To jest uproszczona wersja wybranego przez Ciebie wątku

psychoterapia

Kliknij tutaj aby przejść dalej i przeczytać pełną wersję

Stron: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21, 22, 23, 24, 25, 26, 27, 28
Agalu
CYTAT(Carrie @ Wed, 08 Sep 2010 - 12:50) *
Agalu - a w bibliotekach sprawdzałaś? W Szczecinie mamy katalog elektroniczny zbiorów - i tak znalazłam książkę.Już przeczytałam

Na 82 stronie zakręciły mi się łzy w oczach...tak bardzo rozumiałam co autorka ma na myśli


nie sprawdzałam, w bibliotece byłam ostatni raz w szkole jeszcze
nie wiem czy mamy taki elektroniczny zbiór ksiązek
Carrie
wpisz w google bibliotek miejska .... ( swoje miasto)

edit: macie, sprawdziłam - nawet pracujecie w tym samym systemie co nasz
malinka1978
ja ostatnio malo czytalam Was, z czego przepraszam...

nie wiem dlaczego,ale juz mam dosc terapii, zwlaszcza ze nie odnosze pozytywnych zmian.jakiebym chciala... 41.gif

dzisiaj terapeutka powiedziala ze ona prowadzi terapie metoda shenga (jakos tak) ze wkracza wgłąb uczuć itd. emocji.
a moze na moim etapie sprzydalaby sie metoda behawioralno- jakastam... ze opisujemy swoje przezycia przeszlosc.
ale ja juz taka metode mialam wczesniej...


i do tego czuje ze ona chyba do konca nie trafia do mnie, chce sie dogrzebac a w sumie rozgrzebala jkaiestam sprawy a nie ma efektu, pol roku chodze...

oprocz tego ze odstqailam benzo i jestem na 1 mg + 2,5 mg spamilanu(dawka dla kotka 29.gif )

i nie wiem juz, co robic. mam isc za tydzien... ale mozliwe ze zakonczy za jakis czas terapie, i mozliwe ze przekaze mnie innej terapeutce albo kaze szukac innego miejsca.. 32.gif 32.gif 32.gif

czuje sie jak trudny przypadek, albo ofiara ktora nie moze sobie poradzic z lękami, emocjami itd 41.gif 41.gif 41.gif
Gosia z edziecka
CYTAT(malinka1978 @ Thu, 09 Sep 2010 - 00:08) *
i do tego czuje ze ona chyba do konca nie trafia do mnie, chce sie dogrzebac a w sumie rozgrzebala jkaiestam sprawy a nie ma efektu, pol roku chodze...

Pół roku to bardzo mało. Na efekty trzeba czekac dużo dłużej. To troche tak jak z remontem. Jak masz łazienke do skucia a potem płytki do ułożenia, to nie odbędzie sie to w jeden dzień. No i zanim b edzie elegancko, to wcześniej robi sie baaaardzo nieelegancko (brud, kurz i ogólnie gruz). Podobnie jest z terapią.
Carrie
CYTAT(malinka1978 @ Thu, 09 Sep 2010 - 00:08) *
dzisiaj terapeutka powiedziala ze ona prowadzi terapie metoda shenga (jakos tak) ze wkracza wgłąb uczuć itd. emocji.


a może to gestalt jest, co?
a znasz powody dlaczego akurat taki rodzaj terapii zastosowano u Ciebie?
U mnie jest psychodynamiczna - bo taka daje najlepsze efekty u osób doświadczających traum w dzieiciństwie.
ja chodzę 5 miesiecy i też miałam tak,że się strasznie niecierpliwiłam a każdew większe odkrycie w terapi brałam za przełomowy monent, za sedno moich problemów -i że teraz to już pewnie z górki...Guzik.Jestem niecierpliwa i tyle.A jeszcze do sedna się nie dokopaliśmy...
malinka1978
carrie nie zapamietalam dobrze metody, ale chodzi o odkrywanie emocji uczuć/

ale juz nie chce myslec o zmianie terapeuty itd.
juz mam za soba 2 grupowe i 2 indywidualne
Carrie
CYTAT(malinka1978 @ Thu, 09 Sep 2010 - 15:22) *
carrie nie zapamietalam dobrze metody, ale chodzi o odkrywanie emocji uczuć/
myślę,że to gestalt jest

CYTAT
ale juz nie chce myslec o zmianie terapeuty itd.
juz mam za soba 2 grupowe i 2 indywidualne

nie o to mi chodziło - tylko o to co Ci powiedziała terapeutka jak kontrakt zawierałyście
mój mi wytłumaczył dużo co będzie się działo, co będzie stosował i dlaczego, jakie mogą być scenariusze i tak dalej
malinka1978
mowila na poczatku jaka metoda pracuje i ze postara mi sie pomoc, ale ona sama widzi ze nie ma duzych efektow i pewnie bedzie chciala zmionic mi terapeute.
jeszcze poomawia zaczety temat blsikosci bo widzie ze reaguje na to dolegliwosciami,
chaton
Nie mialam ostatnio czasu zagladac, ale u mnie nie ciekawie.
Niestey grozi mi zwolnienie co w zwiazku z faktem, ze zarabiam wiecej od niemeza jest dosc katastroficzne. Moje przedsiebiorstwo stracilo gownego klienta, ktorym jest Urzad Paracy i bez bezrobotnych i dostawanych w zwiazku z prowadzeniem ich dotacji najpozniej do przyszlego roku nie bedzie mozliwosci dalszego finansowania 200 stanowisk.
Poza faktem, ze ciazy na mnie odpowiedzialnosc finansowa za rodzine i niemaz nie poczuwa sie na raie w jakikolwiek sposob zrownowazyc ewentualna utrate domowegp bugzetu, psychologicznie bardzo zle znosze tego rodzaju zagrozenie.
Dol mnie wziewa.
Trudno mi myslec logicznie, w glowie jedynie katastroficzne wizje.
Inanna
Jejku, Chaton, nie wiem, co napisać przytul.gif
chaton
Jak mowi moja terapeutka, moze nie bedzie tak zle. Jeszcze mnie nie zwolnili, nie ma pewnosci, ze zwolnia, jest jedynie taka mozliwosc, w tym momencie nie jestem produktywna. Poza tym we Francji sa chyba najwieksze na swiecie zasilki. Mialabym przez max 23 miesiace 57.4% swojego zarobku brutto pod warunkeim, ze szukam pracy, to daje czas na znalezenie. Tylko, ze ja znam inne firmy zajmujace sie doradztwem zawodowym w mojej dziedzinie i wiem, ze moja placila najlepiej. Trzeba sie wiec liczyc z tym, ze tak samo platnej pracy juz nie znajde.
Chyba nie o to chodzi. Ja nie znosze zagrozenia. I mysle od razu o corce, ona teraz ma trudny okres, idzie do przedszkola i przezywa to. Moja pierwsza mysl, to jak ja mam jej dac poczucie bezpieczenstwa, jesli sama jestem przerazona wizerunkiem przyszlosci? Idac tym rozumowaniem dalej: jak ma jej dac poczucie bezpieczenstwa, skoro samej mi go nie dano?
I tutaj dotykam sedna: wstyd mi i czuje sie winna. Za to, jaka jestem. Tak bardzo chcialabym byc osada spokoju, zeby dac corce dobry grunt emocjonalny na pozniejsze zycie! Tak mi wstyd, czuje sie taka winna, ze jestem, jaka jestem: nerwowa, trzesaca sie o byle co, rozdygotana i teraz doslownie rozstrzesiona czyms, co ktos inny moglny przezyc jako rodzaj uwolnienia? Bo przeciez mam plany i staram sie je realizowac, mialam dosc doradztwa i tak! Jestem w srodku bilansu kompetencji, ktorego podjelam sie w celu zmienienia zawodu. Tylko, ze nie przypuszczalam, ze pojdzie to wszystko tak szybko i do zrealizowania moich planow potrzeba rok czy dwa.
Nie, chodzi o mnie. Chyba dzieki terapii zaczynam dostrzegac, jaka ja jestem na prawde i ze ludzie to widza. I wstyd mi za to. Chcialabym byc pewna siebie, spokojna osoba i nigdy taka nie bede. I czuje sie winna, ze moja corka nie moze dostac ode mnie takiego wsparcia, jakie chcialabym jej dac.
Jestem tez prawdopodobnie niesprawiedliwa dla Nica. Ktory robi bledy, ma wady, jest malo ambitny i nie podejmuje inicjatyw. Bardzo mnie tez ostatnio zranil, nie pisalam, czym konkretnie, bo to nie jest do pisania na forum. Ale ogrom poczucia bezpieczenstwa, ktorego mi brak, laduje w pewnym sensie na jego barkach, bo jest jedyna osoba, na jaka licze. A przeciez to nie on powinien byl mi je zapewnic. Powinni to zrobic moi rodzice. I mam wrazenie, ze juz zawsze bede sie tak tlukla w tej walce o komfort psychiczny i poczucie spokoju, ktora z gory jest skazana na przegrana. Z tym moge zyc.Ale nie z mysla, ze moja corka moze na tym ucierpiec. Dalabym wszystko, zeby ja przed tym uchronic. Boze, jak mi wstyd.
Agalu
chaton - świetnie Cie rozumiem, też mi styd że się trzęsę o byle co, bo ja to naprawdę się trzęsę o wszystko,i czesto mam zaniżone poczucie własnej wartości, jestem zła na siebie, że nie jestem silna psychicznie tak jak moja mama na przykład itd, itd,

