki jaki jest, bo pozwalasz sobie na to, żeby taki własnie był ?
Zmiana postawy, nastawienia zmienia wszystko.
Bianka
CYTAT(kasiarybka @ Sat, 29 May 2010 - 14:01) *
Moja samotność, moje poczucie, że jestem sama w małżeństwie, pochodziło z moich błednych wyobrażeń o tymże małżeństwie. Zawsze wydawało mi się, ze ja musze zrobić wszystko, że MUSZĘ byc zawsze na straży, że musze byc idealna, że musze ugotować, musze uprac, muszę uprasowac, posprzatac, i pobawić się z dziecmi, i że muszę mieć ochotę na seks kiedy On zechce i że muszę zawsze pieknie wyglądać i że nie NIE MUSZĘ upominac sie o siebie bo On sam powinien zauważyć, domyślić się........STOP.
To była ślepa ulica, do niekąd mnie zaprowadziła.
Niczego nie muszę, jedyne co muszę to kochac i szanować sama siebie, po to, żeby nie pozwolic nikomu mną pomiatac.....


Dokladnie mam takie wyobrazenie o mojej roli w maleznstwie to ja mam byc idelana...wszystko ma byc porobione w domu dodatkowo mam zawsze radosnie bawic sie z dziecmi i ZAWSZE miec ochote na sex brrrrrrr ten cholerny sex.....
Mam jeszcze takie poczucie ze powinnam duzo zarabiac wtedy to juz wogole moj maz nie mialby sie do czego przyczepic a i tak byby niezadowolony....a moze to ja tak mysle.

Generalinie temat rzeka.

pozdrawiam WAs kochane i odezwe sie po niedzieli bo w domu narazie z neta nie korzystam..
chaton
Bianka; ja zarabiam znacznie wiecej od niemeza i niestety powiem Ci, ze to wcale nie zalatwia sprawy, przeciwnie. Facet czuje sie wtedy, jakbys go kstrowala, odbierasz mu mozliwosc zadbania o materialna strone rodziny, ktora daje facetom ogromna satysfakcje, ich ego tego potrzebuje.
Z tym, co piszesz o swoich rodzicach jestem w stanie sie utozsamic. Wiesz, to, ze Ciebie nie bili ani nie mlolestowali, to jeszcze nie znaczy, ze dali Ci emocjonalny pokarm, ktorego potrzebowalas. I jest dla mnie oczywiste, ze gdybys go dostala, to nie mialabys problemow, o ktorych piszesz. Mowisz, ze kochali Cie... na swoj sposob. Tez tak myslalam. Po przeanalizowaniu sprawy dowiedzialam sie, ze nie, nie kochali mnie wystarczajaco, zeby jednak swoich potrzeb nie stawiac wyzej od moich. I korespondujac z pania Alice Miller, swiatowa referencja w kwestii maltretowania dzieci dowiedzialam sie, ze bylam dzieckiem maltretowanym. Choc moi rodzice nie pija alkoholu, nie bili mnie, nie molestowali, oboje pracowali: mama lakarz a tata inzyniez elektronik. Bo wiesz, maltretowanie to nie tylko bicie, zalicza sie do niego rowniez zaniedbywanie emocjonalne dziecka.


QUOTE(kasiarybka @ Sat, 29 May 2010 - 14:01) *
Nie jestem psychologiem, ale według mnie radości z życia da sie nauczyć, można zmienić swoje myślenie, naprowadzic je na inne tory.
Codzienność potrafi dowalić tak, że Człowiek gnuśnieje, przestaje się starać, zaczyna Mu być wszystko jedno, obojętność jest najgorsza.
...Zmiana postawy, nastawienia zmienia wszystko.