co do pracy myślę ,że jednak nie będzie tak źle, po pierwsze jeszcze Cię nie zwolnili po drugie skoro miałaś chęć zacząc cos nowego to może to znak ,przeznaczenie, że właśnie wkrótce nastapi ten moment, moze tak poprostu ma być
Głowa do góry, trzymam kciuki żeby się jednak wszystko ułożyło po Twojej myśli

ja odkąd biorę cała tablętke a nie pół Serteganu to czuje sie lepiej, jestem spokojniesza
na terapię czekam jeszcze, chyba nie zebrali odpowiedniej liczby osób jeszcze, ciekawe ile będę czekac jeszcze 21.gif
Carrie
pisze pw
Gosia z edziecka
Chaton, ale w tym wszystkim nie chodzi o to, zeby Ci sie udało wszystko, tylko żebyś jakoś pomimo wszystko dała rade zachować jakiś spokój. Mysląc w kategoreiach jest mi wstyd, bo zwalniaja mnie z pracy, nie z apewnisz sobie spokoju.
Ja tam uważam, że w każdej sytuacji sobie jakos poradzisz, bo masz pomysł, bo cie nosi icon_wink.gif, bo Twoja trauma (rola jaka Ci wypadła w rodzinie) będzie ci sprzyjać - możesz ją wykorzystać jako sprzymierzeńca. I nawet jeśli nie bedzie to "dom z ogrodem i tym podobne rzeczy" top masz szabnse na to, by czuc sie szczęsliwa. Bo szczęście polega na sposobie myślenia o zyciu, a nie taym co się obiektywnie dzieje.
Tak to już jest i bedzie że w życiu sa dołki i górki. Tak musi być. Jak "wsiąknie" ta wiedza w Ciebie wtedy nie dasz sie wciągać rozpaczy, b edziesz umiała przeczekać dół w oczeiwaniu na górke (poprawe nastroju).

I jeszcze poczucie bezpieczeństwa. Pomyśl, czego Ci brakowałao w dzieciństwie? Czy bogactwa? Czy uśmiechniętej wiecznei mamy? Czy może nawet wystarczyłoby, jakby taka zapłakana i niekoniecznie pewna mama potrafiła Cię przytulić i powiedzieć wszystko sie jakoś w końcu ułoży. Jak nie tak to inaczej, jakoś sobie poradzimy. Bo tak naprawde z materialnych rzeczy człowiekowi potrzeba mieć pełny brzuch, ubranie (nie mylić z modnym icon_wink.gif ) i jakiś kąt. Czego człowiek potrzbuje to byci akochanym, uwagi, zainteresowania. A przecież to możesz dziecku dać, nawet jak Cię wywalą z paracy. Byulebyś ogarnęła swoje myślenie jakoś. Ale masz psychologa i on Ci pomoże.

U mnie bardzo dobre efekty ostatnio daje myśłenie "na krótko", czyli teraz jest to, a potem sie zobaczy. I przekonywanie siebie, zże mnożenie czarnych scenariuszy mi nie pomaga. I niczego nie naprawi.

Chaton przytul.gif
tuLena
CYTAT(Gośka z edziecka @ Mon, 13 Sep 2010 - 14:18) *
U mnie bardzo dobre efekty ostatnio daje myśłenie "na krótko", czyli teraz jest to, a potem sie zobaczy.


ja też to stosuję. Inaczej wpadam w czarną dziurę.
Poza tym przekonałam się ,że to jak jest jest prawie zawsze zupełnie inne niż to co przewiduję, więc to mnie też pociesza
chaton
QUOTE(Gośka z edziecka @ Mon, 13 Sep 2010 - 16:18) *
Chaton, ale w tym wszystkim nie chodzi o to, zeby Ci sie udało wszystko, tylko żebyś jakoś pomimo wszystko dała rade zachować jakiś spokój. Mysląc w kategoreiach jest mi wstyd, bo zwalniaja mnie z pracy, nie z apewnisz sobie spokoju.
Ja tam uważam, że w każdej sytuacji sobie jakos poradzisz, bo masz pomysł, bo cie nosi icon_wink.gif, bo Twoja trauma (rola jaka Ci wypadła w rodzinie) będzie ci sprzyjać - możesz ją wykorzystać jako sprzymierzeńca. I nawet jeśli nie bedzie to "dom z ogrodem i tym podobne rzeczy" top masz szabnse na to, by czuc sie szczęsliwa. Bo szczęście polega na sposobie myślenia o zyciu, a nie taym co się obiektywnie dzieje.
Tak to już jest i bedzie że w życiu sa dołki i górki. Tak musi być. Jak "wsiąknie" ta wiedza w Ciebie wtedy nie dasz sie wciągać rozpaczy, b edziesz umiała przeczekać dół w oczeiwaniu na górke (poprawe nastroju).

I jeszcze poczucie bezpieczeństwa. Pomyśl, czego Ci brakowałao w dzieciństwie? Czy bogactwa? Czy uśmiechniętej wiecznei mamy? Czy może nawet wystarczyłoby, jakby taka zapłakana i niekoniecznie pewna mama potrafiła Cię przytulić i powiedzieć wszystko sie jakoś w końcu ułoży. Jak nie tak to inaczej, jakoś sobie poradzimy. Bo tak naprawde z materialnych rzeczy człowiekowi potrzeba mieć pełny brzuch, ubranie (nie mylić z modnym icon_wink.gif ) i jakiś kąt. Czego człowiek potrzbuje to byci akochanym, uwagi, zainteresowania. A przecież to możesz dziecku dać, nawet jak Cię wywalą z paracy. Byulebyś ogarnęła swoje myślenie jakoś. Ale masz psychologa i on Ci pomoże.

U mnie bardzo dobre efekty ostatnio daje myśłenie "na krótko", czyli teraz jest to, a potem sie zobaczy. I przekonywanie siebie, zże mnożenie czarnych scenariuszy mi nie pomaga. I niczego nie naprawi.

Chaton przytul.gif


Wystarczyłoby, jakby zapłakana i niekoniecznie pewna siebie mama potrafiła przytulić i powiedzieć wszystko sie jakoś w końcu ułoży. Chyba nawet wystarczyloby, jakby mnie dostrzegla przez te lzy, zamiast ode mnie uciekac.

Dzieki dziewczyny.


Inanna
Gośka, jesteś wielka icon_smile.gif
malinka1978
ja podobne mam emocje jak chaton. czyli wstydze sie ze nie jestem 100% dobra mamą, ze poprzez swoje dolegliwosci leki jestem mniej wartosciowa.
i tez brakuje mi dobrych relaji z moja mamą, juz lepsze mam z tesciową.
i nie chodzi tu o kase, ale o wsparcie, zaufanie, przytulenie itd.
xxyy
CYTAT(chaton @ Sun, 12 Sep 2010 - 23:06) *
I tutaj dotykam sedna: wstyd mi i czuje sie winna. Za to, jaka jestem. Tak bardzo chcialabym byc osada spokoju, zeby dac corce dobry grunt emocjonalny na pozniejsze zycie!


Chaton przytul.gif przytul.gif przytul.gif

Chaton ale czy ktokolwiek moze byc caly czas oaza spokoju? Nawet Ci najbardziej zdystansowani, opanowani, wyluzowani i tak dalej moga i maja swoje gorsze okresy.
Nie gon czegos co jest niemozliwe!

Myslenie na krotko to bardzo praktyczna rzecz, nie daje zwariowac. A Twoj stan obecny ( mimo Twoich problemow ciagnacych sie od dawna), ten stan roztrzesienia i nerwowosci i Twoja sytuacja z praca sa przejsciowe !
Mysl tak o tym, tak czuc sie nie bedziesz wiecznie. Troche sie zacznie ukladac i zaczniesz czuc sie spokojniejsza. I wtedy na pewno dasz Ewie to co teraz chcesz a nie dajesz rady.

A strach i nerwowosc jak sie grunt rozchodzi pod nogami to ludzkie jest bardzo i nie jest to powod do wstydu ani poczucia winy.

Chaton jak najczesciej dasz rade przytulaj Ewe. Wsparcie to nie tylko slowa, sama wiesz.
xxyy
CYTAT(malinka1978 @ Tue, 14 Sep 2010 - 18:19) *
i tez brakuje mi dobrych relaji z moja mamą, juz lepsze mam z tesciową.
i nie chodzi tu o kase, ale o wsparcie, zaufanie, przytulenie itd.


Malinka moze to zabrzmi brutalnie ale czasem lepiej odpuscic i juz nie oczekiwac i nie tesknic. Przyzwyczaic sie , ze od tej osoby juz tego sie nie dostanie.
przytul.gif
Agalu
Ja choć się widuję z mamą prawie codziennie,rozmawiamy na różne babskie sprawy to też mi smutno że mnie nie przytula - ale nie umiem też jej powiedzieć tego że bardzo tego potrzebuję i mam trochę żal że mi nigdy nie powiedziała"dasz radę" "będzie dobrze" "jesteś silna" czy coś takiego, raczej jak mam problem to mnie krytykuje
np, jak mówiłam o lękach i nerwicy to powiedziała" ja nie wiem ,zę nie można tego opanować?,weż się w garść, "
i w ogóle widze że nie cche ze mna o tym rozmawiać,słuchać itp. w zyciu często mnie krytykowałą i moje zachowania a rzadko chwaliła
ale i tak ja kocham ponad życie 06.gif

no i właśniec często staram się sobie tłumaczyć ,ze jej wybaczam ,ze nie dała mi wiecej zrozmienia itp, nie chcę właśnie już do tego tęsknić i oczekiwać, właśnie często sama sobię to mówię,choć to trudne to jednak wiem że chyba tak powinnam sie do tego ustosunkować
chaton
QUOTE(Agalu @ Tue, 14 Sep 2010 - 22:03) *
no i właśniec często staram się sobie tłumaczyć ,ze jej wybaczam ,ze nie dała mi wiecej zrozmienia itp, nie chcę właśnie już do tego tęsknić i oczekiwać, właśnie często sama sobię to mówię,choć to trudne to jednak wiem że chyba tak powinnam sie do tego ustosunkować


Mysle; ze im bardziej bedziesz sie staala wybaczyc, tym bardziej bedziesz do tego tesknic. W koncu masz prawo, to obowiazek rodzcow zapewnic potrzeby emocjonalne dziecka. Nie zmusisz sie do wybaczenia, bo Ty nadal tego potrzebujesz. Moze po prostu pozwol sobie miec im za zle, ze nie dostalas tego, co powinnas.
Agalu
CYTAT(chaton @ Wed, 15 Sep 2010 - 23:26) *
Mysle; ze im bardziej bedziesz sie staala wybaczyc, tym bardziej bedziesz do tego tesknic. W koncu masz prawo, to obowiazek rodzcow zapewnic potrzeby emocjonalne dziecka. Nie zmusisz sie do wybaczenia, bo Ty nadal tego potrzebujesz. Moze po prostu pozwol sobie miec im za zle, ze nie dostalas tego, co powinnas.