Wiesz, Kasiu, ludzi, ktorzy maja tak gleboko zakorzenione problemy emocjonalne, ze reaguja nerwica lub chroniczna depresja takich zmian nie nauczysz. Oni najpierw musza spojrzec w glab siebie i zaakceptowac negatywne uczucia, ktore nimi rzadza. Dostrzec to cierpienie, ktore w nich jest i przezyc je do konca. Nic nie da im nauka pozytywnego myslenia itd. Cele... ja tez wciaz mam cele, ale to tylko ucieczka w akcje, zeby zapomniec o dominujacym mnie smutku. To nie jest kwestia nauczania, lecz zaakceptowania siebie i wziecia w koncu na powaznie swoich traumatycznych przezyc.
Bo problemy emocjonalne nie wynikaja ze zlego nastawienia, tylko z nieumiejetnosci dostrzegania swoich negatywnych uczuc i poslugiwania sie nimi. Czlowiek, ktoremu na takie uczucia nie pozwalano, tlamsi je, wypiera, ale jego cialo zrobi wszystko, zeby mu o tym przypomniec. Dopiero swiadome przezycie tych emocji i zrozumienie, ze swiat sie nie zawali, jak bedziesz wsciekla lub zazdrosna, przeciwnie, sa to uczucia dajace wazne sygnaly, pozwoli zycie zgodne z tym, co czlowiek odczuwa i jakas emocjonalna harmonie. Bez tego trudno o dobre samopoczucie i zadne podreczniki tego niestety nie zmienia.

Silije: ja nie jestem wierzaca, ale ciesze sie, ze Tobie pomoglo i przede wszystkim, ze dostalas tam wsparcie.
malinka1978
czytajac kasia rybka ma racje i chaton tez.
napisze do tego wiecewj ale teraz nie mam czasu. musze na spokojnie sformuowac zdania a teraz nie dam rady. dziecko wzywa.
kasiarybka
Chaton, ależ jasne zgadzam się z Tobą, już to gdzieś pisałam, nie pamietam czy tutaj , czy w wątku Lalicji o przemijaniu, że musimy się rozsypać na kawałeczki, żeby na nowo się pozbierać. Zbierając siebie, musimy pooglądać każdy kawałek ze wszystkich stron, przerobić w sobie, zaakceptować jego kształt i włożyć na odpowiednie miejsce.
Pisałam też i o tym, że kiedy ja zaczęłam siebie układać, to w pewnym momencie odkryłam taką siebie, która mi się w og,óle nie spodobała. To mnie wnerwiło, bo myslałam, ze ja już teraz to będę idealna, że wszystcy nagle mnie pokochają, ja pokocham wszystkich i będzie jak w bajce....a to gie wielkie z tego wyszło.
Poznałam siebie bez znieczulenia, bolało.
Tak mi się właśnie wydaje, że na początku trzeba siebie poznać, a później przyjdzie czas na ulepszanie.
NIe przeskakiwać pewnych etapów, nauczyc się cierpliwości do siebie.
Dać sobie czas.
Ja mam wrażenie Bianka, że Ty jesteś wściekła na to, że to nie jest JUŻ teraz, nagle, za dotknięciem różdżki czarodziejskiej sie naprawiło i od tego momentu to już będzie tylko dovrze.
No tak nie będzie, ale będzie bardziej świadomie, a to moim zdaniem najwazniejsze.
Świadomość siebie, zrozumienie, że nic nie muszę tak naprawdę, pranie czy sprzatanie tak naprawdę mogą poczekać, talerze nie zgniją w zlewie przez jedną noc, trzeba nauczyć się brać kawałek życia dla siebie, trzeba nam nauczyć się zdrowego egoizmu, wyrozumiałości do samych siebie, trzeba nam z sobą samym się zaprzyjaźnić.
Dać sobie pozwolenie na złość, na łzy, na lenistwo.....TO NIC ZŁEGO, to są ludzkie uczucia, a my jestesmy przecież ludźmi.