sama nie wiem jak powinno się to traktować, bo koleżanka mająca identyczne problemy kiedyś z nerwicą przeszła w sobie proces wybaczania i twierdzi że czuje się z tym super,w ogóle od conajmniej roku czy nawet łużej nie ma zadnych problemów z lękami, dolegliwościami
bez żadnych terapii itp,
pewnie wyda Wam sie to nieprawdopodobne ale naprawdę tak jest
a byla w gorszym chyba stanie kiedyś niz ja obecnie, brala mnóstwo róznych leków
a teraz czuje się super

tuLena
dużo czytałam swietnych opracowań na temat wybaczania( np " W pułapce niewybaczonej krzywdy"). I to jest tak,ze jest wielka ulgą dla czlowieka umieć wybaczyć. Komuś, ale też przede wszytskim sobie. To dlugi i głębowki proces. Wtedy uwalniamy się od krzywdziciela. Nie każdy jest do tego zdolny, czasami krzywda jest zbyt wielka, lub nie jesteśmy na tym etapie. Dlatego niektorzy twierdzą, że do niewybaczenia też trzeba dać sobie prawo, bo na siłę się wybaczyć nie da. Czasami też warto sobie powiedzieć, że nie wybaczam, bo nie jestem w stanie i mam do tego prawo.
Inanna
TuLena, bardzo mądrze to napisałaś. Zgadzam się w 100%.
Gosia z edziecka
CYTAT(Agalu @ Thu, 16 Sep 2010 - 10:10) *
sama nie wiem jak powinno się to traktować, bo koleżanka mająca identyczne problemy kiedyś z nerwicą przeszła w sobie proces wybaczania i twierdzi że czuje się z tym super,w ogóle od conajmniej roku czy nawet łużej nie ma zadnych problemów z lękami, dolegliwościami
bez żadnych terapii itp,

Ja się zgadzam, że wybaczenie niesie za sobą uwolnienie (tzn. że uwolnienie jest konsekwenją wybaczenia). Tyle że wybaczenie jest procesem, który zachodzi. Nie jest decyzją, nie może być. Bo wtedy następuje blokada negatywnych emocji i człoiwiek sam sobie odcina drogę do wyzdrowienia(uwolnienia). Nie da się włożyć drożdży do piekaernika, nie bedzie z tego drożdżówki icon_wink.gif.
Trzeba analizować, pracować nad uczuciami, nad przeszłościa i czekać aż sie doczekamy (o ile sie doczekamy) aż zobaczymy, ze jakoś tak sie stało, że już wybaczyliśmy. to jest proces.
Jakbym miała jakos jeszcze obrazowo to napisac. To tak jak z posianym ziarenkiem, rosnącą rosliną. Nie ciągniesz jej za liście, żeby wyrastała z ziemi - bo wtedy ja zniszczysz. Podlewasz, plewisz, dostarczasz słońce a za jakis czas widzisz, że urosła/zakwitła. nie zajmujemy sie postanawianiem "już_teraz_wybaczam". Zajmujemy sie uzdrawianiem siebie, a wybaczenie przychodzi jak dar, jak ten kwiat na roślinie.
xxyy
I pozwolic sobie w tym procesie na zlosc, a nawet czasowe odrzucenie tej osoby jesli taka potrzeba wyjdzie w trakcie.
U mnie to tak przebiegalo, i mama juz jest dobrze i do niej "wrocilam" ( emocjonalnie i psychicznie bo nigdy nie zerwalam fizycznego kontaktu). Z ojcem proces w trakcie ale czy beda jakies pozytywne efekty tego nie wiem.
chaton
Zgadzam sie z Gosia. To znaczy rozumiem i wiem, ze wybaczenie uwalnia. Ale nie dochodzi sie do wybaczania zmuszajac sie do iego.Przeciwnie. Dochodzi sie do niego stopniowo, najpierw wlasnie rozpoznajac i odczuwajac gniew i zlosc, jaka zywimy do osoby, ktora nam zrobila krzywde. I wlasnie pozwalajac sobie na to i pozwalajac sobie na NIEWYBACZENIE powodujemy, ze te emocje zostane przezyte jak trzeba i zostana uwolnione, a nie tlumione w podswiadomosci. W tedy zdajemy sobie sprawe, ze juz nie mamy za zle, ze wybaczylismy.
Ja tak wybaczylam swojemu bratu, mimo, ze matka zmuszala mnie do wybaczenia mu od lat, co przynosilo odwroty skutek.
Carrie
CYTAT(Leni @ Thu, 16 Sep 2010 - 13:57) *
I pozwolic sobie w tym procesie na zlosc, a nawet czasowe odrzucenie tej osoby jesli taka potrzeba wyjdzie w trakcie.
U mnie to tak przebiegalo, i mama juz jest dobrze i do niej "wrocilam" ( emocjonalnie i psychicznie bo nigdy nie zerwalam fizycznego kontaktu). Z ojcem proces w trakcie ale czy beda jakies pozytywne efekty tego nie wiem.

dziewczyny, wszystkie piszecie świętą rację

ja się odseparowałam psychicznie i fizycznie, jestem na etapie smutku i złości na matkę, ojciec - uczucia zakopałam głęboko w siebie i dopiero je wydobywam
oboje strasznie namieszali w mojej fazie edypalnej, nie udżwignęli wychowywania dziecka...płacę słono za to, na żadne wybaczenia nie jestem gotowa

Bianka
CYTAT(Gośka z edziecka @ Mon, 13 Sep 2010 - 16:18) *
Chaton, ale w tym wszystkim nie chodzi o to, zeby Ci sie udało wszystko, tylko żebyś jakoś pomimo wszystko dała rade zachować jakiś spokój. Mysląc w kategoreiach jest mi wstyd, bo zwalniaja mnie z pracy, nie z apewnisz sobie spokoju.
Ja tam uważam, że w każdej sytuacji sobie jakos poradzisz, bo masz pomysł, bo cie nosi icon_wink.gif, bo Twoja trauma (rola jaka Ci wypadła w rodzinie) będzie ci sprzyjać - możesz ją wykorzystać jako sprzymierzeńca. I nawet jeśli nie bedzie to "dom z ogrodem i tym podobne rzeczy" top masz szabnse na to, by czuc sie szczęsliwa. Bo szczęście polega na sposobie myślenia o zyciu, a nie taym co się obiektywnie dzieje.
Tak to już jest i bedzie że w życiu sa dołki i górki. Tak musi być. Jak "wsiąknie" ta wiedza w Ciebie wtedy nie dasz sie wciągać rozpaczy, b edziesz umiała przeczekać dół w oczeiwaniu na górke (poprawe nastroju).

I jeszcze poczucie bezpieczeństwa. Pomyśl, czego Ci brakowałao w dzieciństwie? Czy bogactwa? Czy uśmiechniętej wiecznei mamy? Czy może nawet wystarczyłoby, jakby taka zapłakana i niekoniecznie pewna mama potrafiła Cię przytulić i powiedzieć wszystko sie jakoś w końcu ułoży. Jak nie tak to inaczej, jakoś sobie poradzimy. Bo tak naprawde z materialnych rzeczy człowiekowi potrzeba mieć pełny brzuch, ubranie (nie mylić z modnym icon_wink.gif ) i jakiś kąt. Czego człowiek potrzbuje to byci akochanym, uwagi, zainteresowania. A przecież to możesz dziecku dać, nawet jak Cię wywalą z paracy. Byulebyś ogarnęła swoje myślenie jakoś. Ale masz psychologa i on Ci pomoże.

U mnie bardzo dobre efekty ostatnio daje myśłenie "na krótko", czyli teraz jest to, a potem sie zobaczy. I przekonywanie siebie, zże mnożenie czarnych scenariuszy mi nie pomaga. I niczego nie naprawi.

Chaton przytul.gif


Gosia moglaby byc moja terapeltka.

U mnie lepiej.Terapia po miesiecznej przerwie jest inna ale juz czuje ze wkarada sie do mojej glowy jakis porzadek...odkrylam ze "idealna" tesciowa wcale nie jest idealna a moja mama nna ktora bylam na nie jest jaka jest ale kocham ja i moge na nia liczyc w waznych sprawach ZAWSZE .


W domu mam remont zaganiana jestem i nie mam czasu nawet na czytanie Was ale mysle ze juz niedlugo sie ulozy.

Pozdrwaiam serdecznie!
Bianka
A co do wybaczania to przechodzilam wszystkie fazy po zdradzie meza. Jest to dlugotrwaly proces u mnie trwal dwa lata.
chaton
Bianka: podziwiam Cie. Nie wiem, czybylabym w stanie wybaczyc zdrade.

A ja mam metlik w glowie. Wczoraj odbylam powazna rozmowa z N. Zapytalam sie wprost, czy w zwiazku z moja sytuacja zawodowa moge liczyc na to, ze RAZEM znajdziemy jakies rozwiazanie, czy on tego nie bierze pod uwage. On na to, ze dla niego jest to tak oczywiste, ze nie musi chyba tego mowic. I tak jest ze wszystkim, on chyba wychodzi z zalozenia, ze ja siedze w jego glowie. Przeciez ja tych slow potrzebuje!
Pozatym troche bylam w szoku, jako on mnie postrzega. Nie czuje sie ostatnio super, zle przeceiz robie mnostwo rzeczy, pracuje, robie bilans kompetencji, zajmuje sie domem... a on uwaza, ze ja jestem w tragicznym stanie i boi sie, zebym sobie czegos nie zrobila. Ze ona w ogole nie widzi jakichkolwiek skutkow mojej terapii i ze wcale nie robie postepow! icon_eek.gif Sama juz nie wiem, terapeutka mowi mi, ze sie wzmocnilam, ja tez tak uwazam i mam na to konkretne przyklady. Sama nie wiem, co o tym myslec, on czesto reaguje oskarzeniami i krytykami jak czuje sie sam atakowany, ale przeceiz ja go nie atakowalam... a potem mowi, ze chce mi pomoc. W taki sposob, krytykujac? Mowil mi, ze jedym z tematow, jakie poruszal ze swoja psychiatra bylo, jak moze mi pomoc... nic z tego nie rozumiem. W rezultacie zastanawaim sie, ze moze jak rzeczywiscie jest tak zle, jak on mowi, to moze ja powinnam wszystko co robie przestac i dac sobie na wstrzymanie, skoro taka beznadziejna jestem, znaczy, ze do niczego nie dojde... Nie wiem, czy znow chcial mi dosrac mszczac sie za jakis wyimaginowany atak z mojej strony, czy rzeczywiscie ma tak ogromne problemy z komunikacja i to, co mi powiedzial, bylo w celu "pomocy". Oczywiscie mnie to zalamalo.
Nie moge oprzec sie wrazeniu, ze za kazdym razem, jak wylaniam glowe z morza depresji, to on mi ja spowrotem pod wode wpycha. Moze w czyms mu ta moje depresja jest pomocna?
malinka1978
czesc!

Ja na ostatniej terapii dowiedzialam sie takich rzeczy ze przez 10 lat nie dowiedzialam sie na rzadnej terapii 37.gif

dotyczy to tematu fizycznosci, bliskosci, zwiazanych z moimi rodzicami i mną. nie bede tu osobiscie pisac bo to nie taki watek.
a pytalam administyratora o forum zamkniete ale chyba z miesiac mi nie dpisal, a druga ososba nie jest upowazniona do tego.

Bianka ja tez nie wiem czy wybaczyłabym zdrade 48.gif

chaton moj maz tez mi mowi ze nie widzi postepow jak chodze na terapie, ze nie dzialam itd. 32.gif
i juz sama nie wiem czy sioe zmieniam, czy ide do przodu, czy tez saoje dalj w jednym punkcie.

carrie a u mnie uruchomila sie zlosc do rodzicow po soattniej terapii 37.gif i nawet na terapii gdy mialam powiedziec do krzesla na ktorym siedzieliby rodzice co czuje do nich to nie dalam rady, pol godziny walczylam z tym i nic im nie powiedzialam, chyba nie bylam gotowa 21.gif
Agalu
Jak czytam o Waszych terpaich to mi się coraz bardziej odechciewa wydawać pieniędzy na terapię 21.gif

zreesztą ja nadal czekam na telefon od mojej lekarki kiedy ruszy moja terapia grupowa
bolka
Zerknęłam z ciekawości na wątek i mam pytania techniczne:
koszt wizyty u psychologa prywatnie (chyba 70zł za godzinę)?
i czy lepiej iść do psychologa czy psychiatry?
i jeszcze czy jakość wizyt z NFZ w porównaniu z prywatnym gabinetem jest stratą czasu?
Być może była już o tym mowa, jednak jestem dopiero na pierwszych stronach i trochę jeszcze mi zejdzie na to czasu.

Jak we własnym zakresie sobie pomagacie, mam na myśli poza psychologiem.
Była mowa o literaturze, i ktoś polecał: Bunt ciała. Czytaliście coś jeszcze co na was dobrze wpłynęło?
Mam duże chęci wyrzucenia z siebie wszystkiego, zastanawiam się nad formą coś w stylu pamiętnika. Z drugiej strony taka forma wypisania się dla siebie wydaje mi się nic nie wnosząca, ale na psychologa nie wiem czy znajdę czas i pieniądze.

edit: właśnie doczytałam, opinie na temat pisania.
domi
CYTAT(bolka @ Sun, 19 Sep 2010 - 22:31) *
Zerknęłam z ciekawości na wątek i mam pytania techniczne:
koszt wizyty u psychologa prywatnie (chyba 70zł za godzinę)?
i czy lepiej iść do psychologa czy psychiatry?
i jeszcze czy jakość wizyt z NFZ w porównaniu z prywatnym gabinetem jest stratą czasu?
Być może była już o tym mowa, jednak jestem dopiero na pierwszych stronach i trochę jeszcze mi zejdzie na to czasu.

Nie odpowiem na pierwsze pytane bo nie korzystałam prywatnie. Moim zdaniem najlepiej iśc do psychiatry i psychologa. Psychiatra wystawi skierowanie do psychologa. Moim zdaniem wizyta na NFZ nie musi być gorsza. Ja byłam w 100% zadowolona.
bolka
O innej literaturze też doczytałam. Więcej falstartów nie będzie icon_wink.gif
aneea
Sorki, że się wcinam, ale chciałam Was zapytać o jedną sprawę.
Czy istotne wg Was jest czy psychoterapeuta będzie mężczyzną czy kobietą?
Czy jest jakaś zasada, że kobieta powinna pójść do kobiety, bo np. lepiej ją zrozumie? icon_smile.gif Jakie jest Wasze zdanie?
Gosia z edziecka
CYTAT(aneea @ Sun, 19 Sep 2010 - 23:53) *
Sorki, że się wcinam, ale chciałam Was zapytać o jedną sprawę.
Czy istotne wg Was jest czy psychoterapeuta będzie mężczyzną czy kobietą?
Czy jest jakaś zasada, że kobieta powinna pójść do kobiety, bo np. lepiej ją zrozumie? icon_smile.gif Jakie jest Wasze zdanie?