Jeszcze raz jak mantrę powtórzę, że MAMY PRAWO do trudnych uczuć, to, że jesteśmy zmęczone, złe czy niezadowolone z czegokolwiek nie stawia nas na niższym poziomie od innych......wciąż jesteśmy wartościowymi Ludźmi, którzy zasługują na szacunek.
MAMY PRAWO mieć wątpliwości, mamy prawo błądzić i pytać o drogę, to żadna ujma.

malinka1978
na terapii dowiedziłam sie ze właśnie nasze życie sklada sie z takich puzzli, które trzeba sobie poskładać. z kazdym dniem skladamy te puzzle w całość. sa tez takie momenty kiedy jest chaos, i mamy też te puzzle rozsypane na kawałki. w takim czasie psychoterapia daje nam mozliwosc wlasnie oznania siebie, poznania błędów, słabości i naprawienia tego chaosu.
i też jest tak ze bedzie nam brakowac czegoś zawsze do ulozenia tej ukladanki, ale to podobno poytywne jest. ze czegos w zyciu brakuje. bo to oznacza ze nie stoimy w miejscu tylko dązymy do czekgoś, czegoś szukamy itd.

kasiarybka wg mnie pisze to czego ja uczę sie na terapii w ostatnim czasie, wiec w jakims stopniu mysle podobnie.
kejt.chmiel
Hej dziewczyny,
ja już po wizycie u psychiatry. Stwierdzona depresja, zapisał mi Cital, a na noc Miansec, ale to nieporozumienie ten drugi lek, bo ledwo żyłam po zażyciu go. Zrobiłam przerwę i biorę Cital od nowa od kilku dni. Przerwa była dlatego, że się przestraszyłam mojej reakcji na leki, a potem dwa tygodnie chodziłam w kompletnej euforii- sama sobie zadawałam pytanie, dziewczyno, po co byłaś u psychiatry, chyba ci juz kompletnie odbiło, rozczulasz się nad sobą, trzeba się wziąć w garść i życie bedzie piękne. No i było do czwartku....miałam niezły zjazd przez ostatnie dni. Ta czarna otchłań, co się we mnie otwiera. Brrrrrrrrrrrrrr Narazie jest za szybko, żeby leki podziałały, znowu się budzę po nocach i mnie telepie, ale już wiem, że za jakiś czas będzie lepiej. Właśnie się szykuję psychicznie, żeby się udać do psychologa/terapeuty i szukam kogoś dobrego u siebie w mieście.
chaton- moi rodzice identyczne wykształcenie mają icon_smile.gif I też teoretycznie żadnych dramatów typu alkoholizm, katowanie nie było w moim życiu, natomiast szantaż emocjonalny i owszem, i to całkiem do niedawna. Wiem, że to, że zareagowałam depresją na moje zakochanie się ma początek w moim niskim poczuciu wartości jakie zafundowali mi rodzice i wypieraniu negatywnych emocji i różnych wydarzeniach, które miały miejsce przez ostatnie lata. Muszę to z kimś przepracować, bo się wykończę.
Wyszło bardzo osobiście....trudno, może nikt tego nie wykorzysta icon_wink.gif
chaton
QUOTE(kasiarybka @ Sat, 29 May 2010 - 22:11) *
Chaton, ależ jasne zgadzam się z Tobą, już to gdzieś pisałam, nie pamietam czy tutaj , czy w wątku Lalicji o przemijaniu, że musimy się rozsypać na kawałeczki, żeby na nowo się pozbierać. Zbierając siebie, musimy pooglądać każdy kawałek ze wszystkich stron, przerobić w sobie, zaakceptować jego kształt i włożyć na odpowiednie miejsce.
Pisałam też i o tym, że kiedy ja zaczęłam siebie układać, to w pewnym momencie odkryłam taką siebie, która mi się w og,óle nie spodobała. To mnie wnerwiło, bo myslałam, ze ja już teraz to będę idealna, że wszystcy nagle mnie pokochają, ja pokocham wszystkich i będzie jak w bajce....a to gie wielkie z tego wyszło.
Poznałam siebie bez znieczulenia, bolało.
Tak mi się właśnie wydaje, że na początku trzeba siebie poznać, a później przyjdzie czas na ulepszanie.
NIe przeskakiwać pewnych etapów, nauczyc się cierpliwości do siebie.
Dać sobie czas.
Ja mam wrażenie Bianka, że Ty jesteś wściekła na to, że to nie jest JUŻ teraz, nagle, za dotknięciem różdżki czarodziejskiej sie naprawiło i od tego momentu to już będzie tylko dovrze.
No tak nie będzie, ale będzie bardziej świadomie, a to moim zdaniem najwazniejsze.
Świadomość siebie, zrozumienie, że nic nie muszę tak naprawdę, pranie czy sprzatanie tak naprawdę mogą poczekać, talerze nie zgniją w zlewie przez jedną noc, trzeba nauczyć się brać kawałek życia dla siebie, trzeba nam nauczyć się zdrowego egoizmu, wyrozumiałości do samych siebie, trzeba nam z sobą samym się zaprzyjaźnić.
Dać sobie pozwolenie na złość, na łzy, na lenistwo.....TO NIC ZŁEGO, to są ludzkie uczucia, a my jestesmy przecież ludźmi.