Płeć nie ma znaczenia. Znaczenie ma wiedza i doświadczenie terapeuty. No i talent czy powołanie czy jak to tam zwał.

PS Ta płec to obiektywnie nie ma znaczenia, bo dla Ciebie jakos tam może mieć - skoro sie o to pytasz. Np. mozesz nie miec odwagi się otworzyć. Ale jeśli chodzi o leczenie - to płec nie ma wpływu.
tuLena
CYTAT(chaton @ Sun, 19 Sep 2010 - 15:05) *
Bianka: podziwiam Cie. Nie wiem, czybylabym w stanie wybaczyc zdrade.

A ja mam metlik w glowie. Wczoraj odbylam powazna rozmowa z N. Zapytalam sie wprost, czy w zwiazku z moja sytuacja zawodowa moge liczyc na to, ze RAZEM znajdziemy jakies rozwiazanie, czy on tego nie bierze pod uwage. On na to, ze dla niego jest to tak oczywiste, ze nie musi chyba tego mowic. I tak jest ze wszystkim, on chyba wychodzi z zalozenia, ze ja siedze w jego glowie. Przeciez ja tych slow potrzebuje!
Pozatym troche bylam w szoku, jako on mnie postrzega. Nie czuje sie ostatnio super, zle przeceiz robie mnostwo rzeczy, pracuje, robie bilans kompetencji, zajmuje sie domem... a on uwaza, ze ja jestem w tragicznym stanie i boi sie, zebym sobie czegos nie zrobila. Ze ona w ogole nie widzi jakichkolwiek skutkow mojej terapii i ze wcale nie robie postepow! icon_eek.gif Sama juz nie wiem, terapeutka mowi mi, ze sie wzmocnilam, ja tez tak uwazam i mam na to konkretne przyklady. Sama nie wiem, co o tym myslec, on czesto reaguje oskarzeniami i krytykami jak czuje sie sam atakowany, ale przeceiz ja go nie atakowalam... a potem mowi, ze chce mi pomoc. W taki sposob, krytykujac? Mowil mi, ze jedym z tematow, jakie poruszal ze swoja psychiatra bylo, jak moze mi pomoc... nic z tego nie rozumiem. W rezultacie zastanawaim sie, ze moze jak rzeczywiscie jest tak zle, jak on mowi, to moze ja powinnam wszystko co robie przestac i dac sobie na wstrzymanie, skoro taka beznadziejna jestem, znaczy, ze do niczego nie dojde... Nie wiem, czy znow chcial mi dosrac mszczac sie za jakis wyimaginowany atak z mojej strony, czy rzeczywiscie ma tak ogromne problemy z komunikacja i to, co mi powiedzial, bylo w celu "pomocy". Oczywiscie mnie to zalamalo.
Nie moge oprzec sie wrazeniu, ze za kazdym razem, jak wylaniam glowe z morza depresji, to on mi ja spowrotem pod wode wpycha. Moze w czyms mu ta moje depresja jest pomocna?


Chaton - jak dla mnie to była dobra rozmowa! Bardzo dobra !
Usłyszałaś to co chciałaś , tzn, ze On nie olewa tej sytacji, że myśli o Was, a przede wszytskim o Tobie! Nie usłyszałaś tego ? Chciałaś żeby inaczej, zeby nie to.
Moim zdaniem powinnaś pociagnać tą rozmowę, tak aby jej nie zmarnować ndmiernymi oczekiwaniami. Dziwi Cię ,ze Cię tak postrzega ? Zapytaj czemu ? Po prostu. Przecież tak zazwyczaj jest ,ze dwoje ludzi patrząć na coś widzi każde co innego...I to nie jest wcale złe.

Kiedyś miałam bardzo zły okres w życiu, przez parę lat.... Ale pracowałam, uczyłam się , dziecko wychowywałam, prałam , sprzątałam, angażowałam się, miałam tysiące planów. Czasam przepełniała mnie euforia, bywałam szczęśliwa. A jednocześnie kiedyś znajoma lekarka baczywszy mnie na wizycie powidziała,że źle wyglądam, że jestem bardzo zestresowana i musze odpuścić. Oczywiście nie zgodziłam się z nią- kto jest zestresowany ? przecież nie ja !- przecież ja po prostu byłam aktywna i ambitna. ALE..... jak to przemyślałąm to przyznałam jej rację, zwróciłam uwagę na to , że zgrzytam zębami w nocy, a moja aktywność jest tak naprawde paniczną ucieczką. I przeżyłam szok. Teraz widzę to jeszcze lepiej, ale wtedy, na poczatku zaprzeczyłam, bo nie tak o sobie myślałam.

To bardzo jest ważne wysłuchać o sobie czegoś. MOżna rozmawiać na ten temat. To co mówi o Tobie dużo Ci może powiedzieć o Nim. Chce Ci pomóc- ale w czym ? i jak On to widzi ?
Może się mylę, ale na mnie ta Wasza rozmowa była naprawdę wartościowa. Tylko nie włączaj zaraz obrony i podejrzeń złych intencji.
malinka1978
bolkadla mnie nie ma zanczenia czy terapeuta jesto kobieta czy mezczyzna, jesli dla ciebie ma znaczenie widocznie dana plec cie wkurza albo bardziej lubisz dan plec 29.gif

Dawno temu ok 11 lat temu ja placilam pare secji po 50 minut za 50- zl. ale teraz ceny beda pewnie od 80 zl w gore, zalezy pewnie od terapeuty i miejsca zamieszkania.
Potem chodzilam na NFZ i nie widze tutaj znaczenia czy platne czy bezplatne terapie (jedynie znaczenie ma to ze na prywatnych placi sie kase!)

Psychiatra po wizycie dobiera lek. Bada itd. Jest jak lekarz.
A psycholog bardziej zajmuje sie tematem duszy. Rozmową. i nie wystawi recepty!
Carrie
CYTAT(aneea @ Sun, 19 Sep 2010 - 23:53) *
Sorki, że się wcinam, ale chciałam Was zapytać o jedną sprawę.
Czy istotne wg Was jest czy psychoterapeuta będzie mężczyzną czy kobietą?
Czy jest jakaś zasada, że kobieta powinna pójść do kobiety, bo np. lepiej ją zrozumie? icon_smile.gif Jakie jest Wasze zdanie?


jestem w trakcie terapii psychodynamicznej
tu ma znaczenie płeć terapeuty, szczególnie jeżeli do przepracowania jest poczucie kobiecości/męskości; nadużycia seksualne, zaburzenia seksualności. Płeć terapeuty ma znaczenie przy odtwarzaniu własnego wzoraca relacji z płcią przeciwną. "Łatwiej" wyobyć z pacjenta nieuświadomione schematy bo uruchamiają się niemal samoczynnie.
chaton
QUOTE(tuLena @ Mon, 20 Sep 2010 - 00:35) *
Chaton - jak dla mnie to była dobra rozmowa! Bardzo dobra !
Usłyszałaś to co chciałaś , tzn, ze On nie olewa tej sytacji, że myśli o Was, a przede wszytskim o Tobie! Nie usłyszałaś tego ? Chciałaś żeby inaczej, zeby nie to.
Moim zdaniem powinnaś pociagnać tą rozmowę, tak aby jej nie zmarnować ndmiernymi oczekiwaniami. Dziwi Cię ,ze Cię tak postrzega ? Zapytaj czemu ? Po prostu. Przecież tak zazwyczaj jest ,ze dwoje ludzi patrząć na coś widzi każde co innego...I to nie jest wcale złe.


tuLena: on powiedzial, ze obserwuje mnie i widzi, ze coraz czesciej mam pusty wzrok, ze jestem z rodzina, ale jakbym byle gdzie indziej... Dalej niezbyt wiem, w jaki sposob mialoby mi to pomoc.