Jeszcze raz jak mantrę powtórzę, że MAMY PRAWO do trudnych uczuć, to, że jesteśmy zmęczone, złe czy niezadowolone z czegokolwiek nie stawia nas na niższym poziomie od innych......wciąż jesteśmy wartościowymi Ludźmi, którzy zasługują na szacunek.
MAMY PRAWO mieć wątpliwości, mamy prawo błądzić i pytać o drogę, to żadna ujma.

Kasiu: teraz to rozumiem. Ja myslalam, ze Ty sugerujesz, ze mozna nauczyc sie szczescia bez wglebiania sie w siebie, jedynie stosujac jakies metody w stylu pozywnego myslenia. Mnie takie metody wpedzily swoja droga w jeszcze wieksza depresje.
Chodzilo mi o to, zeby nie oddalac sie od prawdziwego siebie i nie dac wpedzic w poczucie winy, bo nie jest sie zyciowym optymista. Mi kiedys kolezanka w pracy powiedziala, ze jak ona mnie slucha, to ma ochote popelnic samobojstwo. Bylam w ciezkim szoku. Teraz wiem, ze ona sama miala problemy z soba i panicznie bala sie kogos, kto jak ja nie chowa sie ze swoimi problemami. Ale wtedy "wzielam sie w garsc" i zaczelam udawac prze wszystkimi i przed soba, ze wszystko jest super... skonczylo sie chyba najgorszym epizodem depresji, jaki mialam.
Tak, te puzzle to ja tez ukladam... tylk o, ze czasem bardzo sa roz*****olone.


QUOTE(kejt.chmiel @ Sun, 30 May 2010 - 11:52) *
Hej dziewczyny,
ja już po wizycie u psychiatry. Stwierdzona depresja, zapisał mi Cital, a na noc Miansec, ale to nieporozumienie ten drugi lek, bo ledwo żyłam po zażyciu go. Zrobiłam przerwę i biorę Cital od nowa od kilku dni. Przerwa była dlatego, że się przestraszyłam mojej reakcji na leki, a potem dwa tygodnie chodziłam w kompletnej euforii- sama sobie zadawałam pytanie, dziewczyno, po co byłaś u psychiatry, chyba ci juz kompletnie odbiło, rozczulasz się nad sobą, trzeba się wziąć w garść i życie bedzie piękne. No i było do czwartku....miałam niezły zjazd przez ostatnie dni. Ta czarna otchłań, co się we mnie otwiera. Brrrrrrrrrrrrrr Narazie jest za szybko, żeby leki podziałały, znowu się budzę po nocach i mnie telepie, ale już wiem, że za jakiś czas będzie lepiej. Właśnie się szykuję psychicznie, żeby się udać do psychologa/terapeuty i szukam kogoś dobrego u siebie w mieście.
chaton- moi rodzice identyczne wykształcenie mają icon_smile.gif I też teoretycznie żadnych dramatów typu alkoholizm, katowanie nie było w moim życiu, natomiast szantaż emocjonalny i owszem, i to całkiem do niedawna. Wiem, że to, że zareagowałam depresją na moje zakochanie się ma początek w moim niskim poczuciu wartości jakie zafundowali mi rodzice i wypieraniu negatywnych emocji i różnych wydarzeniach, które miały miejsce przez ostatnie lata. Muszę to z kimś przepracować, bo się wykończę.
Wyszło bardzo osobiście....trudno, może nikt tego nie wykorzysta icon_wink.gif

Kejt: to dobrze, ze juz wiesz, ze bez terapii ani rusz. Teraz juz "tylko" znalezc odpowiednia osobe.

Dziewczyny, a ja wczoraj bylam na akupunkturze po raz pierwszy, w zwiazku z bezsennoscia. Bylam dosc zaskoczona, bo doktor zrobil mi dosc osobisty wywiad. Powiedzial, ze po jakichs trzech seansach bede wiedziec, czy warto kontynuowac. Nie wiem, czy to ten wywiad, czy nakluwanie sprawily, ze jak lezalam pod iglami, to same lzy mi lecialy. Jakby to odblokowalo stlumione emocje. Jak wrocil, to bylam cala splakana, a ze balam sie ruszac, lzy wplywaly mi do uszu, zrobilo sie w nich niezle jeziorko. I potem chodzilam taka... zaspana. I wiecie, co? Ja chyba zrozumialam, do czego mi sluzy nie tyle bezsennosc, bo ona nic nie daje, ile stan podwyzszonej czujnosci w jakim ja wciaz jestem i ktory przeszkadza mi w zasypianiu. Bo bedac senna bylam taka... malo reaktywna i bardzo mi to przeszkadzalo. Tak jakbym musiala byc bez przerwy gotowa, zeby zareagowac na czajace sie niebezpieczenstwo...
malinka1978
chatonto ciekawe jak zareagowałas. ja tez mialam bezsennosc bez leków uspokajajacych. i tez tak jakbym chciala czuwac bo balam sie zagrozenia. chcialam spac ale balam sie ze jak zasne to umre 41.gif 32.gif

i pewnie wiazalo sie to z brakiem bezpieczenstwa i tym ze ojciec naduzywal alkoholu i za scianą robil awantury i nieraz mial nóz itd. 37.gif

keitto moze dobrze jak jestes zdiagnozowana. ja zazywalam cital 10 mg 3 lata temu i tez troche lexotanu.
w miare reagowalam na ten lek
domi
CYTAT(Bianka @ Sat, 29 May 2010 - 11:11) *
Domi moj maz wlasnie tak mi powiedzial zebym zanlazla sobie przyjaciolke bo on nie chce byc moja przyjaciolka i ze moje problemy go straszliwie nudza no i uwaza ze mnie wspiera na swoj sposob tylko ze ja tego nie widze.

Czyli masz ten sam typ w domu co ja. On prawdo podobnie bardzo przeżywa to wszystko co sie dzieje z tobą i waszym związku. Tylko jego męskie ego nie pozwala sie przyznać to słabości, ze nie radzi sobie z tym wszystkim, ze nie umie ci pomóc, że jest bezradny. Dlatego myślę, że warto zając się tylko i wyłącznie sobą, nie wtajemniczać go w sfery swojej choroby, w etapy leczenia. Zaczną się polepszać wasze relacje z czasem.... . Z mojego pamiętnika wynika, ze po takim niezrozumieniu przyjdzie jakby separacja a następnie ponowne zbliżenie. Tylko on musi odpocząć od twoich zwierzeń bo czuje się pewnie osaczony, stłamszony, a ty musisz zając się tylko i wyłącznie swoim stanem psychicznym, nie zwarzajac na męża. Wszystko będzie dobrze, tylko potrzeba czasu, determinacji, dystansu. A gdy potrzeba ci zwierzeń to zawsze możesz napisać na forum i wygadać się terapeutce.
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.