QUOTE(tuLena @ Mon, 20 Sep 2010 - 00:35) *
Kiedyś miałam bardzo zły okres w życiu, przez parę lat.... Ale pracowałam, uczyłam się , dziecko wychowywałam, prałam , sprzątałam, angażowałam się, miałam tysiące planów. Czasam przepełniała mnie euforia, bywałam szczęśliwa. A jednocześnie kiedyś znajoma lekarka baczywszy mnie na wizycie powidziała,że źle wyglądam, że jestem bardzo zestresowana i musze odpuścić. Oczywiście nie zgodziłam się z nią- kto jest zestresowany ? przecież nie ja !- przecież ja po prostu byłam aktywna i ambitna. ALE..... jak to przemyślałąm to przyznałam jej rację, zwróciłam uwagę na to , że zgrzytam zębami w nocy, a moja aktywność jest tak naprawde paniczną ucieczką. I przeżyłam szok. Teraz widzę to jeszcze lepiej, ale wtedy, na poczatku zaprzeczyłam, bo nie tak o sobie myślałam.


tuLena: jakbys o mnie pisala! 37.gif Ucieszka w akcje, ja juz dzis wiem, ze moja nadaktywnosc ja jest.
Jak tylko zwalniam tepo, to wciaga mnie dol. Ale dlaczego on mi powiedziam, ze terapia, w ktora klade tyle nadziei nic mi nie daje? Odpowiedzial, ze dlatego, ze coraz czesciej sie klocimy. A mi sie wydaje, ze czesto sie klocimy, bo ja ide do przodu a on ie i go to przeraza. Ze ja dzis walcze o swoje, a kiedys myslalam, ze jestem do spelniania cudzych potrzeb.
Z reszta trudno ciagnac rozmowe, u nas jest tak,z e w zasadzie rozmowom brakuje zawsze pozytywngo finalu. Tak se pogadamy, kazdy troche focha odstawi i do zadnego wniosku nie dochodzimy. Co konczy sie tym, ze ja sie boje rozmawiac, bo potem obydwoje jestesmy rozwaleni, a zero jakiejs pozytywnej konkluzji. Wczoraj skonczylo sie tak, ze wzielam srodek naseny i poszlam spac. Moglby mnie przytulic, nie wiem, wziasc w ramiona i powiedziec cos milego... a on sie zamyka. Zostl w salonie i spal na kanapie. Dletego mysle, ze on mowi, ze chce mi pomoc, ale tak na prawde to liczy, ze ja mu pomoge.


Bolka: na reszte pytan lepiej odpowiedza Ci dziewczyny robiace terapie w Polsce. Tylko odpowiem Ci na temat pamietnika, to sie nazywa dziennik emocjonalny i najlepiej z tym porozmawiac z terapeuta. Ja osobiscie oddzielam lekarza, choc potrzebuje antydepresantow, i terapeute.

aneea: poza tym, co powiedziala Gosia to jeszcze wazne jest to, jak Ty sie czujesz z dana osoba. Ja musze miec wrazenie, ze jestem zrozumiana w pol slowa. I taka terapeutke wybralam. Ze jest kobieta i Polka to dla mniepodrzedne, choc z pewnoscia ma na to wplyw.
tuLena
CYTAT(chaton @ Mon, 20 Sep 2010 - 09:04) *
ale tak na prawde to liczy, ze ja mu pomoge.


niekoniecznie.

Tak czytam i czytam któryś raz to co napisałaś i kłębią mi się rożne myśli . Nie bardzo umiem ubrać to w słowa.... a chciałabym.

Wiesz, ja nie wiem czy Twój niemąż się zamyka. Mam wrażenie, że on nie wie czego od niego oczekujesz. I chyba obojgu Wam przydałby się "tłumacz" w tych Waszych rozmowach. Nie pamiętam czy o tym pisałaś , ale czy temat terapii wspólnej został zarzucony? Ja nie myślę nawet o tym w sensie wiwisekcji związku, ale w sensie właśnie komunikacji i kogoś kto by w tym pomógł. Bo to trudne jest -tak uważam- tak naprawdę komunikować się.
Carrie
chaton, u mnie lekuchno emocje się wyciszyły, ale pamiętasz, pisałam Ci pw o trudnej sytuacji w związku

to jednak był problem z komunikacją, ale specyficzny, bo działał pewnien mechanizm

wcześnie musiałam w dzieciństwie zająć się sobą, swoim interesem, swoimi kłopotami, swoim zdrowiem...no wszystkim. Nie czułam troski o siebie więc uzbroiłam się w waleczny pancerz na tyle na ile dziecko potrafi.Byłam samodzielna ale wystraszona gdzieś w środku.No i bałam się bycia zależną w związku, już jako dorosła osoba.Mimo wszystko szukałam wsparcia i troski o siebie u męża.Ale w taki wykrzywiony sposób bo nie miałam własnego poczucia bezpieczeństwa.Ono w kółko było zależne od osób trzecich.No i w krytycznej sytuacji bagno się zrobiło bo atakowałam męża ale zarzuty w zasadzie były skierowane do moich rodziców, bo to czego domagałam się od niego to były niedostatki z dzieciństwa.Emocjonalne niedostatki.Owszem, mąż nie był całkowicie bez winy, coś tam szwankowało ale kaliber moich ataków był niewspólmierny.Winy są, problem jest ale trzeba skupić się na faktycznym problemie a nie na tym co ja czuję i na moich interpretacjach bo niestety, przyznaję to z bólem, ale za często sama zaciemniam obraz i dryfuję obok, blisko, ale obok.
A jak zaskoczona byłam jak sama to odkryłam.No bo jak, taka jestem pracowita, odpowiedzialna, chcę tylko dobra mojej rodziny to jak jednocześnie mogę robić źle?
domi
Przeczytałam dziś w jednej książce fragment, który skłonił mnie do rozmyślań na temat moich rodziców i ich życia. "Zrozumcie, nawet jeśli rodzice kochali nas z całych sił i robili wszystko, co było w ich mocy, żeby dawać nam przykład siły i miłości, nie mogli nauczyć nas tego, o czym nie mieli pojęcia. Nie mogli podpowiedzieć nam, jak rozwiązywać problemy, które nie istniały w ich czasach." To jest niestety prawda...choć trochę uproszczona bowiem znam kobiety w wieku mojej mamy, które miały podobne problemy i inaczej (lepiej?) sobie z nimi radziły. A to dowód na to, ze nie był to ogólnokrajowy model życia.
tuLena
CYTAT(domi @ Fri, 24 Sep 2010 - 16:28) *
Przeczytałam dziś w jednej książce fragment, który skłonił mnie do rozmyślań na temat moich rodziców i ich życia. "Zrozumcie, nawet jeśli rodzice kochali nas z całych sił i robili wszystko, co było w ich mocy, żeby dawać nam przykład siły i miłości, nie mogli nauczyć nas tego, o czym nie mieli pojęcia.


mnie to pomogło odciąć się od zwracania sie ciągle ku błędom przez nich popełnionych i tak naprawdę przyniosło pewną ulgę .....

Poza tym im jestem starsza tym bardziej dochodzi do mnie prawda,ze gdybym to ja miała dziecko w wieku lat 22 , jak moja matka ( co przeciez nie jest jakimś szczególnie wczesnym mcirzyństwem) to niezły sajgon bym mu zgotowała 41.gif ja nawet w wieku lat 30-tu nie byłam tak naprawdę gotowa na zajęcie się dzieckiem.
domi
CYTAT(tuLena @ Sat, 25 Sep 2010 - 00:09) *
mnie to pomogło odciąć się od zwracania sie ciągle ku błędom przez nich popełnionych i tak naprawdę przyniosło pewną ulgę .....

Wiesz...jest to pewne usprawiedliwienie i uzasadnienie postępowania mojej matki. Jednak pamiętam jak terapeutka powiedziała, ze nie wolno nikogo usprawiedliwiać...trzeba zrozumieć! A wiec postaram się zrozumieć, postawić się w sytuacji mojej mamy. To jednak będzie trudne bo mam zgoła inny charakter niż ona i nie jestem pewna czy robiłabym dokładnie jak mama 32.gif . Mimo wszystko ten cytat pomoże mi nabrać dystansu do moich relacji z matką. Liczę na to.
tuLena
CYTAT(domi @ Sat, 25 Sep 2010 - 08:32) *
Wiesz...jest to pewne usprawiedliwienie i uzasadnienie postępowania mojej matki. Jednak pamiętam jak terapeutka powiedziała, ze nie wolno nikogo usprawiedliwiać...trzeba zrozumieć!


tak Domi- to wiem. Ja nie zakładam,ze postępowałabm jak moja matka. Ja byłam po prostu mega niedojrzała i o to mi chodziło w porównywaniu sytuacji. Poza tym dla mnie ma znaczenie czy ktoś robi mi krzywdę z niewiedzy, nieumiejętności, czy jest to celowe, zaplanowane działanie. W obu przypadkach krzywda boli i pozostaje krzywdą, w tym pierwszym jednak ja potrafię wybaczyć, a mam duży problem z celowym wyrządzaniem krzywdy. Inna sprawa, że mam nadmiernie w niektórych sytuacjach rozwiniętą empatię i za bardzo się stawiam w cudzej sytacji. To faktycznie sprzyja usprawiedliwianiu, więc przyglądam się uważnie temu mojemu "wchodzeniu w cudze buty".

Myślę też, że ma znaczenie dla ewentualnego usprawiedliwiania, wybaczania czy poszukiwania zrozumienia to czy dana relacja nadal trwa, stopnia jej intensywności i czy ta osoba nadal nas krzwdzi lub czy jest świadoma tego co nam uczyniła. Kiedyś, teraz ....

ps.s dopisek : da mnie ma znaczenie.Wybaczanie bez względu na wszysko to dla mnie wyższa szkoła jazdy.
chaton
QUOTE(tuLena @ Thu, 23 Sep 2010 - 00:01) *
niekoniecznie.

Tak czytam i czytam któryś raz to co napisałaś i kłębią mi się rożne myśli . Nie bardzo umiem ubrać to w słowa.... a chciałabym.

Wiesz, ja nie wiem czy Twój niemąż się zamyka. Mam wrażenie, że on nie wie czego od niego oczekujesz. I chyba obojgu Wam przydałby się "tłumacz" w tych Waszych rozmowach. Nie pamiętam czy o tym pisałaś , ale czy temat terapii wspólnej został zarzucony? Ja nie myślę nawet o tym w sensie wiwisekcji związku, ale w sensie właśnie komunikacji i kogoś kto by w tym pomógł. Bo to trudne jest -tak uważam- tak naprawdę komunikować się.


Wspominalam, nawet widzialam sie z terapeuta, ktory stwierdzil, ze mamy tak duza rozznice we wgladzie w wlasne problemy,z e w obecnej sytuacji nie ma to sensu i on powinien najpierw sie z kims skonsultowac sam.

QUOTE(Carrie @ Thu, 23 Sep 2010 - 10:57) *
chaton, u mnie lekuchno emocje się wyciszyły, ale pamiętasz, pisałam Ci pw o trudnej sytuacji w związku

to jednak był problem z komunikacją, ale specyficzny, bo działał pewnien mechanizm

wcześnie musiałam w dzieciństwie zająć się sobą, swoim interesem, swoimi kłopotami, swoim zdrowiem...no wszystkim. Nie czułam troski o siebie więc uzbroiłam się w waleczny pancerz na tyle na ile dziecko potrafi.Byłam samodzielna ale wystraszona gdzieś w środku.No i bałam się bycia zależną w związku, już jako dorosła osoba.Mimo wszystko szukałam wsparcia i troski o siebie u męża.Ale w taki wykrzywiony sposób bo nie miałam własnego poczucia bezpieczeństwa.Ono w kółko było zależne od osób trzecich.No i w krytycznej sytuacji bagno się zrobiło bo atakowałam męża ale zarzuty w zasadzie były skierowane do moich rodziców, bo to czego domagałam się od niego to były niedostatki z dzieciństwa.Emocjonalne niedostatki.Owszem, mąż nie był całkowicie bez winy, coś tam szwankowało ale kaliber moich ataków był niewspólmierny.Winy są, problem jest ale trzeba skupić się na faktycznym problemie a nie na tym co ja czuję i na moich interpretacjach bo niestety, przyznaję to z bólem, ale za często sama zaciemniam obraz i dryfuję obok, blisko, ale obok.
A jak zaskoczona byłam jak sama to odkryłam.No bo jak, taka jestem pracowita, odpowiedzialna, chcę tylko dobra mojej rodziny to jak jednocześnie mogę robić źle?


Carrie: pamietam. Rozumiem, o czym piszesz, moglabym sie od tym podpisac. Ale trudno to oddzielic. Na przyklad ja mam niskie poczucie wartosci, ktore zafundowali mi rodzice i takie poczucie, ze jak sie wykaze duza sprawnoscia, cos osiagne, to w koncu zasluze na milosc. I w zwiazku z tym potrzebuje faceta, ktory by mnie waloryzowal, a nie dobijal.

QUOTE
Poza tym im jestem starsza tym bardziej dochodzi do mnie prawda,ze gdybym to ja miała dziecko w wieku lat 22 , jak moja matka ( co przeciez nie jest jakimś szczególnie wczesnym mcirzyństwem) to niezły sajgon bym mu zgotowała ja nawet w wieku lat 30-tu nie byłam tak naprawdę gotowa na zajęcie się dzieckiem.

A ja!? 37.gif Na dziecjko zdecydowalam sie majac 34 lata.
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę kliknij tutaj.